poniedziałek, 9 maja 2016

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 24 – Przeciek


Była szósta rano, gdy Harry pożegnał Neville’a i Hannę, którzy zniknęli w kominku otoczeni zielonym płomieniem. Kilka minut wcześniej Dean i Seamus teleportowali się do domu, zaraz po bliźniaczkach Patil. Impreza urodzinowa Harry’ego dobiegła końca. Około piątej nad ranem towarzystwo zaczęło wracać do domu. W salonie na kanapie chrapał George, który tulił się do Angeliny. Ron, Stworek, Hermiona i Ginny nie spali: sprzątali bałagan, który powstał po wielogodzinnej zabawie Gwardii Dumbledore’a. Chłopak i skrzat domowy lewitowali wszystkie naczynia do kuchni, a dziewczyny przy pomocy magii opróżniały je i myły.
- Co z szarlotką? – spytała się Hermiona unosząc w górę półmisek z ciastem.
- Nie zjem jej nawet gdybym chciał – odpowiedział szczerze Harry i ziewnął.
- Zabierzmy ja do domu. Twoi rodzice będą mieli, co zjeść na deser – zadecydował Ron.
- Dobry pomysł! – ucieszyła się Hermiona i zrobiła zgrabny pakunek przy pomocy wyczarowanej przed chwilą folii aluminiowej.

Zdenerwowanie wywołane wyjcem od Snape’a zdecydowanie należało do przeszłości i teraz z chęcią pomagała w porządkach. Na początku mocno przejęła się tym, że wszyscy dowiedzieli się o skradzionych wspomnieniach. Ron z Harrym i Ginny musieli długo ją uspokajać. Dopiero po jakimś czasie była w stanie wyjść z kuchni i odpowiedzieć na pytania Gwardii.

Przyjaciele stanęli na wysokości zadania. Wszyscy zaczęli ją pocieszać i mówić, że skoro wspomnienia odzyskano w nienaruszonym stanie to nic się nie stało. Hermiona rozchmurzyła się, gdy została przekonana, że Snape zasłużył sobie na wszystko, co go spotkało. W końcu nawet nie podziękował jej za obronę przed Wizengamotem, a ma do niej obiekcje za jeden, mały błąd. George stwierdził, że Severus już nie jest nauczycielem i może rozkazy wsadzić sobie w cztery litery. Ron podsunął pomysł, aby w zamian wysłać mu dziesięć wyjców z przyjacielską radą, aby się zamknął w celi i nie wychylał z niej swojego długiego nochala.

Hermiona najpierw poinformowała Rona o wszystkim, co wydarzyło się w gabinecie Gawaina Robardsa, a później rozmawiała o tym przed imprezą z Harrym i Ginny. Wszyscy zastanawiali się kto ukradł wspomnienia. Padło wiele teorii, ale żadna nie była dość przekonywująca. Tak samo zagadkowe było to, że Snape dowiedział się o wszystkim. Gawain Robards zdecydował z Kingsleyem, że dochodzenie ma być tajne. Im dłużej nad tym myśleli, tym bardziej wszystko było poplątane. Harry oznajmił, że wątpi, aby poinformowanie Severusa o toczącym się śledztwie było na rękę aurorom. Może jednak jego szef zdecydował się na ten krok?
- Zmywanie skończone! – oznajmiła Ginny i posłała wytarty talerz do szafki.
- Super, można iść spać – ucieszył się Harry.
- Oj tak, przyda się trochę snu – przyznał Ron i objął Hermionę. – Musimy wracać do ciebie? Prześpijmy się tutaj.
- No dobrze – zgodziła się Hermiona. – Myślę, że moi rodzice dadzą sobie radę, jeśli wrócimy po południu.
Cała czwórka, w dobrych humorach, udała się na górę do sypialni.

***

Poniedziałek okazał się pięknym, letnim dniem. Jak to bywa na początku sierpnia, mimo wczesnej godziny słońce mocno grzało. Hermiona dziarskim krokiem przemierzała ulice, aby wejść do budki telefonicznej i dostać się do Ministerstwa Magii. Wprawdzie mogła teleportować się, ale nadal trzymała się zasady, że skoro mieszka wśród mugoli to powinna używać mugolskich środków transportu.

