poniedziałek, 13 czerwca 2016

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 28 – Dziwne zachowanie


Hermiona bała się, co będzie, gdy spotka Robardsa w Ministerstwie Magii. Myśli o tym jakby wyglądał seks z nim nie dawały jej spokoju. Nawet podczas jechania metrem wdzierał się do jej głowy powodując rozmarzone spojrzenie i mokrą bieliznę. Im była bliżej pracy tym bardziej się denerwowała. Czy znowu się zaczerwieni się na jego widok? Czy ktoś coś zauważy? Co powie Ronowi, jeśli jakieś plotki do niego dotrą? Te pytania nie dawały jej spokoju na równi z marzeniami o Robardsie.

Trasę prowadzącą z głównego holu Ministerstwa Magii do swojego departamentu pokonała błyskawicznie. Po drodze powitała kilku współpracowników i znajomych, ale nie wdała się z nimi w pogawędkę. Z ulgą stwierdziła, że nie było wśród nich Gawaina. Po wejściu do biura Amos poinformował ją o tym, że Pansy Parkinson wylądowała w Szpitalu Świętego Munga z wyjątkowo paskudną odmianą smoczej ospy. Hermiona wcześniej była przekonana, że jej rówieśniczka kłamała o chorobie, aby wymigać się od żmudnej pracy. Teraz odczuwała lekkie wyrzuty sumienia, że nie potraktowała wiadomości od niej poważnie, ale jednocześnie doświadczyła sporej ulgi, że nie będzie musiała się z nią użerać przez najbliższy miesiąc. Westchnęła i zabrała się do pracy, pocieszając się, że doszła już do kartotek zaczynających się od litery "k".

***

Było czwartkowe popołudnie, gdy Hermiona stwierdziła, że coś jest nie tak. Nie widziała Gawaina od zeszłego tygodnia i o ile początkowo specjalnie starała się unikać miejsc, w których mogła się z nim zobaczyć, o tyle teraz musiała przyznać, że w ogóle nie pojawił się od kilku dni w Ministerstwie. Spojrzała się ze złością na swój obiad jakby to on był przyczyną nagłego zniknięcia szefa aurorów. Nabiła gwałtownie groszek na zęby widelca, patrząc z ponurą satysfakcją jak metal wchodzi w jego wnętrze. Następnie zaczęła kroić agresywnie kotleta, jakby chciała zmusić go do mówienia.
- Cześć, mogę się dosiąść? - pytanie Harry'ego wyrwało ją z rozmyślań.
- Nie rób sobie jaj - fuknęła.
- Co ty taka nie w sosie?
- Przeznacz większość tygodnia na sortowanie kartoteki i dojdź przy tym od "k" do litery "l" to wtedy pogadamy.
- Przynajmniej nie musisz szorować kibli! - odciął się Harry.

Hermiona popatrzyła się na niego spode łba. Miała wyjątkowo zły humor, a jej przyjaciel zamiast ją pocieszyć dobijał. Przez sekundę wpadła jej do głowy myśl, aby pożegnać się z nim pod byle, jakim pretekstem, ale szybko zrozumiała, że Harry jest jedną z niewielu osób, które mogą dostarczyć jej informacji o Gawainie. Postanowiła być dla niego o wiele milsza.
- Przepraszam... kobiece dni i takie tam, rozumiesz... - wyszeptała.
- Wiem, wiem - odrzekł szybko i popatrzył się wymownie w sufit.
- Co u ciebie słychać? - Hermiona przystąpiła do działania.
- Nuda. Ginny ostro trenuje przed meczem, a ja siedzę nadal nad sprawą fałszywych kamieni u Gringotta, zero poszlak, paskudna sprawa - skrzywił się. - Gobliny niezbyt mnie lubią za to, że zrobiliśmy im dodatkowe wyjście ewakuacyjne ze skarbca... Jedyny plus, że często widzę się z Billem i Fleur.
- To super - mruknęła niezbyt entuzjastycznie Hermiona. - Zastanawiałam się niedawno, co tak cicho w waszym departamencie... - dodała mając nadzieję, że jej przyjaciel złapie przynętę.
- Co masz na myśli?
- No... zazwyczaj słyszy się jakieś plotki, co tam porabiacie, jakieś sensacyjne historie i w ogóle - dziewczyna nabrała powietrza i przeszła do tego, co najbardziej ją interesowało. - Amos wspominał, że dawno nie widział twojego szefa...
- Och, o to chodzi - Harry podrapał się po głowie. - Pojechał na kilka dni do Holandii, odbyła się tam konferencja na temat najnowszych czarów ochronnych. Powinien wrócić dzisiaj, ale sądzę, że...

