poniedziałek, 15 maja 2017

Rozdział 63 – Wakacje


- Na Merlina! Przestań mówić o nim z takim zachwytem! Brzmisz jakbyś była w nim zakochana – oznajmiła nieoczekiwanie Ginny.
- Nie bądź głupia! – fuknęła Hermiona obrażonym tonem. – Ja zakochana w Severusie? Nie oberwałaś przypadkiem tłuczkiem w głowę podczas dzisiejszego treningu? – zachichotała złośliwie.
- Mówię prawdę – na twarzy rudowłosej pojawił się grymas niezadowolenia. – Dawno nie słyszałam, abyś mówiła o kimś lub o czymś z takim przejęciem.
- Uważam, że mocno przesadzasz!
- Masz rację. Zapomniałam, że miesiąc temu miałaś identyczny ton, gdy się podniecałaś, że skrzaty domowe zakładają związki zawodowe…
W odpowiedzi Hermiona naburmuszyła się i pomieszała wściekle rurką w swoim shake’u truskawkowym. Spotkała się z Ginny w Holyhead, aby poinformować ją o wydarzeniach z zeszłego tygodnia. Chciała spędzić z przyjaciółką trochę czasu przed wyjazdem z rodzicami do Francji. Okazało się to trudnym zadaniem. Quidditch nie pozwalał Ginny na siedzenie w domu i plotkowanie. Musiała brać udział w morderczych treningach i wyjazdach na mecze. Z tego powodu Hermiona musiała teleportować się do Holyhead. Umówiły się, że pójdą do mugolskiej knajpy, ponieważ wiedziały, że tam znajdą ciszę i spokój. Ginny ciężko było odpędzić się od fanów, którzy nadal mieli na jej punkcie świra.
- Źle to odebrałaś – powiedziała Hermiona, gdy się uspokoiła. – Niczego do niego nie czuję poza wdzięcznością. Pomógł mi i ja to doceniam. Odkąd ze mną zamieszkał, widzę zmiany, które w nim zachodzą. Uwierz mi, on powoli przestaje być Nietoperzem z Lochów.
- Tak, Harry też tak mówił – odparła Ginny, żując frytkę w ustach. – Wspominał też, że Snape wdaje się w bójki i romanse w Azkabanie, zadaje z największym kretynem w Ministerstwie Magii, wprasza się do ciebie na chama oraz straszy twoich sąsiadów swoim mrocznym jestestwem – wyliczyła zajadłym tonem.
- Zapominasz, że oddał mi książki, zajmował się Suzanne, gotował nam, był iskrą, która sprawiła, że zaczęłam się leczyć oraz zrobił awanturę sąsiadce, która mnie zaatakowała.
- Nie przekonasz mnie. Nie ufam mu na tyle dalece, jak rzucam, a w ostatnim meczu trafiłam kaflem w pętlę z połowy boiska. On na pewno ma w tym jakiś cel. Te słowa, które wykrzyczał sąsiadce to pewnie były kłamstwa – oznajmiła twardo narzeczona Harry’ego. – Uważam, że niepotrzebnie się zachwycasz i za bardzo zaangażowałaś się w udzielanie mu pomocy.
- Nie widziałaś go – sprzeciwiła się Hermiona. – Mówił to z takim przejęciem… to brzmiało, jakby słowa płynęły prosto z jego serca – na twarzy czarownicy pojawiły się rumieńce w bardziej intensywnym kolorze niż truskawki w jej shake’u. – Zdaje mi się, że on naprawdę tak uważa.
Ginny rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie, które mówiło, że martwi się o stan jej zdrowia psychicznego.
- Nie przekonasz mnie – powtórzyła. – Nie jestem Harrym. On może sobie wierzyć, że Snape się zmienił. Ja uważam, że powinnaś porzucić ten niezdrowy entuzjazm, zanim będzie za późno.
- Na co za późno? – spytała jej przyjaciółka zaskoczonym tonem.
