poniedziałek, 27 lutego 2017

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 54 – Nowy początek


Severus obudził się, gdy usłyszał głośny skrzek dochodzący z klatki Felixa. Ptak tłukł skrzydłami w pręty i wydawał z siebie dźwięki, które były w stanie, postawić na nogi najsztywniejszego nieboszczyka.
- Już… zaraz… - czarodziej z trudem wychrypiał.
Miał wrażenie, że spędził noc na Saharze. Pod powiekami i w wyschniętym gardle czuł piasek. Ból głowy sprawiał, że ledwo się poruszał. Zdawało mu się, że jego czaszka zaraz rozpadnie się na tysiąc kawałków. Starając się ignorować kaca, owinął się peleryną, pod którą spał i dotarł prawie po omacku do klatki. Otworzył ją, ale Felix nie wyskoczył na wolność, jak założył jego właściciel, tylko zaczął pohukiwać ze zniecierpliwieniem.
- Czego ty chcesz? – jęknął Severus, otarłszy sobie oczy dłonią.
- Huhuuu! – odparł syczoń z wyrzutem.

Czarodziej zerknął na ptaka spod półprzymkniętych powiek i dostrzegł, że Felix daje mu do zrozumienia, że jego miseczka jest pusta.
- Zaraz ci coś przyniosę – Snape uspokoił zwierzaka.
Chwycił różdżkę, leżącą na stoliku i przywołał z kufra pokarm dla sów. Następnie udał się do kuchni, aby ugasić pragnienie i uzupełnić płyn w miseczce ptaka. Pijąc trzecią szklankę wody, zauważył zegar wiszący na ścianie. Gdy zorientował się, która jest godzina, zamarł niczym ofiara morderczego wzroku bazyliszka.
- Dlaczego ja tak długo spałem? – zadał pytanie Felixowi, podczas wkładania miseczki do klatki. – Granger mnie nie obudziła…

Dopiero myśl o Hermionie rozbudziła go na tyle, że zaczął przypominać sobie, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Groźby Robardsa, Poynter żegnający się z Sarą, przed pójściem do pracy, rozmowa z nią. Ostatnie wspomnienie sprawiło, że Severus złapał się za włosy i szarpnął gwałtownie, co  spowodowało kolejną falę bólu. Tak bardzo chciał o niej zapomnieć, ale nie był w stanie. Szczerze żałował, że nie było eliksiru, który usuwał niektóre wspomnienia. Czarodziej zrobiłby wszystko, aby nie znać ciepłego uścisku rąk Sary i zmysłowego szeptu kierowanego do jego ucha. Nie chciał pamiętać spojrzenia jej błękitnych oczu i różowej sukienki, którą nosiła w ciepłe dni. Przede wszystkim, nie miał ochoty przeżywać na nowo odrzucenia, które tkwiło w jego umyśle i zadawało mu jeszcze większy ból niż kac.
- Jakim ja byłem kretynem, że się z nią związałem – wyszeptał z rozpaczą, siadając ciężko na kanapie. – Kobiety to zło. Powinienem trzymać się od nich z daleka.

Po chwili wpadło mu na myśl, że to dotyczy także młodych chłopaków. Draco podsunął mu głupi pomysł zamieszkania z Granger. Severus zwątpił w swój intelekt, który poprzedniego wieczora uznał, że coś tak niedorzecznego ma prawo się udać. Przecież to nie miało najmniejszego sensu. Pamiętał jak pod wpływem alkoholu, nie mógł skupić się na niczym innym i zdecydował się na realizację propozycji Malfoya.
- To wszystko przez wino – poinformował Felixa, który nadal jadł posiłek. – Tyle czasu nie piłem, że się odzwyczaiłem. Teleportacja do Dublina i z powrotem dodatkowo mnie osłabiła.
- Huhuu? - spytał syczoń, a tak się przynajmniej Severusowi wydawało.
- Nie zamierzam więcej pić z byłymi uczniami – odparł czarodziej – a zwłaszcza z takimi, co mają kretyńskie pomysły – zerknął na zegar stojący koło telewizora. – Jeśli szybko się uwinę, to zdążę stąd uciec, zanim wróci Granger.

