czwartek, 28 lipca 2016

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 31 – Z archiwum X


Harry był bardzo zadowolony z tego, że Kingsley mianował go szefem grupy dochodzeniowej. Był przekonany, że szybko odnajdzie osobę, która podszywała się pod Gawaina Robardsa. Miał przeczucie, że za wszystkim stoi Dafne Greengrass. Kto jak kto, ale ona miała powody, aby mścić się za to, że ją wrobiono. Harry’emu nie było wstyd, ani nie odczuwał żalu za to, co zrobił. Dziewczyna sama się prosiła o to, co ją spotkało. Nie musiała wsadzać nosa w nie swoje sprawy! Nie miał innego wyjścia: musiał wypuścić Lucjusza na wolność. Od tego zależało, co Malfoyowie powiedzą o Severusie. Spisali się na medal i Snape dostał tylko dwa lata odsiadki. Harry uważał, że spłacił część swojego długu, który miał wobec byłego nauczyciela eliksirów. Wierzył, że są pewne rzeczy, które są ważniejsze od innych.

Wziął łyka kawy ze swojego ulubionego kubka, który podarowała mu Ginny w walentynki i zastanowił się nad słowami Hermiony. Irytowała go szybkość z jaką uwierzyła Ricie i Muriel. Obydwie były paskudnymi i wrednymi plotkarami. Nie raz odczuł jak bolesne potrafią być rzeczy, które wychodzą z ich ust. Przypomniał sobie, co przeżywał, gdy dziennikarka uwzięła się na niego podczas Turnieju Trójmagicznego. Te wszystkie insynuacje… Dziwił się Hermionie, że zapomniała o tym, co ją spotkało po tym jak Rita ogłosiła światu, że igra z uczuciami jego i Kruma. Zaczął nawet podejrzewać, że jego przyjaciółka chce się zemścić na Gawainie za to, że kazał jej się odczepić. Przecież nie mogła uwierzyć w dobre intencje Rity! Ta kobieta nigdy nic nie robiła bezinteresownie i nigdy nie mówiła do końca całej prawdy. Była po prostu zła i złośliwa, tak samo jak ciotka Muriel.
- Przyniosłem protokoły z przesłuchania – warknął Ben Smith i rzucił na biurko Harry’ego plik pergaminów.

Był o kilka lat starszy od swojego nowego przełożonego i jawnie dawał do zrozumienia, że nie bardzo mu się to podoba. Harry wiedział, że w biurze nie wszyscy go lubią. Kilka osób było złych za to, że nie musiał przejść szkoleń i początkowo miał taryfę ulgową u Robardsa. Nie ukrywali radości, gdy mu podpadł i musiał szorować kible. Nie raz i nie dwa Harry zostawał „uraczony” czarem wymiotującej toalety. Teraz zaś został szefem i to jeszcze bardziej zraziło do niego niektórych czarodziejów. Nie mógł nic na to poradzić, jedynym sposobem na takich ludzi było wykazanie się skutecznością w dochodzeniu. Cieszył się, że tacy ludzie jak Ben Smith byli rzadkością. Zdecydowanie częściej czarodzieje i czarownice odnosili się do niego pozytywnie. Nie mógł oprzeć się pokusie, aby nie uśmiechnąć się na myśl, że wzbudza podziw swoimi dokonaniami i pokonaniem Voldemorta.

Jeśli chodziło o toczącą się właśnie sprawę, na razie nic nie wskazywało, że znajdzie winnego. Dafne upierała się, że jest niewinna. Dostała identyczną wiadomość jak Hermiona, również anonimową, i postanowiła działać. Wzięła jednego z fotografów z redakcji, który jak zdawało się Harry’emu po rozmowie z nim, podkochiwał się w młodszej koleżance. Po dotarciu na miejsce ukryli się i robili fotografie w ten sposób, aby ani Gawain, ani Hermiona nie domyślili się, że są obserwowani. Co do treści artykułu twierdziła, że polegała na pewnych źródłach, które podały jej, że ta dwójka ma romans.

Harry nie musiała zbyt wiele myśleć, aby dojść do wniosku, że informatorem Dafne jest Pansy Parkinson. Hermionie też nie zabrało to zbyt wiele czasu, ponieważ jeszcze przed przerwą obiadową gruchnęła wiadomość, że obydwie dziewczyny walczyły ze sobą. Zdenerwowany Amos Diggory wleciał jak burza do Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów krzycząc, że zwariuje mając takie pracownice i zażądał widzenia się z Kingsleyem w celu usunięcia ich ze swojego działu. Plotki dotarły błyskawicznie do biura aurorów i wywoływały salwy śmiechu, ponieważ okazało się, że Hermiona transmutowała Pansy w taki sposób, że ta otrzymała ciało mopsa. Zanim to uczyniła Parkinson zdążyła wyczarować przeciwniczce na czubku głowy dorodną dynię. Jej ciężar sprawił, że Hermiona musiała trzymać ją na biurku i czekać w takiej pozycji na odczarowanie. Mimo odniesionych obrażeń przeciwniczki nie przestały się obrzucać inwektywami, co doprowadziło Amosa Diggory’ego do rozstrojenia nerwowego.

Skończyło się na tym, że dziewczyny zostały wysłane na przymusowy urlop aż do końca roku. Harry przesłuchał obydwie w czasie, jaki zajął Kingsleyowi postanowienie, co z nimi zrobić. Hermiona nie powiedziała zbyt wiele, zataiła wszystko, co wiedziała od Muriel i Rity. Pansy zaś snuła radośnie teorie o tym, że wszystko, co napisała Dafne to prawda. Według niej najlepszym dowodem było to, że Hermiona i Gawain kontaktowali się ze sobą. Na szczęście nikt nie dał wiary w te zapewnienia.
- Znalazłeś coś… szefie? Może cię w czymś wyręczyć? – Ben zajrzał do boksu Harry’ego.
- Zwołaj zespół, chcę coś sprawdzić – oznajmił chłopak z blizną, który akurat w tym momencie wpadł na pewien pomysł. – Za pięć minut chcę wszystkich widzieć przy windach!

Gapie patrzyli się z zaciekawieniem na wrzeszczącą Dafne Greengrass i grupę aurorów, która grzebała w jej biurku.
- Nie macie prawa!
- Jesteś główną podejrzaną, sprawdzamy czy czegoś nie ukrywasz.
- Tam coś jest! – oznajmił jeden z aurorów, który rzucał zaklęcia ujawniające.
- Zobaczymy, co tam trzymasz – stwierdził Harry.
Auror, który złamał zaklęcie ukrywające podał swojemu dowódcy blaszane pudełko. Ten szybko poradził sobie z jego otwarciem. W środku znajdował się ciemnozielony atrament, pergaminy oraz pióro. Harry wziął przybory do pisania i narysował grubą kreskę. Od razu zauważył, że takim samym kolorem napisane były fałszywe wiadomości od Gawaina. Pergamin także pasował. Pozwolił sobie na szeroki uśmiech i popatrzył się na przerażoną Dafne.
- Jesteś aresztowana – orzekł z zadowoleniem.

