poniedziałek, 13 marca 2017

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 56 – Dzień dobroci dla zwierząt


Hermiona była bardzo z siebie zadowolona. Przechytrzyła rodziców i spędziła kolejny weekend z Suzanne bez obecności Severusa. Rozmowa telefoniczna z matką po poprzedniej wizycie siostry w jej domu, nie pozostawiła złudzeń. Państwo Granger nie życzyli sobie, aby ich młodsza pociecha miała kontakt z byłym więźniem. Hermiona otrzymała ultimatum: albo spotyka się z Suzanne w starym miejscu zamieszkania, albo pozbywa się Snape’a. Oburzyło to dziewczynę. Nie miała najmniejszej ochoty wyrzucać współlokatora, który tak naprawdę był prawie bezproblemowy i zapłacił za pokój. Po podwyżce czynszu, którą zafundowali Hermionie rodzice Iana, wszelkie dodatkowe pieniądze były przez nią mile widziane. Z tego powodu oznajmiła rodzicom, że przyjedzie do nich w sobotę, aby zobaczyć się z siostrą.

Czarownica nie byłaby sobą, gdyby nie wpadła na genialny plan. Nie chcąc słuchać pogadanek na temat wybrania się do psychologa, postanowiła poszukać miejsca z dala od domu rodziców. Prawie całą sobotę spędziła z Suzanne w Zoo, a niedzielę przeznaczyła na wizytę w aquaparku i centrum zabaw dla dzieci. Obydwie świetnie się bawiły, patrząc na zwierzęta, chlapiąc wodą i zjeżdżając w rurach oraz skacząc na trampolinach. Godziny mijały im błyskawicznie, a wyczerpana dziewczynka, po intensywnym wysiłku fizycznym, od razu zasypiała w samochodzie siostry. Hermiona także była zmęczona, ale szczęście, które doświadczała, wynagradzało jej wszystko.

W czasie powrotu do domu po pracy wspominała chwile spędzone z siostrą. To jej dawało siłę, aby przetrwać kolejne dni bez niej. Przelała na Suzanne całą swoją miłość, którą czuła do swojego nienarodzonego dziecka. Hermiona zagryzła wargę, gdy poczuła silny gniew. To wszystko było winą Rona. Pozbawił ją tego, na czym najbardziej jej zależało i uciekł za granicę z cycatą zdzirą! Pewnie ożenił się z nią i pławił w pieniądzach jej ojca. Czarownica była o tym przekonana, mimo że nie miała informacji, co się dzieje z jej byłym chłopakiem. Tak naprawdę to nikt nic o nim nie wiedział, ponieważ rudzielec dotrzymał słowa i nie odzywał się nawet do własnej rodziny. Hermiona podsłuchała, jak Percy żalił się swojej narzeczonej w stołówce Ministerstwa Magii.
- Czy to są moje zakreślacze!? – spytała oburzonym tonem, gdy weszła do salonu.
- Były na twoim biurku, wiec pewnie należą do ciebie, ale mogę się mylić – odparł Severus, nie przerywając zaznaczania tekstu w piśmie o eliksirach.

Czarownicę zdenerwował lekceważący ton współlokatora. Wziął jej rzeczy bez pytania i nie okazał nawet najmniejszej skruchy. W ogóle, jakim prawem wszedł do jej pokoju!? Wiedziała, że mieszkanie z Severusem nie będzie kaszką z puree dyniowym, ale do tej pory szanowali wzajemnie swoją przestrzeń osobistą. Tylko raz wpadła do jego pokoju, jednak było to koniecznością, ponieważ musiała złapać Suzanne. Poza tym jednym, wyjątkowym przypadkiem zawsze pukała do jego drzwi.
- Czemu wziąłeś je bez pytania? – spytała, starając się opanować gniew.
- Pożyczyłem je – wyjaśnił beznamiętnym tonem, nadal nie spoglądając na swoją rozmówczynię. – Przyleciała sowa z listem i waliła w okno twojej sypialni. Wpuściłem ją…

Hermiona nie czekała na dalszą część wypowiedzi. Wbiegła na schody, a następnie wpadła jak burza do pokoju. List z Hogwartu leżał nietknięty na biurku. Dziewczyna rozerwała kopertę i zobaczyła pismo profesor McGonagall. Przysłała jej wyniki ostatniej ankiety, która dotyczyła pracy i życia skrzatów domowych. Mylił się ten, kto sądził, że odejście Hermiony z Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami zakończy jej walkę o uwolnienie tych istot. Nadal miała kontakt z dyrektorką szkoły, która zbierała grupę chętnych uczniów i z nimi prowadziła badania.

