Hermiona była
bardzo z siebie zadowolona. Przechytrzyła rodziców i spędziła kolejny weekend z
Suzanne bez obecności Severusa. Rozmowa telefoniczna z matką po poprzedniej
wizycie siostry w jej domu, nie pozostawiła złudzeń. Państwo Granger nie
życzyli sobie, aby ich młodsza pociecha miała kontakt z byłym więźniem.
Hermiona otrzymała ultimatum: albo spotyka się z Suzanne w starym miejscu
zamieszkania, albo pozbywa się Snape’a. Oburzyło to dziewczynę. Nie miała najmniejszej
ochoty wyrzucać współlokatora, który tak naprawdę był prawie bezproblemowy i
zapłacił za pokój. Po podwyżce czynszu, którą zafundowali Hermionie rodzice
Iana, wszelkie dodatkowe pieniądze były przez nią mile widziane. Z tego powodu
oznajmiła rodzicom, że przyjedzie do nich w sobotę, aby zobaczyć się z siostrą.
Czarownica nie
byłaby sobą, gdyby nie wpadła na genialny plan. Nie chcąc słuchać pogadanek na
temat wybrania się do psychologa, postanowiła poszukać miejsca z dala od domu
rodziców. Prawie całą sobotę spędziła z Suzanne w Zoo, a niedzielę przeznaczyła
na wizytę w aquaparku i centrum zabaw dla dzieci. Obydwie świetnie się bawiły,
patrząc na zwierzęta, chlapiąc wodą i zjeżdżając w rurach oraz skacząc na
trampolinach. Godziny mijały im błyskawicznie, a wyczerpana dziewczynka, po
intensywnym wysiłku fizycznym, od razu zasypiała w samochodzie siostry.
Hermiona także była zmęczona, ale szczęście, które doświadczała, wynagradzało
jej wszystko.
W czasie powrotu
do domu po pracy wspominała chwile spędzone z siostrą. To jej dawało siłę, aby
przetrwać kolejne dni bez niej. Przelała na Suzanne całą swoją miłość, którą
czuła do swojego nienarodzonego dziecka. Hermiona zagryzła wargę, gdy poczuła
silny gniew. To wszystko było winą Rona. Pozbawił ją tego, na czym najbardziej
jej zależało i uciekł za granicę z cycatą zdzirą! Pewnie ożenił się z nią i
pławił w pieniądzach jej ojca. Czarownica była o tym przekonana, mimo że nie
miała informacji, co się dzieje z jej byłym chłopakiem. Tak naprawdę to nikt
nic o nim nie wiedział, ponieważ rudzielec dotrzymał słowa i nie odzywał się
nawet do własnej rodziny. Hermiona podsłuchała, jak Percy żalił się swojej
narzeczonej w stołówce Ministerstwa Magii.
- Czy to są moje
zakreślacze!? – spytała oburzonym tonem, gdy weszła do salonu.
- Były na twoim
biurku, wiec pewnie należą do ciebie, ale mogę się mylić – odparł Severus, nie
przerywając zaznaczania tekstu w piśmie o eliksirach.
Czarownicę
zdenerwował lekceważący ton współlokatora. Wziął jej rzeczy bez pytania i nie okazał
nawet najmniejszej skruchy. W ogóle, jakim prawem wszedł do jej pokoju!?
Wiedziała, że mieszkanie z Severusem nie będzie kaszką z puree dyniowym, ale do
tej pory szanowali wzajemnie swoją przestrzeń osobistą. Tylko raz wpadła do
jego pokoju, jednak było to koniecznością, ponieważ musiała złapać Suzanne.
Poza tym jednym, wyjątkowym przypadkiem zawsze pukała do jego drzwi.
- Czemu wziąłeś
je bez pytania? – spytała, starając się opanować gniew.
- Pożyczyłem je
– wyjaśnił beznamiętnym tonem, nadal nie spoglądając na swoją rozmówczynię. –
Przyleciała sowa z listem i waliła w okno twojej sypialni. Wpuściłem ją…
Hermiona nie
czekała na dalszą część wypowiedzi. Wbiegła na schody, a następnie wpadła jak
burza do pokoju. List z Hogwartu leżał nietknięty na biurku. Dziewczyna
rozerwała kopertę i zobaczyła pismo profesor McGonagall. Przysłała jej wyniki
ostatniej ankiety, która dotyczyła pracy i życia skrzatów domowych. Mylił się
ten, kto sądził, że odejście Hermiony z Departamentu Kontroli Nad Magicznymi
Stworzeniami zakończy jej walkę o uwolnienie tych istot. Nadal miała kontakt z
dyrektorką szkoły, która zbierała grupę chętnych uczniów i z nimi prowadziła
badania.
