Witam wszystkich!
Zapraszam na moją pierwszą miniaturkę! Dedykuję ją Naxendii Vance, dzięki której wpadłam na pomysł! Dziękuję także Welniewicz za "pożyczenie" postaci Triss Chevron (teraz wiemy dlaczego Severus miał z nią romans! :P).
P.s. - druga część do przeczytania TUTAJ
P.s. - druga część do przeczytania TUTAJ
*****
Severus Snape wstał z łóżka w
dobrym humorze. Tego dnia były jego urodziny, a on lubił dostawać prezenty (chociaż
to było coś do czego nigdy się oficjalnie nie przyznawał). Zastanawiał się co
będzie w paczkach. W tamtym roku najlepszy prezent dostał od Flitwicka. Był to
„Podręczny kuferek barmana”, w którym znajdował się mini bar i samonapełniające
się butelki z trunkami oraz syropami do robienia drinków.
Styczniowe poranki mają to do
siebie, że na dworze panuje półmrok. Severus znalazł szlafrok i założył go na
siebie, tak samo postąpił z kapciami. Myśląc ciągle o czekających na niego
prezentach, skierował swoje kroki ku łazience. Umył zęby, które tego poranka
wydawały się jakieś bielsze i bardziej lśniące, ale nie zwrócił na to
specjalnej uwagi. Wziął grzebień i zaczął czesać swoje złote, falowane włosy.
- Zaraz, zaraz… złote? – Severus
przybliżył idealnie prosty nos do lustra i zapalił różdżką świecę. –
AAAAAAAAAAA!
***
Argus Filch był bardzo zdziwiony,
gdy z samego rana zobaczył biegnącego Gilderoya Lockharta. Ten tak się
śpieszył, że nie zauważył mokrej posadzki, dopiero co umytej przez woźnego.
Wywinął pięknego orła, za którego Argus – gdyby był sędzią – dałby dziewięć na
dziesięć możliwych punktów. Lockhart upadł z wdziękiem na posadzkę. Poprawił
fioletowy, jedwabny szlafrok i założył bambosze z różowym puszkiem, po czym
skierował swoje kroki ku schodom prowadzącym do lochów, przeklinając głośno
cały ród Filchów do dwudziestu pokoleń wstecz.
***
Severus zaczął gwałtownie walić
pięścią w drzwi swoich prywatnych kwater. Echo niosło się po korytarzu, ale go
to nie obchodziło. Tak bardzo nie zwracał uwagi na otoczenie, że gdy zaspany
Gilderoy otworzył drzwi, dostał pięścią prosto w twarz i Snape zobaczył jak jego dawne ciało pada na kamienną
podłogę.
- Czyś ty ocipiał!? – jęknęło
trzymając się za nos, po czym wybałuszyło oczy. – AAAAAAAAAA!
- Zamknij się! – ryknął prawdziwy
Severus.
- Kim jesteś? Kim jesteś? –
bełkotał Gilderoy.
- Zamieniliśmy się ciałami
kretynie!
- Co!? – wrzasnął Lockhart i
pobiegł do łazienki aby się obejrzeć. – AAAAAAAAAA!
Severus chodził w tę i z powrotem. Zastanawiał się jak to możliwe.
Gilderoy rzęził i łkał w łazience na podłodze w pozycji embrionalnej.
- To czar czy eliksir? –
mózgownica Snape’a myślała tak intensywnie, że groziła wybuchem. – Nie przypominam
sobie niczego takiego… Taaaak… Trzeba się poradzić kogoś kto się lepiej zna na
czarach ode mnie…
Złapał zalanego łzami Gilderoya,
podniósł go do pozycji pionowej i zaprowadził do gabinetu dyrektora.
***
Argus Filch był zszokowany, gdy
zobaczył jak zezłoszczony Lockhart, ciągnie za koszulę nocną zalanego łzami
Snape’a. Woźny wybałuszył oczy i otworzył tak szeroko usta, że wypadła mu
sztuczna szczęka. Gilderoy, podczas ciągnięcia Severusa po schodach, zagroził Argusowi,
że go wypatroszy jeśli powie komuś co widział. Snape nie protestował mimo, że
jego tylna część ciała była brutalnie obijana o schodki. Woźny podniósł sztuczną szczękę, otrzepał ją z
brudu i wsadził do ust.
