poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 61– E-mail


Po serii nawałnic, które nawiedziły Anglię i Szkocję, nadeszły słoneczne dni. Zrobiło się tak gorąco, że Hermiona postanowiła włożyć krótką sukienkę. Okazało się to dobrym pomysłem, ponieważ termometr zdradził jej, że słupek rtęci doszedł do prawie trzydziestu stopni.
- Przed wizytą u rodziców muszę umyć samochód – zdecydowała dziewczyna, gdy zerknęła na swój pojazd stojący przed domem.
Słońce, które ostro świeciło, sprawiało, że wszelkie plamy na karoserii i szybach stawały się jeszcze bardziej widoczne. Czarownica nieczęsto używała samochodu, ale wolała, aby ładnie się prezentował. Siedmioletni Vauxhall był prezentem od rodziców z okazji jej dwudziestych pierwszych urodzin. Uznali, że ich córka powinna mieć pojazd, którym będzie wozić swoje dziecko. Hermiona przyznała im rację i z wdzięcznością przyjęła prezent. Ostatecznie okazało się, że samochód nie jest jej potrzebny i używała go tylko wtedy, gdy jechała na zakupy albo w odwiedziny. Do pracy podróżowała metrem, ponieważ był to szybszy środek transportu i wyjście z niego znajdowało się blisko wejścia do Ministerstwa Magii.
Znalezienie kluczyków do samochodu zajęło Hermionie kilka sekund, odkąd moc magiczna do niej powróciła. To niezbicie dowodziło, że terapia działała. Dziewczyna otrząsnęła się po śmierci Krzywołapa i przestała myśleć o zamordowaniu Rona. Psycholog wytłumaczył jej, że chłopak wcale nie miał zamiaru sprawić, aby poroniła. Czarownica musiała przyznać mu rację, ale nadal miała w sercu żal do byłego chłopaka, za to, że udzielił wywiadu Dafne Greengrass. Wiedziała, że jest na takim etapie, że przy spotkaniu nie rzuci na niego tuzina klątwa, tak jak planowała. Zamiast tego zamierzała ominąć go bez słowa przy przypadkowym spotkaniu, jak jakiegoś śmiecia, nawet na niego nie patrząc. Stwierdziła, że w stosunku do jego przewinień to i tak duży krok w kierunku wybaczenia. Ron naprawdę powinien się z tego powodu cieszyć.
Pogrążona w rozmyślaniach czarownica, usiadła za kierownicą i wsadziła kluczyk do stacyjki. Akurat odpaliła silnik, gdy Dev wskoczył do samochodu i usiadł po jej lewej stronie.
- Gazu, kotuś! – rzucił wesołym tonem, podczas zapinania pasa. – Najpierw pojedziemy na kawę, potem zjemy obiad w restauracji, a na końcu możemy iść na spacer do Hyde Parku.
Mina Hermiony wyrażała mieszaninę narastającej irytacji i rezygnacji. Nie wiedziała jakim cudem utrata przez nią magii sprawiła, że Hindus przypomniał sobie o uczuciu do niej. Niektóre zaklęcia trwały przez wieki, inne trzeba było co jakiś czas odświeżać, a jeszcze inne kończyły działanie po śmierci czarodzieja lub czarownicy. Dziewczyna nie spotkała się wcześniej z przypadkiem, gdy utrata magii powodowała osłabienie czarów. Nikt z jej znajomych i współpracowników także o tym nie słyszał. Nawet Severus był zdziwiony, co Hermiona wywnioskowała po lekkim uniesieniu przez niego brwi, gdy zadała mu pytanie na ten temat.
- Nigdzie ze mną nie jedziesz – powiedziała do Deva, siląc się na spokój.
- Kochanie, czas przenieść nasz związek na wyższy poziom – posłał w jej stronę zachęcający uśmiech.
- Nie jestem zainteresowana – oznajmiła Hermiona. – Mam iść do twojej matki? Nie będzie zachwycona, gdy się dowie, że znowu się do mnie zalecasz! – zagroziła.
Wiedziała, że był to jeden z argumentów, które mogły przemówić do chłopaka. Kamini przestała lubić Hermionę w listopadzie ubiegłego roku, po incydencie z patelnią. Wcześniej miały dość bliskie relacje, co nie było dziwne, jeśli wziąć pod uwagę, że łączyła ich tajemnica obiadów, które jadł Ron. Po usunięciu miłości z pamięci Deva Hermiona ograniczyła kontakty z jego matką, aby nie tłumaczyć, czemu chłopak zaczął ją traktować obojętnie. Dziewczyna nie chciała także słuchać rad na temat macierzyństwa, jakie zafundowała jej Kamini, gdy przypadkiem spotkały się w pobliskim supermarkecie. Dopiero