Witam Wszystkich Miłościwie Mnie Czytających!
Tu znowu Szczęśliwa Trzynastka i moje wypociny.
W poprzednim tygodniu trochę namieszałam i gdyby ktoś nie wiedział to rozdział 31 ukazał się w czwartek. Zapraszam do przeczytania kto jeszcze tego nie zrobił!
Teraz wrzucam 32 rozdział i od razu zaznaczam, że następny pojawi się albo 29 sierpnia, albo 5 września, ponieważ wyjeżdżam na wakacje. Obiecuję w tym czasie skrobać coś w notatniku i wrócić z regularnym dodawaniem wszystkich opowiadań!
Jeszcze chciałam wspomnieć, że ten rozdział jest tak jakby zakończeniem pierwszego tomu Powojennego życia Hermiony G. Wyjaśnia się w nim większość wątków, bohaterzy spoglądają z nadzieją w przyszłość... Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie namieszała w rozdziale 33 :D
Przyznam się, że jestem z siebie cholernie dumna. Napisałam opowiadanie, które na razie zajmuje 242 strony w Wordzie. Myślę, że dopiszę jeszcze drugie tyle, a może i więcej. Pomysłów mam sporo i bohaterów czeka wiele wyzwań oraz niespodzianek. Podejrzewam, że gdy skończę to oddam moje wypociny do drukarni i dzięki temu postawię sobie na półce prawie własne dzieło :).
Już przestaję ględzić. Zapraszam do czytania!
***
Wiatr szarpał
kapturem Hermiony, tak jakby chciał ją zawrócić z drogi, ale ona nie przejmowała się pogodą. Dziarskim krokiem zmierzała ku położonemu na wzgórzu domowi.
W miarę przybliżania się do budynku, dziewczyna musiała zweryfikować swoje
pierwsze spostrzeżenie i stwierdziła, że bardziej przypomina on mały,
trzypiętrowy pałacyk. Dookoła niego rosła głównie trawa, która nie wyglądała
zbyt dobrze pod koniec grudnia. Nieliczne drzewa, bez liści, szarpane były
bezlitośnie przez silne podmuchy wiatru. Hermiona zauważyła, że z kominów
zakończonymi fantazyjnymi kształtami, wydobywa się dym. Oznaczało to, że miejsce,
do którego zmierza jest ciepłe i przytulne. Bez najmniejszego wahania
załomotała kołatką.
- Czego sobie
pani życzy? – spytały się grzecznie drzwi.
- Nazywam się
Hermiona Granger i jestem umówiona z właścicielem tego domu.
- Oczywiście,
proszę wejść – wrota otworzyły się bezszelestnie.
Dziewczyna nie
ruszyła się jednak od razu z miejsca. Wpatrywała się w pomieszczenie, do którego
miała wkroczyć. Nigdy nie interesowała się specjalnie historią sztuki. Czasem
przeczytała coś o danym budynku w książce, na przykład dowiedziała się, co
nieco o zbudowaniu i urządzaniu Hogwartu. Teraz zaś żałowała, że nie jest w
stanie opowiedzieć, ze szczegółami, co widzi. Salon Gawaina różnił się mocno od
Nory, do której przywykła Hermiona. Weasleyowie mieli wiele starych sprzętów i
mebli, ale szef Harry’ego trzymał w domu antyki sprzed wielu wieków. Goście
wchodząc do jego domu na wstępie natykali się na misternie rzeźbiony, drewniany
stół i pasujące do niego krzesła. Nad nim wisiał żyrandol pamiętający
najprawdopodobniej królową Wiktorię. Ściany przyozdobione były barokowymi
draperiami i obrazami przedstawiającymi przodków Gawaina,
którzy szeptami między sobą komentując przybycie gościa.
- Witam panno
Granger! – powitanie dobiegło jakby spod ziemi.
Zaskoczona
Hermiona zauważyła, wspinającego się po schodach Robardsa. Tym razem nie oblała
się rumieńcem, chociaż trochę było jej głupio z tego powodu, że tak zapatrzyła
się na wyposażenie salonu.
- Dzień dobry –
odparła i uśmiechnęła się nieśmiało.