***

Hermiona nawet cieszyła się z przymusowego urlopu. Miała dość Pansy i jej zaczepek, na dodatek została zaatakowana! Gdy się odwróciła, aby uciąć kłótnię, ten wredny mops, rzucił na nią Furnunculusa. Mają całą twarz w piekących bąblach nie zastanawiała się długo. Oddała jej i szybko w powietrzu zaroiło się od klątw, latających wszędzie pergaminów, piór oraz elementów wyposażenia biura. Dziewczyna zachichotała pod nosem, gdy przypomniała sobie Pansy z ciałem psa. Ta suka zasłużyła na to, aby transmutować ją na stałe w mopsa. Jedynym minusem potyczki było to, że połowa pracowników widziała Hermionę z wielką dynią na głowie.

Samochód ojca stał na podjeździe, gdy czarownica wróciła do domu. Od razu po wejściu zauważyła, że w przedpokoju wiszą dwie kurtki. Jedna należała do Rona, druga prawdopodobnie do George’a. Hermiona zdziwiła się, ponieważ o tak wczesnej porze obydwoje powinni być w sklepie. Zaintrygowana weszła do salonu, ale nikogo tam nie zastała. Wiedziona przeczuciem poszła prosto do gabinetu. Po otworzeniu drzwi stanęła jak wryta, gdy zorientowała się, że jej ojciec stoi w rogu pokoju z podniesionymi rękami w geście poddania, a Ron i George celują w niego z trzymanych przez siebie pistoletów.
- Co tu się dzieje!? – wrzasnęła przerażona.
- Ups, chłopaki, chyba trochę przesadziliśmy – oznajmił pan Granger i wybuchł śmiechem przy akompaniamencie rudzielców.
- Zamiast rżeć jak konie moglibyście wyjaśnić mi, co to wszystko ma znaczyć! – rozdrażniona Hermiona zwróciła się do mężczyzn.
- Ćwiczyliśmy przed akcją  – wyjaśnił jej ojciec.
- Jaką akcją?

George popchnął Rona na środek i mruknął „ty jej powiedz”. Hermiona uniosła pytająco brwi. Patrząc się na uszczęśliwioną minę swojego chłopaka bała się tego, co usłyszy.
- Wymyśliłem jak rozwiązać sprawę! – oznajmił tonem zdradzającym dumę i pewność siebie.
- Za pomocą plastikowych pistoletów? – zakpiła czarownica, która zdążyła uważnie przyjrzeć się broni.
- A żebyś wiedziała! Jak mi nie będziesz przerywać to ci zdradzę moją genialną strategię!
- Dobra, mów, zmieniam się w słuch…
- Pomyślałem sobie, że skoro Harry jest tak pewny niewinności Robardsa to na pewno nie sprawdzi samochodu, w którym siedzieliście. Mówił, że staruch nie orientuje się w tych sprawach…
- Ron! Naprawdę nie musisz tak o nim mówić!
- ... ale ja w to nie wierzę. Dlatego postanowiłem, że go odnajdę i zbadam – ciągnął rudzielec.
- Czy ja dobrze rozumiem… chcesz znaleźć samochód czarodzieja? Takich musi być mnóstwo w okolicy! – żachnęła się Hermiona.
- Nie córeczko – wtrącił się jej ojciec. – Spojrzałem na zdjęcia w gazecie i poszukałem tego modelu w internecie. To jest TVR Cerbera z tego roku, sportowy samochód z wyższej półki, nie każdego stać na takie cacko.
- Popytałem się kilku ludzi i dowiedziałem się, że Robards rzeczywiście jest bogaty – dodał Ron. – Mógł sobie kupić jeden.
- A jeśli to nie on? – zastanawiała się głośno Hermiona. – Może pożyczył od kogoś, albo po prostu je… zabrał?
- Masz lepszy pomysł? – spytał się George szczerząc do niej zęby. – Można dojść po nitce do kłębka, nie martw się na zapas!
- Nie mam innego pomysłu – czarownica musiała skapitulować. – Zamierzacie wyciągać z ludzi informacje strasząc ich zabawkami?
- Będziemy agentami FBI! – oznajmił radośnie Ron, a Hermiona słysząc to zaniemówiła. – Obejrzałem wystarczająco wiele odcinków „Z archiwum X”, aby wiedzieć co trzeba robić. Pomyślałem, że razem z George’em zaczarujemy odznaki jak Dumbledore papier w sierocińcu. Wszystko po to, aby przekonać mugoli, że są to autentyczne dokumenty. Zobacz, kupiłem te dwa zestawy w sklepie z zabawkami – rudzielec podał swojej dziewczynie plastikowe odznaki.

Hermiona miała ochotę zdzielić Rona w łeb. Ten plan był tak szalony i niedorzeczny, że nie wiedziała czy zacząć śmiać się jak wariatka, czy usiąść w kącie i zacząć płakać nad stanem umysłowym swojego ukochanego. Faktycznie był fanem serialu „Z archiwum X” i oglądał go razem z jej ojcem, ale nigdy by nie wpadła na pomysł, że on weźmie wszystko na serio. Naprawdę chciał chodzić po ludziach i pytać się skąd mają samochód? Popatrzyła się na niego z niedowierzaniem.
- Skąd wiecie, że to zadziała? – spytała się.
- Działa – odparł błyskawicznie jej ojciec. – Gdy to kupili wyglądało jak zabawki, a teraz wygląda jak najprawdziwsza broń i odznaki.
- Yhm – mruknęła Hermiona niezbyt przekonana. – Coś jeszcze jest w tym genialnym planie?
- Tak, przebierzemy się z George’em w mugolskie garnitury, trochę zmienimy wygląd i pojedziemy bezpośrednio do ich firmy. Po co chodzić po ludziach skoro można jechać od razu do źródła? – spytał się retorycznie. – Powiemy, że Gawain to poszukiwany przestępca i mamy podejrzenia, że kupił samochód. Może nagrał się na kamery czy coś tam. Jeśli kupił samochód to znaczy, że kłamie!
- Ron, ten pomysł ma tyle dziur, co ser w lodówce… - oświadczyła Hermiona. – Po pierwsze: George nie nadaje się na agenta, nie zna się na mugolskim świecie…
- Ej! Nie przesadzaj! – krzyknął obrażonym tonem rudzielec.
- … dlatego łatwo o gafę i zdemaskowanie – czarownica ciągnęła niezrażonym tonem. – A po drugie: w jaki sposób wyjaśnicie jak wygląda Robards? Pokażecie mugolom ruszające się zdjęcie?
- Mamy normalne – wtrącił się do rozmowy pan Granger i pokazał córce wydrukowaną podobiznę aurora.
- Jakim cudem to zrobiliście?
- Skserowałem zdjęcie z dzisiejszego Proroka – odparł mężczyzna.
- I nie uciekł za ramkę!?
- Widać facet jest odważny – wyjaśnił George zaskoczonej Hermionie.
- A akcent? Przecież od razu słychać, że nie jesteś Amerykaninem!

