- Na
Merlina! Przestań mówić o nim z takim zachwytem! Brzmisz jakbyś była w nim
zakochana – oznajmiła nieoczekiwanie Ginny.
- Nie
bądź głupia! – fuknęła Hermiona obrażonym tonem. – Ja zakochana w Severusie?
Nie oberwałaś przypadkiem tłuczkiem w głowę podczas dzisiejszego treningu? –
zachichotała złośliwie.
- Mówię
prawdę – na twarzy rudowłosej pojawił się grymas niezadowolenia. – Dawno nie
słyszałam, abyś mówiła o kimś lub o czymś z takim przejęciem.
- Uważam,
że mocno przesadzasz!
- Masz
rację. Zapomniałam, że miesiąc temu miałaś identyczny ton, gdy się podniecałaś,
że skrzaty domowe zakładają związki zawodowe…
W odpowiedzi
Hermiona naburmuszyła się i pomieszała wściekle rurką w swoim shake’u
truskawkowym. Spotkała się z Ginny w Holyhead, aby poinformować ją o
wydarzeniach z zeszłego tygodnia. Chciała spędzić z przyjaciółką trochę czasu
przed wyjazdem z rodzicami do Francji. Okazało się to trudnym zadaniem.
Quidditch nie pozwalał Ginny na siedzenie w domu i plotkowanie. Musiała brać
udział w morderczych treningach i wyjazdach na mecze. Z tego powodu Hermiona
musiała teleportować się do Holyhead. Umówiły się, że pójdą do mugolskiej
knajpy, ponieważ wiedziały, że tam znajdą ciszę i spokój. Ginny ciężko było
odpędzić się od fanów, którzy nadal mieli na jej punkcie świra.
- Źle to
odebrałaś – powiedziała Hermiona, gdy się uspokoiła. – Niczego do niego nie
czuję poza wdzięcznością. Pomógł mi i ja to doceniam. Odkąd ze mną zamieszkał,
widzę zmiany, które w nim zachodzą. Uwierz mi, on powoli przestaje być
Nietoperzem z Lochów.
- Tak,
Harry też tak mówił – odparła Ginny, żując frytkę w ustach. – Wspominał też, że
Snape wdaje się w bójki i romanse w Azkabanie, zadaje z największym kretynem w
Ministerstwie Magii, wprasza się do ciebie na chama oraz straszy twoich
sąsiadów swoim mrocznym jestestwem – wyliczyła zajadłym tonem.
- Zapominasz,
że oddał mi książki, zajmował się Suzanne, gotował nam, był iskrą, która
sprawiła, że zaczęłam się leczyć oraz zrobił awanturę sąsiadce, która mnie
zaatakowała.
- Nie
przekonasz mnie. Nie ufam mu na tyle dalece, jak rzucam, a w ostatnim meczu
trafiłam kaflem w pętlę z połowy boiska. On na pewno ma w tym jakiś cel. Te
słowa, które wykrzyczał sąsiadce to pewnie były kłamstwa – oznajmiła twardo
narzeczona Harry’ego. – Uważam, że niepotrzebnie się zachwycasz i za bardzo
zaangażowałaś się w udzielanie mu pomocy.
- Nie
widziałaś go – sprzeciwiła się Hermiona. – Mówił to z takim przejęciem… to
brzmiało, jakby słowa płynęły prosto z jego serca – na twarzy czarownicy
pojawiły się rumieńce w bardziej intensywnym kolorze niż truskawki w jej
shake’u. – Zdaje mi się, że on naprawdę tak uważa.
Ginny
rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie, które mówiło, że martwi się o stan jej
zdrowia psychicznego.
- Nie
przekonasz mnie – powtórzyła. – Nie jestem Harrym. On może sobie wierzyć, że
Snape się zmienił. Ja uważam, że powinnaś porzucić ten niezdrowy entuzjazm,
zanim będzie za późno.
- Na co
za późno? – spytała jej przyjaciółka zaskoczonym tonem.
- Zanim
się naprawdę zakochasz – mruknęła Ginny i pociągnęła spory łyk shake’a
czekoladowego. – Radzę ci: wyrzuć go z domu albo się wyprowadź. On jest
niebezpieczny.
