poniedziałek, 4 stycznia 2016

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 11 – Walka o Emancypację Skrzatów Zniewolonych


Gwardia Dumbledore’a jadła razem śniadanie, gdy Ginny, Neville i Luna dostali listy z Ministerstwa Magii. Wzbudziło to ogólne poruszenie wśród uczniów.
- Czego od was chcą? – zapytał Dean Thomas patrząc jak jego koledzy otwierają koperty.
- Będą świadkami na procesie Snape’a – wyjaśniła Hermiona odbierając od sowy Proroka Codziennego. – W poniedziałek Wizengamot weźmie pod lupę co się działo w Hogwarcie, podczas gdy był dyrektorem.
- To czemu wszyscy uczniowie nie dostali wezwań?
- Ponieważ nie próbowali wykraść miecza Godryka Gryffindora, a dowodów na to co się tutaj działo w zeszłym roku szkolnym mają aż nadto. Nie potrzeba im większej ilości świadków – powiedziała Hermiona i przewróciła kolejną stronę gazety. – Na gacie Merlina!
- Co się stało? – Ginny z Nevillem rzucili się aby zobaczyć co takiego zobaczyła ich przyjaciółka.
- O matko!
- Co za szmata! – Ginny nie kryła złości. – Ciekawe czy Harry już wie?
- O czym wie? – dopytywał się Denis Creevey.
Hermiona rozłożyła gazetę na stole i zaczęła głośno czytać:


Rita Skeeter zapowiada biografię Harry’ego Pottera!


Harry Potter jest chłopcem niezwykłym: pokonał dwukrotnie Tego-którego-imienia-nie wolno-wymawiać, został najmłodszym aurorem w historii, a teraz stoi po stronie zabójcy Albusa Dumbledore’a – Severusa Snape’a. Cały świat czarodziejów zastanawia się dlaczego to robi. Nasza korespondentka Rita Skeeter dotarła do tych informacji! Jej najnowsza książka „Harry Potter – wybraniec czy oszust?” ukaże się w sprzedaży w styczniu 1999 roku! Książkę będzie można zamówić już w połowie grudnia w Esach i Floresach. O to co mówi o niej sama autorka:

„Z zamiarem napisania biografii Harry’ego Pottera nosiłam się odkąd został czwartym uczestnikiem w Turnieju Trójmagicznym. Wtedy poznałam bardzo dobrze tego chłopca. Byłam nim tak samo zachwycona, jak reszta społeczeństwa. Mogę powiedzieć, że nawiązaliśmy nawet nić przyjaźni. Właśnie dlatego przeprowadziłam z nim wywiad, który ukazał się w „Żonglerze”. Zrobiłam to całkowicie bezinteresownie, nie wzięłam nawet knuta!

Obserwowałam go uważnie przez te lata gdy dorastał i zaczęłam zauważać rzeczy, które nikt inny nie dostrzegł. W mojej poprzedniej książce o Albusie Dumbledorze opisałam złe relacje jakie łączyły go z Harrym. Teraz ukażę jak to wszystko wyglądało od strony tego, biednego chłopca. Opiszę także jaki wpływ na niego miała przyjaźń z wilkołakiem i pół-olbrzymem. To są bardzo paskudne sprawy!

Ale to nie wszystko! W mojej książce ukażą się takie informacje, że pospadają wszystkim tiary z głów! Odkryłam sekret Harry’ego Pottera. Teraz każdy się dowie, co naprawdę robił podczas wojny oraz w jaki sposób pokonał Sami-wiecie-kogo. To co opowiada w Wizengamocie to bajki. Właśnie tak: prawda jest inna, o wiele bardziej wstrząsająca! Zrozumiałam to wczoraj podczas procesu Severusa Snape’a (zob. s. 3). Gdy kupicie moją książkę dowiecie się jakie relacje łączą go z Harrym Potterem! Drodzy Czarodzieje i Czarownice! Przygotujcie się na prawdziwą łajnobombę!”

