czwartek, 28 stycznia 2016

Miniaturka numer 2 – The Gilderoy Horror Picture Show


Witam Wszystkich!

Napisałam drugą część "Zakręconych urodzin"! Tak jak chciałyście, będą gejowskie seksy! Osoby wrażliwe proszę o opuszczenia tego bloga.  A ci co zostają uraczę muzyką, która bardzo pasuje do dzisiejszej miniaturki. Miłego słuchania i czytania!



***

Gilderoy Lockhart wstał z łóżka w dobrym humorze. Tego dnia były jego urodziny, a on lubił dostawać prezenty (to było coś do czego się chętnie przyznawał i dzień wcześniej zamieścił ogłoszenie o tym wydarzeniu w „Proroku Codziennym”). Zastanawiał się co będzie w paczkach. W tamtym roku najlepszy prezent dostał od Gladys Gudgeon, która przesłała mu wielką torbę pełną kosmetyków do pielęgnacji ciała, które zawierały odchody słowika japońskiego.
Styczniowe poranki mają to do siebie, że na dworze panuje półmrok. Gilderoy znalazł szlafrok i założył go na siebie, tak samo postąpił z kapciami. Myśląc ciągle o czekających na niego prezentach, skierował swoje kroki ku łazience. Umył zęby i zaczął czesać swoje włosy. Nagle jego ręka zawisła w powietrzu, ponieważ przypomniał sobie co się stało niecałe trzy tygodnie wcześniej w urodziny Severusa. Drżącą ręką zapalił świecę.
- Aaaaa… a nic… ufff…. jestem sobą! – ucieszył się szczerząc białe zęby do swojego odbicia.

***

Argus Filch jak zwykle mył podłogę, gdy zauważył idącego Gilderoya Lockharta. Ten ostrożnie stąpał po mokrej posadzce aby nie wywinąć orła.
- Witaaaaaj Argusku! – zaświergotał starając się aby brzmiało to jak najbardziej gejowsko.
Woźny rozniósł po całym Hogwarcie plotki, że Gilderoy z Severusem mają romans. O dziwo, wcale im to nie przeszkadzało. Z powodu ostatnich wydarzeń nawiązali dość dobrą relację i na widok Argusa zawsze się wygłupiali udając gejów. Wszystko po to aby później wyć ze śmiechu z powodu jego zniesmaczonej miny.
- A niech cię trafi szlag, zboczeńcze pierdzielony! – warknął woźny i splunął na dopiero co umytą podłogę.
- Ooooch! Jesteś taki męski! – Gilderoy zatrzepotał rzęsami i pomyślał, że dzisiejszego dnia wyjątkowo dobrze wychodzi mu udawanie geja.

***

Severus Snape wstał gwałtownie z łóżka, włożył szlafrok i puścił się biegiem do łazienki. Stanął przed lustrem i drżącą ręką zapalił różdżką świecę.
- Ech… jestem sobą… - mruknął zawiedziony.
Śniło mu się, że znowu był w ciele Lockharta. To był bardzo przyjemny sen: był na promocji książki, fani szaleli na jego widok. Gdy szedł na zaplecze, barierki przeskoczyli dwaj przystojni młodzieńcy, a za nimi przybiegł rozzłoszczony Anastazy…
- Zaraz, zaraz… Anastazy? – Severus zachichotał w myślach. – Jakie ja mam dzisiaj dziwne sny… O cholera! – krzyknął gdy usłyszał jak zegar wybija pełną godzinę. – Spóźnię się na śniadanie!

***

Argus Filch był trochę zdziwiony, gdy zobaczył biegnącego Severusa Snape’a. Ten tak się śpieszył, że nie zauważył leżącego na podłodze mopa. Potknął się o niego i wywinął pięknego orła, za którego Argus – gdyby był sędzią – dałby dziewięć na dziesięć możliwych punktów. Severus upadł z głośnym plaśnięciem na posadzkę. Poprawił włosy i szatę, po czym skierował swoje kroki ku korytarzu prowadzącym do Wielkiej Sali, przeklinając głośno cały ród Filchów do dwudziestu pokoleń wstecz.

***

Gilderoy patrzył z zadowoleniem na deszcz sów, które przybyły z prezentami. Było ich tak wiele, że zasłoniły mu całkowicie widok na stoły i wejście do Wielkiej Sali.
- Łiiiiii! – zapiszczał z radości jak mała dziewczynka i zabrał się za rozpakowanie pierwszej paczki. – Supcio! Co ja tutaj… - nagle głos mu się załamał i uwiązł w gardle, gdy spojrzał w stronę  drzwi.
Między sowami biegł Severus Snape: szaty powiewały majestatycznie wokół jego ciała, oczy błyszczały niczym wypolerowany węgiel, policzki były zaróżowione jak u młodej dziewicy, czarne włosy falowały odbijając promienie słoneczne. Lockhart patrzył na to zjawisko jak na znak dany od samego Merlina.
- Mój ci on! – pomyślał.

***

Severus dopadł swojego miejsca koło Lockharta. Ten patrzył się na niego z rozmarzonymi oczyma i opadniętą szczęką, z kąta ust zaczęła kapać mu ślina.
- Gil, co ty odpierdalasz? – warknął cicho Snape i delikatnie uniósł mu brodę.
- Ja… ten… tego… - gwałtownie zarumienił się Lockhart. – Nic… nic… zobacz ile dostałem prezentów! Pomożesz mi je zanieść do mojego gabinetu Severusku? – zatrzepotał rzęsami i posłał w jego kierunku wspaniały uśmiech.
- O… oczywiście – wyjąkał Snape i zaczerwienił się jak piwonia.
- Patrzcie tylko i radujcie się, ziarenko miłości kiełkuje w Hogwarcie – stwierdził Dumbledore i zachichotał.
Reszta nauczycieli i niektórzy uczniowie (ci, którym nie zebrało się na wymioty) ryknęli śmiechem.

 ***

- Jaki ty jesteś czasem niezgrabny! – stwierdził Severus, gdy Gilderoy upadł na niego.
Przyczyną był gruby, perski dywan leżący w sypialni Lockharta, o który potknął się właściciel. Leżeli teraz na nim obydwaj, naokoło nich walały się paczki z prezentami. Próbowali się podnieść, a nie było to łatwe ponieważ zaplątali się w pelerynę Severusa, co doprowadziło do mocnego ocierania się dwóch ciał. Lokhartowi zrobiło się ciepło i poczuł, że jego mały przyjaciel stanął na baczność. Co było jeszcze dziwniejsze, duży przyjaciel Severusa również stanął na baczność.
Gilderoy jęknął, gdy sobie przypomniał co było, gdy poszedł do toalety w ciele Snape’a. Chciał się zwyczajnie odlać, więc rozpiął rozporek i ku swojemu zaskoczeniu wyjął ze spodni niezły kawał parówy. Wtedy poczuł, że ogarnia go niesamowita zazdrość. Sam miał małego ptaszka i to był powód dla którego nigdy nie korzystał z wdzięków napalonych fanek (po prostu się wstydził). Teraz zaś miał pod sobą gorącego Severusa, który znał jego sekret.
- To twoja różdżka czy się cieszysz, że na mnie leżysz? –  warknął nauczyciel eliksirów.
- Severusku, moje słońce! – wychrypiał Gilderoy i nieoczekiwanie dla samego siebie, pocałował go.

***

Snape na początku przyłączył się do zabawy, ale po chwili zrozumiał co robi. Przestał myśleć swoim małym, męskim mózgiem. Wyrwał się z uścisku Gilderoya i stanął na nogi.
- Co się tutaj, kurwa, dzieje!? – wrzasnął. – To nie jest normalne!
Severus chodził w tę i z powrotem. Zastanawiał się jak to możliwe. Gilderoy rzęził i łkał na podłodze w pozycji embrionalnej, ponieważ ze zbyt dużego podniecenia bolały go jajka.
- To czar czy eliksir? – mózgownica Snape’a myślała tak intensywnie, że groziła wybuchem. – Nie przypominam sobie niczego takiego… Taaaak… Trzeba się poradzić kogoś kto się lepiej zna na czarach ode mnie…
Złapał zalanego łzami Gilderoya, podniósł go do pozycji pionowej i zaprowadził do gabinetu dyrektora.