Podczas podróży myślała nad wyjcem od Severusa. W niedzielę dostała kolejnego, w którym wyraźnie zapowiedział, że będzie ją męczył w ten sposób, aż nie przyniesie mu wspomnień. Hermiona postanowiła, że nie odpowie mu listownie, ponieważ Snape nie zrozumie, dlaczego nie może ich otrzymać. Puszka z fiolką były aktualnie badane przez aurorów i nie było sensu im przerywać. Poza tym nie miała ochoty patrzeć na gębę Severusa i słuchać obelg pod swoim adresem, ale wiedziała, że musi do niego pójść i wszystko wyjaśnić. Owszem, zawaliła sprawę, ale to nie znaczy, że musiał przysyłać jej jednego wyjca, którego usłyszało ponad dwadzieścia osób i drugiego, który obudził Suzanne! Przecież tak naprawdę nic się nie stało, skąd miała wiedzieć, że ponad pół roku po ostatniej rozprawie ktoś połasi się na wspomnienia? Severus nie podziękował jej za obronę przed Wizengamotem i myśli, że będzie się starała. Nie jest psem na posyłki, którego można kopać. Za wysłane książki również podziękował. Wprawdzie nic mu nie napisała, ale wiedziała, że jest na tyle bystry, że bez problemu zauważył jej podpisy.

Ministerstwo Magii powoli budziło się do życia. Okazały hol był prawie pusty, co nie dziwiło Hermiony. Specjalnie wybrała się do Gawaina Robardsa przed siódmą rano, aby uniknąć tłumów. Minęła kilku czarodziejów, którzy kończyli nocną zmianę i skierowała swoje kroki ku windom. Harry mówił, że jego szef pojawia się w poniedziałki w biurze o szóstej, więc miała nadzieję, że uda jej się z nim zobaczyć. Trasę znała na pamięć, tyle razy tędy szła, aby spotkać się z Severusem. Wzdrygnęła się na myśl, że znowu będzie musiała przebywać w Azkabanie. Chociaż wolała to niż widzenie się ze Snapem. Na myśl o nim wzdrygnęła się drugi raz.
- Przynajmniej weźmiesz swoje książki – mruknęła sama do siebie, aby podnieść się na duchu.
Gdy weszła do Siedziby Aurorów powitało ją kilka zaciekawionych par oczu. Hermiona była w tym miejscu wiele razy, ale ostatni raz tak na nią patrzono, gdy przyszła, aby zobaczyć się z Severusem pierwszy raz. To było rok temu – pomyślała czarownica. Wtedy też był sierpień, a ona stała pod drzwiami i czekała na Harry’ego…

Tym razem nie musiała czekać, zapukała i gdy usłyszała komendę „wejść”, pchnęła zdecydowanie drzwi. Gawain Robards nie patrzył się na nią badawczo jak przy pierwszym spotkaniu, tym razem był lekko zdziwiony.
- Panno Granger, stało się coś? – spytał zanim zdążyła usiąść.
- Tak – przytaknęła. – Chcę wiedzieć, na jakim etapie jest śledztwo, ponieważ Severus Snape przysłał mi już dwa wyjce i zażądał oddania mu wspomnień.
- Żartujesz sobie ze mnie!