Gwardia Dumbledore’a patrzyła się na siebie. Każdy zastanawiał się co Rita nazwymyśla tym razem. Pierwsza odezwała się Luna.
- Ona chyba nie pisze całej prawdy? Czytałam jej książkę o Dumbledorze i zdawało mi się, że było tam wiele nieprawdziwych informacji…
- Ona wypisuje bzdury – powiedział Neville i objął ją ramieniem.
- Ginny, napisz do Harry’ego. On zdecyduje co robić – powiedziała Hermiona. – Jak będzie chciał to dopadniemy ją w sali rozpraw.
- Dobrze – odpowiedziała Ginny i odsunęła swoje niedokończone śniadanie. – I tak zupełnie straciłam apetyt…

Po obiedzie Hermiona siedziała na korytarzu i czekała na Alberta Winslowa - nauczyciela alchemii. Musiała z nim pomówić o swoich nieobecnościach. Wprawdzie miała zwolnienie od samego Ministra Magii, ale chciała nadrobić materiał. Aby czymś się zająć podczas oczekiwania wyjęła podręcznik i otworzyła na ostatnich rozdziałach. Przeczytała go wprawdzie dwa razy i znała większość tekstu na pamięć, jednak wolała nauczyć się wszystkiego. Prędko doszła do końca książki. Szybkie czytanie i nauka to była jej specjalność.
Zanim zamknęła książkę zauważyła, że skleiły się dwie kartki po spisie treści. Hermiona pomyślała, że ostatnio musiała być strasznie rozkojarzona skoro nie zauważyła takiego szczegółu. Ostrożnie oderwała je od siebie i zobaczyła zdjęcie autora książki, a pod spodem informacje o nim. Pomyślała, że mężczyzna wygląda znajomo, ale jakoś nie mogła sobie przypomnieć gdzie go widziała. Bardzo możliwe, że w jakiejś innej książce.
- Panno Granger, proszę nie siedzieć na tej zimnej podłodze bo złapiesz wilka – usłyszała.

Podniosła wzrok i zobaczyła Oscara Williamsona, który podawał jej rękę aby pomóc jej wstać. Gdy stanęła na nogach poczuła, że od długiego siedzenia na kamieniu bolą ją cztery litery. Jęknęła.
- O, już się zaczyna! Złapałaś wilka! – nabijał się nauczyciel obrony przed czarną magią.
- Auuuuu! – Hermiona udała wycie do księżyca. – Dziękuję za pomoc panie profesorze.
- Chciałem ci pogratulować doprowadzenia Robardsa do szewskiej pasji. Koledzy z biura aurorów mówili mi, że na dźwięk twojego imienia tak zgrzyta zębami, że iskry się sypią - zaśmiał się. – Ostatnio tak reagował na wspomnienie Sam-wiesz-kogo.
- Naprawdę? – zdziwiła się Hermiona. – Myślę, że postawienie mnie na równi z Voldemortem to nie jest komplement…
- To nie wszystko panno Granger! – profesor uśmiechnął się figlarnie. – Mówił jeszcze, że to niesamowite, że tak młoda osoba daje sobie radę z Severusem Snapem. Podziwia cię.
- Niech pan nie przesadza… - powiedziała i zachichotała nerwowo.
- To najprawdziwsza prawda! – mrugnął szelmowsko. – Do zobaczenia, na lekcji.
Hermiona obserwowała jak znika za rogiem. Może nie wiedziała kogo przypominał jej autor podręcznika do alchemii, ale wiedziała, że Oscar Williamson wygląda prawie jak Lucjusz Malfoy i zachowuje się trochę jak Gilderoy Lockhart. Jednak w przeciwieństwie do tych dwóch jest o wiele milszym człowiekiem.

***

Środa była spokojnym dniem, jednak w czwartek Hermiona przeczytała coś, co mocno podniosło jej ciśnienie. Gdy przeglądała swojego Proroka Codziennego, jej uwagę zwrócił artykuł na temat skrzatów domowych. Autor - Dunstan Eoforthild, próbował dowieść, że obrona Hogwartu to było wypełnienie rozkazu, podczas gdy Hermiona wiedziała, że miały możliwość ucieczki. Ponadto twierdził, że należy je traktować bardziej jak zwierzęta niż istoty myślące.

Dziewczyna z obrzydzeniem rzuciła gazetę na stół. Wiedziała, że niektóre artykuły w Proroku są poniżej wszelkiej krytyki, ale nie sądziła, że po wojnie zamieszczą coś tak dyskryminującego. Pomyślała, że trzeba coś z tym zrobić. Najchętniej znowu zajęłaby się swoją organizacją W.E.S.Z. Niestety, miała tyle na głowie, że musiało to poczekać aż będzie miała więcej wolnego czasu. Hermiona postanowiła jednak, że jak najszybciej napisze sprostowanie i wyśle je sową.

