czwartek, 28 lipca 2016

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 31 – Z archiwum X


Harry był bardzo zadowolony z tego, że Kingsley mianował go szefem grupy dochodzeniowej. Był przekonany, że szybko odnajdzie osobę, która podszywała się pod Gawaina Robardsa. Miał przeczucie, że za wszystkim stoi Dafne Greengrass. Kto jak kto, ale ona miała powody, aby mścić się za to, że ją wrobiono. Harry’emu nie było wstyd, ani nie odczuwał żalu za to, co zrobił. Dziewczyna sama się prosiła o to, co ją spotkało. Nie musiała wsadzać nosa w nie swoje sprawy! Nie miał innego wyjścia: musiał wypuścić Lucjusza na wolność. Od tego zależało, co Malfoyowie powiedzą o Severusie. Spisali się na medal i Snape dostał tylko dwa lata odsiadki. Harry uważał, że spłacił część swojego długu, który miał wobec byłego nauczyciela eliksirów. Wierzył, że są pewne rzeczy, które są ważniejsze od innych.

Wziął łyka kawy ze swojego ulubionego kubka, który podarowała mu Ginny w walentynki i zastanowił się nad słowami Hermiony. Irytowała go szybkość z jaką uwierzyła Ricie i Muriel. Obydwie były paskudnymi i wrednymi plotkarami. Nie raz odczuł jak bolesne potrafią być rzeczy, które wychodzą z ich ust. Przypomniał sobie, co przeżywał, gdy dziennikarka uwzięła się na niego podczas Turnieju Trójmagicznego. Te wszystkie insynuacje… Dziwił się Hermionie, że zapomniała o tym, co ją spotkało po tym jak Rita ogłosiła światu, że igra z uczuciami jego i Kruma. Zaczął nawet podejrzewać, że jego przyjaciółka chce się zemścić na Gawainie za to, że kazał jej się odczepić. Przecież nie mogła uwierzyć w dobre intencje Rity! Ta kobieta nigdy nic nie robiła bezinteresownie i nigdy nie mówiła do końca całej prawdy. Była po prostu zła i złośliwa, tak samo jak ciotka Muriel.
- Przyniosłem protokoły z przesłuchania – warknął Ben Smith i rzucił na biurko Harry’ego plik pergaminów.

Był o kilka lat starszy od swojego nowego przełożonego i jawnie dawał do zrozumienia, że nie bardzo mu się to podoba. Harry wiedział, że w biurze nie wszyscy go lubią. Kilka osób było złych za to, że nie musiał przejść szkoleń i początkowo miał taryfę ulgową u Robardsa. Nie ukrywali radości, gdy mu podpadł i musiał szorować kible. Nie raz i nie dwa Harry zostawał „uraczony” czarem wymiotującej toalety. Teraz zaś został szefem i to jeszcze bardziej zraziło do niego niektórych czarodziejów. Nie mógł nic na to poradzić, jedynym sposobem na takich ludzi było wykazanie się skutecznością w dochodzeniu. Cieszył się, że tacy ludzie jak Ben Smith byli rzadkością. Zdecydowanie częściej czarodzieje i czarownice odnosili się do niego pozytywnie. Nie mógł oprzeć się pokusie, aby nie uśmiechnąć się na myśl, że wzbudza podziw swoimi dokonaniami i pokonaniem Voldemorta.

Jeśli chodziło o toczącą się właśnie sprawę, na razie nic nie wskazywało, że znajdzie winnego. Dafne upierała się, że jest niewinna. Dostała identyczną wiadomość jak Hermiona, również anonimową, i postanowiła działać. Wzięła jednego z fotografów z redakcji, który jak zdawało się Harry’emu po rozmowie z nim, podkochiwał się w młodszej koleżance. Po dotarciu na miejsce ukryli się i robili fotografie w ten sposób, aby ani Gawain, ani Hermiona nie domyślili się, że są obserwowani. Co do treści artykułu twierdziła, że polegała na pewnych źródłach, które podały jej, że ta dwójka ma romans.

