Była szósta rano,
gdy Harry pożegnał Neville’a i Hannę, którzy zniknęli w kominku otoczeni
zielonym płomieniem. Kilka minut wcześniej Dean i Seamus teleportowali się do
domu, zaraz po bliźniaczkach Patil. Impreza urodzinowa Harry’ego dobiegła końca.
Około piątej nad ranem towarzystwo zaczęło wracać do domu. W salonie na kanapie
chrapał George, który tulił się do Angeliny. Ron, Stworek, Hermiona i Ginny nie
spali: sprzątali bałagan, który powstał po wielogodzinnej zabawie Gwardii
Dumbledore’a. Chłopak i skrzat domowy lewitowali wszystkie naczynia do kuchni,
a dziewczyny przy pomocy magii opróżniały je i myły.
- Co z
szarlotką? – spytała się Hermiona unosząc w górę półmisek z ciastem.
- Nie zjem jej
nawet gdybym chciał – odpowiedział szczerze Harry i ziewnął.
- Zabierzmy ja
do domu. Twoi rodzice będą mieli, co zjeść na deser – zadecydował Ron.
- Dobry pomysł!
– ucieszyła się Hermiona i zrobiła zgrabny pakunek przy pomocy wyczarowanej
przed chwilą folii aluminiowej.
Zdenerwowanie
wywołane wyjcem od Snape’a zdecydowanie należało do przeszłości i teraz z
chęcią pomagała w porządkach. Na początku mocno przejęła się tym, że wszyscy
dowiedzieli się o skradzionych wspomnieniach. Ron z Harrym i Ginny musieli
długo ją uspokajać. Dopiero po jakimś czasie była w stanie wyjść z kuchni i
odpowiedzieć na pytania Gwardii.
Przyjaciele
stanęli na wysokości zadania. Wszyscy zaczęli ją pocieszać i mówić, że skoro
wspomnienia odzyskano w nienaruszonym stanie to nic się nie stało. Hermiona
rozchmurzyła się, gdy została przekonana, że Snape zasłużył sobie na wszystko,
co go spotkało. W końcu nawet nie podziękował jej za obronę przed Wizengamotem,
a ma do niej obiekcje za jeden, mały błąd. George stwierdził, że Severus już
nie jest nauczycielem i może rozkazy wsadzić sobie w cztery litery. Ron
podsunął pomysł, aby w zamian wysłać mu dziesięć wyjców z przyjacielską radą, aby
się zamknął w celi i nie wychylał z niej swojego długiego nochala.
Hermiona
najpierw poinformowała Rona o wszystkim, co wydarzyło się w gabinecie Gawaina
Robardsa, a później rozmawiała o tym przed imprezą z Harrym i Ginny. Wszyscy
zastanawiali się kto ukradł wspomnienia. Padło wiele teorii, ale żadna nie była dość
przekonywująca. Tak samo zagadkowe było to, że Snape dowiedział się o
wszystkim. Gawain Robards zdecydował z Kingsleyem, że dochodzenie ma być tajne.
Im dłużej nad tym myśleli, tym bardziej wszystko było poplątane. Harry
oznajmił, że wątpi, aby poinformowanie Severusa o toczącym się śledztwie było
na rękę aurorom. Może jednak jego szef zdecydował się na ten krok?
- Zmywanie
skończone! – oznajmiła Ginny i posłała wytarty talerz do szafki.
- Super, można
iść spać – ucieszył się Harry.
- Oj tak, przyda
się trochę snu – przyznał Ron i objął Hermionę. – Musimy wracać do ciebie?
Prześpijmy się tutaj.
- No dobrze –
zgodziła się Hermiona. – Myślę, że moi rodzice dadzą sobie radę, jeśli wrócimy
po południu.
Cała czwórka, w
dobrych humorach, udała się na górę do sypialni.
***
Poniedziałek
okazał się pięknym, letnim dniem. Jak to bywa na początku sierpnia, mimo
wczesnej godziny słońce mocno grzało. Hermiona dziarskim krokiem przemierzała ulice,
aby wejść do budki telefonicznej i dostać się do Ministerstwa Magii. Wprawdzie
mogła teleportować się, ale nadal trzymała się zasady, że skoro mieszka wśród
mugoli to powinna używać mugolskich środków transportu.