Hermiona przestała słuchać przyjaciela, ponieważ na stołówkę wszedł Gawain Robards we własnej osobie. Zmierzał prosto w ich stronę nie pokazując po sobie żadnych emocji, na jego twarzy nie było cienia uśmiechu lub złości. Na padające zewsząd powitania odpowiadał krótkim skinieniem głowy. Hermiona poczuła, że robi się jej gorąco i na policzkach pojawiają się rumieńce. Jednocześnie jej serce biło jakby oszalało. Dlaczego? Dlaczego musiałam zadurzyć się akurat w nim?
- Zbieraj się Potter, za pięć minut odbędzie się pogadanka u Kingsleya. Dowiedziałem się, że mamy ochraniać szczyt Międzynarodowej Konfederacji Czarodziejów - oznajmił chłodno i ruszył dalej bez słowa pożegnania.

Harry zrobił minę do przyjaciółki, która wyrażała jednocześnie przeprosiny za nagłe wezwanie jak i żal za niezjedzonym kotletem. Wepchnął porządny kęs w usta i poszedł szybkim krokiem w stronę wyjścia, zerkając z niepokojem na Hermionę, która siedziała przy stole jakby była spetryfikowana. Krew błyskawicznie odpłynęła jej z twarzy, gdy zorientowała się, że Gawain ją po prostu olał. Nie przywitał się, nie spojrzał w jej stronę, nic do niej nie powiedział. Potraktował jak powietrze!

***

Przez cały tydzień Hermiona obserwowała ukradkiem szefa Harry’ego. Odkąd wrócił z Holandii nie zamienili ze sobą nawet słowa. Dziewczyna wiedziała, że auror jej unika i specjalnie udaje, że jej nie widzi oraz nie słyszy jej pozdrowień. Hermiona nie wiedziała, czemu to robi. Czyżby domyślił się, że jej się podoba? Może ktoś zaczął plotkować na ich temat? Czarownica potrząsnęła głową. To na pewno nie było to. Wszystkie ich kontakty dało się wytłumaczyć obowiązkami służbowymi. Więc o co mu chodziło?

Hermiona czuła się dotknięta tą całą sytuacją. Najpierw Gawain robił wszystko, aby się do niej zbliżyć, a teraz nie miał czasu nawet na głupie powitanie! Wiedziała, że to okoliczność sprzyjająca: oddalali się od siebie, wiec mogła skupić się na swoim związku z Ronem. Jednak tkwiła w niej cząstka domagająca się kontaktu z szefem aurorów. Sączyła w duszę dziewczyny uczucia, które były dla niej nowe, i z którymi nie potrafiła sobie poradzić. Hermiona miotała się pomiędzy miłością i pożądaniem oraz poczuciem obowiązku i beztroską. Rozważała, co inni powiedzieliby na jej temat, gdyby odważyła się zerwać z Ronem, aby być z Gawainem. Wnioski, które wyciągnęła nie nastrajały optymistycznie.

Gdy wszystkie, sprzeczne uczucia zaczęły w niej walczyć, dziewczyna poczuła, że ma dość.  Wóz albo przewóz. Chciała dowiedzieć się, o co Gawainowi chodzi, a aby tego dokonać musiała z nim porozmawiać. Postanowiła, że pójdzie do niego pod pretekstem ponownego podziękowania za książkę i przy okazji wybada jego stosunek do niej. Amos bez problemu wypuścił ją wcześniej z biura, gdy powiedziała, że ma kobiece problemy. Jak zdecydowana większość mężczyzn bał się tego tematu. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem – ta część planu poszła udała jej się znakomicie.