Harry nie musiała zbyt wiele myśleć, aby dojść do wniosku, że informatorem Dafne jest Pansy Parkinson. Hermionie też nie zabrało to zbyt wiele czasu, ponieważ jeszcze przed przerwą obiadową gruchnęła wiadomość, że obydwie dziewczyny walczyły ze sobą. Zdenerwowany Amos Diggory wleciał jak burza do Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów krzycząc, że zwariuje mając takie pracownice i zażądał widzenia się z Kingsleyem w celu usunięcia ich ze swojego działu. Plotki dotarły błyskawicznie do biura aurorów i wywoływały salwy śmiechu, ponieważ okazało się, że Hermiona transmutowała Pansy w taki sposób, że ta otrzymała ciało mopsa. Zanim to uczyniła Parkinson zdążyła wyczarować przeciwniczce na czubku głowy dorodną dynię. Jej ciężar sprawił, że Hermiona musiała trzymać ją na biurku i czekać w takiej pozycji na odczarowanie. Mimo odniesionych obrażeń przeciwniczki nie przestały się obrzucać inwektywami, co doprowadziło Amosa Diggory’ego do rozstrojenia nerwowego.

Skończyło się na tym, że dziewczyny zostały wysłane na przymusowy urlop aż do końca roku. Harry przesłuchał obydwie w czasie, jaki zajął Kingsleyowi postanowienie, co z nimi zrobić. Hermiona nie powiedziała zbyt wiele, zataiła wszystko, co wiedziała od Muriel i Rity. Pansy zaś snuła radośnie teorie o tym, że wszystko, co napisała Dafne to prawda. Według niej najlepszym dowodem było to, że Hermiona i Gawain kontaktowali się ze sobą. Na szczęście nikt nie dał wiary w te zapewnienia.
- Znalazłeś coś… szefie? Może cię w czymś wyręczyć? – Ben zajrzał do boksu Harry’ego.
- Zwołaj zespół, chcę coś sprawdzić – oznajmił chłopak z blizną, który akurat w tym momencie wpadł na pewien pomysł. – Za pięć minut chcę wszystkich widzieć przy windach!

Gapie patrzyli się z zaciekawieniem na wrzeszczącą Dafne Greengrass i grupę aurorów, która grzebała w jej biurku.
- Nie macie prawa!
- Jesteś główną podejrzaną, sprawdzamy czy czegoś nie ukrywasz.
- Tam coś jest! – oznajmił jeden z aurorów, który rzucał zaklęcia ujawniające.
- Zobaczymy, co tam trzymasz – stwierdził Harry.
Auror, który złamał zaklęcie ukrywające podał swojemu dowódcy blaszane pudełko. Ten szybko poradził sobie z jego otwarciem. W środku znajdował się ciemnozielony atrament, pergaminy oraz pióro. Harry wziął przybory do pisania i narysował grubą kreskę. Od razu zauważył, że takim samym kolorem napisane były fałszywe wiadomości od Gawaina. Pergamin także pasował. Pozwolił sobie na szeroki uśmiech i popatrzył się na przerażoną Dafne.
- Jesteś aresztowana – orzekł z zadowoleniem.

***

Hermiona nawet cieszyła się z przymusowego urlopu. Miała dość Pansy i jej zaczepek, na dodatek została zaatakowana! Gdy się odwróciła, aby uciąć kłótnię, ten wredny mops, rzucił na nią Furnunculusa. Mają całą twarz w piekących bąblach nie zastanawiała się długo. Oddała jej i szybko w powietrzu zaroiło się od klątw, latających wszędzie pergaminów, piór oraz elementów wyposażenia biura. Dziewczyna zachichotała pod nosem, gdy przypomniała sobie Pansy z ciałem psa. Ta suka zasłużyła na to, aby transmutować ją na stałe w mopsa. Jedynym minusem potyczki było to, że połowa pracowników widziała Hermionę z wielką dynią na głowie.