***

Argus Filch był lekko zdziwiony, gdy zobaczył jak zezłoszczony Snape, prowadzi zalanego łzami Lockharta. Nagle nauczyciel obrony przed czarną magią stanął i złapał Severusa za szatę na piersiach.
- Co znowu? – burknął czarnowłosy mężczyzna.
- Bierz mnie tu i teraz! – jęknął Gilderoy i pocałował go zachłannie.
Woźny wybałuszył oczy i otworzył tak szeroko usta, że wypadła mu sztuczna szczęka. Snape odepchnął Gilderoya i zagroził Argusowi, że go wypatroszy jeśli powie komuś co widział. Lockhart nie protestował, za to wpatrywał się z uwielbieniem w mistrza eliksirów. Woźny podniósł sztuczną szczękę, otrzepał ją z brudu i wsadził do ust.

***

Dumbledore poprawił swoje okulary-połówki na krzywym nosie i obejrzał dokładnie obydwu nauczycieli. Zajrzał im do uszu, gardła i sprawdził puls. Postukał Severusa palcem w czoło.
- Znowu sprawdzasz czy nie zwariowałem? – warknął nauczyciel eliksirów.
- Nie, lubię po prostu czasem popukać facetów – odrzekł spokojnie dyrektor.
- Długo to będzie trwało? – zachlipał Gilderoy. – Ja tylko udawałem geja! Nie chcę nim być!
- Zawsze byłeś pedałkowaty  – prychnął Severus z pogardą. – Za to moja reputacja mrocznego władcy lochów jest zagrożona!
- Ty brutalu! – burknął Lockhart i zaraz dodał z uśmiechem. – Podoba mi się to!
- Spokój, panowie, spokój – powiedział Dumbledore zdecydowanym tonem.
- Wiesz co nam jest? – zainteresował się Severus.
- Jest na to lekarstwo!? – Gilderoy padł na kolana i uczepił się szaty dyrektora patrząc na niego błagalnie.
- Zmieniła się wam orientacja i nic nie można na to poradzić.
- COOOOOO!? – wrzasnęli jednocześnie.
- Musi samo minąć… - Dumbledore czyścił palcem ucho, które przytkało się od hałasu. – To bardzo stary dowcip, robiliśmy sobie takie w 1899 roku... Hłe, hłe – zarechotał. – Trzeba było wypić Nalewkę Babuni, czasem była w niej amortencja. Dałem jedną Grindusiowi… To były najlepsze dni w moim życiu… – dyrektor pokraśniał na policzkach i oczy mu zapłonęły.
- Czy wypiłeś przed spaniem kieliszek Malinowej Nalewki Babuni!? – krzyknęli do siebie równocześnie Gilderoy i Severus.
- Malinowa nalewka to zdradziecka rzecz. Ma moc ukrywania wszelakich dodatków – pokiwał głową Dumbledore z miną znawcy. - Spokojnie, panowie, to minie w przeciągu tygodnia.
- TYGODNIA!? – zawył Severus.
- Wiem, że to długo – powiedział Dumbledore znad poradnika zatytułowanego „Od dzisiaj jestem hipogryfem! – co robić, gdy nastolatkowi totalnie odwali”, który zaczął czytać z nudów, ponieważ był tak mądry, że wiedział jaka będzie reakcja jego nauczycieli. – Powiem wam tylko, że aby życie miało smaczek raz dziewczynka, raz chłopaczek!
- Czy ty nam właśnie sugerujesz abyśmy… - zaczął podejrzliwie Severus.
- … byli ze sobą? – dokończył rozpromieniony Gilderoy, któremu ten pomysł przypadł do gustu. 
- Dajcie się ponieść tęczy! – odrzekł Dumbledore.
- Cholera, to dlatego zaczął podobać mi się kolor różowy – jęknął załamany Severus i nogi się pod nim ugięły.
- Wyglądałbyś w nim obłędnie – Lockhart złapał twarz Snape’a i patrzył się na niego z uwielbieniem.
- Tak uważasz? – spytał się Severus patrząc Gilderoyowi prosto w oczy.
- Tak – wyszeptał.
- Kurwa, dobijcie mnie… - załkał Severus.

***

Argus Filch przerwał odśnieżanie, gdy zobaczył jak Dumbledore i Lockhart ciągną za nogi Snape’a. Biedak rzucał się i złorzeczył najgorsze przekleństwa, ale trzymali go mocno. Dyrektor trzymał jego różdżkę w zębach. W pewnym momencie nauczyciel eliksirów złapał się kolumienki i nie chciał puścić, wierzgając dziko nogami.
- Tfeba gho jagoś ufpokoić! – starał się powiedzieć Dumbledore.
Nagle ciężka łopata przywaliła Severusowi w głowę. Od razu stracił przytomność.
- O! Fenkuje! Algusz!
- NIEEEEE! – wrzasnął dziko Gilderoy i padł na kolana koło kolegi, ujął jego twarz i zaczął jęczeć. – Taki piękny, taki cudowny! Mogłeś go uszkodzić kretynie! – krzyknął na woźnego.
Argus Filch powoli przysunął się do Dumbledore’a i szepnął mu na ucho:
- Lockhartowi też mogę przyfasolić…?
- Innym razem – mruknął dyrektor.
- Och! – Argus podrapał się w głowę patrząc jak dyrektor z Gilderoyem niosą Severusa za teren szkoły i teleportują się z nim.

***

Severus ocknął się i zobaczył nad sobą uśmiechniętą twarz Gilderoya. Zorientował się, że leży na kanapie, głowę ma ułożoną na podołku kolegi, a ten gładzi go po włosach. Łeb bolał go jakby dostał czymś twardym, ale dotyk Lockharta działał kojąco.
- Gdzie ja jestem? – wymamrotał.
- W mugolskim barze „Coco Banana”.
- Że co? – jęknął mistrz eliksirów i podniósł głowę.
Zobaczył tłum mężczyzn i kobiet, którzy wyglądali jakby urwali się z jakiegoś cyrku. Większość była karykaturalnie pomalowana i poubierana w dziwaczny sposób. Mężczyźni nosili wysokie obcasy, królowały krzykliwe kolory. Kobiety w większości wyglądały jak żeńskie wersje Crabbe’a i Goyle’a.
- Dom wariatów! – Severus był przerażony.
- Tutaj spotykają się geje, lesbijki, transwestyci, Drag Queen, masoni, feministki i ludzie lubiący wątróbkę – wyjaśnił Dumbledore. – Na dole mamy bar i sklepy, a na górze są pokoje do wynajęcia na godziny.
Był ubrany w gorset, rękawiczki, majtki, podwiązki, pończochy i buty na wysokim obcasie. Pił drinka z palemką i obserwował barwne towarzystwo.
- Ludzie lubiący wątróbkę są najbardziej nienormalni… nigdy im nie ufaj, nigdy! - stwierdził filozoficznie i pociągnął łyk napoju przez różową słomkę.
- Teraz wiem czemu tak stukasz gdy chodzisz… - stwierdził Severus patrząc się na obuwie dyrektora. - Zmywam się stąd! Nie zamierzam być gejem!
- Oj zostań, z naturą nie wygrasz! - Dumbledore zachichotał. – Chcieliśmy cię z Gilderoyem jakoś seksownie ubrać na imprezkę urodzinową…
- Taaaaak – Lockhart się rozmarzył. – Róż… dużo różu… i odrobina soczystej zieleni… cekiny, piórka i stringi!
- Pogrzało was!
Zanim dyrektor z Gilderoyem zdążyli zareagować, Severus wybiegł na zewnątrz i  teleportował się do zamku.
- Chyba zaczęliśmy trochę za ostro – Albus podrapał się po głowie.
- A ja tak bardzo bym chciał aby był moim idealnym kochankiem… - odrzekł zdołowany Gilderoy.
- Pomogę ci – oświadczył Dumbldeore z dziwnym błyskiem w oku.

***

Severus wpadł jak burza do swojego pokoju. Dał nura pod łóżko i wyciągnął kuferek ze skonfiskowanymi rzeczami uczniów. Wyrzucił ze środka kilka zębatych frysbi, które korzystając z okazji dziabnęły go w palce. Znalazł także zasuszone zwłoki Puszka Pigmejskiego, samoodpowiadające pióra i kilka lipnych różdżek. W końcu dokopał się do kilku egzemplarzy „Playboya”, „Twojego Weekendu” i „Magicznych figli”. Otworzył pierwszy magazyn z brzegu powtarzając jak mantrę „wolę kobiety”. Niestety, nic mu nie drgnęło na widok cycatych przedstawicielek płci żeńskiej.
- Cholera! – warknął. – Weź się w garść Sev!
Przeglądając „Magiczne figle” trafił na stronę zatytułowaną „Kącik Miłości Ganimedesa” przedstawiającą mężczyzn i czując jak jego przyjaciel staje mu na baczność zrozumiał, że na razie będzie wolał przedstawicieli swojej płci. Westchnął ciężko i zaczął chodzić po pokoju.
- To tylko tydzień… potem będę normalny… - mamrotał.  – Muszę unikać Gilderoya przez ten czas. On mnie kusi, ach, jak mnie kusi! – wzniósł oczy ku niebu. – Gdyby nie to, że jestem opanowany to już dawno bym go przeleciał… Unikanie go to dobry plan…
Popatrzył się na zegar i zrozumiał, że nic z tego nie wyjdzie, ponieważ za kilka godzin zaczynało się przyjęcie urodzinowe Lockharta.