Podczas podróży
myślała nad wyjcem od Severusa. W niedzielę dostała kolejnego, w którym
wyraźnie zapowiedział, że będzie ją męczył w ten sposób, aż nie przyniesie mu
wspomnień. Hermiona postanowiła, że nie odpowie mu listownie, ponieważ Snape
nie zrozumie, dlaczego nie może ich otrzymać. Puszka z fiolką były aktualnie
badane przez aurorów i nie było sensu im przerywać. Poza tym nie miała ochoty
patrzeć na gębę Severusa i słuchać obelg pod swoim adresem, ale wiedziała, że
musi do niego pójść i wszystko wyjaśnić. Owszem, zawaliła sprawę, ale to nie
znaczy, że musiał przysyłać jej jednego wyjca, którego usłyszało ponad
dwadzieścia osób i drugiego, który obudził Suzanne! Przecież tak naprawdę nic
się nie stało, skąd miała wiedzieć, że ponad pół roku po ostatniej rozprawie
ktoś połasi się na wspomnienia? Severus nie podziękował jej za obronę przed
Wizengamotem i myśli, że będzie się starała. Nie jest psem na posyłki, którego
można kopać. Za wysłane książki również podziękował. Wprawdzie nic mu nie
napisała, ale wiedziała, że jest na tyle bystry, że bez problemu zauważył jej
podpisy.
Ministerstwo
Magii powoli budziło się do życia. Okazały hol był prawie pusty, co nie dziwiło Hermiony. Specjalnie wybrała się do Gawaina Robardsa przed siódmą
rano, aby uniknąć tłumów. Minęła kilku czarodziejów, którzy kończyli
nocną zmianę i skierowała swoje kroki ku windom. Harry mówił, że jego szef
pojawia się w poniedziałki w biurze o szóstej, więc miała nadzieję, że uda jej
się z nim zobaczyć. Trasę znała na pamięć, tyle razy tędy szła, aby spotkać się
z Severusem. Wzdrygnęła się na myśl, że znowu będzie musiała przebywać w
Azkabanie. Chociaż wolała to niż widzenie się ze Snapem. Na myśl o nim
wzdrygnęła się drugi raz.
- Przynajmniej
weźmiesz swoje książki – mruknęła sama do siebie, aby podnieść się na duchu.
Gdy weszła do
Siedziby Aurorów powitało ją kilka zaciekawionych par oczu. Hermiona była w tym
miejscu wiele razy, ale ostatni raz tak na nią patrzono, gdy przyszła, aby
zobaczyć się z Severusem pierwszy raz. To
było rok temu – pomyślała czarownica. Wtedy też był sierpień, a ona stała
pod drzwiami i czekała na Harry’ego…
Tym razem nie
musiała czekać, zapukała i gdy usłyszała komendę „wejść”, pchnęła zdecydowanie
drzwi. Gawain Robards nie patrzył się na nią badawczo jak przy pierwszym spotkaniu,
tym razem był lekko zdziwiony.
- Panno Granger,
stało się coś? – spytał zanim zdążyła usiąść.
- Tak –
przytaknęła. – Chcę wiedzieć, na jakim etapie jest śledztwo, ponieważ Severus
Snape przysłał mi już dwa wyjce i zażądał oddania mu wspomnień.
- Żartujesz
sobie ze mnie!
Tą informacją zbiła
go zupełnie z tropu, wpatrywał się w nią badawczo i myślał intensywnie.
Hermiona nie odrywała wzroku od szefa aurorów, ponieważ dokonała pewnego
odkrycia. W piątek wieczorem oglądała z Ronem i rodzicami film w telewizji pod
tytułem „Rycerz Króla Artura”. Wiedziała, że aktor grający Lancelota bardzo jej
kogoś przypominał, ale nie była w stanie przypomnieć sobie kogo. Nie myślała o
tym więcej, ale teraz zrozumiała, że ta osoba siedzi po drugiej stronie biurka
i nazywa się Gawain Robards. Gdyby nie to, że szef aurorów był blondynem o
prostych włosach i miał niebieskie oczy, to Hermiona pomyślałaby, że Richard
Gere to tylko przykrywka wśród mugoli.