Samochód ojca stał na podjeździe, gdy czarownica wróciła do domu. Od razu po wejściu zauważyła, że w przedpokoju wiszą dwie kurtki. Jedna należała do Rona, druga prawdopodobnie do George’a. Hermiona zdziwiła się, ponieważ o tak wczesnej porze obydwoje powinni być w sklepie. Zaintrygowana weszła do salonu, ale nikogo tam nie zastała. Wiedziona przeczuciem poszła prosto do gabinetu. Po otworzeniu drzwi stanęła jak wryta, gdy zorientowała się, że jej ojciec stoi w rogu pokoju z podniesionymi rękami w geście poddania, a Ron i George celują w niego z trzymanych przez siebie pistoletów.
- Co tu się dzieje!? – wrzasnęła przerażona.
- Ups, chłopaki, chyba trochę przesadziliśmy – oznajmił pan Granger i wybuchł śmiechem przy akompaniamencie rudzielców.
- Zamiast rżeć jak konie moglibyście wyjaśnić mi, co to wszystko ma znaczyć! – rozdrażniona Hermiona zwróciła się do mężczyzn.
- Ćwiczyliśmy przed akcją  – wyjaśnił jej ojciec.
- Jaką akcją?

George popchnął Rona na środek i mruknął „ty jej powiedz”. Hermiona uniosła pytająco brwi. Patrząc się na uszczęśliwioną minę swojego chłopaka bała się tego, co usłyszy.
- Wymyśliłem jak rozwiązać sprawę! – oznajmił tonem zdradzającym dumę i pewność siebie.
- Za pomocą plastikowych pistoletów? – zakpiła czarownica, która zdążyła uważnie przyjrzeć się broni.
- A żebyś wiedziała! Jak mi nie będziesz przerywać to ci zdradzę moją genialną strategię!
- Dobra, mów, zmieniam się w słuch…
- Pomyślałem sobie, że skoro Harry jest tak pewny niewinności Robardsa to na pewno nie sprawdzi samochodu, w którym siedzieliście. Mówił, że staruch nie orientuje się w tych sprawach…
- Ron! Naprawdę nie musisz tak o nim mówić!
- ... ale ja w to nie wierzę. Dlatego postanowiłem, że go odnajdę i zbadam – ciągnął rudzielec.
- Czy ja dobrze rozumiem… chcesz znaleźć samochód czarodzieja? Takich musi być mnóstwo w okolicy! – żachnęła się Hermiona.
- Nie córeczko – wtrącił się jej ojciec. – Spojrzałem na zdjęcia w gazecie i poszukałem tego modelu w internecie. To jest TVR Cerbera z tego roku, sportowy samochód z wyższej półki, nie każdego stać na takie cacko.
- Popytałem się kilku ludzi i dowiedziałem się, że Robards rzeczywiście jest bogaty – dodał Ron. – Mógł sobie kupić jeden.
- A jeśli to nie on? – zastanawiała się głośno Hermiona. – Może pożyczył od kogoś, albo po prostu je… zabrał?
- Masz lepszy pomysł? – spytał się George szczerząc do niej zęby. – Można dojść po nitce do kłębka, nie martw się na zapas!
- Nie mam innego pomysłu – czarownica musiała skapitulować. – Zamierzacie wyciągać z ludzi informacje strasząc ich zabawkami?
- Będziemy agentami FBI! – oznajmił radośnie Ron, a Hermiona słysząc to zaniemówiła. – Obejrzałem wystarczająco wiele odcinków „Z archiwum X”, aby wiedzieć co trzeba robić. Pomyślałem, że razem z George’em zaczarujemy odznaki jak Dumbledore papier w sierocińcu. Wszystko po to, aby przekonać mugoli, że są to autentyczne dokumenty. Zobacz, kupiłem te dwa zestawy w sklepie z zabawkami – rudzielec podał swojej dziewczynie plastikowe odznaki.

