Witam Wszystkich!
Napisałam drugą część "Zakręconych urodzin"! Tak jak chciałyście, będą gejowskie seksy! Osoby wrażliwe proszę o opuszczenia tego bloga. A ci co zostają uraczę muzyką, która bardzo pasuje do dzisiejszej miniaturki. Miłego słuchania i czytania!
***
Gilderoy Lockhart wstał z łóżka w
dobrym humorze. Tego dnia były jego urodziny, a on lubił dostawać prezenty (to
było coś do czego się chętnie przyznawał i dzień wcześniej zamieścił ogłoszenie
o tym wydarzeniu w „Proroku Codziennym”). Zastanawiał się co będzie w paczkach.
W tamtym roku najlepszy prezent dostał od Gladys Gudgeon, która przesłała mu
wielką torbę pełną kosmetyków do pielęgnacji ciała, które zawierały odchody
słowika japońskiego.
Styczniowe poranki mają to do siebie,
że na dworze panuje półmrok. Gilderoy znalazł szlafrok i założył go na siebie,
tak samo postąpił z kapciami. Myśląc ciągle o czekających na niego prezentach,
skierował swoje kroki ku łazience. Umył zęby i zaczął czesać swoje włosy. Nagle
jego ręka zawisła w powietrzu, ponieważ przypomniał sobie co się stało niecałe
trzy tygodnie wcześniej w urodziny Severusa. Drżącą ręką zapalił świecę.
- Aaaaa… a nic… ufff…. jestem
sobą! – ucieszył się szczerząc białe zęby do swojego odbicia.
***
Argus Filch jak zwykle mył
podłogę, gdy zauważył idącego Gilderoya Lockharta. Ten ostrożnie stąpał po
mokrej posadzce aby nie wywinąć orła.
- Witaaaaaj Argusku! –
zaświergotał starając się aby brzmiało to jak najbardziej gejowsko.
Woźny rozniósł po całym Hogwarcie
plotki, że Gilderoy z Severusem mają romans. O dziwo, wcale im to nie
przeszkadzało. Z powodu ostatnich wydarzeń nawiązali dość dobrą relację i na
widok Argusa zawsze się wygłupiali udając gejów. Wszystko po to aby później wyć
ze śmiechu z powodu jego zniesmaczonej miny.
- A niech cię trafi szlag,
zboczeńcze pierdzielony! – warknął woźny i splunął na dopiero co umytą podłogę.
- Ooooch! Jesteś taki męski! –
Gilderoy zatrzepotał rzęsami i pomyślał, że dzisiejszego dnia wyjątkowo dobrze
wychodzi mu udawanie geja.
***
Severus Snape wstał gwałtownie z
łóżka, włożył szlafrok i puścił się biegiem do łazienki. Stanął przed lustrem i
drżącą ręką zapalił różdżką świecę.
- Ech… jestem sobą… - mruknął
zawiedziony.
Śniło mu się, że znowu był w
ciele Lockharta. To był bardzo przyjemny sen: był na promocji książki, fani
szaleli na jego widok. Gdy szedł na zaplecze, barierki przeskoczyli dwaj
przystojni młodzieńcy, a za nimi przybiegł rozzłoszczony Anastazy…
- Zaraz, zaraz… Anastazy? – Severus
zachichotał w myślach. – Jakie ja mam dzisiaj dziwne sny… O cholera! – krzyknął
gdy usłyszał jak zegar wybija pełną godzinę. – Spóźnię się na śniadanie!
***
Argus Filch był trochę zdziwiony,
gdy zobaczył biegnącego Severusa Snape’a. Ten tak się śpieszył, że nie zauważył
leżącego na podłodze mopa. Potknął się o niego i wywinął pięknego orła, za
którego Argus – gdyby był sędzią – dałby dziewięć na dziesięć możliwych
punktów. Severus upadł z głośnym plaśnięciem na posadzkę. Poprawił włosy i
szatę, po czym skierował swoje kroki ku korytarzu prowadzącym do Wielkiej Sali,
przeklinając głośno cały ród Filchów do dwudziestu pokoleń wstecz.
***
Gilderoy patrzył z zadowoleniem
na deszcz sów, które przybyły z prezentami. Było ich tak wiele, że zasłoniły mu
całkowicie widok na stoły i wejście do Wielkiej Sali.
- Łiiiiii! – zapiszczał z radości
jak mała dziewczynka i zabrał się za rozpakowanie pierwszej paczki. – Supcio!
Co ja tutaj… - nagle głos mu się załamał i uwiązł w gardle, gdy spojrzał w
stronę drzwi.
Między sowami biegł Severus
Snape: szaty powiewały majestatycznie wokół jego ciała, oczy błyszczały niczym
wypolerowany węgiel, policzki były zaróżowione jak u młodej dziewicy, czarne włosy
falowały odbijając promienie słoneczne. Lockhart patrzył na to zjawisko jak na
znak dany od samego Merlina.
- Mój ci on! – pomyślał.
***
Severus dopadł swojego miejsca
koło Lockharta. Ten patrzył się na niego z rozmarzonymi oczyma i opadniętą
szczęką, z kąta ust zaczęła kapać mu ślina.
- Gil, co ty odpierdalasz? –
warknął cicho Snape i delikatnie uniósł mu brodę.
- Ja… ten… tego… - gwałtownie
zarumienił się Lockhart. – Nic… nic… zobacz ile dostałem prezentów! Pomożesz mi
je zanieść do mojego gabinetu Severusku? – zatrzepotał rzęsami i posłał w jego
kierunku wspaniały uśmiech.
- O… oczywiście – wyjąkał Snape i
zaczerwienił się jak piwonia.
- Patrzcie tylko i radujcie się, ziarenko
miłości kiełkuje w Hogwarcie – stwierdził Dumbledore i zachichotał.
