poniedziałek, 8 lutego 2016

Powojenne życie Hermiony G: Rozdział 15 - Harry Potter, wybraniec czy oszust?


- Hermiono, dlaczego to zrobiłaś? – Minerwa McGonagall patrzyła się badawczo na dziewczynę.
- Musiałam, po prostu musiałam – odpowiedziała cicho patrząc na swoje dłonie położone na kolanach.
- Wystarczyłoby gdybyś spytała się mnie o zgodę…
- Ja… - Hermiona szukała odpowiednich słów. – Ja uznałam, że to sprawa nie cierpiąca zwłoki. Harry doprowadził do wypuszczenia na wolność Lucjusza. Wie pani, że był on śmierciożercą i to jednym z najbardziej lojalnych.
- Tak, wiem. To nie zmienia faktu, że oddaliłaś się bez pozwolenia poza teren szkoły – dyrektorka westchnęła i poprawiła okulary. – W twoim przypadku nie mam nic przeciwko, ale dajesz zły przykład innym uczniom…

Hermiona przygryzła wargę, ponieważ Minerwa McGonagall miała rację. Wielu uczniów starało się do niej zbliżyć i zauważyła, że ma mały fanklub wśród najmłodszych dziewczyn.
- To się więcej nie powtórzy – zapewniła.
- Wierzę ci, ale i tak muszę ci odebrać dwadzieścia punktów…
- Tylko tyle? – Hermiona uśmiechnęła się.
- Mogę więcej – dyrektorka pogroziła jej palcem.
- Och! Nie, nie! Tyle wystarczy! Naprawdę dziękuję, że nie więcej!
- Zmykaj zanim się rozmyślę – starsza kobieta uśmiechnęła się patrząc na oddalającą się uczennicę. 

***

Hermiona siedziała w dormitorium i czytała książkę Rity. Co ją zaskoczyło to fakt, że dziennikarka nawet nie mijała się bardzo z prawdą. Opisała nieszczęśliwe dzieciństwo Pottera u Dursleyów, pojawienie się Hagrida w chatce na skale oraz to co się działo w Hogwarcie. Hermiona pomyślała, że musiała mieć naprawdę dobrego informatora. Zaczęła się zastanawiać kto nim był. Z jednej strony mógł to być ktoś im bliski, a z drugiej strony Rita mogła pytać to tu, to tam i sklecić historię z różnych opowieści.

Spokój zakłóciło jej przybycie dziewczyn, które przyszły położyć się spać. Ginny nie odezwała się ani słowem do Hermiony. Ta zaś powiedziała głośno, że idzie do pokoju wspólnego aby dokończyć czytanie – w końcu była sobota i następnego dnia mogła spać do której chce. Jej ulubionego fotela przy kominku nikt akurat nie zajmował, dlatego dziewczyna chętnie na nim usiadła i pogrążyła się w lekturze. Była pod wrażeniem rzetelności Rity dopóki nie doszła do rozdziału zatytułowanego „Harry i prawie-ludzie”. Opisywała w nich jak źle wpłynęła na Pottera przyjaźń z Hagridem i Lupinem. Większość faktów była wyssana z palca. Hermiona zacisnęła zęby i doszła do rozdziału „Harry i osoby bez których nie dałby rady pokonać Lorda Voldemorta”.


Jak wiemy ze sprawozdań Wizengamotu, Chłopiec-który-przeżył otrzymał od Albusa Dumbledore’a zadanie polegające na odnalezieniu i zniszczeniu horkruksów Tego-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać. Na nieszczęście Harry’ego, dyrektor dał mu bardzo mało wskazówek dotyczących tych złowrogich artefaktów. Jednak Wybraniec mógł liczyć na oddanych przyjaciół. Jednym z nich był Ronald Weasley. Ten sympatyczny rudzielec, który wiernie trwał przy Harrym nie pozwolił mu wyruszyć na samotną wyprawę. Mimo protestów Pottera, wziął ze sobą swoją dziewczynę Hermionę Granger i razem wyruszyli na wyprawę. Harry podczas podróży miał co chwilę problemy ze skupieniem uwagi na celu i wtedy Ronald musiał wziąć sprawy w swoje ręce. To on zdecydował, że nie będą się skupiać na starej legendzie o Insygniach Śmierci (czego chciała Hermiona Granger), tylko będą dążyć do pokonania Lorda Voldemorta. Gdyby nie jego poświęcenie i odwaga Harry niechybnie utopiłby się w jeziorze do którego wskoczył (umieścił go tam Severus Snape, więcej w dalszej część rozdziału). 