Hermiona miała ochotę zdzielić Rona w łeb. Ten plan był tak szalony i niedorzeczny, że nie wiedziała czy zacząć śmiać się jak wariatka, czy usiąść w kącie i zacząć płakać nad stanem umysłowym swojego ukochanego. Faktycznie był fanem serialu „Z archiwum X” i oglądał go razem z jej ojcem, ale nigdy by nie wpadła na pomysł, że on weźmie wszystko na serio. Naprawdę chciał chodzić po ludziach i pytać się skąd mają samochód? Popatrzyła się na niego z niedowierzaniem.
- Skąd wiecie, że to zadziała? – spytała się.
- Działa – odparł błyskawicznie jej ojciec. – Gdy to kupili wyglądało jak zabawki, a teraz wygląda jak najprawdziwsza broń i odznaki.
- Yhm – mruknęła Hermiona niezbyt przekonana. – Coś jeszcze jest w tym genialnym planie?
- Tak, przebierzemy się z George’em w mugolskie garnitury, trochę zmienimy wygląd i pojedziemy bezpośrednio do ich firmy. Po co chodzić po ludziach skoro można jechać od razu do źródła? – spytał się retorycznie. – Powiemy, że Gawain to poszukiwany przestępca i mamy podejrzenia, że kupił samochód. Może nagrał się na kamery czy coś tam. Jeśli kupił samochód to znaczy, że kłamie!
- Ron, ten pomysł ma tyle dziur, co ser w lodówce… - oświadczyła Hermiona. – Po pierwsze: George nie nadaje się na agenta, nie zna się na mugolskim świecie…
- Ej! Nie przesadzaj! – krzyknął obrażonym tonem rudzielec.
- … dlatego łatwo o gafę i zdemaskowanie – czarownica ciągnęła niezrażonym tonem. – A po drugie: w jaki sposób wyjaśnicie jak wygląda Robards? Pokażecie mugolom ruszające się zdjęcie?
- Mamy normalne – wtrącił się do rozmowy pan Granger i pokazał córce wydrukowaną podobiznę aurora.
- Jakim cudem to zrobiliście?
- Skserowałem zdjęcie z dzisiejszego Proroka – odparł mężczyzna.
- I nie uciekł za ramkę!?
- Widać facet jest odważny – wyjaśnił George zaskoczonej Hermionie.
- A akcent? Przecież od razu słychać, że nie jesteś Amerykaninem!

Ron sprawiał wrażenie jakby tylko na to czekał i od razu zaczął mówić niczym Mulder. Hermiona była tak zaskoczona, że zapomniała języka w ustach. Wiedziała, że jej chłopak potrafi być kreatywny, jeśli zechce i wiedza sama wchodzi mu do głowy, ale nie sadziła, że tak szybko opanuje zupełnie inną wymowę. Jego plan nadal jej się nie podobał, ale uważała, że raczej niczego innego nie wymyślą, a Gawain mógł w tym czasie zacierać ślady. Z tego, co się dowiedziała, auror również dostał wolne, aby nie pojawiał się w Ministerstwie Magii podczas śledztwa. Musiała działać szybko i jeśli przebranie się za Scully w tym pomoże to może warto by zaryzykować?
- No dobra, idę z tobą zamiast George’a – oświadczyła tonem, który nie pozostawiał miejsca na dyskusję. – Warto spróbować, chociaż sądzę, że niczego nie odkryjemy. Ten pomysł jest tak szalony i grubymi nićmi szyty, że postawię wam po piwie, jeśli się uda.
- Jeśli coś jest głupie, ale działa to wcale nie jest głupie – oznajmił filozoficznie Ron.
- Psujesz mi zabawę – poskarżył się starszy z rudzielców. – Już zacząłem się czuć jak w dawnych czasach…
Hermiona podeszła do niego i poklepała go pocieszająco po ramieniu. Nawet jeśli George poczuł, że w Ronie jest cząstka Freda to nie znaczyło, że ma narażać plan na porażkę. Nie miała wątpliwości, że ona jako osoba urodzona i wychowana w świecie mugoli, powinna czuwać nad wszystkim.
- Dawajcie co macie – rozkazała. – Rozpoczynamy akcję!