Reszta nauczycieli i niektórzy
uczniowie (ci, którym nie zebrało się na wymioty) ryknęli śmiechem.
***
- Jaki ty jesteś czasem
niezgrabny! – stwierdził Severus, gdy Gilderoy upadł na niego.
Przyczyną był gruby, perski dywan
leżący w sypialni Lockharta, o który potknął się właściciel. Leżeli teraz na
nim obydwaj, naokoło nich walały się paczki z prezentami. Próbowali się
podnieść, a nie było to łatwe ponieważ zaplątali się w pelerynę Severusa, co
doprowadziło do mocnego ocierania się dwóch ciał. Lokhartowi zrobiło się ciepło
i poczuł, że jego mały przyjaciel stanął na baczność. Co było jeszcze
dziwniejsze, duży przyjaciel Severusa również stanął na baczność.
Gilderoy jęknął, gdy sobie
przypomniał co było, gdy poszedł do toalety w ciele Snape’a. Chciał się
zwyczajnie odlać, więc rozpiął rozporek i ku swojemu zaskoczeniu wyjął ze
spodni niezły kawał parówy. Wtedy poczuł, że ogarnia go niesamowita zazdrość.
Sam miał małego ptaszka i to był powód dla którego nigdy nie korzystał z
wdzięków napalonych fanek (po prostu się wstydził). Teraz zaś miał pod sobą
gorącego Severusa, który znał jego sekret.
- To twoja różdżka czy się
cieszysz, że na mnie leżysz? – warknął
nauczyciel eliksirów.
- Severusku, moje słońce! –
wychrypiał Gilderoy i nieoczekiwanie dla samego siebie, pocałował go.
***
Snape na początku przyłączył się
do zabawy, ale po chwili zrozumiał co robi. Przestał myśleć swoim małym, męskim
mózgiem. Wyrwał się z uścisku Gilderoya i stanął na nogi.
- Co się tutaj, kurwa, dzieje!? –
wrzasnął. – To nie jest normalne!
Severus chodził w tę i z
powrotem. Zastanawiał się jak to możliwe. Gilderoy rzęził i łkał na podłodze w
pozycji embrionalnej, ponieważ ze zbyt dużego podniecenia bolały go jajka.
- To czar czy eliksir? –
mózgownica Snape’a myślała tak intensywnie, że groziła wybuchem. – Nie
przypominam sobie niczego takiego… Taaaak… Trzeba się poradzić kogoś kto się
lepiej zna na czarach ode mnie…
Złapał zalanego łzami Gilderoya,
podniósł go do pozycji pionowej i zaprowadził do gabinetu dyrektora.
***
Argus Filch był lekko zdziwiony,
gdy zobaczył jak zezłoszczony Snape, prowadzi zalanego łzami Lockharta. Nagle
nauczyciel obrony przed czarną magią stanął i złapał Severusa za szatę na
piersiach.
- Co znowu? – burknął czarnowłosy
mężczyzna.
- Bierz mnie tu i teraz! – jęknął
Gilderoy i pocałował go zachłannie.
Woźny wybałuszył oczy i otworzył
tak szeroko usta, że wypadła mu sztuczna szczęka. Snape odepchnął Gilderoya i
zagroził Argusowi, że go wypatroszy jeśli powie komuś co widział. Lockhart nie
protestował, za to wpatrywał się z uwielbieniem w mistrza eliksirów. Woźny
podniósł sztuczną szczękę, otrzepał ją z brudu i wsadził do ust.
***
Dumbledore poprawił swoje
okulary-połówki na krzywym nosie i obejrzał dokładnie obydwu nauczycieli.
Zajrzał im do uszu, gardła i sprawdził puls. Postukał Severusa palcem w czoło.
- Znowu sprawdzasz czy nie
zwariowałem? – warknął nauczyciel eliksirów.
- Nie, lubię po prostu czasem
popukać facetów – odrzekł spokojnie dyrektor.
- Długo to będzie trwało? – zachlipał
Gilderoy. – Ja tylko udawałem geja! Nie chcę nim być!
- Zawsze byłeś pedałkowaty – prychnął Severus z pogardą. – Za to moja
reputacja mrocznego władcy lochów jest zagrożona!
- Ty brutalu! – burknął Lockhart
i zaraz dodał z uśmiechem. – Podoba mi się to!
- Spokój, panowie, spokój –
powiedział Dumbledore zdecydowanym tonem.
- Wiesz co nam jest? –
zainteresował się Severus.
- Jest na to lekarstwo!? –
Gilderoy padł na kolana i uczepił się szaty dyrektora patrząc na niego
błagalnie.
- Zmieniła się wam orientacja i
nic nie można na to poradzić.
- COOOOOO!? – wrzasnęli
jednocześnie.
- Musi samo minąć… - Dumbledore
czyścił palcem ucho, które przytkało się od hałasu. – To bardzo stary dowcip,
robiliśmy sobie takie w 1899 roku... Hłe, hłe – zarechotał. – Trzeba było wypić
Nalewkę Babuni, czasem była w niej amortencja. Dałem jedną Grindusiowi… To były
najlepsze dni w moim życiu… – dyrektor pokraśniał na policzkach i oczy mu
zapłonęły.
- Czy wypiłeś przed spaniem
kieliszek Malinowej Nalewki Babuni!? – krzyknęli do siebie równocześnie
Gilderoy i Severus.
- Malinowa nalewka to zdradziecka
rzecz. Ma moc ukrywania wszelakich dodatków – pokiwał głową Dumbledore z miną
znawcy. - Spokojnie, panowie, to minie w przeciągu tygodnia.
- TYGODNIA!? – zawył Severus.