Podczas przemierzania korytarzy prowadzących do biura aurorów fantazjowała o tym, co się stanie w gabinecie Gawaina. Czy przyzna się, że jej unika? Może oznajmi, że miał zły okres w pracy? Jest jeszcze możliwość, że wyzna jej, ze się w niej zakochał i musi ukrywać swoje uczucia… Domysły splatały się z fantazjami, uczucia walczyły ze sobą. Hermiona dotarła przed drzwi kwatery aurorów z duszą na ramieniu.
- Znowu do Gawaina? – dziewczyna podskoczyła, gdy usłyszała pytanie Harry’ego.
Stał za nią i patrzył się na nią badawczo. Czyżby coś sobie pomyślał?
- Tak, mam do niego sprawę dotyczącą wspomnień! – wypaliła bez zastanowienia.
- Aha – mruknął i wpuścił ją do pomieszczenia. – Robards jest teraz u Kingsleya, ale niedługo powinien wrócić. W tym czasie możesz mi o tym opowiedzieć – wskazał głową swoje biurko.

Hermiona poczuła, że ma pustkę w głowie. Co ma powiedzieć przyjacielowi? Tak pogrążyła się w fantazjach, że nie zdążyła wymyślić dobrej wymówki.
- Ja… wolę najpierw się z nim skonsultować – odparła szybko i zrozumiała, że to był błąd. Harry nie wyglądał na przekonanego. Patrzył się na nią podejrzliwie. Miał swoją standardową minę, która mówiła, że wyczuwa tajemnicę, którą powinien odkryć. Hermiona zrozumiała, że musi działać. – Jak tylko od niego wyjdę to opowiem ci wszystko ze szczegółami – oznajmiła z uśmiechem i poklepała go uspakajająco po plecach. – Nie chcę ci przeszkadzać w pracy. Przyjdę gdy Robards wróci od Kingsleya. Teraz skoczę do toalety, pa!

Odwróciła się na pięcie i wyszła szybkim krokiem z biura aurorów. Weszła do najbliższej toalety i zamknęła się w kabinie. Tam zaczęła głębiej oddychać. Jaką ja jestem idiotką! – warknęła sama do siebie. Miała ochotę wytargać się za kudły. Poczuła się strasznie zażenowana swoim postępkiem, jak mogła się tak zachować? Była dwudziestoletnią kobietą, a nie jedenastoletnim podlotkiem! Jeszcze tylko brakowało, aby Harry domyślił się czegoś! Niby jest taka inteligentna, a zapomniała, że jej przyjaciel jest aurorem i w każdej chwili może go spotkać. Widocznie zaczęła myśleć nie tą częścią ciała, którą powinna. Ewentualnie istniała możliwość, że mózg jej się skurczył do rozmiaru orzeszka i dyndał w czaszce przyklejony na gumę do żucia. Nic innego nie tłumaczyło jej debilnego zachowania i braku planowania czegokolwiek.

Długo musiała samą siebie przekonywać, że tak naprawdę nie robi niczego złego i skoro coś zaczęła to powinna dokończyć. Nawet, jeśli chodziło o wybadanie uczuć Robardsa wobec niej. Postanowiła, że powie później Harry’emu od kogo naprawdę dostała książkę i że wizyta u jego szefa dotyczyła ponownego podziękowania za nią. Tym samym uspokoi swoje sumienie i rozwieje wątpliwości przyjaciela, jeśli jakieś posiada. Tak, to był bardzo dobry pomysł. Hermiona sprawdziła w lustrze czy makijaż się jej nie rozmazał i dziarskim krokiem wyszła z toalety… wprost na wracającego od Kingsleya Gawaina.
- Ty tutaj? – spytał i rozejrzał się niespokojnie po korytarzu.
- Muszę z panem koniecznie porozmawiać! – pisnęła Hermiona.

Nie wyglądał na zachwyconego tym spotkaniem, ale po chwili namysłu rzucił krótkie „za mną” i ruszył szybki krokiem w stronę swojego gabinetu. Czarownica po drodze zerknęła w bok i zauważyła, że Harry’ego nie ma przy biurku. Pewnie gdzieś poszedł – stwierdziła z ulgą.
- Czego chcesz? – spytał Robards chłodno i spojrzał się na Hermionę ponuro.
- Ja chciałam jeszcze raz podziękować za książkę, tamtym razem nie zrobiłam… - dziewczyna bezwiednie zniżyła głos do szeptu.
- I tylko po tu przyszłaś? – przerwał jej Gawain i zmarszczył brwi.