***

Okazało się, że najwięcej pracy miał ojciec Hermiony. Zamknął się w gabinecie i najpierw wyszukał w internecie numery telefonów do wszystkich firm wynajmujących samochody na terenie Anglii, Szkocji i Walii, a następnie zadzwonił do wszystkich. Zajęło mu to całe popołudnie i wieczór. W tym czasie Hermiona z George’em dopasowywali garnitur pana Grangera do Rona. Ani jedno, ani drugie nie było biegłe w magii krawieckiej, dlatego trwało to dłuższą chwilę, ale rezultat przeszedł wszystkie ich oczekiwania. Młodszy z Weasleyów wyglądał niesamowicie elegancko w mugolskim ubraniu. Hermiona patrzyła się z zachwytem na swojego chłopaka. Zaczęła żałować, że nie są sami, ponieważ miała ochotę pobawić się z nim w szefa i sekretarkę.
- W Londynie są tylko dwie wypożyczalnie, w których można dostać ten model samochodu – tata czarownicy przerwał jej zbereźne myśli. – Na kartce macie ich adresy, na dole napisałem wam gdzie jest główna siedziba firmy. Tylko tam można kupić najnowsze modele.
- Dziękuję, jesteś wspaniały – Hermiona pobiegła, aby go uściskać.
- Mam nadzieję, że dowiecie się prawdy – odparł i dodał mrugając do niej – oraz nie zniszczycie mi garnituru.
- Reparo rozwiąże sprawę, chyba, że zniszczycie ciuchy kłem Bazyliszka albo Szatańską Pożogą – wtrącił George przyglądając się bratu. - Powiedziałbym, że jesteś nawet w tym trochę przystojny… gdybym, był dziewczyną. Nie jestem, więc ci tego nie powiem.
- Zajmij się swoim brakiem ucha – odciął się Ron, który właśnie patrzył z zadowoleniem na swoje odbicie. – Hermiono, podaj mi okulary przeciwsłoneczne. O tak! Wyglądam jak agent FBI! Nikt się nie zorientuje! A teraz kochanie… popracujemy nad twoim akcentem.

***

- W tym szaleństwie jest metoda – pomyślała Hermiona, gdy wjechała na parking pierwszej wypożyczalni samochodów. 
Była lekko poddenerwowana, co objawiało się u niej zimnym potem. Poczuła, że jest jej gorąco i zimno jednocześnie. Wyciągnęła lusterko, aby sprawdzić czy makijaż się nie rozmazał. Ujrzała w nim siebie, tylko, że starszą o jakieś dwadzieścia lat. Razem z Ronem zażyli eliksir postarzający, ponieważ ich młody wiek mógłby wzbudzić podejrzenia. Wyprostowała swoje włosy, a jej chłopak przefarbował swoje, przy pomocy pani Granger, na hebanowy kolor. Hermiona wyczarowała mu pasującą do jego nowego image’u brodę. Musiała przyznać, że po wszystkich zabiegach urodowych i modowych prezentowali się w sposób wyjątkowo wiarygodny. Przed wyjściem z samochodu czarownica sprawdziła czy na pewno ma odznakę, zdjęcie Gawaina oraz dobrze ukrytą różdżkę. W razie jakichkolwiek kłopotów mieli użyć czarów.
- Gotowa?
- Tak.
- Akcent – syknął Ron.
- OK!

Okazało się, że wszystko poszło wyjątkowo łatwo. Ron z Hermioną podeszli do pracownika, który łyknął każde kłamstwo jak pelikan rybę. Wizyta fałszywych agentów FBI sprawiła, że o mało, co nie podskakiwał z podniecenia. W ciągu kilku minut dał się przekonać do sprawdzenia czy Gawain wynajmował u nich samochód. Niestety, mimo najszczerszych chęci nie udało mu się znaleźć chociaż najmniejszej poszlaki. Hermiona z Ronem podziękowali mężczyźnie i odchodząc zmodyfikowali mu ukradkiem pamięć. Woleli, aby pracownik nie rozpowiadał innym, co mu się przytrafiło.
- Pudło – jęknęła czarownica podczas odpalania samochodu.
Jednym z plusów akcji było to, że mogła pojeździć sobie, na co nie miała za bardzo czasu odkąd zrobiła prawo jazdy w wakacje.
- Jedziemy pod drugi adres – oznajmił z uśmiechem Ron. – To było super! Chyba rozważę czy nie wstąpić do mugolskiej policji!
- Odpuść sobie – odparła słabo Hermiona, która wyobraziła sobie rudzielca w stroju Supermana.