- Jak on mógł
się dowiedzieć? – spytał się głośno Gawain, wyrywając tym samym dziewczynę z
zamyślenia.
- Nie wykrzyczał
mi tego – błyskawicznie odpowiedziała.
- Chcesz abym
złożył mu wizytę? Dopilnuję, aby się zamknął.
- Chyba będzie lepiej,
jeśli sama do niego pójdę – zadeklarowała Hermiona.
- Nie musisz się
nad nim rozczulać – stwierdził Robards. – Sukinsyn miał cholerne szczęście, że
na ciebie trafił i nie potrafi się zachować. Mogę mu powiedzieć kilka słów na
obślizgłe uszko…
Hermiona
zachichotała, gdy wyobraziła sobie jak Severus zareagowałby na taką sytuację.
Popatrzyła się na szefa Harry’ego i zauważyła, że uśmiechnął się do niej. Mało
nie spadła z krzesła z powodu wrażenia. Uśmiechający się Gawain Robards! Zawsze
uważała go za człowieka, który podnosi kąciki ust równie często jak Snape. W
czasie rozpraw w Wizengamocie przez większą część czasu twarz miał wykrzywioną
przez nienawiść do śmierciożerców. W gabinecie jedyne, na co sobie pozwalał to
chłodny profesjonalizm. Gdy pojawił się na jej przyjęciu urodzinowym u
profesora Slughorna traktował ją z lekceważeniem. Teraz zaś patrzył się na nią
zupełnie inaczej. Ze zdumieniem stwierdziła, że jest równie przystojny jak
Richard Gere. Spłonęła rumieńcem.
- Nieee… -
oznajmiła. – Ja sama… poradzę sobie… dam radę… i w ogóle – język się jej
plątał.
Gawain zerknął
na nią niespokojnie, a Hermiona mogła przysiąc, że to z powodu jej reakcji.
Wziął standardowy formularz podania o wizytę u więźnia i podał jej.
- Skoro
twierdzisz, że wolisz sama… - westchnął. – Wspomnienia dostanie jak skończymy
je badać. W piątek, po twoim wyjściu, zwołałem zespół, ale nadal niczego nie
ustaliliśmy. Chciałem dzisiaj wysłać kilku ludzi, aby zbadali twój ogród.
Zgadzasz się panno Granger?
Hermiona kiwnęła
głową i pochyliła się jak najbardziej nad formularzem. Chciała, aby rumieńce
zniknęły z jej twarzy zanim popatrzy się na Gawaina. Wypełniała rubryki
najwolniej i najstaranniej jak tylko mogła, ale i tak strzeliła kleksa przy
nazwisku Severusa. Mimo jej starań, pismo było szybko gotowe, podała je szefowi
Harry’emu i patrzyła jak ten wyciąga piłeczkę i zamienia ją w świstoklik.
- Zasady te same,
co zawsze – powiedział.
- Yhm – mruknęła
i włożyła formularz do torebki.
- Panno Granger…
- Tak? – uniosła
głowę.
- Ładna sukienka
– wyszczerzył do niej zęby.
Hermiona nie
zdążyła nic odpowiedzieć, ponieważ poczuła szarpnięcie i świstoklik zaniósł ją
wprost do Azkabanu.
Idąc ponurymi
korytarzami twierdzy, Hermiona starała się uspokoić. Nawet aurorzy widzieli, że
jest z nią coś nie tak skoro przyleciała mając twarz czerwoną niczym dorodny
pomidor. Wdech, wydech – instruowała
się – on tylko powiedział miły
komplement, to ty masz jakieś dziwne myśli. Masz chłopaka, opanuj się! Uśmiechnęła
się jednak na myśl, że spodobała się Gawainowi jej nowa sukienka. Mama Hermiony
oświadczyła któregoś dnia córce, że muszą koniecznie pójść na zakupy.