***
Dumbledore poprawił swoje
okulary-połówki na krzywym nosie i obejrzał dokładnie obydwu nauczycieli.
Zajrzał im do uszu, gardła i sprawdził puls. Postukał Severusa palcem w czoło.
- To pukanie jest potrzebne? –
warknął nauczyciel eliksirów.
- Nie, chciałem tylko sprawdzić
czy nie zwariowałeś – odrzekł spokojnie dyrektor.
- Chlip, chlip – załkał Gilderoy.
– Jak ja wyglądam…
- Jesteś bardzo przystojny –
prychnął Severus z pogardą. – Niektórzy nie muszą malować się co rano aby
wyglądać jak człowiek.
- Niech zobaczę, że ruszałeś mój
puder, pomadki albo termoloki to inaczej pogadamy! – warknął Lockhart.
- Spokój, panowie, spokój –
powiedział Dumbledore zdecydowanym tonem.
- Wiesz co nam jest? –
zainteresował się Severus.
- Jest na to lekarstwo!? – Gilderoy
padł na kolana i uczepił się szaty dyrektora patrząc na niego błagalnie.
- Nie.
- COOOOOO!? – wrzasnęli
jednocześnie.
- Musi samo minąć… - Dumbledore
czyścił palcem ucho, które przytkało się od hałasu. – To bardzo stary dowcip,
robiliśmy sobie takie w 1894 roku... Hłe, hłe – zarechotał. – Trzeba było zjeść
specjalne babeczki z drugą osobą aby zamienić się ciałami. Niektórzy chłopcy
podsuwali je dziewczynom… Oj, to były czasy – dyrektor pokraśniał na policzkach
i oczy mu zapłonęły.
- Czy zjadłeś przed spaniem
babeczkę z malinowym kremem!? – krzyknęli do siebie równocześnie Gilderoy i
Severus.
- Malinowy krem to zdradziecka
rzecz. Ma moc ukrywania wszelakich dodatków – pokiwał głową Dumbledore z miną
znawcy. - Spokojnie, panowie, to minie w przeciągu 24 godzin.
- Nieeeee! – zawył Gilderoy i
padł na podłogę. – Za chwilę mam promocję książki w sklepie „Mydło i Powidło”
zorganizowane przez Koło Gospodyń Magicznych!
- Odwołaj to – rzucił chłodno
Severus, myśląc tęsknie o zbliżającym się przyjęciu urodzinowym.
- Nie mogę… - mruknął Lockhart i
spojrzał się na Snape’a. – Mam pomysł!
- Co ty kombinujesz!? – Severus
zaczął się cofać widząc jak jego byłe ciało zbliża się do niego z wrednym
uśmiechem. – Cholera! Nic dziwnego, że uczniowie srają ze strachu na mój widok!
Prawie sam zrobiłem w portki! – pomyślał.
- Severusku, kochanie –
zaświergotał Gilderoy. – Ty się tam za mnie pojawisz… a ja będę udawał ciebie
na twojej imprezce…
- Co!? Nie!
- Idź Severusie, dobrze Ci to
zrobi – powiedział Dumbledore znad gazety o mugolskim wędkowaniu, którą zaczął
czytać z nudów, ponieważ był tak mądry, że wiedział o co będą się kłócić jego
nauczyciele. – Za rok też będziesz miał urodziny!
- Chyba was pogrzało! – wrzasnął
Snape.
Zobaczył nad sobą samego siebie,
który szczerzył się w dziwnej parodii uśmiechu.
- Polecisz na promocję i będziesz
zachwalał moją książkę – warknął Gilderoy. – Nazywa się „Pichcenie potraw” i
jest to cholernie dobra pozycja, rozumiesz?
Severus nerwowo przełknął ślinę i
pomyślał, że powinien zainwestować w dentystę.
