poniedziałek, 8 maja 2017

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 62– Sąsiad

Hermiona szybko zauważyła, że Severusa coś dręczy. Jego zwyczaje drastycznie się zmieniły. Zamiast siedzieć w swoim pokoju albo gotować coś w kuchni, to zaczął przebywać głównie w salonie. Dziewczyna nie byłaby sobą, gdyby nie zorientowała się, że czarodziej zaczął mocno interesować się Francją. Nie było innego wytłumaczenia. Raz, gdy Hermiona wróciła z pracy, przyłapała go na oglądaniu telewizji, a dokładnie dokumentu o Paryżu. Nie raz, nie dwa widziała, jak siedzi nad słownikiem angielsko-francuskim. Początkowo myślała, że szukał słówek potrzebnych mu, do napisania listu, ale gdy zobaczyła u niego w pokoju poradnik pod tytułem: „Wakacje we Francji. Vadamecum czarodzieja”, to doszła do wniosku, że coś jest na rzeczy. Fakt, że Severus ostatnio często na nią „wpadał”, czy to jak szła do kuchni, czy do pokoju Suzanne, gdzie stała półka z książkami, tylko ją utwierdziło w tym przekonaniu. Mimo że nic przy tym nie mówił, było to zjawisko zbyt częste i niecodzienne, aby Hermiona uznała je za przypadkowe.
- O co chodzi? – zapytała, gdy drugi dzień z rzędu jadł razem z nią kolację, czego także nie miał w zwyczaju.
- Mi? O nic – odparł chłodno i wrócił do spożywania swojej porcji puddingu.
Hermiona westchnęła i ostentacyjnie przewróciła oczami, aby dać mu do zrozumienia, co sądzi o jego zachowaniu. Wiedziała, że Severus Snape łatwo nie powie, co go gnębi, a aby użył słowa „proszę”, musiałoby być to coś naprawdę ważnego. Ostatnim razem wypowiedział je, gdy szukał psycholog z Azkabanu, z którą miał romans.
- Widzę, że masz jakiś problem.
- Dam sobie radę.
- Więc o to mu chodzi – pomyślała Hermiona – mam go błagać, aby mi zechciał powiedzieć.
Parsknęła cichym śmiechem. Nie miała zamiaru dać mu satysfakcji. Chciała mu pomóc, ale to nie oznaczało, że będzie się przed nim płaszczyć, aby okazał jej łaskę. Czasy Hogwartu bezpowrotnie minęły i Severus musiał to przyjąć do wiadomości. Gdy skończyła posiłek, zaczęła gwizdać pod nosem jakąś wesołą melodię, która niespodziewanie wpadła jej do głowy. Jednocześnie zerkała na czarodzieja, który nadal siedział przy stole, zamiast iść do swojego pokoju. Widać było, że bije się z myślami, jakby musiał je przetrawić tak samo, jak zjedzony posiłek.
- Potrzebuję konsultacji z francuskiego – wyznał.
- Daj tekst, to ci go sprawdzę – mruknęła Hermiona, myśląc, że chodzi mu o list do „Magicznych Mikstur”.
- Chodzi o wymowę.
- Wymowę…?
Dopiero po kilku sekundach do czarownicy dotarło, czego chce od niej Severus. Popatrzyła na niego i z całych sił zaczęła się powstrzymywać, aby nie wybuchnąć śmiechem na widok jego miny. Wyraz twarzy Snape’a zdradzał, że był wyjątkowo niechętny do tego, co musiał zrobić. Jakby mówienie po francusku obdzierało go z godności. Nic dziwnego, że nie chciał jej poprosić wprost o pomoc.
- Niech zgadnę – oznajmiła Hermiona wesoło – pewnie potrzebne ci to do pracy.
- Redaktor naczelny chce się spotkać z Serge’em Rochefortem – Severus odparł zdławionym głosem. – Ma dość czekania na Felixa, aby się ze mną skontaktować. Chce, abym pisał pełne artykuły, a to oznacza pojawianie się w biurze. Muszę opanować wymowę w trzy dni.