Ron sprawiał wrażenie jakby tylko na to czekał i od razu zaczął mówić niczym Mulder. Hermiona była tak zaskoczona, że zapomniała języka w ustach. Wiedziała, że jej chłopak potrafi być kreatywny, jeśli zechce i wiedza sama wchodzi mu do głowy, ale nie sadziła, że tak szybko opanuje zupełnie inną wymowę. Jego plan nadal jej się nie podobał, ale uważała, że raczej niczego innego nie wymyślą, a Gawain mógł w tym czasie zacierać ślady. Z tego, co się dowiedziała, auror również dostał wolne, aby nie pojawiał się w Ministerstwie Magii podczas śledztwa. Musiała działać szybko i jeśli przebranie się za Scully w tym pomoże to może warto by zaryzykować?
- No dobra, idę z tobą zamiast George’a – oświadczyła tonem, który nie pozostawiał miejsca na dyskusję. – Warto spróbować, chociaż sądzę, że niczego nie odkryjemy. Ten pomysł jest tak szalony i grubymi nićmi szyty, że postawię wam po piwie, jeśli się uda.
- Jeśli coś jest głupie, ale działa to wcale nie jest głupie – oznajmił filozoficznie Ron.
- Psujesz mi zabawę – poskarżył się starszy z rudzielców. – Już zacząłem się czuć jak w dawnych czasach…
Hermiona podeszła do niego i poklepała go pocieszająco po ramieniu. Nawet jeśli George poczuł, że w Ronie jest cząstka Freda to nie znaczyło, że ma narażać plan na porażkę. Nie miała wątpliwości, że ona jako osoba urodzona i wychowana w świecie mugoli, powinna czuwać nad wszystkim.
- Dawajcie co macie – rozkazała. – Rozpoczynamy akcję!

***

Okazało się, że najwięcej pracy miał ojciec Hermiony. Zamknął się w gabinecie i najpierw wyszukał w internecie numery telefonów do wszystkich firm wynajmujących samochody na terenie Anglii, Szkocji i Walii, a następnie zadzwonił do wszystkich. Zajęło mu to całe popołudnie i wieczór. W tym czasie Hermiona z George’em dopasowywali garnitur pana Grangera do Rona. Ani jedno, ani drugie nie było biegłe w magii krawieckiej, dlatego trwało to dłuższą chwilę, ale rezultat przeszedł wszystkie ich oczekiwania. Młodszy z Weasleyów wyglądał niesamowicie elegancko w mugolskim ubraniu. Hermiona patrzyła się z zachwytem na swojego chłopaka. Zaczęła żałować, że nie są sami, ponieważ miała ochotę pobawić się z nim w szefa i sekretarkę.
- W Londynie są tylko dwie wypożyczalnie, w których można dostać ten model samochodu – tata czarownicy przerwał jej zbereźne myśli. – Na kartce macie ich adresy, na dole napisałem wam gdzie jest główna siedziba firmy. Tylko tam można kupić najnowsze modele.
- Dziękuję, jesteś wspaniały – Hermiona pobiegła, aby go uściskać.
- Mam nadzieję, że dowiecie się prawdy – odparł i dodał mrugając do niej – oraz nie zniszczycie mi garnituru.
- Reparo rozwiąże sprawę, chyba, że zniszczycie ciuchy kłem Bazyliszka albo Szatańską Pożogą – wtrącił George przyglądając się bratu. - Powiedziałbym, że jesteś nawet w tym trochę przystojny… gdybym, był dziewczyną. Nie jestem, więc ci tego nie powiem.
- Zajmij się swoim brakiem ucha – odciął się Ron, który właśnie patrzył z zadowoleniem na swoje odbicie. – Hermiono, podaj mi okulary przeciwsłoneczne. O tak! Wyglądam jak agent FBI! Nikt się nie zorientuje! A teraz kochanie… popracujemy nad twoim akcentem.

***

- W tym szaleństwie jest metoda – pomyślała Hermiona, gdy wjechała na parking pierwszej wypożyczalni samochodów. 
Była lekko poddenerwowana, co objawiało się u niej zimnym potem. Poczuła, że jest jej gorąco i zimno jednocześnie. Wyciągnęła lusterko, aby sprawdzić czy makijaż się nie rozmazał. Ujrzała w nim siebie, tylko, że starszą o jakieś dwadzieścia lat. Razem z Ronem zażyli eliksir postarzający, ponieważ ich młody wiek mógłby wzbudzić podejrzenia. Wyprostowała swoje włosy, a jej chłopak przefarbował swoje, przy pomocy pani Granger, na hebanowy kolor. Hermiona wyczarowała mu pasującą do jego nowego image’u brodę. Musiała przyznać, że po wszystkich zabiegach urodowych i modowych prezentowali się w sposób wyjątkowo wiarygodny. Przed wyjściem z samochodu czarownica sprawdziła czy na pewno ma odznakę, zdjęcie Gawaina oraz dobrze ukrytą różdżkę. W razie jakichkolwiek kłopotów mieli użyć czarów.
- Gotowa?
- Tak.
- Akcent – syknął Ron.
- OK!

Okazało się, że wszystko poszło wyjątkowo łatwo. Ron z Hermioną podeszli do pracownika, który łyknął każde kłamstwo jak pelikan rybę. Wizyta fałszywych agentów FBI sprawiła, że o mało, co nie podskakiwał z podniecenia. W ciągu kilku minut dał się przekonać do sprawdzenia czy Gawain wynajmował u nich samochód. Niestety, mimo najszczerszych chęci nie udało mu się znaleźć chociaż najmniejszej poszlaki. Hermiona z Ronem podziękowali mężczyźnie i odchodząc zmodyfikowali mu ukradkiem pamięć. Woleli, aby pracownik nie rozpowiadał innym, co mu się przytrafiło.
- Pudło – jęknęła czarownica podczas odpalania samochodu.
Jednym z plusów akcji było to, że mogła pojeździć sobie, na co nie miała za bardzo czasu odkąd zrobiła prawo jazdy w wakacje.
- Jedziemy pod drugi adres – oznajmił z uśmiechem Ron. – To było super! Chyba rozważę czy nie wstąpić do mugolskiej policji!
- Odpuść sobie – odparła słabo Hermiona, która wyobraziła sobie rudzielca w stroju Supermana.

W drugiej wypożyczalni mieli więcej problemów z dowiedzeniem się czegokolwiek. Kobieta, która z nimi rozmawiała była bardzo nieufna. Mówiła, że jej klienci to zazwyczaj grube ryby, które cenią sobie spokój. Dopiero, gdy Hermiona wyciągnęła kartkę, która była zaczarowana w taki sposób, aby mugole wierzyli, że to sądowy nakaz, kobieta zdecydowała się odpuścić. Z niechęcią dała im podpisane umowy i pilnowała każdego ich ruchu, gdy patrzyli czy na którymś z nich jest pismo Robardsa. Szybko przekonali się, że tutaj także nie było szefa Harry’ego. Kobiecie także zmodyfikowali pamięć przed odejściem w stronę samochodu.

- Dwa razy pudło – oznajmiła Hermiona. – Zaczynam się zastanawiać czy dobrze robimy…
- Nie myśl tyle kochanie – odrzekł Ron. – Mam nadzieję, że udowodnimy, że ten sukinsyn się do ciebie dobierał. Tu chodzi o twoją reputację. Wiesz, że zrobiłbym wszystko, aby ci pomóc. W ogóle zrobiłbym dla ciebie wszystko! – oznajmił i ugryzł kawałek kanapki, którą kupili w międzyczasie na stacji benzynowej.
- Dziękuję, słodki jesteś – dziewczyna posłała w jego stronę szeroki uśmiech.
- Świetnie wyglądasz w tym damskim garniturze… – zaczął rudzielec.
- Tak, kochanie, ja też mam na to ochotę, ale proponuję zrobić to po akcji – odparła figlarnym tonem.
- Ha! Już nie mogę się doczekać!