W drugiej wypożyczalni mieli więcej problemów z dowiedzeniem się czegokolwiek. Kobieta, która z nimi rozmawiała była bardzo nieufna. Mówiła, że jej klienci to zazwyczaj grube ryby, które cenią sobie spokój. Dopiero, gdy Hermiona wyciągnęła kartkę, która była zaczarowana w taki sposób, aby mugole wierzyli, że to sądowy nakaz, kobieta zdecydowała się odpuścić. Z niechęcią dała im podpisane umowy i pilnowała każdego ich ruchu, gdy patrzyli czy na którymś z nich jest pismo Robardsa. Szybko przekonali się, że tutaj także nie było szefa Harry’ego. Kobiecie także zmodyfikowali pamięć przed odejściem w stronę samochodu.

- Dwa razy pudło – oznajmiła Hermiona. – Zaczynam się zastanawiać czy dobrze robimy…
- Nie myśl tyle kochanie – odrzekł Ron. – Mam nadzieję, że udowodnimy, że ten sukinsyn się do ciebie dobierał. Tu chodzi o twoją reputację. Wiesz, że zrobiłbym wszystko, aby ci pomóc. W ogóle zrobiłbym dla ciebie wszystko! – oznajmił i ugryzł kawałek kanapki, którą kupili w międzyczasie na stacji benzynowej.
- Dziękuję, słodki jesteś – dziewczyna posłała w jego stronę szeroki uśmiech.
- Świetnie wyglądasz w tym damskim garniturze… – zaczął rudzielec.
- Tak, kochanie, ja też mam na to ochotę, ale proponuję zrobić to po akcji – odparła figlarnym tonem.
- Ha! Już nie mogę się doczekać!

***

Sekretarka nie była przekonana, gdy pokazali jej odznaki. Lustrowała je dokładnie i porównywała zdjęcia z właścicielami. Czarownica pomyślała, że nie powinna pozwolić Ronowi nazwać ich Hermioną Gillian i Ronaldem Duchovnym.
- Niech państwo jeszcze raz mi wytłumaczą, o co chodzi – odparła kobieta.

Jej schludny wygląd zdradzał tendencję do przejmowania się drobiazgami. Miała gładko ulizane, popielate włosy, spięte w idealny kok. Ani jeden włosek nie odstawał od jej głowy. Perfekcyjny makijaż, manicure i wyprasowane jakby od linijki ubranie stanowiły niewątpliwie atut w firmie, w której klientami byli bogaci ludzie. Posługiwała się idealnym angielskim i sprawiała wrażenie, że prędzej rzuci się na niepożądaną osobę niż ją wpuści do budynku.
- Prowadzimy śledztwo w sprawie mężczyzny ze zdjęcia. Przeprowadzał sporo nielegalnych transakcji, które opiewają na miliony dolarów. Jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym. Mamy przesłanki, które pozwalają nam twierdzić, że kupił u was samochód. Pieniądze, którymi zapłacił mogły być fałszywe – tłumaczył jej Ron.
- I wyglądał jak Richard Gere? Z tego, co wiem to nie jest poszukiwany – ironizowała sekretarka. – Na dodatek mogę państwa zapewnić, że nikogo takiego nie pamiętam, a ja mam doskonałą pamięć.
- Potrafi zmieniać wygląd. Nie jedną osobę wprowadził w błąd – wyjaśniła Hermiona, która powoli traciła cierpliwość. – Niech pani zaprowadzi nas do swojego przełożonego. Wyjaśnimy mu wszystko ze szczegółami.
- No dobrze, ale mam nadzieję, że macie dowody, że mówicie prawdę – fuknęła chwytając za słuchawkę od telefonu. – Z tego, co wiem na terenie Wielkiej Brytanii pracuje Scotland Yard, nie wiem co tutaj robi FBI. Powinnam najpierw zadzwonić na policję i się dowiedzieć czy z wami współpracują…

Hermiona nie czekała na jej reakcję. Wsadziła rękę za pazuchę i złapała różdżkę. Sekretarka zamrugała gwałtownie oczami.
- Co ja miałam zrobić…? – spytała się niezbyt przytomnie.
- Zaprowadzić nas do szefa.
- Och, tak… proszę za mną!