- To zbyt mało czasu, aby nauczyć cię języka – zauważyła dziewczyna.
- Nie bądź głupia! – fuknął czarodziej. – Chcę mówić z akcentem i tylko co jaki czas, wplątywać słowa tych przeklętych żabojadów.
Czarownica miała ochotę powiedzieć, co sądzi o tym określeniu, ale ugryzła się w język. Za nic w świecie nie przepuściłaby szansy usłyszenia, jak Wielki Severus Snape, Pogromca Uczniów, Adept Mroku i Ciemności, mówi po francusku. Nie mogła się doczekać spotkania z Ginny, aby opowiedzieć jej o wszystkim.
- Rzeczywiście, twój pomysł jest lepszy – zgodziła się z nim, aby go udobruchać. – Pokaż mi, co już umiesz – rozkazała.
W ciągu kilku sekund Hermiona zorientowała się, że bardzo żałuje, że nie ma dyktafonu. Dawno nie słyszała kogoś, kto tak źle mówił po francusku. Severus wymawiał „r” w taki sposób, że zdawało się, że do gardła wpadł mu sporej wielkości kłak, którego próbuje wypluć. Nawet dziecko nie dałoby się na to nabrać.
- Widzę, że nie jesteś zachwycona – oznajmił ponurym tonem.
- Nie da się ukryć, że nie brzmi to dobrze – przyznała Hermiona. – Gdybyś intensywnie poćwiczył…
- Myślisz, że co robiłem podczas ostatnich kilku dni? – zapytał szorstko Severus.
Czarownica od razu zrozumiała, że jej współlokator próbował się sam nauczyć obcego języka. Było to zadanie prawie niewykonalne, więc nic dziwnego, że poległ. Podziwiała jego samozaparcie, ale uznała, że lepiej by było, gdyby wcześniej się do niej zgłosił z problemem. Może nie znała idealnie magicznego słownictwa, ale wymowę opanowała bardzo dobrze. Wakacje we Francji i pobyt w Chatelier z Gawainem przyniosły jej wiele korzyści na tym polu.
- Samemu jest trudno nauczyć się wymowy z książek. Szkoda, że nie poprosiłeś mnie wcześniej o pomoc – Snape rzucił w jej kierunku ostrzegawcze spojrzenie, ale je zignorowała – wtedy miałbyś więcej czasu na opanowanie języka.
- Równie dobrze mogłem pojechać na tydzień do Paryża – zakomunikował czarodziej z wrednym uśmiechem.
- To, czemu tego nie zrobiłeś? – zapytała Hermiona słodkim tonem.
- Miałem lepsze rzeczy do roboty. Uczysz mnie czy nie? – zapytał niecierpliwie.
- Oczywiście, że tak! – zawołała z entuzjazmem czarownica. – Na pewno będę lepszą nauczycielką niż ty – dodała z niewinnym uśmieszkiem.
Severus nie odpowiedział na zaczepkę. Zrobił minę, jakby chciał się jej odgryźć, ale szybko zrezygnował. Westchnął ciężko i przewrócił oczyma, dając do zrozumienia, co sądzi o takim zachowaniu. Hermiona nie mogła się powstrzymać i uśmiechnęła się do niego, ukazując idealnie białe zęby. Mężczyzna prychnął i zmrużył oczy.
- Zaczynaj! – rozkazał przez zaciśnięte wargi.
- Jak sobie życzysz – odparła wesołym tonem, wysyłając różdżką naczynia do zlewu, aby się same umyły. – Zapraszam do salonu.
