poniedziałek, 25 stycznia 2016

Miniaturka numer 1 – Zakręcone urodziny


Witam wszystkich!

Zapraszam na moją pierwszą miniaturkę! Dedykuję ją Naxendii Vance, dzięki której wpadłam na pomysł! Dziękuję także Welniewicz za "pożyczenie" postaci Triss Chevron (teraz wiemy dlaczego Severus miał z nią romans! :P).

P.s. - druga część do przeczytania TUTAJ

*****

Severus Snape wstał z łóżka w dobrym humorze. Tego dnia były jego urodziny, a on lubił dostawać prezenty (chociaż to było coś do czego nigdy się oficjalnie nie przyznawał). Zastanawiał się co będzie w paczkach. W tamtym roku najlepszy prezent dostał od Flitwicka. Był to „Podręczny kuferek barmana”, w którym znajdował się mini bar i samonapełniające się butelki z trunkami oraz syropami do robienia drinków.  
Styczniowe poranki mają to do siebie, że na dworze panuje półmrok. Severus znalazł szlafrok i założył go na siebie, tak samo postąpił z kapciami. Myśląc ciągle o czekających na niego prezentach, skierował swoje kroki ku łazience. Umył zęby, które tego poranka wydawały się jakieś bielsze i bardziej lśniące, ale nie zwrócił na to specjalnej uwagi. Wziął grzebień i zaczął czesać swoje złote, falowane włosy.
- Zaraz, zaraz… złote? – Severus przybliżył idealnie prosty nos do lustra i zapalił różdżką świecę. – AAAAAAAAAAA!

***

Argus Filch był bardzo zdziwiony, gdy z samego rana zobaczył biegnącego Gilderoya Lockharta. Ten tak się śpieszył, że nie zauważył mokrej posadzki, dopiero co umytej przez woźnego. Wywinął pięknego orła, za którego Argus – gdyby był sędzią – dałby dziewięć na dziesięć możliwych punktów. Lockhart upadł z wdziękiem na posadzkę. Poprawił fioletowy, jedwabny szlafrok i założył bambosze z różowym puszkiem, po czym skierował swoje kroki ku schodom prowadzącym do lochów, przeklinając głośno cały ród Filchów do dwudziestu pokoleń wstecz.

***

Severus zaczął gwałtownie walić pięścią w drzwi swoich prywatnych kwater. Echo niosło się po korytarzu, ale go to nie obchodziło. Tak bardzo nie zwracał uwagi na otoczenie, że gdy zaspany Gilderoy otworzył drzwi, dostał pięścią prosto w twarz i  Snape zobaczył jak jego dawne ciało pada na kamienną podłogę.
- Czyś ty ocipiał!? – jęknęło trzymając się za nos, po czym wybałuszyło oczy. – AAAAAAAAAA!
- Zamknij się! – ryknął prawdziwy Severus.
- Kim jesteś? Kim jesteś? – bełkotał Gilderoy.
- Zamieniliśmy się ciałami kretynie!
- Co!? – wrzasnął Lockhart i pobiegł do łazienki aby się obejrzeć. – AAAAAAAAAA!
Severus chodził w tę i  z powrotem. Zastanawiał się jak to możliwe. Gilderoy rzęził i łkał w łazience na podłodze w pozycji embrionalnej.
- To czar czy eliksir? – mózgownica Snape’a myślała tak intensywnie, że groziła wybuchem. – Nie przypominam sobie niczego takiego… Taaaak… Trzeba się poradzić kogoś kto się lepiej zna na czarach ode mnie…
Złapał zalanego łzami Gilderoya, podniósł go do pozycji pionowej i zaprowadził do gabinetu dyrektora.

***

Argus Filch był zszokowany, gdy zobaczył jak zezłoszczony Lockhart, ciągnie za koszulę nocną zalanego łzami Snape’a. Woźny wybałuszył oczy i otworzył tak szeroko usta, że wypadła mu sztuczna szczęka. Gilderoy, podczas ciągnięcia Severusa po schodach, zagroził Argusowi, że go wypatroszy jeśli powie komuś co widział. Snape nie protestował mimo, że jego tylna część ciała była brutalnie obijana o schodki.  Woźny podniósł sztuczną szczękę, otrzepał ją z brudu i wsadził do ust.