- Paskudna
pogoda – stwierdził podczas pomagania jej w zdjęciu kurtki, którą natychmiast
odesłał jednym ruchem różdżki na mosiężny wieszak.
- Tak, okropna –
przytaknęła Hermiona i stanęła w miejscu nie wiedząc, co dalej robić.
- Usiądźmy na
kanapie – zaproponował błyskawicznie Gawain. – Chcesz coś do picia?
- Nie, dziękuję.
Wolę od razu przejść do konkretów.
- Dobrze – odparł
mężczyzna i usiadł koło dziewczyny.
Ta zgrabnym
ruchem wyjęła z torebki plik kartek i podała je aurorowi.
- To jest umowa
kupna samochodu, do którego wsiadłam z tą osobą. Harry wiedział, że nie zna się
pan na nich, więc nawet nie próbował odszukać pojazdu. Dlatego
zrobiłam to przy pomocy mojego chłopaka. Niech pan się uważnie przyjrzy
podpisowi.
Mężczyzna przeglądał
papiery bez cienia jakichkolwiek emocji na twarzy.
- Niestety, nie
znam żadnego Gregory’ego Robinsona – oznajmił po dłuższej chwili. – Nie wiem też,
dlaczego miałby to być dowód w mojej sprawie.
- Oj, jestem
pewna, że pan go zna – oznajmiła Hermiona z chytrą miną. – Ma piękne pismo,
identyczne jak pewna osoba, która piastuje poważny urząd w Ministerstwie Magii…
- Mogłabyś
przestać się ze mną bawić! Mów, o co ci chodzi!
- Jeśli pan nie
rozpoznaje własnego pisma to nie wiem co pan robi na stanowisku Szefa Aurorów –
kpiła Hermiona. – W tym zawodzie trzeba zauważać takie rzeczy.
- To jeszcze nie
jest dowód – oświadczył Gawain z pewnością w głosie. – Ktoś mógł podrobić moje
pismo.
Czarownica tylko
na to czekała, zgrabnym ruchem wyciągnęła duplikaty listów z koralikowej
torebki.
- To jest pana
pismo – wskazała na przedostatnią i ostatnią z kartek. – Za to te dwie, które otrzymałam jako pierwsze są podrobione… przez pana. Co zabawne, pisane są ciemnozielonym atramentem, takim
samym, który miał pan na biurku przez te wszystkie miesiące, które spędziłam
latając pomiędzy Ministerstwem Magii a Azkabanem. Dowiedziałam się, że po
świętach zmienił go pan na czarny.
- Przypadek – zakomunikował
Gawain jednocześnie poruszając się niespokojnie.
- Sądzę, że to
nie przypadek – kontynuowała Hermiona. – Prawda jest taka, że to pan się ze mną
wtedy spotkał. Gdy ukazał się artykuł Dafne, wtedy zrozumiał pan, że musi
działać. Każdy wie, że nie przepadamy za sobą. Dlatego zrzucił pan całą winę na
nią…
- Niby po co
miałbym to zrobić? – auror skrzywił się jakby zjadł coś wyjątkowo nieświeżego.
- Nie wiedział
pan czy Kingsley zatuszuje pana kolejny romans, tak jak robił to Knot i Scrimgeour
– odparła czarownica z miną niewiniątka.
Po tych słowach
Gawain Robards zrobił się blady niczym ściana. Próbował coś powiedzieć, ale
głos nie wydobył się z jego gardła. Dopiero po chwili udało mu się spytać czy
wie to od Rity.
- Nie,
dowiedziałam się od kogoś innego – wyznała Hermiona.
- Od kogo?
- Nie mogę
powiedzieć.
Zapadło
milczenie. Ogień płonął w kominku, a za oknem powoli nastawała ciemność.
Robards wpatrywał się w swoje dłonie jakby szukał tam ratunku. Hermiona
siedziała wyprostowana i czekała na to co powie.