- Zanim się naprawdę zakochasz – mruknęła Ginny i pociągnęła spory łyk shake’a czekoladowego. – Radzę ci: wyrzuć go z domu albo się wyprowadź. On jest niebezpieczny.
Hermiona przygryzła wargę i wbiła wzrok w stół. Była zawiedziona i rozdrażniona. Myślała, że Ginny pośmieje się z relacji przebiegu nauki francuskiej wymowy Severusa, a potem doceni jego przemianę. O ile pierwsza część planu poszła bez problemów, o tyle druga była porażką. Narzeczona Harry’ego nie dopuszczała do siebie myśli, że Snape mógł okazać ludzkie odruchy. Na dodatek insynuowała, że jej przyjaciółka się w nim zakochała. To było dla Hermiony tak absurdalne i pozbawione podstaw oskarżenie, że zastanawiała się, czy nie wyjść z knajpy bez słowa.
- Kiedyś byłaś pod wrażeniem, że go oswoiłam – zaatakowała przyjaciółkę.
- To było dawno temu – burknęła Ginny. – Sytuacja się zmieniła.
- Co masz na myśli?
- Nic. Po prostu przestań wierzyć w to, że jest dobrym człowiekiem i robi cokolwiek bezinteresownie.
Znowu zapadła krępująca cisza. Rozczarowanie postawą Ginny było ciężkie do zniesienia dla Hermiony. Postanowiła zmienić temat, aby nie podsycać nerwowej atmosfery. Nie chciała pokłócić się z przyjaciółką, tylko dlatego, że ta miała odmienne zdanie na temat jej współlokatora.
- Ykhm – odchrząknęła. – Co u Harry’ego? Ostatnio rzadko go widzę w ministerstwie…
- To dlatego, że Robards ciągle wysyła go w teren – wyjaśniła Ginny. – Utrudnia Harry’emu życie, jak tylko się da. Nie chce mu pozwolić, aby zajął się sprawą Rona.
- Nie dziwię mu się – oznajmiła Hermiona i w myślach pochwaliła Gawaina. – Harry powinien zająć się swoją pracą.
- Mogłabyś w końcu przyjąć do wiadomości, że Ron został wrobiony – wypaliła gwałtownie rudowłosa. – Ktoś podszył się za Clarę i go uwiódł! On strasznie cierpi. Wiem, że nadal cię kocha...
- Wiesz, że nie chcę o tym słyszeć!
- Porozmawiaj z nim. Raz. Tylko raz! – zaczęła błagać przyjaciółkę Ginny.
- Nie! – warknęła Hermiona.
Nie miała najmniejszego zamiaru spotykać się z Ronem, mimo że wiedziała o jego sprawie. Rita wywęszyła, że najmłodszy Weasley wrócił do domu i opisała wszystko w swoim artykule. To spowodowało falę pytań, na które w większości dziennikarka znalazła odpowiedzi. Amerykanie byli skłonni do zwierzeń i niewiele obchodził ich los Rona, a Kingsley Shacklebolt nie zdołał zapobiec publikacji materiału. W ten sposób Rita zrzuciła Dafne Greengrass z tronu, który przysługiwał „królowej plotek”. Hermiona dowiedziała się wszystkiego od Astorii, która opowiadała, że jej siostra prawie gryzie ściany ze złości. Przeczytanie wypocin dziennikarki nie sprawiło, że czarownica zmieniła zdanie o Ronie. Uważała, że zasłużył na to, co go spotkało.
- Severusowi okazałaś więcej zrozumienia, niż na to zasługuje, ale gdy ja proszę, abyś poświęciła chwilę mojemu bratu, to ty odmawiasz! – zauważyła Ginny ze złością, mnąc serwetkę.
- On nie upokorzył mnie publicznie i nie zabił mojego dziecka! – wykrzyknęła Hermiona, zrywając się gwałtownie z krzesła.
Mugole siedzący przy sąsiednich stolikach przerwali jedzenie i zaczęli zerkać ciekawie na dziewczyny. Ginny dyszała ciężko. Była czerwona ze złości, a jej oczy ciskały błyskawice.
- Nie zrobił tego specjalnie… - wysyczała przez zęby.
