Hermiona wyszła z kominka, trzymając w rękach kilka opasłych tomów,
które pochodziły z biblioteki Hogwartu. Położyła je na stoliku do kawy i
usiadła, oddychając głęboko. Zrozumiała, że schowanie ich do torby byłoby
lepszym posunięciem. Wtedy nie czułaby, że ręce jej odpadają od dźwigania zbyt
wielkiego jak dla niej ciężaru. Mogłaby przysiąc, że księgi ważyły co najmniej
dwadzieścia funtów.
- Co my tu mamy... - Severus objął krytycznym spojrzeniem, to co
przyniosła Hermiona. - Te dwie czytałem i pamiętam, że nie ma w nich niczego
przydatnego. - Odłożył na bok czerwony i fioletowy tom. - „Osiągnięcia Mugoli w
XVII wieku”, brzmi nieźle... „Zapiski różnorakie o magii” autorstwa Korneliusza
Agryppy. Nie sądzę, abyśmy cokolwiek tutaj znaleźli, ale nigdy nic nie
wiadomo... „Czary leczące” - Mungo Bonham, nie wiem, czemu nie dotarliśmy
wcześniej do tej księgi, obstawiam, że w niej jest coś ciekawego — oznajmił,
patrząc na Hermionę, która od razu złapała tom i otworzyła go. - „Zaklęcia
nieznane, których skutki mogą okazać się fatalne”, zachęcający tytuł,
inspirujący rzekłbym... „Żywot Linfreda ze Stinchcombe”, z tego, co pamiętam,
to stworzył podwaliny pod eliksiry, których używamy w obecnych czasach...
- Czyli mamy sporo rzeczy do przeczytania — podsumowała Hermiona,
unosząc głowę znad książki Munga.
- Ja mam sporo do przeczytania — poprawił ją Severus i wyjął jej z rąk
opasły tom. - Musisz trochę odpocząć, przez cały sierpień harowałaś niczym
domowy skrzat — dodał, gdy zaczęła protestować. - Przydałby ci się większa
dawka snu, dlatego marsz do łóżka.
Dziewczyna wiedziała, że czarodziej ma rację oraz martwi się o nią, dlatego
posłuchała się go. Idąc do swojego pokoju, rozmyślała nad wydarzeniami, które
sprawiły, że jej świat znowu zaczął się walić. Kilka dni po postawieniu
diagnozy, jej mama trafiła do szpitala. Organizm kobiety był mocno osłabiony i
złapała poważną infekcję. Gdy została wyleczona, zawieziono ją do
specjalistycznej kliniki, gdzie poddano ją chemioterapii. W tym czasie pan
Granger musiał wziąć urlop, aby zajmować się Suzanne. Kandydatki, które
zgłaszały się jako nianie, nie budziły zaufania ani mężczyzny, ani jego córek.
Ostatecznie dziewczynka trafiła pod opiekę Molly Weasley, która
jednocześnie zajmowała się Victorie, jako że Fleur była w końcówce kolejnej
ciąży i miała problemy, aby upilnować swoją pociechę. Szkraby były bardzo
zadowolone ze swojego towarzystwa i chętnie się razem bawiły. Pani Weasley była
zachwycona, że jej dom znowu rozbrzmiewa dziecięcymi głosikami. Nie
przeszkadzało jej nawet to, że musiała ograniczyć przejawy magii. Schowała
różdżkę i udowodniła, że bez niej także potrafi ugotować obiad i ogarnąć dom.
Mimo to nie wszystko dało się ukryć. Suzanne zdążyła się dobrze przyjrzeć
gnomom w ogródku i opowiadała, że widziała w kominku odciętą głowę jakiegoś
pana, która gadała.