- Wiem, że to długo – powiedział
Dumbledore znad poradnika zatytułowanego „Od dzisiaj jestem hipogryfem! – co
robić, gdy nastolatkowi totalnie odwali”, który zaczął czytać z nudów, ponieważ
był tak mądry, że wiedział jaka będzie reakcja jego nauczycieli. – Powiem wam
tylko, że aby życie miało smaczek raz dziewczynka, raz chłopaczek!
- Czy ty nam właśnie sugerujesz
abyśmy… - zaczął podejrzliwie Severus.
- … byli ze sobą? – dokończył
rozpromieniony Gilderoy, któremu ten pomysł przypadł do gustu.
- Dajcie się ponieść tęczy! –
odrzekł Dumbledore.
- Cholera, to dlatego zaczął
podobać mi się kolor różowy – jęknął załamany Severus i nogi się pod nim
ugięły.
- Wyglądałbyś w nim obłędnie –
Lockhart złapał twarz Snape’a i patrzył się na niego z uwielbieniem.
- Tak uważasz? – spytał się
Severus patrząc Gilderoyowi prosto w oczy.
- Tak – wyszeptał.
- Kurwa, dobijcie mnie… - załkał
Severus.
***
Argus Filch przerwał odśnieżanie,
gdy zobaczył jak Dumbledore i Lockhart ciągną za nogi Snape’a. Biedak rzucał
się i złorzeczył najgorsze przekleństwa, ale trzymali go mocno. Dyrektor
trzymał jego różdżkę w zębach. W pewnym momencie nauczyciel eliksirów złapał
się kolumienki i nie chciał puścić, wierzgając dziko nogami.
- Tfeba gho jagoś ufpokoić! –
starał się powiedzieć Dumbledore.
Nagle ciężka łopata przywaliła
Severusowi w głowę. Od razu stracił przytomność.
- O! Fenkuje! Algusz!
- NIEEEEE! – wrzasnął dziko
Gilderoy i padł na kolana koło kolegi, ujął jego twarz i zaczął jęczeć. – Taki
piękny, taki cudowny! Mogłeś go uszkodzić kretynie! – krzyknął na woźnego.
Argus Filch powoli przysunął się
do Dumbledore’a i szepnął mu na ucho:
- Lockhartowi też mogę przyfasolić…?
- Innym razem – mruknął dyrektor.
- Och! – Argus podrapał się w
głowę patrząc jak dyrektor z Gilderoyem niosą Severusa za teren szkoły i
teleportują się z nim.
***
Severus ocknął się i zobaczył nad
sobą uśmiechniętą twarz Gilderoya. Zorientował się, że leży na kanapie, głowę
ma ułożoną na podołku kolegi, a ten gładzi go po włosach. Łeb bolał go jakby
dostał czymś twardym, ale dotyk Lockharta działał kojąco.
- Gdzie ja jestem? – wymamrotał.
- W mugolskim barze „Coco Banana”.
- Że co? – jęknął mistrz
eliksirów i podniósł głowę.
Zobaczył tłum mężczyzn i kobiet,
którzy wyglądali jakby urwali się z jakiegoś cyrku. Większość była
karykaturalnie pomalowana i poubierana w dziwaczny sposób. Mężczyźni nosili
wysokie obcasy, królowały krzykliwe kolory. Kobiety w większości wyglądały jak
żeńskie wersje Crabbe’a i Goyle’a.
- Dom wariatów! – Severus był
przerażony.
- Tutaj spotykają się geje,
lesbijki, transwestyci, Drag Queen, masoni, feministki i ludzie lubiący
wątróbkę – wyjaśnił Dumbledore. – Na dole mamy bar i sklepy, a na górze są
pokoje do wynajęcia na godziny.
Był ubrany w gorset, rękawiczki,
majtki, podwiązki, pończochy i buty na wysokim obcasie. Pił drinka z palemką i
obserwował barwne towarzystwo.
- Ludzie lubiący wątróbkę są
najbardziej nienormalni… nigdy im nie ufaj, nigdy! - stwierdził filozoficznie i
pociągnął łyk napoju przez różową słomkę.
- Teraz wiem czemu tak stukasz
gdy chodzisz… - stwierdził Severus patrząc się na obuwie dyrektora. - Zmywam
się stąd! Nie zamierzam być gejem!
- Oj zostań, z naturą nie wygrasz!
- Dumbledore zachichotał. – Chcieliśmy cię z Gilderoyem jakoś seksownie ubrać
na imprezkę urodzinową…
- Taaaaak – Lockhart się
rozmarzył. – Róż… dużo różu… i odrobina soczystej zieleni… cekiny, piórka i
stringi!
- Pogrzało was!
Zanim dyrektor z Gilderoyem
zdążyli zareagować, Severus wybiegł na zewnątrz i teleportował się do zamku.
- Chyba zaczęliśmy trochę za
ostro – Albus podrapał się po głowie.
- A ja tak bardzo bym chciał aby
był moim idealnym kochankiem… - odrzekł zdołowany Gilderoy.
- Pomogę ci – oświadczył
Dumbldeore z dziwnym błyskiem w oku.
***
Severus wpadł jak burza do
swojego pokoju. Dał nura pod łóżko i wyciągnął kuferek ze skonfiskowanymi
rzeczami uczniów. Wyrzucił ze środka kilka zębatych frysbi, które korzystając z
okazji dziabnęły go w palce. Znalazł także zasuszone zwłoki Puszka
Pigmejskiego, samoodpowiadające pióra i kilka lipnych różdżek. W końcu dokopał
się do kilku egzemplarzy „Playboya”, „Twojego Weekendu” i „Magicznych figli”.
Otworzył pierwszy magazyn z brzegu powtarzając jak mantrę „wolę kobiety”.