Czarownica klasnęła w ręce z radości, gdy przeglądała na szybko tabelki. Skrzaty coraz lepiej reagowały na zapłatę za swoją pracę. Tylko garstka najstarszych stworzeń była zła z powodu zmian. Twierdzili, że młodzi zachowują się nieodpowiednio i odchodzą od tradycji, która była kultywowana z dziada na pradziada. Młodsi za to byli szczęśliwi, że czasem mogą wyskoczyć na kremowe piwo do Trzech Mioteł.
- Muszę to koniecznie opisać i porównać do starszych ankiet – oznajmiła Hermiona w duchu.

Po wyjściu z Ministerstwa Magii była zmartwiona, że nie ma żadnej dodatkowej pracy, która zajęłaby jej myśli. List z Hogwartu był dla niej darem z niebios, a pomyślne wyniki wprawiły ją w wyjątkowo dobry nastrój. Jedynym co ją w tym momencie trapiło, był fakt, że Severus nadal miał jej zakreślacze, których używała do zaznaczania wniosków i różnicowania tabeli. Postanowiła pójść do niego i zażądać ich zwrotu. Zeszła do salonu, gdzie czarodziej nadal był pochylony nad stertą magicznych czasopism rozrzuconych na stoliku do kawy. Dziewczyna była lekko zaintrygowana faktem, że nie siedział w swoim pokoju. W ciągu ostatniego tygodnia prawie go nie widywała, za to częściej słyszała jego kroki. Zmiana zwyczajów wprawiła ją w lekkie zakłopotanie. Zastanawiała się, o co mu chodziło z gazetami.
- Czemu to wszystko zaznaczasz? – zapytała, zaintrygowana.
Zauważyła, że Severus miał jakiś zamysł, ponieważ używał różnych kolorów i gazety były ułożone w stosy.
- Co cię to obchodzi? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- A co ciebie obchodzi, że mnie obchodzi? – Hermiona nie wiedziała, dlaczego to zdanie przyszło jej do głowy, ale nie powstrzymała swojego języka przed wypowiedzeniem go.

Snape drgnął i rzucił jej badawcze spojrzenie. Nie był zły albo zirytowany. Wyglądał, jakby coś go zastanowiło.
- Zaznaczam głupoty, jakie wypisali kretyni z redakcji „Magicznych Mikstur” – wyjaśnił i wrócił do pracy.
Te słowa sprawiły, że czarownica jeszcze bardziej chciała wiedzieć jaki cel przyświeca jej współlokatorowi.
- Po co? – dopytywała.
- Abyś się pytała – mruknął zniecierpliwionym tonem.
Nadal w jego głosie nie było cienia złości, dlatego Hermiona postanowiła, że będzie drążyć dalej. Siadła na skraju kanapy i wyciągnęła szyję w kierunku magazynów, aby rozgryźć oznaczenia kolorów. Po kilku minutach Snape nie wytrzymał.
- Wolałem, kiedy udawałaś, że nie istnieję! – warknął.
- Trzeba było siedzieć w swoim pokoju i nie zabierać moich zakreślaczy – powiedziała z wyrzutem.
- Tutaj jest więcej miejsca niż na biurku.
- Czemu zakreśliłeś te składniki Eliksiru Zatrzymującego Rozprzestrzenianie Klątwy w Ciele? – położyła palec na stronie magazynu. – Przecież są w porządku.
- Skąd to możesz wiedzieć? – zakpił. – Tego nie ma w standardowym zakresie nauczania, a wątpię, abyś miała czas, aby warzyć go w czasie wojny.
- Robiłam go na eliksirach u Slughorna na ostatnim roku nauki. Dostałam „wybitny” – policzki czarownicy się zaróżowiły.
- Ja dałbym ci najwyżej „zadowalający”, skoro nie domyśliłaś się, że wszystko to można zamienić na składniki, które przedłużają jego działanie.
- Nie było tego w książkach! – broniła się Hermiona.
- Czasem trzeba użyć mózgu, a nie kopiować bezmyślnie – odparł Snape. – Ci, którzy to pisali, też tego nie wiedzą – dodał z niesmakiem.
- To napisz im co sądzisz o ich niekompetencji! – fuknęła urażona czarownica.
 - Och! Z radością napisałbym, ale… - mężczyzna nagle urwał i spojrzał ponuro na zaznaczone błędy.