Czarownica
klasnęła w ręce z radości, gdy przeglądała na szybko tabelki. Skrzaty coraz
lepiej reagowały na zapłatę za swoją pracę. Tylko garstka najstarszych stworzeń
była zła z powodu zmian. Twierdzili, że młodzi zachowują się nieodpowiednio i
odchodzą od tradycji, która była kultywowana z dziada na pradziada. Młodsi za
to byli szczęśliwi, że czasem mogą wyskoczyć na kremowe piwo do Trzech Mioteł.
- Muszę to
koniecznie opisać i porównać do starszych ankiet – oznajmiła Hermiona w duchu.
Po wyjściu z
Ministerstwa Magii była zmartwiona, że nie ma żadnej dodatkowej pracy, która
zajęłaby jej myśli. List z Hogwartu był dla niej darem z niebios, a pomyślne
wyniki wprawiły ją w wyjątkowo dobry nastrój. Jedynym co ją w tym momencie
trapiło, był fakt, że Severus nadal miał jej zakreślacze, których używała do
zaznaczania wniosków i różnicowania tabeli. Postanowiła pójść do niego i
zażądać ich zwrotu. Zeszła do salonu, gdzie czarodziej nadal był pochylony nad
stertą magicznych czasopism rozrzuconych na stoliku do kawy. Dziewczyna była
lekko zaintrygowana faktem, że nie siedział w swoim pokoju. W ciągu ostatniego
tygodnia prawie go nie widywała, za to częściej słyszała jego kroki. Zmiana
zwyczajów wprawiła ją w lekkie zakłopotanie. Zastanawiała się, o co mu chodziło
z gazetami.
- Czemu to
wszystko zaznaczasz? – zapytała, zaintrygowana.
Zauważyła, że
Severus miał jakiś zamysł, ponieważ używał różnych kolorów i gazety były
ułożone w stosy.
- Co cię to
obchodzi? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- A co ciebie
obchodzi, że mnie obchodzi? – Hermiona nie wiedziała, dlaczego to zdanie
przyszło jej do głowy, ale nie powstrzymała swojego języka przed wypowiedzeniem
go.
Snape drgnął i
rzucił jej badawcze spojrzenie. Nie był zły albo zirytowany. Wyglądał, jakby
coś go zastanowiło.
- Zaznaczam
głupoty, jakie wypisali kretyni z redakcji „Magicznych Mikstur” – wyjaśnił i
wrócił do pracy.
Te słowa
sprawiły, że czarownica jeszcze bardziej chciała wiedzieć jaki cel przyświeca
jej współlokatorowi.
- Po co? –
dopytywała.
- Abyś się
pytała – mruknął zniecierpliwionym tonem.
Nadal w jego
głosie nie było cienia złości, dlatego Hermiona postanowiła, że będzie drążyć
dalej. Siadła na skraju kanapy i wyciągnęła szyję w kierunku magazynów, aby
rozgryźć oznaczenia kolorów. Po kilku minutach Snape nie wytrzymał.
- Wolałem, kiedy
udawałaś, że nie istnieję! – warknął.
- Trzeba było
siedzieć w swoim pokoju i nie zabierać moich zakreślaczy – powiedziała z
wyrzutem.
- Tutaj jest
więcej miejsca niż na biurku.
- Czemu
zakreśliłeś te składniki Eliksiru Zatrzymującego Rozprzestrzenianie Klątwy w Ciele?
– położyła palec na stronie magazynu. – Przecież są w porządku.
- Skąd to możesz
wiedzieć? – zakpił. – Tego nie ma w standardowym zakresie nauczania, a wątpię,
abyś miała czas, aby warzyć go w czasie wojny.
- Robiłam go na eliksirach
u Slughorna na ostatnim roku nauki. Dostałam „wybitny” – policzki czarownicy
się zaróżowiły.