Niestety, nic mu nie drgnęło na widok cycatych przedstawicielek płci żeńskiej.
- Cholera! – warknął. – Weź się w
garść Sev!
Przeglądając „Magiczne figle”
trafił na stronę zatytułowaną „Kącik Miłości Ganimedesa” przedstawiającą mężczyzn
i czując jak jego przyjaciel staje mu na baczność zrozumiał, że na razie będzie
wolał przedstawicieli swojej płci. Westchnął ciężko i zaczął chodzić po pokoju.
- To tylko tydzień… potem będę
normalny… - mamrotał. – Muszę unikać
Gilderoya przez ten czas. On mnie kusi, ach, jak mnie kusi! – wzniósł oczy ku
niebu. – Gdyby nie to, że jestem opanowany to już dawno bym go przeleciał…
Unikanie go to dobry plan…
Popatrzył się na zegar i
zrozumiał, że nic z tego nie wyjdzie, ponieważ za kilka godzin zaczynało się
przyjęcie urodzinowe Lockharta.
***
Gilderoy wiedział jak zrobić
wrażenie na innych. Zawsze spóźniał się aby wszyscy patrzyli się na niego, gdy
tylko przekroczy próg. Tak samo postąpił i tym razem. Jego impreza urodzinowa
trwała już od jakiegoś czasu, słychać było gwar rozmów i muzykę graną przez
skrzaty domowe.
- Bum skarbie! – oznajmił wesoło,
gdy otworzył gwałtownie drzwi.
Nie przewidział tylko, że ktoś
może za nimi stać. Flitwick przeleciał przez pół pokoju by wylądować twarzą w
biuście profesor Sprout. Kobieta zaczerwieniła się i spojrzała maślanym
wzrokiem na próbującego wydostać się z fałd sukni kolegę.
- Ups! Sorka! – zachichotał
Gilderoy i zwrócił się do Filiusa. – Bierz ją tygrysie!
Tym razem to nauczyciel zaklęć
spłonął rumieńcem. Impreza rozkręcała się, zaproszeni goście pili sporo
alkoholu i zaczynali zachowywać się co raz bardziej swobodnie. Gilderoy szukał
Severusa, ale po sprawdzeniu pomieszczeń musiał przyznać, że go nigdzie nie ma.
Już miał zacząć płakać w swojej ulubionej pozycji na podłodze, gdy drzwi się
otworzyły i do pokoju wleciał wielki tort, a za nim podążał Snape.
***
Mistrz eliksirów wiedział, że
jego plan ma wiele dziur, ale niczego lepszego nie wymyślił. Wielki, kilkupiętrowy
tort, który lewitował za pomocą zaklęcia miał dać do zrozumienia Gilderoyowi,
że nie jest nim zainteresowany.
- Na gatki Merlina! – zawołał
uradowany Lockhart. - Severusku, jesteś najukochańszym facetem na świecie!
Snape przełknął z trudem gulę,
która dziwnym trafem znalazła się w jego gardle. Gilderoy wyglądał po prostu
OBŁĘDNIE w swojej różowej szacie z cekinami i puszkiem.
- Ten prezent… ma ci coś
przekazać… - wychrypiał nauczyciel eliksirów próbując uspokoić swojego wacusia, który chciał wyskoczyć ze spodni.
- Naprawdę…? – Gilderoy był co raz bliżej.
- Tak… – mówienie sprawiało
Snape’owi wyjątkową trudność. – Przysuń się jeszcze o krok to nie wytrzymam i
rzucę się na ciebie! – pomyślał.
Z kłopotów wybawiła go
McGonagall, która złapała go i Lockharta za chabety. Potrząsnęła obydwoma
mężczyznami z zadziwiającą siłą i rzekła rozgniewanym tonem:
- Koniec tej szopki! Ja rozumiem,
że wkręcacie Filcha, ale teraz przesadzacie! Przestańcie udawać, że jesteście
gejami!
- Dobrze Minerwo – rzekł Severus
spokojnym tonem ponieważ te kilka sekund sprawiło, że się opanował. –
Zaśpiewajmy wszyscy Gilderoyowi „Happy Birthday”! – oznajmił zgromadzonym i
wycofał się dyskretnie na drugi koniec pokoju.
***
Solenizant był wściekły. Był tak
blisko uwiedzenia Severusa! Ta wstrętna Minerwa wszystko zepsuła. Naburmuszony
wysłuchał piosenki urodzinowej i już miał wycedzić jakieś podziękowania, gdy
tort się otworzył i wyskoczyła z niego Sybilla Trelawney ubrana w skąpy kostium
tancerki brzucha.
- Niespodzianka! – wykrzyknęła.
Chciała seksownie wyjść z tortu,
ale zaczepiła stopą o krawędź i wylądowała z głośnym pacnięciem u stóp
Gilderoya.
- Nie… tylko nie ty… - wyjęczał
dygocąc na całym ciele i cofając się pod ścianę.
Sybilla była od niego rok starsza
i w szkolnych czasach także mieszkała w Ravenclawie. Przez dwa lata próbowała
zmusić Lockharta do zastania jej chłopakiem, co najczęściej kończyło się na
związaniu go i próbie dorwania się do jego spodni. Nie była ani atrakcyjna, ani
za specjalnie delikatna wiec chłopak szybko zaczął się kulić ze strachu na jej
widok. Gdy przyjął posadę nauczyciela obrony przed czarną magią nie wiedział,
że Trelawney pracuje w Hogwarcie. Inaczej nigdy by się tego nie podjął. Jako,
że Sybilla cierpiała na ostry syndrom niedopchnięcia to rzucała się na niego
minimum cztery razy w tygodniu.
- Jestem do twojej dyspozycji!
– rzekła podpełzając do jego stóp. –
Będę twoją niewolnicą!