- Przyznaję się
– przemówił po chwili. – To byłem ja. Napisałem do ciebie te listy, specjalnie
zmieniłem pismo, aby wyglądały na podrobione w razie wpadki. Wiedziałem, że
jeśli to się wyda to Kingsley może nie być za bardzo wyrozumiały. Nie sądziłem
jednak, że pójdzie za nami Dafne, opisze wszystko w gazecie i dołączy do tego
zdjęcia. Myślałem, że najwyżej ktoś nas nakryje i szybko udowodnimy, że to nie
prawda, ale stało się inaczej – wyjaśnił z goryczą w głosie i popatrzył się
Hermionie prosto w oczy. – Muszę ci wyznać, że to co mówiłem ci w samochodzie
to prawda. Kocham cię i naprawdę byłbym szczęśliwy gdybyś to odwzajemniała.
- Mam chłopaka, przykro mi.
- Rozumiem… -
westchnął auror. – Powiesz mi teraz, czemu nie poszłaś z tym od razu do
Harry’ego?
- Chciałam, aby
usłyszał to wszystko osobiście – oznajmiła Hermiona z błyskiem w oku.
- Osobiście…?
- Witam! –
odezwał się Harry i zdjął pelerynę-niewidkę z głowy. – Przepraszam, że ci nie
wierzyłem Hermiono. Mówiłaś prawdę – zwrócił się do przyjaciółki.
Gawain Robards
podskoczył jak oparzony. W ciągu sekundy jego twarz przybrała barwę dojrzałego
pomidora.
- Potter! Co to
ma znaczyć!? – wrzasnął ze złością.
- Kiedyś
nakrzyczałem na Hermionę, ponieważ myślałem, że to ona się do pana przystawia.
Nie wierzyłem jej, gdy mówiła, że jest odwrotnie. Chciała abym się przekonał na
własne oczy – wyjaśnił Harry.
- Musiałaś go
tutaj ściągać!? – warknął Gawain i zwrócił się do chłopaka. –Z tego co napisał
mi Ben, to wierzyłeś, że Dafne jest winna!
- Owszem, na
początku tak myślałem – odrzekł młodszy auror. – Jednak zanim Hermiona znalazła
umowę, już wiedziałem, że coś jest nie tak. Przede wszystkim wiele osób
widziało jak Dafne podchodzi do swojego biurka, niosąc pudełko pod pachą.
Trochę to było podejrzane, ponieważ nie jest aż taką idiotką, aby wszystkim
pokazywać dowody świadczące przeciwko niej. Tak samo mądre było zostawienie starych
numerów Czarownicy w archiwum. Jeszcze bardziej to wszystko się zagmatwało, gdy
znalazłem drugie tyle osób, które twierdziły, że widziały ją w tym samym czasie
zupełnie gdzie indziej. Nawet Rita przysięgała, że widziała jak Dafne idzie do
domu.
- Przeklęta Skeeter! – jęknął
Robards. – Ta kobieta mnie wykończy!
- Czasem jest
pomocna – stwierdziła Hermiona.
- Tak ci się
tylko zdaje – sprzeciwił się auror. – Ona jest straszna. Zbiera twoje sekrety i
później wyciąga je w najmniej spodziewanym momencie. Musisz zatańczyć tak jak
ci zagra! Nie wiem, jakie macie z nią układy, ale zobaczycie sami, że prędzej czy później wykorzysta
wszystkie wasze słabości. Dobrze, że interesuje się życiem innych, a nie
polityką, ponieważ to ona pociągałaby za sznurki w Ministerstwie Magii.
Harry z Hermioną
popatrzyli na siebie z niepokojem. Wiedzieli, że Gawain ma rację i obydwoje
zrozumieli, że Rita od dawna ma ich w garści.
- Teraz powiedz
mi skąd Dafne wiedziała, że spotykam się z Hermioną – rozkazał Harry’emu
Robards.
- Od Pansy –
odezwała się czarownica i poróżowiała. – Schowałam list do torebki i poszłam
bez niej do toalety, nie było mnie może z pięć minut… ale to wystarczyło, aby
mops zrobił duplikat.
- To dlatego
walczyłyście – starszy auror pokiwał głową.
- Należało jej
się – odparła dziewczyna tonem, który wskazywał wyraźne zadowolenie z siebie.
- Sama się
przyznała do tego, gdy powiedziałem, że Dafne trafi do Azkabanu – dodał Harry.