- Ja dałbym ci
najwyżej „zadowalający”, skoro nie domyśliłaś się, że wszystko to można
zamienić na składniki, które przedłużają jego działanie.
- Nie było tego
w książkach! – broniła się Hermiona.
- Czasem trzeba
użyć mózgu, a nie kopiować bezmyślnie – odparł Snape. – Ci, którzy to pisali,
też tego nie wiedzą – dodał z niesmakiem.
- To napisz im
co sądzisz o ich niekompetencji! – fuknęła urażona czarownica.
- Och! Z radością napisałbym, ale… - mężczyzna
nagle urwał i spojrzał ponuro na zaznaczone błędy.
Hermiona
zerknęła na niego i od razu dotarło do niej sedno problemu. Nie mógł ujawnić
swojej tożsamości, ponieważ znowu zacząłby dostawać listy z pogróżkami.
Istniało ryzyko, że nawet gdyby podpisał się pseudonimem, to ktoś mógłby
połączyć fakty. Nie było dla nikogo tajemnicą, że Severus Snape jest wyjątkowo
uzdolniony w dziedzinie eliksirów.
- Co ty robisz!?
– warknął czarodziej, gdy Hermiona wzięła ze stolika czysty zwój pergaminu i
zaczęła na nim pisać.
- Proszę. Nowe
imię i nazwisko – wyjaśniła dziewczyna, pokazując mu, co wyszło spod jej ręki.
- Serge
Rochefort – przeczytał Snape. – Myślisz, że ktoś w to uwierzy? – zakpił.
- Dodamy do
listu kilka francuskich zwrotów. Nikt cię nie podejrzewa o znajomość tego
języka – odparła Hermiona z pewnością i od razu zaczęła wypisywać przydatne
wyrazy oraz ich tłumaczenie.
Severus milczał
przez dłuższą chwilę wyraźnie zdumiony jej zachowaniem. Obserwował szybki ruch
pióra na pergaminie. Gdy Hermiona skończyła, odchrząknął i zadał jej pytanie:
- Czemu to
robisz, Granger?
- Ponieważ
powiedziałam, że ci pomogę w odnalezieniu się w świecie czarodziejów… - ruszyła
w stronę schodów, zabierając jednocześnie zakreślacze – oraz mam dzisiaj dzień
dobroci dla zwierząt! – zawołała, będąc na ich szczycie.
- Jak ja ci
zrobię dzień dobroci dla zwierząt, to się nie pozbierasz! – wrzasnął rozeźlony
Snape.
Dziewczyna
zachichotała złośliwie i zamknęła się w pokoju. Z tego powodu nie usłyszała,
jak Severus mruczy sam do siebie :„chyba za mocno walnęła łbem o ścianę”.
Było już ciemno,
gdy Hermiona wyszła ze swojego pokoju. Skończyło jej się wino, które popijała
podczas opisywania wyników badań, a dodatkowo jej pęcherz był pełny. To
wszystko oznaczało, że musiała pójść do łazienki, a następnie do kuchni po nową
porcję napoju. Wychodząc z pomieszczenia, w którym załatwiła pierwszą z
potrzeb, zerknęła na zamknięte drzwi do pokoju Severusa. Zazwyczaj o tej porze
prześwitywało światło ze szpary i dziurki od klucza. Tym razem było zupełnie
ciemno. Hermiona nie przejęła się tym faktem, ponieważ rozbłyski i smugi na
ścianie korytarza oraz głos prezentera z wieczornych wiadomości świadczyły, że
w salonie włączony jest telewizor. Zrobiła krok w stronę schodów, gdy poczuła,
że o jej lewe ramię ociera się coś miękkiego. Skierowała twarz w stronę tego
czegoś i serce w niej zamarło, a żołądek podszedł do gardła. W słabym świetle
zobaczyła obrys czegoś dużego. Drżącą ręką wymacała na ścianie włącznik i
wcisnęła go. Żarówki rozbłysły, rzucając światło na wszystko, co znajdowało się
w korytarzu. Hermiona usłyszała przerażający wrzask. Chwilę później dotarło do
niej, że to ona jest źródłem hałasu. Cofnęła się gwałtownie do ściany i oparła
się o nią plecami, jednocześnie nogi odmówiły jej posłuszeństwa i się pod nią
ugięły. Ona wrzeszczała dalej, jakby znowu była torturowana przez Bellatriks.