- A kysz szatanie! – Gilderoy zrobił
znak krzyża.
- Zrobię co zechcesz!
- W takim razie idź wyplewić mandragory
maszkaro!
***
Następnego dnia Severus wstał w
wyjątkowo dobrym humorze. Świetnie się bawił w nocy patrząc jak Sybilla wydaje
dźwięki godowe, a Gilderoy ma stracha i stara się ukryć po kątach. Złośliwa
natura Snape’a piała z zachwytu. Cieszył się, że tego wieczora wygrał z czarem
i nie dał więcej powstać swojemu dużemu przyjacielowi. Idąc do łazienki wspominał
wspaniałego kankana wykonanego przez Sprout, McGonagall i Hooch. Zastanawiał
się czy ta ostatnia do latania na miotle także nie zakłada bielizny…
***
Gilderoy chodził nerwowo po
gabinecie dyrektora. Albus patrzył się na niego z wyraźnym współczuciem.
- Dzisiaj jest środa! – warknął
Lockhart. - Trzy dni od urodzin, a ja nadal go nie zdobyłem!
- Severus jest sprytny, wie jak
omijać pułapki…
- Zaproponowałem mu wspólne wyjście
do kosmetyczki i spa, chciałem lepić z nim bałwana i zrobić kulig, a ten się
nie zgodził! – jęczał blondyn. – Ciągle chowa się za Trelawney. Ten jego Tort
Trojański to był cios poniżej pasa!
- Było zabawnie – zachichotał
Dumbledore.
- Nie było! – Gilderoy poczerwieniał
na twarzy.
- Czas na ciężką artylerię! Mam
plan… ale musimy poprosić Filcha o pomoc…
***
Woźny był zszokowany tym czego
wymagał od niego Dumbledore. Zaszantażowany i poniżony spełniał zachcianki
dyrektora i Lockharta. Modlił się po cichu do Bastet aby nie dała mu sił, bo
nie wie jak by to mogło się skończyć.
- Dobrze… teraz fotografuj
bardziej z profilu… tak… wspaniale! – pouczał go Gilderoy i wdzięczył się do
obiektywu. – Teraz poczekaj, idę zmienić ubranie!
- Kończmy wreszcie! – wydarł się
Filch. – Oczy mi krwawią na twój widok!
- Argusie, spokojnie – Dumbledore
popijał leniwie drinka. – To ostatni zestaw.
- Co by mojej świętej pamięci
matula powiedziała gdyby dowiedziała się jakie wyczyniam bezeceństwa! –
wybełkotał woźny.
- Myślę, że fotografowanie
homoseksualistów nie jest mniej zbereźne niż utrzymywanie intymnych relacji z
kotem…
- Idźcie wy wszyscy do diabła –
warknął Filch i zaczął fotografować przebranego Lockharta.
***
Severus leżał w łóżku i
relaksował się w piątkowy wieczór. Jego plan działał bez zarzutu. Unikał
Gilderoya od poniedziałku, a gdy się to nie udawało od razu krył się za
nauczycielkę wróżbiarstwa. Było to wprawdzie tchórzowskie zagranie godne
Potterów, ale uważał, że cel uświęca środki. Przeżył tyle dni bez całowania się
z facetem i był z tego powodu bardzo z siebie dumny.
Nie mógł jednak ukryć wszystkich
efektów Nalewki Babuni. Związywał włosy różową wstążką (którą bardzo
komplementowały uczennice) oraz kupił sobie zestaw do malowania paznokci.
Francuski manicure za bardzo mu nie wychodził i musiał poprosić o pomoc jedną
ze starszych dziewczyn. Jednak na tyle opanował malowanie jednobarwnym kolorem,
że cieszył się właśnie błękitem na swoich paznokciach.
- Niebieskie… jak oczy Gilderoya… - mruknął
pogrążając się w marzeniach.
Nagle usłyszał skrobanie.
Dochodziło ono od drzwi wejściowych. Otworzył je z duszą na ramieniu,
spodziewając się kolejnego ataku ze strony obiektu jego westchnień. Jedyne co
zobaczył to sowę, która trzymała w dziobie sporą kopertę. Severus wziął ją myśląc,
że to egzemplarz książki, którą zamówił o tytule „Jak ukryć przed mamusią fakt,
że jest się gejem”. Siadł na łóżku i rozerwał kopertę. Jego oczom ukazało się
całe piękno tego świata… czyli pikantne zdjęcia Lockharta.
Gilderoy przebrany za króliczka,
za bałwanka, siedzący na koniu, jako Arnold Schwarzenegger w „Konanie
Barbarzyńcy”, w seksownym szlafroczku czy jako sprzedawca na stacji paliw.
Severus nie mógł oderwać wzroku od ruszających się zdjęć. Pragnienie zaczęło
palić go silniej niż zgaga na widok Pottera. Duży przyjaciel zaczął wiercić się
w spodniach i domagać wypuszczenia na wolność.
- Nie dam mu się! – jęknął
Severus. – Tyle wytrzymałem, nie mogę się poddać!
Spojrzał na zdjęcie Gilderoya
oblizującego w sugestywny sposób usta.
- Muszę być twardy nie miękki!
Pod nim był obrazek na którym
Lockhart jako strój miał założoną skarpetkę… tylko skarpetkę i dopisek „pozwól
mi sobie służyć”.
- Ja już mu dam za takie zdjęcia!
– Severus wzniósł okrzyk bojowy i wyskoczył z łóżka kierując się w stronę
drzwi. – Ja mu zaraz bardzo dużo dam!
***
Argusowi Filchowi było już zupełnie
wszystko jedno. Nie chciało mu się nawet zmywać podłogi, a zazwyczaj ta
czynność odprężała go całkowicie. Popatrzył się na biegnącego Snape’a i
podstawił mu nogę.