Jak przez mgłę pamiętał moment, w którym pojawił się na progu jej domu. Miał sporo szczęścia, że będąc pijanym, trafił do ogrodu. W takiej kondycji mógł zjawić się, równie dobrze, w Luton zamiast Londynie i ryzykował rozszczepieniem. Miał pewność, że Granger nie była zachwycona, gdy go zobaczyła, ale nie był pewny, dlaczego pozwoliła mu zostać i na jak długo. Czy na jedną noc, czy na stałe. Domyślał się, że protestowała i wcale jej się nie dziwił. Nie mógł zostać jej współlokatorem.
- W sumie to dlaczego nie? – Snape usłyszał cichy szept w swojej głowie. – Tutaj jest ładnie, nikt nie wie, że tu jesteś. Dziewczyna siedzi przez całe dnie w pracy, więc będziesz miał święty spokój.

Czarodziej musiał się zgodzić z własną świadomością, że to była kusząca wizja. Miała wprawdzie kilka minusów, ale wyjazd do Szanghaju miał ich jeszcze więcej. Gdy był święcie przekonany, że pojedzie tam z Sarą, to wszystko miał poukładane w głowie. Teraz gdy okazało się, że samotność jest jego przeznaczeniem, nie był już tak wszystkiego pewny. Nie umiał chińskiego, nie miał tam kontaktów i nawet nie wiedział, czym dokładnie zajmują się chińscy czarodzieje, poza kilkoma wymyślnymi torturami i eliksirami, o których czytał w księgach. Gdyby miał wsparcie, to mógłby zaryzykować wyjazd. Teraz zaś, nie był tak bardzo chętny do przeprowadzki na inny kontynent.

Mieszkając u Granger, mógłby znaleźć pracę i wtopić się w mugolskie społeczeństwo. Z rąk Kingsleya otrzymał dyplom, który świadczył, że jest kucharzem. Problemem było to, że nie wyobrażał siebie w takiej roli. Był czarodziejem i nie zamierzał cofnąć się w rozwoju. Nie zrezygnowałby z eliksirów, nawet gdyby zaproponowano mu pracę w kuchni samej królowej. Chwilowo nie miał pomysłów na swoje dalsze życie, a kiepskie samopoczucie skutecznie blokowało jego kreatywność. Postanowił pomyśleć nad tym później.
- Poczekam na Granger i zobaczę, co ona powie – zdecydował. – Jeśli mnie nie wyrzuci, to zostanę. Jeśli się rozmyśli, to zastanowię się co dalej. Jedyne czego jestem teraz pewien, to tego, że nie chcę wracać na Spinner’s End.

Zrzucił z ramion pelerynę i w sekundę zrozumiał, jak bardzo przesadził z alkoholem poprzedniego dnia. Zaklął pod nosem i rzucił się do kufra, mając nadzieję, że jego była uczennica niczego nie zauważyła. Wszystko przez to, że kładąc się spać, zapomniał założyć koszulę nocną po tym, jak się rozebrał i spał jak go matka natura stworzyła.

***

Hermiona wyszła chwilę wcześniej z biura, zostawiając Astorię samą, aby złapać Harry’ego przed przerwą obiadową. Tak dokładnie obliczyła czas, że dotarła do niego akurat wtedy, gdy chłopak zakończył pracę. Był zaskoczony jej widokiem, ale i zarazem szczęśliwy, że pofatygowała się do niego pierwszy raz od kilku miesięcy. Szybko poszli do toalety, tej samej, w której Robards podsłuchał ich rozmowę na temat uniewinnienia Malfoyów. Pamiętając o tym fakcie, rzucili muffliato sekundę po tym, jak zamknęły się za nimi drzwi kabiny.
- Potrzebuję pomocy – przyznała Hermiona nerwowym szeptem.
- Na Merlina, już myślałem, że nigdy o nią nie poprosisz – ucieszył się Harry. – Razem z twoimi rodzicami uważamy, że powinnaś udać się do psychologa.
- Nie o to mi chodzi! – oznajmiła czarownica ostrym tonem, a jej twarz wykrzywił grymas niezadowolenia. – Nigdy więcej nie wymawiaj przy mnie tego słowa zaczynającego się na literę „p”!
- Hermiono, ja wiem, że po Nocy Duchów twoje życie zmieniło się na gorsze – czarnowłosy chłopak starał się mówić łagodnie, jak do dziecka. – Zwłaszcza po tym, jak Ron…
- Mówiłam ci, abyś nie wspominał o nim w mojej obecności! – warknęła, obrzuciwszy go wściekłym spojrzeniem. – Przyszłam do ciebie, ponieważ mam problem ze Snape’em!
- Co?

