Spotkanie z Ligą Ochrony Gnomów i Krasnoludków nie napawało entuzjazmem Kingsleya Shacklebolta. Miał dość Ksenofiliusa Lovegooda i jego dziwacznych wywodów na temat niesamowitych właściwości Gernumbli gardensi. W swoim chorym umyśle uroił sobie, że odgnamianie wpływa negatywnie na życie czarodziejów i zaczął dążyć do prawnego zakazania tej czynności. Gdy wyganiasz gnoma, twoja aura kona – takie hasło przyświecało jego kampanii, którą intensywnie prowadził w „Żonglerze”. Dowodził w czasopiśmie, że Gernumbli gardensi sprowadzają na ludzi chęć natychmiastowego wyżycia artystycznego, ewentualnie odkrycie w sobie nowego talentu. Kwestia krasnoludków została najprawdopodobniej wrzucona do ligi z powodu podobnego wzrostu, ponieważ występowały one głównie w Europie Środkowej, a w Wielkiej Brytanii były prawie w ogóle niespotykane.
Kingsleya
irytowała powaga, z jaką Ksenofilius podchodził do całej sprawy i fakt, że
pozornie popierała go większa część społeczeństwa, co powodowało, że jeszcze
bardziej się nakręcał. Czarownice i czarodzieje uważali starania Lovegooda za
niezwykle zabawne i chętnie zapisywali się do ligi, tylko po to, aby dostać
gumową figurkę gnoma, której oczy wychodziły z orbit i krzyczała „zabieram ci
aurę!”, gdy się ją ścisnęło. Obecnie był to wielki hit i główny temat rozmów w
ministerialnej stołówce. Kingsley modlił się w duchu, aby ta moda równie szybko
przeminęła, jak się zaczęła.
Pojawienie się
Harry’ego było dla niego darem z niebios. Zaraz po wysłuchaniu jego propozycji
dotyczącej Hermiony i Severusa, wysłał sowę do Percy’ego, zrzucając na niego
swój obowiązek spotkania z Ksenofiliusem. Uznał, że chłopak poradzi sobie z nim
śpiewająco. Stan dziewczyny był ważniejszy niż wysłuchiwanie o teorii
względności wymyślonej pod wpływem śliny gnoma. Szczerze jej współczuł i z
bólem serca patrzył, jak coraz bardziej się zmienia. Kiedyś była energiczna i
pełna optymizmu, a teraz została tylko pusta skorupa naznaczona pracoholizmem.
Kingsley dokładnie przeanalizował pomysł Harry’ego i musiał przyznać, że
istniała możliwość, że wyjdzie to na dobre zarówno Hermionie, jak i Severusowi.
Obydwoje potrzebowali zmian w życiu. Minister magii miał nadzieję, że Snape
przestanie być nietoperzem z lochów, a czarownica znowu stanie się tą samą
dziewczyną co kiedyś. Harry miał czuwać nad sytuacją i interweniować w razie
potrzeby. Napełniony entuzjazmem czarnoskóry czarodziej, pojawił się w domu
Hermiony z samego rana. Zastał tam drzemiącego na kanapie Snape’a.
- Pobudka! Nie
prześpij takiego pięknego dnia! – powitał go dziarskim tonem.
- Gdybyś nie
spał przez całą noc, to też byś padł – burknął były mistrz eliksirów. – Nie ma
tutaj Hermiony, jest u swoich rodziców – dodał, przecierając zaczerwienione
oczy.
- To dobrze,
ponieważ chciałem pogadać z tobą.
- Ze mną? –
zdumiał się czarnowłosy czarodziej. – O czym?
- Mam dla ciebie
pracę.
- W Szpitalu
Świętego Munga? – zapytał nieufnie.
- Nie. Chociaż
to coś związanego ze zdrowiem – odparł Kingsley z uśmiechem. – Wczoraj był u
mnie Harry i opowiedział mi…
- Przeklęty
Potter! – wycedził Severus przez zęby. – Mógłby choć raz trzymać język za
zębami!