Martwy Krzywołap
wisiał na żyrandolu, wokół jego szyi zawiązany był pasek. Oczy miał szeroko otwarte, język wystawiony na wierzch, łapy zwisały bezwładnie tak samo, jak
ogon. Do obroży przyczepiona była kartka. Pogrążona w szoku czarownica nie była
w stanie po nią sięgnąć. Gdy przestała krzyczeć, zastygła w bezruchu na
podłodze. Z szeroko otworzonych oczu, ściekały łzy, które ciurkiem spadały na
jej śnieżnobiałą koszulę.
- Se… Severus! –
wychrypiała z trudem.
Odpowiedziała
jej cisza. Nie wiedziała, czemu jej współlokator się nie zjawił. Krzyczała tak
głośno, że powinien już dawno tu być. Chyba że… Z najwyższym wysiłkiem woli
oderwała wzrok od martwego pupila i stanęła na drżących nogach. Ruszyła
chwiejnie w stronę schodów. W salonie nie było nikogo. Na kanapie leżała czarna
peleryna Severusa. Hermiona minęła włączony telewizor i dotarła do kominka.
Wyjęła z wazonu sztuczne kwiaty i sięgnęła do jego wnętrza.
- Grimmauld
Place 12! – krzyknęła po wrzuceniu proszku Fiuu do kominka i zniknęła w
płomieniach.
***
Harry siedział
samotnie w biblioteczce i czytał kryminał, który polecił mu jego przyszły teść.
Ginny poleciała do Japonii, aby rozegrać mecz quidditcha z tamtejszą drużyną w
związku z kwalifikacjami do Mistrzostw Świata. Chłopak nie mógł jej
towarzyszyć, ponieważ ostatnio miał dużo pracy. Bardzo tego żałował, ale nie
mógł inaczej. Tęsknił za graniem w quidditcha i nic nie sprawiało mu większej
przyjemności niż patrzenie na Ginny, która zdobywa punkty.
- Panie Harry!
Panie Harry! – rozległo się gorączkowe nawoływanie. – Panna Hermiona tu jest!
Szybko!
Z tonu, który
bił z głosu Stworka, wynikało, że sprawa jest bardzo pilna. Harry od razu
wykorzystał swój refleks szukającego i w kilka chwil znalazł się w kuchni. Tam
zastał płaczącą i zawodzącą Hermionę, która była w stanie pobić na tym polu
Jęczącą Martę.
- On… on zabił…
Krzywołapa! – zawyła.
- Kto? – zapytał
zszokowany Harry.
- Snape!
- Jak to!?
Czarownica
zadrżała gwałtownie i zdała relację zdławionym głosem. Co chwilę jej opowieść
przerywało łkanie i wydmuchiwanie nosa w chusteczki, które podawał Stworek. Harry
tulił przyjaciółkę, nie odzywając się za wiele. Hermiona targana była silnymi
emocjami, dlatego nie powiedział jej, że na razie nie widzi niczego, co
wskazywałoby na winę ich byłego nauczyciela. Zamiast tego namówił ją, aby razem
polecieli do jej domu.
- Jest na… na
górze… - wyjęczała czarownica, kiedy siadła na kanapie. – Idź sam… - wyszeptała
pełnym bólu głosem.
Harry’emu nie
trzeba było dwa razy powtarzać. Wszedł na schody i pierwsze co zrobił, to
zapukał do pokoju, w którym mieszkała kiedyś Astoria. Nie uzyskał odpowiedzi,
co go upewniło, że Snape’a nie ma w domu. Nacisnął klamkę i bez najmniejszego
trudu wszedł do pomieszczenia. Okno było otwarte na oścież, klatka dla ptaka
stała pusta, a na biurku piętrzył się stos magazynów, pergaminów oraz kopert.