Hermiona szybko streściła wydarzenia, które miały miejsce w nocy i czego oczekuje od przyjaciela. Harry słuchał jej, otwierając coraz szerzej oczy ze zdumienia. Ciężko mu było wyobrazić sobie pijanego Severusa, który zjawił się u jego przyjaciółki i oświadczył, że z nią zamieszka, a gdy ona protestowała, to zagroził samobójstwem.
- O której kończysz pracę? – zadał pytanie.
- Piętnasta – odparła Hermiona. – Mam nadzieję, że do tego czasu Snape nie zmieni mojego domu w pijacką melinę – dodała ponuro.
- Kończę godzinę później. Od razu pójdę do kominka i polecę do ciebie.
- Uff – czarownica odetchnęła z ulgą. – Ciekawe czy da się namówić na pobyt u ciebie.
- Będzie trudno, ale się postaram – obiecał Harry. – Gdy już będzie po wszystkim proponuję, abyśmy usiedli i porozmawiali o twoich…
- Czy ty nie rozumiesz słowa „nie”? – oczy Hermiony zaczęły ciskać błyskawice. – Powiedz wszystkim, że nic mi nie dolega. Czuje się doskonale! A teraz przepraszam, muszę iść do biura, aby wypełnić zaległe papiery – wycedziła i nie czekając na reakcję chłopaka, odwróciła się na pięcie, a następnie opuściła łazienkę.

W obliczu wizji zdemolowanego domu Hermiona nagięła swoje zasady i wróciła do niego po pracy przy pomocy proszku Fiuu. Wyskoczyła z kominka, przygotowana na najgorsze i zdębiała. Zamiast spodziewanych zniszczeń zastała porządek i Snape’a oglądającego telewizję. Jej były nauczyciel rozłożył się wygodnie na kanapie i ze znudzoną miną przerzucał kanały przy pomocy pilota. Gdy Hermiona do niego podeszła, zatrzymał się na programie o pogodzie, w którym pogodynka ostrzegała przed deszczami, które mają nawiedzić Liverpool, Manchester, Leeds i Sheffield.
- Co pan robi? – zaczęła rozmowę niezbyt mądrze, ponieważ doskonale znała odpowiedź.
- Zapoznaję się z mugolską technologią – odpowiedział ochrypłym głosem, który wskazywał, że jeszcze nie doszedł do siebie po poprzednim wieczorze.

Czarownica pomyślała, że musiał sporo wypić, skoro nadal ma kaca. Podeszła do niego, zabrała mu pilota i wyłączyła telewizor. W odpowiedzi, Snape, przeniósł wolno wzrok z pustego ekranu na jej twarz.
- Czego chcesz?
- Aby się pan stąd wyniósł – Hermiona nie owijała w bawełnę. – Wczoraj się zgodziłam, aby…
- Abym się uspokoił i dał ci święty spokój – przerwał jej ponuro Severus. – Domyśliłem się tego.
- To, co pan jeszcze tutaj robi? – oburzyła się dziewczyna.
- Decyduję czy chce mi się stąd iść, czy nie chce – mężczyzna w czerni podparł głowę ręką. – Masz wygodną kanapę.
- To mój dom i to ja będę decydować kto ze mną zamieszka! – warknęła, wyszarpując jednocześnie poduszkę spod głowy Snape’a, który od razu usiadł z grymasem złości na twarzy. – Harry będzie tu za niecałą godzinę! Jeśli nie chce się z nim pan spotkać, to radzę zacząć pakować swoje rzeczy! – spojrzała znacząco na otwarty kufer, z którego wystawała peleryna i płaszcz.