Hermiona zrozumiała, że auror jest na nią zły, ale nie wiedziała z jakiej przyczyny. Nie czuła się winna, niczego mu nie zrobiła. Powinna otrzymać jakieś wyjaśnienie. Przecież nie można z dnia na dzień zacząć kogoś ignorować bez powodu!
- Nie rozumiem o co panu chodzi! – oznajmiła twardo Hermiona. – Chciałam już dawno podziękować, ale nie odzywał się pan do mnie i udawał, że nie istnieję! Chyba zasługuję na jakieś wyjaśnienie tej sytuacji?

Wpatrywała się w niego intensywnie jakby w ten sposób mogła przedrzeć się do jego duszy i wydobyć z niej wszelkie interesujące informacje. Szef aurorów znał się na oklumencji i nie pozwolił grzebać sobie w myślach. Wzniósł oczy do nieba i zrobił znudzoną minę.
- Chyba nie zrozumieliśmy się, panno Granger – prychnął. – Dałem ci książkę jako prezent urodzinowy. Pomagałem ci w sprawie wspomnień Snape’a. Nasze kontakty skończyły się, gdy oddałaś mu je. Nie masz po co się tutaj więcej pojawiać… no chyba, że chcesz odwiedzić Harry’ego.
- Tak? Skończyły się? – policzki dziewczyny zarumieniły się z gniewu. – Jakoś odniosłam wrażenie, że szukał pan pretekstu, aby się ze mną widzieć! Zabiegał pan o moje względy, a później odciął się bez wyraźnego powodu!
- Źle to zinterpretowałaś. Byłem miły, a ty pomyślałaś sobie, że coś do ciebie czuję. Zauważyłem jak na mnie reagujesz i chciałem to ukrócić, ale widocznie nie dostrzegłaś tego faktu skoro do mnie przyszłaś! – warknął. – Opanuj się dziewczyno! Jeszcze ktoś zacznie o nas gadać, a Ministerstwo Magii jest łase na plotki! Jestem poważnym mężczyzną i nie mam zamiaru wiązać się z dziewczyną, która mogłaby być moją córką! Zajmij się chłopcami w swoim wieku!

Hermiona nie wiedziała co powiedzieć. Otworzyła kilka razy usta, ale nie wydobył się z nich ostatecznie żaden dźwięk.  Nic nie poszło tak jak sobie zaplanowała. Nie spełniła się żadna z jej fantazji. Bladła i czerwieniła się na przemian szukając słów, które oddałyby co sądzi o słowach aurora. W końcu zdecydowała się na ucieczkę. Wypadła z gabinetu Gawaina ciesząc się w duchu, że Harry’ego nadal nie było przy jego biurku.

***

Następnego dnia Hermiona miała ochotę wysłać sowę do Amosa, że zachorowała. Przy Ronie i rodzicach zachowywała pozory normalności, ale w głębi duszy wyła z rozpaczy. Poczuła się jak zabawka, którą można chwilę się pobawić, a gdy się znudzi rzucić w kąt. Olała postanowienie, że do Ministerstwa będzie jechać mugolskimi środkami transportu i wzorem Rona teleportowała się do pracy. Tam zamknęła się w archiwum i starała się unikać nawet Amosa. Porządkowała wszystkie pergaminy i księgi ręcznie, ponieważ w ten sposób rozpraszały się niechciane myśli, które wdzierały się do jej głowy. Jak Gawain mógł tak postąpić? Niech sobie mówi co chce! Ona wie, że szukał kontaktu z nią, przecież nie wymyśliła sobie tego!

Załamana dziewczyna usiadła na stosie ksiąg, które były do wyrzucenia. Miała dość wszystkiego i wszystkich. Mroczne myśli krążyły w jej głowie. Była pora obiadowa, ale nawet nie pomyślała o tym, aby pójść do stołówki coś zjeść. Gdyby spotkała Gawaina nie wiedziałaby jak zareagować. Hermiona sama sobie nie ufała. Możliwe, że nie dałaby rady olać go i odwrócić się do niego plecami. W najgorszym wypadku mogłaby się rozpłakać… Stwierdziła rozsądnie, że nie ma co ryzykować.