- Nie obchodzi mnie to. Nie spotkam się z nim – oświadczyła ostro Hermiona i rzuciła na stolik kilka funtów. – Nie zamierzam także wysłuchiwać twoich argumentów. Idę do domu. Jeśli chcesz mnie zobaczyć, to jestem w Anglii do piątku – rzekła do przyjaciółki, obróciła się na pięcie i wyszła szybkim krokiem z lokalu.

***

Harry nie był zadowolony, gdy dowiedział się, co zaszło pomiędzy jego narzeczoną i Hermioną. Uważał, że Ginny za bardzo pośpieszyła się z propozycją spotkania. Ani jedno, ani drugie nie było gotowe, aby spokojnie ze sobą porozmawiać, a co dopiero wybaczyć. Powiedział to swojej drugiej połówce, a ona obraziła się na niego i oświadczyła, że kompletnie nie rozumie powagi sytuacji. Chciała, aby wyrzucił Snape’a z domu Hermiony, zanim ona się w nim na dobre zakocha. Nalegała, aby przestał mu wypłacać pieniądze, a gdy powiedział, że tego nie zrobi, to Ginny wyprowadziła się do Nory.
Młodego aurora zirytowało zachowanie narzeczonej. Pomysł, że Hermiona mogła zakochać się w Snape’ie, był co najmniej śmieszny. Był pewny, że doceniała jego opiekę nad nią i to wszystko. Miał świadomość, że jego przyjaciółka już raz okazała pociąg do dużo starszego mężczyzny, ale ciężko było porównać  Severusa z Gawainem. Szef Harry’ego był energiczny, przystojny – nie jedna czarownica w ministerstwie starała się go poderwać, szarmancki oraz pewny siebie. O Snape’ie nie dało się tego samego powiedzieć. Owszem, Harry zauważył, że zaczął częściej myć włosy i wyglądał nawet elegancko w mugolskim płaszczu, ale nadal pozostał odpychający i zimny. Hermiona na pewno nie mogła uznać kogoś takiego za atrakcyjnego. Pomysł Ginny, aby ponownie zeswatać ją z Ronem, zanim będzie za późno, był najgłupszym z możliwych.
- Witam panie pro… - zaczął mówić Harry, gdy Snape otworzył i bez słowa zamknął mu drzwi przed nosem.
Nastała noc, gdy chłopak postanowił przyjechać na motorze Syriusza do Hermiony, aby przeprosić ją w imieniu Ginny.  Obydwie czarownice bardzo się lubiły i przez wszystkie lata były bardziej jak siostry niż koleżanki. Harry nie chciał, aby straciły ze sobą kontakt. Kiedyś wierzył, że razem z Ronem, staną się jedną, wielką rodziną. Tak się jednak nie stało. Rozpad ich paczki był bardzo bolesną sprawą. Harry dałby wiele, aby powróciły dawne dni. Jednocześnie rozumiał Hermionę. Wiedział, że Ron zranił ją tak bardzo, że miną lata, zanim mu wybaczy.
- Severus powiedział mi, że tu jesteś. Czego chcesz? – zapytała Hermiona nieufnie, gdy wyszła przed dom w szlafroku i bamboszach.
- Słyszałem, że się pokłóciłaś z Ginny.
- Yhym – przytaknęła czarownica.
- Chcę, abyś wiedziała, że jestem po twojej stronie – zapewnił ją szybko Harry. – Ginny przesadziła. Nie powinna cię była namawiać na spotkanie z Ronem.
- Nie powinna – Hermiona zgodziła się z przyjacielem.
- Myślę, że się myliła co do ciebie i… wiesz kogo. Nie wierzę, że moglibyście… - zawiesił głos, ponieważ nie miał pewności, że Snape nie podsłuchuje.
Widocznie Hermiona pomyślała o tym samym, ponieważ zamknęła za sobą drzwi i wskazała głową wejście do garażu. Harry posłusznie poszedł za nią. Czarownica zapaliła światło i zamknęła wejście do pomieszczenia. Następnie powiedziała: Muffliato i odwróciła się do przyjaciela.
