poniedziałek, 27 marca 2017

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 58 – Picie w celach towarzyskich


Miał ochotę wziąć grubą książkę i zdzielić ją w głupi łeb, a potem poprawić kilkukrotnie. Wydawało się, że Hermiona przyjęła do wiadomości, że ma jeść, ale realia okazały się zupełnie inne. Cierpliwość Severusa była wystawiana na próbę kilka razy w ciągu dnia. Dziewczyna walczyła z nim, jakby każdy przygotowany przez niego posiłek zawierał truciznę. Nie widziała sprzeczności w tym, że nie chciała pić eliksirów, argumentując, że nie chce się od nich uzależnić, jednocześnie opróżniając kolejne butelki z winem. Ukrywała ten fakt tak nieudolnie, że czarodziej nie wiedział, czy przypadkiem nie nabijała się z niego. Panna Idealna przecież zawsze robiła wszystko tak perfekcyjnie, że nie powinna mieć problemów z zamaskowaniem swoich ciągot do trunków procentowych. Podczas przepychanek z czarownicą, Severus musiał sobie powtarzać w myślach „piętnaście tysięcy galeonów”, aby nie wybuchnąć i nie zrobić czegoś, czego będzie żałował. Gdyby nadal uczył w Hogwarcie, a ona była nastolatką, to odebrałby jej punkty i wlepił taki szlaban, że zapamiętałaby go na długo. Przygnębiała go świadomość, że nie ma już tej władzy. Jego życie byłoby o wiele prostsze, gdyby miał przed sobą Hermionę Granger, która słuchała poleceń nauczyciela bez szemrania.
- Nie mam ochoty tego jeść! – krzyknęła, zamykając się w pokoju na klucz.

Severus przewrócił oczami i westchnął boleśnie. Komedia połączona z dramatem zaczynała się od nowa. Znowu musiał użyć magii, aby otworzyć drzwi do jej pokoju, postawić obiad na biurku i rozpocząć długą tyradę jak zakończy się jej wstręt do jedzenia, a na samym końcu zaszantażować, aby złamać jej upór. Miał tego serdecznie dość i poważnie zastanawiał się nad udaniem do Kingsleya, aby mu oświadczyć, że od teraz ma sam się zająć tą wariatką.
- Mam cię gdzieś! – krzyknął wystarczająco głośno, aby Hermiona usłyszała. – Zdechnij z głodu idiotko, jeśli masz taką zachciankę! Od teraz przestaję się przejmować! Mam dość zajmowania się tobą jak jakimś dzieckiem!

Czarownica odkrzyknęła coś przez zamknięte drzwi, ale sens jej słów nie dotarł do mózgu Severusa. Był pochłonięty genialną myślą, która pojawiła się wraz z wykrzyczanym przez niego ostatnim zdaniem. To było takie proste! Znalazł osobę, która ma duży wpływ na Hermionę i przekona ją do jedzenia. Jedyną przeszkodą było to, że nie wiedział jak się do niej dostać, ale miał na tyle duże doświadczenie, że wiedział jak sobie poradzić.
- Przecież miałeś mnie nie zmuszać do jedzenia – zauważyła Hermiona, gdy czarodziej otworzył zaklęciem drzwi do jej pokoju i bezceremonialnie wszedł do środka.
- Nie mam takiego zamiaru – Severus uniósł rękę, aby pokazać, że w dłoni trzyma butelkę wina. – Będziesz mogła mówić, że nie jesteś alkoholiczką, ponieważ pijesz w celach towarzyskich – pozwolił sobie na drwiący uśmiech.

Ułożył poduszki na jej łóżku, aby móc wygodnie na nich spocząć. Hermiona miałaby na twarzy większy wyraz zdziwienia tylko wtedy, gdyby oświadczył jej, że potrafi wskrzesić Albusa. Stała jak wmurowana z otwartymi ustami i próbowała oswoić się z myślą, że Severus Snape przyszedł napić się z nią wina. Nie była przygotowana na taki zwrot akcji.
- Zaraz, zaraz… - zmarszczyła brwi, gdy przyjrzała się butelce – czy ty pijesz moje wino!?
- Znalazłem je w kredensie – odparł czarodziej lekceważącym tonem. – Musisz uzupełnić zapasy. W ciągu dwóch tygodni wypiłaś połowę…
- Jakim prawem je wziąłeś!? – Hermiona zrobiła krok w stronę Severusa, jakby zamierzała się na niego rzucić, a w jej oczach czaiło się szaleństwo.
- Uznajmy, że mnie poczęstowałaś – mężczyzna nie przejął się i pił dalej.
- Miałeś nie ruszać moich rzeczy! – wykrzyknęła. – Masz się wynieść z mojego domu!