***

Sekretarka nie była przekonana, gdy pokazali jej odznaki. Lustrowała je dokładnie i porównywała zdjęcia z właścicielami. Czarownica pomyślała, że nie powinna pozwolić Ronowi nazwać ich Hermioną Gillian i Ronaldem Duchovnym.
- Niech państwo jeszcze raz mi wytłumaczą, o co chodzi – odparła kobieta.

Jej schludny wygląd zdradzał tendencję do przejmowania się drobiazgami. Miała gładko ulizane, popielate włosy, spięte w idealny kok. Ani jeden włosek nie odstawał od jej głowy. Perfekcyjny makijaż, manicure i wyprasowane jakby od linijki ubranie stanowiły niewątpliwie atut w firmie, w której klientami byli bogaci ludzie. Posługiwała się idealnym angielskim i sprawiała wrażenie, że prędzej rzuci się na niepożądaną osobę niż ją wpuści do budynku.
- Prowadzimy śledztwo w sprawie mężczyzny ze zdjęcia. Przeprowadzał sporo nielegalnych transakcji, które opiewają na miliony dolarów. Jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym. Mamy przesłanki, które pozwalają nam twierdzić, że kupił u was samochód. Pieniądze, którymi zapłacił mogły być fałszywe – tłumaczył jej Ron.
- I wyglądał jak Richard Gere? Z tego, co wiem to nie jest poszukiwany – ironizowała sekretarka. – Na dodatek mogę państwa zapewnić, że nikogo takiego nie pamiętam, a ja mam doskonałą pamięć.
- Potrafi zmieniać wygląd. Nie jedną osobę wprowadził w błąd – wyjaśniła Hermiona, która powoli traciła cierpliwość. – Niech pani zaprowadzi nas do swojego przełożonego. Wyjaśnimy mu wszystko ze szczegółami.
- No dobrze, ale mam nadzieję, że macie dowody, że mówicie prawdę – fuknęła chwytając za słuchawkę od telefonu. – Z tego, co wiem na terenie Wielkiej Brytanii pracuje Scotland Yard, nie wiem co tutaj robi FBI. Powinnam najpierw zadzwonić na policję i się dowiedzieć czy z wami współpracują…

Hermiona nie czekała na jej reakcję. Wsadziła rękę za pazuchę i złapała różdżkę. Sekretarka zamrugała gwałtownie oczami.
- Co ja miałam zrobić…? – spytała się niezbyt przytomnie.
- Zaprowadzić nas do szefa.
- Och, tak… proszę za mną!

Kierownikiem działu sprzedaży był łysiejący mężczyzna koło sześćdziesiątki. Mimo widocznej tuszy poruszał się mocno energicznie. Miał też tendencję do wykrzykiwania wszystkiego, co mówił, obojętne czy chodziło o samochody, czy poufną wizytę FBI. Hermiona nie mogła przestać myśleć, że muszą znaleźć jakieś odosobnione miejsce. Mężczyzna prowadził ich plątaniną korytarzy, którą poruszała się spora ilość pracowników firmy. Bez trudu słyszeli, że „przestępca wyglądający jak Richard Gere kupił nasz samochód”, „ fałszywe pieniądze to najgorsze zło świata” czy „dziwne, że FBI odwiedziło nas bez asysty Scotland Yardu!”. Dopiero po bardzo długiej chwili, jak się zdawało Hermionie, zaprowadził ich do swojego gabinetu i zamknął drzwi.
- Pokażcie ten nakaz! – z powodu głośności wypowiedzi prośba brzmiała bardziej jak rozkaz.
- Proszę – Ron podał mu kartkę.
Jego ręka drżała lekko, Hermiona miała nadzieję, że kierownik tego nie zauważył.
- Wszystko się zgadza – oznajmił mężczyzna przy pomocy ryku. – Nadal nie wiem, czemu jesteście sami…
- Wszyscy pracownicy Scotland Yardu wyjechali do rodziny na święta i wrócą po Sylwestrze – powiedział ostro Ron do zdezorientowanego mężczyzny.
Hermiona domyśliła się, że puściły mu nerwy i użył ukradkiem Confundusa. Kierownik popatrzył się na nich takim samym wzrokiem jak sekretarka.
- To czego FBI chce od naszej firmy? – spytał się jakby trochę ciszej.
- Przejrzeć umowy sprzedaży modelu Cerbera wypuszczonego na rynek w tym roku – Ron dał błyskawiczną odpowiedź jakby bał się, że mężczyzna szybko dojdzie do siebie.
- Tak, tak! Oczywiście! Chodźmy! – zaprowadził ich do pomieszczenia, gdzie trzymane były wszystkie dokumenty.

***

W tym samym czasie, gdy Hermiona i Ron badali dokumenty, Harry wypytywał się Dafne o zawartość jej biurka.
- Jeszcze raz powtarzam: to nie moje, ktoś mi to podrzucił! – oznajmiła płaczliwym tonem. – Nienawidzę tej szmaty Granger, ale nie posunęłabym się do tego… do tego… aby… to nie ja!

Aurorzy nawet nie drgnęli patrząc na wybuch płaczu młodej kobiety. Nawet jeśli któregoś wzruszyła to nie dawał po sobie nic znać. Harry stawał się, co raz bardziej poirytowany, miał w ręku dowód jej winy, ale Dafne ciągle szła w zaparte. W kółko gadała, że ktoś jej podłożył atrament i pergaminy, ale przeczyło to zeznaniom osób z redakcji. Przynajmniej kilkoro z nich twierdziło, że widziało dziewczynę, jak zaraz po konferencji przyszła do redakcji z pudełkiem pod pachą. Wprawdzie nikt nie potwierdził jej obecności w archiwum, ale pewna urzędniczka zauważyła, że Dafne kierowała się w tamtą stronę. To by wyjaśniało, dlaczego zamiast papierów Gawaina były stare numery Czarownicy.

Harry nie rozumiał, czemu dziewczyna tak sobie utrudnia życie. Jeśli by się przyznała to by otrzymała mniejszy wymiar kary. Wizengamot skazałby ją na góra pół roku za szerzenie kłamliwych informacji. Gdyby podała nazwisko osoby, która podszywała się pod urzędnika Ministerstwa Magii mogłaby oczekiwać tylko prac społecznych. Jeśli Dafne sama się nie przyzna i zatai ważne informacje to wtedy sędziowie będą dla niej o wiele bardziej surowi i dadzą jej o wiele wyższy wyrok.
- Słuchaj, naprawdę dobrze ci radzę, współpracuj z nami, powiedz kto się podszywał pod Robardsa – powiedział chłopak z blizną starając się nadać swojemu głosowi łagodny ton.
- Ja nic nie wiem! Rozumiesz!? Jak mam ci powiedzieć skoro to nie moja sprawka! – wrzasnęła Dafne. – Ty też mnie chcesz wrobić! To wszystko jest ukartowane! Granger, Robards i ty jesteście w zmowie, aby mnie zniszczyć! Nienawidzę was! Kolejny raz mnie wrabiacie! Tak samo jak wtedy…
- Wyprowadzić ją! – rzucił krótko Harry.

Nie chciał, aby jego podwładni dowiedzieli się o Malfoyach. Wiedział, że większość nie uwierzyła w artykuł Dafne, ale wolał uniknąć przypominania, o co wtedy poszło. Jeszcze Ben zacząłby grzebać w starych sprawach. Nie, lepiej aby do niczego się nie mieszał.
- To wszystko na dzisiaj panowie, proponuję iść do domu.
Aurorzy przytaknęli pomysłowi Harry’ego i ruszyli w stronę drzwi. On sam zaś został w pokoju przesłuchań i kolejny raz dumał nad całą sprawą.