- Ona kompletnie oszalała – warknęła. – Mam nadzieję, że nie będzie powtarzać tych głupot innym. Nie zakochałam się w Severusie!
- Wiem, wiem – starał się uspokoić ją Harry. – Ona chciałaby, aby było tak jak kiedyś. Kiedy trzymaliśmy się we czwórkę. Ja, ty, Ginny i Ron…
Na twarzy Hermiony pojawił się grymas bólu.
- To niemożliwe – wyszeptała.
- Przebaczysz jej, jeśli cię przeprosi?
- Mhm, pewnie tak – odparła czarownica z pewną dozą niepewności. – Jeśli naprawdę będzie żałować…
- Spróbuję ją przekonać, że się myli, ale wiesz, jaka jest uparta. Gdy jej powiedziałem, że przesadziła, to się obraziła i wyprowadziła do rodziców.
- No tak – westchnęła Hermiona.
- Na pewno nie dałaś jej podstaw, aby sądziła, że ty i Snape…?
Przyjaciółka szybko streściła Harry’emu przebieg rozmowy. Mówiła spokojnie, nie wykazywała większych zachwytów. Gdy opowiadała o zmianach w zachowaniu Snape’a, nie sprawiała wrażenia podekscytowanej. Była jak profesor, który przekazuje wiedzę uczniom.
- Co było dalej? – zadał pytanie Harry. – Czy po akcji z sąsiadką coś się między wami zmieniło?
- No cóż… – odparła Hermiona po namyśle. – Wiedziałam, że nie będzie zadowolony z tego, że stracił panowanie nad sobą, dlatego postanowiłam, że będę traktować go normalnie. Nie okazywałam mu jakiejś szczególnej wdzięczności, ale też nie chciałam, aby poczuł się niechciany. Jestem dla niego miła, ale w granicach rozsądku…
- Co on na to?
- Następnego dnia sprawiał wrażenie zadowolonego, że wszystko jest po staremu. Zachowywał się normalnie. To znaczy: znowu zaczął przebywać w swoim pokoju i prawie się do mnie nie odzywał. Jednak od kilku dni znowu przesiaduje w salonie i w kuchni oraz… - czarownica zawiesiła głos.
Harry zachęcił ją gestem, aby wydusiła z siebie dalszą część zdania. Hermiona przymknęła oczy i zrobiła głęboki wdech.
- Zdaje mi się, że on ciągle na mnie patrzy. Już kilka razy złapałam go na tym, że odwracał szybko wzrok. To trochę dziwne i krępujące – wyznała ze skwaszoną miną. – Mam wrażenie, że na coś czeka, ale nie wiem na co.
Harry także nie wiedział. Miał kilka teorii, ale żadna nie wydawała mu się prawdopodobna i dlatego zachował je dla siebie. Stwierdził, że będzie musiał przyjrzeć się trochę lepiej zachowaniu Severusa. Na razie nie miał czasu, ale postanowił, że po powrocie Hermiony z Francji zajmie się zdobywaniem informacji dzięki pelerynie niewidce. Podczas rozmowy z przyjaciółką, dowiedział się, jak bardzo Ginny się myliła. Jeśli ktoś się tutaj zakochał, to na pewno nie Hermiona w Snape’ie. Wszystko wskazywało na to, że mogło być odwrotnie, a to komplikowało cały plan Harry’ego.

***

- Bikini… jest, krem z filtrem UV… jest, kosmetyki… są, książki… są – Hermiona odhaczała kolejne pozycje na swojej liście.
Spakowała walizkę dwa dni wcześniej, ale w dzień wyjazdu przejrzała ją jeszcze raz, aby upewnić się, że zabrała wszystko, co jej będzie potrzebne. Lista, którą trzymała w ręku, powstała od razu, gdy tylko rodzice poinformowali ją, że wynajęli na tydzień domek w miejscowości Hautes Murailles, znajdującym się na Lazurowym Wybrzeżu. Hermiona musiała mieć pewność, że niczego nie zapomniała. Gdyby tak się stało, obwiniałaby siebie przez pół urlopu, a to zdecydowanie zepsułoby jej humor.
