Pierwszy dzień wiosny sprawił, że Hermiona miała jeszcze lepszy humor
niż zazwyczaj. Ciepłe promienie słońca ogrzewały jej policzki, a widok przyrody
budzącej się do życia sprawiał, że wszelkie myśli o kłopotach zniknęły. Dlatego
raźnym krokiem szła w stronę przedszkola po Suzanne. Nucąc pod nosem „What a
wonderful world” Louisa Armstronga, wyciągnęła lewą rękę i muskała koniuszkami
palców młode liście krzewów, które rosły wzdłuż chodnika. Jej prawa dłoń ukryta
była pod magiczną rękawiczką. Mimo usilnych prób Severusowi nie udało się
znaleźć lekarstwa na poparzenie, którego doznała jego współlokatorka. Jego
czary sprawiły, że rany zagoiły się tylko częściowo. Dłoń nie wróciła do
poprzedniej sprawności, ponieważ mięśnie zostały zbyt poważnie uszkodzone oraz
pokryła je sztywna i szorstka skorupa, która tylko trochę przypominała skórę.
Dopiero przed kilkoma dniami Severus odkrył, że jedynym, co mogło pomóc w
rozruszaniu kończyny Hermiony, była gruba warstwa kremu, który stworzył przy
pomocy magicznych składników oraz długi i intensywny masaż. Z tego powodu
współlokatorzy siadali rano przy stole w kuchni i zajmowali się ręką. To
stwarzało idealną okazję do rozmowy. Hermiona odnalazła w sobie nieskończone
pokłady cierpliwości w stosunku do Severusa i przestała zwracać uwagę na jego
tendencję do marudzenia oraz niezadowolenia ze wszystkiego. Zaakceptowała fakt,
że on taki po prostu jest i cieszyła się, że powrócili do przyjaznych
stosunków. Znowu mogli porozmawiać o wszystkim, a zwłaszcza o różnych aspektach
magii. Czarownica dowiedziała się wszystkiego o przebytym rytuale, który
uzdrowił jej matkę. Snape wprawdzie próbował ukryć rolę Neville’a, czego
Hermiona nie miała mu za złe. Taktownie przemilczała fakt, że dowiedziała się
wszystkiego od profesor McGonagall, z którą miała kontakt listowny. Zamiast
tego nie szczędziła pochwał byłemu nauczycielowi eliksirów, co wprawiało go w
dobry nastrój i sprawiało, że narzekał mniej niż zwykle.
- Świat jest piękny, a życie cudowne! – pomyślała Hermiona,
uśmiechając się do jakiegoś przypadkowego przechodnia.
W ostatni weekend odwiedziła rodziców razem z Suzanne. Siostra była
szczęśliwa, ponieważ nie tylko zobaczyła się z mamą i tatą, ale również
pierwszy raz poleciała samolotem. Nie wiedziała, że głowa Jean, ukryta pod
czapką, powinna posiadać włosy. Dopiero w Lourdes, Hermiona dowiedziała się, że
jej matka postanowiła ogolić głowę na łyso, aby wrócić do Anglii z odrastającą
czupryną. Miało to umocnić wszystkich w przekonaniu, że zakończyła
chemioterapię. Drugą informacją, jaką otrzymała czarownica, była z kategorii
„wspaniałych”. Pani Granger nie marnowała czasu i od razu po przybyciu do
Francji zrobiła prywatnie badania, których wyniki jednoznacznie wskazywało na
to, że całkowicie wyzdrowiała.
- Dzisiaj byłam grzeczna! – oświadczyła Suzanne z dumą, gdy znalazła
się w ramionach siostry.