***

Gilderoy wiedział jak zrobić wrażenie na innych. Zawsze spóźniał się aby wszyscy patrzyli się na niego, gdy tylko przekroczy próg. Tak samo postąpił i tym razem. Jego impreza urodzinowa trwała już od jakiegoś czasu, słychać było gwar rozmów i muzykę graną przez skrzaty domowe.
- Bum skarbie! – oznajmił wesoło, gdy otworzył gwałtownie drzwi.
Nie przewidział tylko, że ktoś może za nimi stać. Flitwick przeleciał przez pół pokoju by wylądować twarzą w biuście profesor Sprout. Kobieta zaczerwieniła się i spojrzała maślanym wzrokiem na próbującego wydostać się z fałd sukni kolegę.
- Ups! Sorka! – zachichotał Gilderoy i zwrócił się do Filiusa. – Bierz ją tygrysie!
Tym razem to nauczyciel zaklęć spłonął rumieńcem. Impreza rozkręcała się, zaproszeni goście pili sporo alkoholu i zaczynali zachowywać się co raz bardziej swobodnie. Gilderoy szukał Severusa, ale po sprawdzeniu pomieszczeń musiał przyznać, że go nigdzie nie ma. Już miał zacząć płakać w swojej ulubionej pozycji na podłodze, gdy drzwi się otworzyły i do pokoju wleciał wielki tort, a za nim podążał Snape.

***

Mistrz eliksirów wiedział, że jego plan ma wiele dziur, ale niczego lepszego nie wymyślił. Wielki, kilkupiętrowy tort, który lewitował za pomocą zaklęcia miał dać do zrozumienia Gilderoyowi, że nie jest nim zainteresowany.
- Na gatki Merlina! – zawołał uradowany Lockhart. - Severusku, jesteś najukochańszym facetem na świecie!
Snape przełknął z trudem gulę, która dziwnym trafem znalazła się w jego gardle. Gilderoy wyglądał po prostu OBŁĘDNIE w swojej różowej szacie z cekinami i puszkiem.
- Ten prezent… ma ci coś przekazać… - wychrypiał nauczyciel eliksirów próbując uspokoić swojego wacusia, który chciał wyskoczyć ze spodni.
- Naprawdę…? – Gilderoy był co raz bliżej.
- Tak… – mówienie sprawiało Snape’owi wyjątkową trudność. – Przysuń się jeszcze o krok to nie wytrzymam i rzucę się na ciebie! – pomyślał.
Z kłopotów wybawiła go McGonagall, która złapała go i Lockharta za chabety. Potrząsnęła obydwoma mężczyznami z zadziwiającą siłą i rzekła rozgniewanym tonem:
- Koniec tej szopki! Ja rozumiem, że wkręcacie Filcha, ale teraz przesadzacie! Przestańcie udawać, że jesteście gejami!
- Dobrze Minerwo – rzekł Severus spokojnym tonem ponieważ te kilka sekund sprawiło, że się opanował. – Zaśpiewajmy wszyscy Gilderoyowi „Happy Birthday”! – oznajmił zgromadzonym i wycofał się dyskretnie na drugi koniec pokoju.

***

Solenizant był wściekły. Był tak blisko uwiedzenia Severusa! Ta wstrętna Minerwa wszystko zepsuła. Naburmuszony wysłuchał piosenki urodzinowej i już miał wycedzić jakieś podziękowania, gdy tort się otworzył i wyskoczyła z niego Sybilla Trelawney ubrana w skąpy kostium tancerki brzucha.
- Niespodzianka! – wykrzyknęła.
Chciała seksownie wyjść z tortu, ale zaczepiła stopą o krawędź i wylądowała z głośnym pacnięciem u stóp Gilderoya.
- Nie… tylko nie ty… - wyjęczał dygocąc na całym ciele i cofając się pod ścianę.
Sybilla była od niego rok starsza i w szkolnych czasach także mieszkała w Ravenclawie. Przez dwa lata próbowała zmusić Lockharta do zastania jej chłopakiem, co najczęściej kończyło się na związaniu go i próbie dorwania się do jego spodni. Nie była ani atrakcyjna, ani za specjalnie delikatna wiec chłopak szybko zaczął się kulić ze strachu na jej widok. Gdy przyjął posadę nauczyciela obrony przed czarną magią nie wiedział, że Trelawney pracuje w Hogwarcie. Inaczej nigdy by się tego nie podjął. Jako, że Sybilla cierpiała na ostry syndrom niedopchnięcia to rzucała się na niego minimum cztery razy w tygodniu.
- Jestem do twojej dyspozycji! –  rzekła podpełzając do jego stóp. – Będę twoją niewolnicą!
- A kysz szatanie! – Gilderoy zrobił znak krzyża.
- Zrobię co zechcesz!
- W takim razie idź wyplewić mandragory maszkaro!

***

Następnego dnia Severus wstał w wyjątkowo dobrym humorze. Świetnie się bawił w nocy patrząc jak Sybilla wydaje dźwięki godowe, a Gilderoy ma stracha i stara się ukryć po kątach. Złośliwa natura Snape’a piała z zachwytu. Cieszył się, że tego wieczora wygrał z czarem i nie dał więcej powstać swojemu dużemu przyjacielowi. Idąc do łazienki wspominał wspaniałego kankana wykonanego przez Sprout, McGonagall i Hooch. Zastanawiał się czy ta ostatnia do latania na miotle także nie zakłada bielizny…

***

Gilderoy chodził nerwowo po gabinecie dyrektora. Albus patrzył się na niego z wyraźnym współczuciem.
- Dzisiaj jest środa! – warknął Lockhart. - Trzy dni od urodzin, a ja nadal go nie zdobyłem!
- Severus jest sprytny, wie jak omijać pułapki…
- Zaproponowałem mu wspólne wyjście do kosmetyczki i spa, chciałem lepić z nim bałwana i zrobić kulig, a ten się nie zgodził! – jęczał blondyn. – Ciągle chowa się za Trelawney. Ten jego Tort Trojański to był cios poniżej pasa!
- Było zabawnie – zachichotał Dumbledore.
- Nie było! – Gilderoy poczerwieniał na twarzy.
- Czas na ciężką artylerię! Mam plan… ale musimy poprosić Filcha o pomoc…

***

Woźny był zszokowany tym czego wymagał od niego Dumbledore. Zaszantażowany i poniżony spełniał zachcianki dyrektora i Lockharta. Modlił się po cichu do Bastet aby nie dała mu sił, bo nie wie jak by to mogło się skończyć.
- Dobrze… teraz fotografuj bardziej z profilu… tak… wspaniale! – pouczał go Gilderoy i wdzięczył się do obiektywu. – Teraz poczekaj, idę zmienić ubranie!
- Kończmy wreszcie! – wydarł się Filch. – Oczy mi krwawią na twój widok!
- Argusie, spokojnie – Dumbledore popijał leniwie drinka. – To ostatni zestaw.
- Co by mojej świętej pamięci matula powiedziała gdyby dowiedziała się jakie wyczyniam bezeceństwa! – wybełkotał woźny.
- Myślę, że fotografowanie homoseksualistów nie jest mniej zbereźne niż utrzymywanie intymnych relacji z kotem…
- Idźcie wy wszyscy do diabła – warknął Filch i zaczął fotografować przebranego Lockharta.

***

Severus leżał w łóżku i relaksował się w piątkowy wieczór. Jego plan działał bez zarzutu. Unikał Gilderoya od poniedziałku, a gdy się to nie udawało od razu krył się za nauczycielkę wróżbiarstwa. Było to wprawdzie tchórzowskie zagranie godne Potterów, ale uważał, że cel uświęca środki. Przeżył tyle dni bez całowania się z facetem i był z tego powodu bardzo z siebie dumny.