Hermiona zerknęła na niego i od razu dotarło do niej sedno problemu. Nie mógł ujawnić swojej tożsamości, ponieważ znowu zacząłby dostawać listy z pogróżkami. Istniało ryzyko, że nawet gdyby podpisał się pseudonimem, to ktoś mógłby połączyć fakty. Nie było dla nikogo tajemnicą, że Severus Snape jest wyjątkowo uzdolniony w dziedzinie eliksirów.
- Co ty robisz!? – warknął czarodziej, gdy Hermiona wzięła ze stolika czysty zwój pergaminu i zaczęła na nim pisać.
- Proszę. Nowe imię i nazwisko – wyjaśniła dziewczyna, pokazując mu, co wyszło spod jej ręki.
- Serge Rochefort – przeczytał Snape. – Myślisz, że ktoś w to uwierzy? – zakpił.
- Dodamy do listu kilka francuskich zwrotów. Nikt cię nie podejrzewa o znajomość tego języka – odparła Hermiona z pewnością i od razu zaczęła wypisywać przydatne wyrazy oraz ich tłumaczenie.

Severus milczał przez dłuższą chwilę wyraźnie zdumiony jej zachowaniem. Obserwował szybki ruch pióra na pergaminie. Gdy Hermiona skończyła, odchrząknął i zadał jej pytanie:
- Czemu to robisz, Granger?
- Ponieważ powiedziałam, że ci pomogę w odnalezieniu się w świecie czarodziejów… - ruszyła w stronę schodów, zabierając jednocześnie zakreślacze – oraz mam dzisiaj dzień dobroci dla zwierząt! – zawołała, będąc na ich szczycie.
- Jak ja ci zrobię dzień dobroci dla zwierząt, to się nie pozbierasz! – wrzasnął rozeźlony Snape.
Dziewczyna zachichotała złośliwie i zamknęła się w pokoju. Z tego powodu nie usłyszała, jak Severus mruczy sam do siebie :„chyba za mocno walnęła łbem o ścianę”.

Było już ciemno, gdy Hermiona wyszła ze swojego pokoju. Skończyło jej się wino, które popijała podczas opisywania wyników badań, a dodatkowo jej pęcherz był pełny. To wszystko oznaczało, że musiała pójść do łazienki, a następnie do kuchni po nową porcję napoju. Wychodząc z pomieszczenia, w którym załatwiła pierwszą z potrzeb, zerknęła na zamknięte drzwi do pokoju Severusa. Zazwyczaj o tej porze prześwitywało światło ze szpary i dziurki od klucza. Tym razem było zupełnie ciemno. Hermiona nie przejęła się tym faktem, ponieważ rozbłyski i smugi na ścianie korytarza oraz głos prezentera z wieczornych wiadomości świadczyły, że w salonie włączony jest telewizor. Zrobiła krok w stronę schodów, gdy poczuła, że o jej lewe ramię ociera się coś miękkiego. Skierowała twarz w stronę tego czegoś i serce w niej zamarło, a żołądek podszedł do gardła. W słabym świetle zobaczyła obrys czegoś dużego. Drżącą ręką wymacała na ścianie włącznik i wcisnęła go. Żarówki rozbłysły, rzucając światło na wszystko, co znajdowało się w korytarzu. Hermiona usłyszała przerażający wrzask. Chwilę później dotarło do niej, że to ona jest źródłem hałasu. Cofnęła się gwałtownie do ściany i oparła się o nią plecami, jednocześnie nogi odmówiły jej posłuszeństwa i się pod nią ugięły. Ona wrzeszczała dalej, jakby znowu była torturowana przez Bellatriks.