Snape pogratulował sobie w duchu. Właśnie o to mu chodziło. Chciał ją wyprowadzić z równowagi i sprawić, aby wyszedł z niej potwór, którego hodowała w sobie od dłuższego czasu. Machnął różdżką, a wtedy lusterko leżące na biurku, podleciało do dziewczyny i otworzyło się przed jej twarzą. Hermiona zrobiła grymas i uciekła wzrokiem w bok.
- Przypominam ci, że jest początek kwietnia, a ja zapłaciłem ci jeszcze za maj i czerwiec – oznajmił chłodno. – Spójrz na siebie! Dostałaś ataku szału z powodu głupiej butelki wina, którą mogę ci w każdej chwili dokupić. Chlejesz jak świnia, głodzisz się, a w nocy spacerujesz po pokoju godzinami. Rozumiem, że kot był dla ciebie ważny, ale Hermiona Granger, która należała do Zakonu Feniksa i walczyła podczas wojny, nie załamałaby się po jego śmierci. Zamiast tego wzięłaby sprawy w swoje ręce, aby wykryć sprawcę.
- Ostatnio wiele rzeczy się zmieniło i ja także! – powiedziała przez zaciśnięte zęby i z rozmachem uderzyła ręką w lusterko, które poleciało w stronę ściany i rozbiło się z hukiem. – To wszystko wina Kingsleya! Gdyby nie on, to nadal chodziłabym do pracy i nie musiałabym o tym wszystkim myśleć!
- Na przykład o czym?
- Co cię to obchodzi… – żachnęła się dziewczyna. – Jesteś ostatnią osobą, której mam ochotę się zwierzyć.
- Nie trudno zauważyć, że nie chcesz mieć ani jednej takiej osoby – wtrącił czarodziej z jadowitym uśmiechem. – Odcięłaś się od wszystkich, nawet od własnej rodziny.
- Nie prawda! – zaprotestowała Hermiona gwałtownie. – To oni wszyscy są przeciwko mnie!
- Nie rób ze mnie idioty. Twój ojciec dobijał się do drzwi już dwa razy. Matka wydzwaniała do ciebie…
- Przestała! – czarownica weszła Severusowi w słowo.
- Jesteś bardzo zabawna – zakpił czarodziej, patrząc na nią z politowaniem. – Wprawdzie straciłem kontakt z technologią mugoli, ale potrafię zauważyć, kiedy telefon jest wyłączony.

Zapadła cisza. Na twarzy Hermiony pojawiły się rumieńce wstydu i zażenowania, po tym, jak współlokator przyłapał ją na oczywistym kłamstwie. Aby ukryć ten fakt, odwróciła się do niego i podeszła do okna, udając, że się przygląda temu, co jest na ulicy.
- Potter z Weasleyówną próbowali do ciebie dotrzeć, ale ty im zawsze pokazywałaś drzwi. Wiem, że Molly z Arturem też się o ciebie martwią – kontynuował Severus łagodnym, ale zarazem jadowitym głosem. – Masz urojenia Granger. Przypisujesz złe intencje tym, którzy chcą ci pomóc.
- Nie mam urojeń!
- Masz poprzestawiane w głowie. Ogarnij się.
- Jesteś z nimi w zmowie – oznajmiła Hermiona, odwracając się do Severusa gwałtownie. – Nigdy nikt cię nie obchodził i tak samo było ze mną!
- Obchodzi mnie, dopóki tutaj mieszkam – odparł wymijająco mężczyzna. – Przez twoje nocne przechadzki nie mogę spać. Wyglądasz jak szkielet, ale tupiesz niczym stado słoni – wstał i podszedł do biurka. – Masz, zadzwoń do swojego ojca, chcę z nim pogadać – oznajmił, wkładając telefon w jej dłoń.
- Po co? – zapytała, patrząc się na niego nieufnie.
- Wyobraź sobie, że kiedyś nie chciałem żyć. Nie miałem dla kogo, więc wiem, jak się czujesz – wyjawił niechętnie. – Chcę zaprosić jedyną osobę, przy której odczuwałaś pozytywne uczucia i nie byłaś chodzącą żałością oraz pustką.
- Na… naprawdę to dla mnie zrobisz? – wydukała speszona, ale jednocześnie oczy jej zalśniły.
- Gdybyś tyle nie chlała, to mogłabyś się z nią spotkać, ale nie wpadł ci ten pomysł do tego tępego łba – Severus puknął ją lekko pięścią w głowę. – Dzwoń! – ponaglił ją niecierpliwie.
Czarownica włączyła telefon komórkowy i zerknęła na byłego nauczyciela, jakby się bała, że się rozmyśli. Podczas szukania kontaktu drżały jej ręce. W końcu wcisnęła zieloną słuchawkę i podała urządzenie Severusowi, który wziął je i poszedł szybko do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.