Nie mógł jednak ukryć wszystkich efektów Nalewki Babuni. Związywał włosy różową wstążką (którą bardzo komplementowały uczennice) oraz kupił sobie zestaw do malowania paznokci. Francuski manicure za bardzo mu nie wychodził i musiał poprosić o pomoc jedną ze starszych dziewczyn. Jednak na tyle opanował malowanie jednobarwnym kolorem, że cieszył się właśnie błękitem na swoich paznokciach.
- Niebieskie… jak oczy Gilderoya… - mruknął pogrążając się w marzeniach.

Nagle usłyszał skrobanie. Dochodziło ono od drzwi wejściowych. Otworzył je z duszą na ramieniu, spodziewając się kolejnego ataku ze strony obiektu jego westchnień. Jedyne co zobaczył to sowę, która trzymała w dziobie sporą kopertę. Severus wziął ją myśląc, że to egzemplarz książki, którą zamówił o tytule „Jak ukryć przed mamusią fakt, że jest się gejem”. Siadł na łóżku i rozerwał kopertę. Jego oczom ukazało się całe piękno tego świata… czyli pikantne zdjęcia Lockharta.

Gilderoy przebrany za króliczka, za bałwanka, siedzący na koniu, jako Arnold Schwarzenegger w „Konanie Barbarzyńcy”, w seksownym szlafroczku czy jako sprzedawca na stacji paliw. Severus nie mógł oderwać wzroku od ruszających się zdjęć. Pragnienie zaczęło palić go silniej niż zgaga na widok Pottera. Duży przyjaciel zaczął wiercić się w spodniach i domagać wypuszczenia na wolność.
- Nie dam mu się! – jęknął Severus. – Tyle wytrzymałem, nie mogę się poddać!
Spojrzał na zdjęcie Gilderoya oblizującego w sugestywny sposób usta.
- Muszę być twardy nie miękki!
Pod nim był obrazek na którym Lockhart jako strój miał założoną skarpetkę… tylko skarpetkę i dopisek „pozwól mi sobie służyć”.
- Ja już mu dam za takie zdjęcia! – Severus wzniósł okrzyk bojowy i wyskoczył z łóżka kierując się w stronę drzwi. – Ja mu zaraz bardzo dużo dam!

***

Argusowi Filchowi było już zupełnie wszystko jedno. Nie chciało mu się nawet zmywać podłogi, a zazwyczaj ta czynność odprężała go całkowicie. Popatrzył się na biegnącego Snape’a i podstawił mu nogę.
- Auuuu! A to za co!? – krzyknął Severus z poziomu podłogi.
- Za całokształt twórczości wykolejony degeneracie! – wrzasnął woźny. – Ty, Lockhart i Dumbledore jesteście nienormalni! Czuję się przez was zmolestowany! Odchodzę!
Snape miał ochotę rzucić na niego zaklęcie patroszące, ale gdy poszukał różdżki okazało się, że została w lochach. Wstał więc i pobiegł do Lockharta.

***

Gilderoy przestraszył się, gdy usłyszał jak ktoś wali z całej siły w drzwi jego prywatnych kwater. Strach pomieszał się ze zdumieniem, gdy zobaczył na progu zezłoszczonego i zalanego krwią Severusa.
- Mówiłem ci Gil, że nie jestem zainteresowany! – warknął i rzucił kopertę ze zdjęciami zaskoczonemu blondynowi.
- Eeee… Słoneczko, kto ci to zrobił? – wyjąkał.
- Argus podstawił mi nogę i rąbnąłem twarzą o posadzkę! – zagrzmiał Snape. – Jakie „Słoneczko” do cholery!
- Zaraz cię naprawię! – rzekł z entuzjazmem Lockart sięgając po różdżkę. – Episkey!
Jako, że zaklęcia Gilderoya rzadko działały tak było i tym razem. Rana miała zniknąć, ale tak się nie stało, za to rozpłynęły się ubrania Severusa. Gdy ten poczuł, że przewiewa mu wszystkie zakątki - nie tylko intymne, wskoczył do pokoju blondyna zatrzaskując drzwi.
- Ciebie to chyba ktoś palcem robił! – wrzasnął łapiąc Lockharta za chabety. – Zjebać takie proste zaklęcie! Dawaj różdżkę! – Severus naprawił sobie łuk brwiowy w sekundę.
- Upsik! – pisnął Gilderoy i szybko wyrwał mu różdżkę. – Usiądź sobie na łóżeczku, a ja już ci daję szlafrok.
Po czym poszedł do łazienki kręcąc przy tym tyłeczkiem niczym zawodowa tancerka.

***

Argus Filch wpadł jak burza do gabinetu dyrektora. Albus czytał właśnie dzieło pod tytułem „Jak stworzyć eliksir służący do klonowania” i w przypływie grzeczności odłożył je aby wysłuchać gościa.
- Odchodzę! – warknął Filch i rzucił pergamin z wypowiedzeniem na biurko Dumbledore’a. – Mam dosyć tego wszystkiego! Przed chwilą widziałem jak nagi tyłek Snape’a znika w pokoju Lockharta! Sodoma i Gomora, rozpusta i kapusta! Oczy mnie palą na widok czegoś takiego!
- Spokojnie Argusku – rzekł jak zwykle opanowany Albus. – Porozmawiajmy, wylejmy swoje żale… Chcesz kieliszeczek malinowej Nalewki Babuni?
- Eeee… - woźny nie wiedział co odpowiedzieć.
- Pyszna, zapewniam cię… - Dumbledore uśmiechnął się dobrodusznie do mężczyzny.
- No dobrze, poproszę – zgodził się Filch po chwili wahania.
Albus wręczył mu kieliszek i patrzył się jak gość upija łyka.
- Dobre! – zawołał Argus.
- Tak jak myślałem… to o czym chcesz porozmawiać ...?

***

Severus patrzył jak Lockhart znika za drzwiami łazienki. Wiedział, że gospodarz ma co najmniej dwa szlafroki, oprócz tego, który miał aktualnie na sobie. Nagle uwagę mistrza eliksirów przykuł dziwny przyrząd leżący koło łóżka. Wyglądał trochę jak duża, mugolska latarka tylko nie miała żarówki. Zamiast niej była różowa guma z dziurą pośrodku. Z drugiej strony, na boku znajdowała się korbka. Zaciekawiony Severus pokręcił nią i usłyszał, że to „coś” wydaje mlaszczące dźwięki.
- Gil, co to jest? – krzyknął.
- Prezent! – usłyszał głos dobiegający z garderoby. – Maszynka ssąco-ciupciająca! Przesłała mi ją Gladys Gudgeon, abym nie zdradzał ją z innymi kobietami! Ubzdurało się biedaczce, że jestem jej narzeczonym…
Severus odrzucił ustrojstwo najdalej jak tylko mógł starając się nie myśleć do czego używał jej Gilderoy. Usłyszał kroki i spojrzał się w ich kierunku. Lockhart szedł ku niemu z zatroskaną miną.
- Niestety… wszystkie szlafroki poszły do prania… - jęknął i uśmiechnął się przepraszająco.
- To daj mi coś innego!
- Hmm… - mruknął Gilderoy marszcząc teatralnie czoło. – Pomyślałem, że mogę oddać ci swój!
Po czym zsunął błękitny szlafroczek z ramion. Oczom Severusa ukazało się boskie ciało Gilderoya ubrane w stringi przedstawiające z przodu różową głowę słonia. W stronę Snape’a prężyła się uniesiona trąbka.
- Wiesz, że nie wracasz na noc do swojego pokoju? – wyszeptał Lockhart siadając obok Snape’a i obejmując go ramieniem.
- Wiem… - wykrztusił Severus czując jak druga dłoń Gilderoya sunie po jego udzie.

***

Argus Filch wrócił do swojej kanciapy w dość dobrym humorze. Dumbledore przekonał go do pozostania w Hogwarcie. Opowiadał mu tak długo o homoseksualistach aż woźny zaczął myśleć, że bycie gejem wcale nie jest takie złe. Poradził mu też aby zajrzał sobie do jakiejś gazetki i sam się przekonał czy nie kręcą go mężczyźni. Argus sięgnął po skonfiskowane „Magiczne figle” i otworzył strony na „Kąciku Miłości Ganimedesa”.
- Albus miał rację! – wykrzyknął zdumiony.