Hermiona kolejny raz musiała przyznać, że jest pod wrażeniem. Miała wiele do zarzucenia Severusowi, ale gdyby powiedziała, że nie podziwia go za jego wiedzę, to zdecydowanie skłamałaby. W pewnym sensie fascynowało ją, jak do niej dąży. W ciągu kilku dni udało mu się dotrzeć do wielu francuskich słów i zwrotów, których ona nie znała. Okazało się, że Snape znał na pamięć prawie wszystkie nazwy eliksirów i ich składników. Dotarł do wielu zaklęć, które stosują czarodzieje z Francji, a w Wielkiej Brytanii są właściwie nieznane. Potrafił bez większego wysiłku udawać, że zapomina angielskich wyrażeń. Równocześnie stosował kalki językowe, wplatał francuskie słowa i zwroty. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie jego wymowa głoski „r”. Hermiona spędziła ponad godzinę, próbując coś zdziałać na tym polu.
- Staraj się zamieniać „r” na „h” – instruowała cierpliwie. – To jest najbliższy dźwięk…
- Staram się, do cholery jasnej! – wybuchł Severus po kolejnej nieudanej próbie. – Ćwiczę, ćwiczę i nic! Chyba zaraz pójdę napisać, że rezygnuję z tej roboty! – fuknął, krzyżując ręce na piersi.
- Myślałam, że Ślizgonów charakteryzuje ambicja… - zachichotała Hermiona na widok jego miny.
Odpowiedział jej wściekłym spojrzeniem.
- Nie sil się na bycie zabawną. W ogóle ci to nie wychodzi – powiedział ze złością.
- Raczej ty nie łapiesz moich żartów.
- Gdyby nie to, że dobrze mi się tu mieszka, to już dawno bym się wyprowadził – stwierdził Snape, wstając gwałtownie z kanapy. – Nie znoszę, gdy pozwalasz sobie na zbyt wiele w stosunku do mnie – poinformował lodowatym tonem.
- Przypominam, że czasy Hogwartu minęły bezpowrotnie. Jestem dorosłą kobietą, a nie uczennicą – oświadczyła dobitnie czarownica. – Kiedyś mogłeś mi grozić odebraniem punktów albo szlabanem, ale dzisiaj jesteś tylko moim współlokatorem. Nie muszę poświęcać ci swojego czasu ani pomagać w jakikolwiek sposób. To tylko moja dobra wola.
Severus stanął koło schodów i analizował jej wypowiedź. Z jego postawy bił chłód i dystans. Hermiona wiedziała, że uznanie jej za równą sobie, sprawi mu wiele problemów. To nie był człowiek, który łatwo podlegał zmianom.
- Niech ci będzie Granger – przyznał niechętnie.
- Hermiona. Mam na imię Hermiona.
- Nie wymagaj ode mnie zbyt wiele – usłyszała w odpowiedzi.
Dziewczyna uśmiechnęła się ukradkiem. Wyciąganie z Severusa ludzkiego oblicza, zaczęło się jej podobać. Przekonała się, że posiadał dobre odruchy, nawet jeśli ukrywał je głęboko pod warstwą ironii, chłodu i pogardy. Uznał, że przestała być jego uczennicą i nie może jej rozkazywać, a to był dla niego wielki krok.
- W kogo się zamienisz? – zapytała, aby zmienić temat. Nie chciała przez przypadek zniszczyć postępów, które zrobił.
- Nie wybrałem jeszcze ofiary – oznajmił ponuro i wsunął kosmyk włosów za ucho. – Musi to być ktoś, do kogo mam nieograniczony dostęp – zamyślił się.
Hermiona od razu zaproponowała, aby wykorzystać nowego sąsiada, który niedawno zamieszkał w okolicy z żoną. Oszacowała jego wiek na czterdzieści lat. Mężczyzna był opalony, miał kręcone, czarne włosy i ciemnobrązowe oczy. Był bardzo podobny do mieszkańców południa Francji, których czarownica spotykała podczas wakacji. Chętnie rozmawiał z sąsiadami, a zwłaszcza z sąsiadkami. Hermiona już dawno zauważyła, że jest typowym podrywaczem. Mimo że miał żonę, nie mógł oprzeć się zaczepianiu ładnych dziewcząt. Na czarownicę zazwyczaj nie zwracał większej uwagi, ponieważ jako jedna z nielicznych w okolicy, nie mogła pochwalić się dużym biustem.