Tą informacją zbiła go zupełnie z tropu, wpatrywał się w nią badawczo i myślał intensywnie. Hermiona nie odrywała wzroku od szefa aurorów, ponieważ dokonała pewnego odkrycia. W piątek wieczorem oglądała z Ronem i rodzicami film w telewizji pod tytułem „Rycerz Króla Artura”. Wiedziała, że aktor grający Lancelota bardzo jej kogoś przypominał, ale nie była w stanie przypomnieć sobie kogo. Nie myślała o tym więcej, ale teraz zrozumiała, że ta osoba siedzi po drugiej stronie biurka i nazywa się Gawain Robards. Gdyby nie to, że szef aurorów był blondynem o prostych włosach i miał niebieskie oczy, to Hermiona pomyślałaby, że Richard Gere to tylko przykrywka wśród mugoli.
- Jak on mógł się dowiedzieć? – spytał się głośno Gawain, wyrywając tym samym dziewczynę z zamyślenia.
- Nie wykrzyczał mi tego – błyskawicznie odpowiedziała.
- Chcesz abym złożył mu wizytę? Dopilnuję, aby się zamknął.
- Chyba będzie lepiej, jeśli sama do niego pójdę – zadeklarowała Hermiona.
- Nie musisz się nad nim rozczulać – stwierdził Robards. – Sukinsyn miał cholerne szczęście, że na ciebie trafił i nie potrafi się zachować. Mogę mu powiedzieć kilka słów na obślizgłe uszko…

Hermiona zachichotała, gdy wyobraziła sobie jak Severus zareagowałby na taką sytuację. Popatrzyła się na szefa Harry’ego i zauważyła, że uśmiechnął się do niej. Mało nie spadła z krzesła z powodu wrażenia. Uśmiechający się Gawain Robards! Zawsze uważała go za człowieka, który podnosi kąciki ust równie często jak Snape. W czasie rozpraw w Wizengamocie przez większą część czasu twarz miał wykrzywioną przez nienawiść do śmierciożerców. W gabinecie jedyne, na co sobie pozwalał to chłodny profesjonalizm. Gdy pojawił się na jej przyjęciu urodzinowym u profesora Slughorna traktował ją z lekceważeniem. Teraz zaś patrzył się na nią zupełnie inaczej. Ze zdumieniem stwierdziła, że jest równie przystojny jak Richard Gere. Spłonęła rumieńcem.
- Nieee… - oznajmiła. – Ja sama… poradzę sobie… dam radę… i w ogóle – język się jej plątał.

Gawain zerknął na nią niespokojnie, a Hermiona mogła przysiąc, że to z powodu jej reakcji. Wziął standardowy formularz podania o wizytę u więźnia i podał jej.
- Skoro twierdzisz, że wolisz sama… - westchnął. – Wspomnienia dostanie jak skończymy je badać. W piątek, po twoim wyjściu, zwołałem zespół, ale nadal niczego nie ustaliliśmy. Chciałem dzisiaj wysłać kilku ludzi, aby zbadali twój ogród. Zgadzasz się panno Granger?
Hermiona kiwnęła głową i pochyliła się jak najbardziej nad formularzem. Chciała, aby rumieńce zniknęły z jej twarzy zanim popatrzy się na Gawaina. Wypełniała rubryki najwolniej i najstaranniej jak tylko mogła, ale i tak strzeliła kleksa przy nazwisku Severusa. Mimo jej starań, pismo było szybko gotowe, podała je szefowi Harry’emu i patrzyła jak ten wyciąga piłeczkę i zamienia ją w świstoklik.
- Zasady te same, co zawsze – powiedział.
- Yhm – mruknęła i włożyła formularz do torebki.
- Panno Granger…
- Tak? – uniosła głowę.
- Ładna sukienka – wyszczerzył do niej zęby.
Hermiona nie zdążyła nic odpowiedzieć, ponieważ poczuła szarpnięcie i świstoklik zaniósł ją wprost do Azkabanu.

Idąc ponurymi korytarzami twierdzy, Hermiona starała się uspokoić. Nawet aurorzy widzieli, że jest z nią coś nie tak skoro przyleciała mając twarz czerwoną niczym dorodny pomidor. Wdech, wydech – instruowała się – on tylko powiedział miły komplement, to ty masz jakieś dziwne myśli. Masz chłopaka, opanuj się! Uśmiechnęła się jednak na myśl, że spodobała się Gawainowi jej nowa sukienka. Mama Hermiony oświadczyła któregoś dnia córce, że muszą koniecznie pójść na zakupy. Czarownica nie znosiła chodzenia po sklepach z ubraniami, ale nie chciała sprawić przykrości rodzicielce, która nie miała za często czasu na wypady z powodu Suzanne. W ten sposób stała się posiadaczką seledynowej sukienki, która sięgała do połowy łydki i odsłaniała ramiona. Razem z beżowym sweterkiem stanowiła miłą dla oka parę.