***

Hermiona mogła z ręką na sercu powiedzieć, że czuje się lepiej. Po tym, jak Severus oświadczył jej, że ojciec zgodził się przywieźć Suzanne, wstąpiły w nią nowe siły. Bez wahania wylała do toalety resztę wina ze swojej butelki i nie tknęła więcej alkoholu. Musiała wyszorować cały dom ręcznie, ponieważ nadal nie odzyskała mocy magicznej. Ciężka praca odgoniła od niej ponure myśli i sprawiła, że zgłodniała do wieczora. Podczas kolacji Snape przyglądał się jej z triumfem wypisanym na twarzy, ale jej to nie obchodziło. Pochłaniała kanapki jedna za drugą i zastanawiała się, co jeszcze musi zrobić.
- Trzeba pójść do sklepu – oświadczyła bardziej sobie niż współlokatorowi. – Suzanne na pewno będzie chciała płatki na śniadanie. Nie mam ani Nesquików, ani mleka…
- Daruj sobie – przerwał jej czarodziej. – Karmisz siostrę śmieciami zamiast porządnym jedzeniem. Jesteś beznadziejną kucharką – oznajmił i jednocześnie uciszył gestem oburzoną dziewczynę, która już otwierała usta, aby zaprotestować – dlatego ja będę gotował. Widziałem te wszystkie zupy z puszki, które jej dawałaś. Nawet troll nie tknąłby czegoś takiego.
- Bezinteresownie ofiarujesz mi pomoc? Jestem wzruszona – zakpiła Hermiona.
- To jest jedyne dziecko, którym mógłbym się zająć. Na przykład, gdyby jakiś kataklizm wybiłby całą ludzkość… – prychnął Severus, wkładając puste talerze do zlewu. – Łącznie z tobą – dodał z wrednym uśmiechem. – W zamian za zakupy i gotowanie weźmiesz ode mnie mniej pieniędzy za wynajem.
- Zgoda.

Czarownica nie wątpiła, że Snape nie przejąłby się zbytnio, gdyby była martwa, ale jego zachowanie zaintrygowało ją. Oskarżyła go o zmowę z Harrym i rodzicami, ale to przeczyło zdrowemu rozsądkowi. Ktoś taki jak on nigdy nie poszedłby z nimi na układ. Za każdym razem wyjawiał inny powód, dla którego się nią opiekuje. Hermiona przeanalizowała wszystkie i najbardziej prawdopodobne wydało się jej wyznanie, że rozumie jej rozpacz. Na pewno nie chciał żyć po śmierci matki Harry’ego, ale misja dla Albusa trzymała go z dala od umarłych. Stąd wiedział, że powinien ściągnąć do niej Suzanne.
- Dziękuję Severusie – powiedziała, zanim wyszedł z kuchni.
- Wiesz, co będzie dla mnie najlepszym prezentem? – zapytał, zatrzymując się gwałtownie. – Kiedy przestaniesz mówić mi po imieniu Granger!
Dziewczyna patrzyła, jak wychodzi z pomieszczenia, nie zaszczycając jej nawet jednym spojrzeniem. Miała uśmiech na twarzy pierwszy raz od dwóch tygodni.
- Ale ty jesteś mroczny i demoniczny Severusie – zachichotała cichutko i zabrała się za zmywanie naczyń po kolacji.