atak na Deva sprawił, że Hinduska zaczęła traktować ją jak powietrze. Hermiona wiedziała, że postąpiła wtedy źle, ale to było silniejsze od niej. Zaraz po tym, jak wróciła do domu po utracie dziecka, odwiedził ją Gawain Robards i próbował przekonać do związku z nim. Zrozpaczona dziewczyna dostała ataku furii i wygoniła go z domu, przy okazji wymachując, zabraną z kuchni patelnią. Dev wyszedł ze swojej części bliźniaka akurat wtedy, gdy Gawain wskoczył do swojego samochodu i ruszył z piskiem opon. Chłopak zaśmiał się, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Hermionę, która niewiele myśląc, rzuciła w niego patelnią. Chłopak oberwał w głowę, nie wiedząc nawet za co. Kamini od razu wyskoczyła z domu, aby bronić swojego syna (nie było to dla nikogo tajemnicą, że często zerkała przez okno, aby obserwować, co się dzieje na ulicy). Hermiona szybko zabrała narzędzie zbrodni i ukryła się w swoim salonie, wcześniej wykrzykując, aby rodzina Hindusów trzymała się od niej z daleka. Dopiero śmierć Krzywołapa sprawiła, że Dev znowu zaczął zalecać się do czarownicy. Nie miał jednak łatwego zadania, ponieważ Severus uznał, że skoro nie może naprzykrzać się współlokatorce, to da popalić młodemu Hindusowi. Nie raz i nie dwa rzucał ukradkiem na chłopaka różne zaklęcia, typu Galaretowate Nogi, Confundus lub Furnunculus.
- Możemy być jak Romeo i Julia… weźmiemy potajemny ślub… – rozmarzył się Dev.
- Nie mam zamiaru popełnić z tobą samobójstwa – odparła Hermiona, przypominając sobie, jak skończyli bohaterowie Szekspira.
- Będę dobrym mężem, zobaczysz – chłopak podbijał stawkę. – Mam w sobie tyle miłości, że wystarczy za nas oboje. Po jakimś czasie nauczysz się mnie kochać.
- Dev… - westchnęła dziewczyna, posyłając mu spojrzenie pełne współczucia – jesteśmy w Anglii, jest dwudziesty pierwszy wiek, a ty mi gadasz o takich rzeczach.
- Moja mama kiedyś cię zaakceptuje – Hindus w ogóle nie zwrócił uwagi na to, co powiedziała Hermiona. – Dawno ci wybaczyłem ten rzut patelnią. Tamten facet cię sprowokował, to na pewno była jego wina, a nie twoja…
- Mimo wszystko nie powinnam nią w ciebie rzucać – mruknęła cicho czarownica. – Przepraszam.
- Możemy wyjechać za granicę, zanim mama się uspokoi. Na przykład do USA – zaproponował Dev.
- Po moim trupie! – warknęła Hermiona, mając w pamięci Rona i Clarę.
- Zgódź się, myszko – chłopak zatrzepotał zalotnie rzęsami. – To jest kraj wielu możliwości.
- Masz wyjść z mojego samochodu albo będę zmuszona zawołać Severusa!
- Wampira? – Dev zbladł i odruchowo złapał się za szyję.
Hermiona miała ochotę wybuchnąć śmiechem. Severus nie miał dobrej opinii wśród sąsiadów. Większość uważała go za gburowatego ponuraka, ponieważ nie odpowiadał na powitania pełnym zdaniem, tylko mruczał coś pod nosem. Nie był chętny, aby przeprowadzać staruszki przez jezdnie, nie nosił im ciężkich zakupów ani nie angażował się w życie społeczne. Jego czarne ubrania, blada twarz i niechęć do wychodzenia z domu spowodowało, że przypięto mu łatkę wampira. Hermiona widziała na własne oczy, jak Kamini odprawiała jakieś uzdrawiające rytuały w ogrodzie. Severus skwitował jej występ jednym słowem („kretynka”) i żył dalej, nie przejmując się opinią innych.
- Tak! Wyssie z ciebie całą krew!
- Żartujesz…
- Wcale nie! – Hermiona zaczęła bawić się kosztem chłopaka. – Najpierw wypije z ciebie trochę krwi, potem zahipnotyzuje, że nie będziesz niczego pamiętał, a na samym końcu sprawi, że rany znikną!
Dev przełknął głośno ślinę i zerknął niespokojnie w stronę drzwi. Hermiona wyjęła komórkę z torebki.
- Mam po niego zadzwonić, czy sam wysiądziesz z samochodu? – zapytała słodkim tonem.
Hindus rzucił jej spojrzenie, które świadczyło o tym, że wewnętrznie cierpi niewypowiedziane katusze. Pociągnął głośno nosem i otworzył drzwi. Gdy tylko je za sobą zamknął, czarownica odpaliła silnik i ruszyła z piskiem opon. Nie chciała ryzykować, że Dev zmieni zdanie.