Auror otworzył drzwi do celi i zaprosił Hermionę gestem do środka. Ta weszła niepewnie, mając świadomość, że nadal ma rumieńce na twarzy. Severus zjadł śniadanie, co można było wywnioskować po pustych talerzach leżących na stole, które błyskawicznie zostały zabrane przez aurora.
- Przyszłaś – stwierdził z zadowoleniem. – Dawaj wspomnienia!
- Wypadałoby się najpierw przywitać – oznajmiła Hermiona i założyła ręce na klatce piersiowej.
- Nie pouczaj mnie dziewczyno! Chcę moje wspomnienia! – warknął Snape.
- Może jakbym usłyszała "dzień dobry", „proszę” i „dziękuję, że mnie broniłaś przed Wizengamotem” to wtedy byłabym bardziej skłonna do współpracy! – w Hermionę wstąpił duch walki.

Severus wyglądał jakby zjadł na śniadanie pół kilo cytryn, a nie jajecznicę z kiełbaskami. Jego twarz wykrzywiła się ze złości.
- Miałaś przechować wspomnienia i nawaliłaś! – prychnął. – Daj mi je i idź sobie!
- Skąd pan wiedział, że nawaliłam? – spytała się czarownica.
Snape najpierw zamrugał oczami jakby nie zrozumiał pytania, po czym popatrzył się wymownie w sufit.
- Co cię to obchodzi? – spytał się tonem, jakby rozmawiał z niedorozwiniętą istotą.
- A to, że pan mi o tym powie, a ja oddam panu wspomnienia…
- Nienawidzę jak się mnie szantażuje – wycedził Severus przez zęby.

Nastąpiła cisza, żadne nie chciało ustąpić. Hermiona stała nad swoim dawnym nauczycielem eliksirów, który siedział na materacu i patrzyła się na niego jakby był niesfornym dzieckiem. On za to lustrował jej sukienkę ze zmarszczonymi brwiami. Hermiona doszła do wniosku, że coś musi być w tym kawałku materiału, skoro dwaj dojrzali mężczyźni reagują tak, a nie inaczej. Jednak Severusa Snape’a nie podejrzewała o żaden przychylny komentarz.
- Czekam… - powiedziała cicho, ale ton jej głosu wskazywał, że to ostrzeżenie.

***

Severus był wkurzony: Granger przyszła do niego z samego rana i robiła problemy zamiast dać mu wspomnienia. Na dodatek była w dopasowanej sukience, która zaczęła działać mu na wyobraźnię. Zdumiało go to: nie była ponętna czy coś, nadal była to ta sama, prawie płaska Granger ze splątanymi włosami, którą miał głęboko w poważaniu. Gdyby nie półmrok panujący w celi przysiągłby, że jest jakoś dziwnie rozpromieniona i jej oczy błyszczą niż bardziej. Zaszła w niej jakaś zmiana, nie wiedział jednak jaka, dla niego niewiele zmieniła się od czasu, gdy ukończyła Hogwart. Tylko tego mu brakowało: mieć ochotę rzucić się na każdą osobę płci pięknej. Miał wystarczające problemy przebywając w jednym pomieszczeniu z Sarą. Sukienki, wszędzie te cholerne, mugolskie sukienki! Co te baby sobie wyobrażają? Nie mogą ubrać się w coś ze świata czarodziejów? Sukienki, które miała McGonagall odepchnęłyby każdego, czemu Sara i Granger nie mogą takich nosić?
- Czekam… - usłyszał cichy głos.
- Cholera, Granger, nie denerwuj mnie! – warknął.

