poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 33 – Dzień Zwycięstwa


Przygotowania do drugiej rocznicy śmierci Voldemorta szły pełną parą. Argus Filch był chodzącym kłębkiem nerwów i od tygodnia rzucał się na każdego ucznia, który śmiał przynieść, chociaż odrobinkę błota do zamku. W międzyczasie latał za Irytkiem i starał się przegonić złośliwego duszka przy pomocy miotły. Cały Hogwart był porządkowany, czyszczony i pucowany przez całą armię skrzatów. Obchody Dnia Zwycięstwa miały zacząć się za kilka godzin, dlatego większość uczniów została wysłana do domów, a zostali tylko ci, którzy brali udział w przedstawieniach. Z tego powodu na błoniach została ustawiona scena, na której miał jeszcze przemawiać Kingsley, McGonagall oraz ważne postacie, które doprowadziły do końca wojny. Gośćmi honorowymi były osoby, które wzięły udział w bitwie z siłami Voldemorta oraz głowy świata czarodziejów z innych państw. Z tego powodu teren od kilku tygodni zabezpieczany był przez aurorów.
- Co ty tu robisz Potter? – spytał się Robards widząc swojego pracownika idącego w stronę sceny. – Miałeś mieć dzisiaj wolne.
- Chciałem się rozejrzeć – odpowiedział Harry. – To wszystko działo się dwa lata temu, a ja mam wrażenie jakby to było wczoraj – oznajmił ze smutkiem jednocześnie rozglądając się po okolicy.

Przypomniał sobie wszystko, co przeżył podczas bitwy o Hogwart. Śmierć, ból, strach, zwątpienie w czasie walk, a w końcu nieopisana ulga i radość po zwycięstwie. Najbardziej żal mu było poległych. Kiedyś często śnił o martwych ciałach swoich przyjaciół, teraz zdarzało mu się to rzadziej. Tak czy siak nie było to miłe i był przekonany, że nie pozbędzie się tych obrazów z głowy aż do końca życia.
- Wykonałeś kawał dobrej roboty, synu – odezwał się Robards i poklepał go przyjaźnie po ramieniu.

Po wszystkich wydarzeniach, jakie miały miejsce w grudniu zeszłego roku, powrócili do dobrych relacji. Wspólny sekret sprawił, że zaczęli częściej ze sobą rozmawiać i to nie tylko na temat pracy. Stopniowo nawiązywała się między nimi nić porozumienia. Harry nie wplątywał się w kolejne afery, a Gawain nie dawał mu powodów skargi. Mężczyzna dotrzymał słowa i nie narzucał się więcej Hermionie. Za to często zaczął zapraszać swojego podwładnego do siebie do domu. Harry na początku niechętnie odnosił się do tego, ale po jakimś czasie zrozumiał, że Robards jest bogatym źródłem wiedzy. Często siedział na kanapie swojego szefa i słuchał z napięciem o udanych akcjach i walkach ze śmierciożercami podczas Pierwszej Wojny Czarodziejów. Chłopak starał się zapamiętywać jak najwięcej szczegółów z tych historii, aby później wcielać je w życie. Gawain za to doceniał jak szybko uczy się jego podwładny i dawał mu, co raz trudniejsze zadania do wykonania. Szybko to sprawiło, że Ben i jemu podobni czarodzieje, przestali uważać Harry’ego za nowicjusza bez teoretycznego i praktycznego przygotowania.

Jednocześnie jego związek z Ginny kwitł mimo tego, że obydwoje mieli dla siebie mało czasu. Ona zaczęła grać na stałe w reprezentacji Harpii z Holyhead i wybuchła na jej punkcie Weasleymania po tym jak wbiła dwanaście goli pod rząd Strzałom z Appleby w ostatnim meczu. Harry był dumny ze swojej ukochanej i starał się jak mógł zrekompensować swoje nieobecności spowodowane pracą. Ginny zaś doceniała jego zabiegi. Obydwoje wiedzieli, że kochają się jak szaleni i chłopak z blizną był przekonany, że nadszedł czas, aby pomyśleć o pierścionku zaręczynowym. Życie wróciło do normy i zdawało się, że może być tylko lepiej.
- Dziękuję – odrzekł Harry z uśmiechem, po czym pożegnał się ze swoim szefem i ruszył w stronę granic Hogwartu, aby teleportować się do domu i zmienić szatę na wyjściową.

***

- Ron! Błagam, załóż inny garnitur! – krzyknęła zrozpaczona Hermiona.
- Czemu? Ten jest po prostu Z-A-J-E-B-I-S-T-Y! – odparł rudzielec z zachwytem i spojrzał na swoje odbicie w lustrze. – Tak ma być!
Jego dziewczyna stała po drugiej stronie pokoju i gotowała się ze złości połączonej z bezsilnością. Ubrana była w prostą, czarną sukienkę, którą kupiła ze swoją mamą. Elegancki i stonowany wygląd dopełniała delikatna biżuteria i niezbyt wyszukana fryzura. Ron był zupełnym przeciwieństwem swojej drugiej połowy. Ubrany w jaskrawo-pomarańczowy garnitur i jadowicie zieloną koszulę, która idealnie pasowałaby do garderoby Rity Skeeter. Rudzielec z wyraźnym zadowoleniem wiązał pod szyją fioletowy krawat. Przy każdym jego ruchu Hermionie zdawało się, że w jej pokoju grasuje pożar.
- Proszę… załóż ten czarny… albo szary… tylko nie ten… - tłumaczyła starając się nie wybuchnąć szlochem. – Jak będziemy wyglądali? Jak jakieś pośmiewisko!
- Nie przesadzaj, moja cukrowa myszko – odparł Ron ze spokojem. – George idzie w fioletowym, a pod spód zakłada czerwoną koszulę. Ten to dopiero nie ma gustu!
- To jest smutna uroczystość, miej choć trochę szacunku dla zmarłych!
- To jest Dzień Zwycięstwa a nie pogrzeb!
- Jak chcesz! – warknęła Hermiona. – Ale trzymaj się ode mnie jak najdalej!
- Oczywiście – zgodził się Ron z figlarnym uśmiechem. – Zwłaszcza wtedy, gdy bohaterzy wojenni będą stać obok siebie podczas sesji zdjęciowej!

Hermiona jęknęła ze zgrozą i wyszła z pomieszczenia w celu złapania świeżego powietrza do płuc i tym samym uspokojenia się. Ron kompletnie nie przejął się jej wybuchem i beztrosko przypiął fioletowego kwiatka do butonierki, nucąc pod nosem „The Bad Touch” Bloodhound Gang.

***

Obchody Dnia Zwycięstwa przebiegały spokojnie i były bardzo dobrze zorganizowane. Hermiona razem z rodziną Weasleyów i Harrym przybyła wcześniej na miejsce, dzięki czemu mogli obserwować pojawiające się reprezentacje z różnych krajów. Większość przyjechała Hogwart Expresem razem z Kingsleyem. Madame Maxime przybyła, wspólnie z niedawno wybraną Minister Francji - Anne de Breuil, powozem ciągniętym przez skrzydlate konie. Z tego powodu ucieszył się nie tylko Hagrid, Fleur mimo zaawansowanej ciąży również pojawiła się na uroczystości. Reprezentacja Finlandii miała podobny sposób podróżowania jak Francuzki: wielkie sanie ciągnęły magiczne renifery. Turcy zaś przybyli na misternie tkanych dywanach.