Mogę z całą pewnością stwierdzić, że Ronald Weasley był mózgiem całej tej operacji i gdy go zabrakło (udał się w odwiedziny do rodziny, a wtedy jego towarzysze zmienili nieoczekiwanie miejsce pobytu) Hermiona Granger z Wybrańcem kręcili się w kółko i  nie odnaleźli nawet jednej wskazówki potrzebnej do odnalezienie horkruksów. Zastanawiające jest co chcieli przez to osiągnąć. Czyżby chcieli przypisać sobie całą zasługę? Harry z powodu kompleksów z dzieciństwa przejawiał nie raz zachowania wskazujące na tendencję do popisywania się przed innymi. Hermiona Granger słynie z przesadnej ambicji i dążeniu do celu po trupach. Patrząc na to co się stało w ciągu ostatnich miesięcy moja teza potwierdza się: tylko Ronald Weasley nie pragnie sławy i blichtru oraz jako jedyny nie pojawia się co chwila w Ministerstwie Magii pod błahym pretekstem.


Hermiona przerwała czytanie i wpatrywała się w ogień. Skąd Rita wiedziała, że Ron ich opuścił? Nawet przed Wizengamotem nigdy o tym nie wspominali z obawy aby pani Weasley nie rozerwała na strzępy najmłodszego syna. Jedynymi osobami, którzy o tym wiedzieli był Bill i Fleur. Czyżby wygadali się? Fleur czasem bywała gadatliwa i mogła coś palnąć. Pozostało jeszcze pytanie dlaczego Rita tak komplementowała Rona? Hermiona wiedziała, że dziennikarka jej nie lubi i ją obsmaruje prędzej czy później, ale co sprawiło, że była przychylna jej chłopakowi?
- Hermiono!
Dziewczyna podskoczyła, gdy usłyszała, że Ron ją woła. Rozejrzała się ostrożnie po pokoju.
- Hermiono! Kominek! – odezwał się Ron niecierpliwie.

Dopiero wtedy dziewczyna zauważyła, że jego głowa znajduje się pomiędzy płomieniami. Hermiona zupełnie zapomniała, że czarodzieje mogą kontaktować się w ten sposób.  Dodatkowo włosy i piegi Rona idealnie pasowały kolorystycznie do ognia.  Od razu padła na kolana i przybliżyła się do swojego chłopaka.
- Ron! Mogłeś mnie jakoś uprzedzić!
-  Przepraszam, nie pomyślałem – chłopak wyszczerzył zęby. – Chciałem z tobą porozmawiać o tym liście… Naprawdę Harry doprowadził do uwolnienia Malfoyów?
- Niestety tak – odparła ponuro Hermiona. – A aby było zabawniej Ginny o wszystkim wiedziała…
- A to mała żmija! – wyrwało mu się. – Co teraz?
- Nie wiem… nie rozmawiam z nimi. Jak przestanę się na nich denerwować to się do nich odezwę.
- Ja jutro wstąpię do Harry’ego i pogadam z nim – westchnął. - Trudno mi w to uwierzyć… Najpierw Snape, teraz Malfoyowie…
- Gdy byłam u niego w pracy to naszą rozmowę podsłuchał Gawain Robards i teraz Harry będzie mył toalety przez najbliższe pół roku – Hermiona zachichotała.
- Nie gadaj! Tylko tyle? – zdziwił się Ron. – Przecież może wywalić go dyscyplinarnie z pracy! Albo nałożyć na niego karę jak było w przypadku mojego ojca i latającego samochodu…
- Och, nie pomyślałam o tym… - dziewczynie zrobiło się głupio.
- Nie przejmuj się kochanie – pocieszył ją rudzielec. - Harry ma kasę i wprawę w szorowaniu toalety, przecież nie raz opowiadał, że robił to u Dursleyów. Gdyby Robards miał go udupić już by to zrobił.