***

Gdy samochód rodziców wjechał na podjazd, Hermiona z przejęcia zapomniała oddychać. Czuła jakby nie widziała Suzanne przez dwa lata, a nie dwa tygodnie. Wszystko, co było przed tragiczną śmiercią Krzywołapa, zamazywało się w jej pamięci i wydawało nierealne. Czarownica miała wrażenie, że jest staruszką w młodym ciele, która wspomina bardzo odległe czasy.
- Hermi! – Suzanne rzuciła się z okrzykiem w objęcia siostry.
- Och, maleńka, jak ja za tobą tęskniłam – Hermiona pogłaskała ją czule po główce i dała buziaka w nos.

Otworzyła drzwi, aby wpuścić dziewczynkę do środka domu i już miała za nią podążyć, gdy poczuła rękę na swoim ramieniu. Ojciec zatrzymał ją, zaciskając mocno palce, które sprawiały ból czarownicy.
- Najpierw muszę z tobą porozmawiać – oznajmił poważnym tonem.
- Nic nam nie będzie. Severus jest w porządku. Będę jej pilnować jak oka w głowie i zadzwonię każdego wieczora, aby zdać relację – wyrecytowała bezbarwnym głosem.
- Hermiono…
- Możesz już jechać.
- Hermiono…
- Pozdrów mamę – oznajmiła dziewczyna, starając się odepchnąć rękę ojca.
- Skoro nie chcesz porozmawiać, to chociaż weź to – podał córce książkę, gdy zrozumiał, że niczego nie wskóra.

Hermiona zerknęła na okładkę i już wiedziała, że nawet do niej nie zajrzy. Nie miała ochoty czytać o depresji, która w ogóle jej nie dotyczyła. Ojciec czasami miał dziwne pomysły.
- Dzięki – rzuciła w jego stronę tonem, który wskazywał, że zaczyna się niecierpliwić.
- Przeczytaj to córeczko. Może ci pomoże.
- Jasne, tato – mruknęła, zamykając drzwi.
Rzuciła książkę na stertę drewna, która składowana była w koszu koło kominka i ruszyła na poszukiwania Suzanne.

***

Severus był bardzo z siebie zadowolony. W ciągu kilku dni Granger zmieniła się nie do poznania, a wszystko to pod wpływem siostry. Nadal wyglądała jak ofiara wojny i głodu, ale przynajmniej ożywiła się i zaczęła wykazywać jakąś inicjatywę. Oczy zaczęły jej błyszczeć i na twarzy pojawiły się delikatne rumieńce. Z jedzeniem miała nadal problem, ale przynajmniej przestała pić wino. Mając to wszystko na uwadze, Severus wysłał Felixa do Kingsleya, aby ten wpadł z wizytą i przekonał się na własne oczy, że terapia działa. Czarodziej nie mógł powstrzymać uśmiechu na myśl, że na pewno otrzyma trzy tysiące galeonów zamiast tysiąca. Wyższa kwota w całości rekompensowała mu użeranie się z upartą czarownicą.
- Widzę, że masz dobry humor – zauważyła Hermiona, gdy weszła do kuchni.
- Miałem – odparł sucho – do czasu aż wróciłyście ze spaceru. Cieszyłem się, że nie pałętacie mi się pod nogami w kuchni i delektowałem błogą ciszą.
- Jesteśmy grzeczne – zakomunikowała Suzanne, zaglądając z ciekawością do piekarnika. – Co to?
- Kurczak z boczkiem, cebulą i ziemniakami.
- Bleee! – oznajmiła dziewczynka, wykrzywiając się ze wstrętem. – Ja tego nie zjem!
- Zjesz bez gadania – powiedział Snape tonem, który nie pozostawiał dorosłemu pola do dyskusji, ale Suzanne niewiele sobie z tego robiła.
- Nie! – oznajmiła twardo i spiorunowała czarodzieja wzrokiem.
- Jeśli nie chce, to nie musi – wzięła jej stronę Hermiona.
- Ty jej dasz przykład i wszystko ładnie zjesz – dodał Severus z pokrętnym uśmieszkiem – albo nakarmię cię jak niemowlaka.
- Ja chcę nakarmić Hermi jak dzidzie! – wykrzyknęła Suzanne z niesamowitym entuzjazmem i zaczęła skakać wokół siostry.
- A może wcześniej pokażesz jej, jak jedzą duże dziewczyny – zwrócił się do dziewczynki czarodziej. – Hermiona jest dorosła, ale nadal jest bardzo… niemądra – obdarzył czarownicę znaczącym spojrzeniem, żeby ta nie miała wątpliwości, co naprawdę miał na myśli, wypowiadając ostatnie słowo.
- Tak! Pokażę! – Suzanne zupełnie zapomniała, że minutę wcześniej w ogóle nie chciała jeść.
Podbiegła do Hermiony i pociągnęła ją za rękę, dając do zrozumienia, że ma usiąść przy stole. Ta zrobiła to, co chciała siostra, ale nie znikł wyraz niezadowolenia widoczny na jej twarzy. Suzanne w ogóle nie zwróciła na to uwagi i wdrapała się na krzesło obok niej. Usadowiła się na nim wygodnie i odwróciła głowę w stronę Severusa.
- Możesz nam nakładać obiadek!