- Dobrze, że
tego nie zrobił, ponieważ znalazł odpowiedniego człowieka do roboty, której nie
miałem komu zlecić.
- Mam nadzieję,
że to coś na miarę mojego talentu – powiedział Snape, łypiąc na Kingsleya
podejrzliwie.
- Wszyscy w
ministerstwie widzą, że z Hermioną jest coś nie tak. Rodzina i przyjaciele
próbowali wpłynąć na nią od ponad sześciu miesięcy, ale ona coraz bardziej
pogrąża się w chorobie…
- Nie – odparł
chłodno nietoperz z lochów.
- Trzeba jej
pomóc, a ty masz u niej naprawdę duży dług wdzięczności – kontynuował
cierpliwie Kingsley, gdy ignorowany Severus zgrzytał ze złości zębami.
- Nie będę robił
za jej pielęgniarkę!
- Ona nie musi
wiedzieć, że jej pomagasz. Możesz dalej udawać, że nic cię nie obchodzi –
oświadczył minister magii. - Będziesz dostawał za to wynagrodzenie. Co miesiąc
wpłynie na twoje konto odpowiednia kwota.
- Jaka? –
zainteresował się Snape.
- Tysiąc
galeonów.
- To zbyt mało,
jak na kogoś takiego jak ja – skrzywił się paskudnie.
- Trzy tysiące,
jeśli będzie widać poprawę. Gdy Hermiona całkowicie wyzdrowieje, dostaniesz o
wiele więcej – wyjaśnił Kingsley. – Powiedzmy… piętnaście tysięcy galeonów –
wyjawił z błyskiem w oku.
- Wchodzę w to!
– odparł Severus bez wahania.
- Jest tylko
mały haczyk.
- Jaki?
- Masz jej nie
skrzywdzić! Żadnych imperiusów, czarno magicznych rytuałów i złowrogich
eliksirów. Zrozumiano?
- Zgoda –
oświadczył Severus.
- Pamiętaj,
żadnego znęcania się – ostrzegł Kingsley i spojrzał wymownie w stronę rozmówcy.
– Teraz muszę iść do ministerstwa. Będę was odwiedzał co jakiś czas, ale pewnie
częściej będę przysyłał tu Harry’ego.
- Daj kogoś
innego – Snape się skrzywił, jakby wypił sok z cytryny.
- Wolisz Gawaina?
– zapytał minister magii słodkim głosem.
- Przyślij
Pottera – westchnął były mistrz eliksirów. – Robards ma o niczym nie wiedzieć!
– krzyknął ostrzegawczym tonem.
- Dobrze, będzie
jak chcesz.
Kingsley zatarł
dłonie z radości i podszedł do kominka. Nie mógł się doczekać efektów
eksperymentalnej terapii.
***
- Zabierasz mi
go akurat wtedy, kiedy jest mi bardzo potrzebny! – zirytował się Gawain. – To
coś, co ma dla ciebie wykonać, nie może poczekać do przyszłego miesiąca?
- Nie – odparł
Kingsley z lekkim uśmiechem. – To tajny projekt. Określiłbym go mianem
„eksperymentalny”.
- Oczywiście nie
zdradzisz mi ani jednego szczegółu…
- Kiedyś się
dowiesz, o co chodziło. Teraz im mniej osób o tym wie, tym lepiej.
- Ty jesteś
ministrem magii, nie ja – westchnął Robards. – Wiesz, że nie mam nic do
gadania. Potter jest do twojej dyspozycji – burknął.
- Świetnie –
ucieszył się Kingsley i skinął głową w kierunku Harry’ego, dając mu do
zrozumienia, aby poszedł za nim.
Trasę od biura
aurorów do gabinetu ministra magii pokonali w milczeniu. Nie chcieli, aby ich
rozmowa dotarła do przypadkowo napotkanych czarownic i czarodziejów. Dopiero
gdy zamknęły się za nimi drzwi i zostali sam na sam, mogli omówić postępy w
planie.