Nie miał ochoty bawić się w kotka i myszkę. Chciał tylko odzyskać swoje wspomnienia i wrócić do czytania gazety. Spojrzał na nią i zrozumiał, że w ten sposób nie uda mu się wygrać. Był na straconej pozycji: samotny więzień w celi, bez różdżki.
- Podsłuchałem rozmowę aurorów, gdy byłem na spacerniaku – wyrzucił z siebie z całą nienawiścią do świata, jaką mógł z siebie wykrzesać. – Gadali o tym jak przekupki na mugolskim targu. Cud, że cokolwiek są wstanie rozwikłać, skoro trąbią o takich rzeczach na prawo i lewo.
- Dziękuję – Hermiona uśmiechnęła się do niego. – Wspomnienia są na razie badane i gdy nie będą już potrzebne dostanie je pan z powrotem – dodała.
- Myślałem, że masz je przy sobie! – krzyknął Severus wstając.
- Mówiłam, że je pan dostanie, nie mówiłam kiedy – oznajmiła złośliwie.
- ile to potrwa? – spytał się stając przed nią i patrząc się na nią z góry.
- Nie wiem, tyle ile trzeba… – hardo patrzyła mu się w oczy nie pokazując po sobie nawet śladu irytacji albo złości.

Severus pomyślał, że zaraz wybuchnie. Nie podobało mu się, że jego była uczennica nic sobie z niego nie robi. W Hogwarcie był szanowany, na jego lekcjach zawsze panowała cisza. Gdy tylko mógł wlepiał szlabany i odejmował punkty, a gdy ktoś miał jakieś obiekcje to szybko tego żałował. A teraz stał przed młodą dziewczyną i nie mógł nic zrobić, w żaden sposób na nią wpłynąć. Nie podobało mu się to, szczerze mówiąc bardzo mu się to nie podobało.
- … dlatego niech pan mi nie przysyła wyjców – kontynuowała Hermiona. – Tak się złożyło, że pierwszy otrzymałam akurat w trakcie przyjęcia, na którym było ponad dwudziestu gości… - zrobiła znaczącą pauzę. – Nie jestem w stanie niczego przyśpieszyć. Obiecuję, że oddam wspomnienia, ale proszę być cierpliwym (w tym momencie Severus prychnął na znak, że ma mnóstwo czasu) i jeśli trzeba przesyłać mi zwykłe listy…
- Nie chcę, aby ktoś oglądał moje wspomnienia z powodu twojej tępoty i niedociągnięć!
Hermiona popatrzyła się na niego jak na zdechłego gumochłona. Jej głos drżał z tłumionych emocji, gdy zaczęła mówić:
- Wie pan równie dobrze jak ja, że rzuciłam na nie takie zaklęcia, że niewiele osób byłoby w stanie je złamać. To po pierwsze… Po drugie: nikt nie zobaczy wspomnień, badane są tylko ewentualne ślady złodzieja! Rita także ich nie widziała, bo albo nie była w stanie ich złamać, albo miała jakieś… szlachetne pobudki.

Severus zamyślił się. Sam nie wiedział, czemu był przekonany, że wspomnienia zostały obejrzane przez Ritę. Nie mógł sobie przypomnieć czy coś takiego wynikało z rozmowy aurorów. Może źle coś zrozumiał. Popatrzył się na Granger i odwrócił wzrok. Miał ochotę nadal się z nią kłócić, ale dziewczyna miała rację: widział w jej umyśle, jakich klątw i zaklęć użyła. Sam z niektórymi miałby problem, a co dopiero jakaś dziennikarka… Ktoś, kto ukradł puszkę musiał być potężnym czarodziejem. Na dodatek Granger stwierdziła, że nikt nie dobrał się do zawartości fiolki. Nie musiał zaglądać do jej umysłu, aby wiedzieć, że mówi prawdę. W takich chwilach brała wszystko na siebie, tak między innymi, objawiała się jej denerwująca gryfońskość.