***

- Weekend powinien trwać dłużej – stwierdziła Hermiona, po powrocie do domu.
Spędziła dwa dni z rodzicami i Suzanne, ale ciągle było jej mało. Próbowała nadrobić stracony czas, który był następstwem odcięcia się od bliskich. Depresja sprawiła, że rzuciła się w wir pracy i obowiązków. Terapia spowodowała, że czarownica przestała zgłaszać się do każdego dodatkowego zadania i wychodziła o wiele wcześniej z Ministerstwa Magii niż przez ostatnie kilka miesięcy. Dzięki temu mogła spotykać się wieczorami z przyjaciółmi. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo jej tego brakowało. Gwardia Dumbledore’a okazała zrozumienie i nigdy nie wykazała, że coś się zmieniło w ich relacjach. Harry zrobił imprezę, tak bez powodu, za którą Hermiona była mu bardzo wdzięczna. Dzięki niej poczuła, że żyje i przyszłość wcale nie rysuje się w ciemnych barwach.
Severus zostawił dla niej kolację na stole w kuchni. Gdyby ktoś powiedział Hermionie, na przykład kilka lat wcześniej, że zamieszka z nauczycielem eliksirów w jednym domu, to dziewczyna wyśmiałaby go. Na pewno nie mogłaby uwierzyć, że żyłoby im się dobrze. Fakty były takie, że Snape głównie przesiadywał w swoim pokoju i jedno drugiemu nie wchodziło w drogę. Czasem nie widzieli się wzajemnie przez kilka dni. Jedynym śladem obecności czarodzieja były posiłki, które zostawiał w kuchni. Hermionie bardzo pasował taki układ i nie robiła nic, aby go zmienić.
Trzymając naleśnika w jednej dłoni i obsługując myszkę drugą, zaczęła przeglądać wiadomości w Internecie. Nie znalazła niczego ciekawego, ponieważ większość serwisów podniecała się dwoma golami, które wbił Michael Owen Arsenalowi. Dzięki temu mecz zakończył się wygraną Liverpoolu.
- Ciągle tylko piłka nożna i piłka nożna… - mruknęła znudzona dziewczyna. – Chyba nadszedł czas, aby sprawdzić pocztę – oznajmiła sobie w myślach i zaczęła wpisywać hasło jedną dłonią, ponieważ palce drugiej miała wysmarowane marmoladą. – O, wiadomość od Thierry’ego! – ucieszyła się.
To, co przeczytała, wstrząsnęło nią. Ron miał kłopoty, a ona była jedyną osobą, która mogła mu pomóc. Thierry dokładnie opisał, dlaczego zmyślił historię o wariacie i pytał się jej czy uważa, że dobrze zrobił. Czarownica nie mogła zaprzeczyć, że odczuła mściwą satysfakcję, ale resztka przyzwoitości, która leżała gdzieś na dnie jej duszy, domagała się poinformowania Ginny i Harry’ego o sytuacji.
- Zemścić się czy nie? – rozważała, bujając się na krześle.
Thierry nie podał wielu informacji w e-mailu. Wiedział tylko, że Natalie Martinez z CIA nie mogła ustalić tożsamości Ronalda Weasleya. Znaleziono go na pustyni, nie miał przy sobie dokumentów i uznano go za wariata. Co z Clarą? Dlaczego Ron dał się złapać mugolom? Co go powstrzymało od ucieczki? Gdzie teraz przebywał?
- Powinnam poinformować Harry’ego i Ginny… - uznała niechętnie Hermiona. – To, co mi zrobił, było okropne, ale gdybym nikomu o tym nie powiedziała, to byłabym niewiele lepsza od niego.