- Zgodził się? –
Harry zadał pytanie, które zajmowało jego myśli przez cały poranek.
- Tak.
Początkowo nie chciał, ale wizja sporych pieniędzy ostatecznie go przekonała.
- To dobrze. Już
się bałem, że galeony go nie skuszą…
- Jesteś pewien,
że możesz sobie pozwolić na taki wydatek? – zaniepokoił się Kingsley. – Planujesz
ślub, a to kosztuje.
- Rodzice
zostawili mi wystarczająco dużo funduszy, abym nie musiał się o nie martwić do
końca życia – Harry machnął lekceważąco ręką. – Dla Hermiony poświęciłbym o
wiele więcej niż galeony. Skontaktowałem się z Ginny, a ona zgodziła się ze
mną.
- Nie miała
obiekcji w związku z Severusem?
- Miała, ale jej
wszystko wytłumaczyłem. Nie boi się podjąć ryzyka. Powiedziała tylko, że jeśli
Snape skrzywdzi Hermionę, to ona tak go załatwi, że życie jako nietoperz w amazońskiej
dżungli wyda mu się bardzo kuszącą wizją.
- Cała ona –
Kingsley zachichotał. – Masz obraz? – zmienił temat.
- Mam – odparł
Harry. – Zaniosłem go do centrali. Po południu wszystko powinno być podłączone.
Razem z
ministrem magii doszedł do wniosku, że dom Hermiony powinien być dodatkowo
ochraniany przed czarodziejami korzystającymi z kominka. W tym celu kupił na
pokątnej obraz, który anonsował gości i wpuszczał tylko tych, którzy dostali
pozwolenie od właścicielki. Następnie zaniósł go do centrali, aby skoordynowali
go z kominkiem i ograniczyli tym samym zasięg sieci Fiuu.
- W takim razie
pozostało mi napisanie listu do Hermiony – powiedział Kingsley, wyjmując pergamin z
szuflady biurka.
Harry pokiwał
twierdząco głową i usiadł na krześle przeznaczonym dla gości ministra magii.
Jego myśli kręciły się teraz wokół Hermiony i Krzywołapa. Nie miał pojęcia, kto mógł zabić kota i nie znalazł nawet najmniejszej
wskazówki, która rzuciłaby promyk światła na całą sprawę. Gawain zachowywał się
normalnie i nic nie wskazywało, aby wiedział, co się stało poprzedniego
wieczora. Harry zaczął wątpić, czy kiedykolwiek złapie sprawcę.
- Proszę, zanieś
go jej – oznajmił czarnoskóry czarodziej, podając chłopakowi list. - Na pewno
się ucieszy z wiadomości.
- Tak, na pewno
– odparł sarkastycznie chłopak z blizną. – Będzie zachwycona…
- To dla jej
dobra.
- Wiem. Dziękuję.
Harry wsadził
list do wewnętrznej kieszeni i uśmiechnął się do Kingsleya. Był szczęśliwy, że
znalazł osobę, która popierała go w tym całym szaleństwie. Bał się, że minister
magii wykręci się obowiązkami, albo od razu z góry skreśli jego pomysł. Na
szczęście tak się nie stało i Harry mógł swobodnie działać w sprawie Hermiony.
Zachęcony odwzajemnionym uśmiechem ruszył przed siebie, aby dostać się do domu
państwa Granger.
- ON CHYBA
ŻARTUJE! – wrzasnęła czarownica i zalała się łzami, zaraz po tym, jak
przeczytała dostarczony przez przyjaciela list. – To… to nie możliwe… mie…
miesiąc wolnego! – załkała gwałtownie, osuwając się na łóżko. – Nie dostanę… a…
a… awansu!
- On ma rację,
musisz zająć się swoim zdrowiem! – oznajmiła ostro pani Granger, która
zaznajomiła się z treścią wiadomości. – Praca nie zając, nie ucieknie!