- No dobrze,
ustaliliśmy, że wszystko jest moją winą. Co zamierzacie teraz zrobić? – spytał
się Robards z dziwnym błyskiem w oczach.
- Proponuję, aby
pan się przyznał do wszystkiego z własnej woli – odparł chłopak z blizną.
Gawain popatrzył
się na niego jakby właśnie oświadczył, że Hagrid nie jest pół-olbrzymem tylko
chodzi na szczudłach, stąd jego wzrost.
- Nie mam
najmniejszego zamiaru – zakomunikował poważnym tonem.
- Będziemy
zmuszeni udać się z tym wszystkim do Kingsleya – zagroziła Hermiona.
- On o wszystkim
wie – prychnął auror.
- Wie…?
- Oczywiście! Przecież
byłem jego szefem! Byłby skończonym głupcem, gdyby nie zauważył, co wyprawiam –
wyjaśnił Robards i popatrzył się na zaskoczone miny Harry’ego i Hermiony. –
Mogę wam zdradzić, że nie wziął pieniędzy. Wolał lepszą posadę. Jak tak teraz
nad tym myślę to uważam, że zrobił to na polecenie Dumbledore’a – zauważył
auror. – Przecież Kingsley jest zbyt szlachetny, aby utrzymywać pewne rzeczy w
tajemnicy…
- Więc pewnie nie zostawi tej sprawy samej
sobie – zauważyła Hermiona.
- Jak już
mówiłem nie mam najmniejszego zamiaru przyznawać się do czegokolwiek! I wy też
nic nikomu nie powiecie!
- Dlaczego mamy
tego nie zrobić? – spytał się Harry.
- Dlatego, że
wtedy powiem jak było z Malfoyami! – warknął Gawain, a jego oczy miotały błyski, które wskazywały na to, że jest gotowy na wszystko. – Niech Rita wszystko opisze, mam dość wykonywania jej rozkazów! Mogę
iść do Azkabanu, nie mam rodziny, żadna różnica czy będę samotny w celi czy w
tym domu! Więc albo zamilkniecie, albo wszyscy znajdziemy się w więzieniu! – popatrzył
się na Hermionę jakby się ucieszył, że ona też tam będzie.
Dwójka
przyjaciół spojrzała na siebie nawzajem. Jedno wiedziało, co myśli drugie. Nie
sądzili, że Gawain przyciśnięty do muru postanowi działać na własną szkodę. Nie
mieli innego pomysłu, ani nie wiedzieli, co robić. Milczeli przez dłuższą
chwilę.
- W takim razie
odchodzę, nie chcę być więcej aurorem – oświadczył Harry poważnym tonem.
Hermiona nie
mogła w to uwierzyć. Przecież jej przyjaciel marzył o tym od dawna, wiele razy
powtarzał, że nie widzi dla siebie innej przyszłości. Może ona także powinna
odejść z Ministerstwa Magii w geście solidarności?
- Nie
odchodzisz. Zostajesz na stałe szefem grupy dochodzeniowej.
- A… ale… dla… dlaczego?
– wyjąkał zaskoczony Harry.
- Odnalazłeś
winnego – oświadczył Robards i spojrzał na Hermionę – wprawdzie z małą pomocą,
ale nikt nie mówił, że nie masz prawa z niej korzystać. Nadajesz się do tej
roboty, gratuluję!
- Co jeśli się
nie zgodzę?
- Wyjawię twój mały sekret.
Czarnowłosy
chłopak popatrzył się błagalnie w stronę Hermiony, ale ta sama nie wiedziała,
co odpowiedzieć. Wszyscy byli zamieszani w przekręty, za które groziło, co
najmniej rok odsiadki. Jeśli Harry się nie zgodzi to sprawi, że znajdą się w
Azkabanie. Z drugiej strony Gawain znalazł sprytny sposób, aby zamknąć mu usta.
- Co do ciebie
Hermiono… słyszałem, że Mafalda Hopkirk poszukuje dla siebie asystenta. Co ty
na to, aby zamienić Wydział Istot wraz z Pansy na Departament Przestrzegania
Prawa Czarodziejów, a konkretnie wydział Niewłaściwego Użycia Czarów? Masz taki
sam wybór jak Potter – zakomunikował Robards zaskoczonej dziewczynie.