Część gości teleportowała się do wyznaczonej strefy przy bramie Hogwartu. Hermiona ze zdumieniem patrzyła na barwnych członków obstawy Ministra Polski, którzy ubrani byli w zbroje ze skrzydłami oraz skóry dzikich zwierząt. Ich reprezentant ubrany był w orientalną szatę, która według dziewczyny, bardziej pasowałaby do krajów arabskich. Najwidoczniej Turcy podzielali jej zdanie, ponieważ patrzyli się na Słowian z wyraźną niechęcią. 

Niektóre znane osoby, które wzięły udział w Bitwie o Hogwart musiały wygłosić przemowę. Jak zwykle Ron i Harry nie przyłożyli się do swoich. Pierwszy robił, co chwile głupie miny i starał się jak najbardziej podkreślić swoją rolę w całej wojnie oraz uznał, że jego życie jest kompletne odkąd pojawił się na karcie Czekoladowych Żab. Drugi zaś twierdził, że cała chwała należy się Snape’owi. Hermiona cieszyła się, że Severus siedzi teraz w celi, ponieważ mógłby rozerwać jej przyjaciela na strzępy słysząc taką ilość pochwał. Sama podkreślała podczas swojej przemowy, że po zniesieniu praw przeciwko mugolakom, przyszedł czas, aby czarodzieje zajęli się uwolnieniem Skrzatów Domowych.

Tym co najbardziej wzruszyło czarownicę w czasie obchodów był teatrzyk uczniów Hogwartu. Odegrali oni sceny z związane z walką Harry’ego z Voldemortem. Pierwszego grał uroczy piętnastolatek o delikatnej urodzie, ale za to z niezłą charyzmą. Hermiona doznała szoku, gdy się okazało, że w jej postać wcieliła się czarnoskóra Noma. W pierwszym momencie miała ochotę zaprotestować, ale po wzięciu kilku oddechów pomyślała, że teatr rządzi się swoimi prawami. Kompletnie się uspokoiła dopiero po tym, gdy przekonała się, że dziewczyna naprawdę ma talent i naprawdę potrafiła imitować jej głos i ruchy. Sztuka zakończyła się efektowną sceną śmierci Voldemorta, którego fenomenalnie zagrał Oscar Williamson.

Następnie wszyscy zebrani zostali zaproszeni do Wielkiej Sali, która została powiększona dziesięciokrotnie na tę okazję. Harry, Ron i Hermiona musieli usiąść przy głównym stole pomiędzy Kingsleyem a McGonagall. Najbliżej nich zostali usadzeni zagraniczni ministrowie, a najdalej mniej ważne osoby. Hermiona przeszukała wzrokiem salę przed podaniem dań i zobaczyła wiele znajomych twarzy. Przybyła prawie cała Armia Dumbledore’a łącznie z Cho Chang, która uśmiechała się nieśmiało do koleżanek i kolegów. Ginny otaksowała ją pogardliwym spojrzeniem, po czym zaczęła udawać, że jej nie widzi. Hermiona zaśmiała się w duchu widząc ten przejaw zazdrości. Obok swojej córki siedziała pani Weasley, która zamieniła się miejscami z George’em aby być bliżej Fleur, która mogła w każdej chwili urodzić. Hermiona podziwiała ją za to, że nawet będąc w zaawansowanej ciąży wyglądała cudownie. Nie przytyła, za to wyglądała jakby połknęła piłkę i z tego powodu miała wystający, okrągły brzuch. Siedząc koło Billa wprost promieniowała szczęściem. Pani Weasley siedziała koło nich i nie schodził z jej twarzy uśmiech. Nie mogła doczekać się narodzin pierwszego wnuka lub wnuczki. W głębi serca Hermiona zazdrościła Fleur, ponieważ od dawna marzyła o tym, aby wyjść za Rona i zajść w ciążę. Wtedy poczułaby się w pełni kobietą i Suzanne miałaby, z kim się bawić w przyszłości.

Po obiedzie, na którym królowały wyszukane potrawy, nastąpił czas na bardziej swobodną część uroczystości. Goście zaczęli chodzić pomiędzy stołami i rozmawiać ze sobą. Hermiona z Ronem i Harrym uścisnęli niezliczoną ilość rąk i podziękowali tysiące razy za miłe słowa. Dziewczyna pomyślała, że od uśmiechania się bolą ją mięśnie twarzy.
- Boska koszula Weasley! – zaświergotała Rita Skeeter, na co rudzielec spłonął rumieńcem. – Chcę mieć was na jutrzejszej okładce Proroka Codziennego! Przysuńcie się do siebie! – oznajmiła tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Panna Granger w środku, jeśli łaska! – wykrzyknęła i złapała wycofującą się Hermionę za ramię.

Młoda czarownica posłała jej mordercze spojrzenie, ale posłusznie stanęła między chłopakami. Nadal była zła na Rona za jego garnitur, toteż starała się przysunąć jak najbliżej do Harry’ego. Jej mężczyzna nie zamierzał poddać się tak łatwo. Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Mam dla ciebie niespodziankę – szepnął jej do ucha.
- Jaką? – spytała się Hermiona przez zęby jednocześnie starając się uśmiechać do zdjęcia.
Z aparatu fotoreportera buchnął kłąb fioletowego dymu i było po wszystkim. Rita od razu zaciągnęła swojego współpracownika w kierunku Kingsleya, który rozmawiał o czymś z Ministrem Rosji.
- Zobaczysz… - odparł figlarnym tonem Ron i uśmiechnął się tajemniczo.
- O co mu może chodzić? – spytała się Hermiona Harry’ego, gdy rudzielec odszedł w stronę Charliego.
- Nie mam pojęcia – odparł chłopak i poczochrał włosy.

Dwie godziny później Ron ciągnął rozzłoszczoną Hermionę za rękę i prowadził w tylko sobie znanym kierunku. Patrolujący zamek aurorzy patrzyli się na nich ze zdumieniem, ale jako, że powszechnie było wiadomo, że ta dwójka jest parą to nie zamierzali interweniować.
- Co ty znowy wymyśliłeś!? – wydyszała dziewczyna.
- Już mówiłem… muszę ci coś pokazać! – odparł Ron.
Hermiona postanowiła, że nadal będzie stawiać opór. Nie chciała wymykać się z przyjęcia w nieznanym celu, a jej chłopak się uparł, że niczego nie powie. Skoro tak stawiał sprawę, to ona nie będzie posłusznie dreptać za nim po Hogwarcie. Nagle poczuła, że Ron łapie ją w pasie i przerzuca sobie przez ramię. Mimo ciężaru szybko pognał w głąb korytarza.
- Ronaldzie Weasley! – krzyknęła oburzona czarownica. – Postaw mnie natychmiast na ziemię!
- Nie martw się Hermi! Zaraz będziemy na miejscu! – odparł i wzmocnił uścisk.
- Nazwij mnie jeszcze raz „Hermi”, a urządzę ciebie tak, że troll będzie przystojniejszy od ciebie! – odwarknęła.
- Jak miło… że wspominasz… o trollu… – wysapał Ron, który szybko tracił siły.