Wpatrywała się jak zaczarowana w drukarkę, która wypluła z siebie wiadomość od Thierry’ego. Drżącą ręką podniosła kartkę i przeczytała jej treść raz jeszcze. Dopiero po tym westchnęła ciężko i powoli ruszyła w stronę schodów. Schodząc po stopniach, nadal biła się z myślami. Nie wyszło jej to na zdrowie, ponieważ będąc nieobecną duchem, nie zapanowała wystarczająco nad nogami i potknęła się. Ostatnie kilka stopni pokonała, zjeżdżając po nich tylną częścią ciała. Torebka, którą trzymała, wyśliznęła się z jej dłoni i poleciała na środek salonu, gdzie opróżniła się z większej części zawartości.
- Na Salazara! Granger, jaka ty jesteś beznadziejna! – oznajmił Severus swoim typowym, chłodnym tonem.
Stał przy kanapie, z kubkiem gorącej herbaty w ręce i przyglądał się rozrzuconym rzeczom. Hermiona rzuciła się, aby pozbierać swoje skarby, wśród których była szczotka do włosów, dwie pomadki do ust, kilka podpasek, lusterko oraz list od Thierry’ego. Ten ostatni zainteresował czarodzieja i bez pytania o zgodę, podniósł go i zaczął czytać.
- To moje! – zaprotestowała dziewczyna.
- Czy to nie ten Thierry co napisał te dwa wspaniałe dzieła o tobie? – zapytał Severus, wyraźnie zainteresowany. – Wspaniale się przy nich bawiłem… - zadrwił, przez co policzki Hermiony zrobiły się czerwone niczym truskawka. – Co zamierzasz z tym zrobić? – zadał pytanie, zerkając na nią badawczo.
- Idę pokazać list Ginny i Harry’emu – wyjaśniła.
- Po tym, co ci zrobił? Ja na twoim miejscu spaliłbym go.
Hermiona milczała. Nigdy nie rozmawiała o Ronie z Severusem i nie myślała, że on wie o tym, co ją spotkało. Wykazała się przy tym kompletnym brakiem rozsądku, ponieważ sprawa była głośna w świecie czarodziejów i głupotą z jej strony było założenie czegoś takiego. Przecież Snape miał kontakt z innymi i na pewno ktoś mu powiedział.
- Nie wiem, czy Thierry mówi prawdę, on lubi zmyślać – oznajmiła czarownica po dłuższej chwili.
- Nie zmyśla – zakomunikował sucho mężczyzna.
- Skąd wiesz? – Hermiona była zdumiona.
- Natalie dzwoniła tutaj kilka dni temu. Chciała rozmawiać z jakimś Ianem. Powiedziałem, że ja to on – wyjawił Snape ze złośliwym uśmiechem.
- Co… jak… dla… dlaczego? – oczy dziewczyny rozszerzyły się ze zdumienia.
- Przypadkowo usłyszałem twoją rozmowę, gdy żaliłaś się komuś, że Clara z Ronem robią sobie z ciebie żarty, wydzwaniając do ciebie w jego sprawie.
- To musiało być bardzo przypadkiem – odparła Hermiona z kwaśną miną.
- Pewnie nie zauważyłaś, że ściana pomiędzy twoim pokojem a łazienką jest cienka – warknął Severus. – Chciałem być miły. Dlatego wmówiłem tej babie, że nie znam Weasleya, a ty wyprowadziłaś się stąd jakiś czas temu.
- Eee, dziękuję – wykrztusiła z siebie czarownica, nie wiedząc za bardzo co odpowiedzieć.
Snape zmierzył ją badawczym spojrzeniem, które zdradziło, że trochę go udobruchała.
- Uważam, że powinnam go pokazać Ginny. To jej brat – wypaliła Hermiona, aby przerwać przytłaczającą ciszę.
- Szkoda – oznajmił czarodziej i pociągnął łyk herbaty. – Już myślałem, że zmądrzałaś, ale jak widzę, pozory mylą – dodał ponurym tonem i poszedł do swojego pokoju.