Sekundy mijały, a on nie wiedział, co powiedzieć. Słowa „dziękuję” i „przepraszam” nie były w stanie przejść mu przez gardło. Sara wspominała, że to przyjdzie z czasem. Kiedyś będzie mógł swobodnie wyrzucić z siebie to, co czuje, ale ta chwila jeszcze nie nadeszła… Spojrzał w kąt celi i znalazł pretekst do dalszego wytrząsania się nad Hermioną.
- Dobra! – warknął. - Nie będę przysyłał ci wyjców! Ale książki mogłabyś dawać lepsze, a nie te gnioty!
- Gnioty! – dziewczyna oburzyła się i w duchu Severus przyznał jej rację. – To są perły literatury światowej!
- To jest mugolskie! – czarodziej nakręcał się bardziej, wiedząc, że ma pretekst, aby sobie pokrzyczeć.
- A niby co pan by chciał nie-mugolskiego? – warknęła.
- Coś… co mi się przyda – oznajmił i uniósł wysoko podbródek starając się na nią nie patrzeć.

Hermiona patrzyła się na niego ze złością. Jej oczy zamieniły się w wąskie szparki. Wyglądała jakby chciała mu wygarnąć wszystko, co o nim myśli, ale ostatecznie nie zrobiła tego. Severus miał nadzieję, że uda się ją doprowadzić do furii. W jakiś pokręcony sposób bawiło go to.
- Po dzisiejszym dniu, niech pan się ucieszy, jeśli cokolwiek ode mnie dostanie – oświadczyła lodowatym tonem i odwróciła się do niego tyłem.

Stała tak, aż do czasu, gdy przyszedł auror i wyszła z celi bez słowa. Severus powoli opadł na materac. Czuł się nieswojo, chyba dlatego, że nie powiedziała „do widzenia” jak zwykle.
- Na kły bazyliszka, naprawdę wariuję – mruknął pod nosem.
Sięgając po Proroka Codziennego zauważył, że Hermiona zapomniała wziąć ze sobą książki. Westchnął i wziął się za czytanie gazety.

***

Hermiona wylądowała w gabinecie Gawaina, który na nią czekał. Od razu przeszedł do sedna sprawy:
- Skąd wiedział? – spytał się.
- Podsłuchał rozmowę aurorów podczas spaceru – odpowiedziała i oddała mu piłeczkę.
Szef aurorów nic nie odpowiedział, podszedł do szafy, odłożył byłego świstoklika i wyciągnął jakieś dokumenty.
- Kiedy dostałaś pierwszego wyjca? – spytał się.
- W sobotę wieczorem.
- Czyli musiał podsłuchać to przed południem… - Gawain przeglądał pergaminy. – Acha! Anderson i Goodman! Oni mieli wtedy dyżur… Snape napisał list po południu, Doris go zatwierdziła i wysłała… ona jest tak samo tępa jak reszta towarzystwa – westchnął znacząco.
Odłożył wszystkie dokumenty na biurko i podszedł do drzwi, wychylił przez nie głowę i krzyknął:
- Anderson, Goodman, do mnie!

Po chwili w gabinecie zjawili się wzywani aurorzy. Hermiona od razu rozpoznała, który jest który. Harry opowiadał, że Anderson był łysiejącym szatynem lubiącym ubierać się w starodawne ubrania. Teraz stał przed szefem w kryzie, haftowanym kaftanie i luźnych spodniach kończących się nad kolanem. Goodman za to był młodym aurorem, miał najwyżej dwadzieścia pięć lat i był tak rudy, że mógłby należeć do rodziny Weasleyów. Obydwaj starali się zachować spokój, ale widać było, że się denerwują.
- Patałachy jedne! – zagrzmiał Robards. – Powiecie mi, czemu mielicie ozorem na temat wspomnień Severusa w Azkabanie!? Zwłaszcza przy nim!?
- My wcale nie gadaliśmy przy nim… - zaczął niepewnie Anderson.
- Snape twierdzi inaczej!
- Gadaliśmy o tym – przyznał Goodman. – Każdy gadał, bo wszyscy się zastanawiali, kto jest złodziejem… ale jestem pewny, że nie mówiliśmy o tym przy więźniach – bronił się.
- Gdy więźniowie byli na dziedzińcu nie gadaliśmy za bardzo – dodał Anderson i szarpiąc nerwowo kryzę. – Na pewno powiedziałem, że ładna dziś pogoda…
- … a ja powiedziałem, że tak, a później spytałem się, co słychać u jego wnuczki… - wtrącił Goodman.
- … odpowiedziałem, że wszystko w porządku, zaczęła chodzić. Potem spytałem się jak idą przygotowania do ślubu Irvina, a on…
- Dość! Dość! – jęknął Gawain łapiąc się za głowę. – Nie interesuje mnie, o czym gadaliście! Faktem jest, że Severus Snape dowiedział się o wszystkim! A nie miał prawa dowiedzieć się o tajnym śledztwie! – ryknął i walnął pięścią w biurko. - Czemu ja pracuję z takimi tłumokami? To już twoja kolejna wpadka Anderson! – warknął.
- Ja wcale… - zaczął się bronić auror.
- Jeszcze jeden raz nawalisz, a będę musiał potrącić ci z pensji!