***

- Żartujesz sobie! Ja wiedziałem, że jesteś ignorantem w wielu dziedzinach, ale tego się po tobie nie spodziewałem! – oświadczył Severus unosząc się na łokciu.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem! – bronił się Gilderoy, który poczerwieniał ze wstydu na twarzy. - Zawsze byłem hetero!
- Naprawdę nie wiesz jak geje uprawiają seks?
- No… to trochę kłopotliwe… wiesz… - Lockhart pokazał dwa odbijające się od siebie w miejscu opuszek palce. – Tak się chyba nie da…
- To trzeba robić tak! – Severus pokazał gest „ok” i zaczął wkładać do niego palec wskazujący drugiej ręki.
- A… a… ale gdzie to…
- W tyłek! Gil, w tyłek!
Lockhart wyglądał na zszokowanego i zniesmaczonego jednocześnie.
- Tym co się robi dwójeczkę w kibelku? – upewniał się.
- Tak!
- To strasznie niehigieniczne! A fe! – załkał Gilderoy.
Severus przytulił go i zaczął głaskać jego złote loki. Blondyn łkał w jego ramię przez chwilę mrucząc pod nosem, że on nie chce być gejem jeśli musi robić takie rzeczy.
- Przecież nie musimy tego robić – wyszeptał Snape. – Możemy zabawić się zupełnie inaczej…
Po czym zaczął pieścić Gilderoya, a ten w ciągu kilku chwil przestał płakać i przyłączył się do zabawy.

***

Gdy się obudzili zobaczyli, że przy łóżku siedzi Dumbledore i z zaciekawieniem ogląda maszynkę od Gladys.
- Fascynujące… - mruczał pod nosem i kręcił korbką. – Odgłos jakby krowa nogę z błota wyciągała…
- Co ty tu do cholery jasnej robisz? – warknął Severus i narzucił na siebie kołdrę.
-  Czeeeeść Dyrciu! – powiedział Gilderoy najbardziej gejowskim tonem jaki mógł z siebie wykrzesać.
- Nie uważacie chłopaki, że spanie do trzynastej to duża przesada? – Albus poprawił okulary na nosie. – O szesnastej mamy imprezę w „Coco Banana”.
- Jaja sobie robisz!? – warknął Severus. – Nie mam niczego lepszego do roboty jak wracać do tego domu wariatów.
- Oj chodź! – Gilderoy usiadł mu na kolanach i pocałował go. – Będzie fajnie, to impreza przebierana. Tematem są mugolskie filmy!
- Uzgodniliśmy już kto będzie kim – dodał Albus. – O której wypiliście Nalewkę Babuni?
- Coś koło dwudziestej trzeciej – powiedzieli równocześnie Severus i Gilderoy.
- Więc mamy sporo czasu, o tej porze to wszyscy będą już ululani wiec bez problemu się wymkniecie jak przestaniecie być gejami – odrzekł zadowolony dyrektor. -  A teraz przygotujemy się!

Severus był naburmuszony i nie zgodziłby się na wyjście gdyby nie usilne prośby Gilderoya połączone z szybkim lodzikiem w łazience. Wobec argumentu powtórki z rozrywki w barze, skapitulował i zgodził się przebrać za Franka-N-Furtera z „Rocky Horror Picture Show”. Gilderoy miał odgrywać rolę Rocky’ego, a Dumbledore Magenty.
- To gdzie są stroje? – mruknął Severus.
W tym momencie drzwi się otworzyły i wszedł przez nie Filch niosąc dwie wielkie torby z ciuchami.
- Przybył Riff Raff! – oznajmił chichocząc jak mała dziewczynka.
- Ja pierdolę! On też…? - wymamrotał Snape.

***

Przygotowania, mimo magii, zajęły sporo czasu. Trzeba było pokręcić proste włosy, wyprostować loki, przefarbować Albusa i Argusa. Makijaż też zajął sporo czasu, zwłaszcza doklejenie sztucznych rzęs. Nawet Dumbledore nie był na tyle biegły w czarach makijażowych, aby zrobić to przy pomocy magii.
Na imprezę przybyli spóźnieni. Gdy weszli przywitał ich barwny tłum. Gilderoy zauważył kilku Hannibali Lecterów, Terminatora, Robin Hooda, Piękną i Bestię, trzech Kapitanów Haków, Dartha Vadera i sporo księżniczek Lei w stroju niewolnicy. Albus uśmiechnął się promiennie.
- Jesteśmy oryginalni! – ucieszył się. – Mamy szansę na nagrodę!
- Zaraz, zaraz! Jaką nagrodę? – warknął Snape.
- Bierzemy udział w konkursie na najlepsze przebranie! – wyjaśnił rozpromieniony Filch.
- Możesz też wziąć udział w kilku pomniejszych konkursach, na przykład na najlepszy męski zadek! – dodał Gilderoy.
- Po moim trupie! – Snape skrzyżował ręce na piersiach.
- Masz! – Dumbledore przywołał drinki przyozdobione wisienkami i pomarańczami. – Dobrze ci to zrobi!

***

Severus nie chciał się do tego przyznać, ale świetnie się bawił udając Franka-N-Furtera. Nie przeszkadzał mu gorset, wysokie obcasy czy fakt, że był w samych majtkach i miał na nogach pończochy. Tłum szalał, gdy wstawiony wszedł na scenę i zaśpiewał „Sweet Transvestite” kręcąc przy tym tyłkiem i tańcząc zmysłowo. Albus wykonał razem z Filchem „Time Warp”, wspomagani przez Bellę z „Pięknej i Bestii”. Gilderoy brał udział w większości konkursów dotyczących urody. Fakt, że był tylko w złotych slipkach i butach bardzo mu w tym pomógł.

Kilka godzin później Severus razem z Lockhartem zataczali się na schodach. Wpadali na siebie, ciągnęli się w górę tylko po to aby zaraz upaść na tyłek. Śmieli się przy tym jak dzieciaki. Co chwilę całowali i macali. Gilderoy miał na sobie szarfy z napisami „Najbardziej zadbane włosy”, „Najseksowniejsza klata” i „Gorąca bułeczka”, a Severus „Najlepsze wykonanie piosenki z filmu”. Obydwaj trzymali w dłoniach po statuetce przyznawaną dla najlepiej przebranych homo-gości.
- Severusie… ja cię tak bardzo pragnę! – jęczał Gilderoy w przerwach między jednym, a drugim pocałunkiem.
- Jurorzy mieli rację… jesteś cholernie gorącą bułeczką – wydyszał Severus i złapał go za pośladki. – Aj! Parzysz!
Gilderoy zachichotał i pociągnął mistrza eliksirów ku recepcji aby wynająć pokój.

***

Filch nie pamiętał kiedy ostatni raz tak dobrze się bawił. Musiało być to coś koło roku 1934. Obserwował seksowne tyłeczki najróżniejszych facetów, wygrał konkurs na najbardziej błyszczącą łysinę i pił sporo drinków z palemką. Nagle koło niego pojawił się Albus.
- Argusie… - zaczął szeptać patrząc mu głęboko w oczy. – Chciałbym abyś poszedł ze mną do toalety…
Woźnego zatkało, nie podejrzewał, że dyrektor ma na niego ochotę. Ucieszony podążył za Albusem i po przeciśnięciu się przez tłum, weszli do pierwszej kabiny z brzegu. Argus postanowił przejąć inicjatywę.
- Albus, marzyłem o tym…
Nie dane mu było dokończyć ponieważ Dumbledore wyciągnął różdżkę i przyłożył mu ją do nosa.
- Co ty…
- Przykro mi Argusie, ale to czego mózg nie pamięta tego sercu nie żal… Obliviate! - woźny popatrzył się na Albusa nic nie rozumiejącym wzrokiem. – Po prostu nie chce mi się szukać kolejnego pracownika.
Dumbledore złapał Filcha za ramię i teleportował się do Hogwartu.

***

Gilderoy podgryzał z zapałem szyję Severusa, błądząc rękami po jego nagim ciele. Czarnowłosy mężczyzna nie pozostawał mu dłużny i zabawiał się w najlepsze małym przyjacielem swojego kochanka. Pościel nie była im potrzebna dlatego wylądowała już dawno na podłodze.
- Severusie – wychrypiał Gilderoy.
- Tak?
- Pójdźmy na całość! Będziemy mieli co opowiadać wnukom!
- Jesteś pewny? – Severus był zatroskany.
- Jak nigdy w życiu! – odrzekł Lockhart i wpił się mu w usta.
Snape pogrzebał wolną ręką w szufladzie szafki stojącej przy łóżku. Nie było to łatwe biorąc pod uwagę, że był mocno pijany przez co jego koordynacja ruchowa pozostawiała wiele do życzenia. Pamiętał, że recepcjonista mówił, że każdy pokój posiada na stanie tubkę lubrykantu. W końcu znalazł to czego szukał.
- Przygotuj się na niezapomnianą przygodę! – wychrypiał nabrzmiałym od podniecenia głosem.