***

Dumbledore poprawił swoje okulary-połówki na krzywym nosie i obejrzał dokładnie obydwu nauczycieli. Zajrzał im do uszu, gardła i sprawdził puls. Postukał Severusa palcem w czoło.
- To pukanie jest potrzebne? – warknął nauczyciel eliksirów.
- Nie, chciałem tylko sprawdzić czy nie zwariowałeś – odrzekł spokojnie dyrektor.
- Chlip, chlip – załkał Gilderoy. – Jak ja wyglądam…
- Jesteś bardzo przystojny – prychnął Severus z pogardą. – Niektórzy nie muszą malować się co rano aby wyglądać jak człowiek.
- Niech zobaczę, że ruszałeś mój puder, pomadki albo termoloki to inaczej pogadamy! – warknął Lockhart.
- Spokój, panowie, spokój – powiedział Dumbledore zdecydowanym tonem.
- Wiesz co nam jest? – zainteresował się Severus.
- Jest na to lekarstwo!? – Gilderoy padł na kolana i uczepił się szaty dyrektora patrząc na niego błagalnie.
- Nie.
- COOOOOO!? – wrzasnęli jednocześnie.
- Musi samo minąć… - Dumbledore czyścił palcem ucho, które przytkało się od hałasu. – To bardzo stary dowcip, robiliśmy sobie takie w 1894 roku... Hłe, hłe – zarechotał. – Trzeba było zjeść specjalne babeczki z drugą osobą aby zamienić się ciałami. Niektórzy chłopcy podsuwali je dziewczynom… Oj, to były czasy – dyrektor pokraśniał na policzkach i oczy mu zapłonęły.
- Czy zjadłeś przed spaniem babeczkę z malinowym kremem!? – krzyknęli do siebie równocześnie Gilderoy i Severus.
- Malinowy krem to zdradziecka rzecz. Ma moc ukrywania wszelakich dodatków – pokiwał głową Dumbledore z miną znawcy. - Spokojnie, panowie, to minie w przeciągu 24 godzin.
- Nieeeee! – zawył Gilderoy i padł na podłogę. – Za chwilę mam promocję książki w sklepie „Mydło i Powidło” zorganizowane przez Koło Gospodyń Magicznych!
- Odwołaj to – rzucił chłodno Severus, myśląc tęsknie o zbliżającym się przyjęciu urodzinowym.
- Nie mogę… - mruknął Lockhart i spojrzał się na Snape’a. – Mam pomysł!
- Co ty kombinujesz!? – Severus zaczął się cofać widząc jak jego byłe ciało zbliża się do niego z wrednym uśmiechem. – Cholera! Nic dziwnego, że uczniowie srają ze strachu na mój widok! Prawie sam zrobiłem w portki! – pomyślał.
- Severusku, kochanie – zaświergotał Gilderoy. – Ty się tam za mnie pojawisz… a ja będę udawał ciebie na twojej imprezce…
- Co!? Nie!
- Idź Severusie, dobrze Ci to zrobi – powiedział Dumbledore znad gazety o mugolskim wędkowaniu, którą zaczął czytać z nudów, ponieważ był tak mądry, że wiedział o co będą się kłócić jego nauczyciele. – Za rok też będziesz miał urodziny!
- Chyba was pogrzało! – wrzasnął Snape.
Zobaczył nad sobą samego siebie, który szczerzył się w dziwnej parodii uśmiechu.
- Polecisz na promocję i będziesz zachwalał moją książkę – warknął Gilderoy. – Nazywa się „Pichcenie potraw” i jest to cholernie dobra pozycja, rozumiesz?
Severus nerwowo przełknął ślinę i pomyślał, że powinien zainwestować w dentystę.