Severus zmrużył czarne oczy i powoli wstał z wyraźnym zamiarem powiedzenia Hermionie czegoś niemiłego, gdy z kominka buchnęły szmaragdowozielone płomienie i wyskoczył z nich Harry.
- Co tak wcześnie? – zdziwiła się czarownica, odwróciwszy się w jego stronę.
- Gawain mnie wypuścił – oznajmił chłopak i zdjął okulary. – Dzień dobry panie profesorze! – zawołał z entuzjazmem podczas przecierania szkieł skrawkiem szaty.
- Już ci mówiłem, Potter, że nie jestem twoim… - zaczął protestować Severus, ale koniec zdania przerwało zjawienie się kolejnej osoby w salonie Hermiony.
- SNAPE! – wrzasnął Robards, idąc w stronę byłego więźnia. – Wynoś się stąd! Panna Granger nie życzy sobie twojej obecności w tym domu! Wracaj do swojej rudery, tam jest twoje miejsce!

Na jego widok Hermiona poczuła, że wzbiera się w niej większa złość, niż z powodu byłego mistrza eliksirów. Jak Harry śmiał wtajemniczyć go w jej problemy i tutaj przyprowadzić ? Przecież wiedział, że go nienawidzi, po tym, co zrobił. Nie uznała tego za przysługę, tym bardziej że jej salon wypełnił się inwektywami dwóch kłócących się mężczyzn, których Harry próbował bezskutecznie opanować.

Po aferze z Ronem i stracie dziecka Gawain próbował wrócić do jej życia. Zjawił się następnego dnia, po jej wyjściu ze szpitala. Próbował przekonać ją do siebie zapewnieniami o miłości, ale ona nadal nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Zostawił ją z problemem, akurat wtedy, gdy najbardziej go potrzebowała. Dlatego wyrzuciła go za drzwi i zakazała wracać. Od tamtej pory przysyłał listy, których Hermiona nie czytała i od razu paliła w kominku, oraz prezenty, najczęściej drogie, które oddawała organizacjom charytatywnym.
- Nic dziwnego, że Jones rzuciła cię dla młodszego! – szydził Robards. – Spuściłem cię z oka na jeden dzień i prześladujesz kolejną kobietę!
- Odczep się od mojego związku z Sarą! Jak od niej wyszedłem, to była cała i zdrowa! – odkrzyknął czerwony z gniewu Snape. – Granger może potwierdzić, że oglądałem telewizję, gdy wróciła! Niczego złego nie zrobiłem, a ty znowu się mnie czepiasz!
- Plan był trochę inny… - próbował wtrącić Harry.
- Znowu istnieje poważne podejrzenie, że możesz coś zrobić! – powiedział z naciskiem Gawain, nie zwracając uwagi na podwładnego.
- Co? No powiedz mi co!? – krzyknął Severus, a każda sylaba drgała od gniewu. – Nie mam interesu w zamienieniu jej w żabę. Prędzej pogadam z nią o literaturze albo eliksirach. Zawsze mogę zabrać ją na kolację… – oznajmił z wrednym uśmiechem. – Zazdrościsz, że to ja będę z nią mieszkał, a nie ty? – zaatakował, pamiętając o doniesieniach prasowych o ich domniemanym romansie.

Słysząc to Robards szarpnął nerwowo za skraj szaty i błyskawicznie wyciągnął różdżkę. Jego twarz zdradzała, że jest gotowy na wszystko. Harry i Snape zrobili to samo co on. Hermiona widząc to, zrozumiała, że musi działać jeśli nie chce zobaczyć zrujnowanego salonu przy pomocy magii.
- USPOKÓJCIE SIĘ WSZYSCY! – zagrzmiała. – SEVERUS TUTAJ ZOSTAJE!