***

Harry nigdy nie powiedział Ginny, że razem z jej matką i Percym wysyłali w tajemnicy listy do Rona. Mieli nadzieję, że otrzymają od niego wiadomość zwrotną, ale nigdy tak się nie stało. Wszystkie sowy wracały z listami, które miały napisane na kopercie „przesyłka niedoręczona”. Po kilku próbach cała trójka odpuściła, dochodząc do wniosku, że Ron naprawdę się od nich odciął i nie chce mieć z nimi kontaktu. Pani Weasley przeżywała to, tak samo, jak przy Percym, czyli pochlipywała, gdy zdawało jej się, że nikt nie widzi. Harry czuł żal, że jego najlepszy przyjaciel okazał się skrajnym materialistą. Długo nie mógł uwierzyć, że to prawda, ale w końcu był zmuszony przyjąć ten fakt do wiadomości. Jednocześnie śnił często, że Ron wrócił i przeprosił wszystkich, a życie zaczynało się toczyć tak samo, jak dawniej. Harry budził się wtedy szczęśliwy, a po kilku sekundach przychodziło rozczarowanie i ból w sercu.
Z tego powodu, Hermiona, która pojawiła się na Grimmauld Place 12 w niedzielny wieczór, wydawała się być aniołem. Wiadomość, którą przyniosła, rzucała światło na sprawę Rona i wyjaśniała częściowo brak wiadomości od niego. W Harry’ego wstąpiła nadzieja. Mogło się okazać, że jego przyjaciel był niewinny! Pod wpływem radości wyściskał Hermionę tak mocno, że prawie połamał jej żebra i pocałował Ginny wyjątkowo namiętnie, tak, że straciła dech w piersi.
- Spokojnie, ta wiadomość jeszcze o niczym nie świadczy! – wysapała Weasleyówna.
- On na pewno potrzebuje naszej pomocy – oznajmił Harry z powagą. – Nie ważne co zrobił. Ja mu zawsze pomogę!
- Uważam, że nie zasłużył na to – wyjawiła Ginny z urazą. – Po tym, co zrobił Hermionie…
- Niech Harry robi co uważa za słuszne – oznajmiła przyjaciółka rudowłosej.
- Wybaczysz mu?
- Nie.
- To, czemu…?
- Ponieważ nie jestem taka jak on i wiem, że Harry nie wybaczyłby mi gdybym milczała w tej sprawie.
Ginny kiwnęła głową, dając do zrozumienia, że rozumie. Podeszła do przyjaciółki i zarzuciła jej ręce na ramiona. Dziewczyny dotknęły się czołami.
- Dziękuję, że nie odrzuciłaś mnie, za to, że jestem jego siostrą – wyszeptała Ginny.
- Nie przesadzaj. Ty to nie on!
- Ale i tak ci dziękuję.
Harry spoglądał na tę scenę z radością w sercu. Cieszył się jak dziecko, gdy się okazało, że Hermiona zaczęła wychodzić z depresji. Był zadowolony, że Snape znalazł sobie zajęcie i rozpoczął życie na nowo. Teraz pozostawało tylko odnaleźć Rona i sprowadzić go do domu. W tym celu musiał udać się do swojego szefa i przekonać, aby wysłał go do Stanów Zjednoczonych. Harry już widział oczami wyobraźni, jak przemierza nieznany mu kraj w poszukiwaniu najlepszego przyjaciela. Wiedział, że będzie musiał zagłębić się w świat czarodziejów z USA, który mocno różnił się od jego świata. Artur Weasley, opowiadał mu kiedyś o swojej wyprawie za ocean. Wspominał, że tamtejsi czarodzieje nie mogą utrzymywać nawet najmniejszych kontaktów z mugolami, których nazywali niemagami. Chłopak nie miał najmniejszych wątpliwości, że jeśli Ron był bez różdżki, to nie miał najmniejszych szans z uzbrojonymi ludźmi. To tłumaczyłoby, dlaczego uważali go za szaleńca i prowadzili w jego sprawie śledztwo.
- Muszę już iść – oświadczyła Hermiona po tym, jak mocno ziewnęła. – Jest już późno, a jutro mam na rano do pracy.
Ginny przytuliła się do swojego narzeczonego i razem z nim patrzyła, jak ich przyjaciółka znika w szmaragdowych płomieniach.
- Co teraz? – wyszeptała.
- Sprowadzę go do domu – oznajmił chłopak. – Jutro pójdę do szefa i pogadam z nim.
- Chyba powinnam poinformować rodziców… - Czarownica miała zatroskany wyraz twarzy, gdy szła do gabinetu, aby napisać wiadomość.
Harry nie wątpił, że nie jest przekonana czy to dobry pomysł. Na pewno była zła na brata, tak samo, jak na Percy’ego, gdy wyparł się rodziny. Po jakimś czasie mu wybaczyła, więc Ron też miał na to szansę. Chłopak z blizną miał nadzieję, że wszystko dobrze się skończy.