***
Argus Filch przerwał odśnieżanie
i przecierał oczy ze zdumienia, gdy zobaczył jak Dumbledore i Snape ciągną za
nogi Gilderoya Lockharta. Biedak rzucał się i złorzeczył najgorsze
przekleństwa, ale trzymali go mocno. Dyrektor trzymał jego różdżkę w zębach. W
pewnym momencie nauczyciel obrony przed czarną magią złapał się kolumienki i
nie chciał puścić, wierzgając dziko nogami.
- Tfeba gho jagoś ufpokoić! –
starał się powiedzieć Dumbledore.
Nagle ciężka łopata przywaliła
Gilderoyowi w głowę. Od razu stracił przytomność.
- O! Fenkuje! Algusz!
- NIEEEEE! – wrzasnął dziko
Severus i padł na kolana koło kolegi, ujął jego twarz i zaczął jęczeć. – Taki
piękny, taki cudowny! Mogłeś go uszkodzić kretynie! – krzyknął na woźnego.
Argus Filch powoli przysunął się
do Dumbledore’a i szepnął mu na ucho:
- czy oni są… ten tego?
- Hmmm – mruknął dyrektor.
- Och! – Argus podrapał się w
głowę patrząc jak dyrektor z Severusem niosą Lockharta za teren szkoły i teleportują
się z nim.
***
Severus ocknął się w magazynie
sklepu „Mydło i powidło”. Zobaczył nad sobą młodą czarownicę, która
zaczerwieniła się raptownie, gdy zorientowała się, że mężczyźnie wróciła
świadomość.
- Dobrze, że pan się obudził…. –
zaczęła mówić zerkając na niego ciekawie. – Nazywam się Anastazja Smith.
Profesor Dumbledore i Snape zostawili tutaj pana, powiedzieli, że wypił pan
trochę za dużo na imprezce urodzinowej i mam pana doprowadzić do użyteczności…
Severus słuchał jej tylko jednym
uchem. Głowa go bolała jakby dostał czymś twardym. Stwierdził, że w takim
stanie nie będzie bawił się w jakieś promocje i pokazy. W końcu był poważnym
nauczycielem eliksirów, a nie jakimś lalusiem – gawędziarzem.
- Gdzie jest wyjście?
- Słucham? – młoda kobieta
zatrzepotała rzęsami.
- Chcę stąd wyjść.
- Nie może pan! – stwierdziła.
- Mogę i zrobię to! – wstał z
worka pełnego mąki. – Skoro nie chcesz mi tego powiedzieć sam je znajdę!
Czarownica złapała go za rękę.
Odwrócił się niechętnie i spojrzał na nią. Przypomniał sobie, że Anastazja była
jego uczennicą. Należała do Krukonów i nie było na nią mocnych w eliksirach.
Mimo wszystko odejmował jej punkty za „złe ułożenie skrzeku w kociołku” lub
„zbyt fioletową barwę fioletu”. Takie rzeczy sprawiały mu niemałą frajdę.
- Profesor Dumbledore kazał panu
przekazać, że jeśli pan nie zrobi tej promocji to poleci panu po premii urodzinowej
– powiedziała szybko i puściła jego rękę czerwieniąc się gwałtownie.
- Coooo!? – Severus zawył targany
bólem psychicznym. – A niech go Avada strzeli!
Dziewczyna patrzyła się zdumiona,
gdy zaczął brać rozpęd. Złapała go w ostatniej chwili, gdy zaczął biec w
kierunku ściany w celu rozbicia sobie głowy.
- Niech pan przestanie! – rzuciła
ostro trzymając go za ramiona. – W sklepie czeka na pana tłum fanów gotowych
zrobić wszystko czego pan od nich zażąda!
- Wszystko? – spytał się zdziwiony Severus.
- Tak… - znowu spąsowiała i
spuściła wzrok.
***
Tłum skandował imię Lockharta.
Zdecydowaną większość osób stanowiły czarownice w różnym wieku. Ponad połowa była
tak podniecona i rozgrzana, że nieliczni mężczyźni zastanawiali się jakim cudem
sklep jeszcze nie spłonął. Nagle rozległ się niesamowity harmider.