***

Hermiona uznała, że czas porozmawiać poważnie z Severusem. Mieszkanie z nim stało się wyjątkowo uciążliwe, kiedy napuszczał na nią Suzanne. Jednak to, co zrobił wieczorem, przelało czarę goryczy. Wystarczyło, że wyszła na chwilę do toalety i gdy wróciła, Suzanne była bliska płaczu. Okazało się, że czarodziej naopowiadał jej bzdur na temat jedzenia, a konkretnie jego braku. Hermiona dowiedziała się od siostrzyczki, że jeśli nie będzie jadła, to odejdzie „tam, skąd się nigdy nie wraca”. Wprawdzie nie powiedział wprost, że chodzi o śmierć, ale i tak odcisnęło to piętno na psychice dziecka. Słowa Severusa tak przeraziły Suzanne, że wymogła na siostrze obietnicę, że będzie jadła i przytyje. Czarownica zgrzytała ze złości zębami, ale musiała przyrzec. Jednocześnie układała w myślach plan wyrwania serca Snape’owi. Najlepiej przy pomocy starej, brudnej, zardzewiałej i tępej łyżki.

Suzanne usnęła stosunkowo wcześnie i Hermiona mogła w końcu pójść do pokoju Severusa. W myślach powtarzała sobie argumenty, które miały świadczyć o jej racji. Nie chciała być nieprzygotowana podczas starcia z nim. Miała dość wtrącania się w jej sprawy i patrzenia na jego drwiący uśmiech. Dopóki nie zaczął jej „pomagać”, to nawet nieźle im się razem mieszkało. Pod wpływem tej myśli, Hermiona zadrżała. To było takie abstrakcyjne: mieszkać w jednym domu z byłym nauczycielem i uznawać, że to w porządku. Jakiś wyjątkowy zbieg okoliczności sprawił, że ich losy znowu się skrzyżowały. Na dodatek były mistrz eliksirów zaczął okazywać ludzką twarz, co było nie do pomyślenia w czasie nauki w Hogwarcie. Nie zmieniało to faktu, że nadal był totalnym dupkiem z przerośniętym ego, przekonanym o własnej nieomylności.
- Wejdź – warknął, gdy zapukała do jego drzwi. – Właśnie miałem do ciebie iść – oznajmił rozeźlonym tonem.

Czarownica zerknęła na książkę, którą trzymał w dłoni i wszystko stało się jasne. Zrozumiała, że nie zapoznał się w Azkabanie ze swoją biografią autorstwa Rity Skeeter. Suzanne szukała kolejnej książki, którą miał jej czytać przed snem. Widocznie wybrała akurat tą.
- Mówiłaś, że nie widziała moich wspomnień! – zagrzmiał.
- Pieczęć z fiolki nie została zdjęta – wyjaśniła Hermiona.
- To skąd ta lafirynda wie to wszystko!? – wskazał na tekst.
W głowie Hermiony powoli zaczęły pojawiać się obrazy. Kingsley prowadzący ją do biura Robardsa. Rita siedząca przed jego biurkiem z wyraźnym zadowoleniem wypisanym na wytapetowanej twarzy. Gawain potwierdzający jej słowa.
- Ona mi mówiła… - czarownica z trudem przypominała sobie szczegóły – wspomniała, że… że chyba ma źródło. Tak, dała mi do zrozumienia, że ma kogoś, kto jej opowiedział o twoim dzieciństwie – oświeciło ją po chwili.