Kufer stojący pod ścianą był otwarty i widać było, że ktoś gwałtownie wyrzucał
z niego listy oraz ubrania, które leżały na podłodze oraz łóżku. Harry
przeczytał niektóre wiadomości i zrobiło mu się niedobrze. Następnie skierował
swoją uwagę, ku kopertom znajdującym się na biurku. Zapoznał się z listami i ułożył je
tak jak leżały wcześniej. Gdy skończył badać pokój Snape’a, ruszył w kierunku
martwego kuguchara. Odczuł żal, gdy zobaczył, jak potraktowano Krzywołapa, ale
szybko odsunął go od siebie. Był aurorem i widywał gorsze zbrodnie. Fachowym
okiem ocenił, że zwierzę zostało potraktowane morderczym zaklęciem, a dopiero
później powieszone. Świadomość, że kot nie cierpiał, sprawiła, że przez chwilę
poczuł ulgę. Czarodziej sięgnął ręką i odczepił list od obroży Krzywołapa. Była
napisana atramentem przy pomocy pióra na kawałku pergaminu.
- Zniszczę wszystkich, na których ci zależy, a
na końcu ciebie! – przeczytał w myślach.
To nie był dobry
znak. Harry błyskawicznie sporządził w myślach listę ludzi, którzy mieli
powody, aby skrzywdzić Hermionę. Gdy doliczył się dwudziestki, poczuł, jakby do
żołądka wpadła mu bryła lodu. Wiele osób jej nienawidziło, ale czy byli w
stanie zamordować z zimną krwią jej kota? Postanowił jeszcze raz przesłuchać
Hermionę.
- Podsumujmy –
powiedział po wszystkim – nie masz nałożonych na dom czarów ochronnych ze
względu na rodzinę i społeczeństwo mugoli. Słyszałaś, że ktoś chodzi po
korytarzu, ale nie masz stuprocentowej pewności, że to Snape. Nie wiesz, gdzie
on jest, ani kiedy zniknął. Godzinę przed znalezieniem Krzywołapa wychodziłaś z
pokoju i wtedy jeszcze nie wisiał.
- Tak –
wyszeptała dziewczyna, trąc spuchnięte oczy.
- Na pewno nie
chcesz, abym powiadomił Kingsleya?
- Nie, nie chcę!
On powie o wszystkim Robardsowi!
- Rozumiem. W
takim razie teraz rzucę na twój dom zaklęcia ochronne, a następnie poczekamy na
Snape’a.
Odpowiedziało mu
lekkie kiwnięcie głową. Hermiona leżała na kanapie, zwinięta w kłębek. Usta
ciągle jej drżały, ale już nie płakała.
- Wątpię, aby to
był on – kontynuował wątek Harry. - Mam wrażenie, że ten, kto to zrobił,
działał pod wpływem impulsu i przy okazji postanowił rzucić podejrzenie na
niego.
- Jesteś pewien?
– padło pytanie wypowiedziane ochrypłym szeptem.
- Mam takie
przeczucie, a wiesz, że częściej mam rację, niż się mylę – chłopak uśmiechnął
się do przyjaciółki. – Dzisiaj będę spał u ciebie, aby upewnić się, że wszystko
w porządku.
- Ok.
Harry wyszedł
przed dom i wypowiedział wszystkie znane mu zaklęcia, które miały nie dopuścić potencjalnych intruzów. Chciał namówić Hermionę na pełną ochronę, ale ona
nie chciała o tym słyszeć. Nawet w okropnym stanie psychicznym potrafiła być
uparta jak osioł. Nie udało mu się przemówić jej do rozsądku nawet najbardziej
logicznymi argumentami. Uważał, że jej rodzice mieli rację, gdy mówili, że ich
córka pogrążona jest w głębokiej depresji.
Z bólem serca
zgodził się z nią w kwestii powiadomienia Gawaina. Harry myślał, że jego szef
jest w stanie rozwiązać większość problemów na chłodno, ale okazało się, że
jeśli chodzi o Hermionę, to przestawał się kontrolować. Mieli zupełnie inny
plan w stosunku do Severusa, ale Robards tak był zaślepiony nienawiścią, że chciał
go wyrzucić za wszelką cenę. Czarownica nie była z tego powodu zadowolona i
Harry się jej nie dziwił. Po starcie dziecka wyznała mu, co działo się we
Francji i po powrocie, błagając jednocześnie, aby niczego nie mówił Ginny.
Gawain też się przyznał, ponieważ chciał, aby jego podwładny pomógł mu w
ponownym dotarciu do serca Hermiony. Chłopak z blizną był między pałką a
tłuczkiem, ale uznał, że przyjaciółka jest ważniejsza. To spowodowało
rozluźnienie jego stosunków z Robardsem.