Hermiona
przygryzła wargę i wbiła wzrok w stół. Była zawiedziona i rozdrażniona.
Myślała, że Ginny pośmieje się z relacji przebiegu nauki francuskiej wymowy
Severusa, a potem doceni jego przemianę. O ile pierwsza część planu poszła bez
problemów, o tyle druga była porażką. Narzeczona Harry’ego nie dopuszczała do
siebie myśli, że Snape mógł okazać ludzkie odruchy. Na dodatek insynuowała, że
jej przyjaciółka się w nim zakochała. To było dla Hermiony tak absurdalne i
pozbawione podstaw oskarżenie, że zastanawiała się, czy nie wyjść z knajpy bez
słowa.
- Kiedyś
byłaś pod wrażeniem, że go oswoiłam – zaatakowała przyjaciółkę.
- To było
dawno temu – burknęła Ginny. – Sytuacja się zmieniła.
- Co masz
na myśli?
- Nic. Po
prostu przestań wierzyć w to, że jest dobrym człowiekiem i robi cokolwiek
bezinteresownie.
Znowu
zapadła krępująca cisza. Rozczarowanie postawą Ginny było ciężkie do zniesienia
dla Hermiony. Postanowiła zmienić temat, aby nie podsycać nerwowej atmosfery.
Nie chciała pokłócić się z przyjaciółką, tylko dlatego, że ta miała odmienne
zdanie na temat jej współlokatora.
- Ykhm –
odchrząknęła. – Co u Harry’ego? Ostatnio rzadko go widzę w ministerstwie…
- To
dlatego, że Robards ciągle wysyła go w teren – wyjaśniła Ginny. – Utrudnia
Harry’emu życie, jak tylko się da. Nie chce mu pozwolić, aby zajął się sprawą
Rona.
- Nie
dziwię mu się – oznajmiła Hermiona i w myślach pochwaliła Gawaina. – Harry
powinien zająć się swoją pracą.
-
Mogłabyś w końcu przyjąć do wiadomości, że Ron został wrobiony – wypaliła
gwałtownie rudowłosa. – Ktoś podszył się za Clarę i go uwiódł! On strasznie
cierpi. Wiem, że nadal cię kocha...
- Wiesz,
że nie chcę o tym słyszeć!
-
Porozmawiaj z nim. Raz. Tylko raz! – zaczęła błagać przyjaciółkę Ginny.
- Nie! –
warknęła Hermiona.
Nie miała
najmniejszego zamiaru spotykać się z Ronem, mimo że wiedziała o jego sprawie.
Rita wywęszyła, że najmłodszy Weasley wrócił do domu i opisała wszystko w swoim
artykule. To spowodowało falę pytań, na które w większości dziennikarka
znalazła odpowiedzi. Amerykanie byli skłonni do zwierzeń i niewiele obchodził
ich los Rona, a Kingsley Shacklebolt nie zdołał zapobiec publikacji materiału. W
ten sposób Rita zrzuciła Dafne Greengrass z tronu, który przysługiwał „królowej
plotek”. Hermiona dowiedziała się wszystkiego od Astorii, która opowiadała, że
jej siostra prawie gryzie ściany ze złości. Przeczytanie wypocin dziennikarki
nie sprawiło, że czarownica zmieniła zdanie o Ronie. Uważała, że zasłużył na
to, co go spotkało.
-
Severusowi okazałaś więcej zrozumienia, niż na to zasługuje, ale gdy ja proszę,
abyś poświęciła chwilę mojemu bratu, to ty odmawiasz! – zauważyła Ginny ze
złością, mnąc serwetkę.
- On nie
upokorzył mnie publicznie i nie zabił mojego dziecka! – wykrzyknęła Hermiona,
zrywając się gwałtownie z krzesła.
Mugole
siedzący przy sąsiednich stolikach przerwali jedzenie i zaczęli zerkać ciekawie
na dziewczyny. Ginny dyszała ciężko. Była czerwona ze złości, a jej oczy
ciskały błyskawice.
- Nie
zrobił tego specjalnie… - wysyczała przez zęby.