Harry zerknął na
kobietę z niepokojem. Zmartwienia, które przysporzyła jej Hermiona, odbiły się
na jej wyglądzie. Podobnie jak córka straciła sporo na wadze. To był kolejny
powód, dla którego czarodziej postanowił zaryzykować. Miał nadzieję, że Severus
ratując Hermionę, sprawi jednocześnie, że matka poczuje się lepiej.
- To tylko
miesiąc. Proponuję, abyś zamieszkałą w tym czasie z rodzicami i Suzanne. Zanim
się obejrzysz, będziesz zdrowsza i wrócisz do pracy – Harry z premedytacją
podpuszczał przyjaciółkę.
- Nie! –
zaprotestowała gwałtownie, tak jak chłopak przewidział. – Muszę wrócić do domu!
– wydmuchała hałaśliwie nos w chusteczkę higieniczną i wytarła oczy rękawem.
- Nie sądzę, aby
to był dobry pomysł – pani Granger zrobiła marsową minę. – Ten cały Snape…
- Jest w
porządku! – przerwała jej Hermiona, wstając z łóżka. – Dzięki niemu mogłam
spokojnie spać tej nocy!
- Wolałabym,
abyś więcej niczego od niego nie brała. Skąd macie pewność, że to nie on zabił
Krzywołapa? – spytała jej matka i pociągnęła znacząco nosem.
- Nie miał
powodu, aby się go pozbywać, ponieważ zależało mu na mieszkaniu u Hermiony –
wyjaśnił Harry. - Zaklęcie ochronne ujawniło, że nie miał złych zamiarów, gdy
wchodził do domu. Byłem u Dundy’ego i jego żony, którzy potwierdzili jego
słowa, że przebywał u nich przez ponad dwie godziny. Hermiona mówiła, że
godzinę przed znalezieniem Krzywołapa, była w łazience i kot na pewno jeszcze
wtedy nie wisiał.
- Mogą być z nim
w zmowie!
- Jego żona go
nienawidzi.
- Nic dziwnego.
To odpychający człowiek.
- Może u mnie
mieszkać, a ja zrobię, co będę chciała! – fuknęła Hermiona podczas zbierania się
do wyjścia. – Jeśli ktoś mnie będzie szukał, to znajdzie mnie w moim domu! –
oznajmiła, kładąc dłoń na klamce i wychodząc z pokoju.
Harry szybko
pożegnał się z panią Granger i podążył za przyjaciółką. Nie mogła użyć
teleportacji w domu rodziców, ponieważ chłopak rzucił na niego zaklęcia
blokujące. Z tego powodu Hermiona zmuszona była wyjść do ogrodu, aby móc się
przenieść przy pomocy magii. Harry odnalazł ją łkającą za okazałym krzakiem,
który skutecznie zasłaniał widok sąsiadom.
- Nie mogę się
teleportować! – wyrzuciła z siebie, gdy do niej podszedł.
- Czemu?
Hermiona rzuciła
mu takie spojrzenie, że od razu zrozumiał. Złe przeżycia czasem blokowały
magię. Tak samo było w przypadku Meropy Gaunt i Tonks. Harry objął przyjaciółkę
ramieniem, która ukryła twarz w dłoniach i szlochała.
- Widzisz,
musisz się leczyć. Bez magii nie będziesz mogła dobrze pracować – wyszeptał. – Naprawdę
powinnaś tutaj zostać.
- Nie!
- Jesteś pewna?
- Tak!
Harry westchnął
ostentacyjnie, aby do Hermiony dotarło, jak bardzo się z nią nie zgadza i teleportował
się z nią do jej domu. Zaprowadził ją do salonu i wyjaśnił, że po południu
przyjdą do niej pracownicy sieci Fiuu, aby założyć blokady na kominek. To samo
powiedział Severusowi, który zignorował go, udając, że go nie widzi i nie słyszy.