Atmosfera się zagęściła. Hermiona pomyślała, że wolałaby nie być świadkiem tej rozmowy. Aurorzy patrzyli się bezradnie na siebie nie wiedząc jak przekonać szefa do swoich racji. Dopiero Anderson przerwał ciszę:
- Tak jest szefie! – zasalutował. – Postaram się więcej nie nawalić!
- Ja to samo! – Goodman naśladował starszego towarzysza.
- Dobrze, że się rozumiemy – stwierdził Gawain. – Możecie wracać na swoje stanowiska.

Aurorzy popędzili w kierunku drzwi jakby bali się, że jeśli nie zrobią tego dostatecznie szybko, to szef ich zawróci i powtórzy połajankę. Hermiona pomyślała, że ona także powinna już iść. Odwróciła głowę w stronę biurka i zobaczyła, że Gawain patrzy się na nią.
- Przykro mi, że byłaś tego świadkiem, panno Granger, ale teraz wiesz, kto jest winny przecieku – powiedział i westchnął. – Muszę być ostry, w tym zawodzie wszystko powinno być jak w zegarku, ale jest ciężko, gdy mam takich ludzi… - uśmiechnął się przepraszająco.

Hermiona nadal nie mogła się powstrzymać od myśli, że jak na mężczyznę, który ma koło pięćdziesiątki, Gawain Robards jest wyjątkowo przystojny, gdy się uśmiecha.
- Och! Ja rozumiem… naprawdę – odpowiedziała szybko, modląc się w duchu, aby nie dostać rumieńców. – Ja… ja już pójdę… nie będę… eee… przeszkadzać – wydusiła z siebie i zaczęła się cofać ku drzwiom. – Dziękuję za wszystko i do widzenia! – krzyknęła i wyszła z gabinetu nie czekając na reakcję Gawaina.

Szła ku windom szybciej niż by chciała. Zachowujesz się gorzej niż nastolatka, która dowiedziała się, co robi się z facetem! – była zła na samą siebie. Gdy dopadła kabiny, wcisnęła guzik i powoli wydmuchiwała powietrze z płuc w miarę jak winda jechała w górę. Nie będę tutaj przychodzić, chyba, że po wspomnienia. Oddam je Severusowi i nigdy więcej się tutaj nie pojawię! – postanowiła. Nie chciała robić z siebie idiotki kolejny raz przed Gawainem Robardsem. Zobaczyła w nim podobieństwo do przystojnego aktora i od razu zaczęła myśleć o głupotach. Zachowała się prawie identycznie jak podczas lekcji z Gilderoyem Lockhartem. Była w nim porządnie zadurzona, tak bardzo, że nie dostrzegała jego wad. Tylko, że wtedy miała dwanaście lat, a teraz zbliżała się wielkimi krokami do dwudziestki. Miała poukładane życie i nie potrzebowała zmian: niedługo dostanie się na staż i zacznie pracować w Ministerstwie Magii, wyjdzie kiedyś za Rona i będą mieli dzieci. To jest dobry plan – stwierdziła i poszła w stronę przystanku autobusowego.