Snape rzucił jej badawcze spojrzenie, wyraźnie próbując wybadać czy nie kłamie i zamyślił się, gdy uznał, że mówi prawdę.
- Harry tego nie zrobił – odezwała się Hermiona, mając wrażenie, że czarodziej oskarży go jako pierwszego. – Nie znosi Rity.
- Na pewno opowiedział o wszystkim tobie, waszemu rudemu przydupasowi, Weasleyównie i połowie znajomym – wykrzywił się mężczyzna.
- Ginny wie i… rudy przydupas – czarownica przełknęła z trudem ślinę na myśl o Ronie. – Oni jej nie powiedzieli, jestem pewna – dodała, chociaż nie była przekonana co do niewinności swojego byłego narzeczonego. – Harry pokazał wspomnienia profesor McGonagall i Kingsleyowi, a rodzinie Weasleyów tylko ogólnie wspomniał, że byłeś po naszej stronie.

Snape nie wydawał się przekonany. Ciągle mierzył ją nieprzyjaznym wzrokiem i miał zmarszczone czoło.
- Mogę uznać, że Minerwa i Kingsley milczeli w tej sprawie. Obydwoje są zbyt szlachetni – burknął. – Z Weasleyami różnie bywało…
- Twierdzę, że to nie oni.
- Możesz się mylić – oznajmił Severus. – Nie masz pewności, że to nie któreś z twoich przyjaciół. Ale to teraz nie ważne – dodał po chwili. – Myślę, że znalazłem to źródło – wykrzywił się złośliwie do Hermiony.

Patrząc na niego, doszła do wniosku, że albo jej komórki w mózgu wróciły do poprzedniej kondycji, albo zaczyna go rozumieć bez słów. Miał na myśli Petunię Dursley, jedyną osobę, która wiedziała o szczegółach przyjaźni Lily i Severusa, w czasach, zanim poszli do Hogwartu. Harry wiele razy wspominał, że jest typową plotkarą, która śledzi życie sąsiadów, gwiazd oraz celebrytów. Zainteresowanie ze strony Rity było ucieleśnieniem jej marzeń i snów.
- Co zamierzasz zrobić? – zapytała.
- Nic takiego – odpowiedział niewinnym tonem i dalej wyciągał z kufra fiolki oraz słoiki ze składnikami eliksirów.
- Mam nadzieję, że nie przesadzisz.

Severus wyprostował się i posłał w kierunku czarownicy lekceważące spojrzenie.
- Dostanie tylko to, na co zasłużyła – wyjaśnił. – A teraz mam nadzieję, że opuścisz mój pokój. Nie mam ci nic więcej do powiedzenia.
- Chciałam, abyś więcej nie nastawiał Suzanne przeciwko mnie – rzekła błyskawicznie Hermiona, nie przesuwając się nawet o cal w stronę drzwi.
- Zrozum kretynko, że to dla twojego dobra – Snape westchnął przy odmierzaniu odpowiedniej ilości jakiegoś śmierdzącego płynu. – Gdy człowiek ma cel w życiu, to nie jest taki skory do autodestrukcji. Ona jest jedyną osobą na świecie, którą kochasz bezgranicznie i ona czuje do ciebie to samo. Na pewno nie chce, abyś umarła. Złożyłaś siostrze obietnicę, więc jej dotrzymaj.
- Sam to wymyśliłeś? Nie podejrzewałam cię o znajomość psychologii – prychnęła urażona, że śmiał ją pouczać.
- Szybko się uczę – wyznał i podsunął w jej stronę książkę, którą dostała od ojca. – Przeczytaj to i pomyśl nad tym.
- Lecę, pędzę – zakpiła, patrząc z pogardą na lekturę.
- Jeśli tego nie zrobisz, to znowu pogadam z Suzanne… – zagroził.
- CZY TY ZAWSZE MUSISZ BYĆ TAKIM TOTALNYM CHUJEM BEZ CIENIA UCZUĆ!? – wrzasnęła Hermiona, tracąc nagle panowanie nad sobą.