Hermiona uznała, że wszelkie przejawy magii, będzie tłumaczyła dużą wyobraźnią
małej, ponieważ to był tylko jeden z problemów, do tego mający ostatnie miejsce
na jej liście spraw do załatwienia. W tamtym czasie czarownica szczerze
żałowała, że oddała ministerstwu zmieniacz czasu. Wtedy bardzo by się jej
przydał, ponieważ żyła w ciągłym biegu. Wstawała wczesnym rankiem, aby
przygotować się do wyjścia. Następnie skierowała swoje kroki ku parkowi, gdzie
teleportowała się do ogrodu rodziców. Pan Granger już czekał na nią, razem z
Suzanne, która miała spakowany swój plecaczek. Hermiona teleportowała się z nią
do Nory i oddawała w ręce uszczęśliwionej pani Weasley, po czym udawała się do
pracy. Po jej zakończeniu wracała po siostrę, w to samo miejsce, gdzie ją
zostawiała, aby przetransportować się razem z nią siecią Fiuu do swojego domu.
Tam czekała na pana Grangera, który odbierał ją wieczorem po zakończeniu swoich
obowiązków zawodowych. Za każdym razem Hermiona podawała dziewczynce kroplę
Eliksiru Słodkiego Snu, aby ta nie była świadoma, jak przebiega podróż. Cała
akcja była obarczona ryzykiem, że któryś z sąsiadów może coś zauważyć. Mimo to
pan Granger ze swoją starszą córką zadecydowali, że warto skusić los, tylko po
to, aby Suzanne była w dobrych i sprawdzonych rękach.
Mając w domu siostrę, czarownica nie mogła skupić się na czytaniu
książek. Najczęściej robił to za nią Severus, tak jak to wcześniej ustalili.
Pilnował Suzanne, gdy Hermiona znikała na chwilę i wracała z tomami w
koralikowej torebce. Umówiła się z profesor McGonagall, że pani Pomfrey
przejrzy wstępnie literaturę i wybierze to, co uzna za przydatne. Podobnie
robiły dla niej Penelopa z Hanną, które korzystały z biblioteki Szpitala
Świętego Munga. Severus brał od Hermiony księgi i czytał je, gdy ta bawiła się
z dziewczynką. Dopiero gdy zostawali sami, mogli omówić wszystko, czego
dowiedział się czarodziej i nierzadko trwało to do późnych godzin nocnych.
Molly Weasley opiekowała się Suzanne tylko do września, ponieważ od
tego miesiąca dziewczynka poszła do prywatnego przedszkola, skąd odbierał ją
ojciec. Pani Granger nadal przebywała w klinice i rodzina starała się jak
najczęściej ją odwiedzać. Hermiona widząc ją łysą i tracącą siły, podwoiła
wysiłki, aby odnaleźć lekarstwo. Dzięki pomocy Severusa była w stanie osiągnąć
zdecydowanie lepsze rezultaty, niż gdyby robiła to sama. Pracując z nim,
zauważyła, że czarodziej ma odmienny system niż ona. Obydwoje dążyli do wiedzy
i ekscytowali się znalezionymi wskazówkami, jednak on był o wiele bardziej
krytyczny. Ona uznawała, że wszystko, co jest w najnowszych książkach, to świętość
właściwie nie do podważenia. Jego nie zadowalało to, co osiągnął. Za każdym
razem musiał weryfikować swoją wiedzę. Hermiona ze zdumieniem i podziwem
patrzyła, jak brał coś za pewnik dopiero wtedy, gdy dana informacja pokrywała
się z inną. Jeśli tak nie było, to starał się podważyć wszystko. Nawet jeśli
ona pod jego wpływem coś przyjęła do wiadomości, to on z uporem godnym lepszej
sprawy szukał jeszcze lepszego zaklęcia lub eliksiru. Uwarzył kilka różnych
wersji dla jej matki, mimo że każdy okazał się nieskuteczny. Było tak, jak
przewidywali uzdrowiciele i Severus: mała ilość eliksiru nie działała, a
niewiele większa powodowała objawy typowe dla zatrucia pokarmowego. Hermiona
nie chciała zabić matki, dlatego zrezygnowała z kolejnych prób i skupiła się na
zaklęciach.