- Mam nadzieję,
że mój plan się powiedzie – pomyślał Harry, gdy wychodził z domu Hermiony.
Postanowił
przebadać ogród w świetle dnia, dlatego wyjął różdżkę. Już miał zastosować
czary ujawniające, gdy spostrzegł Deva, którego głowa wystawała ponad płot i
wpatrywał się w niego z najwyższym zainteresowaniem. Harry zrozumiał, że
niełatwo będzie wytłumaczyć, co robi i dlaczego.
- Ha, ha, ha! –
wybuchnął głośnym śmiechem. – Wziąłem z domu chińską pałeczkę, ale ze mnie
gapa! – zawołał do chłopaka, chowając jednocześnie różdżkę do tylnej kieszeni
spodni.
- Zdarza się –
powiedział Hindus tonem, który wskazywał, że nie dał się przekonać. - Hermiona
jest w domu?
- Czego od niej
chcesz? – zainteresował się czarodziej.
- Dawno z nią nie
rozmawiałem i… - Dev zamilkł i widać było, że myśli intensywnie. – Regan już z nią nie mieszka, prawda?
- On ma na imię
Ron. Rozstali się – potwierdził Harry i zrobił krok w stronę domu.
- A ten… ten
dziwny facet w typie wampira co z nią mieszka… kto to?
- Eeee – zająknął
się chłopak z blizną. – To Severus. Współlokator.
- Yhm –
wymruczał Dev i zmarszczył czoło. – Czemu przestałem z nią rozmawiać? –
wyszeptał do siebie na tyle głośno, że Harry usłyszał i ruszył wolno w kierunku
swojego domu.
Młody auror
zrozumiał, że na razie nie może prowadzić śledztwa. Postanowił przenieść się na
Grimmauld Place, aby wziąć pelerynę niewidkę. Szybko wskoczył w krzaki w
ogrodzie i teleportował się do swojego domu.
***
Severus był
przekonany, że zajęcie się dziewczyną będzie proste. Miał sporo zapasu Eliksiru
Słodkiego Snu, Uspokajającego i kilku innych, które powinny poprawić jej humor.
Nie raz miał do czynienia z rozhisteryzowanymi nastolatkami, które przeżywały
stratę ulubionego zwierzątka lub złamane serce. W końcu był opiekunem
Slytherinu i nie raz musiał interweniować, gdy dziewczyny przesadzały w
lamentach. Nie miał wątpliwości, że Hermiona go posłucha. Po śmierci kota była
w takim stanie, że zrobiła, co jej kazał. Z tego powodu był wyjątkowo pewny
siebie, gdy zapukał do jej drzwi.
- Idź sobie! – usłyszał
w odpowiedzi.
- Mam dla ciebie
eliksir, który poprawi ci humor po śmierci futrzaka – oznajmił Severus, gdy
otworzył drzwi.
Hermiona
gwałtownie poderwała się od biurka, chowając jednocześnie coś za plecami. Jej
twarz wyrażała złość.
- Niczego od ciebie
nie chcę! – warknęła, przysuwając się bliżej ściany. – Wynoś się!
- Nie mam ochoty
wysłuchiwać twoich jęków i zawodzeń Granger. Mam cię zmusić do wypicia? –
spytał chłodno Severus.
- Spróbuj, a od
razu pójdę poskarżyć się Robardsowi! – zagroziła.
Jej zachowanie
zirytowało byłego mistrza eliksirów. Podszedł do niej i przysunął swoją blada
twarz do jej twarzy. Spojrzał jej prosto w oczy i już chciał powiedzieć, gdzie
może sobie wsadzić takie groźby, gdy wyczuł w jej oddechu aromat wina.
- Jesteś żałosna,
wiesz? – zniżył głos do szeptu. – Mam dla ciebie całkowicie bezpieczny eliksir,
a ty wolisz upić się jak jakaś…
- To moja sprawa!
– odparła dziewczyna i zamrugała gwałtownie powiekami. – Zajmij się sobą!