Nauczycielka dała do zrozumienia, że potwierdza słowa
dziewczynki, kiwając głową. Hermiona od razu poczuła, że kamień spadł jej z serca. W ciągu
ostatnich kilku miesięcy Suzanne była wyjątkowo przykra dla otoczenia. Nie dało
się ukryć przed nią choroby Jean, co sprawiło, że w psychice dziecka zaszły
zmiany. Nie wiedząc jak poradzić sobie z nową, stresującą sytuacją, Suzanne
zaczęła kopać, gryźć i histeryzować. Odbiło się to zwłaszcza na dzieciach w
przedszkolu. Psycholog dziecięcy, z którą skontaktował się pan Granger, zaczęła
przeprowadzać terapię, ale nie dawała ona spektakularnych efektów. Przełom
nastąpił, gdy Hermiona wróciła z Harrym do domu rodziców, po przeprowadzeniu
rytuału na cmentarzu i wyjaśniła siostrze, że mama pojechała się leczyć i na
pewno wróci zdrowa. Od tamtej pory, dziewczynka coraz bardziej się uspokajała. Wyjazd
i przekonanie, na własne oczy, że z panią Granger jest o wiele lepiej, sprawił,
że Suzanne przestała wyżywać się na otoczeniu, chociaż nadal była trzylatką z
niemałym temperamentem.
Thierry zareagował zgoła inaczej. Widząc rozzłoszczoną minę Harry’ego
i szczęśliwą Hermionę, która zdążyła zmienić suknię ślubną na jeansy, nie dał
wiary historyjce o nagłym wyjeździe do Lourdes sponsorowanym przez Instytut
Marii Curie-Skłodowskiej. Wprawdzie cierpliwie wysłuchał, co jego narzeczona ma
do powiedzenia, ale jego wymowne milczenie i coraz bardziej posępny wyraz
twarzy, nie dało pomylić się z niczym innym. Gdy Hermiona ucichła, poszedł do
przedpokoju, włożył płaszcz i wyszedł z domu państwa Granger bez pożegnania.
Tydzień później dostała od niego pocztówkę, którą wysłał z Austrii, w której
napisał, że musi „przetrawić” wszystko, co go spotkało i odezwie się do niej w
odpowiednim czasie. Czarownica uspokoiła się, gdy dodał w postscriptum, że
nadal ją kocha i zamierza się z nią zobaczyć w nieokreślonej przyszłości.
O wiele lepiej poszło Hermionie z Ginny. Jej i Harry’emu mogła
wyjaśnić dokładnie, co się wydarzyło i dlaczego uważa, że Severus zmienia się
na lepsze. Nie zataiła żadnego szczegółu, stawiając na szczerość. Na początku
Ginny wątpiła, biorąc pod uwagę oskarżenia rzucane przez jej narzeczonego,
któremu nienawiść do Snape’a wyraźnie przysłaniała trzeźwą ocenę sytuacji, ale
ostatecznie postanowiła przeczytać list od Minerwy McGonagall, który przyniosła
jej Hermiona kilka dni później. To spowodowało zmianę jej stosunku do Severusa
na bardziej pozytywny.
- Nie sądzisz, że Potter zaczyna przypominać Moody’ego? – zapytał
czarodziej, gdy wszedł do salonu, po uśpieniu Suzanne. Tym razem kazała mu
czytać „Przeminęło z wiatrem” i gdyby nie wątek wojenny, to od razu sprzeciwiłby
się woli małej dziewczynki. – Coraz bardziej mu odbija.
Hermiona popatrzyła się na niego zdumiona. Podczas porannego masażu
powiedziała mu mimochodem, że Harry zdecydowanie przesadza, nie chcąc przyjąć
do wiadomości, jak wiele rodzina Grangerów zawdzięcza Snape’owi, ale nie
sądziła, że ta informacja go obejdzie. W końcu nienawidzili się nie od dziś, a
ona już straciła nadzieję, że kiedykolwiek się pogodzą.
- Hmm, chyba źle zinterpretowałeś moje słowa – zaczęła bronić
przyjaciela. – Owszem, przesadza, ale to nie jest nic nowego, biorąc pod uwagę,
że zawsze w pierwszej kolejności ciebie podejrzewał o wszelakie…
- Tak, wiem – przerwał jej Severus, machając lekceważąco ręką. –
Obydwoje się oskarżaliśmy i tak dalej, i tym podobne… - przewrócił oczami. –
Chodzi mi o to, że z jego głową jest coś nie w porządku i coraz bardziej to
widać.