Podszedł do drzwi, otworzył je i wszedł do pomieszczenia z wyrywającą się Hermioną na ramieniu.
- Ufff… - sapnął. – Wiesz gdzie jesteśmy?
Czarownica rozejrzała się uważnie i od razu rozpoznała, co to za miejsce.
- Łazienka dla dziewczyn – odparła chłodnym tonem.
- Ta, w której załatwiłem trolla – dodał Ron i postawił dziewczynę na ziemię.
- Po co tu jesteśmy?
- Chciałem ci przypomnieć miejsce, w którym przestaliśmy się nienawidzić, a zaczęliśmy się przyjaźnić. To tutaj narodziło się między nami coś głębszego…  - wyjaśnił z błyskiem w oku.

Hermiona spojrzała na niego oczekująco. Nadal nie wiedziała, do czego Ron zmierza. Jeśli w ten sposób chciał ją udobruchać za to, że założył ten okropny garnitur to wybrał zły sposób.
- Widzisz… czasem się nie lubimy, czasem kłócimy, ale i tak się kochamy – stwierdził rudzielec. – Dwa lata temu podczas bitwy pocałowałaś mnie pierwszy raz i wtedy zrozumieliśmy, że nie możemy bez siebie żyć. Jesteśmy ze sobą na dobre i na złe, dlatego… - sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki - … chciałbym abyś… - otworzył dłoń i pokazał Hermionie, co w niej trzyma - … została moją żoną.

Patrolujący korytarze aurorzy pognali błyskawicznie ku toalecie, gdy usłyszeli wydobywający się z niej kobiecy krzyk. Jeszcze szybciej z niej wyszli, gdy zobaczyli, że źródłem hałasu była Hermiona Granger, która obcałowywała gwałtownie swojego chłopaka Ronalda Weasleya, szepcząc przy tym „tak, tak, tak”.

***

Harry zastanawiał się gdzie mógł podziać się jego najlepszy kumpel. Hermiony także nie mógł nigdzie zlokalizować. Obszedł Wielką Salę dwukrotnie i zapozował, do co najmniej dziesięciu zdjęć razem z przedstawicielami innych państw. Mimo tego nie zauważył nigdzie ani Rona, ani Hermiony. Za to odnotował, że atmosfera przyjęcia zaczęła się mocno rozluźniać. Część gości postanowiła wyjść i rozejrzeć się po okolicy. Inni wypili dość sporo alkoholu. Harry usłyszał jak Rosjanie albo Ukraińcy – sam nie wiedział dokładnie, dyskutują o czymś zawzięcie w swoim języku. Podszedł więc do Ginny, która rozmawiała z Anthonym Goldsteinem, ale ona także nic nie wiedziała o zaginionych. Już miał wyjść z sali, gdy zauważył, że przez drzwi wchodzi Hermiona trzymająca za rękę Rona i zmierzają ku niemu. Obydwoje wyglądali na rozpromienionych oraz zgrzanych. Hermiona miała potargane włosy, a Ron poluzowany krawat i krzywo zapiętą marynarkę.
- Nie uwierzysz! – oznajmiła czarownica radosnym tonem. – Właśnie się…

Harry nie usłyszał, co Hermiona powiedziała, ponieważ po Wielkiej Sali rozległ się okrzyk Madame Maxime:
- WODI! WODI!
- Pali się! – wrzasnął Filch i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu płomieni.
- NIE PALI! WODI! –półolbrzymka wskazała na Fleur.
- MDLEJE!? – ryknęła pani Weasley i zaczęła się przepychać przez tłum ku synowej.
- NIE! WODI JEJ ODESZLI! ONA RODZI!
Dopiero po tych słowach nastąpiło totalne zamieszanie. Rodzina Weasleyów rzuciła się ku Fleur, która trzymała się za brzuch i ciężko oddychała.
- Arturze! Bierzemy ją do Nory! – oznajmiła pani Weasley.
- Nie Nora! – sprzeciwiła się Fleur pełnym bólu głosem. - Muszelka!
- W Norze urodziłam wszystkie dzieci i tam urodzi się mój pierwszy wnuk! – Molly nie dawała za wygraną.
- Moi mężu! Zrobi coś! – wrzasnęła Fleur, która wstała podtrzymywana przez teściową i Madame Maxime.

Bill zamiast powiedzieć coś lub zrobić stał jak słup soli, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. O ile był w stanie bez zastanowienia podjąć walkę na śmierć i życie, to zdecydowanie w sprawie gdzie ma się urodzić jego dziecko sprawiło, że dosłownie zamarł. Harry podejrzewał, że dodatkowo bał się wejść między żoną, a matkę.
- Bill! Rusz się! – warknęła Ginny i popchnęła brata.
- Ale co zrobić? Co!? – miotał się najstarszy syn Weasleyów. – Mi jest obojętne gdzie się urodzi!
- BILL! – wrzasnęły jednocześnie Fleur i Molly.
Tłum wokół rodzącej i jej rodziny zaczął gęstnieć, co tylko pogarszało sprawę. Czarodzieje obserwowali przebieg wydarzeń jakby to była jakaś sztuka. Czarodziej z blizną stwierdził, że sam nie wie, co robić w takiej sytuacji. Popatrzył się na twarze męskiej części rodziny Weasleyów i upewnił się, że oni także nie wiedzą.
- Na litość boską, zaprowadźcie ją do Poppy! – krzyknęła McGonagall, która przedarła się przez tłum. – Nie ma czasu, aby doprowadzić Fleur do bramy Hogwartu!

Bill w końcu się ruszył i przy pomocy George’a oraz Rona zaniósł żonę do skrzydła szpitalnego. Aby powstrzymać podążający za nimi tłum Kingsley błyskawicznie wezwał wszystkich aurorów, którzy zablokowali schody prowadzące na pierwsze piętro.
- Poród! Prawdziwy poród! Nie mam w tym doświadczenia! – pani Pomfrey załamała ręce na widok Fleur.
- Ja mam! Tylko przy dwóch synach pomagała mi matka, pozostałą piątkę urodziłam sama! Damy radę! – oznajmiła pani Weasley, po czym rzuciła wszystkim spojrzenie mówiące „wejdźcie do sali dla chorych, a was ukatrupię” i zamknęła drzwi.