- Nie
obchodzi mnie to. Nie spotkam się z nim – oświadczyła ostro Hermiona i rzuciła
na stolik kilka funtów. – Nie zamierzam także wysłuchiwać twoich argumentów.
Idę do domu. Jeśli chcesz mnie zobaczyć, to jestem w Anglii do piątku – rzekła
do przyjaciółki, obróciła się na pięcie i wyszła szybkim krokiem z lokalu.
***
Harry nie
był zadowolony, gdy dowiedział się, co zaszło pomiędzy jego narzeczoną i
Hermioną. Uważał, że Ginny za bardzo pośpieszyła się z propozycją spotkania.
Ani jedno, ani drugie nie było gotowe, aby spokojnie ze sobą porozmawiać, a co
dopiero wybaczyć. Powiedział to swojej drugiej połówce, a ona obraziła się na
niego i oświadczyła, że kompletnie nie rozumie powagi sytuacji. Chciała, aby
wyrzucił Snape’a z domu Hermiony, zanim ona się w nim na dobre zakocha.
Nalegała, aby przestał mu wypłacać pieniądze, a gdy powiedział, że tego nie
zrobi, to Ginny wyprowadziła się do Nory.
Młodego
aurora zirytowało zachowanie narzeczonej. Pomysł, że Hermiona mogła zakochać
się w Snape’ie, był co najmniej śmieszny. Był pewny, że doceniała jego opiekę
nad nią i to wszystko. Miał świadomość, że jego przyjaciółka już raz okazała
pociąg do dużo starszego mężczyzny, ale ciężko było porównać Severusa z Gawainem. Szef Harry’ego był
energiczny, przystojny – nie jedna czarownica w ministerstwie starała się go
poderwać, szarmancki oraz pewny siebie. O Snape’ie nie dało się tego samego
powiedzieć. Owszem, Harry zauważył, że zaczął częściej myć włosy i wyglądał
nawet elegancko w mugolskim płaszczu, ale nadal pozostał odpychający i zimny.
Hermiona na pewno nie mogła uznać kogoś takiego za atrakcyjnego. Pomysł Ginny,
aby ponownie zeswatać ją z Ronem, zanim będzie za późno, był najgłupszym z
możliwych.
- Witam
panie pro… - zaczął mówić Harry, gdy Snape otworzył i bez słowa zamknął mu drzwi przed
nosem.
Nastała
noc, gdy chłopak postanowił przyjechać na motorze Syriusza do Hermiony, aby
przeprosić ją w imieniu Ginny. Obydwie
czarownice bardzo się lubiły i przez wszystkie lata były bardziej jak siostry
niż koleżanki. Harry nie chciał, aby straciły ze sobą kontakt. Kiedyś wierzył,
że razem z Ronem, staną się jedną, wielką rodziną. Tak się jednak nie stało.
Rozpad ich paczki był bardzo bolesną sprawą. Harry dałby wiele, aby powróciły
dawne dni. Jednocześnie rozumiał Hermionę. Wiedział, że Ron zranił ją tak
bardzo, że miną lata, zanim mu wybaczy.
- Severus
powiedział mi, że tu jesteś. Czego chcesz? – zapytała Hermiona nieufnie, gdy
wyszła przed dom w szlafroku i bamboszach.
- Słyszałem, że się pokłóciłaś z Ginny.
- Yhym –
przytaknęła czarownica.
- Chcę,
abyś wiedziała, że jestem po twojej stronie – zapewnił ją szybko Harry. – Ginny
przesadziła. Nie powinna cię była namawiać na spotkanie z Ronem.
- Nie
powinna – Hermiona zgodziła się z przyjacielem.
- Myślę,
że się myliła co do ciebie i… wiesz kogo. Nie wierzę, że moglibyście… -
zawiesił głos, ponieważ nie miał pewności, że Snape nie podsłuchuje.
Widocznie
Hermiona pomyślała o tym samym, ponieważ zamknęła za sobą drzwi i wskazała
głową wejście do garażu. Harry posłusznie poszedł za nią. Czarownica zapaliła
światło i zamknęła wejście do pomieszczenia. Następnie powiedziała: Muffliato i odwróciła się do przyjaciela.