Pomimo wielu spraw, które zajmowały ją bardzo skutecznie, dziewczyna
nie była w stanie zignorować nagłej zmiany zachowania współlokatora. Odkąd
zamieszkał z nią w marcu przeszli od wzajemnej niechęci i wbijania szpili do
poprawnych stosunków, które można było nazwać koleżeńskimi. Obydwoje wpływali
na swoje życie, chociaż druga strona najczęściej sobie tego nie życzyła. Mimo
wielu chwil, które uświadomiły dziewczynie, że Severus potrafi okazać pozytywne
uczucia, początkowo nie potrafiła tego w pełni zaakceptować. Rozważała różne
motywy, którymi mógł się kierować, ale wszystkie były tak samo prawdopodobne i
nieprawdopodobne zarazem. Gdy po dwóch tygodniach nadal był dla niej miły, to
stwierdziła, że widocznie musiał ją polubić. Nie sprawiło to jednak, że
przestała być zaintrygowana.
- Skąd ta zmiana w stosunku do mnie? - zapytała pewnego wieczora, gdy
siedziała na jego łóżku i robiła notatki z zaznaczonych przez niego fragmentów
ksiąg.
Nie zdziwiła się, gdy ręka Severusa przekładająca stronę, zatrzymała
się w pół drogi. Podniósł wzrok na swoją współlokatorkę, odchrząknął i
odpowiedział spokojnie:
- Przemyślałem swoje życie i doszedłem do wniosku, że powinienem coś w
nim zmienić. Na przykład zacząć doceniać to, ile dla mnie zrobiłaś, Hermiono.
Dziewczyna poczuła, że robi jej się lekko na duszy. Kolejny raz
zwrócił się do niej po imieniu, a nie po nazwisku i było to bardzo przyjemne
uczucie.
- Tak po prostu do tego doszedłeś, czy coś cię do tego skłoniło? -
uśmiechnęła się do niego na zachętę. Bardzo pragnęła poznać jego motywy.
- Pamiętasz, jak powiedziałaś, że jestem wspaniały, kiedy zechcę?
Zaskoczyłaś mnie. Pierwszy raz poczułem, że ktoś mnie docenił za to, że robię
coś dobrego — powiedział cicho, prawie nie poruszając wargami.
- Bo taki jesteś — zapewniła go błyskawicznie Hermiona — tylko czasem
starannie to ukrywasz.
- Dziękuję — odrzekł z nieśmiałym uśmiechem.
W tym momencie czarownica zdała sobie sprawę, że z wrażenia zapomniała
oddychać. Mroczny Nietoperz z Lochów podziękował i uśmiechnął się do niej. Z
tego, co wiedziała, to właściwie nikt nie dostąpił tego zaszczytu. Zarumieniona
ze szczęścia wróciła do przerwanej lektury, ale nie dała rady skupić się na
niej. Zrozumiała, że coś bardzo ważnego wydarzyło się w tym pokoju. Zyskała
osobę, której może zaufać i zacząć polegać na niej. Kto by pomyślał, że będzie
nią Severus Snape.
***
Ginny nie mogła zrozumieć, czemu Harry podchodzi do sprawy Hermiony
tak opieszale. Obiecał, że sprawdzi, co się dzieje u niej w domu, ale nastał
wrzesień, a on nadal tego nie zrobił. Postanowiła wiercić narzeczonemu dziurę w
brzuchu, aż ten w końcu zacznie działać. Miała teraz dużo czasu, odkąd skończył
się sezon quidditcha. Kolejne treningi były przewidywane dopiero w listopadzie
i Ginny zamierzała wykorzystać dany jej czas.
- Zrozum, nie wydaje mi się, aby to było teraz potrzebne — Harry
skrzywił się, odpowiadając kolejny raz na zarzuty swojej narzeczonej. - Nie
zauważyłem, aby działo się z nią coś złego. Owszem, jest zmęczona, ale to
dlatego, że miała intensywny miesiąc i nadal szuka lekarstwa dla matki.
- Snape jej pomaga, a ona cieszy się jak głupia, nie wiedząc, że on
robi to wszystko dla pieniędzy — prychnęła Ginny. - Wszyscy ją okłamujemy i
ciężko mi to znieść!