***

Argus Filch wszedł do Wielkiej Sali aby umyć podłogę po obiedzie. Ku swojemu zdumieniu zamiast pustego pomieszczenia ujrzał Gilderoya Lockharta i Severusa Snape’a, którzy jedli bardzo mocno spóźniony obiad z wyjątkowo zbolałymi minami. Podszedł do ich stołu i postawił na podłodze wiadro z wodą. Słyszał rano jak Dumbledore mówił McGonagall, że mężczyźni wrócili późno w nocy po sporej popijawie.
- Co? Boli głowa? – zagadnął.
Severus zbladł i wyglądał jakby miał zaraz zwymiotować. Zamiast niego odezwał się Lockhart.
- Nie… tyłek.
- Aaaaa! – Filch zrozumiał o co chodzi. – Pewnie hemoroidy!
- Tak, masz rację… – wyszeptał Gilderoy zerkając niespokojnie w stronę Severusa. – Masz całkowitą rację…
- Uszy do góry chłopaki! Jeszcze nie raz to się powtórzy! – oznajmił Argus. 
Snape zerwał się gwałtownie, pobiegł do bocznej komnaty aby dopaść tam kosza na śmieci i dać upust swoim emocjom.

***

Albus Dumbledore otworzył swoją sekretną szafę i włożył do niej kolejną statuetkę wygraną w „Coco Banana”. Oprócz tego było w niej wiele szarf i innych nagród. Półkę niżej, obok Nalewki Babuni, leżało pudełko z babeczkami przykrytymi malinową polewą. Dyrektor sięgnął po butelki z różnymi płynami. Ułożył je na swoim biurku i mruknął:
- W tym roku wyjątkowo dobrze się bawiłem… ale mogę się bawić jeszcze lepiej!

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Miniaturka numer 1 – Zakręcone urodziny


Witam wszystkich!

Zapraszam na moją pierwszą miniaturkę! Dedykuję ją Naxendii Vance, dzięki której wpadłam na pomysł! Dziękuję także Welniewicz za "pożyczenie" postaci Triss Chevron (teraz wiemy dlaczego Severus miał z nią romans! :P).

P.s. - druga część do przeczytania TUTAJ

*****

Severus Snape wstał z łóżka w dobrym humorze. Tego dnia były jego urodziny, a on lubił dostawać prezenty (chociaż to było coś do czego nigdy się oficjalnie nie przyznawał). Zastanawiał się co będzie w paczkach. W tamtym roku najlepszy prezent dostał od Flitwicka. Był to „Podręczny kuferek barmana”, w którym znajdował się mini bar i samonapełniające się butelki z trunkami oraz syropami do robienia drinków.  
Styczniowe poranki mają to do siebie, że na dworze panuje półmrok. Severus znalazł szlafrok i założył go na siebie, tak samo postąpił z kapciami. Myśląc ciągle o czekających na niego prezentach, skierował swoje kroki ku łazience. Umył zęby, które tego poranka wydawały się jakieś bielsze i bardziej lśniące, ale nie zwrócił na to specjalnej uwagi. Wziął grzebień i zaczął czesać swoje złote, falowane włosy.
- Zaraz, zaraz… złote? – Severus przybliżył idealnie prosty nos do lustra i zapalił różdżką świecę. – AAAAAAAAAAA!

***

Argus Filch był bardzo zdziwiony, gdy z samego rana zobaczył biegnącego Gilderoya Lockharta. Ten tak się śpieszył, że nie zauważył mokrej posadzki, dopiero co umytej przez woźnego. Wywinął pięknego orła, za którego Argus – gdyby był sędzią – dałby dziewięć na dziesięć możliwych punktów. Lockhart upadł z wdziękiem na posadzkę. Poprawił fioletowy, jedwabny szlafrok i założył bambosze z różowym puszkiem, po czym skierował swoje kroki ku schodom prowadzącym do lochów, przeklinając głośno cały ród Filchów do dwudziestu pokoleń wstecz.

***

Severus zaczął gwałtownie walić pięścią w drzwi swoich prywatnych kwater. Echo niosło się po korytarzu, ale go to nie obchodziło. Tak bardzo nie zwracał uwagi na otoczenie, że gdy zaspany Gilderoy otworzył drzwi, dostał pięścią prosto w twarz i  Snape zobaczył jak jego dawne ciało pada na kamienną podłogę.
- Czyś ty ocipiał!? – jęknęło trzymając się za nos, po czym wybałuszyło oczy. – AAAAAAAAAA!
- Zamknij się! – ryknął prawdziwy Severus.
- Kim jesteś? Kim jesteś? – bełkotał Gilderoy.
- Zamieniliśmy się ciałami kretynie!
- Co!? – wrzasnął Lockhart i pobiegł do łazienki aby się obejrzeć. – AAAAAAAAAA!
Severus chodził w tę i  z powrotem. Zastanawiał się jak to możliwe. Gilderoy rzęził i łkał w łazience na podłodze w pozycji embrionalnej.
- To czar czy eliksir? – mózgownica Snape’a myślała tak intensywnie, że groziła wybuchem. – Nie przypominam sobie niczego takiego… Taaaak… Trzeba się poradzić kogoś kto się lepiej zna na czarach ode mnie…
Złapał zalanego łzami Gilderoya, podniósł go do pozycji pionowej i zaprowadził do gabinetu dyrektora.

***

Argus Filch był zszokowany, gdy zobaczył jak zezłoszczony Lockhart, ciągnie za koszulę nocną zalanego łzami Snape’a. Woźny wybałuszył oczy i otworzył tak szeroko usta, że wypadła mu sztuczna szczęka. Gilderoy, podczas ciągnięcia Severusa po schodach, zagroził Argusowi, że go wypatroszy jeśli powie komuś co widział. Snape nie protestował mimo, że jego tylna część ciała była brutalnie obijana o schodki.  Woźny podniósł sztuczną szczękę, otrzepał ją z brudu i wsadził do ust.

***

Dumbledore poprawił swoje okulary-połówki na krzywym nosie i obejrzał dokładnie obydwu nauczycieli. Zajrzał im do uszu, gardła i sprawdził puls. Postukał Severusa palcem w czoło.
- To pukanie jest potrzebne? – warknął nauczyciel eliksirów.
- Nie, chciałem tylko sprawdzić czy nie zwariowałeś – odrzekł spokojnie dyrektor.
- Chlip, chlip – załkał Gilderoy. – Jak ja wyglądam…
- Jesteś bardzo przystojny – prychnął Severus z pogardą. – Niektórzy nie muszą malować się co rano aby wyglądać jak człowiek.
- Niech zobaczę, że ruszałeś mój puder, pomadki albo termoloki to inaczej pogadamy! – warknął Lockhart.
- Spokój, panowie, spokój – powiedział Dumbledore zdecydowanym tonem.
- Wiesz co nam jest? – zainteresował się Severus.
- Jest na to lekarstwo!? – Gilderoy padł na kolana i uczepił się szaty dyrektora patrząc na niego błagalnie.
- Nie.
- COOOOOO!? – wrzasnęli jednocześnie.
- Musi samo minąć… - Dumbledore czyścił palcem ucho, które przytkało się od hałasu. – To bardzo stary dowcip, robiliśmy sobie takie w 1894 roku... Hłe, hłe – zarechotał. – Trzeba było zjeść specjalne babeczki z drugą osobą aby zamienić się ciałami. Niektórzy chłopcy podsuwali je dziewczynom… Oj, to były czasy – dyrektor pokraśniał na policzkach i oczy mu zapłonęły.
- Czy zjadłeś przed spaniem babeczkę z malinowym kremem!? – krzyknęli do siebie równocześnie Gilderoy i Severus.
- Malinowy krem to zdradziecka rzecz. Ma moc ukrywania wszelakich dodatków – pokiwał głową Dumbledore z miną znawcy. - Spokojnie, panowie, to minie w przeciągu 24 godzin.
- Nieeeee! – zawył Gilderoy i padł na podłogę. – Za chwilę mam promocję książki w sklepie „Mydło i Powidło” zorganizowane przez Koło Gospodyń Magicznych!
- Odwołaj to – rzucił chłodno Severus, myśląc tęsknie o zbliżającym się przyjęciu urodzinowym.
- Nie mogę… - mruknął Lockhart i spojrzał się na Snape’a. – Mam pomysł!
- Co ty kombinujesz!? – Severus zaczął się cofać widząc jak jego byłe ciało zbliża się do niego z wrednym uśmiechem. – Cholera! Nic dziwnego, że uczniowie srają ze strachu na mój widok! Prawie sam zrobiłem w portki! – pomyślał.
- Severusku, kochanie – zaświergotał Gilderoy. – Ty się tam za mnie pojawisz… a ja będę udawał ciebie na twojej imprezce…
- Co!? Nie!
- Idź Severusie, dobrze Ci to zrobi – powiedział Dumbledore znad gazety o mugolskim wędkowaniu, którą zaczął czytać z nudów, ponieważ był tak mądry, że wiedział o co będą się kłócić jego nauczyciele. – Za rok też będziesz miał urodziny!
- Chyba was pogrzało! – wrzasnął Snape.
Zobaczył nad sobą samego siebie, który szczerzył się w dziwnej parodii uśmiechu.
- Polecisz na promocję i będziesz zachwalał moją książkę – warknął Gilderoy. – Nazywa się „Pichcenie potraw” i jest to cholernie dobra pozycja, rozumiesz?
Severus nerwowo przełknął ślinę i pomyślał, że powinien zainwestować w dentystę.