Czarownica nie znosiła chodzenia po sklepach z ubraniami, ale nie chciała
sprawić przykrości rodzicielce, która nie miała za często czasu na wypady z
powodu Suzanne. W ten sposób stała się posiadaczką seledynowej sukienki, która
sięgała do połowy łydki i odsłaniała ramiona. Razem z beżowym sweterkiem
stanowiła miłą dla oka parę.
Auror otworzył
drzwi do celi i zaprosił Hermionę gestem do środka. Ta weszła niepewnie, mając
świadomość, że nadal ma rumieńce na twarzy. Severus zjadł śniadanie, co można
było wywnioskować po pustych talerzach leżących na stole, które błyskawicznie zostały zabrane przez aurora.
- Przyszłaś –
stwierdził z zadowoleniem. – Dawaj wspomnienia!
- Wypadałoby się najpierw przywitać –
oznajmiła Hermiona i założyła ręce na klatce piersiowej.
- Nie pouczaj mnie dziewczyno! Chcę moje wspomnienia! – warknął Snape.
- Może jakbym
usłyszała "dzień dobry", „proszę” i „dziękuję, że mnie broniłaś przed Wizengamotem” to wtedy byłabym bardziej skłonna do współpracy! – w
Hermionę wstąpił duch walki.
Severus wyglądał
jakby zjadł na śniadanie pół kilo cytryn, a nie jajecznicę z kiełbaskami. Jego
twarz wykrzywiła się ze złości.
- Miałaś
przechować wspomnienia i nawaliłaś! – prychnął. – Daj mi je i idź sobie!
- Skąd pan
wiedział, że nawaliłam? – spytała się czarownica.
Snape najpierw
zamrugał oczami jakby nie zrozumiał pytania, po czym popatrzył się wymownie w
sufit.
- Co cię to
obchodzi? – spytał się tonem, jakby rozmawiał z niedorozwiniętą istotą.
- A to, że pan mi
o tym powie, a ja oddam panu wspomnienia…
- Nienawidzę jak
się mnie szantażuje – wycedził Severus przez zęby.
Nastąpiła cisza,
żadne nie chciało ustąpić. Hermiona stała nad swoim dawnym nauczycielem
eliksirów, który siedział na materacu i patrzyła się na niego jakby był
niesfornym dzieckiem. On za to lustrował jej sukienkę ze zmarszczonymi brwiami.
Hermiona doszła do wniosku, że coś musi być w tym kawałku materiału, skoro dwaj
dojrzali mężczyźni reagują tak, a nie inaczej. Jednak Severusa Snape’a nie
podejrzewała o żaden przychylny komentarz.
- Czekam… -
powiedziała cicho, ale ton jej głosu wskazywał, że to ostrzeżenie.
***
Severus był
wkurzony: Granger przyszła do niego z samego rana i robiła problemy zamiast dać
mu wspomnienia. Na dodatek była w dopasowanej sukience, która zaczęła działać
mu na wyobraźnię. Zdumiało go to: nie była ponętna czy coś, nadal była to ta
sama, prawie płaska Granger ze splątanymi włosami, którą miał głęboko w
poważaniu. Gdyby nie półmrok panujący w celi przysiągłby, że jest jakoś dziwnie
rozpromieniona i jej oczy błyszczą niż bardziej. Zaszła w niej jakaś zmiana,
nie wiedział jednak jaka, dla niego niewiele zmieniła się od czasu, gdy
ukończyła Hogwart. Tylko tego mu brakowało: mieć ochotę rzucić się na każdą
osobę płci pięknej. Miał wystarczające problemy przebywając w jednym
pomieszczeniu z Sarą. Sukienki, wszędzie
te cholerne, mugolskie sukienki! Co te baby sobie wyobrażają? Nie mogą ubrać
się w coś ze świata czarodziejów? Sukienki, które miała McGonagall
odepchnęłyby każdego, czemu Sara i Granger nie mogą takich nosić?
- Czekam… -
usłyszał cichy głos.
- Cholera,
Granger, nie denerwuj mnie! – warknął.
Nie miał ochoty
bawić się w kotka i myszkę. Chciał tylko odzyskać swoje wspomnienia i wrócić do
czytania gazety. Spojrzał na nią i zrozumiał, że w ten sposób nie uda mu się
wygrać. Był na straconej pozycji: samotny więzień w celi, bez różdżki.