Poderwała się z miejsca, ponieważ usłyszała, że ktoś wszedł do archiwum. W przerwie między regałami zauważyła czarną czuprynę i okulary. Hermiona od razu domyśliła się, że to Harry. Pewnie chciał z nią pogadać na temat wspomnień Severusa. A może chciał sprawdzić, dlaczego nie przyszła na obiad? Ogarnęła ją lekka panika. Nie chciała się z nikim widzieć. Bała się, że podczas rozmowy z nim padnie imię Gawaina i zareaguje na nie zbyt emocjonalnie. Popatrzyła się na przyjaciela i mina jej zrzedła, ponieważ Harry wyraźnie był zdenerwowany.
- Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz? – spytał się głosem kipiącym od gniewu. – Jesteś w związku z Ronem, a latasz za moim szefem! Wstydu nie masz!?

Hermiona miała wrażenie, że ziemia usunęła się jej spod stóp i spada w bezdenną przepaść. Skąd on o tym wiedział? Czy Gawain mu powiedział? A może plotki naprawdę zaczęły krążyć? Pobladła śmiertelnie.
- Harry, to nie tak… ja nie wiem co słyszałeś, ale to wszystko nie prawda… - zaskrzeczała ciężko oddychając.
- Hermiono! Nie wciskaj mi kitu! – oznajmił wzburzony. – Słyszałem i widziałem wystarczająco wiele!
- Niby co!?
- Najpierw zaczęłaś się dziwnie zachowywać. Wszyscy myśleliśmy, że denerwowałaś się wynikami owutemów, a potem z powodu pracy… Ron mi się żalił, że stałaś się bardziej milcząca, że wolisz czytać książki lub zajmować się siostrą niż z nim przebywać. Broniłem cię, twierdziłem, że to przejściowe… - Harry patrzył się na przyjaciółkę z wyrazem ogromnego rozczarowania na twarzy. – Domyśliłem się, że coś jest nie w porządku, gdy powiedziałaś, że dostałaś książkę od Kingsleya. Tak Hermiono, sama wiesz, że nie jestem aurorem bez powodu! Zauważyłem książkę u Robardsa i pytał się mnie czy lubisz alchemię. To wystarczyło abym zaczął się zastanawiać, czemu ten fakt przed nami ukrywasz. Dlatego też postanowiłem przyglądać się tobie. Że coś czujesz do mojego szefa zauważyłem na stołówce, gdy się wypytywałaś mnie o niego. Potwierdziło się to po chwili, najpierw się zaczerwieniłaś na jego widok, a później zbladłaś, gdy się okazało, że nie zwraca na ciebie uwagi. Znam cię nie od dziś, widziałam nie raz jak reagujesz i wiem, że to nie było normalne.
- Harry, proszę… - załkała Hermiona. – To nie tak..
- Już mówiłem, abyś nie wciskała mi kitu! – warknął. – Wczoraj także mnie okłamałaś! Niby chciałaś pogadać z Robardsem o wspomnieniach, ale tak naprawdę narzucałaś mu się, chociaż dawał ci do zrozumienia, że nic z tego nie będzie!
- Skąd to wiesz!? Powiedział ci!?
- Nie. Byłem w jego gabinecie. Przecież mam pelerynę-niewidkę, zapomniałaś?
- O matko! – Hermiona jęknęła i poczuła, że nogi się pod nią ugięły. – Harry, proszę… nie mów Ronowi! To nie tak… ja… ja tylko… - łkała w rękaw. – To prawda… Gawain mi się podoba, ale nie zamierzałam z nim być! Kocham Rona, naprawdę... nigdy bym go nie zdradziła… Harry, och, Harry! Czuję się strasznie i bez twoich wymówek! – przestała się powstrzymywać i wybuchnęła płaczem.