***

Kolejna rozprawa Severusa Snape’a poszła Hermionie o wiele lepiej. Tym razem wygrała bitwę, a może i wojnę, ponieważ udało się poddać w wątpliwość przynależność byłego nauczyciela eliksirów do śmierciożerców.
Podczas rozprawy Ginny, Luna i Neville przyznali, że kara za próbę kradzieży miecza Godryka Gryffindora była tylko na pokaz. Opowiedzieli, że tak naprawdę Hogwartem rządzili Alecto i Amycus Carrow. Gawain Robards zadawał co raz bardziej podchwytliwe i agresywne pytania, ale nie wyciągnął z nich zbyt wiele obciążających Snape’a wyznań. Zaś gdy doszło do wyjaśnienia, w jaki sposób miecz dostał się w ręce Harry’ego, oskarżyciel nie zdołał przekonać sędziów, że mogło być inaczej.

Dla Hermiony najtrudniejszym zadaniem było przekonanie Wizengamotu aby pozwolili Snape’owi wyczarować patronusa. Po długiej wymianie zdań i protestach Gawaina, postanowiono, że oskarżony dostanie różdżkę tylko na chwilę. Zawołano wszystkich aurorów będących w Ministerstwie Magii i poinformowano Severusa, że przy próbie rzucenia innego zaklęcia zostanie potraktowany kilkudziesięcioma klątwami. Hermiona tak się denerwowała, że wbiła sobie głęboko paznokcie we wnętrze dłoni podczas zaciskania pięści.

Snape ujął w dłoń swoją różdżkę, rozejrzał się nerwowo po sali i powiedział „Expecto Patronum”. W powietrzu nie pojawiła się łania tylko nikły strzępek mgły. Hermiona postanowiła działać od razu.
- Proszę o drugą próbę!
- Nie uważam, by była konieczna panno Granger – powiedział z przekąsem Gawain Robards. – Skoro nie potrafi wyczarować patronusa to znaczy, że jest śmierciożercą. Tylko oni tego nie potrafią.
- Wielu dorosłych czarodziejów tego nie potrafi i jakoś nie oskarżamy ich o bycie zwolennikami Voldemorta! Severus Snape po prostu czuje zbyt dużą presję!
- Skoro tyle lat służył Sama-wiesz-komu to nie powinien przejmować się czymś takim! – Gawain poczerwieniał ze złości.
- Trudno się skupić na szczęśliwym wspomnieniu, gdy wszyscy w pomieszczeniu celują w ciebie różdżkami! – krzyknęła Hermiona.

Nagle pomiędzy nimi przemknęła srebrzysto-biała łania, zaczęła skakać wśród ławek sędziów i rozpłynęła się w powietrzu koło drzwi. Severus Snape oddał różdżkę najbliżej stojącemu aurorowi i spokojnie usiadł na krześle. Wbił wzrok w Gawaina Robardsa i wycedził pełnym pogardy głosem:
- Ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości co do tego, że to był mój patronus?
Percy poprawił okulary i stwierdził, że uznaje to za mocny dowód na to, że oskarżony nie był śmierciożercą. Hermiona posłała Gawainowi najbardziej wredny uśmiech jaki tylko mogła, a Severusowi najpiękniejszy z możliwych.

Po zakończeniu rozprawy podeszła porozmawiać z Harrym o książce Rity Skeeter. Myślała, że będzie bronił się rękami i nogami przed publikacją takiego „dzieła”, ale ku jej najwyższemu zdumieniu podszedł do tego spokojnie.
- Widzisz Hermiono, tak czy siak jej nie powstrzymamy – powiedział.
- Tak, ale…
-Nawet jeśli wyląduje w Azkabanie to i tak wyda książkę…
- Tak, wiem…
- Z drugiej strony dzięki biografii Dumbledore’a trafiliśmy na trop Grindelwalda i Insygniów Śmierci.
- No tak…
- Niech sobie pisze co chce. Mi to wisi. Jeśli ktoś uwierzy w jej bzdury to znaczy, że zamiast mózgu ma galaretkę – oznajmił.
- Jak chcesz… Jednak w każdej chwili możemy ją wrobić! – Hermiona uśmiechnęła się złośliwie.
- Owszem, możemy… - spojrzał na nią z rozbawieniem. – Przyznaj się, że polubiłaś salę rozpraw i procesy więc kombinujesz jak tu znowu wrócić gdy się skończą!
- Harry! Jesteś czasem niemożliwy!
Ich śmiech długo rozchodził się po pustej sali.