- Podsłuchałem
rozmowę aurorów, gdy byłem na spacerniaku – wyrzucił z siebie z całą
nienawiścią do świata, jaką mógł z siebie wykrzesać. – Gadali o tym jak
przekupki na mugolskim targu. Cud, że cokolwiek są wstanie rozwikłać, skoro
trąbią o takich rzeczach na prawo i lewo.
- Dziękuję –
Hermiona uśmiechnęła się do niego. – Wspomnienia są na razie badane i gdy nie
będą już potrzebne dostanie je pan z powrotem – dodała.
- Myślałem, że
masz je przy sobie! – krzyknął Severus wstając.
- Mówiłam, że je
pan dostanie, nie mówiłam kiedy –
oznajmiła złośliwie.
- ile to potrwa?
– spytał się stając przed nią i patrząc się na nią z góry.
- Nie wiem, tyle
ile trzeba… – hardo patrzyła mu się w oczy nie pokazując po sobie nawet śladu
irytacji albo złości.
Severus
pomyślał, że zaraz wybuchnie. Nie podobało mu się, że jego była uczennica nic
sobie z niego nie robi. W Hogwarcie był szanowany, na jego lekcjach zawsze
panowała cisza. Gdy tylko mógł wlepiał szlabany i odejmował punkty, a gdy ktoś
miał jakieś obiekcje to szybko tego żałował. A teraz stał przed młodą
dziewczyną i nie mógł nic zrobić, w żaden sposób na nią wpłynąć. Nie podobało
mu się to, szczerze mówiąc bardzo mu się to nie podobało.
- … dlatego
niech pan mi nie przysyła wyjców – kontynuowała Hermiona. – Tak się złożyło, że
pierwszy otrzymałam akurat w trakcie przyjęcia, na którym było ponad dwudziestu
gości… - zrobiła znaczącą pauzę. – Nie jestem w stanie niczego przyśpieszyć.
Obiecuję, że oddam wspomnienia, ale proszę być cierpliwym (w tym momencie
Severus prychnął na znak, że ma mnóstwo czasu) i jeśli trzeba przesyłać mi
zwykłe listy…
- Nie chcę, aby
ktoś oglądał moje wspomnienia z powodu twojej tępoty i niedociągnięć!
Hermiona
popatrzyła się na niego jak na zdechłego gumochłona. Jej głos drżał z tłumionych
emocji, gdy zaczęła mówić:
- Wie pan równie
dobrze jak ja, że rzuciłam na nie takie zaklęcia, że niewiele osób byłoby w
stanie je złamać. To po pierwsze… Po drugie: nikt nie zobaczy wspomnień,
badane są tylko ewentualne ślady złodzieja! Rita także ich nie widziała, bo
albo nie była w stanie ich złamać, albo miała jakieś… szlachetne pobudki.
Severus zamyślił
się. Sam nie wiedział, czemu był przekonany, że wspomnienia zostały obejrzane
przez Ritę. Nie mógł sobie przypomnieć czy coś takiego wynikało z rozmowy
aurorów. Może źle coś zrozumiał. Popatrzył się na Granger i odwrócił wzrok.
Miał ochotę nadal się z nią kłócić, ale dziewczyna miała rację: widział w jej
umyśle, jakich klątw i zaklęć użyła. Sam z niektórymi miałby problem, a co
dopiero jakaś dziennikarka… Ktoś, kto ukradł puszkę musiał być potężnym
czarodziejem. Na dodatek Granger stwierdziła, że nikt nie dobrał się do
zawartości fiolki. Nie musiał zaglądać do jej umysłu, aby wiedzieć, że mówi
prawdę. W takich chwilach brała wszystko na siebie, tak między innymi,
objawiała się jej denerwująca gryfońskość.
Sekundy mijały,
a on nie wiedział, co powiedzieć. Słowa „dziękuję” i „przepraszam” nie były w
stanie przejść mu przez gardło. Sara wspominała, że to przyjdzie z czasem.