- Auuuu! A to za co!? – krzyknął
Severus z poziomu podłogi.
- Za całokształt twórczości
wykolejony degeneracie! – wrzasnął woźny. – Ty, Lockhart i Dumbledore jesteście
nienormalni! Czuję się przez was zmolestowany! Odchodzę!
Snape miał ochotę rzucić na niego
zaklęcie patroszące, ale gdy poszukał różdżki okazało się, że została w
lochach. Wstał więc i pobiegł do Lockharta.
***
Gilderoy przestraszył się, gdy
usłyszał jak ktoś wali z całej siły w drzwi jego prywatnych kwater. Strach
pomieszał się ze zdumieniem, gdy zobaczył na progu zezłoszczonego i zalanego
krwią Severusa.
- Mówiłem ci Gil, że nie jestem
zainteresowany! – warknął i rzucił kopertę ze zdjęciami zaskoczonemu
blondynowi.
- Eeee… Słoneczko, kto ci to
zrobił? – wyjąkał.
- Argus podstawił mi nogę i
rąbnąłem twarzą o posadzkę! – zagrzmiał Snape. – Jakie „Słoneczko” do cholery!
- Zaraz cię naprawię! – rzekł z
entuzjazmem Lockart sięgając po różdżkę. – Episkey!
Jako, że zaklęcia Gilderoya
rzadko działały tak było i tym razem. Rana miała zniknąć, ale tak się nie
stało, za to rozpłynęły się ubrania Severusa. Gdy ten poczuł, że przewiewa mu
wszystkie zakątki - nie tylko intymne, wskoczył do pokoju blondyna zatrzaskując
drzwi.
- Ciebie to chyba ktoś palcem
robił! – wrzasnął łapiąc Lockharta za chabety. – Zjebać takie proste zaklęcie!
Dawaj różdżkę! – Severus naprawił sobie łuk brwiowy w sekundę.
- Upsik! – pisnął Gilderoy i
szybko wyrwał mu różdżkę. – Usiądź sobie na łóżeczku, a ja już ci daję
szlafrok.
Po czym poszedł do łazienki
kręcąc przy tym tyłeczkiem niczym zawodowa tancerka.
***
Argus Filch wpadł jak burza do
gabinetu dyrektora. Albus czytał właśnie dzieło pod tytułem „Jak stworzyć
eliksir służący do klonowania” i w przypływie grzeczności odłożył je aby
wysłuchać gościa.
- Odchodzę! – warknął Filch i
rzucił pergamin z wypowiedzeniem na biurko Dumbledore’a. – Mam dosyć tego
wszystkiego! Przed chwilą widziałem jak nagi tyłek Snape’a znika w pokoju
Lockharta! Sodoma i Gomora, rozpusta i kapusta! Oczy mnie palą na widok czegoś
takiego!
- Spokojnie Argusku – rzekł jak
zwykle opanowany Albus. – Porozmawiajmy, wylejmy swoje żale… Chcesz
kieliszeczek malinowej Nalewki Babuni?
- Eeee… - woźny nie wiedział co
odpowiedzieć.
- Pyszna, zapewniam cię… -
Dumbledore uśmiechnął się dobrodusznie do mężczyzny.
- No dobrze, poproszę – zgodził
się Filch po chwili wahania.
Albus wręczył mu kieliszek i
patrzył się jak gość upija łyka.
- Dobre! – zawołał Argus.
- Tak jak myślałem… to o czym
chcesz porozmawiać ...?
***
Severus patrzył jak Lockhart
znika za drzwiami łazienki. Wiedział, że gospodarz ma co najmniej dwa
szlafroki, oprócz tego, który miał aktualnie na sobie. Nagle uwagę mistrza
eliksirów przykuł dziwny przyrząd leżący koło łóżka. Wyglądał trochę jak duża,
mugolska latarka tylko nie miała żarówki. Zamiast niej była różowa guma z
dziurą pośrodku. Z drugiej strony, na boku znajdowała się korbka. Zaciekawiony
Severus pokręcił nią i usłyszał, że to „coś” wydaje mlaszczące dźwięki.
- Gil, co to jest? – krzyknął.
- Prezent! – usłyszał głos
dobiegający z garderoby. – Maszynka ssąco-ciupciająca! Przesłała mi ją Gladys
Gudgeon, abym nie zdradzał ją z innymi kobietami! Ubzdurało się biedaczce, że
jestem jej narzeczonym…
Severus odrzucił ustrojstwo
najdalej jak tylko mógł starając się nie myśleć do czego używał jej Gilderoy. Usłyszał
kroki i spojrzał się w ich kierunku. Lockhart szedł ku niemu z zatroskaną miną.
- Niestety… wszystkie szlafroki
poszły do prania… - jęknął i uśmiechnął się przepraszająco.
- To daj mi coś innego!
- Hmm… - mruknął Gilderoy
marszcząc teatralnie czoło. – Pomyślałem, że mogę oddać ci swój!
Po czym zsunął błękitny
szlafroczek z ramion. Oczom Severusa ukazało się boskie ciało Gilderoya ubrane
w stringi przedstawiające z przodu różową głowę słonia. W stronę Snape’a
prężyła się uniesiona trąbka.
- Wiesz, że nie wracasz na noc do
swojego pokoju? – wyszeptał Lockhart siadając obok Snape’a i obejmując go
ramieniem.
- Wiem… - wykrztusił Severus
czując jak druga dłoń Gilderoya sunie po jego udzie.