Następnego dnia czekały na Hermionę dwie niespodzianki. Pierwsza była bardzo przyjemna ponieważ otrzymała list od ojca, który informował ją, że chwilę po północy urodziła się Suzanne. Dziewczyna podskoczyła z radości i pochwaliła się przyjaciołom, że ma siostrę. Zalała ją fala serdecznych gratulacji i dziewczyna miałaby dobry humor do końca dnia gdyby nie drugi list. Brzmiał on następująco:

Panno Granger,

Dziękuję za ten pełen oburzenia list. Twierdzisz w nim, że skrzaty domowe dorównują nam, czarodziejom. Pozwolę sobie przypomnieć, że my nie jesteśmy na tyle głupi aby pracować za darmo, płaszczyć się przed kimś i wykonywać nawet najgłupsze rozkazy. To świadczy o nich samych. Gdyby skrzaty domowe nie były takie z natury to nie dałyby się tak traktować. Na dodatek sądzę, że nie są w stanie nauczyć się tak prostej czynności jak czytanie i pisanie ponieważ nie dotarł do mnie ani jeden list napisany przez zbulwersowanego osobnika tego gatunku. Nie znalazłem także jakichkolwiek badań, które by potwierdzały, że skrzaty pragną wolności. Wszystkie pytane przeze mnie twierdziły, że uwielbiają służyć czarodziejom, a zapłata za pracę to dla nich obelga. Podejrzewam także, że ten „Zgredek”, nazywany przez ciebie „wolnym skrzatem” nigdy nie istniał. A nawet jeśli, to była jakaś wynaturzona jednostka – tak samo jak wśród ludzi trafiają się ułomne dzieci.
Proponuję abyś skupiła się na pokazywaniu w Ministerstwie Magii co ostatnio bardzo dobrze ci wychodzi. Może znajdziesz tam męża, który będzie tak samo sławny jak Wiktor Krum albo Harry Potter.

Życzę sukcesu na tym polu.

Pozdrawiam,
Dunstan Eoforthild

Hermiona zadrżała się z dzikiej furii. Wiedziała, że miała się nie zajmować skrzatami przed zakończeniem procesu Snape’a, ale w tym momencie nie mogła tego tak pozostawić. Nie zwracając uwagi na pytające spojrzenia Gwardii Dumbledore’a pobiegła do stołu nauczycielskiego. Przywitały ją pytające spojrzenia i pytanie Minerwy McGonagall:
- Czegoś potrzebujesz Hermionio?
- Tak, chcę z panią pilnie porozmawiać – oświadczyła i zamyśliła się na moment. – Chcę także aby była przy tym Luna Lovegood i Dean Thomas.

Dziesięć minut później cała czwórka stała w tym samym pomieszczeniu gdzie udali się uczestnicy Turnieju Trójmagicznego po przeczytaniu ich nazwisk, które wypadły z Czary Ognia. Hermiona opowiedziała im o artykule w Proroku Codziennym, liście Dunstana Eoforthilda oraz o swoim pomyśle.
- Czyli chcesz abym płaciła skrzatom domowym galeona miesięcznie i dała im jeden dzień wolny w miesiącu? – spytała się Minerwa McGonagall.
- Tak, wprawdzie myślałam o jednym galeonie tygodniowo, tyle ile dostawał Zgredek, ale myślę, że na początek to by było dla nich za dużo – odpowiedziała Hermiona. – Dałoby radę pani profesor?
- Sądzę, że tak. Mamy wielu darczyńców i całkiem niezły kapitał – dyrektorka zamyśliła się. – Będę musiała im rozkazać brać pieniądze i wolne. Mam nadzieję, że nie doprowadzisz do kolejnej rewolucji w Hogwarcie…
- Chcę zrobić rzetelne badania na przestrzeni kilku miesięcy. Skoro nikt takowych nie zrobił to jest zadanie dla mnie i dla was – zwróciła się do Luny i Deana. – Możemy poprawić los skrzatów domowych!
- Oczywiście, że to zrobię – odezwała się Krukonka. – Po tym co zrobił dla nas Zgredek to by było nie w porządku gdybyśmy ci nie pomogli.
- Wprawdzie mam Quidditcha… ale zrobię to. Dla Zgredka, on był spoko – oświadczył Dean.
Ginny porozmawiała z nim, tak jak planowała i zdecydowała przyjąć się go do drużyny. Chłopak obiecał, że to co było między nimi nie rzuci cienia na ich wspólnej grze. Jak na razie współpraca przebiegała prawidłowo i Ginny przewidywała zwycięstwo w najbliższym meczu quidditcha.
- W takim razie kiedy zaczynamy? – spytała się McGonagall.
- Dzisiaj – zdecydowała Hermiona.