- To… to
szantaż! – wydukała oburzona czarownica.
- Wolałbym
określenie „polityka”. Coś za coś. Wszyscy na tym skorzystamy…
- A co z Dafne?
– odezwał się Harry.
- Potrzymasz ją
w areszcie przez kilka dni, po czym ogłosisz, że nie ma na nią mocnych dowodów. Przez jakiś czas będziesz zwodził swoich ludzi, a następnie zamkniesz sprawę –
wyjaśnił Gawain tonem jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. –
Jestem z wami szczery, wolę abyście byli blisko mnie. Wasza dwójka bardzo lubi
pakować siebie i innych w kłopoty. Lepiej mieć was na oku.
Zapadło wymowne
milczenie, a atmosfera robiła się, co raz bardziej gęsta. Szef Biura Aurorów
patrzył się na Harry’ego i Hermionę z zadowoleniem. Za to oni mieli nietęgie
miny. Obydwoje zastanawiali się nad wybrnięciem z całej tej sytuacji. Hermiona
ściskała nerwowo swoją torebkę, a Harry czochrał włosy. Dopiero dziewczyna
postanowiła przerwać ciszę:
- Myślę… że nie
mamy wyboru – odezwała się niepewnie do przyjaciela.
- Za to cię kocham,
potrafisz szybko podjąć właściwą decyzję – oświadczył Gawain i na jego twarzy zakwitł
szeroki uśmiech.
- Mam nadzieję,
że nie usłyszę tego nigdy więcej! – warknęła dziewczyna – Mam chłopaka i nie
życzę sobie spotkań wykraczających poza sferę zawodową – ostrzegła.
- Jak sobie
życzysz – mężczyzna zgodził się od razu, ale było słychać w jego głosie smutną
nutę. – Odsunę się w cień i nie dam po sobie znać, co czuję. Jeśli tylko
zmienisz zdanie to wiesz gdzie mnie szukać…
- W takim razie
ja zostaje w biurze, będę miał na pana oko – wtrącił się Harry.
- No i dobiliśmy
targu! – ucieszył się auror. – Potter…
- Słucham?
- Zdejmij tę
kurtkę, smażysz się w niej od dłuższego czasu!
- Nie musi, ja też się ubieram i zaraz idziemy… - zaczęła wyjaśniać Hermiona.
- O nie, nie,
nie! – zaprotestował Robards wchodząc jej w słowo. – Uczcimy nasz mały układ
dobrą kolacją, moje skrzaty błyskawicznie coś przygotują.
- Ale…
- To rozkaz
Potter!
***
Ginny, Ron, George
i rodzice Hermiony z wypiekami na twarzach słuchali relacji z tego, co działo
się w domu Gawaina. Męska część towarzystwa, zgodnie z obietnicą, dostała po
piwie. Kobiety wolały sączyć wino. Wszyscy spotkali się u Hermiony, ponieważ
nikt ich tam nie podsłuchiwał, czego nie można było powiedzieć o Norze. Gdy
opowieść została zakończona, rudzielec zaczął krzyczeć do siostry:
- Wiedziałem!
Miałem rację, że to jego sprawka!
- Pragnę
zauważyć, że wcześniej dałbyś się pokroić za to, że winna jest Dafne! –
odgryzła się Ginny.
- Ale że mu nie
wstyd! – wybuchła pani Granger załamując ręce. – Taki stary chłop i próbował
uwieść młodą dziewczynę! Niech znajdzie sobie kogoś w swoim wieku! Jakie
szczęście, że moja Hermiona jest zbyt mądra, aby związać się ze starszym
mężczyzną…
- Myślę, że
mogłabym się zastanowić gdyby był maksymalnie dziesięć lat starszy – uspokoiła
ją córka. – Te wszystkie rozważania są czysto hipotetycznie… - dodała, gdy
zobaczyła obrażoną minę Rona.
- To był jego samochód, tak? - dopytywała Ginny.