***
Severus uznał,
że jest już późno i powinien wrócić do domu. Wprawdzie Dundy namawiał go na
jeszcze jedno piwo, ale wolał odmówić. Żona Amerykanina patrzyła na Snape’a z
odrazą i co chwilę wchodziła do salonu pod byle jakim pretekstem, rzucając
nieprzyjemne komentarze dotyczące ich przyjaźni. Wcześniej wyraźnie dała do
zrozumienia, że nienawidziła lekcji eliksirów w Hogwarcie i nie pochwala znajomości
męża. W takich warunkach mężczyźni nie mogli już swobodnie rozmawiać.
Chowając swoją
dumę do kieszeni, Severus wysłał wczesnym rankiem list do Dundy’ego, w którym spytał, czy ma
ochotę się z nim spotkać. Dodał w nim, że odpowiedź musi być natychmiastowa,
ponieważ tylko Felix wie, gdzie przebywa jego właściciel. Amerykanin odpisał,
że złość dawno mu przeszła i szukał swojego kumpla, ale nie mógł go znaleźć. Do
listu dołączył adres swojego kominka oraz godzinę zakończenia pracy. Snape czytając to, odetchnął z ulgą, że
nie będzie musiał przepraszać Dundy’ego. Potrzebował go, ponieważ postanowił
dowiedzieć się, co stało się z Granger i jej dzieckiem. Miał świadomość, że od
niej samej nie uzyska informacji, a nie chciał grzebać w jej umyśle.
Podczas
spotkania Severus specjalnie wypytywał Dundy’ego o najróżniejsze rzeczy, aby
ten nie załapał, o co naprawdę chodzi byłemu współlokatorowi. Powspominali
Azkaban, obgadali porządnie Robina Poyntera oraz Meduzę i pożalili się na
kobiety. W tym czasie były mistrz eliksirów dziwił się, jak bardzo przyjemne
jest rozmawianie o pierdołach. Od wielu lat uważał, że jest zbyt dojrzały na
takie rzeczy, oraz że ktoś z jego umysłem nie powinien zabawiać się gadaniem o
nieistotnych tematach. Albus nie raz próbował go rozchmurzyć, ale Severus
zbywał go. Teraz zrozumiał, że bycie niepoważnym nie jest tak wielką ujmą na
honorze.
Rozstanie
Granger z Weasleyem, okazało się naprawdę paskudną sprawą, a strata dziecka
kompletnie dobiła dziewczynę. Snape nie chciał się do tego przyznać, ale zaczął
jej odrobinę współczuć. Nadal przeżywał rozstanie z Sarą, chociaż starał się o
tym nie myśleć. Wiedział, jak to jest, gdy druga osoba woli kogoś innego. Z
tego powodu odsunął od siebie plan zemsty i postanowił jej nie dokuczać, a
przynajmniej nie mocno. Postanowił, że znajdzie pracę i wyprowadzi się od niej.
Nie był odpowiednią osobą, aby jej pomagać w czymkolwiek.
- Masz, adres
Meduzy – Dundy wcisnął Severusowi w dłoń kawałek pergaminu. – Prosiłeś o niego.
- Ekhm, dzięki –
odparł czarodziej.
- Wyślij jej
prezent i dopisz, że to też ode mnie – poprosił Dundy. – Może to być… bombowa
niespodzianka – mrugnął łobuzersko.
Snape dawno nie
czuł takiej wdzięczności do kogokolwiek. Amerykanin nie okazał się takim złym
kompanem, jak myślał. Na dodatek wyszło, że zrozumiał intencje, jakie
przyświecały mu w zdobyciu adresu Meduzy. Może Sara miała rację, że powinien
się z kimś zaprzyjaźnić?
Zamyślony
wyszedł przed dom Dundy’ego i teleportował się do ogrodu Hermiony. Nie chciał,
aby Amerykanin dowiedział się, pod jakim adresem mieszka. Już raz zawalił
sprawę i Severus nie chciał powtórki z rozrywki.
- Witam panie
profesorze! – rozbrzmiał głos Pottera, gdy Snape wszedł do salonu.
- Co ty tu
robisz? – warknął czarodziej, zerkając na Hermionę, która leżała na kanapie.