- On idzie! – wrzasnęła jedna z
czarownic.
- Łiiiiiiiiiiiiiiiiii! –
odpowiedział jej pisk wydobyty z kilkudziesięciu gardeł.
Gilderoy Lockhart szedł między
alejką z makaronem, a jedzeniem dla hipogryfów. Jego kamienna twarz
kontrastowała z entuzjazmem fanek. Ochroniarze mieli pełne ręce roboty podczas
przytrzymywania rozochoconych czarownic. Jedna z nich uniosła koszulkę, na której była podobizna Lockharta, a pod
którą nie było stanika i krzyknęła:
- podpisz mi się na cyckach!
***
Severus był zbity z tropu. Jakaś
kompletnie obca baba właśnie pokazywała mu swoje piersi. Żadna kobieta nigdy
nie reagowała tak na jego widok, gdy był w swojej postaci. Zamyślił się na
sekundę, uśmiechnął się i machnął różdżką.
- Accio marker! – powiedział.
Mazak posłusznie wyskoczył z
pudełka będącego w alejce z akcesoriami biurowymi i wskoczył do wyciągniętej
ręki Severusa. Ten uśmiechnął się chytrze i napisał wielkimi literami „GLIZDA”
na klatce piersiowej fanki.
- Na Merlina! – krzyknęła
zachwycona. – Nigdy się już nie umyję!
Snape z satysfakcją patrzył jak
inne kobiety rzuciły się na nią aby chociaż przez chwilę dotknąć napisu, który
po chwili przypominał szarego mazaja.
- To nie jest takie złe –
pomyślał. – Zabawmy się!
Wszedł po schodkach na podium,
które przygotowano specjalnie dla niego i usiadł na krześle. Chwycił niedbale
najbliższą książkę ze stolika i przejrzał pobieżnie „Pichcenie potraw”. Nie
znalazł nic co by go zainteresowało, oprócz paru błędów ortograficznych za
które odjąłby Gryfonom 15 punktów, a Ślizgonom dodałby 20 punktów za
kreatywność w słowie pisanym. Wstał i rzucił stosem książek w tłum nie
przejmując się ranami zadanymi najbliżej stojącym czarownicom. Fanki rzuciły
się na nie jak na smoczą wątrobę i rozpętała się mała walka pod podium. Gdy ochroniarze
ruszyli do akcji, Severus uśmiechnął się pod nosem.
- Niech zacznie się show!
***
Anastazja patrzyła z podziwem jak
Gilderoy Lockhart dokazywał na scenie. Była tak oczarowana, że nie zwróciła
uwagi na to co mówi. Tłumaczył właśnie, że dodanie do rosołu śluzu gumochłona podniesie
walory zupy. Opowiedział jak przywrócił sprawność seksualną pewnemu arabskiemu
szejkowi gotując mu zupę ze smoczego łajna za co został nagrodzony Orderem
Złotej Arafatki.
Następnie ogłosił, że będzie
podpisywał się na egzemplarzach „Pichcenia potraw”. Czarownice rzuciły się na
niego jak na przeceniony dżem z wnykopieńki. Ochroniarze z trudem zaprowadzili
porządek, nie obyło się bez paru zaklęć pełnego porażenia ciała. Gilderoy
pozował z fankami do zdjęć, robiąc przy tym głupie miny albo łapiąc w pasie co
ładniejsze niewiasty.
Biedna Anastazja poczuła, że jest
zazdrosna. Była fanką Lockharta odkąd przeczytała jego pierwszą książkę.
Niestety, jako menager sklepu i członkini Koła Gospodyń Magicznych musiała
czuwać nad promocją. Postanowiła dać swój egzemplarz do podpisania jak już
znajdą się sami na zapleczu.
***
Severus nie pamiętał kiedy tak
dobrze się bawił. Jako, że był w ciele Lockharta mógł robić z siebie totalnego debila.
Na dodatek bardzo mu odpowiadało, że kobiety na niego lecą jak muchy do… miodu.