***

Bill wyglądał jakby miał zemdleć więc pan Weasley klepał go uspokajająco po ramieniu, George z Angeliną i Ronem chodzili nerwowo po korytarzu, Ginny szeptała o czymś z Harrym, a Hermiona stała pod ścianą i wyglądała przez okno. Nie bardzo chciała się przed samą sobą przyznawać, ale była odrobinę zła na to, co się stało. Myślała, że ogłoszą z Ronem swoje zaręczy i ten dzień będzie należeć do niej. Wiedziała, że Fleur nie miała wpływu na to, co się stało, poród mógł zacząć się w każdej chwili… ale skoro było takie ryzyko to czy musiała się pojawiać akurat w Hogwarcie? Czarownica odgarnęła nerwowo włosy za ucho, gdy usłyszała krzyk Ginny:
- Co ty masz na palcu!?
- To… eeee… pierścionek zaręczynowy – wyjaśniła Hermiona i spłonęła rumieńcem. – Przez to wszystko zapomnieliśmy z Ronem się pochwalić…
- Jak mogłaś zapomnieć! – Ginny dopadła przyjaciółkę i złapała ją za dłoń.  – Nieźle! Ron wybrał coś bardziej w twoim guście niż swoim! – zachichotała pod wpływem myśli o stylu swojego brata.

Hermiona musiała przyznać jej rację. Tym razem nie dostała wielkiego pierścienia, który z łatwością mógłby pociągnąć ją na dno, gdyby miała ochotę wykąpać się w jeziorze. Pierścionek zaręczynowy był delikatny, wykonany z białego złota. W oczy rzucał się tylko wielki różowy diament oszlifowany w kształt serca. Nie był to wprawdzie styl Hermiony, ale uznała, że mówi się trudno. Skoro Ron chce ją poślubić i daje jej dowód swojej miłości to ona nie będzie wybrzydzała. Wybaczyła mu, że założył okropny garnitur. Czasem trzeba iść na ustępstwa jeśli chce się z kimś być.
- Tak, oświadczyłem się Hermionie! – dodał głośno Ron i napuszył się czekając na słowa pochwały.
- Na gadające gorgony! Czekaliśmy na to od dawna! – odezwał się ojciec rudej gromadki i ruszył, aby uściskać syna oraz przyszłą synową.

Reszta zebranych ruszyła w jego ślady. Narzeczeni zostali porządnie wyściskani i obcałowani przez dziewczyny.
- Gratulacje!
- Kiedy ślub?
Hermiona popatrzyła się znacząco na Rona. O tym jeszcze nie rozmawiali, a ona sama miała ochotę najpierw pomieszkać razem przez chwilę, aby mieć pewność, że postępują dobrze.
- Za rok! – oznajmił Ron, czym wprawił Hermionę w osłupienie. – Teraz poszukamy domu i tam razem zamieszkamy, prawda Kociołkowy Piegusku?
- Eeee… tak… niech będzie – wydukała czarownica i postanowiła, że będzie musiała porozmawiać ze swoim narzeczonym na ten temat.
- Chcę zdać relację z waszego wesela! – nieoczekiwanie rozległ się głos Rity Skeeter. – Przyszłam tutaj, aby udokumentować narodziny nowego pokolenia! – wyjaśniła Robardsowi i kilku aurorom, którzy przybiegli za nią i jej fotografem. – Jak się okazało nasze gołąbki zamierzają się pobrać! – zaświergotała jakby była szczęśliwą matką, która wydaje córkę za mąż.
- Nie sądzę, aby chcieli się dzielić swoim szczęściem z tobą! – oznajmił Gawain lodowatym tonem i zrobił krok w stronę dziennikarki.
- A właśnie, że chcemy! – warknął Ron. – Chodź tu kochanie, niech zrobi nam zdjęcie i pokaże światu jak bardzo się kochamy! – zwrócił się do Hermiony z uśmiechem mówiącym, że ma zamiar dokopać szefowi Harry’ego.

Dziewczyna nie zastanawiała się długo. Wiedziała, że od dłuższego czasu Robards jej wobec niej w porządku, ale z drugiej strony odczuła wielką ochotę zemścić się za to, że igrał z jej uczuciami. Miała gdzieś, co o niej sobie pomyśli. Mógł z nią nie zaczynać!
- Dawaj Rita! – rozkazała, po czym przytuliła się do Rona i wyciągnęła w stronę aparatu rękę z pierścionkiem.

***


Robards szybko znikł z pola widzenia po stwierdzeniu, że musi koniecznie obejrzeć zabezpieczenia wokół zamku. Wywiad na temat narzeczeństwa Rona i Hermiony trwał dłuższą chwilę. Rita była w doskonałym humorze, ponieważ liczyła, na co najmniej pierwszą stronę Proroka Codziennego. Zaś po kilku godzinach nerwowego oczekiwania z sali chorych wyszła pani Weasley oświadczając, że Fleur urodziła zdrową córeczkę. Bill z radości zrobił salto, a pan Weasley i Ginny popłakali się ze wzruszenia. Młodzi rodzice podebatowali chwilę i oświadczyli, że ich latorośl będzie nosić imię Victorie, ponieważ urodziła się w Dzień Zwycięstwa, co zostało przyjęte z entuzjazmem przez społeczność czarodziejów.

piątek, 19 sierpnia 2016

Fanfik Trójmagiczny: Rozdział 5 – Piętnaście faktów o mnie



Witam Wszystkich Miłościwie Mnie Czytających!

Tu znowu Szczęśliwa Trzynastka i moje wypociny nie zawsze związane z Harrym.



Miałam nic nie pisać, ale skusiłam się na krótką zabawę :)

Niektórzy wiedzą, że posiadam konto na Wattpadzie (a jak nie wiedzą to pozwalam zajrzeć :P). Zostałam nominowana przez Zaczarowaną do napisania piętnastu faktów o sobie. Nie widzę tam miejsca na takie zabawy, więc postanowiłam wrzucić to na bloga (między innymi, aby udowodnić, że żyję). Wakacyjne przygody nie pozwalają mi pisać dalszych rozdziałów, ale taką "głupotkę" mogę opublikować.


Piętnaście faktów o mnie:

1. Niedawno skończyłam 29 lat.

2. Córka ma urodziny równo tydzień po moich urodzinach.

3. Mam falowane, blond włosy, które sięgają mi do pasa (o które bardzo dbam).

4. Moje panieńskie nazwisko pochodzi z Francji i nosi je tylko 139 osób w Polsce.

5. Sama nauczyłam się podstaw języka japońskiego, oprócz tego gadam po angielsku i czaję sporo po francusku.

6. Mam zamiar przeprowadzić się za granicę, ponieważ chcę mieszkać w innym kręgu kulturowym.

7. Z zawodu jestem nauczycielką i artystą-plastykiem.

8. Uwielbiam Krzysztofa Gonciarza, nałogowo oglądam jego filmy na Youtube (teraz cierpię, ponieważ mam trzytygodniowe zaległości! Buuu!).