- Nie wymyślaj — skarcił ją chłodno czarodziej, polewając sobie frytki
ketchupem. - Wiem, że ciągle masz wrażenie, że ona jest w nim zakochana. Tylko
o to ci chodzi.
- Nie chcę, żeby cierpiała — żachnęła się rudowłosa. - On jest typem
człowieka, który na pewno wykorzystałby to przeciwko niej. Skrzywdziłby ją...
- Ile razy mam ci powtarzać, że rzuciłem czar na jej dom? - Harry
westchnął boleśnie, mając wyraźnie dość. - Jeśli miałby wobec niej złe
intencje, to by do niego nie wszedł, a jeśli byłyby w środku, to od razu
wiedziałbym o tym.
- Jesteś pewien, że...
- Jestem! - warknął czarodziej, przypadkowo upuszczając na stół
kawałek kurczaka. - Skoro tak chcesz sprawdzić co u niej, to czemu do niej nie
pójdziesz? Przeproś ją za tamtą kłótnię. Przy okazji poproś, aby była twoją
druhną na ślubie. Miałaś to zrobić dawno temu! - przeszył ją spojrzeniem, które
mówiło, że jeśli tego nie zrobi, to ma zamilknąć w tej sprawie.
Ginny zrozumiała, że zaczęła przeciągać strunę. Jeszcze chwila, a
Harry sam ją wyśle do Nory. Nie chcąc kolejnych cichych dni, postanowiła, że
zrobi to, co jej kazał. Uznała, że warto osobiście sprawdzić, jak się sprawy
mają, skoro jej narzeczony nie był do tego chętny.
- No dobrze, w takim razie idę! - oznajmiła butnym tonem.
- Tylko nie wspominaj, że mogłaby pogodzić się z Ronem. I nie zrób
kolejnej afery.
- Postaram się.
Czarownica posłała Harry'emu wyzywające spojrzenie i skierowała swoje
kroki do kominka. Wrzuciła do środka trochę proszku Fiuu i wypowiedziała adres
domu Hermiony. Od razu w płomieniach pojawiła się głowa z obrazu, który wisiał
u niej w salonie.
- Powiedz, że Ginny Weasley chce się zobaczyć z Hermioną Granger —
poleciła mu.
Głowa zniknęła z cichym pyknięciem i po chwili pojawiła się znowu.
- Panna Granger udzieliła zgodę na wizytę — oznajmiła oficjalnym
tonem.
Ginny bez wahania wstąpiła w płomienie i po chwili była w domu swojej
przyjaciółki. Otrzepując się z sadzy z kominka, przyjrzała się uważnie scenie,
którą zastała. Snape siedział na kanapie, a Hermiona na podłodze. Wokół nich
walały się sterty pergaminów i magicznych ksiąg. Na stoliku do kawy można było
znaleźć dwa kubki po herbacie i mugolskie herbatniki waniliowe.
- Panna Weasley, jak miło — odezwał się Severus tonem, który można
było uznać tylko za pozytywny.
- Eee, przyszłam do Hermiony — Ginny zająknęła się, zaskoczona
uśmiechem na jego twarzy.
- Będziesz tak miły i zostawisz nas same? - starsza czarownica
zwróciła się do mężczyzny.
- Jak sobie życzysz, Hermiono — Snape odparł uprzejmie i poszedł do
swojego pokoju.
Ginny odprowadzała go wzrokiem wyrażającym bezbrzeżne zdumienie. Nie
wierzyła, że Nietoperz z Lochów mógł się zmienić. Była święcie przekonana, że
Hermiona wyolbrzymiała jego zalety. Teraz sama była świadkiem, że Severus był
miły. Przywitał się jak normalny człowiek i zrobił bez marudzenia to, o co go
poproszono. To był istny cud.
- Musisz przyznać, że to robi wrażenie — oznajmiła Hermiona z
figlarnym uśmiechem.
- A niech mnie tłuczki biją — wyszeptała Ginny, siadając na kanapie. -
Jak tego dokonałaś?