Martwy Krzywołap wisiał na żyrandolu, wokół jego szyi zawiązany był pasek. Oczy miał szeroko otwarte, język wystawiony na wierzch, łapy zwisały bezwładnie tak samo, jak ogon. Do obroży przyczepiona była kartka. Pogrążona w szoku czarownica nie była w stanie po nią sięgnąć. Gdy przestała krzyczeć, zastygła w bezruchu na podłodze. Z szeroko otworzonych oczu, ściekały łzy, które ciurkiem spadały na jej śnieżnobiałą koszulę.
- Se… Severus! – wychrypiała z trudem.

Odpowiedziała jej cisza. Nie wiedziała, czemu jej współlokator się nie zjawił. Krzyczała tak głośno, że powinien już dawno tu być. Chyba że… Z najwyższym wysiłkiem woli oderwała wzrok od martwego pupila i stanęła na drżących nogach. Ruszyła chwiejnie w stronę schodów. W salonie nie było nikogo. Na kanapie leżała czarna peleryna Severusa. Hermiona minęła włączony telewizor i dotarła do kominka. Wyjęła z wazonu sztuczne kwiaty i sięgnęła do jego wnętrza.
- Grimmauld Place 12! – krzyknęła po wrzuceniu proszku Fiuu do kominka i zniknęła w płomieniach.

***

Harry siedział samotnie w biblioteczce i czytał kryminał, który polecił mu jego przyszły teść. Ginny poleciała do Japonii, aby rozegrać mecz quidditcha z tamtejszą drużyną w związku z kwalifikacjami do Mistrzostw Świata. Chłopak nie mógł jej towarzyszyć, ponieważ ostatnio miał dużo pracy. Bardzo tego żałował, ale nie mógł inaczej. Tęsknił za graniem w quidditcha i nic nie sprawiało mu większej przyjemności niż patrzenie na Ginny, która zdobywa punkty.
- Panie Harry! Panie Harry! – rozległo się gorączkowe nawoływanie. – Panna Hermiona tu jest! Szybko!

Z tonu, który bił z głosu Stworka, wynikało, że sprawa jest bardzo pilna. Harry od razu wykorzystał swój refleks szukającego i w kilka chwil znalazł się w kuchni. Tam zastał płaczącą i zawodzącą Hermionę, która była w stanie pobić na tym polu Jęczącą Martę.
- On… on zabił… Krzywołapa! – zawyła.
- Kto? – zapytał zszokowany Harry.
- Snape!
- Jak to!?
Czarownica zadrżała gwałtownie i zdała relację zdławionym głosem. Co chwilę jej opowieść przerywało łkanie i wydmuchiwanie nosa w chusteczki, które podawał Stworek. Harry tulił przyjaciółkę, nie odzywając się za wiele. Hermiona targana była silnymi emocjami, dlatego nie powiedział jej, że na razie nie widzi niczego, co wskazywałoby na winę ich byłego nauczyciela. Zamiast tego namówił ją, aby razem polecieli do jej domu.
- Jest na… na górze… - wyjęczała czarownica, kiedy siadła na kanapie. – Idź sam… - wyszeptała pełnym bólu głosem.

Harry’emu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wszedł na schody i pierwsze co zrobił, to zapukał do pokoju, w którym mieszkała kiedyś Astoria. Nie uzyskał odpowiedzi, co go upewniło, że Snape’a nie ma w domu. Nacisnął klamkę i bez najmniejszego trudu wszedł do pomieszczenia. Okno było otwarte na oścież, klatka dla ptaka stała pusta, a na biurku piętrzył się stos magazynów, pergaminów oraz kopert. Kufer stojący pod ścianą był otwarty i widać było, że ktoś gwałtownie wyrzucał z niego listy oraz ubrania, które leżały na podłodze oraz łóżku. Harry przeczytał niektóre wiadomości i zrobiło mu się niedobrze. Następnie skierował swoją uwagę, ku kopertom znajdującym się na biurku. Zapoznał się z listami i ułożył je tak jak leżały wcześniej. Gdy skończył badać pokój Snape’a, ruszył w kierunku martwego kuguchara. Odczuł żal, gdy zobaczył, jak potraktowano Krzywołapa, ale szybko odsunął go od siebie. Był aurorem i widywał gorsze zbrodnie. Fachowym okiem ocenił, że zwierzę zostało potraktowane morderczym zaklęciem, a dopiero później powieszone. Świadomość, że kot nie cierpiał, sprawiła, że przez chwilę poczuł ulgę. Czarodziej sięgnął ręką i odczepił list od obroży Krzywołapa. Była napisana atramentem przy pomocy pióra na kawałku pergaminu.
- Zniszczę wszystkich, na których ci zależy, a na końcu ciebie! – przeczytał w myślach.