- Okulary przeciwsłoneczne… są, kapelusz… jest, dokumenty… są – wymieniała w myślach. – Szczoteczka do zębów i pasta są, ale zaraz, zaraz… kto mi dopisał „mózg i Eliksir Zapobiegawczy”!?
Zadała sobie pytanie, na które znała odpowiedź. Nie raz widziała to drobne, ciasne pismo, które pokrywało pergamin przeznaczony dla redaktora naczelnego „Magicznych Mikstur”, a które poprawiała tyle razy. Nie pozostało jej nic innego jak pójść do pokoju Snape’a i wygarnąć mu, co o tym myśli.
- Naprawdę? – zapytała go tonem, w którym zabrzmiało niedowierzanie i ironia. – Naprawdę sądzisz, że nie używam mózgu i będzie mi potrzebny ten eliksir? – uniosła jedną brew, co miało świadczyć, że jest bardziej rozbawiona niż zła.
- Francuzi uwielbiają podrywać dziewczyny. Jeśli rozum zawiedzie, to chociaż wypijesz coś, co sprawi, że nie będziesz miała kłopotu – rzekł Snape, uśmiechając się drwiąco.
Hermiona miała na końcu języka stwierdzenie, że jak na razie we Francji była tylko w ramionach stuprocentowego Anglika, ale w porę się ugryzła. Nie miała ochoty zwierzać się ze swojego życia seksualnego komuś takiemu jak Severus.
- Dziękuję, że tak o mnie dbasz – odparła i uśmiechnęła się nieszczerze. – Co ja bym bez ciebie zrobiła…
- Pewnie siedziałabyś do dzisiaj zamknięta w swoim samochodzie – powiedział, robiąc identyczny wyraz twarzy jak ona. – Ewentualnie użerałabyś się dalej z tym gówniarzem z sąsiedztwa.
- Byłoby miło, gdybyś przestał do tego wracać – westchnęła czarownica.
- Byłoby miło, gdybyś przestała pakować się w kłopoty – zripostował Snape, biorąc do ręki jakąś księgę i otwierając ją. – Tak swoją drogą… wymazałem mu dzisiaj pamięć.
Hermiona obrzuciła współlokatora oburzonym spojrzeniem. Tego było już za wiele! Severus ostatnio na zbyt wiele sobie pozwalał.
- Po co to zrobiłeś? Nie wystarczyło, że tak go nastraszyłeś, że omijał mnie szerokim łukiem? Od tamtej awantury nawet słowa ze mną nie zamienił! – podeszła do niego i bezceremonialnie zamknęła księgę z hukiem.
- Uznałem, że tak będzie lepiej – wyznał, udając, że nie zwrócił uwagi na to, co zrobiła.
Gdyby przemoc fizyczna była dozwolona, to Hermiona już dawno udusiłaby gołymi rękami swojego współlokatora. Wcześniej rzuciłaby na niego jakąś klątwę, aby zetrzeć z jego twarzy ten złośliwy uśmieszek. Ostatnim razem tak ją zdenerwował, gdy zarzucił jej zarozumialstwo na lekcji eliksirów.
- Przestań mieszać się do moich spraw! Dam sobie radę sama! – oznajmiła stanowczo, czując, że płoną jej policzki z gniewu.
- Tak, oczywiście – przytaknął nieszczerze. – Tylko pamiętaj, że we Francji nie będzie mnie w pobliżu, aby cię uratować przed żonami…
- Super! – przerwała mu. – Będę szczęśliwa, wiedząc, że nie natknę się na ciebie i twoje ciągłe zerkanie w moim kierunku!
Na te słowa Severus wyraźnie pobladł i się nachmurzył.
- Granger, przestań wymyślać rzeczy, które nie mają i nie miały miejsca! – wychrypiał.
- Tak, jasne – Hermiona obdarzyła go zniesmaczonym spojrzeniem. – Myślę, że z naszego dwójki, teraz ty bardziej potrzebujesz psychologa niż ja – warknęła.