***

Argus Filch przerwał odśnieżanie i przecierał oczy ze zdumienia, gdy zobaczył jak Dumbledore i Snape ciągną za nogi Gilderoya Lockharta. Biedak rzucał się i złorzeczył najgorsze przekleństwa, ale trzymali go mocno. Dyrektor trzymał jego różdżkę w zębach. W pewnym momencie nauczyciel obrony przed czarną magią złapał się kolumienki i nie chciał puścić, wierzgając dziko nogami.
- Tfeba gho jagoś ufpokoić! – starał się powiedzieć Dumbledore.
Nagle ciężka łopata przywaliła Gilderoyowi w głowę. Od razu stracił przytomność.
- O! Fenkuje! Algusz!
- NIEEEEE! – wrzasnął dziko Severus i padł na kolana koło kolegi, ujął jego twarz i zaczął jęczeć. – Taki piękny, taki cudowny! Mogłeś go uszkodzić kretynie! – krzyknął na woźnego.
Argus Filch powoli przysunął się do Dumbledore’a i szepnął mu na ucho:
- czy oni są… ten tego?
- Hmmm – mruknął dyrektor.
- Och! – Argus podrapał się w głowę patrząc jak dyrektor z Severusem niosą Lockharta za teren szkoły i teleportują się z nim.

***

Severus ocknął się w magazynie sklepu „Mydło i powidło”. Zobaczył nad sobą młodą czarownicę, która zaczerwieniła się raptownie, gdy zorientowała się, że mężczyźnie wróciła świadomość.
- Dobrze, że pan się obudził…. – zaczęła mówić zerkając na niego ciekawie. – Nazywam się Anastazja Smith. Profesor Dumbledore i Snape zostawili tutaj pana, powiedzieli, że wypił pan trochę za dużo na imprezce urodzinowej i mam pana doprowadzić do użyteczności…
Severus słuchał jej tylko jednym uchem. Głowa go bolała jakby dostał czymś twardym. Stwierdził, że w takim stanie nie będzie bawił się w jakieś promocje i pokazy. W końcu był poważnym nauczycielem eliksirów, a nie jakimś lalusiem – gawędziarzem.
- Gdzie jest wyjście?
- Słucham? – młoda kobieta zatrzepotała rzęsami.
- Chcę stąd wyjść.
- Nie może pan! – stwierdziła.
- Mogę i zrobię to! – wstał z worka pełnego mąki. – Skoro nie chcesz mi tego powiedzieć sam je znajdę!
Czarownica złapała go za rękę. Odwrócił się niechętnie i spojrzał na nią. Przypomniał sobie, że Anastazja była jego uczennicą. Należała do Krukonów i nie było na nią mocnych w eliksirach. Mimo wszystko odejmował jej punkty za „złe ułożenie skrzeku w kociołku” lub „zbyt fioletową barwę fioletu”. Takie rzeczy sprawiały mu niemałą frajdę.
- Profesor Dumbledore kazał panu przekazać, że jeśli pan nie zrobi tej promocji to poleci panu po premii urodzinowej – powiedziała szybko i puściła jego rękę czerwieniąc się gwałtownie.
- Coooo!? – Severus zawył targany bólem psychicznym. – A niech go Avada strzeli!
Dziewczyna patrzyła się zdumiona, gdy zaczął brać rozpęd. Złapała go w ostatniej chwili, gdy zaczął biec w kierunku ściany w celu rozbicia sobie głowy.
- Niech pan przestanie! – rzuciła ostro trzymając go za ramiona. – W sklepie czeka na pana tłum fanów gotowych zrobić wszystko czego pan od nich zażąda!
 - Wszystko? – spytał się zdziwiony Severus.
- Tak… - znowu spąsowiała i spuściła wzrok.