- Mam swoje sposoby — przyjaciółka odparła enigmatycznie, gdy znalazła
się obok niej. - Chcesz ode mnie czegoś konkretnego?
To pytanie sprowadziło Ginny na ziemię. Oprócz sprawdzenia jak żyje
jej przyjaciółka, miała jeszcze jej coś oznajmić. I o coś poprosić. Tylko że
było jej strasznie głupio, za to, co powiedziała w lipcu.
- No wiesz, eee... chciałam... no wiesz... - nie wiedziała jak zacząć.
- Nie wiem.
- Chcę przeprosić za... tamto, wiesz, o co mi chodzi — wyznała ze
skruchą.
- Wybaczam — Hermiona wyszczerzyła do niej zęby. - Chyba przekonałaś
się, że to nie prawda.
- Tak, chyba tak... - przytaknęła rudowłosa. - Chciałam poinformować
cię, że ustaliliśmy z Harrym datę ślubu — oznajmiła z błyskiem w oku — za rok,
w sierpniu.
Reakcja Hermiony była łatwa do przewidzenia. Cała rozpromieniona
pogratulowała przyjaciółce i zaczęła domagać się omówienia szczegółów. Ginny,
zachęcona jej entuzjazmem, zaczęła opowiadać o wstępnych planach co do miejsca
zaślubin, wyglądu wesela, jej przyszłej sukni i szaty Harry'ego. Szczebiotały
obie w najlepsze, gdy padł temat druhen.
- Chciałabym cię prosić, abyś była moją starszą druhną — oznajmiła
Ginny poważnie. - Nie uznaję odmowy — dodała, mając na twarzy minę wyrażającą
zarazem groźbę i rozbawienie.
- To dla mnie zaszczyt — wyznała Hermiona. - Nie mogłabym ci odmówić,
przecież wiesz — zapewniła przyjaciółkę.
- Uff — rudowłosa czarownica odetchnęła z ulgą. - Już się bałam, że
się nie zgodzisz.
- Dlaczego miałabym się nie zgodzić? - padło rozbawione pytanie. -
Podejrzewam, że w twoim orszaku znajdzie się jeszcze Luna...
- O, tak! Poprosiłam o to także dziewczyny z drużyny. Wszystkie się
zgodziły!
- To świetnie! - Hermiona była szczerze zachwycona. - Kogo Harry
wybrał na swoich drużbów?
Ginny uśmiechnęła się do niej. W końcu wszystko wróciło między nimi do
normy.
- Neville'a, Deana, Seamusa i George'a.
- Który z nich będzie starszym drużbą?
- Żaden.
Hermiona drgnęła, jakby obudzona ze snu i spojrzała badawczo na
przyjaciółkę.
- Nie chcesz chyba powiedzieć, że...? - zawiesiła głos.
- To chyba oczywiste. Nie może to być nikt inny niż Ron — oznajmiła Ginny.
- Myślałam, że się domyśliłaś — dodała z wyrzutem.
- Myślałam, że zrozumieliście moją sytuację i odsunięcie go od
przygotowań — odparła Hermiona lodowatym tonem.
- To mój brat i jego najlepszy przyjaciel. Nie było mowy o nikim innym
— oburzyła się Weasleyówna. - Tak samo, jak nie było mowy, aby jakaś inna
dziewczyna była moją główną druhną. Była tylko jedna kandydatka i byłaś nią ty!
- Znajdź sobie kogoś innego.
Atmosfera w salonie się zagęściła. Ginny wpatrywała się z
niedowierzaniem na przyjaciółkę, która siedziała obok niej z marsową miną.
- Hermiono, ty chyba nie mówisz poważnie...
- Mówię bardzo poważnie.
- Och, rozumiem — oznajmiła Ginny z przekąsem. - Zawieszenie broni na
jeden dzień jest dla ciebie ujmą na honorze. Mogłabyś zrobić prezent mi i Harry'emu
w najważniejszym dniu naszego życia, który odbędzie się dopiero za rok, ale nie
masz na to najmniejszej ochoty! - warknęła.