- Czy ty przypadkiem nie kierujesz się złośliwością? – zapytała
Hermiona nieufnie.
Severus usiadł koło niej na kanapie i spojrzał w jej brązowe oczy.
- Nie będę ukrywał, że go nie znoszę, co z resztą sama dobrze wiesz –
oświadczył z powagą – ale dałem słowo Albusowi, że będę go chronił – skrzywił
się, jakby wypił coś ohydnego. – Moody’emu zaczęło odbijać po wojnie, Potterowi
zaczęło odbijać po wojnie, mugolom zaczęło odbijać po wojnie… – odliczał na
swoich długich, bladych palcach. – Ta choroba miała swoją nazwę.
- Czyli coś ci kipi, ale nie wiesz w którym kociołku – podsumowała
Hermiona. – Wątpię, abyś miał rację – dodała z dużą dozą pewności.
- Wiem o niej, ponieważ rozmawiałem o tym z Sarą – Severus się
naburmuszył. – Wielu więźniów miało problemy po wojnie i mi o tym mówiła.
Czarownica przestała wpatrywać się w twarz rozmówcy, ponieważ opuściła
wzrok, gdy usłyszała o jego byłej kochance. W jej umyśle pojawiła się atrakcyjna
blondynka, w którą zamienił się Gawain. Poczuła na ustach pocałunki, gdy zaczął
się do niej dobierać, nie zwracając uwagi, że jest Sarą Jones. Po tym nastąpił
striptiz, gdy auror zrzucił ubrania na chwilę przed powrotem do swojej postaci
i Hermiona przypomniała sobie, jak wyglądało nagie ciało psycholog. To samo,
które uprawiało seks z Severusem… Czarownica zarumieniła się gwałtownie, gdy
wyobraźnia podsunęła jej wizję nagiego mężczyzny, który aktualnie siedział obok
niej. Jakaś cząstka niej zaczęła domagać się natychmiastowej odpowiedzi na
pytanie: jaki jest w łóżku? Czy był tak wspaniały, że związała się z nim
siostra Gilderoya Lockharta? A może widziała w nim coś innego? Gdyby tylko…
- Czy mogłabyś wrócić do rzeczywistości!? Właśnie ci tłumaczyłem, że
chociaż urodziłem się piętnaście lat po mugolskiej wojnie, to doskonale
pamiętam, jak ludzie mówili o mężczyznach, którzy nie mogli sobie ułożyć życia
z powodu urojeń! – rozzłoszczony głos Severusa przedarł się przez rozważania
Hermiony i przywołał ją do porządku.
- Och, tak… przepraszam! – wyrzuciła z siebie speszona i z
zakłopotaniem przejechała zdrową dłonią po swoich włosach.
Nie mogła wyjść ze zdumienia, że myślała o czymś, o czym nie powinna.
To uczucie potęgował fakt, że dodatkowo odczuwała ukłucie żalu i zazdrości, że
ktoś może mieć życie intymne, a ona nie. Ostatni raz uprawiała seks z Ronem,
ale to było tak dawno... Z Thierrym tylko się całowała, ponieważ oświadczył
jej, że między nimi do niczego więcej nie dojdzie. Kochać się mieli dopiero po
ślubie i w tym momencie to był główny powód, dla którego mogła być zła na
Severusa. Pozbawił ją tego, co człowiekowi jest potrzebne i skazał na to samo,
co przeżywał on, czyli kompletną abstynencję.
- Mogłabyś wykorzystać fakt, że masz jeszcze tydzień zwolnienia z
pracy i przyjrzeć się mojej teorii, a nie od razu ją odrzucać – oświadczył
Snape.
- Tak, przyjrzę się jej – Hermiona powtórzyła machinalnie, podnosząc
się błyskawicznie z kanapy. – Od razu zabiorę się do pracy – oświadczyła, będąc
jedną nogą na schodach.