9. Skakałam na bungee i przez to nabawiłam się lęku wysokości :(.

10. Mojego męża wyrwałam w przedszkolu na żółwie ninja :). Zakochał się we mnie, gdy mieliśmy cztery lata!

11. Tylko jedna osoba z mojej rodziny wie o tym blogu.

12. Uwielbiam gotować i z tego powodu mam trochę za dużo ciała.

13. Tak jak Agatha Christie wymyślam fabułę opowieści podczas zmywania garów.

14. Miałam robione testy psychologiczne, z których wynika, że mam męski sposób myślenia i patrzenia na świat (to tłumaczy czemu gmatwam losy moich postaci oraz wszystko szczegółowo analizuję :P).

15. Nienawidzę przytulania, ponieważ mam nadwrażliwość na dotyk :( (mąż już się przyzwyczaił, a córka odziedziczyła to po mnie).

Nikogo nie nominuję, zła jestem - przerywam zabawę :P. Mam nadzieję, że miło spędzacie czas i wykorzystujecie końcówkę wakacji. Ja wracam do wymyślania wydarzeń, które znajdą się w moich opowiadaniach!

Pozdrawiam wszystkich!

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 32 – Konfrontacja


Witam Wszystkich Miłościwie Mnie Czytających!

Tu znowu Szczęśliwa Trzynastka i moje wypociny.


W poprzednim tygodniu trochę namieszałam i gdyby ktoś nie wiedział to rozdział 31 ukazał się w czwartek. Zapraszam do przeczytania kto jeszcze tego nie zrobił!

Teraz wrzucam 32 rozdział i od razu zaznaczam, że następny pojawi się albo 29 sierpnia, albo 5 września, ponieważ wyjeżdżam na wakacje. Obiecuję w tym czasie skrobać coś w notatniku i wrócić z regularnym dodawaniem wszystkich opowiadań!

Jeszcze chciałam wspomnieć, że ten rozdział jest tak jakby zakończeniem pierwszego tomu Powojennego życia Hermiony G. Wyjaśnia się w nim większość wątków, bohaterzy spoglądają z nadzieją w przyszłość... Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie namieszała w rozdziale 33 :D

Przyznam się, że jestem z siebie cholernie dumna. Napisałam opowiadanie, które na razie zajmuje 242 strony w Wordzie. Myślę, że dopiszę jeszcze drugie tyle, a może i więcej. Pomysłów mam sporo i bohaterów czeka wiele wyzwań oraz niespodzianek. Podejrzewam, że gdy skończę to oddam moje wypociny do drukarni i dzięki temu postawię sobie na półce prawie własne dzieło :).

Już przestaję ględzić. Zapraszam do czytania!

***



Wiatr szarpał kapturem Hermiony, tak jakby chciał ją zawrócić z drogi, ale ona nie przejmowała się pogodą. Dziarskim krokiem zmierzała ku położonemu na wzgórzu domowi. W miarę przybliżania się do budynku, dziewczyna musiała zweryfikować swoje pierwsze spostrzeżenie i stwierdziła, że bardziej przypomina on mały, trzypiętrowy pałacyk. Dookoła niego rosła głównie trawa, która nie wyglądała zbyt dobrze pod koniec grudnia. Nieliczne drzewa, bez liści, szarpane były bezlitośnie przez silne podmuchy wiatru. Hermiona zauważyła, że z kominów zakończonymi fantazyjnymi kształtami, wydobywa się dym. Oznaczało to, że miejsce, do którego zmierza jest ciepłe i przytulne. Bez najmniejszego wahania załomotała kołatką.
- Czego sobie pani życzy? – spytały się grzecznie drzwi.
- Nazywam się Hermiona Granger i jestem umówiona z właścicielem tego domu.
- Oczywiście, proszę wejść – wrota otworzyły się bezszelestnie.

Dziewczyna nie ruszyła się jednak od razu z miejsca. Wpatrywała się w pomieszczenie, do którego miała wkroczyć. Nigdy nie interesowała się specjalnie historią sztuki. Czasem przeczytała coś o danym budynku w książce, na przykład dowiedziała się, co nieco o zbudowaniu i urządzaniu Hogwartu. Teraz zaś żałowała, że nie jest w stanie opowiedzieć, ze szczegółami, co widzi. Salon Gawaina różnił się mocno od Nory, do której przywykła Hermiona. Weasleyowie mieli wiele starych sprzętów i mebli, ale szef Harry’ego trzymał w domu antyki sprzed wielu wieków. Goście wchodząc do jego domu na wstępie natykali się na misternie rzeźbiony, drewniany stół i pasujące do niego krzesła. Nad nim wisiał żyrandol pamiętający najprawdopodobniej królową Wiktorię. Ściany przyozdobione były barokowymi draperiami i obrazami przedstawiającymi przodków Gawaina, którzy szeptami między sobą komentując przybycie gościa.
- Witam panno Granger! – powitanie dobiegło jakby spod ziemi.

Zaskoczona Hermiona zauważyła, wspinającego się po schodach Robardsa. Tym razem nie oblała się rumieńcem, chociaż trochę było jej głupio z tego powodu, że tak zapatrzyła się na wyposażenie salonu.
- Dzień dobry – odparła i uśmiechnęła się nieśmiało.
- Paskudna pogoda – stwierdził podczas pomagania jej w zdjęciu kurtki, którą natychmiast odesłał jednym ruchem różdżki na mosiężny wieszak.
- Tak, okropna – przytaknęła Hermiona i stanęła w miejscu nie wiedząc, co dalej robić.
- Usiądźmy na kanapie – zaproponował błyskawicznie Gawain. – Chcesz coś do picia?
- Nie, dziękuję. Wolę od razu przejść do konkretów.
- Dobrze – odparł mężczyzna i usiadł koło dziewczyny.

Ta zgrabnym ruchem wyjęła z torebki plik kartek i podała je aurorowi.
- To jest umowa kupna samochodu, do którego wsiadłam z tą osobą. Harry wiedział, że nie zna się pan na nich, więc nawet nie próbował odszukać pojazdu. Dlatego zrobiłam to przy pomocy mojego chłopaka. Niech pan się uważnie przyjrzy podpisowi.

Mężczyzna przeglądał papiery bez cienia jakichkolwiek emocji na twarzy.
- Niestety, nie znam żadnego Gregory’ego Robinsona – oznajmił po dłuższej chwili. – Nie wiem też, dlaczego miałby to być dowód w mojej sprawie.
- Oj, jestem pewna, że pan go zna – oznajmiła Hermiona z chytrą miną. – Ma piękne pismo, identyczne jak pewna osoba, która piastuje poważny urząd w Ministerstwie Magii…
- Mogłabyś przestać się ze mną bawić! Mów, o co ci chodzi!
- Jeśli pan nie rozpoznaje własnego pisma to nie wiem co pan robi na stanowisku Szefa Aurorów – kpiła Hermiona. – W tym zawodzie trzeba zauważać takie rzeczy.
- To jeszcze nie jest dowód – oświadczył Gawain z pewnością w głosie. – Ktoś mógł podrobić moje pismo.