Początkowo Harry nic nie mówił, ale w pewnym momencie musiała mu ujść złość, ponieważ usiadł przy niej i westchnął potężnie. Hermiona uspokoiła się po jakimś czasie i doprowadziła się do ładu. Przez dłuższy moment milczeli nie patrząc się na siebie. Wiedziała, że jej przyjaciel nie chce stracić ani jej, ani Rona. Nie była zła na Harry’ego, że podsłuchał jej rozmowę z Robardsem. Miała świadomość, że to co zrobiła było bardzo głupie. Zasłużyła na to, aby przyjaciel ochrzanił ją i przywołał do porządku.
- Skoro nie chcesz podrywać mojego szefa to zachowuj się normalnie – oznajmił. – Nie chcę cię więcej widzieć w biurze aurorów bez wyraźnego powodu! Jeśli będziesz czegoś chciała ode mnie to przyślij mi samolocik. Inaczej będę zmuszony powiedzieć o wszystkim Ronowi, a wiesz, że tego bym nie chciał… - zagroził.
- Przyrzekam… już nigdy więcej nie będę zbliżać się do Robardsa, chyba, że będę do tego zmuszona. Po tym co się wczoraj stało… on miał rację… - zakomunikowała ponuro. – Odbiło mi na jego punkcie…
- Trzymam cię za słowo – ucieszył się Harry. – Wierzę, że to był tylko mały błąd – objął ją ramieniem. – Wolę abyś zerwała z Ronem niż go oszukiwała. Za to teraz masz mu to wszystko wynagrodzić, rozumiesz?
- Tak, kocham go… - wyszeptała. – Ciebie też przepraszam za to, że cię okłamywałam… i dziękuję, że nie opowiedziałeś o tym Dafne – uśmiechnęła się słabo.
- Jesteśmy przyjaciółmi, daj spokój! – Harry wyszczerzył do niej zęby. – Uszy do góry, trzeba żyć dalej! Jednak pamiętaj, że będę cię nadal obserwował!

***

Hermiona musiała przyznać, że interwencja Harry’ego przyniosła skutek. Przestała myśleć o Gawainie, a gdy go spotykała w Ministerstwie Magii to udawała, że przestał istnieć. Na początku było jej ciężko, ale po kilku tygodniach jej uczucia do niego zaczęły znikać. Dodatkowo wróciła namiętność pomiędzy nią a Ronem. Atmosfera w jej pokoju znowu zaczęła się robić gorąca i aby mieć orgazm nie musiała sobie wyobrażać seksu z Robardsem. Rudzielec docenił to, że jego dziewczyna znowu stała się czuła. Wstąpił w niego nowy zapał i ponownie zaczął angażować się w prace domowe. Hermiona zaś przestała mieć wyrzuty sumienia. Książkę od Gawaina przeczytała i przekazała Harry’emu, aby oddał ją szefowi. Gawain, według słów Pottera, nie skomentował zwrotu prezentu. Czarownica miała wrażenie, że czasem przygląda się jej ukradkiem podczas pobytu na stołówce. Tylko, że tym razem nie robiło to na niej wrażenia i udawała, że tego nie widzi. Wszystko zdawało się układać idealnie, a ona nie chciała tego zepsuć.

W połowie października Hermiona otrzymała niespodziewany awans. Pansy Parkinson wróciła ze szpitala i została wysłana przez Amosa do dokończenia porządków w archiwum. W tym czasie Hermiona została oddelegowana do zajmowania się skrzatami domowymi. Wreszcie czuła, że dopięła swego. Dzięki swojej pracy mogła zmieniać sytuację tych wspaniałych istot. Uczniowie pod kierunkiem profesor McGonagall nadal prowadzili badania w Hogwarcie i przesyłali Hermionie wyniki. Okazało się, że nawet starsze pokolenie skrzatów zaakceptowało zapłatę i dzień wolny. To dawało czarownicy argumenty do ręki, które chętnie wykorzystywała ku utrapieniu Amosa. Szefowi niezbyt podobały się zapędy reformatorskie pracownicy, ale widząc, że ma ona poparcie u samego Ministra Magii dał jej wolną rękę. Dzięki temu, na tydzień przed świętami Bożego Narodzenia, zostało uchwalone prawo, które nakazywało płacenie wynagrodzenia skrzatom domowym. Z tego powodu Ron upiekł wspaniały tort w kształcie Zgredka, a rozpromieniona Hermiona rzuciła mu się na szyję krzycząc, że to najlepszy prezent jaki dostała.