- Jak zdobędziesz jego włos? – zapytał nieoczekiwanie Severus dwa dni później, gdy Hermiona wróciła do domu po pracy.
- Ja? – odparła ze zdumieniem.
- Każdy wie, że ten gość to pies na baby. Mnie tutaj nikt nie lubi, więc nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Możesz udawać, że się do niego zalecasz…
- Po moim trupie! – dziewczyna zaprotestowała, spoglądając ze złością na współlokatora, który dobrze się bawił.
- Wskocz w jakieś miłe dla mugolskiego oka ubrania. Na pewno nie odmówi ci wejścia do swojego domu – kontynuował Severus, uśmiechając się złośliwie. – Jego żony jeszcze nie ma, więc masz szansę.
- Nie posiadam takich ciuchów – burknęła Hermiona. – Pójdę do niego pod jakimś pretekstem… na przykład powiem, że robię ankietę…
- … a wtedy facet uśnie z nudów i będziesz mogła wyrwać mu trochę włosów. Genialny pomysł, nie wpadłbym na nic lepszego – zakpił Snape.
Dziewczyna rzuciła w jego stronę mordercze spojrzenie, uniosła nos w stronę sufitu i poszła do swojego pokoju po kartki, podkładkę do pisania oraz czarną, prostą teczkę.

***

Dev od kilku tygodnia próbował przekonać Hermionę do związku z nim, ale ona ciągle odmawiała. Nie kusiły ją randki, prezenty i czułe słówka, ale chłopak nie przejmował się tym zbytnio. Wiedział, że prędzej czy później zdobędzie jej serce, a zaraz po nim rękę. Chciał się z nią ożenić mimo protestów jego matki. Od jakiegoś czasu Kamini starała się znaleźć mu narzeczoną, ale on uważał, że nie po to mieszka w Anglii, aby dać się wrobić w tradycję aranżowanego małżeństwa. Nie martwił się tym, że rodzice najprawdopodobniej go wydziedziczą. Miał informacje, że branża komputerowa jest przyszłością, dlatego postanowił zostać programistą. Taka praca zapewniłaby byt jemu, Hermionie i ich przyszłym dzieciom.
Nic nie robił sobie z opinii Kamini na temat jego przyszłej dziewczyny. Matka była straszną plotkarą i streszczała mężowi oraz synowi wszystko, co usłyszała, od podobnych jej sąsiadek. Nie miała oporów przed wygłaszaniem nawet najgłupszych wymysłów na czyjś temat. Dlatego Dev nie wierzył, że Hermiona jest satanistką. Owszem, chodziła głównie w czarnych ubraniach, ale chłopak nie widział, aby nosiła pentagramy albo odwrócone krzyże. Wątpił, aby oddała w ofierze szatanowi swoje gęste włosy. Dziewczyny lubiły zmieniać długość fryzury, dlatego Hermiona zaczęła nosić krótką. Dev uważał, że w obecnej wygląda uroczo.
Nie dawał także wiary, że jego przyszła narzeczona urodziła dziecko, które było tak zniekształcone, że się go pozbyła. Ani tym bardziej w to, że złożyła je w ofierze, a Wampir je zjadł. Później był z tego dumny, ponieważ dowiedział się, co naprawdę się stało. Podsłuchał rozmowę Hermiony i jej mamy, gdy porządkowały ogród przed nadejściem lata. Z tego powodu jeszcze bardziej chciał dać jej szczęście.
Tylko jednej rzeczy Dev nie mógł zrozumieć: czemu taka miła i dobra dziewczyna mieszka z Wampirem. Kamini była święcie przekonana, że to jej kolejny facet. Hindus nie raz starał się wybadać, czy łączą ich intymne relacje. Siadał na drzewie i przy pomocy lornetki, zaglądał do okien Hermiony. Nic to jednak nie dało. Mimo że Dev był przekonany, że mieszkańcy są w domu, to nigdy nie widział, aby przebywali w łazience, pokojach lub kuchni. Było to dla niego niezrozumiałe, ponieważ słyszał i czuł, że ktoś przygotowuje jedzenie, ale okno nie zdradzało niczyjej obecności w pomieszczeniu.