Nie chciała patrzeć na Severusa, aby wyobraźnia znowu nie podsunęła
jej kolejnych zbereźnych myśli. Wolała się zająć czymś pożytecznym, nawet jeśli
to była wątpliwa teoria o złym stanie umysłowym Harry’ego.
***
- Wiem, że to okropnie brzmi, ale nie ma czym się martwić – Hermiona
poklepała Ginny po ręku. – To normalne zachowanie. Sama wiesz, jak ja
reagowałam, gdy mówiliście, że jestem chora. W ogóle wam nie wierzyłam. Mój
umysł podsuwał mi te wszystkie wizje, w których byliście przeciwko mnie.
Choroba sprawiła, że widziałam świat i ludzi w krzywym zwierciadle, ale byłam
święcie przekonana, że wszystko jest w porządku. Z Harrym jest podobnie –
oświadczyła z powagą. – Teraz kłóci się, że nie jest chory, ale jeśli będziemy
wytrwałe, to w końcu zrozumie, że mamy rację. Przeszłam przez coś podobnego i
uważam, że jestem w stanie mu pomóc.
- Nie jestem przekonana – Weasleyówna kolejny raz zajrzała do książki,
w której został opisany zespół stresu pourazowego. – Wiele rzeczy się zgadza,
ale nie wszystko…
- Ma koszmary z Voldemortem i Umbridge w roli głównej? Ma. Wykazuje
przesadną czujność? Tak. Jest drażliwy? Nie da się zaprzeczyć! – upierała się
Hermiona, gdy przypomniała sobie, jak ostatnio reagował na nią Harry. Odkąd
wyjawiła mu, co uważa na temat stanu jego zdrowia i zaczęła mu robić wstępną
psychoanalizę, to przyjaciel zaczął się z nią wyjątkowo sprzeczać i wybuchać
gniewem, po każdej sugestii z jej strony. – Zauważ, że nadal nie chce
zaakceptować faktu, że Severus zmienił się w porządnego człowieka. Harry ciągle
twierdzi, że to tylko pozory i nie docierają do niego fakty, które mu
przedstawiam. Jak to inaczej nazwać niż zaburzeniem postrzegania
rzeczywistości?
- Chyba masz rację – westchnęła Ginny, której trudno było ukryć fakt,
że też to zauważyła. – Też początkowo myślałam, że Snape coś kombinuje, ale
muszę przyznać, że przekonałaś mnie do niego. Nadal go nie lubię – dodała, aby
nie było wątpliwości co do jej uczuć – jednak muszę być sprawiedliwa i
przyznać, że potrafi być miły, jeśli zechce.
- Cieszę się, że zrozumiałaś – ucieszyła się Hermiona. – Jeśli twoi
rodzice się do nas dołączą, to uda nam się przekonać Harry’ego do leczenia.
- Czasem jest taki uparty…
- Tak, to prawda, ale nie możemy się poddawać.
Hermiona była święcie przekonana, że pomoże przyjacielowi. Udało jej
się wyjść z depresji, a to według niej, uprawniało ją do pomocy innym. Bazując
na własnych doświadczeniach, mogła lepiej zrozumieć istotę podobnych zaburzeń.
Cieszyła się, że Severus zwrócił jej uwagę na tak ważną kwestię.
- Idziesz jutro do pracy? – Ginny zmieniła temat. – Przygotowałaś coś
dla Dafne? – W jej oczach pojawił się złośliwy błysk.
Chodziło jej o krótką notatkę, którą można było znaleźć w
„Czarownicy”. Starsza z panien Greengrass napisała w niej wiele wrednych rzeczy
na temat ślubu Hermiony i Thierry’ego oraz ich miesiąca miodowego. Wszystko
było bzdurami wyssanymi z palca, ponieważ ceremonia nie odbyła się, ale o tym
czarownica widocznie nie wiedziała.
- Przygotowałam – na twarzy Hermiony pojawił się wredny uśmiech. –
Zdradzę ci, że Rita była wniebowzięta, gdy się z nią spotkałam. Cały czas
powtarzała, że wywiad ze mną będzie czystym złotem. Podejrzewam, że zgarnie
sporo galeonów, co jej się przyda, ponieważ widać, że ma problem z finansami.