- Jeden z najnowszych... - oznajmił Harry z grymasem. - W pracy udawał, że nie zna się na mugolskich środkach transportu, a piwnicę domu zamienił na garaż z luksusowymi autami.
- Czasem uczestniczy w wyścigach jako Gregory Robins - dodała Hermiona. - Pokazał nam swoją kolekcję nagród. Chyba za dużo wypił, albo nie miał komu się pochwalić, ponieważ gadał o tym przez dwie godziny.
- To był jego samochód, tak? - dopytywała Ginny.
- Jeden z najnowszych... - oznajmił Harry z grymasem. - W pracy udawał, że nie zna się na mugolskich środkach transportu, a piwnicę domu zamienił na garaż z luksusowymi autami.
- Czasem uczestniczy w wyścigach jako Gregory Robins - dodała Hermiona. - Pokazał nam swoją kolekcję nagród. Chyba za dużo wypił, albo nie miał komu się pochwalić, ponieważ gadał o tym przez dwie godziny.
- Rozumiem, że
zamienił się w Dafne przy pomocy eliksiru wielosokowego? – spytał się George.
- Sądzimy, że
tak. Nie chciał się wprost przyznać, ale myślę, że nie miał innej możliwości –
odpowiedział Harry.
- Cała ta
sytuacja dowodzi, że świat czarodziejów wcale się wiele nie różni od naszego –
oznajmił pan Granger. – Ważne są koneksje, kogo znasz i kto wisi ci przysługę.
Ręka rękę myje… trochę szkoda, że musicie w tym uczestniczyć. Wolałbym abyście
nie wplątali się w coś paskudnego.
- Ja też mam
taką nadzieję – dodała Ginny.
- Czasem trzeba
robić pewne rzeczy nawet, jeśli się tego nie chce – wyznał Harry. – Hermiona
poprawiła los skrzatów domowych. Ja łapię czarnoksiężników. Robimy coś dla
innych i w razie potrzeby musimy nagiąć zasady.
- Osobiście mam
dość afer. Zamierzam trzymać się od nich z dala – dodała Hermiona. – Jeśli
znowu dostanę anonimową wiadomość z prośbą o spotkanie to wezmę ze sobą
Harry’ego.
- Dobry pomysł –
poparła ją pani Granger. – Nie mam więcej ochoty słuchać, że znowu się w coś
wpakowaliście. Na litość boską! Macie po dwadzieścia lat! W tym
wieku powinniście bawić się, chodzić na tańce czy na zakupy, a nie brać udział w
rozgrywkach politycznych!
- Postaramy się –
obiecał Harry z uśmiechem.
- Ja proponuję
zmienić temat rozmowy na coś ciekawszego – wtrącił się George i wziął spory łyk
piwa. – Na przykład uzgodnijmy gdzie robimy robimy Sylwestra i dlaczego u Harry’ego.
- Ej!
- Najlepsza
miejscówka na imprezy, spora przestrzeń – oznajmiła Ginny.
- Mugole nic nie
słyszą, więc można balować do białego rana – dodał Ron.
- Można zaprosić
większość z Gwardii Dumbledore’a – wtrąciła Hermiona.
- A kto później
będzie ogarniał cały ten syf? – żachnął się Harry. – Ostatnim razem ktoś wyczarował
wąsy wszystkim krewnym Syriusza, których portrety są w holu. Do dzisiaj nie
udało mi się ich usunąć.
- Ciesz się, że Fineasowi
się nie oberwało, bo by ci jęczał bez ustanku o braku szacunku i tym podobne –
stwierdził Ron.
George podszedł
do Harry’ego i objął go przyjacielsko ramieniem.
- Stary! Pomogę
ci to usunąć tylko udostępnij miejscówkę!
- Dlaczego mam
wrażenie, że to ty maczałeś w tym różdżkę…
- Harry, zgódź
się! Może uda się ściągnąć Lunę! – poprosiła Ginny. – Odkąd wyjechała do Afryki
szukać Chrapaka Krętorogiego nie wiedziałam jej ani razu!
- No dobra… ale
po wszystkim cały dom ma być wyszorowany od piwnicy po strych!