To nie był dobry znak. Harry błyskawicznie sporządził w myślach listę ludzi, którzy mieli powody, aby skrzywdzić Hermionę. Gdy doliczył się dwudziestki, poczuł, jakby do żołądka wpadła mu bryła lodu. Wiele osób jej nienawidziło, ale czy byli w stanie zamordować z zimną krwią jej kota? Postanowił jeszcze raz przesłuchać Hermionę.
- Podsumujmy – powiedział po wszystkim – nie masz nałożonych na dom czarów ochronnych ze względu na rodzinę i społeczeństwo mugoli. Słyszałaś, że ktoś chodzi po korytarzu, ale nie masz stuprocentowej pewności, że to Snape. Nie wiesz, gdzie on jest, ani kiedy zniknął. Godzinę przed znalezieniem Krzywołapa wychodziłaś z pokoju i wtedy jeszcze nie wisiał.
- Tak – wyszeptała dziewczyna, trąc spuchnięte oczy.
- Na pewno nie chcesz, abym powiadomił Kingsleya?
- Nie, nie chcę! On powie o wszystkim Robardsowi!
- Rozumiem. W takim razie teraz rzucę na twój dom zaklęcia ochronne, a następnie poczekamy na Snape’a.

Odpowiedziało mu lekkie kiwnięcie głową. Hermiona leżała na kanapie, zwinięta w kłębek. Usta ciągle jej drżały, ale już nie płakała.
- Wątpię, aby to był on – kontynuował wątek Harry. - Mam wrażenie, że ten, kto to zrobił, działał pod wpływem impulsu i przy okazji postanowił rzucić podejrzenie na niego.
- Jesteś pewien? – padło pytanie wypowiedziane ochrypłym szeptem.
- Mam takie przeczucie, a wiesz, że częściej mam rację, niż się mylę – chłopak uśmiechnął się do przyjaciółki. – Dzisiaj będę spał u ciebie, aby upewnić się, że wszystko w porządku.
- Ok.

Harry wyszedł przed dom i wypowiedział wszystkie znane mu zaklęcia, które miały nie dopuścić potencjalnych intruzów. Chciał namówić Hermionę na pełną ochronę, ale ona nie chciała o tym słyszeć. Nawet w okropnym stanie psychicznym potrafiła być uparta jak osioł. Nie udało mu się przemówić jej do rozsądku nawet najbardziej logicznymi argumentami. Uważał, że jej rodzice mieli rację, gdy mówili, że ich córka pogrążona jest w głębokiej depresji.

Z bólem serca zgodził się z nią w kwestii powiadomienia Gawaina. Harry myślał, że jego szef jest w stanie rozwiązać większość problemów na chłodno, ale okazało się, że jeśli chodzi o Hermionę, to przestawał się kontrolować. Mieli zupełnie inny plan w stosunku do Severusa, ale Robards tak był zaślepiony nienawiścią, że chciał go wyrzucić za wszelką cenę. Czarownica nie była z tego powodu zadowolona i Harry się jej nie dziwił. Po starcie dziecka wyznała mu, co działo się we Francji i po powrocie, błagając jednocześnie, aby niczego nie mówił Ginny. Gawain też się przyznał, ponieważ chciał, aby jego podwładny pomógł mu w ponownym dotarciu do serca Hermiony. Chłopak z blizną był między pałką a tłuczkiem, ale uznał, że przyjaciółka jest ważniejsza. To spowodowało rozluźnienie jego stosunków z Robardsem.