Nagle Hermiona zasępiła się. Ktoś opowiedział Ricie bardzo szczegółowo o dzieciństwie ich przyjaciela, czyżby był to…
- Ron… - zaczęła powoli. – Czy ty przypadkiem nie rozmawiałeś z Ritą Skeeter na temat Harry’ego?
- Ja… eee… czemu pytasz słoneczko ty moje?
- Jakimś dziwnym trafem jego biografia jest zaskakująco dokładna. Nawet wiele tam nie nakłamała jakby miała informacje z pierwszej ręki… - Hermiona popatrzyła się na Rona przenikliwym wzrokiem.
- Hmm… no wiesz… w wakacje… jakoś tak wyszło, że przyszła do naszego sklepu… i tak jakoś wypytywała o biznes i w ogóle… - chłopak spocił się.
- A ty jej opowiedziałeś o przyjaźni z Harrym?
-  Noooo… t-tak – wyjąkał Ron.
- Pewnie nie mogłeś się powstrzymać aby nie dodać pewnych szczegółów jaki ty jesteś wspaniały? – Hermiona jęknęła patrząc się w sufit.
- Ej! Nie! Tym razem mówiłem samą prawdę! Przysięgam! – zapewniał Ron. – To ona musiała coś poprzekręcać!
Dziewczyna westchnęła i stwierdziła, że chciałaby aby dzień już się skończył i nie dodawał jej kolejnych zmartwień.

***

Niedziela minęła Hermionie w miarę spokojnie. Wstała późno gdyż rozmawiała z Ronem do trzeciej w nocy. Ginny nadal się do niej nie odzywała i unikała przebywania w tym samym pomieszczeniu co ona. Hermiona uznała to za okoliczność sprzyjającą i doczytała biografię Harry’ego. Rita była w formie – połowa książki okazała się totalnymi bzdurami. Najbardziej Hermionę rozbawiła dalsza część rozdziału „Harry i osoby bez których nie dałby rady pokonać Lorda Voldemorta”.


Wiele osób zastanawiało się dlaczego Wybraniec tak broni Severusa Snape’a. Człowieka, który okazywał mu jawnie niechęć i nigdy nie dał po sobie poznać, że coś do niego czuje. Tak, tak moi drodzy czytelnicy! Mam swoje poufne źródła, a te wyznały mi całą prawdę: Severus Snape tak naprawdę jest ojcem Harry’ego! W młodości był bardzo blisko Lily Evans (później Potter). Ta dziewczyna była bardzo gorącego usposobienia, zmieniała chłopaków jak rękawiczki. Wszystkie kobiety odetchnęły z ulgą, gdy wyszła za mąż za Jamesa Pottera. Córka mugoli została żoną człowieka czystej krwi, przystojnego i majętnego. Wiele dziewczyn o tym marzyło, jednak tylko panna Evans doprowadziła go do ołtarza.

Znajomi pary zwracali jednak uwagę, że James dostał osobliwe przezwisko, a mianowicie „Rogacz”. Wiem, że już domyśliliście się prawdy! Małym sekretem panny Evans był trwający od wielu lat romans z Severusem Snapem. Koleżanki z lat szkolnych wyjawiły mi, że znali się jeszcze przed pójściem do Hogwartu. Kochali się, jednak miłość nie wystarczy, gdy kieszenie są puste… Severus Snape – przystojny i czarujący mężczyzna był bez knuta przy duszy. Dlatego Lily Evans zdecydowała się na wyjście za mąż za spadkobiercę fortuny i wspaniałego nazwiska – Jamesa Pottera. Szeptano o romansie po kątach, ale zakochany „Rogacz” tego nie zauważał. Na dodatek obaj panowie mieli czarne włosy, dlatego gdy urodził się Harry nikt nie zauważył, że jego ojcem jest kochanek matki.