***

Tłum skandował imię Lockharta. Zdecydowaną większość osób stanowiły czarownice w różnym wieku. Ponad połowa była tak podniecona i rozgrzana, że nieliczni mężczyźni zastanawiali się jakim cudem sklep jeszcze nie spłonął. Nagle rozległ się niesamowity harmider.
- On idzie! – wrzasnęła jedna z czarownic.
- Łiiiiiiiiiiiiiiiiii! – odpowiedział jej pisk wydobyty z kilkudziesięciu gardeł.
Gilderoy Lockhart szedł między alejką z makaronem, a jedzeniem dla hipogryfów. Jego kamienna twarz kontrastowała z entuzjazmem fanek. Ochroniarze mieli pełne ręce roboty podczas przytrzymywania rozochoconych czarownic. Jedna z nich uniosła koszulkę, na której była podobizna Lockharta, a pod którą nie było stanika i krzyknęła:
- podpisz mi się na cyckach!

***

Severus był zbity z tropu. Jakaś kompletnie obca baba właśnie pokazywała mu swoje piersi. Żadna kobieta nigdy nie reagowała tak na jego widok, gdy był w swojej postaci. Zamyślił się na sekundę, uśmiechnął się i machnął różdżką.
- Accio marker! – powiedział.
Mazak posłusznie wyskoczył z pudełka będącego w alejce z akcesoriami biurowymi i wskoczył do wyciągniętej ręki Severusa. Ten uśmiechnął się chytrze i napisał wielkimi literami „GLIZDA” na klatce piersiowej fanki.
- Na Merlina! – krzyknęła zachwycona. – Nigdy się już nie umyję!
Snape z satysfakcją patrzył jak inne kobiety rzuciły się na nią aby chociaż przez chwilę dotknąć napisu, który po chwili przypominał szarego mazaja.
- To nie jest takie złe – pomyślał. – Zabawmy się!
Wszedł po schodkach na podium, które przygotowano specjalnie dla niego i usiadł na krześle. Chwycił niedbale najbliższą książkę ze stolika i przejrzał pobieżnie „Pichcenie potraw”. Nie znalazł nic co by go zainteresowało, oprócz paru błędów ortograficznych za które odjąłby Gryfonom 15 punktów, a Ślizgonom dodałby 20 punktów za kreatywność w słowie pisanym. Wstał i rzucił stosem książek w tłum nie przejmując się ranami zadanymi najbliżej stojącym czarownicom. Fanki rzuciły się na nie jak na smoczą wątrobę i rozpętała się mała walka pod podium. Gdy ochroniarze ruszyli do akcji, Severus uśmiechnął się pod nosem.
- Niech zacznie się show!

***

Anastazja patrzyła z podziwem jak Gilderoy Lockhart dokazywał na scenie. Była tak oczarowana, że nie zwróciła uwagi na to co mówi. Tłumaczył właśnie, że dodanie do rosołu śluzu gumochłona podniesie walory zupy. Opowiedział jak przywrócił sprawność seksualną pewnemu arabskiemu szejkowi gotując mu zupę ze smoczego łajna za co został nagrodzony Orderem Złotej Arafatki.
Następnie ogłosił, że będzie podpisywał się na egzemplarzach „Pichcenia potraw”. Czarownice rzuciły się na niego jak na przeceniony dżem z wnykopieńki. Ochroniarze z trudem zaprowadzili porządek, nie obyło się bez paru zaklęć pełnego porażenia ciała. Gilderoy pozował z fankami do zdjęć, robiąc przy tym głupie miny albo łapiąc w pasie co ładniejsze niewiasty.
Biedna Anastazja poczuła, że jest zazdrosna. Była fanką Lockharta odkąd przeczytała jego pierwszą książkę. Niestety, jako menager sklepu i członkini Koła Gospodyń Magicznych musiała czuwać nad promocją. Postanowiła dać swój egzemplarz do podpisania jak już znajdą się sami na zapleczu.