***

- Ron, patrz! – syknęła Hermiona i wskazała palcem na umowę. – Mam dowód!
- Jesteś pewna? – rudzielec odpowiedział jej szeptem.
- Tak, mów coś do kierownika, aby przestał zwracać na mnie uwagę, a ja to powielę – powiedziała starając się nie ruszać ustami.

Ron od razu zabrał się zagadywanie mężczyzny. Wypytywał się o samochody, które firma wypuściła na rynek. Od razu widać było, że to pasja kierownika. Zaczął wygłaszać głośną przemowę pochwalną na temat najnowszego modelu, który miał pojawić się na początku 2000 roku. W tym czasie Hermiona rzuciła ukradkiem zaklęcie powielające i schowała papiery za pazuchą. Poczuła się jakby znowu miała dwanaście lat i wykradała Snape’owi ingrediencje do eliksiru wielosokowego. Dla zachowania pozorów przejrzała resztę umów i oznajmiła głośno, że widocznie nastąpiła pomyłka i wszystko jest w porządku. Wychodząc z firmy musiała się powstrzymywać z całych sił, aby nie pobiec do wyjścia. Gdy tylko odjechała z Ronem dostatecznie daleko, zatrzymała samochód i rzuciła się w ramiona swojego chłopaka.
-  Rozwiązaliśmy zagadkę, twój pomysł był genialny! Muszę teraz postawić tobie, George’owi i mojemu tacie piwo – oznajmiła z uśmiechem.
- Super – ucieszył się Ron. – Co teraz robimy?
- Najpierw to, na co umawialiśmy się kilka godzin temu, a później jedziemy jak najszybciej do domu, ponieważ muszę wysłać sowę… - odparła czarownica i pocałowała namiętnie rudzielca.
- Powiem ci, że w wieku czterdziestu lat nadal będzie z ciebie gorąca babka…
Hermiona zachichotała i rozpięła guziki swojej koszuli.

***

Gawain Robards spędzał kolejny wieczór w swoim domu, gdy usłyszał, że sowa puka w szybę. Niezbyt chętnie oderwał się od książki, którą czytał i otworzył okno. Mała, świergocząca sówka wpadła do pomieszczenia i latała wokół jego głowy, jakby zjadła przed lotem worek kawy. Dopiero po dłuższej chwili auror zdołał schwytać ptaka i odwiązać pergamin, który był przy jego nóżce. Podszedł do lampy i rozwinął wiadomość.


Wiem, kto się pod pana podszywał. Znalazłam mocne dowody, przeciwko tej osobie. Musimy koniecznie porozmawiać o tym na osobności. Wybór miejsca zostawiam panu. Bardzo proszę, aby nie informował pan o tym Harry’ego. On nie może o tym wiedzieć.

Pozdrawiam,
H.J.G


- Hermiona Jean Granger – wyszeptał zdumiony mężczyzna.
Wiedział, że to było jej pismo. Miał bardzo dobrą pamięć wzrokową i widział nie raz jak dziewczyna wypełniała formularze. Był pewien, że to nie żaden przekręt. Podszedł do biurka i wyjął przybory do pisania. Wiadomość była rzeczowa i krótka. Gawain tym razem nie bawił się w łapanie sówki. Rzucił na nią drętwotę i przywiązał do jej nóżki pergamin. Dopiero po wypuszczeniu ptaka pozwolił sobie na zadumę. Co odkryła Hermiona Granger i dlaczego nie chce mieszać do tego Pottera?


poniedziałek, 18 lipca 2016

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 30 – Afera zamieciona pod dywan


Severus wziął do ręki Proroka Codziennego i przeczytał po raz drugi artykuł Dafne Greengrass. Był pod wrażeniem głupoty Granger, która kolejny raz wpakowała się w aferę. Zamiast spotkać się z Gumochłonem na odludziu, a najlepiej prywatnie w domu, to wybrała najbardziej oblegane miejsce. Utwierdziło go to w przekonaniu, że Gryfońska odwaga nie idzie w parze z rozumem. Na miejscu dziewczyny trzymałby się z dala od kłopotów, zwłaszcza, jeśli wiedziałby, że narobił sobie sporą ilość wrogów. Nie podejrzewał jej o romans z Gumochłonem. Wystarczył mu jeden rzut oka na zdjęcia, aby się przekonać, że dziewczyna była oburzona i zniesmaczona tym, cokolwiek gadał Gawain. Nazwisko autorki artykułu dowodziło, że ponad połowa treści, o ile nie cała, była zmyślona.
- Czemu Potter nie może wpakować się w jakieś kłopoty? – Severus spytał sam siebie.

Miałby z tego większą rozrywkę. Nic by go nie ucieszyło bardziej niż obserwowanie jak szczeniak się stacza. Wytapetowałby sobie ściany stronami wyrwanymi z gazety i patrzyłby na nie z lubością przez te wszystkie nudne godziny spędzone w celi. Z braku laku musiał zadowolić się Hermioną, ponieważ jak to mugole mówią, na bezrybiu i rak ryba. Jej wpadki także kolekcjonował, ale nie miał zamiaru umieszczać ich na widoku. Strony z gazet spoczywały bezpiecznie pod jego materacem. Sara twierdziła, że to bez sensu i przyciąga złą energię, ale on czerpał przyjemność z tego, że komuś w życiu nie wychodzi. Granger albo miała niesamowitego pecha, albo wyraźnie ktoś się na nią uwziął.

Podejrzewał, że Dafne Greengrass chce się zemścić na Hermionie za to, że została zmuszona do przeprosin po ostatniej aferze. Według opinii Severusa ona także nie używała mózgu. Niby była w jego domu, więc teoretycznie powinna umieć przeprowadzić intrygę, ale jej dotychczasowe dokonania wołały o pomstę do nieba. Zamiast wylewać na Granger wiadro pomyj, mogła uzbroić się w cierpliwość i zbierać dowody, a czasem zaaranżować jakieś sytuacje. Zdjęcia, które dodała do swojego artykułu dowodziły jedynie, że Hermiona spotkała się z Gumochłonem sam na sam. Każdy myślący czarodziej od razu się zorientuje, że tylko on miał pozytywne uczucia wypisane na twarzy.

Snape popatrzył się z niesmakiem na Robardsa. Stary dureń ugania się za krótkimi spódniczkami! Nigdy nie miał o nim dobrego mniemania, a teraz uznał, że auror znalazł się na dnie. Jednak dzięki swojej ponadprzeciętnej inteligencji wiedział, że cała ta afera skończy się źle dla Dafne. Gumochłon miał wiele wad, ale potrafił walczyć i gdy dobierze się jej do skóry to zrobi z niej karmę dla smoków. Severus zdziwiłby się, gdyby dziewczyna nie wyleciała z magicznej społeczności z prędkością Nimbusa 2001.
- Byleby nie na twarz, bo męża nie znajdzie – stwierdził i uniósł delikatnie kącik ust, co oznaczało rozbawienie.
Pewnym ruchem wyrwał stronę z Proroka Codziennego i schował ją pod materacem. Kolejne potknięcie członka Złotej Trójcy do kolekcji.