- To nie tak! - zaczęła bronić się Hermiona. - Ja naprawdę chciałabym,
ale wydaje mi się, że nie dam rady!
- To takie trudne, naprawdę — zakpiła z niej przyjaciółka. - Jedno
małe poświęcenie. Tylko kilka godzin...
- Wiesz, że chcę dla was wszystkiego, co najlepsze, ale w tej
sytuacji... ja nie mogę...
- Widzę, że potrzebujesz trochę więcej czasu na zastanowienie się —
oznajmiła Ginny, wstając z kanapy. - Nie żądam od ciebie, abyś się z nim
pogodziła. Po naszej ostatniej kłótni zrozumiałam, że to dla ciebie za trudne,
ale miałam nadzieję, że pokażesz, że jesteś w stanie być ponad to... - dodała
ze smutkiem, kierując swoje kroki ku kominkowi.
Hermiona wpatrywała się w nią, jakby nie była pewna czy chce, aby
odeszła. Na twarzy miała wpisaną mieszaninę rozczarowania i wahania. Wyciągając
z kieszeni paczuszkę z proszkiem Fiuu, Ginny miała nadzieję, że przyjaciółka ją
powstrzyma. Zanim go wrzuciła do płomieni, odwróciła głowę w jej stronę.
Hermiona jednak nie miała zamiaru jej zatrzymywać.
- Przemyślę to — oznajmiła cicho — ale wątpię, abym się na coś takiego
zgodziła.
Najmłodsza z rodziny Weasleyów, poczuła w sercu ukłucie bólu. Ignorując
łzy cisnące się do jej oczu, wyruszyła do swojego domu. Tam, rzuciła się w
ramiona Harry'ego i wypłakała się mu w ramię, jęcząc, jak bardzo zawiodła się
na Hermionie.
***
Severus już dawno nie czuł się bardziej szczęśliwy. Jego plan był
coraz bliżej ziszczenia się. Nie odmówił sobie przyjemności, jaką było
podsłuchiwanie rozmowy dziewczyn, która toczyła się w salonie. Z niej
dowiedział się, że Potter i Weasleyówna sami powiększają mur, który wkrótce
oddzieli ich od Hermiony. Wszystko wskazywało na to, że nić, która łączyła ją z
Ronaldem, została przecięta. To był świetny pretekst, aby z tego powodu
odgrodziła się od pozostałych przyjaciół. Ta świadomość dodała Severusowi
skrzydeł. Ukrył starannie radość i zszedł powoli do swojej współlokatorki, która
była wyraźnie rozdarta między własnymi uczuciami a poczuciem obowiązku wobec
przyjaciół.
- Coś się stało? - zapytał, udając, że nic nie wie.
- Mam dylemat — odparła przygaszonym głosem.
- Może ja mógłbym ci pomóc?
- Wątpię.
- Sprawdź mnie — poprosił, siadając obok niej na kanapie.
Hermiona przeszyła go wzrokiem, w którym kryło się cierpienie. Severus
powtarzał w myślach jak mantrę „no dalej, otwórz się przede mną”. Domyślał się,
że nie podziała to na dziewczynę, ponieważ znała oklumencję, ale i tak chciał spróbować.
Aby wzbudzić jej zaufanie, sprawił, aby z jego postawy biło współczucie.
- No dobrze — westchnęła dziewczyna po dłuższej chwili. - Chodzi o to,
że...
Severus przywołał na twarz minę, która miała świadczyć, że pierwszy
raz słyszy o tym, co się działo w salonie przed chwilą. Przytakiwał podczas jej
relacji i zachęcał Hermionę do dalszego mówienia. Okazało się to niepotrzebne,
ponieważ było widoczne, że chciała się komuś zwierzyć. To, że mu zaufała
świadczyło, jak bardzo dobrze układały się sprawy.
- Uważam, że masz rację — oznajmił Severus, gdy Hermiona skończyła. -
Zbyt wiele wymagają od ciebie.
- Chyba nie jesteś zbyt obiektywny — powiedziała czarownica. - Oni są
moimi najlepszymi przyjaciółmi. Możliwe, że mają rację, że mogłabym odpuścić na
jeden dzień...