Kiedyś będzie mógł swobodnie wyrzucić z siebie to, co czuje, ale ta chwila
jeszcze nie nadeszła… Spojrzał w kąt celi i znalazł pretekst do dalszego
wytrząsania się nad Hermioną.
- Dobra! –
warknął. - Nie będę przysyłał ci wyjców! Ale książki mogłabyś dawać lepsze, a
nie te gnioty!
- Gnioty!
– dziewczyna oburzyła się i w duchu Severus przyznał jej rację. – To są perły
literatury światowej!
- To jest
mugolskie! – czarodziej nakręcał się bardziej, wiedząc, że ma pretekst, aby
sobie pokrzyczeć.
- A niby co pan
by chciał nie-mugolskiego? – warknęła.
- Coś… co mi się
przyda – oznajmił i uniósł wysoko podbródek starając się na nią nie patrzeć.
Hermiona
patrzyła się na niego ze złością. Jej oczy zamieniły się w wąskie szparki.
Wyglądała jakby chciała mu wygarnąć wszystko, co o nim myśli, ale ostatecznie
nie zrobiła tego. Severus miał nadzieję, że uda się ją doprowadzić do furii. W
jakiś pokręcony sposób bawiło go to.
- Po dzisiejszym
dniu, niech pan się ucieszy, jeśli cokolwiek ode mnie dostanie – oświadczyła lodowatym tonem i
odwróciła się do niego tyłem.
Stała tak, aż do
czasu, gdy przyszedł auror i wyszła z celi bez słowa. Severus powoli opadł na
materac. Czuł się nieswojo, chyba dlatego, że nie powiedziała „do widzenia” jak
zwykle.
- Na kły
bazyliszka, naprawdę wariuję – mruknął pod nosem.
Sięgając po
Proroka Codziennego zauważył, że Hermiona zapomniała wziąć ze sobą książki.
Westchnął i wziął się za czytanie gazety.
***
Hermiona wylądowała
w gabinecie Gawaina, który na nią czekał. Od razu przeszedł do sedna sprawy:
- Skąd wiedział?
– spytał się.
- Podsłuchał
rozmowę aurorów podczas spaceru – odpowiedziała i oddała mu piłeczkę.
Szef aurorów nic
nie odpowiedział, podszedł do szafy, odłożył byłego świstoklika i wyciągnął
jakieś dokumenty.
- Kiedy dostałaś
pierwszego wyjca? – spytał się.
- W sobotę wieczorem.
- Czyli musiał
podsłuchać to przed południem… - Gawain przeglądał pergaminy. – Acha! Anderson
i Goodman! Oni mieli wtedy dyżur… Snape napisał list po południu, Doris go
zatwierdziła i wysłała… ona jest tak samo tępa jak reszta towarzystwa – westchnął
znacząco.
Odłożył
wszystkie dokumenty na biurko i podszedł do drzwi, wychylił przez nie głowę i
krzyknął:
- Anderson,
Goodman, do mnie!
Po chwili w
gabinecie zjawili się wzywani aurorzy. Hermiona od razu rozpoznała, który jest
który. Harry opowiadał, że Anderson był łysiejącym szatynem lubiącym ubierać
się w starodawne ubrania. Teraz stał przed szefem w kryzie, haftowanym kaftanie
i luźnych spodniach kończących się nad kolanem. Goodman za to był młodym
aurorem, miał najwyżej dwadzieścia pięć lat i był tak rudy, że mógłby należeć
do rodziny Weasleyów. Obydwaj starali się zachować spokój, ale widać było, że
się denerwują.
- Patałachy
jedne! – zagrzmiał Robards. – Powiecie mi, czemu mielicie ozorem na temat
wspomnień Severusa w Azkabanie!? Zwłaszcza przy nim!?
- My wcale nie
gadaliśmy przy nim… - zaczął niepewnie Anderson.
- Snape twierdzi
inaczej!
- Gadaliśmy o
tym – przyznał Goodman. – Każdy gadał, bo wszyscy się zastanawiali, kto jest
złodziejem… ale jestem pewny, że nie mówiliśmy o tym przy więźniach – bronił
się.