Czarownica tylko na to czekała, zgrabnym ruchem wyciągnęła duplikaty listów z koralikowej torebki.
- To jest pana pismo – wskazała na przedostatnią i ostatnią z kartek. – Za to te dwie, które otrzymałam jako pierwsze są podrobione… przez pana. Co zabawne, pisane są ciemnozielonym atramentem, takim samym, który miał pan na biurku przez te wszystkie miesiące, które spędziłam latając pomiędzy Ministerstwem Magii a Azkabanem. Dowiedziałam się, że po świętach zmienił go pan na czarny.
- Przypadek – zakomunikował Gawain jednocześnie poruszając się niespokojnie.
- Sądzę, że to nie przypadek – kontynuowała Hermiona. – Prawda jest taka, że to pan się ze mną wtedy spotkał. Gdy ukazał się artykuł Dafne, wtedy zrozumiał pan, że musi działać. Każdy wie, że nie przepadamy za sobą. Dlatego zrzucił pan całą winę na nią…
- Niby po co miałbym to zrobić? – auror skrzywił się jakby zjadł coś wyjątkowo nieświeżego.
- Nie wiedział pan czy Kingsley zatuszuje pana kolejny romans, tak jak robił to Knot i Scrimgeour – odparła czarownica z miną niewiniątka.

Po tych słowach Gawain Robards zrobił się blady niczym ściana. Próbował coś powiedzieć, ale głos nie wydobył się z jego gardła. Dopiero po chwili udało mu się spytać czy wie to od Rity.
- Nie, dowiedziałam się od kogoś innego – wyznała Hermiona.
- Od kogo?
- Nie mogę powiedzieć.

Zapadło milczenie. Ogień płonął w kominku, a za oknem powoli nastawała ciemność. Robards wpatrywał się w swoje dłonie jakby szukał tam ratunku. Hermiona siedziała wyprostowana i czekała na to co powie.
- Przyznaję się – przemówił po chwili. – To byłem ja. Napisałem do ciebie te listy, specjalnie zmieniłem pismo, aby wyglądały na podrobione w razie wpadki. Wiedziałem, że jeśli to się wyda to Kingsley może nie być za bardzo wyrozumiały. Nie sądziłem jednak, że pójdzie za nami Dafne, opisze wszystko w gazecie i dołączy do tego zdjęcia. Myślałem, że najwyżej ktoś nas nakryje i szybko udowodnimy, że to nie prawda, ale stało się inaczej – wyjaśnił z goryczą w głosie i popatrzył się Hermionie prosto w oczy. – Muszę ci wyznać, że to co mówiłem ci w samochodzie to prawda. Kocham cię i naprawdę byłbym szczęśliwy gdybyś to odwzajemniała.
- Mam chłopaka, przykro mi.
- Rozumiem… - westchnął auror. – Powiesz mi teraz, czemu nie poszłaś z tym od razu do Harry’ego?
- Chciałam, aby usłyszał to wszystko osobiście – oznajmiła Hermiona z błyskiem w oku.
- Osobiście…?
- Witam! – odezwał się Harry i zdjął pelerynę-niewidkę z głowy. – Przepraszam, że ci nie wierzyłem Hermiono. Mówiłaś prawdę – zwrócił się do przyjaciółki.

Gawain Robards podskoczył jak oparzony. W ciągu sekundy jego twarz przybrała barwę dojrzałego pomidora.
- Potter! Co to ma znaczyć!? – wrzasnął ze złością.
- Kiedyś nakrzyczałem na Hermionę, ponieważ myślałem, że to ona się do pana przystawia. Nie wierzyłem jej, gdy mówiła, że jest odwrotnie. Chciała abym się przekonał na własne oczy – wyjaśnił Harry.
- Musiałaś go tutaj ściągać!? – warknął Gawain i zwrócił się do chłopaka. –Z tego co napisał mi Ben, to wierzyłeś, że Dafne jest winna!
- Owszem, na początku tak myślałem – odrzekł młodszy auror. – Jednak zanim Hermiona znalazła umowę, już wiedziałem, że coś jest nie tak. Przede wszystkim wiele osób widziało jak Dafne podchodzi do swojego biurka, niosąc pudełko pod pachą. Trochę to było podejrzane, ponieważ nie jest aż taką idiotką, aby wszystkim pokazywać dowody świadczące przeciwko niej. Tak samo mądre było zostawienie starych numerów Czarownicy w archiwum. Jeszcze bardziej to wszystko się zagmatwało, gdy znalazłem drugie tyle osób, które twierdziły, że widziały ją w tym samym czasie zupełnie gdzie indziej. Nawet Rita przysięgała, że widziała jak Dafne idzie do domu.
- Przeklęta Skeeter! – jęknął Robards. – Ta kobieta mnie wykończy!
- Czasem jest pomocna – stwierdziła Hermiona.
- Tak ci się tylko zdaje – sprzeciwił się auror. – Ona jest straszna. Zbiera twoje sekrety i później wyciąga je w najmniej spodziewanym momencie. Musisz zatańczyć tak jak ci zagra! Nie wiem, jakie macie z nią układy, ale zobaczycie sami, że  prędzej czy później wykorzysta wszystkie wasze słabości. Dobrze, że interesuje się życiem innych, a nie polityką, ponieważ to ona pociągałaby za sznurki w Ministerstwie Magii.

Harry z Hermioną popatrzyli na siebie z niepokojem. Wiedzieli, że Gawain ma rację i obydwoje zrozumieli, że Rita od dawna ma ich w garści.
- Teraz powiedz mi skąd Dafne wiedziała, że spotykam się z Hermioną – rozkazał Harry’emu Robards.
- Od Pansy – odezwała się czarownica i poróżowiała. – Schowałam list do torebki i poszłam bez niej do toalety, nie było mnie może z pięć minut… ale to wystarczyło, aby mops zrobił duplikat.
- To dlatego walczyłyście – starszy auror pokiwał głową.
- Należało jej się – odparła dziewczyna tonem, który wskazywał wyraźne zadowolenie z siebie.
- Sama się przyznała do tego, gdy powiedziałem, że Dafne trafi do Azkabanu – dodał Harry.
- No dobrze, ustaliliśmy, że wszystko jest moją winą. Co zamierzacie teraz zrobić? – spytał się Robards z dziwnym błyskiem w oczach.
- Proponuję, aby pan się przyznał do wszystkiego z własnej woli – odparł chłopak z blizną.