- Będzie –
szepnął Ron Hermionie na ucho. – Ginny ostatnio mówiła mamie, że Stworek narzekał,
że nie zbyt wiele pracy. Ucieszy się chłopak.
Czarownica
przytuliła się do niego. Czuła, że jej życie jest co raz lepsze. Kto wie, może
w przyszłym roku Ron się jej oświadczy, pobiorą się i zamieszkają razem?
Hermiona patrzyła z ufnością w przyszłość i miała nadzieję, że zdarzy się to,
co sobie wymarzyła. Ron odwzajemnił uścisk i pocałował ją. Tak... nie mogło być
nic lepszego niż jego czułe ramiona. Rozpromieniona i szczęśliwa z
niecierpliwością oczekiwała na nieznane, które miało nadejść.
***
Severus siedział
w swojej celi i jak zwykle, po śniadaniu, czytał Proroka Codziennego. Wielki
napis na pierwszej stronie ogłaszał wszem i wobec, że mija rok 1999, a zaczyna
się 2000. Mężczyzna miał, co do tego faktu, ambiwalentne uczucia. Z jednej
strony żałował, że nie jest to 2001 rok, ponieważ wtedy wiedziałby, że za kilka
dni wyjdzie na wolność. Z drugiej strony czuł ulgę, że połowa odsiadki już za
nim.
- Jeszcze rok,
tylko rok – szeptał sam do siebie.
Wiedział, że da
radę. Jeśli do tej pory nie zwariował to nie groziło mu na razie nic gorszego. Musiał
tylko uważać na innych śmierciożerców. Większość z nich nie miało dobrych
zamiarów, ale nikt nie śmiał iść w ślady Mulcibera. Severus bardzo szybko
opanował umiejętność unikania ich podczas prac oraz trzymania się blisko
aurorów. Wolałby umrzeć w swoim łóżku, a nie na przykład w pralni, zatłuczony
drewnianymi warząchwiami, którymi mieszało się gotującą się w kotłach bieliznę
więźniów. Nie da satysfakcji swoim wrogom, co to, to nie!
Przewrócił
stronę i przeczytał, że śledztwo w sprawie podszywania się pod Gawaina Robardsa
zostało umorzone, a Dafne Greengrass wypuszczona z aresztu z powodu braku
dowodów. Nie zdziwiło go to wcale. Potter nie miał koło siebie Granger i Weasleya,
więc sam nie potrafił dojść do prawdy. Bez wspomnień nigdy nie pokonałby
Voldemorta. Miernota taka sam jak jego ojciec…
Dopiero na samym
końcu Severus zauważył wzmiankę o zmianach w Ministerstwie Magii. Hermiona
Granger została asystentką Mafaldy Hopkirk, szefowej wydziału Niewłaściwego
Użycia Czarów. Potter zaś został na stałe dowódcą grupy dochodzeniowej.
- Zabawne,
zawalił sprawę i dostał awans… - pomyślał Snape i zaczął się nad tym
zastanawiać. – Gumochłon spotyka się z Granger, Dafne to opisuje, ten się
wypiera, potem znajdują u niej dowody winy, a teraz śledztwo zostaje zawieszone
z powodu ich braku…
Kącik ust
Severusa drgnął. Wystarczająco wiele czasu spędził przy Dumbledorze, aby
wiedzieć jak wyglądają zagrywki w Ministerstwie Magii. Już wcześniej domyślał
się, że Gumochłon kłamie. Chciał dostać się do majtek Granger, ale mu nie
wyszło. Teraz Potter perfidnie go kryje i za to dostał posadę. Widać Umbridge
za mało się nad nim pastwiła i nie zapamiętał, że nie powinien opowiadać
kłamstw. Może gdyby wyryła mu taki napis na mózgu to by załapał…
- Czas przygotować
się do imprezki Sylwestrowej! – pomyślał ponuro. – Przewidywane atrakcje to
spanie i okropna nuda!
Miał nadzieję, że za rok, będzie się o wiele lepiej bawił, szykując się w tym czasie do wyjścia na wolność.
Miał nadzieję, że za rok, będzie się o wiele lepiej bawił, szykując się w tym czasie do wyjścia na wolność.