***

Severus nie pamiętał kiedy tak dobrze się bawił. Jako, że był w ciele Lockharta mógł robić z siebie totalnego debila. Na dodatek bardzo mu odpowiadało, że kobiety na niego lecą jak muchy do… miodu. Stwierdził, że można by to wykorzystać – dzięki temu będzie miał co opowiadać swoim wnukom.
- Dziękuję wszystkim cudownym czarownicom za przybycie! – powiedział żegnając się z tłumem. – Uwielbiam was! Jesteście niczym kwiaty na pustyni! – sam nie wiedział skąd wziął taki tekst, ale niektóre dziewczyny zemdlały z wrażenia.
Posłał jeszcze kilka całusów i skierował swoje kroki na zaplecze. Dwie młode czarownice przeskoczyły zgrabnie przez barierki, minęły ochroniarzy i rzuciły się na niego z piskiem. Były bardzo ładne i… cycate, Severus zlustrował je dokładnie i wpadł na pomysł. Złapał je w pasie i powiedział gorylom Gilderoya, że te panie idą z nim. Dziewczyny zachichotały i posłusznie podążyły na zaplecze.
- Zaraz, zaraz, co pan robi!? – usłyszał gniewny głos za sobą.
Odwrócił się i zobaczył czerwoną ze złości Anastazję, która ściskała egzemplarz książki jakby chciała ją podrzeć na strzępy.
- Idę w jakieś ustronne miejsce… dołączysz do nas? – posłał jej zniewalający uśmiech Lockharta.
Dziewczyna się zmieszała. Zerknęła na atrakcyjne dziewczyny uwieszone na ramionach swojego idola.
- Ja… nie wiem… - zaczerwieniła się.
- Pokażę wam prawdziwą magię – szepnął kusząco. – A ty… Anastazjo… pewnie wiesz, gdzie można by się ukryć przed światem.
- Daj się namówić! – powiedziała rudowłosa czarownica z dużym biustem.
- Będzie fajnie! Mówię ci! – śliczna blondynka uśmiechnęła się lubieżnie do Anastazji.
Dziewczyna zerknęła na tłum, który był wypychany przez ochroniarzy ze sklepu. Promocja była ostatnią atrakcją tego wieczora i po niej miało nastąpić zamknięcie „Mydła i powidła”.  Przełknęła nerwowo ślinę i odezwała się:
- chodźcie za mną.

***

Severus Snape obudził się we własnym łóżku we wspaniałym humorze. Poszedł do łazienki i przekonał się, że wrócił do swojego ciała. Poczuł małe ukłucie przykrości. Pomyślał, że chętnie powtórzyłby wczorajszy wieczór. Przecież nie codziennie ma się czworokącik z młodymi czarownicami. Żałował, że Gilderoy zauważy ubytek włosów, gdyby trochę ich podebrał do eliksiru wielosokowego. Westchnął głęboko i stwierdził, że musi znaleźć sobie jakąś dziewczynę, która go polubi. Zazwyczaj wszystkie uciekały z powodu jego wyglądu.
Popatrzył się uważnie w swoje odbicie. Najpierw włosy - musi koniecznie coś z nimi zrobić! Następnie zęby, gdy poczuł swój oddech w gabinecie Dumbledore’a to pomyślał, że niewiele brakuje mu do zapachu trolla. Poszedł do swojej sypialni, gdzie na stoliku czekały na niego prezenty. Rozpakował je szukając podarunku od Albusa.
- Mam! – krzyknął triumfalnie unosząc w górę szampon z wyciągiem z marynowanych czułek szczuroszczeta o zapachu cytrusów.
Dostawał co roku butelkę na urodziny od Albusa, ale zawsze ją wyrzucał. Nadszedł czas aby w końcu mu się na coś przydała. Severus popatrzył się jeszcze na prezent od Argusa Filcha, był to Magiczny Likwidator Wszelkich Zanieczyszczeń Pani Skower. Zamyślił się na chwilę i wziął butelkę z płynem.
- To też mi się przyda… – mruknął zadowolony.