Ostatnim razem widziałam ją tak podnieconą, gdy wyszło na jaw, że Dunstan
Eoforthild miał romans ze swoją skrzatką domową – mina czarownicy świadczyła o
głębokiej odrazie dla występku mężczyzny.
- Mam nadzieję, że pamiętałaś o podpisaniu z nią umowy, że nie zmieni
ani jednego słowa?
- Oczywiście – przytaknęła Hermiona.
Postanowiła nie myśleć o tym, że tę tradycję zapoczątkował Ron, gdy
jeszcze byli ze sobą. Lepiej się czuła, gdy ignorowała jego istnienie.
- Co jej powiedziałaś?
- Wyjaśniłam, dlaczego nie wyszłam za Thierry’ego. Postawiłam na
szczerość. Niech opinia publiczna wie, że chciałam szybkiego ślubu ze względu
na umierającą mamę.
- Nie boisz się, że teraz zaleje cię fala kondolencji? – zdziwiła się
Ginny.
- Nie – odparła spokojnie Hermiona i pociągnęła łyk soku dyniowego. –
Postanowiłam powiedzieć światu, dlaczego jestem wdzięczna Severusowi. Niech
wiedzą, że się zmienił i potrafi uratować kogoś od śmierci.
- Żartujesz.
- Wprawdzie nie podałam szczegółów, jak to zrobił, ale myślę, że nie
będzie miał mi tego za złe. Zadzwoniłam przy Ricie do mojej mamy i ona dodała
kilka rzeczy od siebie. Wszystko znajdzie się w najnowszym numerze
„Czarownicy”.
- On cię zabije, gdy się dowie – padł ponury komentarz ze strony
Weasleyówny.
- Nie czyta tego szmatławca, więc trochę mu zejdzie – Hermiona
zachichotała. – Ma na sobie zaklęcie maskujące, więc nikt nie przyśle mu sowy.
Poza tym utrzymuje nikły kontakt ze światem czarodziejów.
- To, co on właściwie robi? – zainteresowała się Ginny. – Utrzymujesz
go w zamian za zajęcie się dłonią?
- Znalazł sobie pracę. Nigdy nie zgadniesz, co robi! – starsza z
czarownic wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.
- Daje korki z eliksirów?
- Nie.
- Hoduje magiczne rośliny?
- Pudło.
- Został pomocnikiem Hagrida w Hogwarcie?
- Na Merlina, chciałabym to zobaczyć!
- Został męską prostytutką?
- Bądź poważna!
- To ja już nie mam pomysłów! – jęknęła Ginny. – Mów!
- Otworzył zakład w mugolskiem świecie – wyszeptała zarumieniona z
emocji i dumy Hermiona.
Narzeczona Harry’ego spojrzała na nią wzrokiem pełnym niedowierzania.
- W mugolskim świecie? Co on tam robi?
- Naprawia sprzęty.
Ginny bezgłośnie powtórzyła za Hermioną „naprawia sprzęty” i
popatrzyła na nią takim wzrokiem, jakby ta oświadczyła, że Lucjusz Malfoy
porzucił ideę czystości krwi. Cała jej postawa świadczyła, że ciężko jej
uwierzyć w taką rewelację.
- To działa w ten sposób… - zaczęła tłumaczyć Hermiona – mugole
przynoszą mu swoje rzeczy do naprawy, a ten zabiera je na zaplecze i używa
magii. Właściciele wracają za kilka godzin lub dni i są szczęśliwi, że wszystko
jest w porządku, a Severus dostaje za to całkiem niezłe pieniądze. Dzięki temu
ma sporo czasu i może pisać książki o eliksirach.
- To jest… - Ginny kilkukrotnie otworzyła i zamknęła usta, szukając
odpowiedniego słowa. – GENIALNE! – dokończyła, szczerząc zęby. – Nigdy bym na
to nie wpadła. To idealny przykład jak zarobić i się nie narobić!