Piątek był leniwym dniem w Ministerstwie Magii. Większość czarownic i czarodziejów wzięła wolne. Kupowali prezenty i piekli indyka na uczę Bożonarodzeniową. Znudzona Hermiona siedziała przy biurku i udawała, że pracuje jednocześnie błądząc myślami gdzie indziej. Następnego dnia miała wsadzić rodzinę do samochodu i wyruszyć w stronę Nory. Pan i pani Weasley wpadli na początku grudnia do domu jej rodziców i zaprosili ich do siebie. Harry z Ginny również mieli tam być, tak samo jak George z Angeliną oraz Percy ze swoją dziewczyną, której Hermiona nie znała. Fleur z Billem wybierali się do Francji, a Charlie miał dyżur przy smokach w Rumunii. Zapowiadało się ciekawie i czarownica już nie mogła się doczekać podróży, a jak na złość minuty mijały wyjątkowo wolno.

Leniwą atmosferę przerwał samolocik, który wleciał do pokoju i wylądował na biurku Hermiony. Dziewczyna wzięła go bez specjalnego entuzjazmu, modląc się w duchu, aby to nie była jakaś pilna sprawa. Jeszcze tylko tego brakowało, aby została gdzieś wezwana i spędziła tam kilka dodatkowych godzin. Siedząca po drugiej stronie pokoju Pansy przyglądała jej się znudzonym wzrokiem.
- Mam nadzieję, że wyślą cię na jakąś akcję – odezwała się z nadzieją w głosie i wrednym uśmieszkiem na twarzy.
- Spadaj do szklarni mandragory niańczyć – rzuciła jej Hermiona, zapożyczając powiedzenie Rona. – Pewnie Harry czegoś chce.

Rozłożyła zagięty pergamin i od razu zrozumiała, że to nie jest pismo jej przyjaciela. Litery były stawiane w taki sposób, aby czytający nie rozpoznał kto to napisał. Zdumiona Hermiona przeczytała treść listu:

„Spotkajmy się po pracy w McDonaldzie County Hall, bądź sama, będę czekać, mam dla ciebie informacje, które mogą cię zainteresować.”

Nie było żadnego podpisu. Czarownica nie miała najmniejszego pojęcia kto ani dlaczego chce się z nią spotkać. Jakie to mogły być informacje? Sprawa wspomnień Severusa została dawno zakończona. Może chodziło o pracę? Wszyscy wiedzieli, że troszczy się o skrzaty domowe, nie było wykluczone, że ktoś chciał dać jej cynk, że w którymś domu nie są przestrzegane ich prawa. Hermionę zaczęło zastanawiać czemu ta osoba chciała spotkać się w mugolskim McDonaldzie. Bardzo możliwe, że nie była czystej krwi. Może bała się czegoś?

Po przebytej wojnie Hermiona miała świadomość, że powinna być ostrożna. Dostała wiele listów z od niezadowolonych czarodziejów, którzy musieli zacząć płacić skrzatom domowym za pracę. Wiedziała tylko tyle, że ta osoba prawdopodobnie pracuje w Ministerstwie Magii skoro wysłała wiadomość wewnętrzną. Dziewczyna biła się z myślami przez godzinę i dopiero podczas zakładania kurtki zdecydowała, że sprawdzi o co chodzi. Kilka minut ją nie zbawi, jeśli użyje teleportacji. Postanowiła przenieść się do Waterloo Station, która powinna być na tyle zatłoczona, że nikt nie zwróci uwagi na jej nagłe pojawienie się. Stamtąd spacer do County Hall nie powinien zająć jej wiele czasu.

Pogoda na zewnątrz była okropna, nic nie zapowiadało, aby święta były białe. Zamiast śniegu padał lodowaty deszcz, który odbijał się od twarzy Hermiony. Z tego powodu szła szybkim krokiem w stronę McDonalda, aby jak najszybciej znaleźć się w ciepłym wnętrzu. Ulice były zatłoczone, wszędzie panowała świąteczna atmosfera. Budynki i drzewa przyozdobione były kolorowymi lampkami. Wszędzie było widać ubrane choinki i słychać było świąteczne piosenki. Hermiona wpadła do restauracji i rozejrzała się ciekawie dookoła. Nie zauważyła nikogo znajomego. Postanowiła, że kupi sobie kanapkę i poczeka jedząc. Stanęła w kolejce i już miała składać zamówienie, gdy poczuła znajome męskie perfumy. Odwróciła się powoli nie wierząc własnym zmysłom.
- Dwa razy Big Mac, do tego duże frytki… - powiedział Gawain Robards do kasjerki i zwrócił się do zszokowanej Hermiony. – Chcesz kawę czy herbatę?