***

- Mowy nie ma! – oświadczył Gawain, gdy Harry streścił, po co przyszedł. – Ten gnój zasłużył, aby gnić u mugoli do końca życia!
- Nie mogę tak tego zostawić i na pewno nie zostawię! – warknął chłopak z blizną.
- Rób, co chcesz, ale nie udzielę ci nawet dnia urlopu – zagroził Robards z jadowitym uśmiechem.
Harry miał ochotę zgrzytać zębami ze złości. Współpraca z szefem układała mu się niezbyt pomyślnie, ale miał nadzieję, że mężczyzna zrozumie powagę sytuacji. Gawain jednak był uparty i zignorował zupełnie fakt, że to sama Hermiona dostarczyła informacji o Ronie.
- Powiedziała, że mogę zrobić co chcę.
- Ona sama nie wie, co dla niej dobre – westchnął Robards. – Mieszka z tym degeneratem…
- … ponieważ świetnie im idzie współpraca i Kingsley o tym wie – wtrącił Harry.
- Czemu jeszcze do niego nie poleciałeś? – zadrwił auror. – Jesteś jego pupilkiem, wykorzystaj to – dodał znudzonym tonem, spoglądając na swoje paznokcie. – Zamiast tego zawracasz mi cztery litery akurat wtedy, gdy jestem zajęty!
- To prawda, popełniłem błąd – powiedział chłopak ze złością. – Myślałem, że mogę się do ciebie zwrócić!
- Działasz zbyt pochopnie. Gdybyś się opanował i zastanowił przez chwilę, to od razu doszedłbyś do wniosku, że interesuje mnie tylko dobro Hermiony – twarz Gawaina wykrzywił grymas. – Sprowadzenie tego padalca nie jest w jej interesie. Znowu wpadnie w melancholię.
Harry milczał. Wielokrotnie zarzucano mu, że najpierw robi, a potem myśli. Jego szef miał rację. Przecież go znał i ten wniosek powinien mu przyjść do głowy od razu. Westchnął boleśnie, zły, że nie wyszło na jego korzyść.
- Jeszcze długa droga przed tobą – powiedział Robards, widząc jego minę. – Dobry auror musi najpierw myśleć, a dopiero później działać. Bez tego nawet nie masz co marzyć o awansie. Nie dam ci dowodzić akcją, nawet jeśli Kingsley będzie na mnie naciskał… chociaż on wie o tym, że masz spore braki…
- Dziękuję za szczerość – powiedział Harry niezbyt miłym tonem. – Postaram się nad tym popracować.
- I tak trzymaj – auror obdarzył go łaskawszym spojrzeniem. – A teraz wyjdź.
Niezadowolony z rozwoju sytuacji Harry, chcąc nie chcąc, musiał odejść. Zaraz po wyjściu z gabinetu szefa powinien, przynajmniej w teorii, usiąść przy swoim biurku i zająć się pracą. Jednak Harry miał inne plany. Uznał, że Robards udzielił mu pozwolenia na udanie się do Kingsleya. W końcu powiedział, że ma wykorzystać fakt, że jest jego pupilkiem. Chłopak z blizną skorzystał ze sposobności i od razu poszedł do biura ministra magii, gdzie poinformował sekretarkę, że to sprawa życia i śmierci, niecierpiąca zwłoki.
- Och, Harry – westchnął Kingsley, gdy oddał mu wiadomość od Thierry’ego. – Nie mogę ciągle się za tobą wstawiać. Gawain i tak już jest zdenerwowany tym, że zawsze cię bronię.
- Ale ja muszę ratować Rona! – krzyknął chłopak, a na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia i zniecierpliwienia.
- Masz swoje obowiązki, a wyjazd do USA nie jest jednym z nich – cierpliwie tłumaczył czarnoskóry czarodziej. – Przyznaję, że należałoby się zająć tą sprawą, ale nie będzie ona powierzona tobie.
- Kto się nią zajmie? –  Harry zapytał ponurym tonem.
- Dundy. On jest odpowiedzialny za kontakty z Magicznym Kongresem USA.
- Słyszałem, że jest…
- … trochę nieodpowiedzialny? – Kingsley uśmiechnął się blado. – Tak, to nie jest facet, któremu powierzyłbym swoje życie, ale nie mam wyboru. MACUSA go tu umieściła. Wiem, że po to, aby się go pozbyć, a ja nic nie mogę w tej sprawie zrobić.
Harry popatrzył na rozmówcę, niewiele rozumiejąc z tego, co do niego mówi. Musiał mieć wyjątkowo głupią minę, ponieważ minister magii zachichotał.
- Ożenił się z mugolką, a to u nich zakazane – wyjaśnił. – Dundy, mimo że urodził się w USA i jest czarodziejem z dziada pradziada, to nie zorientował się, że łamie prawo. To, że przebywał wtedy w Afryce i szybko się z nią rozwiódł, uratowało mu skórę. Przełożeni wysłali go do nas, a on sam ma zakaz wstępu do swojej ojczyzny.
- Jak ktoś taki jak on może pomóc Ronowi? – Harry był bliski załamania.
- Wyśle oficjalną wiadomość, w której zawrze treść listu od Thierry’ego i znane ci fakty, a MACUSA się tym zajmie. Odnajdą Weasleya i przyślą go do nas, a wtedy zacznie się prawdziwa zabawa… – Kingsley zawiesił głos.
- Zabawa…?
- Możesz już zacząć planować, jak powstrzymasz tłum rozgniewanych czarownic i czarodziejów, aby nie zlinczowali Rona. Ale najpierw leć do Dundy’ego.
Chłopak z blizną zamrugał gwałtownie powiekami. Nadzieja, która wstąpiła w niego, ulotniła się gdzieś w niebyt, a zamiast niej poczuł strach. Szybko pożegnał się z Kingsleyem i pobiegł do Dundy’ego, aby podyktować mu treść wiadomości.