***

Argus Filch przerwał odśnieżanie i przecierał oczy ze zdumienia, gdy zobaczył jak Dumbledore i Snape ciągną za nogi Gilderoya Lockharta. Biedak rzucał się i złorzeczył najgorsze przekleństwa, ale trzymali go mocno. Dyrektor trzymał jego różdżkę w zębach. W pewnym momencie nauczyciel obrony przed czarną magią złapał się kolumienki i nie chciał puścić, wierzgając dziko nogami.
- Tfeba gho jagoś ufpokoić! – starał się powiedzieć Dumbledore.
Nagle ciężka łopata przywaliła Gilderoyowi w głowę. Od razu stracił przytomność.
- O! Fenkuje! Algusz!
- NIEEEEE! – wrzasnął dziko Severus i padł na kolana koło kolegi, ujął jego twarz i zaczął jęczeć. – Taki piękny, taki cudowny! Mogłeś go uszkodzić kretynie! – krzyknął na woźnego.
Argus Filch powoli przysunął się do Dumbledore’a i szepnął mu na ucho:
- czy oni są… ten tego?
- Hmmm – mruknął dyrektor.
- Och! – Argus podrapał się w głowę patrząc jak dyrektor z Severusem niosą Lockharta za teren szkoły i teleportują się z nim.

***

Severus ocknął się w magazynie sklepu „Mydło i powidło”. Zobaczył nad sobą młodą czarownicę, która zaczerwieniła się raptownie, gdy zorientowała się, że mężczyźnie wróciła świadomość.
- Dobrze, że pan się obudził…. – zaczęła mówić zerkając na niego ciekawie. – Nazywam się Anastazja Smith. Profesor Dumbledore i Snape zostawili tutaj pana, powiedzieli, że wypił pan trochę za dużo na imprezce urodzinowej i mam pana doprowadzić do użyteczności…
Severus słuchał jej tylko jednym uchem. Głowa go bolała jakby dostał czymś twardym. Stwierdził, że w takim stanie nie będzie bawił się w jakieś promocje i pokazy. W końcu był poważnym nauczycielem eliksirów, a nie jakimś lalusiem – gawędziarzem.
- Gdzie jest wyjście?
- Słucham? – młoda kobieta zatrzepotała rzęsami.
- Chcę stąd wyjść.
- Nie może pan! – stwierdziła.
- Mogę i zrobię to! – wstał z worka pełnego mąki. – Skoro nie chcesz mi tego powiedzieć sam je znajdę!
Czarownica złapała go za rękę. Odwrócił się niechętnie i spojrzał na nią. Przypomniał sobie, że Anastazja była jego uczennicą. Należała do Krukonów i nie było na nią mocnych w eliksirach. Mimo wszystko odejmował jej punkty za „złe ułożenie skrzeku w kociołku” lub „zbyt fioletową barwę fioletu”. Takie rzeczy sprawiały mu niemałą frajdę.
- Profesor Dumbledore kazał panu przekazać, że jeśli pan nie zrobi tej promocji to poleci panu po premii urodzinowej – powiedziała szybko i puściła jego rękę czerwieniąc się gwałtownie.
- Coooo!? – Severus zawył targany bólem psychicznym. – A niech go Avada strzeli!
Dziewczyna patrzyła się zdumiona, gdy zaczął brać rozpęd. Złapała go w ostatniej chwili, gdy zaczął biec w kierunku ściany w celu rozbicia sobie głowy.
- Niech pan przestanie! – rzuciła ostro trzymając go za ramiona. – W sklepie czeka na pana tłum fanów gotowych zrobić wszystko czego pan od nich zażąda!
 - Wszystko? – spytał się zdziwiony Severus.
- Tak… - znowu spąsowiała i spuściła wzrok.

***

Tłum skandował imię Lockharta. Zdecydowaną większość osób stanowiły czarownice w różnym wieku. Ponad połowa była tak podniecona i rozgrzana, że nieliczni mężczyźni zastanawiali się jakim cudem sklep jeszcze nie spłonął. Nagle rozległ się niesamowity harmider.
- On idzie! – wrzasnęła jedna z czarownic.
- Łiiiiiiiiiiiiiiiiii! – odpowiedział jej pisk wydobyty z kilkudziesięciu gardeł.
Gilderoy Lockhart szedł między alejką z makaronem, a jedzeniem dla hipogryfów. Jego kamienna twarz kontrastowała z entuzjazmem fanek. Ochroniarze mieli pełne ręce roboty podczas przytrzymywania rozochoconych czarownic. Jedna z nich uniosła koszulkę, na której była podobizna Lockharta, a pod którą nie było stanika i krzyknęła:
- podpisz mi się na cyckach!

***

Severus był zbity z tropu. Jakaś kompletnie obca baba właśnie pokazywała mu swoje piersi. Żadna kobieta nigdy nie reagowała tak na jego widok, gdy był w swojej postaci. Zamyślił się na sekundę, uśmiechnął się i machnął różdżką.
- Accio marker! – powiedział.
Mazak posłusznie wyskoczył z pudełka będącego w alejce z akcesoriami biurowymi i wskoczył do wyciągniętej ręki Severusa. Ten uśmiechnął się chytrze i napisał wielkimi literami „GLIZDA” na klatce piersiowej fanki.
- Na Merlina! – krzyknęła zachwycona. – Nigdy się już nie umyję!
Snape z satysfakcją patrzył jak inne kobiety rzuciły się na nią aby chociaż przez chwilę dotknąć napisu, który po chwili przypominał szarego mazaja.
- To nie jest takie złe – pomyślał. – Zabawmy się!
Wszedł po schodkach na podium, które przygotowano specjalnie dla niego i usiadł na krześle. Chwycił niedbale najbliższą książkę ze stolika i przejrzał pobieżnie „Pichcenie potraw”. Nie znalazł nic co by go zainteresowało, oprócz paru błędów ortograficznych za które odjąłby Gryfonom 15 punktów, a Ślizgonom dodałby 20 punktów za kreatywność w słowie pisanym. Wstał i rzucił stosem książek w tłum nie przejmując się ranami zadanymi najbliżej stojącym czarownicom. Fanki rzuciły się na nie jak na smoczą wątrobę i rozpętała się mała walka pod podium. Gdy ochroniarze ruszyli do akcji, Severus uśmiechnął się pod nosem.
- Niech zacznie się show!

***

Anastazja patrzyła z podziwem jak Gilderoy Lockhart dokazywał na scenie. Była tak oczarowana, że nie zwróciła uwagi na to co mówi. Tłumaczył właśnie, że dodanie do rosołu śluzu gumochłona podniesie walory zupy. Opowiedział jak przywrócił sprawność seksualną pewnemu arabskiemu szejkowi gotując mu zupę ze smoczego łajna za co został nagrodzony Orderem Złotej Arafatki.
Następnie ogłosił, że będzie podpisywał się na egzemplarzach „Pichcenia potraw”. Czarownice rzuciły się na niego jak na przeceniony dżem z wnykopieńki. Ochroniarze z trudem zaprowadzili porządek, nie obyło się bez paru zaklęć pełnego porażenia ciała. Gilderoy pozował z fankami do zdjęć, robiąc przy tym głupie miny albo łapiąc w pasie co ładniejsze niewiasty.
Biedna Anastazja poczuła, że jest zazdrosna. Była fanką Lockharta odkąd przeczytała jego pierwszą książkę. Niestety, jako menager sklepu i członkini Koła Gospodyń Magicznych musiała czuwać nad promocją. Postanowiła dać swój egzemplarz do podpisania jak już znajdą się sami na zapleczu.