- Ona
kompletnie oszalała – warknęła. – Mam nadzieję, że nie będzie powtarzać tych
głupot innym. Nie zakochałam się w Severusie!
- Wiem,
wiem – starał się uspokoić ją Harry. – Ona chciałaby, aby było tak jak kiedyś.
Kiedy trzymaliśmy się we czwórkę. Ja, ty, Ginny i Ron…
Na twarzy
Hermiony pojawił się grymas bólu.
- To
niemożliwe – wyszeptała.
-
Przebaczysz jej, jeśli cię przeprosi?
- Mhm,
pewnie tak – odparła czarownica z pewną dozą niepewności. – Jeśli naprawdę
będzie żałować…
-
Spróbuję ją przekonać, że się myli, ale wiesz, jaka jest uparta. Gdy jej
powiedziałem, że przesadziła, to się obraziła i wyprowadziła do rodziców.
- No tak
– westchnęła Hermiona.
- Na
pewno nie dałaś jej podstaw, aby sądziła, że ty i Snape…?
Przyjaciółka
szybko streściła Harry’emu przebieg rozmowy. Mówiła spokojnie, nie wykazywała
większych zachwytów. Gdy opowiadała o zmianach w zachowaniu Snape’a, nie
sprawiała wrażenia podekscytowanej. Była jak profesor, który przekazuje wiedzę
uczniom.
- Co było
dalej? – zadał pytanie Harry. – Czy po akcji z sąsiadką coś się między wami zmieniło?
- No cóż…
– odparła Hermiona po namyśle. – Wiedziałam, że nie będzie zadowolony z tego,
że stracił panowanie nad sobą, dlatego postanowiłam, że będę traktować go
normalnie. Nie okazywałam mu jakiejś szczególnej wdzięczności, ale też nie
chciałam, aby poczuł się niechciany. Jestem dla niego miła, ale w granicach
rozsądku…
- Co on
na to?
- Następnego
dnia sprawiał wrażenie zadowolonego, że wszystko jest po staremu. Zachowywał
się normalnie. To znaczy: znowu zaczął przebywać w swoim pokoju i prawie się do
mnie nie odzywał. Jednak od kilku dni znowu przesiaduje w salonie i w kuchni
oraz… - czarownica zawiesiła głos.
Harry
zachęcił ją gestem, aby wydusiła z siebie dalszą część zdania. Hermiona
przymknęła oczy i zrobiła głęboki wdech.
- Zdaje
mi się, że on ciągle na mnie patrzy. Już kilka razy złapałam go na tym, że
odwracał szybko wzrok. To trochę dziwne i krępujące – wyznała ze skwaszoną
miną. – Mam wrażenie, że na coś czeka, ale nie wiem na co.
Harry
także nie wiedział. Miał kilka teorii, ale żadna nie wydawała mu się
prawdopodobna i dlatego zachował je dla siebie. Stwierdził, że będzie musiał
przyjrzeć się trochę lepiej zachowaniu Severusa. Na razie nie miał czasu, ale
postanowił, że po powrocie Hermiony z Francji zajmie się zdobywaniem informacji
dzięki pelerynie niewidce. Podczas rozmowy z przyjaciółką, dowiedział się, jak
bardzo Ginny się myliła. Jeśli ktoś się tutaj zakochał, to na pewno nie
Hermiona w Snape’ie. Wszystko wskazywało na to, że mogło być odwrotnie, a to
komplikowało cały plan Harry’ego.
***
- Bikini…
jest, krem z filtrem UV… jest, kosmetyki… są, książki… są – Hermiona odhaczała
kolejne pozycje na swojej liście.
Spakowała
walizkę dwa dni wcześniej, ale w dzień wyjazdu przejrzała ją jeszcze raz, aby
upewnić się, że zabrała wszystko, co jej będzie potrzebne. Lista, którą
trzymała w ręku, powstała od razu, gdy tylko rodzice poinformowali ją, że
wynajęli na tydzień domek w miejscowości Hautes Murailles, znajdującym się na
Lazurowym Wybrzeżu. Hermiona musiała mieć pewność, że niczego nie zapomniała.