Severus wyrósł przed nią tak nagle, że to musiała być magia. Człowiek nigdy nie doskoczyłby z jednego kąta pokoju do drugiego w takim czasie. W jego oczach zobaczyła żądzę mordu. Uniósł rękę w górę i dziewczyna zrozumiała, że jeśli nie zginie, to na pewno dostanie w twarz, za to, co powiedziała. Skuliła się w sobie, ale cios nie padł. Zamiast tego poczuła mocny uchwyt na swoim przedramieniu i szarpnięcie. Zanim się zorientowała została brutalnie wyrzucona z pokoju.
- NIENAWIDZĘ CIĘ! – krzyknęła i kopnęła z całych sił w drzwi.

O swojej głupocie przekonała się błyskawicznie. Fala bólu zaczęła się przy palcach, objęła całą stopę, przeszyła kolano i zatrzymała się przy miednicy. To sprawiło, że dziewczyna upadła na podłogę szlochając. Jednocześnie otworzyły się drzwi i Severus rzucił w nią książką, która odbiła się od jej głowy i nabiła bolesnego guza.
- Jestem takim, jak to określiłaś chujem, ponieważ czasem trzeba brutalnie kimś potrząsnąć, aby się opamiętał. Gdy staniesz się dawną Hermioną Granger, to wrócimy do uprzejmego ignorowania się wzajemnie. Możesz ze mną walczyć i przegrać albo zmienić swoje nędzne życie. Wybór należy do ciebie. Co do książki, to jutro przepytam cię z jej treści – oznajmił lodowatym tonem i ponownie zamknął się w pokoju.

***

Petunia Dursley planowała wszystko od miesiąca. Zrobiła staranną listę, co poda na obiad, deser i kolację. Szczegółowa rozpiska informowała ją co i gdzie ma posprzątać, aby dom lśnił czystością, gdy Dudley przyjedzie ze swoją dziewczyną. Poznali się na studiach i bardzo szybko zostali parą. Petunia i Vernon byli bardzo szczęśliwi, ponieważ od dawna mieli nadzieję, że Dudziaczek się ożeni i szybko da im wnuki. To, że jego wybranka była bardzo daleką krewną świętej pamięci księżnej Diany, tylko utwierdzało Durselyów w przekonaniu, że ich syn trafił na ideał. Petunia zrobiła rozeznanie, opierając się głównie na plotkarskich pismach, dzięki czemu dowiedziała się, że dziewczyna jest naprawdę bogata.

Właśnie poprawiała ramki zdjęć, które stały na kominku, aby były w idealnej kompozycji, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Ogarnęło ją silne podniecenie, gdy zdała sobie sprawę, że to może być Dudziaczek. Ruszyła drobnymi kroczkami w stronę drzwi, ponieważ założyła tego dnia wyjątkowo wysokie szpilki, które kupiła w Londynie z przeznaczeniem na wyjątkowe okazje. Po drodze poprawiła swoją suknię, w stylu „New Look” z lat pięćdziesiątych i sprawdziła dłonią, czy żaden włosek nie wymknął jej się spod kontroli. Z uśmiechem na ustach otworzyła drzwi tylko po to, aby zobaczyć leżącą na wycieraczce paczkę.
- Dla Petunii od tajemniczego wielbiciela – przeczytała liścik, gdy położyła ją na kuchennym stole.

Zachichotała. Wiedziała, że jest kobietą, która podoba się mężczyznom. Nie raz na bankietach zasypywana była komplementami przez pracowników Vernona. Zwłaszcza ci z niższego szczebla zachwycali się żoną dyrektora. Petunia nie dziwiła się temu, ponieważ wiedziała, że ich żony nie miały nawet połowy takiego wdzięku i klasy jak ona.
- Zobaczymy, co tam jest – uśmiechnęła się do pudełka obłożonego ozdobnym papierem i pociągnęła za wstążkę.

Rozległ się niesamowity huk, który sprawił, że w sąsiednich domach zadrżały szyby. Petunia, cała kuchnia oraz część przedpokoju pokryte były zieloną, lepką i śmierdzącą mazią.
- NIEEEEEE! – wrzasnęła, ile miała sił w płucach.
Zaalarmowani jej krzykiem mieszkańcy tłumnie zbiegli się pod numer czwarty. Dudley zaparkował samochód na ulicy i razem ze swoją dziewczyną, pobiegł w stronę domu. Nastąpiło tak duże zamieszanie, że nikt nie zwrócił uwagi na mężczyznę w czerni, który wyszedł drzwiami od strony ogrodu, przeskoczył płot, jakby nic nie ważył i znikł pomiędzy krzewami.