W pomieszczeniu zapanowała zupełna cisza. Nawet Felix nie odważył się zahukać. Wszyscy trzej mężczyźni zamarli wpatrując się w dziewczynę z niedowierzaniem. Harry’emu opadła szczęka i widać było w jego oczach, że nie spodziewał się, że jego przyjaciółka odezwie się do byłego nauczyciela po imieniu.
- Oszalałaś? – Gawain pierwszy przerwał ciszę.
- Nie! – fuknęła, rzucając pogardliwe spojrzenie w jego stronę. – Zanim zjawiłeś się bez zaproszenia w moim domu, zdążyłam uzgodnić z Severusem, że pomogę mu stanąć na nogi – oznajmiła lodowatym tonem.
- Gdy ze mną rozmawiałaś nie brzmiało to, jakbyś chciała się na to zgodzić – zauważył Harry ponuro, gdy odzyskał zdolność mowy. – Wręcz przeciwnie.
- Słyszałeś Potter, ustaliliśmy z Hermioną, że u niej zamieszkam – powiedział Snape z jadowitym uśmiechem.
- Od kiedy jesteście na ty? – oburzył się Robards. – Nie wierzę w ani jedno wasze słowo.
- Severus wynajmuje u mnie pokój. Jesteśmy współlokatorami, wobec tego możemy mówić do siebie po imieniu – wyjaśniła sucho czarownica i spojrzała groźnie na aurorów. – Skoro sprawa została wyjaśniona, to możecie opuścić mój dom. Im szybciej to zrobicie, tym lepiej. Mam nadzieję, że nie powiecie o tym nikomu, Severus już wystarczająco jest prześladowany – poinformowała.

Harry wymienił spojrzenie z Robardsem. Obydwoje nie wiedzieli co robić. Powoli schowali różdżki, wpatrując się z niepewnością w Hermionę. Ich miny zdradzały, że nie spodziewali się takiego obrotu sprawy.
- Jesteś tego pewna? – Harry nie chciał odpuścić tak łatwo.
- W stu procentach. Tak samo, jak jestem pewna, że powinieneś wrócić do domu. Ginny będzie zła, jeśli się spóźnisz.
- Jeśli będziesz chciała się go pozbyć, to wiesz gdzie mnie szukać – zwrócił się Robards do Hermiony. – Wyrzucę go, choćbym miał go wynieść w kawałkach.
- Uważaj, bo zaraz ty tak wyjdziesz – rzucił ostrzegawczym tonem Snape.

Robards, słysząc te słowa, zrobił ruch ręką, jakby chciał ponownie sięgnąć różdżkę, ale Hermiona stanęła przed nim z miną, która świadczyła, że ma dać spokój. Skrzyżowała ręce na piersi i przeszyła go wzrokiem na wylot. Jej nos powędrował w stronę sufitu, a usta zamieniły się w cienką kreskę. Gawain doskonale zrozumiał mowę ciała czarownicy. Rzucił ostatnie, jadowite spojrzenie na Snape’a i ruszył w stronę kominka, gdzie znikł w płomieniach.
- Przepraszam, że go przyprowadziłem. Myślałem, że ci pomoże – kajał się Harry. – Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.
- Wiem.
- Gdybyś chciała pogadać, to wiesz gdzie mnie szukać – dodał chłopak.
- Potter, jesteś ślepy i głuchy? Hermiona wyraźnie dała ci do zrozumienia, żebyś w końcu stąd poszedł! – warknął Severus.

Gdy Harry wszedł w szmaragdowozielone płomienie, to w domu czarownicy zapanowała cisza, ale tym razem była zakłócana co jakiś czas cichym pohukiwaniem Felixa. Hermiona stała na środku pokoju i rozmyślała. Dotarło do niej, że z powodu kombinacji współczucia i chęci zemsty na Gawainie, pozwoliła Snape’owi zamieszkać u siebie. Nie lubiła go, denerwował ją i nie ufała mu, a mimo to zgodziła się dzielić z nim przestrzeń życiową. Ostatnie szaleństwo tego typu zrobiła w Chatelier, kiedy rzuciła się na Robardsa. Tamtego czynu żałowała do dzisiaj, dlatego miała cichą nadzieję, że tym razem sytuacja nie wymknie się spod jej kontroli.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek ujrzę, jak Panna Praworządna postępuje wbrew swoim zasadom tylko po to, aby dopiec Robardsowi – usłyszała rozbawiony głos za swoimi plecami. – Ten zasrany Gumochłon musiał ci nieźle zajść za skórę.