***
Argus Filch wrócił do swojej
kanciapy w dość dobrym humorze. Dumbledore przekonał go do pozostania w
Hogwarcie. Opowiadał mu tak długo o homoseksualistach aż woźny zaczął myśleć,
że bycie gejem wcale nie jest takie złe. Poradził mu też aby zajrzał sobie do
jakiejś gazetki i sam się przekonał czy nie kręcą go mężczyźni. Argus sięgnął
po skonfiskowane „Magiczne figle” i otworzył strony na „Kąciku Miłości
Ganimedesa”.
- Albus miał rację! – wykrzyknął
zdumiony.
***
- Żartujesz sobie! Ja wiedziałem,
że jesteś ignorantem w wielu dziedzinach, ale tego się po tobie nie
spodziewałem! – oświadczył Severus unosząc się na łokciu.
- Nigdy się nad tym nie
zastanawiałem! – bronił się Gilderoy, który poczerwieniał ze wstydu na twarzy.
- Zawsze byłem hetero!
- Naprawdę nie wiesz jak geje
uprawiają seks?
- No… to trochę kłopotliwe…
wiesz… - Lockhart pokazał dwa odbijające się od siebie w miejscu opuszek palce.
– Tak się chyba nie da…
- To trzeba robić tak! – Severus
pokazał gest „ok” i zaczął wkładać do niego palec wskazujący drugiej ręki.
- A… a… ale gdzie to…
- W tyłek! Gil, w tyłek!
Lockhart wyglądał na zszokowanego
i zniesmaczonego jednocześnie.
- Tym co się robi dwójeczkę w
kibelku? – upewniał się.
- Tak!
- To strasznie niehigieniczne! A
fe! – załkał Gilderoy.
Severus przytulił go i zaczął
głaskać jego złote loki. Blondyn łkał w jego ramię przez chwilę mrucząc pod
nosem, że on nie chce być gejem jeśli musi robić takie rzeczy.
- Przecież nie musimy tego robić
– wyszeptał Snape. – Możemy zabawić się zupełnie inaczej…
Po czym zaczął pieścić Gilderoya,
a ten w ciągu kilku chwil przestał płakać i przyłączył się do zabawy.
***
Gdy się obudzili zobaczyli, że przy łóżku
siedzi Dumbledore i z zaciekawieniem ogląda maszynkę od Gladys.
- Fascynujące… - mruczał pod
nosem i kręcił korbką. – Odgłos jakby krowa nogę z błota wyciągała…
- Co ty tu do cholery jasnej
robisz? – warknął Severus i narzucił na siebie kołdrę.
-
Czeeeeść Dyrciu! – powiedział Gilderoy najbardziej gejowskim tonem jaki
mógł z siebie wykrzesać.
- Nie uważacie chłopaki, że
spanie do trzynastej to duża przesada? – Albus poprawił okulary na nosie. – O
szesnastej mamy imprezę w „Coco Banana”.
- Jaja sobie robisz!? – warknął
Severus. – Nie mam niczego lepszego do roboty jak wracać do tego domu wariatów.
- Oj chodź! – Gilderoy usiadł mu
na kolanach i pocałował go. – Będzie fajnie, to impreza przebierana. Tematem są
mugolskie filmy!
- Uzgodniliśmy już kto będzie kim – dodał
Albus. – O której wypiliście Nalewkę Babuni?
- Coś koło dwudziestej trzeciej –
powiedzieli równocześnie Severus i Gilderoy.
- Więc mamy sporo czasu, o tej
porze to wszyscy będą już ululani wiec bez problemu się wymkniecie jak
przestaniecie być gejami – odrzekł zadowolony dyrektor. - A teraz przygotujemy się!
Severus był naburmuszony i nie zgodziłby się na wyjście gdyby nie usilne prośby Gilderoya połączone z szybkim lodzikiem w łazience. Wobec argumentu powtórki z rozrywki w barze, skapitulował i zgodził się przebrać za Franka-N-Furtera z „Rocky Horror Picture Show”. Gilderoy miał odgrywać rolę Rocky’ego, a Dumbledore Magenty.
- To gdzie są stroje? – mruknął
Severus.
W tym momencie drzwi się
otworzyły i wszedł przez nie Filch niosąc dwie wielkie torby z ciuchami.
- Przybył Riff Raff! – oznajmił
chichocząc jak mała dziewczynka.
- Ja pierdolę! On też…? - wymamrotał
Snape.
***
Przygotowania, mimo magii, zajęły
sporo czasu. Trzeba było pokręcić proste włosy, wyprostować loki, przefarbować
Albusa i Argusa. Makijaż też zajął sporo czasu, zwłaszcza doklejenie sztucznych
rzęs. Nawet Dumbledore nie był na tyle biegły w czarach makijażowych, aby
zrobić to przy pomocy magii.
Na imprezę przybyli spóźnieni.
Gdy weszli przywitał ich barwny tłum. Gilderoy zauważył kilku Hannibali
Lecterów, Terminatora, Robin Hooda, Piękną i Bestię, trzech Kapitanów Haków,
Dartha Vadera i sporo księżniczek Lei w stroju niewolnicy. Albus uśmiechnął się
promiennie.
- Jesteśmy oryginalni! – ucieszył
się. – Mamy szansę na nagrodę!
- Zaraz, zaraz! Jaką nagrodę? –
warknął Snape.
- Bierzemy udział w konkursie na
najlepsze przebranie! – wyjaśnił rozpromieniony Filch.
- Możesz też wziąć udział w kilku
pomniejszych konkursach, na przykład na najlepszy męski zadek! – dodał
Gilderoy.
- Po moim trupie! – Snape
skrzyżował ręce na piersiach.
- Masz! – Dumbledore przywołał
drinki przyozdobione wisienkami i pomarańczami. – Dobrze ci to zrobi!