- Mhm – przytaknęła Hermiona. – Praca jest mu potrzebna. Gdy ma
zajęcie, to jest zdecydowanie spokojniejszy.
- Ty go naprawdę polubiłaś.
- Trudno nie lubić kogoś, kto uratował twoją matkę i masuję ci
codziennie rano dłoń. To takie fajne uczucie, gdy można z kimś porozmawiać i
się odprężyć. Skóra i mięśnie kompletnie mi sztywnieją przez te kilka godzin
snu, a tylko on potrafi je rozruszać. Jest taki delikatny i ma tak zręczne
dłonie, że czasem mam ochotę… - do czarownicy dotarł sens tego, co powiedziała,
więc urwała raptownie. – Oczywiście wolałabym, aby to był Thierry, ale nie mogę
mu powiedzieć. Rozumiesz. Byłby lepszy, ale… – zaczęła się nerwowo tłumaczyć.
- Przeszło mu? – Ginny przerwała męki przyjaciółki.
- Trochę. Napisałam mu, że mama wyzdrowiała, a on mi odpisał, że
chce to zobaczyć na własne oczy. Rodzice wracają za dwa dni, a Thierry
przylatuje z Kanady w piątek. Mamy się spotkać u nich – wyjaśniła Hermiona. –
Znając go, to zacznie podniecać się cudem i wszystko przypisze wodzie z
Lourdes.
- Mugole mają zabawne wierzenia – zachichotała Ginny.
- Myślę, że wyzdrowienie mojej mamy będzie bardzo dobrym przykładem,
aby mu wytłumaczyć, że magia jest dobra, gdy już mu wyznam, że jestem
czarownicą. On to zrozumie. Wierzę w to.
- Twoja wiara jest podobna do jego wiary. Dobrze się dobraliście –
podsumowała Ginny i poprosiła Stworka o przyniesienie kolejnej porcji
ciasteczek. – Muszę ci się przyznać do jednego… - zaczęła mówić, ale nie
dokończyła myśli.
- Do czego? – zapytała Hermiona, znużona oczekiwaniem.
- Jestem zła, że sama nie wpadłam na pomysł z naprawą sprzętów.
- Czemu?
Weasleyówna zmarszczyła brwi i opadła na oparcie fotela. Myśli, które
ją gnębiły, sprawiły, że mocno się nachmurzyła.
- Im bliżej ślubu, tym bardziej analizuję moje życie z Harrym –
odezwała się po chwili milczenia. – Coś, co kiedyś wydawało się słuszne, teraz
napawa mnie strachem. Rzeczy, które były bez znaczenia, teraz urastają do rangi
klęski narodowej.
- Nie mów, że przestałaś być pewna, że wy… - Hermionie głos ugrzązł w
gardle ze strachu, na myśl, że jej przyjaciele mogą ze sobą zerwać przed
ślubem.
- Kiedyś myślałam, że to cudownie mieć za faceta aurora – mruknęła
Ginny, tak samo przybitym głosem, co chwilę wcześniej. – Cieszyłam się, że
Harry spełnia swoje marzenia, ale teraz… to było głupie – zrobiła smutną minę.
– Kiedyś będziemy mieli dzieci. Nigdy nie mam pewności, czy danej nocy wróci do
domu. Te wszystkie niezapowiedziane sytuacje kryzysowe, gdy musi siedzieć przez
kilka dni w pracy… przecież to się często zdarza. A co jeśli ktoś go kiedyś
zrani? Umrze lub… będzie taki jak rodzice Neville’a? Ten zawód to ryzyko.
Cholerne ryzyko. Mnie grozi tylko to, że oberwę tłuczkiem na boisku. On
ryzykuje życiem i nie jestem pewna czy tego chcę dla siebie i przyszłych
dzieci.
- Wiesz, że on nigdy nie będzie chciał robić niczego innego –
powiedziała miękko Hermiona.