Właśnie z tego powodu Severus Snape pomagał Wybrańcowi! Nie mógł się oficjalnie przyznać, że jest jego ojcem, ponieważ wtedy Sami-wiecie-kto wykorzystałby go do zabicia chłopaka. Ukrył ten fakt na dnie swojej duszy i na zewnątrz udawał, że nienawidzi Harry’ego, zaś w środku płakał nad swym marnym losem. Doprowadził do upadku Sami-wiecie-kogo i na łożu śmierci wyjawił prawdę (jak się okazało – nie umarł). Wtedy Harry uratował go razem z Williamem Weasleyem i postanowił, że oczyści jego dobre imię.

W tym miejscu zapowiadam biografię tego wspaniałego człowieka! Dotarłam do tak wielu informacji o jego osobie i tak mnie zafascynował ten temat, że zanim skończyłam pisać o Chłopcu-który-przeżył to zaczęłam pisać książkę na temat Severusa Snape’a. Ukarze się ona we wrześniu 1999 roku!


- Boże, co za bzdury! – pomyślała Hermiona unosząc brwi. – Trzeba być naprawdę mało inteligentnym aby uznać to za prawdę.

***

Podczas śniadania sowy wleciały do Wielkiej Sali przynosząc listy i paczki do uczniów. Gwardia Dumbledore’a siedziała tym razem przy stole Puchonów. Neville wziął kopertę z dzioba płomykówki i od razu ją rozerwał.
- Dean! Babcia napisała, że dowiedziała się jak nazywa się ta dziewczyna od afery – powiedział do czarnoskórego kolegi.
Ten nic nie odpowiedział, wpatrywał się w kolegę czekając na wiadomość. Hermiona z Luną zacisnęła kciuki. Ginny oderwała się od czasopisma „Czarownica”. Wszystkie oczy spoczęły na Neville’u.
- Nazywała się Ann Davis.
W tym momencie cała Gwardia przeniosła wzrok na czarnoskórego kolegę. Dean nie potrafił ukryć rozczarowania.
- Moja mama nazywa się Leila – mruknął.
Luna podeszła do kolegi, objęła go i zaczęła pocieszać, że to był pierwszy trop i na pewno wpadną na następny. Neville udawał, że tego nie widzi i wdał się w pogawędkę z Hanną Abbott. Hermiona spojrzała na Ginny, ale ta znowu zajęta była czytaniem czasopisma.
- Porozmawiam z nią wieczorem – pomyślała dokańczając jajecznicę i udając się na pierwszą lekcję.

***

Alchemia była o wiele trudniejszym przedmiotem niż eliksiry. Hermiona stałą nad aparaturą i starała się stworzyć szmaragd, który chronił przed klątwami. Albert Winslow – nauczyciel tego przedmiotu przyjmował tylko najlepszych uczniów. Trzeba było otrzymać „W” ze wszystkich wymaganych przedmiotów. Dlatego w klasie przebywało obecnie tylko sześcioro uczniów, wliczając w to Hermionę.
- No, no, no – zacmokał nauczyciel, który był człowiekiem w mocno podeszłym wieku. – Panno Granger, zdumiewasz mnie! Nadrobiłaś wszystkie nieobecności w tak krótkim czasie!
- Dziękuję pani profesorze – ucieszyła się Hermiona.
- Rozważ czy po skończonej nauce nie zechcesz studiować alchemii. Mógłbym napisać list polecający do Centrum Badań w Egipcie.
- Och! – pisnęła dziewczyna. – Dziękuję… dziękuję bardzo, ale chyba chcę zająć się czymś innym.
- Szkoda… - mruknął profesor Winslow. – Naprawdę masz talent…