Gdyby tak się stało, obwiniałaby siebie przez pół urlopu, a to zdecydowanie
zepsułoby jej humor.
- Okulary
przeciwsłoneczne… są, kapelusz… jest, dokumenty… są – wymieniała w myślach. –
Szczoteczka do zębów i pasta są, ale zaraz, zaraz… kto mi dopisał „mózg i
Eliksir Zapobiegawczy”!?
Zadała
sobie pytanie, na które znała odpowiedź. Nie raz widziała to drobne, ciasne
pismo, które pokrywało pergamin przeznaczony dla redaktora naczelnego
„Magicznych Mikstur”, a które poprawiała tyle razy. Nie pozostało jej nic
innego jak pójść do pokoju Snape’a i wygarnąć mu, co o tym myśli.
-
Naprawdę? – zapytała go tonem, w którym zabrzmiało niedowierzanie i ironia. –
Naprawdę sądzisz, że nie używam mózgu i będzie mi potrzebny ten eliksir? –
uniosła jedną brew, co miało świadczyć, że jest bardziej rozbawiona niż zła.
- Francuzi
uwielbiają podrywać dziewczyny. Jeśli rozum zawiedzie, to chociaż wypijesz coś,
co sprawi, że nie będziesz miała kłopotu – rzekł Snape, uśmiechając się
drwiąco.
Hermiona
miała na końcu języka stwierdzenie, że jak na razie we Francji była tylko w
ramionach stuprocentowego Anglika, ale w porę się ugryzła. Nie miała
ochoty zwierzać się ze swojego życia seksualnego komuś takiemu jak Severus.
-
Dziękuję, że tak o mnie dbasz – odparła i uśmiechnęła się nieszczerze. – Co ja
bym bez ciebie zrobiła…
- Pewnie
siedziałabyś do dzisiaj zamknięta w swoim samochodzie – powiedział, robiąc identyczny
wyraz twarzy jak ona. – Ewentualnie użerałabyś się dalej z tym gówniarzem z
sąsiedztwa.
- Byłoby
miło, gdybyś przestał do tego wracać – westchnęła czarownica.
- Byłoby
miło, gdybyś przestała pakować się w kłopoty – zripostował Snape, biorąc do
ręki jakąś księgę i otwierając ją. – Tak swoją drogą… wymazałem mu dzisiaj
pamięć.
Hermiona
obrzuciła współlokatora oburzonym spojrzeniem. Tego było już za wiele! Severus
ostatnio na zbyt wiele sobie pozwalał.
- Po co
to zrobiłeś? Nie wystarczyło, że tak go nastraszyłeś, że omijał mnie szerokim
łukiem? Od tamtej awantury nawet słowa ze mną nie zamienił! – podeszła do niego
i bezceremonialnie zamknęła księgę z hukiem.
-
Uznałem, że tak będzie lepiej – wyznał, udając, że nie zwrócił uwagi na to, co
zrobiła.
Gdyby
przemoc fizyczna była dozwolona, to Hermiona już dawno udusiłaby gołymi
rękami swojego współlokatora. Wcześniej rzuciłaby na niego jakąś klątwę, aby
zetrzeć z jego twarzy ten złośliwy uśmieszek. Ostatnim razem tak ją
zdenerwował, gdy zarzucił jej zarozumialstwo na lekcji eliksirów.
-
Przestań mieszać się do moich spraw! Dam sobie radę sama! – oznajmiła
stanowczo, czując, że płoną jej policzki z gniewu.
- Tak,
oczywiście – przytaknął nieszczerze. – Tylko pamiętaj, że we Francji nie będzie
mnie w pobliżu, aby cię uratować przed żonami…
- Super!
– przerwała mu. – Będę szczęśliwa, wiedząc, że nie natknę się na ciebie i
twoje ciągłe zerkanie w moim kierunku!
Na te
słowa Severus wyraźnie pobladł i się nachmurzył.
-
Granger, przestań wymyślać rzeczy, które nie mają i nie miały miejsca! –
wychrypiał.
- Tak,
jasne – Hermiona obdarzyła go zniesmaczonym spojrzeniem. – Myślę, że z naszego
dwójki, teraz ty bardziej potrzebujesz psychologa niż ja – warknęła.