***

Aurorzy z MACUSY byli doskonale wyszkoleni i nie raz zajmowali się podobnymi przypadkami. Szybko ustalili miejsce przebywania Natalie Martinez i zanim zmodyfikowali jej pamięć, to gruntownie wybadali, kto jeszcze wie o Ronaldzie Weasleyu. Dzięki temu mogli dotrzeć do każdego niemaga, który był z nim związany. Niszczyli dokumenty, modyfikowali pamięć i odchodzili niezauważeni przez nikogo, kto nie był czarodziejem. Nie oszczędzili nawet Thierry’ego Boucharda, który już zaczął pisać swoją opowieść o seksownej agentce CIA. Chłopak później głowił się przez kilka dni, nie mogąc zrozumieć, dlaczego wybrał taką tematykę i po wielu rozważaniach zdecydował się dokończyć trzecią część przygód Hermiony White. Paul Ekman został niewiele lepiej potraktowany, ponieważ z jego biura zniknęły wszystkie analizy osobowości Ronalda Weasleya, które zaczął robić w celach naukowych. To, w połączeniu z brakiem pamięci poskutkowało tym, że psycholog udał się na wakacje do Japonii, aby pomedytować w buddyjskiej świątyni. Był święcie przekonany, że nadmiar pracy spowodował u niego zaniki pamięci, a wyciszenie i spojrzenie w głąb siebie, może mu na to pomóc.
Ron został uratowany i przetransportowany do głównej siedziby MACUSY, gdzie musiał szczegółowo opowiedzieć o swoich przygodach. Tam szybko okazało się, że w rejestrze czarownic nie istnieje dziewczyna, która nazywa się Clara Wilkinson. Nie zdziwiło to zbytnio aurorów, którzy wiedzieli, co się działo niedawno na terenie Wysp Brytyjskich. Śledztwo w sprawie Rona zostało szybko zamknięte, ponieważ uznano, że ktoś, będącym wrogiem Harry’ego Pottera i jego przyjaciół, postanowił zemścić się na Weasleyu, a to nie obejmowało zakresu działań MACUSY tylko Brytyjskiego Ministerstwa Magii.
Powrót rudzielca do kraju był szybki i bezbolesny. Ron dostał świstoklika, który przeniósł go z Nowego Jorku do Londynu. Tam czekał na niego Harry z Kingsleyem i Percym, którzy podali mu do wypicia Eliksir Wielosokowy, zawierający włosy przypadkowo spotkanego mugola, który nieświadomie ich użyczył. Dzięki temu Ron, mógł przejść przez Ministerstwo Magii niezauważony. Dopiero w domu Percy’ego mógł szczegółowo opowiedzieć, co się z nim działo przez ostatnie siedem miesięcy. Jego matka tak przejęła się jego losem, że nawet nie zrobiła mu awantury, za sytuację z Clarą. Ron szczerze żałował swojego czynu, a gdy dowiedział się o stracie dziecka Hermiony, zamilkł i zaczął płakać. Harry próbował przekonać go, że był pod wpływem zaklęcia, ale rudzielec zdecydował się nie kłamać. Wyjaśnił, że na pewno nie był pod działaniem Imperiusa, ani Eliksiru Miłości. Zarówno jedno, jak i drugie poznał dokładnie w Hogwarcie i nie było mowy o pomyłce.
Reszta rodziny Weasleyów nie była chętna do rozmowy z Ronem. Molly musiała zrobić wszystkim porządną awanturę, aby zgodzili się z nim zobaczyć. Hermiona dotrzymała słowa i nie wybaczyła swojemu byłemu narzeczonemu. Nie chciała się z nim spotkać, a on sam twierdził, że nie zasłużył na to. Stał się ponury i milczący, a gdy usłyszał głośny dźwięk, to reagował na niego nerwowo. Koszmar minionych miesięcy wracał do niego w snach i dlatego musiał pić Eliksir Słodkiego Snu. Po jakimś czasie rodzina Weasleyów mu wybaczyła, ponieważ uznali, że dostał wystarczającą karę. George pozwolił mu wrócić do pracy, ale nie na stanowisko sprzedawcy. Opinia publiczna dowiedziała się o powrocie Rona do kraju i wieszała na nim psy. Dlatego chłopak zajął się magazynem i jego głównym zajęciem, było przesiadywanie w piwnicy i zliczanie towaru. Zamieszkał u Percy’ego, ponieważ Angelina Johnson, dziewczyna George’a, nadal współczuła Hermionie i nie mogła znieść jego obecności w mieszkaniu nad sklepem.
- Na pewno nie chcesz, abyśmy rozpoczęli śledztwo w sprawie Clary? – zagadał Rona Harry, gdy ten przekładał pudła z Powtarzalnym Wisielcem. – Kingsley przekona Robardsa do tego.
- Nie – zaprzeczył rudzielec i zwiesił głowę. – Mówiłem ci już, że to moja wina. Myślałem tylko o jej balonach i kasie – mruknął ponuro.
- Gdybym ją złapał… albo jego… to wtedy czarodzieje dowiedzieliby się, że zostałeś oszukany i wybaczyliby ci.
- Nie trzeba. Ja… - Ron westchnął ciężko, odwrócił się do Harry’ego i popatrzył mu prosto w oczy – ja zamierzam wyjechać za granicę – wyjawił. – Gdzieś, gdzie mnie nikt nie zna.
- Gdzie?
- Afryka, Azja, Antarktyda lub Atlantyda…
- Wiesz, że to ostatnie nie istnieje? – zapytał Harry.
- Wisi mi to – oznajmił Ron. – Chcę być daleko stąd.
- Najpierw daj mi działać, a potem wyjeżdżaj. Zamierzam znaleźć oszusta lub oszustkę – oznajmił poważnym tonem czarodziej z blizną. – Jesteś moim najlepszym przyjacielem i zamierzam harować po godzinach, próbując połączyć fakty. Wiem, że mi się uda!
Ron nie wyglądał na przejętego przemową Harry’ego. Na twarzy miał wypisaną rezygnację.
- Rób, co chcesz – zakomunikował żałosnym tonem i poszedł układać pudła w najciemniejszym kącie piwnicy.