Tak samo nie mógł sensownie wytłumaczyć dziwnych chorób, które go męczyły. Czasem pojawiały mu się na twarzy wielkie krosty wypełnione ropą. Innym razem nie mógł opanować swoich nóg, które trzęsły się jak miśki-żelki. Wszystko to znikało po paru godzinach, tak samo nagle, jak się pojawiało. Kamini była pewna, że to uroki spowodowane przez satanistyczne rytuały Hermiony i Wampira, dlatego nie raz odprawiała czary w ogrodzie, które miały zapobiec szerzeniu się czarnej magii. Dev był sceptycznie do tego nastawiony, głównie dlatego że nie zmieniało to w żaden sposób jego sytuacji.
- Co ona robi? – zastanawiał się chłopak, gdy na początku czerwca śledził Hermionę przy pomocy lornetki.
Dziewczyna przyszła do domu po pracy i wyszła z niego po siedemnastu minutach i dwudziestu czterech sekundach. Była ubrana w kusą sukienkę, która odsłaniała jej nogi i ramiona, a na stopach miała wysokie szpilki. W ręku trzymała pojemnik, w którym coś było, ale Dev nie mógł tego zidentyfikować. Obserwował jak przeszła niepewnie na drugą stronę ulicy i ruszyła dalej chodnikiem. Rozejrzała się nerwowo, gdy stanęła przed wejściem do domu nowego sąsiada, którego Hindus nazywał Lowelasem i zadzwoniła do drzwi. Mężczyzna wpuścił ją do środka. Hermiona wyszła od niego niecałe dziesięć minut później i poszła do siebie.
Gdy sytuacja powtórzyła się trzeci raz, chłopak był pewny, że coś się dzieje. Nie wiedział czemu jego przyszła dziewczyna, chodzi do sąsiada. Za każdym razem była ładnie ubrana i coś mu zanosiła. Spędzała u Lowelasa do dziesięciu minut, a gdy wychodziła była o wiele bardziej rozluźniona, niż gdy do niego szła.
- Jestem bardzo ciekawy, co wy tam robicie… - mruknął Dev, gdy wyłączył stoper i zapisał spostrzeżenia w zeszycie.
Nagle zatrzymał długopis, ponieważ oblał go zimny pot. Zrozumiał bowiem, że miłość jego życia ma romans. Hindus zamarł, przytłoczony wizją Hermiony uprawiającej namiętny seks z sąsiadem. Poczuł się zdradzony. Przecież równie dobrze to on mógł pomóc jej w tych sprawach. Nie musiała chodzić na szybkie numerki do Lowelasa, który był wylęgarnią chorób wenerycznych!
- Dam jej do zrozumienia, że źle robi – oświadczył, gdy wpadł mu do głowy pewien pomysł. – Od razu zorientuje się, że lepiej być ze mną! – zachichotał pod nosem i przystąpił do realizacji swojego planu.

***

Severus miał na tyle dobry humor, że postanowił ugotować ulubioną potrawę Hermiony. Przeczytał w książce dotyczącej psychologii, że ludzie o wiele lepiej reagują na nagrody niż kary, a dziewczyna na nią zasłużyła. Jej pomysł, aby udawał Francuza, okazał się trafiony. Dzięki temu Severus zdobył pracę, która mu w pełni odpowiadała. Przemienił się w Serge’a, Hermiona trafiła go zaklęciem zapychającym nos, co miało imitować chorobę i zarazem zniekształcać głos, po czym poleciał spotkać się z redaktorem naczelnym „Magicznych Mikstur”. Czarodziej od razu uwierzył, że ma do czynienia z Francuzem i ustalił z Severusem, że ma się on pojawiać w redakcji w poniedziałki oraz będzie wysyłał Felixa w czwartki, na wypadek, gdyby zaszły jakieś zmiany dotyczące artykułów. Snape wykorzystał dany mu czas i ćwiczył dalej francuski akcent pod okiem Hermiony. Jednocześnie cieszył się, że może powrócić do społeczeństwa czarodziejów i nikt nie traktował go jak zarażonego Groszopryszczką. Kontakty z innymi ludźmi przez jeden dzień w tygodniu wystarczały mu całkowicie. Było to na tyle dużo, aby nie odczuwał samotności i na tyle mało, aby nie miał ich dosyć.