- Gdy więźniowie
byli na dziedzińcu nie gadaliśmy za bardzo – dodał Anderson i szarpiąc nerwowo
kryzę. – Na pewno powiedziałem, że ładna dziś pogoda…
- … a ja
powiedziałem, że tak, a później spytałem się, co słychać u jego wnuczki… -
wtrącił Goodman.
- … odpowiedziałem,
że wszystko w porządku, zaczęła chodzić. Potem spytałem się jak idą
przygotowania do ślubu Irvina, a on…
- Dość! Dość! –
jęknął Gawain łapiąc się za głowę. – Nie interesuje mnie, o czym gadaliście!
Faktem jest, że Severus Snape dowiedział się o wszystkim! A nie miał prawa
dowiedzieć się o tajnym śledztwie! – ryknął i walnął pięścią w biurko. - Czemu
ja pracuję z takimi tłumokami? To już twoja kolejna wpadka Anderson! – warknął.
- Ja wcale… -
zaczął się bronić auror.
- Jeszcze jeden
raz nawalisz, a będę musiał potrącić ci z pensji!
Atmosfera się
zagęściła. Hermiona pomyślała, że wolałaby nie być świadkiem tej rozmowy.
Aurorzy patrzyli się bezradnie na siebie nie wiedząc jak przekonać szefa do
swoich racji. Dopiero Anderson przerwał ciszę:
- Tak jest
szefie! – zasalutował. – Postaram się więcej nie nawalić!
- Ja to samo! –
Goodman naśladował starszego towarzysza.
- Dobrze, że się
rozumiemy – stwierdził Gawain. – Możecie wracać na swoje stanowiska.
Aurorzy
popędzili w kierunku drzwi jakby bali się, że jeśli nie zrobią tego
dostatecznie szybko, to szef ich zawróci i powtórzy połajankę. Hermiona
pomyślała, że ona także powinna już iść. Odwróciła głowę w stronę biurka i
zobaczyła, że Gawain patrzy się na nią.
- Przykro mi, że
byłaś tego świadkiem, panno Granger, ale teraz wiesz, kto jest winny przecieku
– powiedział i westchnął. – Muszę być ostry, w tym zawodzie wszystko powinno
być jak w zegarku, ale jest ciężko, gdy mam takich ludzi… - uśmiechnął się
przepraszająco.
Hermiona nadal
nie mogła się powstrzymać od myśli, że jak na mężczyznę, który ma koło
pięćdziesiątki, Gawain Robards jest wyjątkowo przystojny, gdy się uśmiecha.
- Och! Ja
rozumiem… naprawdę – odpowiedziała szybko, modląc się w duchu, aby nie dostać
rumieńców. – Ja… ja już pójdę… nie będę… eee… przeszkadzać – wydusiła z siebie
i zaczęła się cofać ku drzwiom. – Dziękuję za wszystko i do widzenia! –
krzyknęła i wyszła z gabinetu nie czekając na reakcję Gawaina.
Szła ku windom
szybciej niż by chciała. Zachowujesz się
gorzej niż nastolatka, która dowiedziała się, co robi się z facetem! – była
zła na samą siebie. Gdy dopadła kabiny, wcisnęła guzik i powoli wydmuchiwała
powietrze z płuc w miarę jak winda jechała w górę. Nie będę tutaj przychodzić, chyba, że po wspomnienia. Oddam je Severusowi i nigdy więcej się tutaj
nie pojawię! – postanowiła. Nie chciała robić z siebie idiotki kolejny raz
przed Gawainem Robardsem. Zobaczyła w nim podobieństwo do przystojnego aktora i
od razu zaczęła myśleć o głupotach. Zachowała się prawie identycznie jak
podczas lekcji z Gilderoyem Lockhartem. Była w nim porządnie zadurzona, tak
bardzo, że nie dostrzegała jego wad. Tylko, że wtedy miała dwanaście lat, a
teraz zbliżała się wielkimi krokami do dwudziestki. Miała poukładane życie i
nie potrzebowała zmian: niedługo dostanie się na staż i zacznie pracować w
Ministerstwie Magii, wyjdzie kiedyś za Rona i będą mieli dzieci. To jest dobry plan – stwierdziła i
poszła w stronę przystanku autobusowego.