- Naprawdę masz talent! – przedrzeźniała nauczyciela niska Ślizgonka nie wiedząc, że Hermiona idzie tuż za nią. – Profesor słodzi tej Granger tylko dlatego, że jest uznawana za bohaterkę wojenną. A przecież to głupia kujonica, która potrafi tylko wkuwać na pamięć. Gdyby nie ten jej rudy chłopak to niczego by z Potterem nie zrobiła! – popatrzyła się na przyjaciółkę, która jej przytakiwała.
- Może też wierzysz Ricie, że Snape jest ojcem Harry’ego? – powiedziała głośno Hermiona.
Ślizgonki zatrzymały się i odwróciły w jej stronę. Obydwie były zaczerwienione na twarzach i patrzyły się ze złością na podsłuchującą koleżankę z klasy. Kilkoro uczniów również stanęło aby posłuchać wymiany zdań. Hermiona widziała, że przez cały dzień wszyscy patrzyli się na nią ukradkiem, ale ignorowała to. Spodziewała się, że książka Rity będzie czytana w Hogwarcie.
- Sama nam to powiedz! – zaatakowała Luiza. – Przecież zdążyliście nawiązać nić sympatii, gdy go broniłaś!
- To bzdura! Harry wygląda jak swój ojciec – warknęła Hermiona. – Większość nauczycieli ci to powie!
- Dziwne, że bronisz Pottera skoro jesteście ze sobą pokłóceni - Ślizgonka uśmiechnęła się złośliwie.
- To nie twoja sprawa!
- Bronisz go bo czujesz wyrzuty sumienia bo go wkopałaś u jego szefa? – kontynuowała Luiza.
- Ja… ty… skąd to wiesz? – jęknęła zaskoczona Hermiona i z wrażenia upuściła trzymaną w rękach książkę.
- Sądzę, że zrobiłaś to specjalnie! Jesteś podłą suką, która  pnie się w górę po trupach! – krzyknęła przyjaciółka Luizy po czym odeszły śmiejąc się złośliwie.

Uczniowie ruszyli się z miejsc i poszli w różne strony omawiając zdarzenie. Hermiona stała jak słup soli myśląc intensywnie o tym co ją przed chwilą spotkało. Niewiele osób wiedziało, że pokłóciła się z Harrym, a jeszcze mniej, że przyczyniła się do jego złych relacji z Gawainem Robardsem. Ktoś musiał o tym rozpowiedzieć.
- Czyżby to była Ginny? – zastanawiała się Hermiona. – W niedzielę dostała list. Na pewno Harry jej o tym napisał.
Doszła do wniosku, że musi porozmawiać z przyjaciółką jak najszybciej. Schyliła się aby podnieść książkę do alchemii i wtedy zauważyła, że otworzyła się ona w miejscu gdzie została wyrwana jedna strona.

***

- Dean! Jak mogłeś!
- Co mogłem?
- Mówiłeś, że nie wiedziałeś o zamianie książki, ale brakuje mi w niej jednej strony!
- Co!? Ja niczego nie wyrywałem!
- Spójrz!
- O! Rzeczywiście… ale ja tego nie zrobiłem!
- To kto?
- Nie wiem… wszystkie książki były w moim kufrze… - Dean się zasępił. – Zdaje mi się, że go zamykałem, ale teraz nie jestem w stanie tego potwierdzić. Czego brakuje?
- Hmm…  - Hermiona popatrzyła się w puste miejsce. – Tu była biografia autora podręcznika…
- Ze zdjęciem, które się ruszało? – zaniepokoił się chłopak.
- Tak! Myślisz, że jedno z twojego rodzeństwa wzięło je aby pokazać komuś?
- O boże! – jęknął Dean. – To bardzo możliwe! Clover zawsze się interesowała moim kufrem! Jeśli go nie zamknąłem…
- Spokojnie! – Hermiona położyła mu rękę na ramieniu. – Musimy zastanowić się co zrobić!