- Jaki jeden dzień? - oburzył się mężczyzna. - Przygotowania do ślubu
będą ciągnąć się miesiącami. Na pewno musiałabyś kontaktować się z Weasleyem
nie jeden raz. O tym już nie pomyśleli...
- Chy... chyba masz rację — jęknęła załamana Hermiona.
- Nie byłem na zbyt wielu weselach, ale nawet ja jestem w stanie
wyobrazić sobie, ile na głowie ma starsza druhna i przypisany jej drużba —
Severus kontynuował wątek. - Obstawiam, że będziecie musieli wspólnie pilnować,
aby wszystko było idealne. Takie jak sobie wymarzyła para młoda. Jestem pewien,
że to tylko wierzchołek góry lodowej. Na pewno będziesz musiała z nim
rozmawiać, a nawet siedzieć przy jednym stole, tańczyć i uśmiechać się
fałszywie do gości, którzy znają waszą historię.
- To straszne! - wykrzyknęła dziewczyna.
- Może panna Weasley pomyślała, że w ten sposób was przybliży do
siebie. Mimo mojej całej niechęci do Pottera nie podejrzewam go o to — Snape
szedł za ciosem, starając się pokazać, że kieruje się tylko dobrem Hermiony.
- Co ja mam zrobić? - zapytała płaczliwym tonem.
- Idź, ale nie jako druhna — poradził jej czarodziej. - Chociaż on i
tak tam będzie, a ty będziesz musiała znosić jego obecność — dodał mimochodem.
Hermiona wzdrygnęła się na myśl o Ronaldzie Weasleyu. Severus uważnie
obserwował jej odruchy. Musiał uważać, aby nie przesadzić. Chciał zasadzić
ziarno wątpliwości w umyśle współlokatorki.
- Nie mogę im tego zrobić. Muszę pójść — oświadczyła ponuro.
- Wiem i dlatego tak bardzo mi ciebie żal — czarodziej poklepał ją
przyjacielsko po ramieniu.
Wiedział, że teraz musi dać Hermionie czas. Prędzej czy później
zbierze plon swojej pracy. Aby wszystko rozegrało się naturalnie, chwycił
księgę, którą przestał czytać z powodu pojawienia Weasleyówny w kominku i
wrócił do przerwanej czynności. Hermiona po chwili zastanowienia, poszła w jego
ślady. Przez najbliższe parę godzin szukali wskazówek, które mogły pomóc w
wyleczeniu matki dziewczyny. Dopiero gdy zegar wybił północ, Severus oznajmił,
że czas spać.
- Chciałabym jej powiedzieć, że nie przyjdę — oznajmiła nieoczekiwanie
Hermiona, gdy brała od współlokatora Eliksir Słodkiego Snu. - Tak naprawdę to
nie mam ochoty tam iść — wyszeptała.
Severus pokiwał tylko głową, dając znak, że ją rozumie. Odwrócił się
na pięcie i ruszył w stronę drzwi. Jednak zanim wyszedł z jej pokoju, zatrzymał
się na chwilę.
- Wiesz, do jakiego doszedłem wniosku? - zapytał, zerkając na
zaskoczoną dziewczynę. - Chociaż teraz doceniam to, co zrobiłaś dla Weasleya,
to jednak musisz przyznać sama, że gdybyś nie pokazała listu bajkopisarza
Potterowi, to miałabyś dzisiaj o wiele mniej problemów...
Hermiona popatrzyła przenikliwie w jego czarne oczy. Jej wyraz twarzy
zdradzał, że zastanawia się nad tym, co usłyszała. Po jak zdawało się
Severusowi, dość długiej chwili, dziewczyna pokiwała głową.
- Masz rację — oznajmiła. - Masz cholernie sporo racji.
Po usłyszeniu tego Snape musiał z całych sił się powstrzymywać, aby
nie wybuchnąć dzikim śmiechem, który byłby najlepszym podsumowaniem zwycięstwa,
które odniósł tego dnia.