- Szkoda, że nie został graczem Quidditcha – mruknęła ze złością
Ginny. – Byłby wspaniały!
- A nie mógłby jeszcze spróbować?
- Już za późno… od wielu lat nie trenował – jęknęła rudowłosa, biorąc
do ręki ciasteczko. – Ale może namówię go, aby zrobił Snape’owi konkurencję –
zachichotała. – Stateczna, spokojna praca. Idealnie!
- Chyba jedynym co by go do niej przyciągnęło, to możliwość podłożenia
świni konkurencji. Oni by się pozabijali – zauważyła trzeźwo starsza z
czarownic.
- Mój plan jest do dupy – oznajmiła Ginny, kiwając głową. – Myślisz,
że jeśli kiedykolwiek doszłoby do pojedynku Harry’ego ze Snape’em, to kto by
wygrał? – zastanowiła się głośno.
- Severus – oświadczyła Hermiona bez cienia wątpliwości i ugryzła
ciasteczko.
Jej spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem przyjaciółki. Obydwie
skinęły głową, rozumiejąc, że nie powinny nigdy dopuścić do konfrontacji tej
dwójki.
***
Severus wyjął zza pazuchy fiolkę i kolejny raz przypatrzył się jej
zawartości. W szklanym naczyniu znajdowała się malutka gałązka Sylfionu. Nie
dodał wszystkiego do eliksiru, mając nadzieję, że uda mu się ożywić tę roślinę
i sprawić, aby znowu zaczęła rosnąć. Jak na razie nie osiągnął celu i nawet nie
był blisko jego zrealizowania, ale nie przejmował się tym. Jego marzenia, że stanie
się szanowanym członkiem społeczeństwa czarodziejów obudziły się w nim na nowo.
Chciał być zapamiętany jako dobroczyńca ludzkości, a nie pomagier Voldemorta.
Wprawdzie dzięki niemu go pokonano, ale to Potter zgarnął wszystkie zasługi dla
siebie.
Dzwonek u drzwi obwieścił, że ktoś wszedł do zakładu naprawczego.
Severus nie trudził się długim szukaniem odpowiedniego lokalu dla swojej
jednoosobowej firmy. Kiedyś urzędował tutaj zegarmistrz, który dzięki pomocy
magii, a dokładniej sugestii wrzuconej do mózgu, był święcie przekonany, że
jego celem życiowym jest wolontariat w Wietnamie. Zwinął interes z dnia na
dzień, z czego właściciel lokalu nie był zadowolony. Miesiąc temu zdawało mu
się, że Snape jest jego wybawicielem. Mylił się bardzo, ponieważ potraktowany
Confundusem, podpisał umowę na rok z wyjątkowo niskim czynszem, czego
wielokrotnie później żałował. Hermiona nie dowiedziała się, że Severus nie
postępował uczciwie z mugolami, dlatego chętnie mu pomogła i umieściła reklamę
zakładu w Internecie.
- Naprawi pan to DVD? – zapytał mężczyzna w średnim wieku, gdy
czarodziej wyszedł z zaplecza. – Szwankuje napęd.
- Oczywiście, proszę to zostawić. Odbiór byłby za trzy dni –
oświadczył Severus profesjonalnym tonem.
Początkowo próbował się uśmiechać, ale zauważył, że nie podoba się to
mugolom. Bali się go, ponieważ oceniali go po wyglądzie. Chłodny profesjonalizm
był o wiele lepiej widziany. Byli skłonni zaufać Severusowi, pomimo
niekorzystnego pierwszego wrażenia.
- W takim razie zostawię to u pana – ucieszył się klient. – U
konkurencji mówili, że to zajmie dwa tygodnie.
- Jestem od nich o wiele lepszy – oświadczył czarodziej podczas
wypisywania kwitu.
Mugol zabrał kartkę i wyszedł zadowolony. Dopiero wtedy Severus
pozwolił sobie na lekki uśmiech. Cieszył się z tego, że pieniądze same do niego
przychodziły. Otrzymywał średnio pięćdziesiąt funtów za jedno machnięcie
różdżką. Na brak klientów nie narzekał, ponieważ szybko rozeszła się po okolicy
wiadomość, że jest cudotwórcą, który naprawi wszystko, począwszy od porcelany,
a kończąc na naprawdę skomplikowanych urządzeniach.