Wyglądała, jakby
płakała. Twarz miała spuchniętą, nos i oczy czerwone. Wpatrywała się w niego,
jakby się go bała. Mężczyzna od razu wyczuł, że coś się stało.
- Prowadzę śledztwo
– powiedział chłopak pewnym siebie tonem. – Gdzie pan był?
- Jakie
śledztwo?
- W sprawie
morderstwa.
Zimny pot
spłynął po plecach Severusa. Miał nadzieję, że to wszystko było kolejną,
rozdmuchaną przez Pottera aferą. Nic nie wiedział o żadnym morderstwie, ani nie
planował niczego takiego.
- Byłem u
Dundy’ego – odparł chłodno.
- Tego, co
odpowiada za kontakty z Magicznym Kongresem Stanów Zjednoczonych Ameryki?
- Tak –
przytaknął Snape.
- Jak długo? –
drążył nieustępliwie Harry.
- Myślę, że
ponad dwie godziny. Teraz gadaj Potter, o co tutaj chodzi i dlaczego Granger
jest w takim stanie – zażądał.
- Mówi prawdę –
powiedział chłopak do Hermiony, ale ona nie wyglądała na uspokojoną. – Gdyby
miał złe zamiary, to nie wszedłby tutaj. Najnowsze zaklęcie ochronne, wymyślone
przez Chorwatów kilka miesięcy temu – wyjaśnił. – Ktoś zabił Krzywołapa.
Zapraszam na piętro – zwrócił się do byłego mistrza eliksirów.
Severus
popatrzył na syna Lily jak na kosmitę. To o to było tyle szumu? O jakiegoś
durnego kota, który prawie w ogóle nie przebywał w domu? Mimo wielu lat na
karku kuguchar zajmował się głównie zapładnianiem okolicznych kotek.
- Mordercze
zaklęcie – mruknął, gdy zobaczył truchło. – Ktoś powiesił go… na moim pasku? –
dokończył zdziwiony.
- To chyba także
jest pańskie – Potter podał mu list.
- Tak –
potwierdził Snape. – Dostałem to mniej więcej dwa miesiące temu.
Były mistrz
eliksirów poczuł, że ogarnia go złość. Ktoś próbował go wrobić! To było
widoczne gołym okiem.
- To nie ja! –
warknął. – Nawet nie myśl Potter, że maczałem w tym różdżkę! To jakiś głupi
wybryk!
- Wcale tak nie
pomyślałem – odparł chłopak ze spokojem, odwiązując kota od żyrandola i
wkładając go do pudełka po robocie kuchennym. – Musiałem przeprowadzić śledztwo
i znalazłem list, w którym Dundy zaprasza pana do siebie. Później skoczę do
niego, aby sprawdzić, czy potwierdza pańską wersję.
- GRZEBAŁEŚ W
MOICH RZECZACH!? – ryknął Snape, gdy wszedł do
swojego pokoju i zobaczył bałagan.
- Nie musiałem,
ponieważ ktoś to zrobił wcześniej. Czy widział pan kogoś podejrzanego albo
słyszał coś? Może wie pan o kimś, kto chciałby zaszkodzić panu albo Hermionie?
– Potter zadawał pytania, ignorując zupełnie wybuch złości byłego nauczyciela.
- Robards –
wycedził Severus. – Wiesz, że chce się mnie pozbyć, aby dobrać się do Granger!
- Zapamiętam to
– przytaknął Harry z zadumą. – Coś jeszcze? Może o tym, że pan tu mieszka wie
ktoś więcej niż Robards i Kingsley?
Od razu przed
oczami Snape’a stanął Draco Malfoy. Mężczyzna przypomniał sobie nienawiść, jaką
chłopak darzy Hermionę. Udowodnił w Hogwarcie, że ma pomysły, aby zaatakować
ofiarę. Większość była chybiona, ale nie można mu było odmówić fantazji.
Pozostało pytanie, czy odważyłby się zabić kota. Severus wiedział także, że
gdyby na niego wskazał, to blondyn mógłby zdradzić, z jakich powodów postanowił
zamieszkać u Hermiony.
- Nie. Niczego
więcej nie wiem – skłamał.