- To także moja
sprawa.
- Niby czemu? –
zapytała buntowniczo.
- Martwa nie
wynajmiesz mi pokoju – jego wąskie wargi wykrzywił drwiący uśmiech – a mi się
na razie nie chce przeprowadzać.
- Wynoś się z
mojego pokoju! JUŻ! – wrzasnęła czerwona ze złości Hermiona.
Podczas tego
ataku gniewu, tak machnęła rękami, że butelka wina, którą chowała za plecami
wypadła z jej dłoni i potoczyła się po podłodze, rozlewając zawartość. Dziewczyna
rzuciła się na kolana, aby ratować dywan, jednak było już za późno.
Krwistoczerwona plama przyozdobiła go, dając wrażenie, jakby w pomieszczeniu
odbyła się bijatyka. Severus obdarzył ją spojrzeniem, które świadczyło, że
zwątpił w jej inteligencję i wyszedł z pokoju, ponieważ ktoś uparcie naciskał
na przycisk dzwonka przy drzwiach wejściowych.
- Jeszcze
będziesz mnie błagała o eliksir! – krzyknął, schodząc po schodach. – Czego
chcesz!? – warknął, gdy zobaczył stojącego na wycieraczce młodego Hindusa.
- Ja do
Hermiony.
- Nie ma.
- Jej przyjaciel
mówił, że jest – oznajmił chłopak podczas wyciągania szyi, aby spojrzeć w głąb
domu ponad ramieniem czarodzieja.
- Kłamał –
syknął Severus i zamknął z hukiem drzwi, zanim Hindus zdążył cokolwiek
powiedzieć.
Idąc do swojego
pokoju, doszedł do wniosku, że jeśli jeszcze raz Potter nie będzie trzymał
języka za zębami, to przyklei mu go na stałe do podniebienia.
***
Harry siedział pod
peleryną niewidką i obserwował, co się dzieje w domu Hermiony. Był coraz
bardziej przygnębiony. Myślał, że Severus przejmie się swoim zadaniem, ale
okazało się, że szybko dał sobie spokój. Pokłócił się z Hermioną i zajął się
swoimi sprawami. Dopiero nadejście pracowników sieci Fiuu wywabiło go z pokoju.
Obecnie Snape gotował coś w kuchni, a Harry wdychał smakowite zapachy i starał
się zapanować nad burczącym brzuchem.
- Może mój
pomysł nie był tak genialny, jak myślałem? – powiedział sam sobie. – Może
powinienem to przerwać, zanim tak skrzywi jej psychikę, że nie będzie można jej
pomóc?
Miał wrażenie,
że zawiódł Hermionę, jej rodziców i wszystkich, którzy martwili się jej stanem.
Wyobraził sobie rozczarowaną minę Kingsleya, który zaufał mu na tyle, że zgodził
się porozmawiać z Severusem. Ginny postanowiła zrezygnować z drogiego szampana
na weselu, aby zapłacić za opiekę nad przyjaciółką. Wszyscy mieli nadzieję, że eksperymentalna terapia przyniesie jakieś
skutki.
Po dłuższym
namyśle Harry postanowił dać szansę Snape’owi. Mimo wszystko próbował przekonać
Hermionę do wypicia eliksiru. Musiał tylko jakoś do niej dotrzeć. Wprawdzie
jego metody były dość brutalne, ale jeśli to miało pomóc… Chłopak wzdrygnął się,
kiedy został gwałtownie wyrwany z zamyślenia. Severus przeszedł tylko kilka cali
od niego. Trzymał w ręku talerz, na którym znajdowało się gorące spaghetti
bolognese. Harry bezszelestnie podążył za nim. Wspiął się po schodach i ruszył
w stronę pokoju Hermiony. Tam zobaczył, jak Snape zostawia danie na biurku i
rozgląda się uważnie po pomieszczeniu. Twarz czarodzieja nie wyrażała żadnych
uczuć. Najpierw jego wzrok spoczął na śpiącej Hermionie, następnie powędrował
ku przestrzeni pomiędzy jej łóżkiem a ścianą, potem zatrzymał się na czerwonej
plamie na beżowym dywanie.