7 komentarzy:

  1. Aż mi się trochę żal zrobiło tego rudzielca. A to wszystko przez Ciebie i Twoje dobre pisanie! ;D Nie powinno być mi go szkoda, bo przecież go nie lubię!
    Coś tak czuję że za parę rozdziałów Dev odwali coś głupiego. Taka prorocza myśl :D
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy naszej fascynującej opowieści.
    Pozdrawiam i niech wena będzie z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dziękuję (rumieni się) :D
      Staram się pokazać, że Ron nie jest zły. Opętały go własne pragnienia :P
      Jesteś prorokiem! Albo zaglądasz mi w notatki...
      Za tydzień może nie być rozdziału. Postaram się go napisać, ale nie mam pewności, że się wyrobię przed wyjazdem na majówkę. Dorosłe życie jest przerąbane :/
      Również pozdrawiam!

      Usuń
    2. Opętały go siły zła ;DD Od zawsze wiadomo że rudzi (czytaj Ronald Weasley) są bardziej podatni na takie rzeczy. ;D
      W tym momencie Profesor Sybilla Trelawney znalazła chyba swojego następcę. Po jej odejściu, w Hogwarcie pojawi się kolejna ześwirowana wieszczka od siedmiu boleści! ;D Zawsze to jakiś plan na życie. Strasznie niewinnych dzieci śmiercią zawsze spoczko! ;D
      Ześwirowana wieszczka pozdrawia jeszcze raz. ;)

      Usuń
    3. Ja zamierzam wygryźć Flitwicka, więc razem możemy uczyć w Hogwarcie i sprawić, że będzie jeszcze bardziej nienormalny niż był :D

      Usuń
  2. Trochę mi wstyd, bo dość dawno nie komentowałam, ale powiem ci, że trzymasz poziom. Kocham wykreowane przez ciebie postaci, bo nie próbujesz zrobić z nich chodzących ideałów albo samych szatanów.
    Gdzieś ci się wkradł mały błąd dotyczący liczby pojedynczej zamiast mnogiej, ale zapomniałam go skopiować, więc nie wiem gdzie jest :(
    Już się boję trzeciej części przygód Hermiony White. Na szczęście nikt jeszcze nie wymyślił takiej książki w realu... oh, wait... zapomniałam o Grayu ;-;
    W każdym razie czekam na kolejny rozdział, choć pokazuję to nieco chaotycznym komentarzem, ale zignorujmy ten fakt ;)
    Pozdrawiam
    Kot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnorodność to podstawa, nie? :)
      Dziękuję, że chociaż raz na jakiś czas komentujesz. Miło mi :D
      Powoli poprawiam wszystkie rozdziały, więc pewnie i w tym znajdę nie jeden błąd.
      Greya nawet przeczytałam. Rżałam przy tym, jak dziki koń po najaraniu się marychą ^^ Za to filmu na trzeźwo nie byłam w stanie zdzierżyć: wyłączyłam go po piętnastu minutach...
      Nie przesadzaj :P
      Również pozdrawiam!

      Usuń