***

Severus nie pamiętał kiedy tak dobrze się bawił. Jako, że był w ciele Lockharta mógł robić z siebie totalnego debila. Na dodatek bardzo mu odpowiadało, że kobiety na niego lecą jak muchy do… miodu. Stwierdził, że można by to wykorzystać – dzięki temu będzie miał co opowiadać swoim wnukom.
- Dziękuję wszystkim cudownym czarownicom za przybycie! – powiedział żegnając się z tłumem. – Uwielbiam was! Jesteście niczym kwiaty na pustyni! – sam nie wiedział skąd wziął taki tekst, ale niektóre dziewczyny zemdlały z wrażenia.
Posłał jeszcze kilka całusów i skierował swoje kroki na zaplecze. Dwie młode czarownice przeskoczyły zgrabnie przez barierki, minęły ochroniarzy i rzuciły się na niego z piskiem. Były bardzo ładne i… cycate, Severus zlustrował je dokładnie i wpadł na pomysł. Złapał je w pasie i powiedział gorylom Gilderoya, że te panie idą z nim. Dziewczyny zachichotały i posłusznie podążyły na zaplecze.
- Zaraz, zaraz, co pan robi!? – usłyszał gniewny głos za sobą.
Odwrócił się i zobaczył czerwoną ze złości Anastazję, która ściskała egzemplarz książki jakby chciała ją podrzeć na strzępy.
- Idę w jakieś ustronne miejsce… dołączysz do nas? – posłał jej zniewalający uśmiech Lockharta.
Dziewczyna się zmieszała. Zerknęła na atrakcyjne dziewczyny uwieszone na ramionach swojego idola.
- Ja… nie wiem… - zaczerwieniła się.
- Pokażę wam prawdziwą magię – szepnął kusząco. – A ty… Anastazjo… pewnie wiesz, gdzie można by się ukryć przed światem.
- Daj się namówić! – powiedziała rudowłosa czarownica z dużym biustem.
- Będzie fajnie! Mówię ci! – śliczna blondynka uśmiechnęła się lubieżnie do Anastazji.
Dziewczyna zerknęła na tłum, który był wypychany przez ochroniarzy ze sklepu. Promocja była ostatnią atrakcją tego wieczora i po niej miało nastąpić zamknięcie „Mydła i powidła”.  Przełknęła nerwowo ślinę i odezwała się:
- chodźcie za mną.

***

Severus Snape obudził się we własnym łóżku we wspaniałym humorze. Poszedł do łazienki i przekonał się, że wrócił do swojego ciała. Poczuł małe ukłucie przykrości. Pomyślał, że chętnie powtórzyłby wczorajszy wieczór. Przecież nie codziennie ma się czworokącik z młodymi czarownicami. Żałował, że Gilderoy zauważy ubytek włosów, gdyby trochę ich podebrał do eliksiru wielosokowego. Westchnął głęboko i stwierdził, że musi znaleźć sobie jakąś dziewczynę, która go polubi. Zazwyczaj wszystkie uciekały z powodu jego wyglądu.
Popatrzył się uważnie w swoje odbicie. Najpierw włosy - musi koniecznie coś z nimi zrobić! Następnie zęby, gdy poczuł swój oddech w gabinecie Dumbledore’a to pomyślał, że niewiele brakuje mu do zapachu trolla. Poszedł do swojej sypialni, gdzie na stoliku czekały na niego prezenty. Rozpakował je szukając podarunku od Albusa.
- Mam! – krzyknął triumfalnie unosząc w górę szampon z wyciągiem z marynowanych czułek szczuroszczeta o zapachu cytrusów.
Dostawał co roku butelkę na urodziny od Albusa, ale zawsze ją wyrzucał. Nadszedł czas aby w końcu mu się na coś przydała. Severus popatrzył się jeszcze na prezent od Argusa Filcha, był to Magiczny Likwidator Wszelkich Zanieczyszczeń Pani Skower. Zamyślił się na chwilę i wziął butelkę z płynem.
- To też mi się przyda… – mruknął zadowolony.

***

Argus Filch i uczniowie byli w stanie głębokiego szoku, gdy zobaczyli Severusa Snape’a. Mistrz eliksirów szedł na śniadanie z uśmiechem na twarzy. Jego zęby błyszczały niczym perły, a  umyte włosy falowały delikatnie. Roztaczał wokół siebie cytrusowy zapach z delikatną nutką Magicznego Likwidatora Wszelkich Zanieczyszczeń Pani Skower.
- O, Severusek! – Gilderoy w równie dobrym humorze podszedł do Snape’a. – Jak się cieszę, że ciebie widzę! Czytałeś dzisiejszego „Proroka codziennego”? Napisali w nim, że odniosłem spektakularny sukces!
- Och tak! Wczorajszy dzień był wyjątkowy… - twarz Severusa rozjaśniła się.
- Też tak uważam. Wczorajsza imprezka to było coś! – Gilderoy poklepał go po plecach. – Dobrze się bawiłeś?
- Było wspaniale. Twoje ciało jest świetne, wiesz? – odrzekł Severus.
- Oj tak! – zachichotał Lockhart. – Twoje wcale nie jest gorsze!
- Miałbyś kiedyś jeszcze ochotę na… - Snape nie zdołał dokończyć gdyż przerwał mu Argus.
- Pederaści! Zboczeńcy! Pedały! – zagrzmiał.
- Och Argusku, jak ty niczego nie rozumiesz… – rzekł Gilderoy i puścił do niego oczko.
Woźny z oburzenia cofnął się do tyłu, jednak zapomniał, że stało tam wiadro z wodą i wyłożył się jak długi na posadzce. Lockhart i Snape minęli go rechocząc jak dwaj wariaci i kierując swoje kroku ku Wielkiej Sali.

***

Dwa miesiące później Argus Filch już nie był zdziwiony, gdy z samego rana zobaczył biegnącego Gilderoya Lockharta. Ten tak się śpieszył, że nie zauważył leżącego na podłodze mopa. Potknął się o niego i wywinął pięknego orła, za którego Argus – gdyby był sędzią – dałby dziewięć na dziesięć możliwych punktów. Lockhart upadł z wdziękiem na posadzkę. Poprawił różowy, jedwabny szlafrok i założył bambosze z niebieskim puszkiem, po czym skierował swoje kroki ku schodom prowadzącym do lochów, przeklinając głośno cały ród Filchów do dwudziestu pokoleń wstecz.

- Snape! – wrzeszczał Lockhart waląc w drzwi. – Otwieraj!
- Co!? – warknął Snape.
Gilderoy popchnął go do środka i zamknął drzwi. Severus potknął się i upadł na kamienną posadzkę.
- Co ty robisz!? – krzyknął.
- TO! – ryknął Lockhart podtykając mu pod nos listy. – WYTŁUMACZ MI TO!
Snape wziął kawałki pergaminu i przeczytał je. Wynikało z nich, że Anastazja Smith, Rebeca Willow i Adrianna Goldstein są w ciąży po upojnych chwilach spędzonych w towarzystwie swojego idola.
- Ojej, chyba zapomniałem się zabezpieczyć… - zachichotał Severus. – Masz cudowne fanki, wiesz?
- Nikt mi nie mówił, że jesteś Casanovą… - wyjąkał Lockhart i nogi się pod nim ugięły.
- Nie rozumiem o co się tak pieklisz Gilderoy. Będziesz miał śliczne dzieci, wszystkie mamusie są pięknymi dziewczynami…
- Będę… musiał… płacić… alimenty… - Lockhart rzęził i łkał na podłodze w pozycji embrionalnej. – A… nawet… nie… poruchałem…
Severus przy pomocy nogi wytoczył go za drzwi. Nauczyciel obrony przed czarną magią nawet nie protestował przytłoczony czarnymi myślami.
- Wiesz… takie jest życie… – stwierdził i zamknął za sobą drzwi.
Przeszedł przez pokój i wszedł do sypialni gdzie na łóżku leżała Triss Chevron, jego uczennica.
- To na czym skończyliśmy? – spytał się i przyciągnął ją do siebie.
Severus stwierdził, że zamiana ciał z Lockhartem to był jeden z najlepszych prezentów urodzinowych jakie przytrafiły mu się w życiu.