***

Argus Filch i uczniowie byli w stanie głębokiego szoku, gdy zobaczyli Severusa Snape’a. Mistrz eliksirów szedł na śniadanie z uśmiechem na twarzy. Jego zęby błyszczały niczym perły, a  umyte włosy falowały delikatnie. Roztaczał wokół siebie cytrusowy zapach z delikatną nutką Magicznego Likwidatora Wszelkich Zanieczyszczeń Pani Skower.
- O, Severusek! – Gilderoy w równie dobrym humorze podszedł do Snape’a. – Jak się cieszę, że ciebie widzę! Czytałeś dzisiejszego „Proroka codziennego”? Napisali w nim, że odniosłem spektakularny sukces!
- Och tak! Wczorajszy dzień był wyjątkowy… - twarz Severusa rozjaśniła się.
- Też tak uważam. Wczorajsza imprezka to było coś! – Gilderoy poklepał go po plecach. – Dobrze się bawiłeś?
- Było wspaniale. Twoje ciało jest świetne, wiesz? – odrzekł Severus.
- Oj tak! – zachichotał Lockhart. – Twoje wcale nie jest gorsze!
- Miałbyś kiedyś jeszcze ochotę na… - Snape nie zdołał dokończyć gdyż przerwał mu Argus.
- Pederaści! Zboczeńcy! Pedały! – zagrzmiał.
- Och Argusku, jak ty niczego nie rozumiesz… – rzekł Gilderoy i puścił do niego oczko.
Woźny z oburzenia cofnął się do tyłu, jednak zapomniał, że stało tam wiadro z wodą i wyłożył się jak długi na posadzce. Lockhart i Snape minęli go rechocząc jak dwaj wariaci i kierując swoje kroku ku Wielkiej Sali.

***

Dwa miesiące później Argus Filch już nie był zdziwiony, gdy z samego rana zobaczył biegnącego Gilderoya Lockharta. Ten tak się śpieszył, że nie zauważył leżącego na podłodze mopa. Potknął się o niego i wywinął pięknego orła, za którego Argus – gdyby był sędzią – dałby dziewięć na dziesięć możliwych punktów. Lockhart upadł z wdziękiem na posadzkę. Poprawił różowy, jedwabny szlafrok i założył bambosze z niebieskim puszkiem, po czym skierował swoje kroki ku schodom prowadzącym do lochów, przeklinając głośno cały ród Filchów do dwudziestu pokoleń wstecz.

- Snape! – wrzeszczał Lockhart waląc w drzwi. – Otwieraj!
- Co!? – warknął Snape.
Gilderoy popchnął go do środka i zamknął drzwi. Severus potknął się i upadł na kamienną posadzkę.
- Co ty robisz!? – krzyknął.
- TO! – ryknął Lockhart podtykając mu pod nos listy. – WYTŁUMACZ MI TO!
Snape wziął kawałki pergaminu i przeczytał je. Wynikało z nich, że Anastazja Smith, Rebeca Willow i Adrianna Goldstein są w ciąży po upojnych chwilach spędzonych w towarzystwie swojego idola.
- Ojej, chyba zapomniałem się zabezpieczyć… - zachichotał Severus. – Masz cudowne fanki, wiesz?
- Nikt mi nie mówił, że jesteś Casanovą… - wyjąkał Lockhart i nogi się pod nim ugięły.
- Nie rozumiem o co się tak pieklisz Gilderoy. Będziesz miał śliczne dzieci, wszystkie mamusie są pięknymi dziewczynami…
- Będę… musiał… płacić… alimenty… - Lockhart rzęził i łkał na podłodze w pozycji embrionalnej. – A… nawet… nie… poruchałem…
Severus przy pomocy nogi wytoczył go za drzwi. Nauczyciel obrony przed czarną magią nawet nie protestował przytłoczony czarnymi myślami.
- Wiesz… takie jest życie… – stwierdził i zamknął za sobą drzwi.
Przeszedł przez pokój i wszedł do sypialni gdzie na łóżku leżała Triss Chevron, jego uczennica.
- To na czym skończyliśmy? – spytał się i przyciągnął ją do siebie.
Severus stwierdził, że zamiana ciał z Lockhartem to był jeden z najlepszych prezentów urodzinowych jakie przytrafiły mu się w życiu.