***

Severus uznał, że jest już późno i powinien wrócić do domu. Wprawdzie Dundy namawiał go na jeszcze jedno piwo, ale wolał odmówić. Żona Amerykanina patrzyła na Snape’a z odrazą i co chwilę wchodziła do salonu pod byle jakim pretekstem, rzucając nieprzyjemne komentarze dotyczące ich przyjaźni. Wcześniej wyraźnie dała do zrozumienia, że nienawidziła lekcji eliksirów w Hogwarcie i nie pochwala znajomości męża. W takich warunkach mężczyźni nie mogli już swobodnie rozmawiać.

Chowając swoją dumę do kieszeni, Severus wysłał wczesnym rankiem list do Dundy’ego, w którym spytał, czy ma ochotę się z nim spotkać. Dodał w nim, że odpowiedź musi być natychmiastowa, ponieważ tylko Felix wie, gdzie przebywa jego właściciel. Amerykanin odpisał, że złość dawno mu przeszła i szukał swojego kumpla, ale nie mógł go znaleźć. Do listu dołączył adres swojego kominka oraz godzinę zakończenia pracy. Snape czytając to, odetchnął z ulgą, że nie będzie musiał przepraszać Dundy’ego. Potrzebował go, ponieważ postanowił dowiedzieć się, co stało się z Granger i jej dzieckiem. Miał świadomość, że od niej samej nie uzyska informacji, a nie chciał grzebać w jej umyśle.

Podczas spotkania Severus specjalnie wypytywał Dundy’ego o najróżniejsze rzeczy, aby ten nie załapał, o co naprawdę chodzi byłemu współlokatorowi. Powspominali Azkaban, obgadali porządnie Robina Poyntera oraz Meduzę i pożalili się na kobiety. W tym czasie były mistrz eliksirów dziwił się, jak bardzo przyjemne jest rozmawianie o pierdołach. Od wielu lat uważał, że jest zbyt dojrzały na takie rzeczy, oraz że ktoś z jego umysłem nie powinien zabawiać się gadaniem o nieistotnych tematach. Albus nie raz próbował go rozchmurzyć, ale Severus zbywał go. Teraz zrozumiał, że bycie niepoważnym nie jest tak wielką ujmą na honorze.

Rozstanie Granger z Weasleyem, okazało się naprawdę paskudną sprawą, a strata dziecka kompletnie dobiła dziewczynę. Snape nie chciał się do tego przyznać, ale zaczął jej odrobinę współczuć. Nadal przeżywał rozstanie z Sarą, chociaż starał się o tym nie myśleć. Wiedział, jak to jest, gdy druga osoba woli kogoś innego. Z tego powodu odsunął od siebie plan zemsty i postanowił jej nie dokuczać, a przynajmniej nie mocno. Postanowił, że znajdzie pracę i wyprowadzi się od niej. Nie był odpowiednią osobą, aby jej pomagać w czymkolwiek.
- Masz, adres Meduzy – Dundy wcisnął Severusowi w dłoń kawałek pergaminu. – Prosiłeś o niego.
- Ekhm, dzięki – odparł czarodziej.
- Wyślij jej prezent i dopisz, że to też ode mnie – poprosił Dundy. – Może to być… bombowa niespodzianka – mrugnął łobuzersko.
Snape dawno nie czuł takiej wdzięczności do kogokolwiek. Amerykanin nie okazał się takim złym kompanem, jak myślał. Na dodatek wyszło, że zrozumiał intencje, jakie przyświecały mu w zdobyciu adresu Meduzy. Może Sara miała rację, że powinien się z kimś zaprzyjaźnić?

Zamyślony wyszedł przed dom Dundy’ego i teleportował się do ogrodu Hermiony. Nie chciał, aby Amerykanin dowiedział się, pod jakim adresem mieszka. Już raz zawalił sprawę i Severus nie chciał powtórki z rozrywki.
- Witam panie profesorze! – rozbrzmiał głos Pottera, gdy Snape wszedł do salonu.
- Co ty tu robisz? – warknął czarodziej, zerkając na Hermionę, która leżała na kanapie.
Wyglądała, jakby płakała. Twarz miała spuchniętą, nos i oczy czerwone. Wpatrywała się w niego, jakby się go bała. Mężczyzna od razu wyczuł, że coś się stało.
- Prowadzę śledztwo – powiedział chłopak pewnym siebie tonem. – Gdzie pan był?
- Jakie śledztwo?
- W sprawie morderstwa.