Czarodziej nic nie odpowiedział. Jego nozdrza zadrgały niebezpiecznie, a wąskie wargi jeszcze bardziej się zwęziły. Wyciągnął rękę i wskazał palcem na drzwi. Dziewczynie nie trzeba było tłumaczyć, co to oznacza.
- Miłych wakacji! – rzuciła przez ramię, wychodząc.

***

Lazurowe Wybrzeże kusiło turystów z całego świata. Błękit morza, palmy i plaże obiecywały dobrą zabawę oraz odpoczynek od codziennych spraw. Większość przyjezdnych wybierała znane miejscowości typu Nicea, Cannes, Saint-Tropez albo Tulon. Grangerowie mieli dość tłumów pochodzących głównie z Wielkiej Brytanii, Niemiec i Szwajcarii. Woleli poznawać lokalnych mieszkańców małych, sennych miejscowości. Z tego powodu wybrali Hautes Murailles, jako miejsce wypoczynku. Nie zostało ono opanowane przez turystów tak jak inne miejscowości. Życie toczyło się w nim powoli. Upał sprawiał, że przez większą część dnia, mało osób kręciło się po rynku. Zdecydowana większość chowała się gdzieś w cieniu lub kąpała się w morzu.
Hermiona odetchnęła pełną piersią, gdy znalazła się z rodziną w miejscu wypoczynku. Lubiła zapach morza, kwiatów, drewna i rozgrzanych od słońca skał. Pierwsze wejście do wynajmowanego domku zawsze sprawiało, że czuła dreszcze podniecenia. Lubiła oglądać swoje tymczasowe miejsce zamieszkania, wypakowywać rzeczy do szaf i szafek w pokoju oraz pomagać rodzicom w zaopatrywaniu kuchni. Robiła to szybko, ponieważ morze wołało ją i kusiło. Nie mogła doczekać się dotyku chłodnej wody na skórze i smaku soli na języku. Chciała pokazać Suzanne, dla której to był pierwszy taki wyjazd w życiu, plażę pokrytą kamieniami i meduzy.
- Tu jest tak pięknie – zachwycała się czarownica, gdy wyszła przed dom i ujrzała błękitne niebo oraz odcinającą się od niego roślinność ubraną w soczystą zieleń.
- To co? Najpierw morze, a wieczorem zwiedzamy Hautes Murailles? – zapytał pan Granger, który wyszedł na ganek z rękawkami do pływania Suzanne.
- Oczywiście – przytaknęła Hermiona, a oczy błyszczały jej z zadowolenia.
Przyjazd do Francji sprawił, że zupełnie zapomniała o Severusie i kłótni z nim. Przestała przejmować się jego zerkaniem w jej stronę. Kompletnie wyrzuciła z pamięci, że ktoś taki jak on istnieje. Teraz zaczęły się liczyć dla niej inne rzeczy. Chciała pokazać Suzanne świat, jakiego jeszcze mała dziewczynka nie znała. Kolorowy i intensywny, z palmami, które wyrastały na każdym kroku, kłującymi kaktusami oraz wielkimi, kolorowymi kwiatami, które były posadzone w doniczkach na rynku Hautes Murailles. Grangerowie mieli określony rozkład dnia: rano szli na plażę, ponieważ później gorąco sprawiało, że odechciewało się im ruszyć ręką czy nogą, a co dopiero gdzieś iść. W południe odpoczywali w domu: Suzanne razem ze swoją mamą spały, a Hermiona z ojcem grała w Scrabble albo czytała książki, które wzięła ze sobą. Po południu szli lub jechali na obiad do jednej z nadmorskich knajp, gdzie serwowano ryby i owoce morza. W tym czasie decydowali, co chcą zwiedzić po posiłku.