Hermiona regularnie dostarczała mu włosy sąsiada do Eliksiru Wielosokowego. W babeczce, którą mu przynosiła, był ukryty Eliksir Słodkiego Snu. Po wszystkim rzucała na faceta czar, dzięki czemu zapominał o jej obecności. Uznała, że musi go poćwiczyć, ponieważ w pamięci ciągle miała sprawę z Hindusem, który sobie zaczął przypominać pewne fragmenty przeszłości. Hermiona chciała mieć pewność, że to się nie powtórzy. Wracając ze sklepu z zakupami, Severus stwierdził, że da się zabawić dziewczynie jeszcze kilka razy i potem on będzie zabierał włosy sąsiadowi. Zamierzał to robić ukradkiem i po cichu, tak aby nikt go nie zauważył. Nie było dla niego nic łatwiejszego.
Dobry humor czarodzieja pochodził także ze świadomości, że zasłużył na trzy tysiące galeonów. Hermiona jadła coraz więcej, śmiała się częściej i w nocy spała jak dziecko. Przestała przypominać kościotrupa i zaczęła kupować ubrania w innych kolorach niż czerń i biel. Severus wiedział, że gdy Kingsley usłyszy od niej, że gotuje jej ulubione potrawy, to dostanie podwyżkę. Musiał tylko delikatnie zasugerować Hermionie, aby go pochwaliła.
Snape skończył pracę w kuchni, nim usłyszał samochód parkujący na podjeździe. Jego współlokatorka raz w tygodniu jeździła do psychologa i wracała w porze kolacji. Czarodziej już miał nałożyć jej porcję na talerz, gdy usłyszał wrzaski i odgłos jakby ktoś w coś kopał. Bez wahania zostawił wszystko na blacie i wybiegł przed dom, gdzie zobaczył Hermionę uwięzioną we wnętrzu samochodu i atakującą ją żonę sąsiada.
- Ty dziwko! – wrzasnęła, kopiąc w drzwi od strony kierowcy. – Zostaw mojego męża w spokoju!
- Ja wcale nie mam z nią romansu! – wrzasnął nieświadomy dawca włosów i poszedł do domu, zostawiając wściekłą żonę na podjeździe Hermiony.
Severus nie zastanawiał się ani chwili. Złapał kobietę za ramię, gdy zaczęła walić pięścią w szybę. Mocnym uściskiem dał jej do zrozumienia, że ma na niego spojrzeć. Wtedy przeszył ją wzrokiem.
- Uspokoisz się, czy mam wezwać policję? – spytał ostrzegawczym tonem i jeszcze mocniej ścisnął jej ramię.
- Ała! To boli! – wyjęczała z wyrzutem.
- Będzie jeszcze bardziej bolało, jeśli nie przeprosisz Hermiony! – zagroził Snape mściwym tonem, odciągając sąsiadkę od samochodu czarownicy.
- To psychol! Zrób coś! – krzyknęła kobieta do kogoś, kto stał za plecami czarodzieja. – Ratuj mnie!
Dev przybrał przerażony wyraz twarzy, gdy wzrok Severusa przeszył go na wylot. Zbladł, spocił się jak mysz i zrobił krok w tył.