- Granger, ty
idiotko… – mruknął z niesmakiem, gdy pochylił się i podniósł z podłogi dwie
butelki po winie.
Obejrzał je z
tak samo kamienną twarzą, jak na początku i odstawił. Harry pomyślał, że
oddałby wszystko, aby wiedzieć, co siedzi w głowie Snape’a. Wiedział, że
mężczyzna coś planuje, ale nie był w stanie domyślić się co. Miał nadzieję, ze
będzie to skuteczne i Hermiona nie będzie więcej piła. Depresja połączona z
alkoholizmem dobiłaby ją w ciągu kilku miesięcy. Harry jeszcze bardziej zaczął
się o nią martwić.
W tym czasie
Severus wyciągnął różdżkę w kierunku dziewczyny i machnął nią, kreśląc prosty
wzór. Harry wytężył mózg, aby zidentyfikować zaklęcie, co było trudne, ponieważ
nietoperz z lochów nie wymówił go na głos. Hermiona w tym czasie zaczęła głośno
oddychać i zgięła się w pół. Zdawało się, że dopadł ją koszmar, ponieważ
pojękiwała cicho. Snape opuścił szybko jej pokój, gdy dziewczyna zaczęła
wykonywać coraz bardziej gwałtowne ruchy. Harry ze zgrozą patrzył, jak jego przyjaciółka
cierpi. Już miał przekląć Severusa, rzucając na niego wyjątkowo paskudne
zaklęcie, gdy Hermiona wyskoczyła błyskawicznie z łóżka i pobiegła na
chwiejących się nogach, do łazienki. Odgłosy zdradziły, że wyrzuciła z siebie całe
wino, tą samą drogą, którą weszło. Snape w tym czasie stał na korytarzu, a na
jego ustach błąkał się jadowity uśmieszek.
- Tak się
dzieje, gdy pijesz na pusty żołądek – oznajmił wymęczonej dziewczynie, gdy
opuściła łazienkę. – Na biurku masz obiad.
- Nie chcę jeść
– odparła słabym głosem Hermiona. – Głowa mnie boli – dodała i złapała się za
skronie.
- Jedyne co mnie
teraz interesuje to, czy nie umrzesz z głodu, a ta chwila jest blisko –
czarodziej wycedził lodowatym tonem.
- Chcę coś
przeciwbólowego.
- Dam ci eliksir,
jeśli ładnie poprosisz.
- Sama sobie
poradzę!
Hermiona łypnęła
na niego spode łba i weszła do pokoju. Wzięła swoją koralikową torebkę i
zaczęła grzebać w niej zawzięcie. Severus przyglądał się jej z zainteresowaniem.
Po chwili dziewczyna zaczęła się coraz bardziej irytować, co objawiło się
czerwoną twarzą i drżącymi dłońmi. Harry domyślił się, że nie może znaleźć
tabletek albo eliksiru, który uśmierza ból, a nie była w stanie przywołać tego
przy pomocy różdżki. Ten fakt wykorzystał czarodziej w czerni, który sprawił,
że torebka wyrwała się z rąk Hermiony i poszybowała w jego stronę.
- To moje! –
oburzyła się czarownica.
- Oddam ci ją
zaraz po tym, jak zjesz obiad – zakomunikował, patrząc groźnie na dziewczynę. –
Nawet znajdę ci to, co szukałaś, ponieważ widzę, że czary ci nie idą – dodał ze
złośliwym uśmiechem. – Nic innego nie tłumaczy, czemu nie użyłaś różdżki. Masz
piętnaście minut. Jeśli obiad nie zniknie, to możesz pożegnać się z torebką.
- Nie masz prawa!
- Czternaście
minut…
- Naprawdę
poskarżę się Gawainowi!