Siedli na łóżku i zaczęli omawiać możliwości. Nie mieli stuprocentowej pewności kto to zrobił. Dean miał siostrę i trzech braci, którzy byli w wieku szkolnym. Żadne z nich nie wiedziało, że Dean jest czarodziejem. Jeśli któreś z nich wzięło stronę i pokaże w klasie ruszające się zdjęcie to chłopak będzie miał kłopoty: Ministerstwo Magii może go oskarżyć o złamanie zasad tajności. Hermiona poradziła Deanowi aby napisał list do mamy.
- Wątpię czy wiele to da – stwierdził chłopak uśmiechając się blado. – Moje rodzeństwo to niezłe ziółka, będą wszystkiemu zaprzeczać.
- Nawet jeśli napiszesz, że będziesz miał poważne kłopoty?
- No… może ruszy  ich sumienie…
- Napisz, jeśli to nie poskutkuje… wyślij sowę Harry’emu.
- Myślisz, że wpadnie do mojego domu jako przedstawiciel Ministerstwa?
- Tak, jestem tego pewna – odpowiedziała Hermiona i głęboko zamyśliła się. – Na niego można liczyć…

Gdy wróciła do swojego dormitorium zastała Ginny siedzącą w ciemności na parapecie okna. Koleżanki klasy odrabiały lekcje w pokoju wspólnym. Hermiona cieszyła się, że porozmawia z przyjaciółką sam na sam. Machnęła różdżką i zapaliła świece. Wzięła głęboki oddech i podeszła do okna.
- Ginny… - zaczęła.
- Czego chcesz?
- Porozmawiać o tym co zaszło.
- Nie wiem czy mamy o czym ze sobą rozmawiać! – warknęła Ginny i odwróciła się w stronę Hermiony. – Pogadaj może ze swoją nową przyjaciółeczką!
- Z kim!? – Hermiona była zdumiona.
- Z Dafne Greengrass! Byłyście razem w Dziurawym Kotle!
- Byłam… to fakt…
- Wkopałaś Harry’ego! Teraz ma dochodzenie w pracy z twojego powodu!
- T-tak? – wyjąkała Hermiona. – W proroku nic o tym nie pisali…
- Bo nikt nie wiedział o jego dogadaniu się z Malfoyami! – krzyknęła Ginny, jej oczy miotały błyskawice. – Robards kazał mu tylko szorować kible! Ale ty wszystko zepsułaś!
- Ja!? Jak to ja? – oburzyła się Hermiona. – Ktoś puścił plotkę! Chciałam się zapytać czy ty nie maczałaś w tym palców!

Rudowłosa czarownica wyglądała jakby dostała ataku furii. Czerwień jej twarzy zlał się z kolorem jej włosów. Wyglądała przez chwilę jakby chciała się rzucić z pięściami na przyjaciółkę. Widocznie zrezygnowała z tego zamiaru ponieważ podbiegła do swojego łóżka.
- Masz! – warknęła Ginny przez zaciśnięty zęby rzucając Hermionie w twarz magazynem. – Nie udawaj, że o niczym nie wiesz!
Hermiona szybko przekartkowała magazyn i znalazła zdjęcia na których była w Ministerstwie Magii z różnymi osobami . Szczęka jej opadła, gdy przeczytała artykuł na swój temat. Ktoś podsłuchał jej rozmowę z Harrym i Dafne. Toaleta była pusta i tylko Gawain Robards wiedział o czym rozmawiała z przyjacielem. W Dziurawym Kotle także nikogo nie było. Hermiona nie musiała wcale czytać nazwiska autora aby wiedzieć kto to napisał: artykuł był wredny i ociekał jadem. Tylko jedna osoba mogła zamienić się w żuczka i pozostać niezauważona.
- Rita Skeeter! Niech ja ją dorwę! – wycedziła Hermiona. – Musiała mnie podsłuchać i napisała o tym artykuł!
- Rzuciło ci się na mózg? – zakpiła Ginny. – Zapomniałaś jak się składa literki?
- A tobie co znowu?

Przyjaciółka podeszła i postukała palcem w miejscu gdzie było nazwisko autora. Hermiona popatrzyła się tam gdzie pokazała jej Ginny i oblał ją zimny pot. To nie była Rita. Artykuł napisała Dafne Greengrass.