***

Osoby zgromadzone w salonie państwa Weasey rzuciła się na Billa i Fleur, aby im pogratulować. Hermionie udało się to jako jednej z pierwszych dlatego wykorzystała zamieszanie i wymknęła się na schody. W chwilę później była już w dawnym pokoju Rona. Zaraz za nią wszedł jego były właściciel, który podążył za swoją dziewczyną.
- Co kombinujesz? – spytał się wiedziony ciekawością.
- Chcę zrobić duplikaty listów od Robardsa – odparła i wyjęła je z torby. – Gemino!
- Po co? – zdziwił się Ron.
- Coś mu tu nie pasuje, mam wrażenie jakbym układała puzzle i brakowało mi połowy elementów… Coś mi umknęło tylko nie wiem co – odparła Hermiona podczas chowania kopii do torebki.
- Sprawa jest prosta, Dafne próbuje się na tobie zemścić, dlatego wynajęła kogoś, kto podszywa się pod Robardsa – oznajmił pewnym siebie tonem rudzielec.
- To co mówiła twoja ciotka…
- Wiesz, że powtarza głupie plotki. Harry jest przekonany, że jego szef jest nie winny, a przecież zna go doskonale. W końcu pracują ze sobą, nie?
- Wiem, ale i tak coś mi tu nie gra – upierała się Hermiona. – Po co Dafne pisała, że Robards załatwił mi poparcie dla ustawy o skrzatach? Przecież nie ma na to dowodów, na to, że mamy romans też nie.

Ron zmarszczył brwi i podparł brodę dłonią. Hermiona pomyślała, że gdyby intensywniej myślał to z jego uszu zaczęłaby wylatywać para. Odwróciła się do niego plecami, aby ukryć rozbawienie.
- Jestem pewien, że ona za tym stoi – oświadczył po dłuższej chwili Ron. – Skoro jest fałszywy Robards to pewnie jest i fałszywa Hermiona. Żaden problem, aby Pansy zwinęła ci włos. Pewnie ma zdjęcia jak robicie coś… nieprzyzwoitego.
- Na Merlina! Ron! Nie wierzę, że posunęłaby się do czegoś tak podłego – Hermiona była wstrząśnięta. – Rzeczywiście, istnieje taka możliwość, ale… nie... to niemożliwe!
- A niby czemu nie? – upierał się rudzielec. –  Wszystkie Ślizgonki, są podłe i wredne! Pansy od dawna cię nienawidzi. Pewnie Robards przewidział taką możliwość i dlatego chce abyś powiedziała, że to nie byłaś ty. Dlatego chce abyś miała poparcie świadków!
- Ja nie wiem… - odparła Hermiona niepewnym tonem.
- Harry, ja i Ginny polecimy z tobą do Ministerstwa Magii i potwierdzimy, że byłaś wtedy z nami! Zobaczysz, uratujemy cię – Ron podszedł do swojej dziewczyny i pocałował ją delikatnie.
- Kochany jesteś – wyszeptała Hermiona i przytuliła się do niego. – Kocham cię.
- Ja ciebie też.

***

Flesze aparatów oślepiały Hermionę, ale starała się nie mrugać. Stała koło fontanny w głównym holu Ministerstwa Magii. Przed nią zebrał się tłum dziennikarzy i fotografów, a za nimi stali zaciekawieni widzowie, którzy przypadkowo znaleźli się na konferencji. Obok niej stał wyprostowany Gawain Robards i widać było po jego minie, że jest pewny siebie. W pewnej odległości za nimi znajdował się Harry, Ron, Ginny, Kingsley oraz kilkoro pracowników Ministerstwa.

Dafne, sprawczyni całego zamieszania, uśmiechała się do fotografów i kolegów z redakcji. Hermiona martwiła się w duchu, że Ron ma rację i Ślizgonka wyskoczy z jakimś dowodem, którego nikt się nie spodziewa. Nic innego nie tłumaczyło jej pewności siebie. Chyba, że to była dobra mina do złej gry.
- Bardzo proszę o ciszę! – odezwał się donośnym głosem Kingsley. – Szef biura aurorów Gawain Robards oraz Hermiona Granger, młodsza specjalistka Wydziału Istot, chcą coś wszystkim oświadczyć!

W ciągu ułamku sekundy zapadła pełna napięcia cisza. Hermiona mogłaby przysiąc, że większość zgromadzonych wstrzymała oddech. Z nerwów zacisnęła bezwiednie pięści, które szybko pobielały i przełknęła z trudem ślinę. Bała się co się stanie po przemowie jej i Robardsa. Czy Dafne naprawdę przygotowała dla niej i Gawaina coś wyjątkowo paskudnego?
- Witam wszystkich! Wezwałem państwa na tę konferencję prasową w celu rozwiania pewnych wątpliwości, które dotyczą mnie i panny Hermiony Granger - auror przemawiał pewnym siebie głosem. – Nie będę wygłaszał długich przemów, jestem prostym człowiekiem, lubię, gdy wszystko jest jasne…. Dlatego oświadczam, że nigdy nie miałem romansu z panną Granger oraz nie interweniowałem w sprawie ustawy o skrzatach domowych.

Po tych słowach w holu zawrzało niczym w ulu. Dziennikarze zaczęli przekrzykiwać się nawzajem zadając pytania typu: „kto jest na zdjęciach”, „dlaczego spotykał się z panną Granger”, „czy nie uważa, że Hermiona jest atrakcyjna” oraz domagali się aby oskarżona zabrała głos. Gawain uniósł ręce do góry dając znak, że jeszcze nie skończył.
- Od razu chcę zaznaczyć, że nie mam nic przeciwko pannie Greengrass – zakomunikował bez cienia złości. – Uważam za wspaniałe, że zainteresowała się domniemanym złamaniem prawa. Na jej miejscu, także bym interweniował ale… z mniejszym rozmachem – uśmiechnął się do niej ze współczuciem jakby miała dwa latka i wybrudziła spódniczkę czekoladą. – Panna Greengrass jest młoda i pełna zapału, zobaczyła to i owo, dopowiedziała sobie resztę, nie sprawdziła wszystkiego i wyszło, co wyszło. Błąd młodości, wybaczam jej. To doprawdy wspaniałe wiedzieć, że ma się obrończynię sprawiedliwości w Ministerstwie, która nie cofnie się przed niczym, nawet oskarżeniem niewinnych – mówił to poważnym tonem, ale jego oczy wskazywały, że stroi sobie żarty.

Zebrani zaczęli chichotać, na co Dafne skrzyżowała ręce na piersi i posłała mu pełne złości spojrzenie. Ku zdziwieniu Hermiony Rita Skeeter nie zaśmiała się. Patrzyła się na Gawaina z miną wyrażającą pogardę. Wtedy w głowie czarownicy pojawiła się pewna myśl i zrozumiała, że odnalazła jeden z elementów układanki.
- Oświadczam także, że to nie ze mną spotkała się panna Granger, dlatego zamierzam powołać grupę, która zajmie się poszukiwaniem osoby, która postanowiła wcielić się w moją osobę i zszargać moją opinię!