Zimny pot spłynął po plecach Severusa. Miał nadzieję, że to wszystko było kolejną, rozdmuchaną przez Pottera aferą. Nic nie wiedział o żadnym morderstwie, ani nie planował niczego takiego.
- Byłem u Dundy’ego – odparł chłodno.
- Tego, co odpowiada za kontakty z Magicznym Kongresem Stanów Zjednoczonych Ameryki?
- Tak – przytaknął Snape.
- Jak długo? – drążył nieustępliwie Harry.
- Myślę, że ponad dwie godziny. Teraz gadaj Potter, o co tutaj chodzi i dlaczego Granger jest w takim stanie – zażądał.
- Mówi prawdę – powiedział chłopak do Hermiony, ale ona nie wyglądała na uspokojoną. – Gdyby miał złe zamiary, to nie wszedłby tutaj. Najnowsze zaklęcie ochronne, wymyślone przez Chorwatów kilka miesięcy temu – wyjaśnił. – Ktoś zabił Krzywołapa. Zapraszam na piętro – zwrócił się do byłego mistrza eliksirów.

Severus popatrzył na syna Lily jak na kosmitę. To o to było tyle szumu? O jakiegoś durnego kota, który prawie w ogóle nie przebywał w domu? Mimo wielu lat na karku kuguchar zajmował się głównie zapładnianiem okolicznych kotek.
- Mordercze zaklęcie – mruknął, gdy zobaczył truchło. – Ktoś powiesił go… na moim pasku? – dokończył zdziwiony.
- To chyba także jest pańskie – Potter podał mu list.
- Tak – potwierdził Snape. – Dostałem to mniej więcej dwa miesiące temu.

Były mistrz eliksirów poczuł, że ogarnia go złość. Ktoś próbował go wrobić! To było widoczne gołym okiem.
- To nie ja! – warknął. – Nawet nie myśl Potter, że maczałem w tym różdżkę! To jakiś głupi wybryk!
- Wcale tak nie pomyślałem – odparł chłopak ze spokojem, odwiązując kota od żyrandola i wkładając go do pudełka po robocie kuchennym. – Musiałem przeprowadzić śledztwo i znalazłem list, w którym Dundy zaprasza pana do siebie. Później skoczę do niego, aby sprawdzić, czy potwierdza pańską wersję.
- GRZEBAŁEŚ W MOICH RZECZACH!? – ryknął Snape, gdy wszedł do  swojego pokoju i zobaczył bałagan.
- Nie musiałem, ponieważ ktoś to zrobił wcześniej. Czy widział pan kogoś podejrzanego albo słyszał coś? Może wie pan o kimś, kto chciałby zaszkodzić panu albo Hermionie? – Potter zadawał pytania, ignorując zupełnie wybuch złości byłego nauczyciela.
- Robards – wycedził Severus. – Wiesz, że chce się mnie pozbyć, aby dobrać się do Granger!
- Zapamiętam to – przytaknął Harry z zadumą. – Coś jeszcze? Może o tym, że pan tu mieszka wie ktoś więcej niż Robards i Kingsley?

Od razu przed oczami Snape’a stanął Draco Malfoy. Mężczyzna przypomniał sobie nienawiść, jaką chłopak darzy Hermionę. Udowodnił w Hogwarcie, że ma pomysły, aby zaatakować ofiarę. Większość była chybiona, ale nie można mu było odmówić fantazji. Pozostało pytanie, czy odważyłby się zabić kota. Severus wiedział także, że gdyby na niego wskazał, to blondyn mógłby zdradzić, z jakich powodów postanowił zamieszkać u Hermiony.
- Nie. Niczego więcej nie wiem – skłamał.