- A więc to twoja sprawka! – wysyczał Severus z paskudnym uśmiechem. – Napisałeś list, w którym oskarżyłeś Hermionę o romans z jej mężem…
- Co!? – wydyszała sąsiadka, która nadal starała się wyszarpać ramię z żelaznego uścisku czarodzieja. – To prawda!?
- Ja widziałem… - zaczął mówić Dev, ale Severus szybko mu przerwał.
- Wydaje mu się, że widział! – warknął, puszczając rękę sąsiadki, która upadła na trawę. – Hermiono! Czy masz lub miałaś romans z mężem tej kobiety? – zwrócił się do czarownicy, która wysiadła z samochodu.
- Nie mam i nie miałam! – krzyknęła. – Dev kłamie! – spiorunowała chłopaka wzrokiem.
- Dlaczego miałbym zmyślać!? – Hindus prawie się rozpłakał.
- Właśnie! – prychnęła sąsiadka. – Skąd wiesz, że ona mówi prawdę!?
- Ponieważ ciągle przebywam w domu i wiem, co ona robi! – fuknął Snape.
- Severus mówi prawdę – poparła go Hermiona, stając obok niego. – Dev, proszę, abyś nie wymyślał więcej głupot na mój…
- Nie wierzę ci! – przerwała jej kobieta. – Zdradzony facet nigdy w życiu nie przyzna, że jego baba przyprawia mu rogi. Zwłaszcza gdy wygląda tak jak ty! – zlustrowała pogardliwym wzrokiem czarodzieja i splunęła mu pod nogi.
To rozjuszyło czarodzieja. Słowa sąsiadki rozdrapały stare rany, które zdążyły się zasklepić. Przypomniały mu wszystkie zawody, które doznał w przeszłości. Poczuł jak krew jego żyłach płonie. Zbliżył się powoli do kobiety, a nienawiść rozsadzała go od środka. Nie zważał na przerażone piski Hermiony, która trzymała go kurczowo za rękaw i próbowała zaciągnąć w stronę domu.
- Jesteś tak wielką debilką, że się dziwię, że ktokolwiek ciebie zechciał! – huknął tak, że okoliczni mieszkańcy pootwierali okna, aby zobaczyć, co się dzieje. – Funt makijażu na twarzy i sukienka w panterkę nie sprawią, że będziesz młodsza i mąż nie będzie latał za innymi! Hermiona jest przy tobie aniołem! Nigdy wcześniej nie spotkałem dziewczyny, która tak bezinteresownie pomaga ludziom, jest lojalna, szczera i odważna! Poświęca wszystko, aby ratować innych i nie myśli o sobie! Nie jesteś godna, aby jej buty czyścić! – Severus był tak wściekły, że miał wrażenie, że zaraz eksploduje.
Sąsiadka, na początku pewna siebie, podczas jego przemowy kuliła się coraz bardziej w sobie. Przestała patrzeć na niego ze złością i pogardą. Pobladła, a w jej oczach pojawił się strach i niepewność. Zrobiła przerażoną minę i powoli zaczęła się wycofywać. Gdy poczuła, że mężczyzna nie rzuci się na nią, odwróciła się gwałtownie na pięcie i uciekła w stronę swojego domu.
- Chodźmy – Severus usłyszał cichy szept Hermiony i poczuł, że dziewczyna nadal trzyma go za rękaw.
- Jeszcze jedna rzecz – odparł przez zaciśnięte zęby i odwrócił się w stronę Deva, który nadal stał w pobliżu, niezdolny do choćby jednego ruchu. – Chciałeś mi ją odbić – oznajmił z jadowitym uśmiechem i zbliżył swoją twarz, do twarzy chłopaka. – Masz zostawić Hermionę w spokoju. Ona jest moja – wyszeptał złowrogim tonem. – Jeśli się do niej zbliżysz, to umrzesz w straszliwych męczarniach. Obiecuję.