Hermiona poczuła się jakby otoczyła ją wataha wściekłych psów. Dziennikarze rzucili się w jej kierunku wykrzykując pytania. „Dlaczego nie zauważyła, że ktoś podszywa się pod Robardsa, „czy będąc tak wybitną czarownicą można przeoczyć tak istotny szczegół”, „czy z powodu swojej niekompetencji poda się do dymisji”. Przerażona dziewczyna chciała coś odpowiedzieć, ale nie dała rady przekrzyczeć tłumu. Dopiero interwencja Harry’ego uratowała ją z opresji.
- Proszę się odsunąć! – oznajmił stanowczo i pokazał dziennikarzom, że mają zająć swoje poprzednie miejsca.
- Dzięki – wykrztusiła z trudem Hermiona.
- Później – odparł i spojrzał się na nią znacząco. – Teraz powiedz jak było.

Czarownica wiedziała, że przyjaciel chce, aby okłamała wszystkich, że nie spotkała się z Robardsem. Jednak jej poczucie sprawiedliwości znowu wzięło górę nad rozsądkiem:
- Oświadczam, że nie miałam romansu z panem Robardsem… ale owszem, spotkałam się z nim, jednak miało to pewien cel!
- Niby jaki? – prychnęła Rita odzywając się pierwszy raz od rozpoczęcia konferencji.
- Harry Potter jako pierwszy zauważył, że Gawain Robards dziwnie się zachowuje, dlatego wdrożyliśmy tajne śledztwo w tej sprawie – oznajmiła i wyciągnęła sfałszowane listy. –  Tu mam dowód, że to nie on do mnie pisał!

Główny hol znowu rozbrzmiał rozmowami i głośnymi pytaniami dziennikarzy. Szef Harry’ego i Kingsley w ciągu sekundy dotarli do młodego aurora.
- To prawda Potter!? – rzucił ostro Gawain.
- Tak – odparł zmieszany Harry.
- Wszystko jasne – bąknął Kingsley. – Wasza dwójka nie może stać z boku tylko wszystko bierze na siebie.
- Co ja mam teraz zrobić? – spytał się Robards patrząc się krzywo na podwładnego.
- To proste – oznajmił po chwili Minister Magii. – Harry zostaje szefem grupy, który zbada całą tę sprawę.
- N… naprawdę? – wyjąkał Harry, kompletnie zaskoczony nagłym awansem.
- Nie sądzisz, że jest trochę za młody? Wolałbym kogoś starszego – zaprotestował Robards.
- Młody czy nie, to dzięki niemu Voldemort wącha kwiatki od spodu, więc znalezienie twojego sobowtóra będzie dla niego łatwe niczym wykradzenie smoku jajka – Kingsley zachichotał ze swojego dowcipu.
 - Skoro sobie tak życzysz – szef aurorów skrzywił się znacząco, ale posłusznie poszedł ogłosić dziennikarzom, co zostało postanowione.

***

Konferencja zakończyła się. Kingsley z Robardsem i Harrym postanowili, że zaczną przesłuchiwać świadków następnego dnia. Hermiona w tym czasie powiadomiła Ginny i Rona, że musi na chwilę pójść z kimś porozmawiać. Nie byli zachwyceni, ale nie mieli wyboru. Obiecała im, że wszystko wytłumaczy jak wróci do Nory. Gdy weszli do kominków, aby dostać się do domu siecią Fiuu, Hermiona skierowała swoje kroki ku redakcji tygodnika „Czarownica”. Rita Skeeter była zaskoczona, gdy zobaczyła kto ją odwiedził w biurze. Szybko się opanowała i wyszczerzyła do niej zęby w fałszywym uśmiechu.
- Proszę, proszę, bohaterka skandalu przybyła w moje progi – zacmokała. – Czym mogę służyć słynnej Hermionie Granger?
- Chcę pogadać z tobą o pewnych… starych sprawach – odpowiedziała dziewczyna i popatrzyła się na dziennikarkę znacząco.
- Wejdź – Rita rzuciła krótko, rozejrzała się niespokojnie i zamknęła szybko drzwi.

Hermiona stwierdziła, że jadowicie zielony kolor jest bez wątpienia ulubionym dziennikarki. Cały jej gabinet utrzymany był w tym odcieniu, co kontrastowało z czarnymi meblami. Na ścianach Rita porozwieszała wycięte z gazet artykuły. Jak młodsza z czarownic zauważyła, wszystkie były autorstwa właścicielki gabinetu. Na półkach również dominowały pozycje Rity.
- Po co tu przyszłaś? Chcesz udzielić wywiadu, aby pogrążyć tę małą ździrę Dafne? – spytała się ukazując przy okazji swoje złote zęby.
- Nie, chcę pogadać o Robardsie i o tym jak uwodził stażystki, a Knot i Scrimgeour to tuszowali.

Rita popatrzyła się na nią z mieszaniną zdumienia i strachu. Hermiona poczuła, że reakcja dziennikarki nie jest udawana. Fałszywy uśmiech spełzł z jej twarzy i podskoczyła gwałtownie do młodej czarownicy chwytając ją za ramię i wbijając w nie swoje krwistoczerwone paznokcie.
- Skąd to wiesz!? – warknęła głucho.
- Mam… swoje… źródło… - wysyczała Hermiona z bólu i wyrwała się ze szponów Rity.
- Nikt nie ma prawa o tym wiedzieć, nikt! – dziennikarka wyglądała jakby chciała rozerwać dziewczynę na strzępy. – Gadaj skąd to wiesz!
- Najpierw zdradź mi szczegóły, ja je porównam z tym, co wiem, a potem wyjawię ci swoje źródło. Przekonałaś się nie raz, że potrafię dotrzymać słowa – zakomunikowała Hermiona dobitnie. – Wiem, że szantażowałaś Robardsa i myślę, że to ma związek ze stażystkami.

Rita wpatrywała się w nią z zacięciem wypisanym na twarzy. Było widać jak intensywnie myśli nad słowami przyjaciółki Harry’ego. Po dłuższej chwili odetchnęła głęboko i skurczyła się w sobie, jakby zrezygnowała z dalszej walki.
- Dobrze, powiem ci to, ale najpierw chcę wiedzieć czy tych informacji użyjesz do pogrążenia Robardsa.
- Słucham?
- Chyba nie myślisz, że uwierzyłam w jego bajki, że to nie on się z tobą spotkał? Totalny kretyn!