***
Harry był
niepocieszony. Każdy czarodziej mógł zabić Krzywołapa i przetrząsnąć rzeczy
Snape’a. Na dodatek jego pomysł, że zrobił to Robards, był bardzo prawdopodobny.
Nikomu innemu nie zależało tak bardzo na pozbyciu się Severusa z domu Hermiony.
Harry stwierdził, że będzie uważnie przyglądać się swojemu szefowi.
- Uważam, że
najlepiej będzie, jeśli spędzisz kilka dni u swoich rodziców – zagadał do
czarownicy, która ciągle była w szoku i w międzyczasie nie ruszyła się nawet o
centymetr ze swojego miejsca.
- Nie! –
wrzasnęła dziko, siadając gwałtownie. – Nie chcę!
- To zamieszkaj
ze mną. Stworek się tobą zaopiekuje, a jak przyjedzie Ginny…
- Nie!
- Hermiono, to
już nie jest zabawne – powiedział Harry, z trudem hamując irytację. – Od
listopada jest z tobą coraz gorzej. Naprawdę powinnaś się le…
- Nie, nie i
jeszcze raz nie! – jej głos zamienił się w raniący uszy pisk. – Nie dam się!
Wiem, co chcecie ze mną zrobić! Zostaję tutaj!
Harry zacisnął
pięści z bezsilnego gniewu. Miał ochotę rzucić na przyjaciółkę imperiusa, aby
zmusić ją do leczenia. Wyglądała okropnie i był pewny, że w tym stanie nie
pociągnie długo.
- Masz, pij! –
Snape bezszelestnie pojawił się koło Hermiony i podał jej butelkę z eliksirem.
- Nie chcę – odparła
dziewczyna z uporem.
- Pij albo cię
do tego zmuszę!
- Jest dorosła,
jeśli nie chce… - próbował zaprotestować Harry.
- POTTER! –
wrzasnął Severus. – CZY JA CIĘ PYTAŁEM O ZDANIE!? OBCHODZISZ SIĘ Z NIĄ JAK Z
JAJEM ŻMIJOPTAKA! – warknął, podsuwając butelkę bliżej twarzy dziewczyny. – JA
NIE ŻARTUJĘ. ZMUSZĘ CIĘ DO WYPICIA I BĘDZIE TO DLA MNIE O WIELE BARDZIEJ
PRZYJEMNE NIŻ DLA CIEBIE! – rozkazał, przeszywając ją groźnym spojrzeniem.
Hermiona
skrzywiła się i ku zdumieniu Harry’ego, posłusznie wykonała polecenie. Chłopak
wyczuł znajomy aromat Eliksiru Słodkiego Snu. Czarownica ledwo pociągnęła kilka
łyków, gdy zamknęła oczy i padła jak kamień na kanapę. Severus wyjął butelkę z
jej dłoni.
- Tak to się
robi – oznajmił z jadowitym uśmiechem. – Sentymenty rzuciły ci się na mózg,
Potter. Czasem trzeba zmusić drugą osobę do czegoś, czego nie chce. Teraz bierz
ją do rodziców i niech tam zostanie przez kilka dni. Przy okazji rzuć kilka
zaklęć ochronnych na ich dom – rozkazał osłupiałemu Harry’emu. – Ja w tym
czasie pogrzebię tego kota i będę czuwał. Może sprawca wróci, aby zobaczyć
swoje dzieło…
- Dziękuję –
powiedział Harry, biorąc Hermionę w ramiona.
Severus odwrócił
się gwałtownie do niego niczym oparzony i wrzasnął:
- NIE DZIĘKUJ,
TYLKO ZEJDŹ MI Z OCZU!
Chłopak spełnił
jego żądanie, uśmiechając się pod nosem. Przyszła mu do głowy szalona myśl.
Wiedział, że Hermiona robiła wszystko na przekór, co proponował on albo jej
rodzice. Mógłby sprzeciwiać się rozkazom Severusa, które kierowałby w jej
stronę. Zaślepiona chorobą, mogłaby się nie zorientować w podstępie. Jedynym
problemem było nastawienie byłego nauczyciela. Czy dałby się namówić na udział
w czymś takim? Mógłby sobie do woli na niego powrzeszczeć, a przecież to lubi.
- Tak, w tym
szaleństwie jest metoda – powiedział sobie w duchu, gdy teleportował się z
Hermioną do domu jej rodziców.