Kierownikiem działu sprzedaży był łysiejący mężczyzna koło sześćdziesiątki. Mimo widocznej tuszy poruszał się mocno energicznie. Miał też tendencję do wykrzykiwania wszystkiego, co mówił, obojętne czy chodziło o samochody, czy poufną wizytę FBI. Hermiona nie mogła przestać myśleć, że muszą znaleźć jakieś odosobnione miejsce. Mężczyzna prowadził ich plątaniną korytarzy, którą poruszała się spora ilość pracowników firmy. Bez trudu słyszeli, że „przestępca wyglądający jak Richard Gere kupił nasz samochód”, „ fałszywe pieniądze to najgorsze zło świata” czy „dziwne, że FBI odwiedziło nas bez asysty Scotland Yardu!”. Dopiero po bardzo długiej chwili, jak się zdawało Hermionie, zaprowadził ich do swojego gabinetu i zamknął drzwi.
- Pokażcie ten nakaz! – z powodu głośności wypowiedzi prośba brzmiała bardziej jak rozkaz.
- Proszę – Ron podał mu kartkę.
Jego ręka drżała lekko, Hermiona miała nadzieję, że kierownik tego nie zauważył.
- Wszystko się zgadza – oznajmił mężczyzna przy pomocy ryku. – Nadal nie wiem, czemu jesteście sami…
- Wszyscy pracownicy Scotland Yardu wyjechali do rodziny na święta i wrócą po Sylwestrze – powiedział ostro Ron do zdezorientowanego mężczyzny.
Hermiona domyśliła się, że puściły mu nerwy i użył ukradkiem Confundusa. Kierownik popatrzył się na nich takim samym wzrokiem jak sekretarka.
- To czego FBI chce od naszej firmy? – spytał się jakby trochę ciszej.
- Przejrzeć umowy sprzedaży modelu Cerbera wypuszczonego na rynek w tym roku – Ron dał błyskawiczną odpowiedź jakby bał się, że mężczyzna szybko dojdzie do siebie.
- Tak, tak! Oczywiście! Chodźmy! – zaprowadził ich do pomieszczenia, gdzie trzymane były wszystkie dokumenty.

***

W tym samym czasie, gdy Hermiona i Ron badali dokumenty, Harry wypytywał się Dafne o zawartość jej biurka.
- Jeszcze raz powtarzam: to nie moje, ktoś mi to podrzucił! – oznajmiła płaczliwym tonem. – Nienawidzę tej szmaty Granger, ale nie posunęłabym się do tego… do tego… aby… to nie ja!

Aurorzy nawet nie drgnęli patrząc na wybuch płaczu młodej kobiety. Nawet jeśli któregoś wzruszyła to nie dawał po sobie nic znać. Harry stawał się, co raz bardziej poirytowany, miał w ręku dowód jej winy, ale Dafne ciągle szła w zaparte. W kółko gadała, że ktoś jej podłożył atrament i pergaminy, ale przeczyło to zeznaniom osób z redakcji. Przynajmniej kilkoro z nich twierdziło, że widziało dziewczynę, jak zaraz po konferencji przyszła do redakcji z pudełkiem pod pachą. Wprawdzie nikt nie potwierdził jej obecności w archiwum, ale pewna urzędniczka zauważyła, że Dafne kierowała się w tamtą stronę. To by wyjaśniało, dlaczego zamiast papierów Gawaina były stare numery Czarownicy.

Harry nie rozumiał, czemu dziewczyna tak sobie utrudnia życie. Jeśli by się przyznała to by otrzymała mniejszy wymiar kary. Wizengamot skazałby ją na góra pół roku za szerzenie kłamliwych informacji. Gdyby podała nazwisko osoby, która podszywała się pod urzędnika Ministerstwa Magii mogłaby oczekiwać tylko prac społecznych. Jeśli Dafne sama się nie przyzna i zatai ważne informacje to wtedy sędziowie będą dla niej o wiele bardziej surowi i dadzą jej o wiele wyższy wyrok.
- Słuchaj, naprawdę dobrze ci radzę, współpracuj z nami, powiedz kto się podszywał pod Robardsa – powiedział chłopak z blizną starając się nadać swojemu głosowi łagodny ton.
- Ja nic nie wiem! Rozumiesz!? Jak mam ci powiedzieć skoro to nie moja sprawka! – wrzasnęła Dafne. – Ty też mnie chcesz wrobić! To wszystko jest ukartowane! Granger, Robards i ty jesteście w zmowie, aby mnie zniszczyć! Nienawidzę was! Kolejny raz mnie wrabiacie! Tak samo jak wtedy…
- Wyprowadzić ją! – rzucił krótko Harry.