Hermiona uwielbiała drogę ciągnącą się wzdłuż Lazurowego Wybrzeża. Była kręta i często niezbyt bezpieczna, ale zapewniała wspaniałe widoki. Z jednej strony było morze, które czasem przybierało odcień ciemnego błękitu, a innym razem jego wody miały domieszkę zieleni. Większość wybrzeża pokryta była skałami i kamienistymi plażami. Piasek musiał być dowożony i bogatsze miasta, pokrywały nim spore tereny nad wodą, aby turyści mogli wygodnie się na nim opalać, a ich dzieci budowały z niego zamki. Z drugiej strony drogi wznosiły się majestatyczne góry. Nagie kamienne wierzchołki odcinały się jasnym kolorem od nieba, które najczęściej było bez ani jednej chmurki. Hermiona podziwiała wybudowane na zboczach domy, otoczone zielenią i kwitnącymi kwiatami. Często zastanawiała się, czy właściciele niektórych budynków nie boją się mieszkać nad samym urwiskiem, który straszył wielkimi, popękanymi skałami.
Jednym z pierwszych celów wyprawy rodziny Grangerów była Nicea. Leżące u podnóża Alp miasto kusiło wieloma rozrywkami. Spacerowali po wąskich uliczkach Starego Miasta, podziwiając jego piękno. Odwiedzili Promenadę Anglików, gdzie mijali przepiękne budynki, w których znajdowały się hotele i kasyna. Suzanne odbyła podróż dwupoziomową karuzelą w Ogrodzie Alberta I, która tłumnie była oblegana przez dzieci różnych narodowości. Otoczona wysokimi palmami i drzewami, była chroniona przed mocnymi promieniami słońca.
Następnego dnia rodzina Hermiony udała się do Cannes, które może nie różniło się bardzo od Nicei, ale za to posiadało coś, czego tamto miasto nie miało. Suzanne świetnie się bawiła, szukając odciśniętych dłoni gwiazd i przykładając do nich swoją małą rączkę. Szczególnie ucieszyła się, gdy znalazła te należące do Myszki Miki i Różowej Pantery. Hermiona wolała ujrzeć dłonie gwiazd kina. Chętnie sfotografowała się z należącą do Gerarda Depardieu, którego lubiła i ceniła za jego kreacje w „Człowieku w Żelaznej Masce” czy serialu „Hrabia Monte Christo”. Wprawdzie ostatnią pozycję uważała za wariację na temat książki autorstwa Aleksandra Dumasa, ale podobała jej się i nie uznała czasu przeznaczonego na oglądanie za stracony.
W Monako każdy znalazł coś dla siebie. Pan Granger podniecał się na widok drogich aut i jachtów, którym namiętnie robił zdjęcia. Później ustawił kobiety ze swojej rodziny na słynnym zakręcie, który znany jest z transmisji wyścigów Formuły 1 i uwiecznił wśród wielu innych turystów z całego świata. Hermiona i Suzanne wolały odkrywać atrakcje w Japońskim Ogrodzie, który tchnął ciszą i spokojem. Duża atrakcją dla dziewczynki były karpie koi oraz kaczki, które karmiła namiętnie resztą bułki ze swojej kanapki. Hermiona w tym czasie studiowała tabliczkę, na której pokazano rodzaje ryb, które różniły się głównie kolorem i wzorem na łuskach. Później Suzanne odkryła świetną zabawę, która polegała na przebieganiu po czerwonym mostku z ozdobnymi, złotymi elementami. Trwało to ponad pół godziny i w końcu pani Granger musiała krzyknąć na nią, aby przestała i rodzina mogła iść dalej. Ona sama najchętniej przyglądała się wystawom sklepów Louis Vuitton, Prada, Bulgari i Chanel, które znajdowały się w pobliżu Kasyna Monte-Carlo.
Wszystkie wycieczki, zarówno te mniejsze, jak i te większe kończyły się kąpielą w ciepłym morzu. Pogoda dopisała i podczas pobytu Hermiony i jej rodziny na Lazurowym Wybrzeżu nie padało mocno. Każdy deszcz był mały i szybko się kończył. Dzięki temu dziewczyny mogły szaleć wśród fal, odbijać dmuchaną piłkę na plaży lub zajadać się lodami.