Hermiona zerknęła przez ramię na twarz byłego nauczyciela. Błąkał się tam wredny uśmieszek, a wzrok mówił, że podobało mu się to, co widział i usłyszał.
- Zapłacisz mi dzisiaj z góry za trzy miesiące. Nie życzę sobie bałaganu oraz zniszczenia czegokolwiek w moim domu. Sąsiedzi mają nie wiedzieć, kim naprawdę jesteśmy. Każdy kupuje swoje jedzenie i sprząta po gotowaniu. Dopóki będziesz zachowywał się w porządku, to nie obchodzi mnie, co robisz. Czynsz chcę dostawać w terminie, czekam do dziesiątego dnia miesiąca. Gdy coś będzie nie tak, to ostrzegam tylko raz. Druga wpadka oznacza, że masz się wyprowadzić – wyrecytowała z powagą.
- Nie zapomniałaś o czymś Granger? – prychnął Snape. – Przedstawienie skończone, nie zwracaj się do mnie jak do kolegi.
- Mój dom, moje zasady, Severusie – odparła Hermiona z jadowitym uśmiechem. – Twój pokój jest na piętrze. Pierwsze drzwi po prawo od schodów. Myślę, że nie jesteś na tyle głupi, aby rozpowiadać, że u mnie mieszkasz. Ja dopilnuję aby Harry milczał na ten temat. A teraz życzę miłego pobytu.

Zostawiła czerwonego ze złości Snape’a w salonie i ruszyła do kuchni, w poszukiwaniu czegoś do picia. Wchodząc po schodach, patrzyła jak były nauczyciel, gwałtownie zamyka kufer i przesyła jej spojrzenie pełne nienawiści. Przez moment miała nadzieję, że uniesie się dumą i wyniesie, ale się przeliczyła. Severus ruszył za nią z kufrem i klatką z Felixem.

***

Były mistrz eliksirów zatrzasnął z hukiem drzwi, aby Granger miała świadomość, jak bardzo jest na nią zły. Co z tego, że pozwoliła mu zostać, skoro uznała, że nie musi okazywać mu szacunku? Gówniara zamierzała mówić mu po imieniu! Doszedł do wniosku, że wkurzanie jej wcale nie jest złym pomysłem. Może robić w ten sposób, że będzie się dobrze bawić, ale na tyle subtelnie, że nie będzie mogła go wyrzucić z domu. Skoro ona jest wredna, to on też może być. Było takie powiedzenie: jak mugol czarodziejowi, tak czarodziej mugolowi.

Pokój, do którego wszedł Snape, nie był szczytem jego marzeń. Było w nim mało miejsca, a wygląd zdradzał, że mieszkała w nim wcześniej dziewczyna. Na tapecie widniała łąka pełna stokrotek. Delikatne, białe meble nie pasowały do mężczyzny. Na szafie wisiało lustro, którego rama zrobiona była ze sztucznych róż. Łóżko z różowym baldachimem było za krótkie o co najmniej o stopę. Czarodziej zrozumiał, że musi użyć magii, aby zmienić wygląd tego miejsca w coś, co będzie w stanie znieść jego zmysł estetyczny. Wyciągnął różdżkę i po chwili było po wszystkim. Pokój wyglądał identycznie jak jego sypialnia w Hogwarcie. Tapeta zmieniła kolor na zielono – srebrny. Łóżko nabrało średniowiecznego charakteru, podobnie jak biurko, krzesło i szafa.
- Tak mogę mieszkać – pomyślał, zadowolony ze zmian, które zaprowadził.