Po skończonych zajęciach piątka przyjaciół, ponieważ Ginny i Nevile zaoferowali swoją pomoc w projekcie, wypytywały każdego skrzata pracującego w Hogwarcie o jego dane, wykonywane prace w zamku, poziom zadowolenia z życia i co sądzą o zapłacie oraz dniu wolnym. Jak można było się spodziewać, perspektywa pobierania pieniędzy za pracę oburzała je całkowicie. Uważały Zgredka za dziwaka, a Mrużkę za zakałę rodu skoro ją zwolniono. Hermiona postanowiła, że opisze szczegółowo przypadki tych dwóch skrzatów i zbierze oświadczenia czarodziejów, którzy mogą potwierdzić ich historię. Porozmawiała chwilę z Mrużką i okazało się, że już nie pije tyle piwa kremowego, ale nadal nie doszła do siebie po zwolnieniu z pracy przez Barty’ego Croucha Seniora. Gdy przyjaciele spisali wszystkie skrzaty, pojawiła się Minerwa McGonagall, która ogłosiła, że od dzisiaj im płaci za pracę. Jak się spodziewali, wywołało to falę protestów, którą ukróciła dyrektorka mówiąc, że to obowiązkowe. Jak wcześniej ustaliła z Hermioną, nie kazała im dobrze się bawić w dni wolne aby nie mówiły potem samych pozytywnych rzeczy. Cała nadzieja była w tym, że skrzaty po jakimś czasie poczują czym jest wolność i zaakceptują wypłatę, którą mogą przeznaczyć na co chcą.
- Zabawne imiona mają te ludki – stwierdził Neville przeglądając swoje notatki. – Miotełek, Tofik, Kopciuszek czy Leonardo.
- Który to Tofik? – spytał się Dean.
- Ten co się tak dziwnie garbi jak chodzi – wyjaśnił Neville i zachichotał.
- Nie wyśmiewaj się z nich – powiedziała Luna ostro.
- Ja tylko tak… - chłopak zaczerwienił się widząc jej rozgniewaną twarz.
- One też mają uczucia!
- Uciekajmy – mruknęła Ginny do reszty. – Coś czuję, że idzie burza.

Szybko opuścili kuchnię, zostawiając w niej kłócącego się Neville’a z Luną. Szli w milczeniu aż do obrazu Grubej Damy, gdy odezwał się Dean:
- Głupio wyszło z Luną i Nevillem, ale musicie przyznać, że niektóre z nich naprawdę miały śmieszne imiona! Ja trafiłem na Czarusia, Wyciorka, Herkulesa i Zmywarkę!
- Fakt, są śmieszne – odpowiedziała Hermiona. – Musimy jednak pamiętać, że to ludzie nadają im nazwy. A takie imiona są poniżej godności tych istot.
- Poza tym Neville mógł powiedzieć to z dala od skrzatów – dodała Ginny.
- Nigdy nie zrozumiem dziewczyn – jęknął Dean.
- A ten znowu swoje… - Ginny wywróciła oczami.
- Wasze życie uczuciowe i imiona skrzatów są fascynujące, ale czy moglibyście podać mi w końcu hasło? – spytała się Gruba Dama z irytacją w głosie.

- Gryfindor rządzi – powiedziała Hermiona i przeszła przez dziurę do pokoju wspólnego.