Jednak nie wszystko było idealne. Hermiona zauważyła, że intensywne zwiedzanie nie służy jej mamie. Kobieta męczyła się dość szybko i zostawiała opiekę nad Suzanne swojej starszej córce i mężowi. W przeciwieństwie do czarownicy nie zaokrągliła się i wyglądała na wychudzoną. Mimo opalającego wpływu słońca zdawała się być blada i z podkrążonymi oczami. Nie chciała kąpać się w morzu i ani razu nie założyła bikini. Zawsze siedziała na plaży, ubrana w koszulkę i krótkie spodenki. Gdy Hermiona pytała jej, co się dzieje, to zbywała ją z uśmiechem, mówiąc, że ma anemię i musi brać więcej witamin. To nie przekonało dziewczyny. Przyglądała się matce podejrzliwie przez cały pobyt we Francji i doszła do wniosku, że coś jest nie tak. Dlatego ostatniego wieczoru namówiła ją na spacer po plaży.
- Co się z tobą dzieje? Chcę znać prawdę. Powiedz mi mamo! – rozkazała, zdecydowana, by usłyszeć odpowiedź.
- Nic… naprawdę…
- Oszukujesz. Wiem, że ukrywasz coś przede mną – naciskała Hermiona.
Morze odbijało się od skał i nanosiło kamienie na brzeg. Odgłosy, które przy tym wydawało, zdawały się czarownicy złowieszcze, gdy czekała na odpowiedź od swojej mamy.
- Od jakiegoś czasu źle się czułam. Najpierw myślałam, że to z powodu zdenerwowania. Wiesz, martwiłam się o ciebie – mimo ciemności, Hermiona zauważyła jej blady uśmiech. – Potem tobie przeszło, a ja miałam coraz więcej problemów. Bez przerwy łapałam infekcje.
- Nie mówiłaś mi o tym – fuknęła dziewczyna urażonym tonem.
Obydwie kobiety umilkły, gdy nad morzem zobaczyły mocne światła. To samolot zniżał się do lądowania na lotnisku w Nicei. Wyglądało to, jakby nad nimi pojawiło się UFO. Nadal robiło to na nich spore wrażenie.
- Stwierdziliśmy z tatą, że tak będzie lepiej – pani Granger wróciła do rozmowy, gdy samolot zniknął z pola widzenia. – Baliśmy się, że pogłębi się twoja depresja. Nasz plan był taki, że powiemy ci dopiero wtedy, gdy zostanie ustalone, co mi jest.
- A co może być?
- Wiele rzeczy. Lekarze podejrzewali problemy z jelitami, zatokami, nadczynność tarczycy, menopauzę, niedokrwistość… Na co ja się nie badałam – kobieta westchnęła boleśnie. – Szczerze mówiąc, mam już tego dość.
- Więc co ci jest? Tamte choroby zostały wykluczone, prawda? – dopytywała ze zniecierpliwieniem Hermiona.
- Tak. Teraz czekam na wyniki jednego badania, które powinny być w przyszłym tygodniu.
- Jakiego?
- Biopsji szpiku z mostka.
W głowie Hermiony eksplodowały pytania. Po co się robi takie badanie? Jakie choroby  wskazuje? Czy to przypadkiem nie jest związane z jakimś rakiem? Co, jeśli to coś poważnego i mama umrze? Dopiero po chwili czarownica wzięła się w garść. Miałą wrażenie, że jeśli nie będzie o tym mówić, to wszystko okaże się nieprawdą. Nieprzyjemnym snem, którego zapomina się po przebudzeniu. Jednak musiała wiedzieć. Nie mogła uciec od odpowiedzi.
- Co lekarze podejrzewają? – zadała pytanie drżącym głosem.
Mama Hermiony westchnęła ciężko i spojrzała na światła, które rozświetlały Alpy. Wzgórza pokryte były maleńkimi punktami i kończyły się tam, gdzie już nie było domów i latarń. Robiły konkurencję gwiazdom świecącym na ciemnogranatowym niebie. 
- Białaczkę – wyszeptała.