Gawain popatrzył się na niego jakby właśnie oświadczył, że Hagrid nie jest pół-olbrzymem tylko chodzi na szczudłach, stąd jego wzrost.
- Nie mam najmniejszego zamiaru – zakomunikował poważnym tonem.
- Będziemy zmuszeni udać się z tym wszystkim do Kingsleya – zagroziła Hermiona.
- On o wszystkim wie – prychnął auror.
- Wie…?
- Oczywiście! Przecież byłem jego szefem! Byłby skończonym głupcem, gdyby nie zauważył, co wyprawiam – wyjaśnił Robards i popatrzył się na zaskoczone miny Harry’ego i Hermiony. – Mogę wam zdradzić, że nie wziął pieniędzy. Wolał lepszą posadę. Jak tak teraz nad tym myślę to uważam, że zrobił to na polecenie Dumbledore’a – zauważył auror. – Przecież Kingsley jest zbyt szlachetny, aby utrzymywać pewne rzeczy w tajemnicy…
- Więc pewnie nie zostawi tej sprawy samej sobie – zauważyła Hermiona.
- Jak już mówiłem nie mam najmniejszego zamiaru przyznawać się do czegokolwiek! I wy też nic nikomu nie powiecie!
- Dlaczego mamy tego nie zrobić? – spytał się Harry.
- Dlatego, że wtedy powiem jak było z Malfoyami! – warknął Gawain, a jego oczy miotały błyski, które wskazywały na to, że jest gotowy na wszystko. – Niech Rita wszystko opisze, mam dość wykonywania jej rozkazów! Mogę iść do Azkabanu, nie mam rodziny, żadna różnica czy będę samotny w celi czy w tym domu! Więc albo zamilkniecie, albo wszyscy znajdziemy się w więzieniu! – popatrzył się na Hermionę jakby się ucieszył, że ona też tam będzie.

Dwójka przyjaciół spojrzała na siebie nawzajem. Jedno wiedziało, co myśli drugie. Nie sądzili, że Gawain przyciśnięty do muru postanowi działać na własną szkodę. Nie mieli innego pomysłu, ani nie wiedzieli, co robić. Milczeli przez dłuższą chwilę.
- W takim razie odchodzę, nie chcę być więcej aurorem – oświadczył Harry poważnym tonem.

Hermiona nie mogła w to uwierzyć. Przecież jej przyjaciel marzył o tym od dawna, wiele razy powtarzał, że nie widzi dla siebie innej przyszłości. Może ona także powinna odejść z Ministerstwa Magii w geście solidarności?
- Nie odchodzisz. Zostajesz na stałe szefem grupy dochodzeniowej.
- A… ale… dla… dlaczego? – wyjąkał zaskoczony Harry.
- Odnalazłeś winnego – oświadczył Robards i spojrzał na Hermionę – wprawdzie z małą pomocą, ale nikt nie mówił, że nie masz prawa z niej korzystać. Nadajesz się do tej roboty, gratuluję!
- Co jeśli się nie zgodzę?
- Wyjawię twój mały sekret.

Czarnowłosy chłopak popatrzył się błagalnie w stronę Hermiony, ale ta sama nie wiedziała, co odpowiedzieć. Wszyscy byli zamieszani w przekręty, za które groziło, co najmniej rok odsiadki. Jeśli Harry się nie zgodzi to sprawi, że znajdą się w Azkabanie. Z drugiej strony Gawain znalazł sprytny sposób, aby zamknąć mu usta.
- Co do ciebie Hermiono… słyszałem, że Mafalda Hopkirk poszukuje dla siebie asystenta. Co ty na to, aby zamienić Wydział Istot wraz z Pansy na Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów, a konkretnie wydział Niewłaściwego Użycia Czarów? Masz taki sam wybór jak Potter – zakomunikował Robards zaskoczonej dziewczynie.
- To… to szantaż! – wydukała oburzona czarownica.
- Wolałbym określenie „polityka”. Coś za coś. Wszyscy na tym skorzystamy…
- A co z Dafne? – odezwał się Harry.
- Potrzymasz ją w areszcie przez kilka dni, po czym ogłosisz, że nie ma na nią mocnych dowodów. Przez jakiś czas będziesz zwodził swoich ludzi, a następnie zamkniesz sprawę – wyjaśnił Gawain tonem jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Jestem z wami szczery, wolę abyście byli blisko mnie. Wasza dwójka bardzo lubi pakować siebie i innych w kłopoty. Lepiej mieć was na oku.

Zapadło wymowne milczenie, a atmosfera robiła się, co raz bardziej gęsta. Szef Biura Aurorów patrzył się na Harry’ego i Hermionę z zadowoleniem. Za to oni mieli nietęgie miny. Obydwoje zastanawiali się nad wybrnięciem z całej tej sytuacji. Hermiona ściskała nerwowo swoją torebkę, a Harry czochrał włosy. Dopiero dziewczyna postanowiła przerwać ciszę:
- Myślę… że nie mamy wyboru – odezwała się niepewnie do przyjaciela.
- Za to cię kocham, potrafisz szybko podjąć właściwą decyzję – oświadczył Gawain i na jego twarzy zakwitł szeroki uśmiech.
- Mam nadzieję, że nie usłyszę tego nigdy więcej! – warknęła dziewczyna – Mam chłopaka i nie życzę sobie spotkań wykraczających poza sferę zawodową – ostrzegła.
- Jak sobie życzysz – mężczyzna zgodził się od razu, ale było słychać w jego głosie smutną nutę. – Odsunę się w cień i nie dam po sobie znać, co czuję. Jeśli tylko zmienisz zdanie to wiesz gdzie mnie szukać…
- W takim razie ja zostaje w biurze, będę miał na pana oko – wtrącił się Harry.
- No i dobiliśmy targu! – ucieszył się auror. – Potter…
- Słucham?
- Zdejmij tę kurtkę, smażysz się w niej od dłuższego czasu!
- Nie musi, ja też się ubieram i zaraz idziemy… - zaczęła wyjaśniać Hermiona.
- O nie, nie, nie! – zaprotestował Robards wchodząc jej w słowo. – Uczcimy nasz mały układ dobrą kolacją, moje skrzaty błyskawicznie coś przygotują.
- Ale…
- To rozkaz Potter!