Czarodziej
nic nie odpowiedział. Jego nozdrza zadrgały niebezpiecznie, a wąskie wargi
jeszcze bardziej się zwęziły. Wyciągnął rękę i wskazał palcem na drzwi.
Dziewczynie nie trzeba było tłumaczyć, co to oznacza.
- Miłych
wakacji! – rzuciła przez ramię, wychodząc.
***
Lazurowe
Wybrzeże kusiło turystów z całego świata. Błękit morza, palmy i plaże obiecywały
dobrą zabawę oraz odpoczynek od codziennych spraw. Większość przyjezdnych
wybierała znane miejscowości typu Nicea, Cannes, Saint-Tropez albo Tulon.
Grangerowie mieli dość tłumów pochodzących głównie z Wielkiej Brytanii, Niemiec i
Szwajcarii. Woleli poznawać lokalnych mieszkańców małych, sennych miejscowości.
Z tego powodu wybrali Hautes Murailles, jako miejsce wypoczynku. Nie zostało
ono opanowane przez turystów tak jak inne miejscowości. Życie toczyło się w nim
powoli. Upał sprawiał, że przez większą część dnia, mało osób kręciło się po
rynku. Zdecydowana większość chowała się gdzieś w cieniu lub kąpała się w
morzu.
Hermiona
odetchnęła pełną piersią, gdy znalazła się z rodziną w miejscu wypoczynku.
Lubiła zapach morza, kwiatów, drewna i rozgrzanych od słońca skał. Pierwsze
wejście do wynajmowanego domku zawsze sprawiało, że czuła dreszcze podniecenia.
Lubiła oglądać swoje tymczasowe miejsce zamieszkania, wypakowywać rzeczy do
szaf i szafek w pokoju oraz pomagać rodzicom w zaopatrywaniu kuchni. Robiła to
szybko, ponieważ morze wołało ją i kusiło. Nie mogła doczekać się dotyku
chłodnej wody na skórze i smaku soli na języku. Chciała pokazać Suzanne, dla
której to był pierwszy taki wyjazd w życiu, plażę pokrytą kamieniami i meduzy.
- Tu jest
tak pięknie – zachwycała się czarownica, gdy wyszła przed dom i ujrzała
błękitne niebo oraz odcinającą się od niego roślinność ubraną w soczystą
zieleń.
- To co?
Najpierw morze, a wieczorem zwiedzamy Hautes Murailles? – zapytał pan Granger,
który wyszedł na ganek z rękawkami do pływania Suzanne.
-
Oczywiście – przytaknęła Hermiona, a oczy błyszczały jej z zadowolenia.
Przyjazd
do Francji sprawił, że zupełnie zapomniała o Severusie i kłótni z nim.
Przestała przejmować się jego zerkaniem w jej stronę. Kompletnie wyrzuciła z
pamięci, że ktoś taki jak on istnieje. Teraz zaczęły się liczyć dla niej inne
rzeczy. Chciała pokazać Suzanne świat, jakiego jeszcze mała dziewczynka nie
znała. Kolorowy i intensywny, z palmami, które wyrastały na każdym kroku,
kłującymi kaktusami oraz wielkimi, kolorowymi kwiatami, które były posadzone w
doniczkach na rynku Hautes Murailles. Grangerowie mieli określony rozkład dnia:
rano szli na plażę, ponieważ później gorąco sprawiało, że odechciewało się im ruszyć ręką czy nogą, a co dopiero gdzieś iść. W południe odpoczywali w domu: Suzanne razem ze swoją mamą
spały, a Hermiona z ojcem grała w Scrabble albo czytała książki, które wzięła ze
sobą. Po południu szli lub jechali na obiad do jednej z nadmorskich knajp,
gdzie serwowano ryby i owoce morza. W tym czasie decydowali, co chcą zwiedzić po posiłku.