***

Harry był niepocieszony. Każdy czarodziej mógł zabić Krzywołapa i przetrząsnąć rzeczy Snape’a. Na dodatek jego pomysł, że zrobił to Robards, był bardzo prawdopodobny. Nikomu innemu nie zależało tak bardzo na pozbyciu się Severusa z domu Hermiony. Harry stwierdził, że będzie uważnie przyglądać się swojemu szefowi.
- Uważam, że najlepiej będzie, jeśli spędzisz kilka dni u swoich rodziców – zagadał do czarownicy, która ciągle była w szoku i w międzyczasie nie ruszyła się nawet o centymetr ze swojego miejsca.
- Nie! – wrzasnęła dziko, siadając gwałtownie. – Nie chcę!
- To zamieszkaj ze mną. Stworek się tobą zaopiekuje, a jak przyjedzie Ginny…
- Nie!
- Hermiono, to już nie jest zabawne – powiedział Harry, z trudem hamując irytację. – Od listopada jest z tobą coraz gorzej. Naprawdę powinnaś się le…
- Nie, nie i jeszcze raz nie! – jej głos zamienił się w raniący uszy pisk. – Nie dam się! Wiem, co chcecie ze mną zrobić! Zostaję tutaj!

Harry zacisnął pięści z bezsilnego gniewu. Miał ochotę rzucić na przyjaciółkę imperiusa, aby zmusić ją do leczenia. Wyglądała okropnie i był pewny, że w tym stanie nie pociągnie długo.
- Masz, pij! – Snape bezszelestnie pojawił się koło Hermiony i podał jej butelkę z eliksirem.
- Nie chcę – odparła dziewczyna z uporem.
- Pij albo cię do tego zmuszę!
- Jest dorosła, jeśli nie chce… - próbował zaprotestować Harry.
- POTTER! – wrzasnął Severus. – CZY JA CIĘ PYTAŁEM O ZDANIE!? OBCHODZISZ SIĘ Z NIĄ JAK Z JAJEM ŻMIJOPTAKA! – warknął, podsuwając butelkę bliżej twarzy dziewczyny. – JA NIE ŻARTUJĘ. ZMUSZĘ CIĘ DO WYPICIA I BĘDZIE TO DLA MNIE O WIELE BARDZIEJ PRZYJEMNE NIŻ DLA CIEBIE! – rozkazał, przeszywając ją groźnym spojrzeniem.

Hermiona skrzywiła się i ku zdumieniu Harry’ego, posłusznie wykonała polecenie. Chłopak wyczuł znajomy aromat Eliksiru Słodkiego Snu. Czarownica ledwo pociągnęła kilka łyków, gdy zamknęła oczy i padła jak kamień na kanapę. Severus wyjął butelkę z jej dłoni.
- Tak to się robi – oznajmił z jadowitym uśmiechem. – Sentymenty rzuciły ci się na mózg, Potter. Czasem trzeba zmusić drugą osobę do czegoś, czego nie chce. Teraz bierz ją do rodziców i niech tam zostanie przez kilka dni. Przy okazji rzuć kilka zaklęć ochronnych na ich dom – rozkazał osłupiałemu Harry’emu. – Ja w tym czasie pogrzebię tego kota i będę czuwał. Może sprawca wróci, aby zobaczyć swoje dzieło…
- Dziękuję – powiedział Harry, biorąc Hermionę w ramiona.
Severus odwrócił się gwałtownie do niego niczym oparzony i wrzasnął:
- NIE DZIĘKUJ, TYLKO ZEJDŹ MI Z OCZU!

Chłopak spełnił jego żądanie, uśmiechając się pod nosem. Przyszła mu do głowy szalona myśl. Wiedział, że Hermiona robiła wszystko na przekór, co proponował on albo jej rodzice. Mógłby sprzeciwiać się rozkazom Severusa, które kierowałby w jej stronę. Zaślepiona chorobą, mogłaby się nie zorientować w podstępie. Jedynym problemem było nastawienie byłego nauczyciela. Czy dałby się namówić na udział w czymś takim? Mógłby sobie do woli na niego powrzeszczeć, a przecież to lubi.
- Tak, w tym szaleństwie jest metoda – powiedział sobie w duchu, gdy teleportował się z Hermioną do domu jej rodziców.