Nie chciał, aby jego podwładni dowiedzieli się o Malfoyach. Wiedział, że większość nie uwierzyła w artykuł Dafne, ale wolał uniknąć przypominania, o co wtedy poszło. Jeszcze Ben zacząłby grzebać w starych sprawach. Nie, lepiej aby do niczego się nie mieszał.
- To wszystko na dzisiaj panowie, proponuję iść do domu.
Aurorzy przytaknęli pomysłowi Harry’ego i ruszyli w stronę drzwi. On sam zaś został w pokoju przesłuchań i kolejny raz dumał nad całą sprawą.

***

- Ron, patrz! – syknęła Hermiona i wskazała palcem na umowę. – Mam dowód!
- Jesteś pewna? – rudzielec odpowiedział jej szeptem.
- Tak, mów coś do kierownika, aby przestał zwracać na mnie uwagę, a ja to powielę – powiedziała starając się nie ruszać ustami.

Ron od razu zabrał się zagadywanie mężczyzny. Wypytywał się o samochody, które firma wypuściła na rynek. Od razu widać było, że to pasja kierownika. Zaczął wygłaszać głośną przemowę pochwalną na temat najnowszego modelu, który miał pojawić się na początku 2000 roku. W tym czasie Hermiona rzuciła ukradkiem zaklęcie powielające i schowała papiery za pazuchą. Poczuła się jakby znowu miała dwanaście lat i wykradała Snape’owi ingrediencje do eliksiru wielosokowego. Dla zachowania pozorów przejrzała resztę umów i oznajmiła głośno, że widocznie nastąpiła pomyłka i wszystko jest w porządku. Wychodząc z firmy musiała się powstrzymywać z całych sił, aby nie pobiec do wyjścia. Gdy tylko odjechała z Ronem dostatecznie daleko, zatrzymała samochód i rzuciła się w ramiona swojego chłopaka.
-  Rozwiązaliśmy zagadkę, twój pomysł był genialny! Muszę teraz postawić tobie, George’owi i mojemu tacie piwo – oznajmiła z uśmiechem.
- Super – ucieszył się Ron. – Co teraz robimy?
- Najpierw to, na co umawialiśmy się kilka godzin temu, a później jedziemy jak najszybciej do domu, ponieważ muszę wysłać sowę… - odparła czarownica i pocałowała namiętnie rudzielca.
- Powiem ci, że w wieku czterdziestu lat nadal będzie z ciebie gorąca babka…
Hermiona zachichotała i rozpięła guziki swojej koszuli.

***

Gawain Robards spędzał kolejny wieczór w swoim domu, gdy usłyszał, że sowa puka w szybę. Niezbyt chętnie oderwał się od książki, którą czytał i otworzył okno. Mała, świergocząca sówka wpadła do pomieszczenia i latała wokół jego głowy, jakby zjadła przed lotem worek kawy. Dopiero po dłuższej chwili auror zdołał schwytać ptaka i odwiązać pergamin, który był przy jego nóżce. Podszedł do lampy i rozwinął wiadomość.


Wiem, kto się pod pana podszywał. Znalazłam mocne dowody, przeciwko tej osobie. Musimy koniecznie porozmawiać o tym na osobności. Wybór miejsca zostawiam panu. Bardzo proszę, aby nie informował pan o tym Harry’ego. On nie może o tym wiedzieć.

Pozdrawiam,
H.J.G


- Hermiona Jean Granger – wyszeptał zdumiony mężczyzna.
Wiedział, że to było jej pismo. Miał bardzo dobrą pamięć wzrokową i widział nie raz jak dziewczyna wypełniała formularze. Był pewien, że to nie żaden przekręt. Podszedł do biurka i wyjął przybory do pisania. Wiadomość była rzeczowa i krótka. Gawain tym razem nie bawił się w łapanie sówki. Rzucił na nią drętwotę i przywiązał do jej nóżki pergamin. Dopiero po wypuszczeniu ptaka pozwolił sobie na zadumę. Co odkryła Hermiona Granger i dlaczego nie chce mieszać do tego Pottera?