Hermiona
uwielbiała drogę ciągnącą się wzdłuż Lazurowego Wybrzeża. Była kręta i często
niezbyt bezpieczna, ale zapewniała wspaniałe widoki. Z jednej strony było
morze, które czasem przybierało odcień ciemnego błękitu, a innym razem jego
wody miały domieszkę zieleni. Większość wybrzeża pokryta była skałami i
kamienistymi plażami. Piasek musiał być dowożony i bogatsze miasta, pokrywały
nim spore tereny nad wodą, aby turyści mogli wygodnie się na nim opalać, a ich
dzieci budowały z niego zamki. Z drugiej strony drogi wznosiły się
majestatyczne góry. Nagie kamienne wierzchołki odcinały się jasnym kolorem od
nieba, które najczęściej było bez ani jednej chmurki. Hermiona podziwiała wybudowane
na zboczach domy, otoczone zielenią i kwitnącymi kwiatami. Często zastanawiała
się, czy właściciele niektórych budynków nie boją się mieszkać nad samym
urwiskiem, który straszył wielkimi, popękanymi skałami.
Jednym z
pierwszych celów wyprawy rodziny Grangerów była Nicea. Leżące u podnóża Alp
miasto kusiło wieloma rozrywkami. Spacerowali po wąskich uliczkach Starego
Miasta, podziwiając jego piękno. Odwiedzili Promenadę Anglików, gdzie mijali
przepiękne budynki, w których znajdowały się hotele i kasyna. Suzanne odbyła podróż dwupoziomową karuzelą w Ogrodzie
Alberta I, która tłumnie była oblegana przez dzieci różnych narodowości.
Otoczona wysokimi palmami i drzewami, była chroniona przed mocnymi promieniami
słońca.
Następnego
dnia rodzina Hermiony udała się do Cannes, które może nie różniło się bardzo od
Nicei, ale za to posiadało coś, czego tamto miasto nie miało. Suzanne świetnie
się bawiła, szukając odciśniętych dłoni gwiazd i przykładając do nich swoją
małą rączkę. Szczególnie ucieszyła się, gdy znalazła te należące do Myszki Miki
i Różowej Pantery. Hermiona wolała ujrzeć dłonie gwiazd kina. Chętnie
sfotografowała się z należącą do Gerarda Depardieu, którego lubiła i ceniła za
jego kreacje w „Człowieku w Żelaznej Masce” czy serialu „Hrabia Monte Christo”.
Wprawdzie ostatnią pozycję uważała za wariację na temat książki autorstwa
Aleksandra Dumasa, ale podobała jej się i nie uznała czasu przeznaczonego na
oglądanie za stracony.
W Monako
każdy znalazł coś dla siebie. Pan Granger podniecał się na widok drogich aut i
jachtów, którym namiętnie robił zdjęcia. Później ustawił kobiety ze swojej rodziny na
słynnym zakręcie, który znany jest z transmisji wyścigów Formuły 1 i uwiecznił
wśród wielu innych turystów z całego świata. Hermiona i Suzanne wolały odkrywać
atrakcje w Japońskim Ogrodzie, który tchnął ciszą i spokojem. Duża atrakcją dla dziewczynki były karpie koi oraz kaczki, które
karmiła namiętnie resztą bułki ze swojej kanapki. Hermiona w tym czasie
studiowała tabliczkę, na której pokazano rodzaje ryb, które różniły się głównie
kolorem i wzorem na łuskach. Później Suzanne odkryła świetną zabawę, która
polegała na przebieganiu po czerwonym mostku z ozdobnymi, złotymi elementami.
Trwało to ponad pół godziny i w końcu pani Granger musiała krzyknąć na nią, aby
przestała i rodzina mogła iść dalej. Ona sama najchętniej przyglądała się
wystawom sklepów Louis Vuitton, Prada, Bulgari i Chanel, które znajdowały się w
pobliżu Kasyna Monte-Carlo.
Wszystkie
wycieczki, zarówno te mniejsze, jak i te większe kończyły się kąpielą w ciepłym
morzu. Pogoda dopisała i podczas pobytu Hermiony i jej rodziny na Lazurowym
Wybrzeżu nie padało mocno. Każdy deszcz był mały i szybko się kończył. Dzięki
temu dziewczyny mogły szaleć wśród fal, odbijać dmuchaną piłkę na plaży lub
zajadać się lodami.