***
Severus nie chciał się do tego
przyznać, ale świetnie się bawił udając Franka-N-Furtera. Nie przeszkadzał mu
gorset, wysokie obcasy czy fakt, że był w samych majtkach i miał na nogach
pończochy. Tłum szalał, gdy wstawiony wszedł na scenę i zaśpiewał „Sweet
Transvestite” kręcąc przy tym tyłkiem i tańcząc zmysłowo. Albus wykonał razem z
Filchem „Time Warp”, wspomagani przez Bellę z „Pięknej i Bestii”. Gilderoy brał
udział w większości konkursów dotyczących urody. Fakt, że był tylko w złotych
slipkach i butach bardzo mu w tym pomógł.
Kilka godzin później Severus razem
z Lockhartem zataczali się na schodach. Wpadali na siebie, ciągnęli się w górę
tylko po to aby zaraz upaść na tyłek. Śmieli się przy tym jak dzieciaki. Co
chwilę całowali i macali. Gilderoy miał na sobie szarfy z napisami „Najbardziej
zadbane włosy”, „Najseksowniejsza klata” i „Gorąca bułeczka”, a Severus
„Najlepsze wykonanie piosenki z filmu”. Obydwaj trzymali w dłoniach po
statuetce przyznawaną dla najlepiej przebranych homo-gości.
- Severusie… ja cię tak bardzo
pragnę! – jęczał Gilderoy w przerwach między jednym, a drugim pocałunkiem.
- Jurorzy mieli rację… jesteś
cholernie gorącą bułeczką – wydyszał Severus i złapał go za pośladki. – Aj!
Parzysz!
Gilderoy zachichotał i pociągnął
mistrza eliksirów ku recepcji aby wynająć pokój.
***
Filch nie pamiętał kiedy ostatni
raz tak dobrze się bawił. Musiało być to coś koło roku 1934. Obserwował
seksowne tyłeczki najróżniejszych facetów, wygrał konkurs na najbardziej
błyszczącą łysinę i pił sporo drinków z palemką. Nagle koło niego pojawił się
Albus.
- Argusie… - zaczął szeptać
patrząc mu głęboko w oczy. – Chciałbym abyś poszedł ze mną do toalety…
Woźnego zatkało, nie podejrzewał,
że dyrektor ma na niego ochotę. Ucieszony podążył za Albusem i po przeciśnięciu
się przez tłum, weszli do pierwszej kabiny z brzegu. Argus postanowił przejąć
inicjatywę.
- Albus, marzyłem o tym…
Nie dane mu było dokończyć
ponieważ Dumbledore wyciągnął różdżkę i przyłożył mu ją do nosa.
- Co ty…
- Przykro mi Argusie, ale to
czego mózg nie pamięta tego sercu nie żal… Obliviate! - woźny popatrzył się na Albusa
nic nie rozumiejącym wzrokiem. – Po prostu nie chce mi się szukać kolejnego pracownika.
Dumbledore złapał Filcha za ramię
i teleportował się do Hogwartu.
***
Gilderoy podgryzał z zapałem szyję
Severusa, błądząc rękami po jego nagim ciele. Czarnowłosy mężczyzna nie
pozostawał mu dłużny i zabawiał się w najlepsze małym przyjacielem swojego
kochanka. Pościel nie była im potrzebna dlatego wylądowała już dawno na
podłodze.
- Severusie – wychrypiał
Gilderoy.
- Tak?
- Pójdźmy na całość! Będziemy
mieli co opowiadać wnukom!
- Jesteś pewny? – Severus był
zatroskany.
- Jak nigdy w życiu! – odrzekł
Lockhart i wpił się mu w usta.
Snape pogrzebał wolną ręką w
szufladzie szafki stojącej przy łóżku. Nie było to łatwe biorąc pod uwagę, że
był mocno pijany przez co jego koordynacja ruchowa pozostawiała wiele do
życzenia. Pamiętał, że recepcjonista mówił, że każdy pokój posiada na stanie
tubkę lubrykantu. W końcu znalazł to czego szukał.
- Przygotuj się na niezapomnianą
przygodę! – wychrypiał nabrzmiałym od podniecenia głosem.
***
Argus Filch wszedł do Wielkiej
Sali aby umyć podłogę po obiedzie. Ku swojemu zdumieniu zamiast pustego
pomieszczenia ujrzał Gilderoya Lockharta i Severusa Snape’a, którzy jedli
bardzo mocno spóźniony obiad z wyjątkowo zbolałymi minami. Podszedł do ich
stołu i postawił na podłodze wiadro z wodą. Słyszał rano jak Dumbledore mówił
McGonagall, że mężczyźni wrócili późno w nocy po sporej popijawie.
- Co? Boli głowa? – zagadnął.
Severus zbladł i wyglądał jakby
miał zaraz zwymiotować. Zamiast niego odezwał się Lockhart.
- Nie… tyłek.
- Aaaaa! – Filch zrozumiał o co
chodzi. – Pewnie hemoroidy!
- Tak, masz rację… – wyszeptał Gilderoy
zerkając niespokojnie w stronę Severusa. – Masz całkowitą rację…
- Uszy do góry chłopaki! Jeszcze
nie raz to się powtórzy! – oznajmił Argus.
Snape zerwał się gwałtownie,
pobiegł do bocznej komnaty aby dopaść tam kosza na śmieci i dać upust swoim
emocjom.
***
Albus Dumbledore otworzył swoją
sekretną szafę i włożył do niej kolejną statuetkę wygraną w „Coco Banana”.
Oprócz tego było w niej wiele szarf i innych nagród. Półkę niżej, obok Nalewki
Babuni, leżało pudełko z babeczkami przykrytymi malinową polewą. Dyrektor
sięgnął po butelki z różnymi płynami. Ułożył je na swoim biurku i mruknął:
- W tym roku wyjątkowo dobrze się
bawiłem… ale mogę się bawić jeszcze lepiej!