- Trzynaście
minut… - Severus odliczał ze spokojem, a groźba czająca się w jego głosie była
coraz bardziej namacalna. – Leć do niego, proszę bardzo – odsunął się, aby
zrobić jej przejście w drzwiach.
Dziewczyna wpatrywała się w niego z nienawiścią, ale nie zrobiła nawet kroku. Widać było,
że przeżyte okropności ją męczą, a ból głowy i wypite procenty nie polepszały
sytuacji. Zacisnęła dłonie i wymamrotała pod nosem jakieś przekleństwa.
- Jedz! –
rozkazał ostro Snape. – Masz dwanaście minut!
Hermiona zrobiła
ruch, jakby chciała się na niego rzucić z pięściami, ale zamiast tego odkręciła
się na pięcie i usiadła przy biurku. Spaghetti zaczęło znikać z talerza, a
Severus zrobił minę „ja zawsze wiem lepiej” i z satysfakcją patrzył na pokonaną
czarownicę.
- Wbij sobie do
tego pustego łba, że od dzisiaj jesz, co ci przygotuję. Nie zbawisz świata,
jeśli będziesz wycieńczona niczym dzieci z Afryki – zachichotał złośliwie, gdy
skończyła posiłek.
- Chcę tabletki
przeciwbólowe! – warknęła ochrypłym głosem.
- Jak sobie
życzysz – odparł czarodziej z fałszywą uprzejmością i przywołał lekarstwo, a
potem oddał torebkę właścicielce.
Czarownica połknęła tabletki, podeszła
chwiejnym krokiem do łóżka i padła na nie bez siły.
- Powiedz
prawdę… czemu to robisz – odezwała się po chwili.
- Już ci
mówiłem, jesteś mi potrzebna – prychnął Snape.
- Ktoś ci kazał
się mną zajmować. Pewnie Harry – oznajmiła z pewnością.
- Depresja ci
całkiem mózg wyżarła! Prędzej zjadłbym swoje buty, niż zrobiłbym coś dla niego!
- Przecież
robiłeś…
- Uważam, że
moja misja jest już zakończona Panno Czepialska. Doprowadziłem do śmierci
Voldemorta i odsiedziałem swoje w Azkabanie. Nie jestem mu już niczego winien –
zawiadomił ją oschle.
- Powiedz prawdę,
czemu się mną zajmujesz, to ci dam spokój – oświadczyła Hermiona.
Snape zmrużył
oczy i spojrzał na nią, jakby była karaluchem.
- Dostałem list
z „Magicznych Mikstur”. Są pod wrażeniem mojej wiedzy i chcą, abym sprawdzał
przepisy przed drukiem – wyjaśnił sucho. – Nie myśl, że kierują mną jakieś
sentymenty. Jesteś mi po prostu potrzebna i tyle.
Hermiona nic nie
odpowiedziała. Leżała na łóżku i patrzyła się tępym wzrokiem w sufit. Snape
opuścił jej pokój, gdy zrozumiał, że rozmowa została zakończona. Harry postanowił
wrócić do domu, aby zjeść obiad przygotowany przez Stworka. W brzuchu burczało
mu tak głośno, że mógł w każdej chwili zostać zdemaskowany. Będąc na ulicy,
uznał, że widział już wystarczająco wiele, aby podjąć decyzję, czy chce
kontynuować terapię. Brutalne metody byłego nauczyciela nie podobały mu się za
bardzo, ale udowodniły, że są skuteczne. On sam nigdy nie wpadłby na pomysł,
aby rzucić na przyjaciółkę zaklęcie wywołujące wymioty w celu oczyszczenia jej
żołądka i przekonania do jedzenia. Takie rzeczy mógł zrobić człowiek,
który nie troszczył się zbyt mocno o dobre samopoczucie współlokatorki. W tym momencie wszystko wskazywało, że Severus Snape jest odpowiednią osobą, na odpowiednim
miejscu.