Jednak
nie wszystko było idealne. Hermiona zauważyła, że intensywne zwiedzanie nie
służy jej mamie. Kobieta męczyła się dość szybko i zostawiała opiekę nad
Suzanne swojej starszej córce i mężowi. W przeciwieństwie do czarownicy nie
zaokrągliła się i wyglądała na wychudzoną. Mimo opalającego wpływu słońca
zdawała się być blada i z podkrążonymi oczami. Nie chciała kąpać się w morzu i
ani razu nie założyła bikini. Zawsze siedziała na plaży, ubrana w koszulkę i
krótkie spodenki. Gdy Hermiona pytała jej, co się dzieje, to zbywała ją z uśmiechem,
mówiąc, że ma anemię i musi brać więcej witamin. To nie przekonało dziewczyny.
Przyglądała się matce podejrzliwie przez cały pobyt we Francji i doszła do
wniosku, że coś jest nie tak. Dlatego ostatniego wieczoru namówiła ją na spacer
po plaży.
- Co się
z tobą dzieje? Chcę znać prawdę. Powiedz mi mamo! – rozkazała, zdecydowana, by
usłyszeć odpowiedź.
- Nic…
naprawdę…
-
Oszukujesz. Wiem, że ukrywasz coś przede mną – naciskała Hermiona.
Morze
odbijało się od skał i nanosiło kamienie na brzeg. Odgłosy, które przy tym
wydawało, zdawały się czarownicy złowieszcze, gdy czekała na odpowiedź od
swojej mamy.
- Od jakiegoś
czasu źle się czułam. Najpierw myślałam, że to z powodu zdenerwowania. Wiesz,
martwiłam się o ciebie – mimo ciemności, Hermiona zauważyła jej blady uśmiech. –
Potem tobie przeszło, a ja miałam coraz więcej problemów. Bez przerwy łapałam
infekcje.
- Nie
mówiłaś mi o tym – fuknęła dziewczyna urażonym tonem.
Obydwie
kobiety umilkły, gdy nad morzem zobaczyły mocne światła. To samolot zniżał się
do lądowania na lotnisku w Nicei. Wyglądało to, jakby nad nimi pojawiło się
UFO. Nadal robiło to na nich spore wrażenie.
-
Stwierdziliśmy z tatą, że tak będzie lepiej – pani Granger wróciła do rozmowy,
gdy samolot zniknął z pola widzenia. – Baliśmy się, że pogłębi się twoja
depresja. Nasz plan był taki, że powiemy ci dopiero wtedy, gdy zostanie
ustalone, co mi jest.
- A co może
być?
- Wiele
rzeczy. Lekarze podejrzewali problemy z jelitami, zatokami, nadczynność
tarczycy, menopauzę, niedokrwistość… Na co ja się nie badałam – kobieta
westchnęła boleśnie. – Szczerze mówiąc, mam już tego dość.
- Więc co
ci jest? Tamte choroby zostały wykluczone, prawda? – dopytywała ze
zniecierpliwieniem Hermiona.
- Tak. Teraz
czekam na wyniki jednego badania, które powinny być w przyszłym tygodniu.
-
Jakiego?
- Biopsji
szpiku z mostka.
W głowie
Hermiony eksplodowały pytania. Po co się robi takie badanie? Jakie choroby wskazuje? Czy to przypadkiem nie jest
związane z jakimś rakiem? Co, jeśli to coś poważnego i mama umrze? Dopiero po
chwili czarownica wzięła się w garść. Miałą wrażenie, że jeśli nie będzie o tym
mówić, to wszystko okaże się nieprawdą. Nieprzyjemnym snem, którego zapomina
się po przebudzeniu. Jednak musiała wiedzieć. Nie mogła uciec od odpowiedzi.
- Co
lekarze podejrzewają? – zadała pytanie drżącym głosem.
Mama
Hermiony westchnęła ciężko i spojrzała na światła, które rozświetlały Alpy.
Wzgórza pokryte były maleńkimi punktami i kończyły się tam, gdzie już nie było
domów i latarń. Robiły konkurencję gwiazdom świecącym na ciemnogranatowym
niebie.
- Białaczkę – wyszeptała.