- Ja cię kręcę! Profesorek! – rozbrzmiał tubalny głos zaraz po dźwięku
dzwonka. – Gdy tylko zobaczyłem ten wielki nochal na brzydkim pysku, to od razu
wiedziałem, że to ty!
- A co robi taki spaślak na mugolskiej ulicy? – Severus odgryzł się
Dundy’emu. – Szukasz kolejnej żony? Biorąc pod uwagę twoje upodobania, to
jeszcze jest w przedszkolu…
- Nie, tym razem postanowiłem upolować męża. Jesteś zainteresowany? –
Amerykanin oparł się nonszalancko o ladę i zatrzepotał rzęsami. – No, dobra,
dobra! Koniec żartów. Nie chcę dostać Avadą… – oświadczył, widząc mordercze
spojrzenie Snape’a. – Łażę sobie po okolicy, aby zabić nudę. Żona poszła do
mugolskiej galerii handlowej, aby wydawać moje ciężko zarobione pieniądze.
Szykuje się wesele w rodzinie, a ona woli niemagiczne kiecki, bo Madame Malkin
zdziera z niej zbyt wiele galeonów. Stwierdziła, że nie zamierza wydawać kasy na
szmaty z jej sklepu – wyjaśnił. – A u ciebie co słychać? – zapytał, przywołując
na twarz dobroduszny uśmiech.
- To – odparł Severus znudzonym tonem i wskazał na zakład.
- Naprawiasz mugolom rzeczy? – zainteresował się Dundy, zerkając
ciekawie na odtwarzacz DVD.
- Tak.
- Jesteś genialny! – stwierdził gruby czarodziej, patrząc z podziwem
na kolegę z Azkabanu. – Nie narobisz się, a kasa sama wpływa na konto. Masz łeb
na karku!
- Dzięki – mruknął Severus, który nie chciał się przyznać do tego, że
został mile połechtany.
- Jak ci idzie z twoją Hayde?
Na to pytanie Snape nie był przygotowany. Już zdążył zapomnieć, że
kiedyś poradził się Dundy’ego w sprawie Hermiony. Ten jednak pamiętał i patrzył
badawczo na kumpla, stojącego za ladą. W jego oczach czaiły się iskierki, które
świadczyły o tym, że jest spragniony informacji o postępach.
- Coraz lepiej. Wyświadczyłem jej taką przysługę, że już nigdy się ode
mnie nie odwróci. Sprawiłem, że zaczęła wątpić w intelekt najlepszego
przyjaciela, który jest przeciwny naszym kontaktom oraz zaczęła traktować mnie
jak wyrocznię.
- To świetnie, ale domyślam się, że jeszcze niczego między wami nie
było… - Dundy zawiesił głos.
- Nie było, ponieważ jest jeszcze jedna rzecz, którą muszę zrobić –
wyjaśnił Severus z błyskiem w oku.
- Jaką?
- Pozbyć się jej chłopaka.
Dundy zaśmiał się demonicznie i poklepał Snape’a po ramieniu, aby
pokazać, jak bardzo aprobuje jego wybory.
- To do dzieła, tygrysie! – rzucił, wychodząc z zakładu. – Gdy się
spotkamy następnym razem, chcę usłyszeć, że już się z nią przespałeś!
- Niedoczekanie twoje – mruknął Severus, podczas wynoszenia
odtwarzacza DVD na zaplecze.
Nie miał zamiaru opowiadać takich rzeczy Dundy’emu. Co nie zmieniało
faktu, że chciał pozbyć się Thierry’ego z życia Hermiony raz na zawsze, co nie
powinno być trudnym zadaniem, ponieważ mugol nie miał nigdy szans podczas
starcia z czarodziejem. Zwłaszcza tak piekielnie dobrym, jak on.