Dev zaczął dyszeć ze strachu i uciekł do swojego domu, potykając się o własne nogi. Rzucał przy tym tak przerażone spojrzenia w kierunku Severusa, jakby sam diabeł go gonił. Na ten widok czarodziej zaśmiał się niczym szaleniec z filmów, który cieszy się, że jego zły plan się powiódł. To sprawiło, że większość gapiów zniknęła z pola widzenia, a wcześniej otwarte okna, zamknęły się z trzaskiem. Aby jeszcze ostatecznie dobić młodego Hindusa, który na pewno obserwował ich ukradkiem, złapał Hermionę w talii i zaprowadził do drzwi.
- Nie musiałeś – powiedziała niepewnym tonem, gdy zostali sami. – To wszystko, co powiedziałeś i zrobiłeś…
- Chciałem, aby dał ci spokój – wyjaśnił Severus. – Ten gnojek myślał, że uratuje cię przed tą zwariowaną szyszymorą i rzucisz się w jego ramiona – prychnął z niesmakiem.
- Hmm… - mruknęła Hermiona. – Dziękuję ci, ale… - nagle zamilkła.
Podczas przedłużającej się ciszy Severus popatrzył na dziewczynę. Na twarzy miała rumieńce i przygryzała nerwowo wargę, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie potrafiła wyrazić swojej myśli. Zerkała na swoje buty, jak gdyby oczekiwała od nich pomocy. W rękach mięła koralikową torebkę.
- Ale? – czarodziej zapytał bardziej, aby przerwać niezręczną ciszę, niż by znać odpowiedź.
- Ja taka nie jestem – wydusiła z siebie i szybko pobiegła po schodach.
Dopiero po jej reakcji, dotarło do Severusa, co się stało. Przypomniał sobie swoje własne słowa i go zmroziło. Czy on naprawdę porównał Hermionę do anioła? Skąd w jego głowie pojawiły się te wszystkie słowa? Dlaczego Lily, którą kochał, nazwał szlamą, a zwykłą, nic nieznaczącą dziewczynę, wychwalał? Przecież, pomimo dużej inteligencji, mogła sobie coś pomyśleć! I co oznaczało to całe „ja taka nie jestem”?
- Sev, jesteś kretynem – oznajmił sam sobie, łapiąc się za głowę. – Musisz to jakoś odkręcić!
Ruszył szybko śladami Hermiony, wymyślając sobie w myślach. Już miał zapukać do jej drzwi, gdy jego ręka zatrzymała się w powietrzu.
- Zaraz – zastanowił się. – Co ja mam jej właściwie powiedzieć? Wcale nie uważam, że jesteś aniołem… to nie brzmi dobrze… Jesteś taka sama jak wszystkie inne… tak, zwłaszcza, jak ta wariatka… Trochę wyolbrzymiłem twoje zalety… no, nie przesadzaj Sev, ona rzeczywiście jest dobra dla innych… Nadal uważam, że jesteś zarozumiała i się puszysz, jakbyś pozjadała wszystkie rozumy… Przecież nie powiem tego dziewczynie, która jest jeszcze jedną nogą w depresji… – westchnął i oparł się o ścianę w korytarzu.
Nie chciał znowu wpędzić jej w chorobę, ponieważ Kingsley na pewno dowiedziałby się, że to jego wina i odciąłby dopływ galeonów. Z drugiej strony nie mógł pogodzić się z myślą, że powiedział tyle miłych rzeczy o Hermionie. Czuł wstyd, że dał się wyprowadzić z równowagi jakiejś durnej mugolce. Dobrze, że zostawił różdżkę w domu, ponieważ rzuciłby na nią Cruciatusa albo Avadę.
- Będę udawał, że nic się nie stało – podjął decyzję. – Liczę na jej inteligencję. Przecież wie, że to, co powiedziałem gówniarzowi, było kłamstwem. Mam nadzieję, że będzie zachowywała się tak samo, jak ja, a jeśli nie, to dam jej do zrozumienia, jak bardzo się myli. 
W lepszym humorze ruszył do swojego pokoju i zamknął za sobą drzwi.