Humor trochę mu się poprawił. Zwłaszcza po tym, jak wrócił wspomnieniami do twarzy Robardsa i Pottera. Musieli się czuć jak zbity psidwak, po tym, jak ich potraktowała Granger. Severus był pewny, że dziewczyna nie zmieni zdania, po tym, jak oświadczyła, że ma się wynieść. Nie dał po sobie poznać, ale zrobiłby, co chciała, gdyby naprawdę bardzo nalegała. Na szczęście Potter wpadł na pomysł, przyprowadzenia ze sobą Gumochłona. Snape uśmiechnął się pod nosem, gdy przypomniał sobie jego minę, gdy okazało się, że Hermiona jest przeciwko niemu. Robards wypominał mu odrzucenie przez Sarę, a sam miał podobny problem. To było jasne jak słońce, że zależy mu na dziewczynie. Snape skorzystałby z jej propozycji, nawet jeśli nie pasowałoby mu to, tylko po to, aby dopiec aurorowi. Przez moment przyszedł mu do głowy pomysł, aby uwieść Hermionę, ale od razu spisał go na straty. Miał swój honor i nie tknąłby kogoś takiego jak ona, nawet dla zemsty.

Musiał przyznać sam przed sobą, że spodobało mu się, że Granger nienawidzi Robardsa oraz kazała się wynieść Potterowi. Miał pewność, że ta dwójka nie pojawi się zbyt szybko w jej domu. Obydwaj robili, co chciała, a to było korzystne dla czarodzieja. Oznaczało dla niego spokój.
- Można uznać, że to początek mojego nowego życia – stwierdził. – Czas rozgościć się i pomyśleć co dalej.

***

Hermiona nie była zadowolona, gdy zobaczyła zafrasowaną twarz Kingsleya.
- To, co robisz to czyste szaleństwo – zagadał. – Gawain opowiedział mi, co się wczoraj stało. Razem z Harrym martwią się o ciebie.
- Potrafię dać sobie radę z dużo większymi problemami niż Severus – odparła czarownica lekceważącym tonem. – Nauczyłam się jak z nim postępować.
- Wcześniej sprawiałaś wrażenie, jakbyś chciała ograniczyć wasze kontakty.
- Zmieniłam zdanie – oświadczyła oschle. – Mam nadzieję, że powstrzymasz Gawaina i Harry’ego przed dalszym kłapaniem dziobem. Chciałabym, aby to wszystko pozostało w tajemnicy. Dość już mam plotek na swój temat – dodała. – Severus pokazał mi listy, które dostaje. Nikt się nie podpisał, ale to nic dziwnego, też bym nie chciała ujawnić, że wysyłam do kogoś pogróżki i wyzywam go od najgorszych. Jak człowiek może żyć normalnie, gdy jest prześladowany? – zapytała z wyrzutem.
- Masz sporo racji, ale biorąc pod uwagę twój stan po… - zaczął mówić Kingsley, ale szybko umilkł po tym, jak został spiorunowany wzrokiem.
- Jeśli będę potrzebowała pomocy, to o nią poproszę – Hermiona ujęła się pod boki. – Teraz dajcie mi działać po swojemu.

Minister magii przytaknął po krótkim namyśle. Zrozumiał, że niczego nie wskóra. Po odejściu Rona Hermiona pracowała za dwoje. Rzucała się na każdy dodatkowy projekt i chwytała każdej możliwej okazji, która mogła pomóc jej wspiąć się wyżej. Robiła to jawnie i każdy w biurze przywykł do jej pracoholizmu. Kingsley stwierdził, że widocznie dziewczyna uznała, że wsparcie Severusa jest dodatkową pracą do odrobienia. Zapewnił ja jeszcze raz o swojej chęci niesienia jej pomocy i pożegnał się, przed wyjściem z biura.

Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, Hermiona odetchnęła z ulgą. Kłamanie w żywe oczy coraz lepiej jej wychodziło. Nie zamierzała w niczym pomagać Severusowi Snape’owi. To był jego problem, że został znienawidzony i rzuciła go ukochana. Mimo że czarownica jak nikt inny rozumiała jego sytuację, to wolała się nie wtrącać w jego sprawy. Miała tylko nadzieję, że będzie dobrym współlokatorem. Najlepiej, gdyby prawie w ogóle się nie widywali. Galeony, porządek i brak kłopotów to wszystko, co było jej do szczęścia potrzebne. W innym przypadku zamierzała pozbyć się Snape'a. Nawet jeśli będzie musiała prosić o to Robardsa. Na jej twarzy pojawił się wredny uśmieszek. Wiedziała, że auror jej nie odmówi, chociażby nie miał otrzymać niczego w zamian.