Stwierdził, że można by to wykorzystać – dzięki temu będzie miał co opowiadać
swoim wnukom.
- Dziękuję wszystkim cudownym
czarownicom za przybycie! – powiedział żegnając się z tłumem. – Uwielbiam was!
Jesteście niczym kwiaty na pustyni! – sam nie wiedział skąd wziął taki tekst,
ale niektóre dziewczyny zemdlały z wrażenia.
Posłał jeszcze kilka całusów i
skierował swoje kroki na zaplecze. Dwie młode czarownice przeskoczyły zgrabnie
przez barierki, minęły ochroniarzy i rzuciły się na niego z piskiem. Były
bardzo ładne i… cycate, Severus zlustrował je dokładnie i wpadł na pomysł. Złapał
je w pasie i powiedział gorylom Gilderoya, że te panie idą z nim. Dziewczyny
zachichotały i posłusznie podążyły na zaplecze.
- Zaraz, zaraz, co pan robi!? –
usłyszał gniewny głos za sobą.
Odwrócił się i zobaczył czerwoną
ze złości Anastazję, która ściskała egzemplarz książki jakby chciała ją podrzeć
na strzępy.
- Idę w jakieś ustronne miejsce…
dołączysz do nas? – posłał jej zniewalający uśmiech Lockharta.
Dziewczyna się zmieszała.
Zerknęła na atrakcyjne dziewczyny uwieszone na ramionach swojego idola.
- Ja… nie wiem… - zaczerwieniła
się.
- Pokażę wam prawdziwą magię –
szepnął kusząco. – A ty… Anastazjo… pewnie wiesz, gdzie można by się ukryć
przed światem.
- Daj się namówić! – powiedziała
rudowłosa czarownica z dużym biustem.
- Będzie fajnie! Mówię ci! –
śliczna blondynka uśmiechnęła się lubieżnie do Anastazji.
Dziewczyna zerknęła na tłum,
który był wypychany przez ochroniarzy ze sklepu. Promocja była ostatnią
atrakcją tego wieczora i po niej miało nastąpić zamknięcie „Mydła i powidła”. Przełknęła nerwowo ślinę i odezwała się:
- chodźcie za mną.
***
Severus Snape obudził się we
własnym łóżku we wspaniałym humorze. Poszedł do łazienki i przekonał się, że
wrócił do swojego ciała. Poczuł małe ukłucie przykrości. Pomyślał, że chętnie
powtórzyłby wczorajszy wieczór. Przecież nie codziennie ma się czworokącik z
młodymi czarownicami. Żałował, że Gilderoy zauważy ubytek włosów, gdyby trochę
ich podebrał do eliksiru wielosokowego. Westchnął głęboko i stwierdził, że musi
znaleźć sobie jakąś dziewczynę, która go polubi. Zazwyczaj wszystkie uciekały z
powodu jego wyglądu.
Popatrzył się uważnie w swoje
odbicie. Najpierw włosy - musi koniecznie coś z nimi zrobić! Następnie zęby,
gdy poczuł swój oddech w gabinecie Dumbledore’a to pomyślał, że niewiele
brakuje mu do zapachu trolla. Poszedł do swojej sypialni, gdzie na stoliku
czekały na niego prezenty. Rozpakował je szukając podarunku od Albusa.
- Mam! – krzyknął triumfalnie
unosząc w górę szampon z wyciągiem z marynowanych czułek szczuroszczeta o
zapachu cytrusów.
Dostawał co roku butelkę na urodziny
od Albusa, ale zawsze ją wyrzucał. Nadszedł czas aby w końcu mu się na coś
przydała. Severus popatrzył się jeszcze na prezent od Argusa Filcha, był to Magiczny
Likwidator Wszelkich Zanieczyszczeń Pani Skower. Zamyślił się na chwilę i wziął
butelkę z płynem.
- To też mi się przyda… – mruknął
zadowolony.