Hermiona poczuła zimny dreszcz na plecach. Czyli Gawain naprawdę się do niej przystawiał i wyznanie, że ją kocha było najprawdopodobniej kłamstwem! Po prostu był starym zboczeńcem i jedynym jego celem było zaciągnięcie jej do łóżka i obsypaniem galeonami, aby zamilkła, gdy już się nią nasyci i porzuci. Kolejny dreszcz wstrząsnął ciałem Hermiony, ale ten był spowodowany obrzydzeniem, który czuła do Robardsa i do samej siebie, za to, że kiedyś jej się podobał. Poczuła się wykorzystana.
- Chcę odkryć prawdę, mam dość jego gierek! – wycedziła przez zęby.
- Ha! Czyżby Miss Doskonałości się zaangażowała? Do jakiego etapu doszliście? Całował cię? Byliście w łóżku? – Rita zadygotała z podniecenia, ale szybko mina jej zrzedła. -  Szkoda, że nie mogę o tym napisać…
- Nie, nie możesz i nawet się nie całowaliśmy! – oznajmiła twardo Hermiona. – Jeśli nie chcesz, aby świat dowiedział się o jego przekrętach to zataję wszystko, ale chcę znać prawdę!
- No dobra, to jest prawda! – wyrzuciła z siebie Rita piskliwym tonem. – Zawsze go ciągnęło do młodych dziewczyn, takich, co skończyły dopiero szkołę. Załatwiał im posady, dlatego zawsze łatwo znajdował chętną. Na początku uważał i krył się z tym. Jednak, gdy został zastępcą Scrimgeoura poczuł się pewniej. Kilka osób zauważyło co się święci, niektóre dziewczyny chwaliły się w jaki sposób zyskały posadę. Atmosfera się zagęściła, Knot nie chciał stracić dobrego aurora, więc zapłacił odpowiednim ludziom za milczenie, a Gawainowi kazał się uspokoić. Robards był grzeczny do czasu, aż został szefem biura aurorów. Zaczął wtedy romansować z nie tą dziewczyną co trzeba. Biedaczka zaangażowała się i zrobiła wszystko, aby go przy sobie zatrzymać. Nie udało jej się, sprawa skończyła się naprawdę paskudnie… nie powiem ci jak, nie chcesz wiedzieć – zerknęła na zszokowaną minę Hermiony. – Gdy sprawa się rypła Scrimgeour postąpił podobnie jak Knot: zapłacił komu trzeba. Od tamtego czasu Robards był znowu grzeczny.
- Teraz polował na mnie, a gdy nie wyszło zaczął się wszystkiego wypierać – stwierdziła młodsza z czarownic z goryczą.

Dziennikarka wybuchła nieopanowanym śmiechem. Gdy skończyła spojrzała na skonsternowaną twarz Hermiony.
- Nie mógł gorzej trafić! – oznajmiła. – Przecież Miss Doskonałości jest niezrównaną wojowniczką o dobro i sprawiedliwość! Gdyby cię porzucił to zrobiłabyś mu z różdżki drzazgi. Potrafisz być wredna jeśli chcesz. Gdyby nie twoje pochodzenie to tiara na bank umieściłaby cię w Slytherinie. Uważam, że Robardsowi oczy jaja zasłoniły skoro podbijał do ciebie!
- Jakim cudem prawie nikt nic o nim nie wie? – zastanawiała się głośno Hermiona. – Na pewno ktoś coś musiał powiedzieć mimo otrzymania pieniędzy.

Ku zaskoczeniu dziewczyny Rita popatrzyła się na nią jak na idiotkę.
- Ty czasami naprawdę masz problem z myśleniem – westchnęła i popatrzyła się wymownie w sufit. – W świecie czarodziejów są pewne przysięgi…
- Wieczysta... – wyszeptała przerażona Hermiona.
- Właśnie – przytaknęła Rita. – Teraz twoja kolej, mów skąd wiesz o małym sekrecie Robardsa!
- Wiem od Muriel, ciotki Weasleyów.
- Muriel, Muriel… – dziennikarka powtarzała imię pod nosem. – Czasem dostaję listy od kobiety o takim imieniu.
- To pewnie ona, jest twoją wielką fanką – wyjaśniła Hermiona.
- Świetnie – ucieszyła się Rita. – W takim razie złożę jej przyjacielską wizytę i przekonam, aby nie rozpowiadała pewnych rzeczy. A ty moja droga… pamiętaj, że to co powiedziałam ma pozostać w tym pokoju. Nie chcę stracić mojego asa w rękawie!
- Nie martw się Rita – odparła Hermiona. – Nie stracisz go.
Po czym wyszła rozgorączkowana z jej gabinetu i pognała ku kominkom.

***

- Mam uwierzyć w bzdury, które wygaduje Rita i Muriel!? To absurd!
Harry krążył po byłym pokoju Rona jak znerwicowana surykatka. Nie chciał uwierzyć w to, co przekazała mu Hermiona. Uważał, że wszystko jest spiskiem. Ron siedział z Ginny na łóżku i przypatrywali się mu z niepokojem.
- Uważam, że to wcale nie są bzdury! – oświadczyła Hermiona, która stała przy oknie. – Wiedział, że Kingsley nie będzie tak bardzo pobłażliwy jak Knot i Scrimgeour, dlatego zrobił całą tę szopkę, aby odsunąć się od podejrzeń. Nie zdziwiłabym się gdyby sam dał cynk Dafne!
- Może też podrobił listy?
- Czemu nie? – spytał się Ron. – Facet nie jest głupi, sam nam to powtarzałeś, chciał się zabezpieczyć na wypadek wpadki. Poza tym wierzę Hermionie – oświadczył patrząc się przyjacielowi prosto w oczy. – W niej naprawdę można się zakochać!
- Och, kochanie!
- Pfff – prychnęła Ginny. – Facet jest inteligentny i każdy wie, że by się nie ładował w romans z Hermioną. Ja twierdzę, że Harry ma rację, to Dafne chce się zemścić na nich za pierwszy artykuł!
- Ty zawsze uważasz tak jak Harry! – warknął Ron.
- A ty jak Hermiona! – siostra odpowiedziała mu takim samym tonem. – Nie macie dowodów na to, że to nie był ktoś zamieniony w niego!

Kłótnia rodzeństwa przybrała na sile. Hermiona spoglądała od niechcenia przez okno i przypominała sobie wszystkie spotkania z Gawainem. Zazwyczaj dotyczyły one Severusa i jej podróży do Azkabanu. Schemat był zawsze ten sam: wchodziła do jego gabinetu, wdawali się w niezobowiązującą rozmowę typu „co słychać” lub „brzydka dziś pogoda”, po czym wypełniali formularze…
- Mam kolejny element układanki! – rozległ się okrzyk, który przerwał sprzeczkę Rona i Ginny.
- Czyli co? – spytał się Harry patrząc się na Hermionę spode łba.
- Robards zaczął się do mnie zalecać w sierpniu, i ciągnęło się to do końca września – wyliczała szybko Hermiona. – W tym czasie kilkukrotnie leciałam do Azkabanu spotkać się ze Snapem!
- I co z tego? – spytał się niezbyt przytomnie Ron.
- A to, że w tym czasie podpisywał te formularze – oznajmiła czarownica z przejęciem. – Podejrzewam, że wypełniał też wtedy jakieś inne papiery… wystarczy wziąć dokumenty z tych dni, w których się pojawiałam i porównać z jego charakterem pisma. Jeśli jest taki sam to znaczy, że Robards kłamie!
- Jesteś genialna! – wykrzyknął rudzielec i podskoczył do Hermiony, aby porwać ją w objęcia. – Moja czekoladowa żabka jest taka mądra! – wymruczał.
- No dobra… coś w tym jest – zgodził się Harry niechętnie. – Jutro przejrzę papiery i udowodnię wam, że to był fałszywy Robards!

***

W poniedziałek rano Harry pewnie wkroczył do Ministerstwa Magii, pojechał windą na piętro gdzie znajdował się Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów i ruszył ku Służbom Administracyjnym, aby zajrzeć do archiwum. Bez problemu uzyskał dostęp do odpowiednich dokumentów. Zadowolony z siebie otworzył szafkę i wyciągnął odpowiednie teczki. Nie był w ogóle zdziwiony, gdy znalazł w nich stare gazety zamiast pergaminów zapisanych ręką Gawaina Robardsa.

- Nie wierzyłaś mi Hermiono, gdy mówiłem, że trzeba szukać Czarnej Różdżki – mruknął pod nosem wesoło – teraz mam dowód na to, że mam rację i przekonam cię, że mój szef jest niewinny!