***

Ginny, Ron, George i rodzice Hermiony z wypiekami na twarzach słuchali relacji z tego, co działo się w domu Gawaina. Męska część towarzystwa, zgodnie z obietnicą, dostała po piwie. Kobiety wolały sączyć wino. Wszyscy spotkali się u Hermiony, ponieważ nikt ich tam nie podsłuchiwał, czego nie można było powiedzieć o Norze. Gdy opowieść została zakończona, rudzielec zaczął krzyczeć do siostry:
- Wiedziałem! Miałem rację, że to jego sprawka!
- Pragnę zauważyć, że wcześniej dałbyś się pokroić za to, że winna jest Dafne! – odgryzła się Ginny.
- Ale że mu nie wstyd! – wybuchła pani Granger załamując ręce. – Taki stary chłop i próbował uwieść młodą dziewczynę! Niech znajdzie sobie kogoś w swoim wieku! Jakie szczęście, że moja Hermiona jest zbyt mądra, aby związać się ze starszym mężczyzną…
- Myślę, że mogłabym się zastanowić gdyby był maksymalnie dziesięć lat starszy – uspokoiła ją córka. – Te wszystkie rozważania są czysto hipotetycznie… - dodała, gdy zobaczyła obrażoną minę Rona.
- To był jego samochód, tak? - dopytywała Ginny.
- Jeden z najnowszych... - oznajmił Harry z grymasem. - W pracy udawał, że nie zna się na mugolskich środkach transportu, a piwnicę domu zamienił na garaż z luksusowymi autami.
- Czasem uczestniczy w wyścigach jako Gregory Robins - dodała Hermiona. - Pokazał nam swoją kolekcję nagród. Chyba za dużo wypił, albo nie miał komu się pochwalić, ponieważ gadał o tym przez dwie godziny.
- Rozumiem, że zamienił się w Dafne przy pomocy eliksiru wielosokowego? – spytał się George.
- Sądzimy, że tak. Nie chciał się wprost przyznać, ale myślę, że nie miał innej możliwości – odpowiedział Harry.
- Cała ta sytuacja dowodzi, że świat czarodziejów wcale się wiele nie różni od naszego – oznajmił pan Granger. – Ważne są koneksje, kogo znasz i kto wisi ci przysługę. Ręka rękę myje… trochę szkoda, że musicie w tym uczestniczyć. Wolałbym abyście nie wplątali się w coś paskudnego.
- Ja też mam taką nadzieję – dodała Ginny.
- Czasem trzeba robić pewne rzeczy nawet, jeśli się tego nie chce – wyznał Harry. – Hermiona poprawiła los skrzatów domowych. Ja łapię czarnoksiężników. Robimy coś dla innych i w razie potrzeby musimy nagiąć zasady.
- Osobiście mam dość afer. Zamierzam trzymać się od nich z dala – dodała Hermiona. – Jeśli znowu dostanę anonimową wiadomość z prośbą o spotkanie to wezmę ze sobą Harry’ego.
- Dobry pomysł – poparła ją pani Granger. – Nie mam więcej ochoty słuchać, że znowu się w coś wpakowaliście. Na litość boską! Macie po dwadzieścia lat! W tym wieku powinniście bawić się, chodzić na tańce czy na zakupy, a nie brać udział w rozgrywkach politycznych!
- Postaramy się – obiecał Harry z uśmiechem.
- Ja proponuję zmienić temat rozmowy na coś ciekawszego – wtrącił się George i wziął spory łyk piwa. – Na przykład uzgodnijmy gdzie robimy robimy Sylwestra i dlaczego u Harry’ego.
- Ej!
- Najlepsza miejscówka na imprezy, spora przestrzeń – oznajmiła Ginny.
- Mugole nic nie słyszą, więc można balować do białego rana – dodał Ron.
- Można zaprosić większość z Gwardii Dumbledore’a – wtrąciła Hermiona.
- A kto później będzie ogarniał cały ten syf? – żachnął się Harry. – Ostatnim razem ktoś wyczarował wąsy wszystkim krewnym Syriusza, których portrety są w holu. Do dzisiaj nie udało mi się ich usunąć.
- Ciesz się, że Fineasowi się nie oberwało, bo by ci jęczał bez ustanku o braku szacunku i tym podobne – stwierdził Ron.

George podszedł do Harry’ego i objął go przyjacielsko ramieniem.
- Stary! Pomogę ci to usunąć tylko udostępnij miejscówkę!
- Dlaczego mam wrażenie, że to ty maczałeś w tym różdżkę…
- Harry, zgódź się! Może uda się ściągnąć Lunę! – poprosiła Ginny. – Odkąd wyjechała do Afryki szukać Chrapaka Krętorogiego nie wiedziałam jej ani razu!
- No dobra… ale po wszystkim cały dom ma być wyszorowany od piwnicy po strych!
- Będzie – szepnął Ron Hermionie na ucho. – Ginny ostatnio mówiła mamie, że Stworek narzekał, że nie zbyt wiele pracy. Ucieszy się chłopak.

Czarownica przytuliła się do niego. Czuła, że jej życie jest co raz lepsze. Kto wie, może w przyszłym roku Ron się jej oświadczy, pobiorą się i zamieszkają razem? Hermiona patrzyła z ufnością w przyszłość i miała nadzieję, że zdarzy się to, co sobie wymarzyła. Ron odwzajemnił uścisk i pocałował ją. Tak... nie mogło być nic lepszego niż jego czułe ramiona. Rozpromieniona i szczęśliwa z niecierpliwością oczekiwała na nieznane, które miało nadejść.

***

Severus siedział w swojej celi i jak zwykle, po śniadaniu, czytał Proroka Codziennego. Wielki napis na pierwszej stronie ogłaszał wszem i wobec, że mija rok 1999, a zaczyna się 2000. Mężczyzna miał, co do tego faktu, ambiwalentne uczucia. Z jednej strony żałował, że nie jest to 2001 rok, ponieważ wtedy wiedziałby, że za kilka dni wyjdzie na wolność. Z drugiej strony czuł ulgę, że połowa odsiadki już za nim.
- Jeszcze rok, tylko rok – szeptał sam do siebie.

Wiedział, że da radę. Jeśli do tej pory nie zwariował to nie groziło mu na razie nic gorszego. Musiał tylko uważać na innych śmierciożerców. Większość z nich nie miało dobrych zamiarów, ale nikt nie śmiał iść w ślady Mulcibera. Severus bardzo szybko opanował umiejętność unikania ich podczas prac oraz trzymania się blisko aurorów. Wolałby umrzeć w swoim łóżku, a nie na przykład w pralni, zatłuczony drewnianymi warząchwiami, którymi mieszało się gotującą się w kotłach bieliznę więźniów. Nie da satysfakcji swoim wrogom, co to, to nie!

Przewrócił stronę i przeczytał, że śledztwo w sprawie podszywania się pod Gawaina Robardsa zostało umorzone, a Dafne Greengrass wypuszczona z aresztu z powodu braku dowodów. Nie zdziwiło go to wcale. Potter nie miał koło siebie Granger i Weasleya, więc sam nie potrafił dojść do prawdy. Bez wspomnień nigdy nie pokonałby Voldemorta. Miernota taka sam jak jego ojciec…

Dopiero na samym końcu Severus zauważył wzmiankę o zmianach w Ministerstwie Magii. Hermiona Granger została asystentką Mafaldy Hopkirk, szefowej wydziału Niewłaściwego Użycia Czarów. Potter zaś został na stałe dowódcą grupy dochodzeniowej.
- Zabawne, zawalił sprawę i dostał awans… - pomyślał Snape i zaczął się nad tym zastanawiać. – Gumochłon spotyka się z Granger, Dafne to opisuje, ten się wypiera, potem znajdują u niej dowody winy, a teraz śledztwo zostaje zawieszone z powodu ich braku…

Kącik ust Severusa drgnął. Wystarczająco wiele czasu spędził przy Dumbledorze, aby wiedzieć jak wyglądają zagrywki w Ministerstwie Magii. Już wcześniej domyślał się, że Gumochłon kłamie. Chciał dostać się do majtek Granger, ale mu nie wyszło. Teraz Potter perfidnie go kryje i za to dostał posadę. Widać Umbridge za mało się nad nim pastwiła i nie zapamiętał, że nie powinien opowiadać kłamstw. Może gdyby wyryła mu taki napis na mózgu to by załapał…
- Czas przygotować się do imprezki Sylwestrowej! – pomyślał ponuro. – Przewidywane atrakcje to spanie i okropna nuda!
Miał nadzieję, że za rok, będzie się o wiele lepiej bawił, szykując się w tym czasie do wyjścia na wolność.