***
Argus Filch i uczniowie byli w
stanie głębokiego szoku, gdy zobaczyli Severusa Snape’a. Mistrz eliksirów szedł
na śniadanie z uśmiechem na twarzy. Jego zęby błyszczały niczym perły, a umyte włosy falowały delikatnie. Roztaczał
wokół siebie cytrusowy zapach z delikatną nutką Magicznego Likwidatora
Wszelkich Zanieczyszczeń Pani Skower.
- O, Severusek! – Gilderoy w
równie dobrym humorze podszedł do Snape’a. – Jak się cieszę, że ciebie widzę!
Czytałeś dzisiejszego „Proroka codziennego”? Napisali w nim, że odniosłem
spektakularny sukces!
- Och tak! Wczorajszy dzień był
wyjątkowy… - twarz Severusa rozjaśniła się.
- Też tak uważam. Wczorajsza
imprezka to było coś! – Gilderoy poklepał go po plecach. – Dobrze się bawiłeś?
- Było wspaniale. Twoje ciało
jest świetne, wiesz? – odrzekł Severus.
- Oj tak! – zachichotał Lockhart.
– Twoje wcale nie jest gorsze!
- Miałbyś kiedyś jeszcze ochotę
na… - Snape nie zdołał dokończyć gdyż przerwał mu Argus.
- Pederaści! Zboczeńcy! Pedały! –
zagrzmiał.
- Och Argusku, jak ty niczego nie
rozumiesz… – rzekł Gilderoy i puścił do niego oczko.
Woźny z oburzenia cofnął się do
tyłu, jednak zapomniał, że stało tam wiadro z wodą i wyłożył się jak długi na
posadzce. Lockhart i Snape minęli go rechocząc jak dwaj wariaci i kierując
swoje kroku ku Wielkiej Sali.
***
Dwa miesiące później Argus Filch
już nie był zdziwiony, gdy z samego rana zobaczył biegnącego Gilderoya
Lockharta. Ten tak się śpieszył, że nie zauważył leżącego na podłodze mopa.
Potknął się o niego i wywinął pięknego orła, za którego Argus – gdyby był
sędzią – dałby dziewięć na dziesięć możliwych punktów. Lockhart upadł z
wdziękiem na posadzkę. Poprawił różowy, jedwabny szlafrok i założył bambosze z niebieskim
puszkiem, po czym skierował swoje kroki ku schodom prowadzącym do lochów,
przeklinając głośno cały ród Filchów do dwudziestu pokoleń wstecz.
- Snape! – wrzeszczał Lockhart
waląc w drzwi. – Otwieraj!
- Co!? – warknął Snape.
Gilderoy popchnął go do środka i
zamknął drzwi. Severus potknął się i upadł na kamienną posadzkę.
- Co ty robisz!? – krzyknął.
- TO! – ryknął Lockhart
podtykając mu pod nos listy. – WYTŁUMACZ MI TO!
Snape wziął kawałki pergaminu i
przeczytał je. Wynikało z nich, że Anastazja Smith, Rebeca Willow i Adrianna Goldstein
są w ciąży po upojnych chwilach spędzonych w towarzystwie swojego idola.
- Ojej, chyba zapomniałem się
zabezpieczyć… - zachichotał Severus. – Masz cudowne fanki, wiesz?
- Nikt mi nie mówił, że jesteś
Casanovą… - wyjąkał Lockhart i nogi się pod nim ugięły.
- Nie rozumiem o co się tak
pieklisz Gilderoy. Będziesz miał śliczne dzieci, wszystkie mamusie są pięknymi
dziewczynami…
- Będę… musiał… płacić… alimenty…
- Lockhart rzęził i łkał na podłodze w pozycji embrionalnej. – A… nawet… nie…
poruchałem…
Severus przy pomocy nogi wytoczył
go za drzwi. Nauczyciel obrony przed czarną magią nawet nie protestował
przytłoczony czarnymi myślami.
- Wiesz… takie jest życie… –
stwierdził i zamknął za sobą drzwi.
Przeszedł przez pokój i wszedł do
sypialni gdzie na łóżku leżała Triss Chevron, jego uczennica.
- To na czym skończyliśmy? –
spytał się i przyciągnął ją do siebie.