poniedziałek, 2 stycznia 2017

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 47 – Pierścionek zaręczynowy


Hermiona nadal nie wiedziała co myśleć na temat nowej stażystki. Razem z Harrym stwierdzili, że powinna zachować dalece idącą ostrożność. Astoria Greengrass wprawdzie twierdziła, że nienawidzi swojej siostry Dafne, ale nie było wiadome na ile mówi szczerze. Mogła to być tylko gra, aby wydobyć z Hermiony informacje o jej życiu, albo próba zemszczenia się za doznane krzywdy. Z tego powodu przyjaciele postanowili, że będą trzymać się od niej z dala. W praktyce okazało się to właściwie niewykonalne, ponieważ Astoria zajęła miejsce Draco, który ugiął się do woli swojego ojca i przeniósł do Departamentu Magicznych Gier i Sportów. 

Od początku września próbowała zagadać Hermionę i zbliżyć się do niej. Ta starała się jak najmniej odzywać, żałując jednocześnie, że Malfoy zrezygnował. Przez te kilka miesięcy współpracy wprawdzie nie stali się przyjaciółmi, ale zanikła między nimi wrogość. Było to zaskakujące, ale Hermiona szybko uznała to za okoliczność sprzyjającą. Jedno nie wnikało w życie drugiego i komunikowali się ze sobą tylko w sprawach służbowych, co bardzo pasowało czarownicy. Mogła w spokoju zająć się robotą bez słuchania paplania o sprawach niezwiązanych z Ministerstwem Magii.

- Rodzice i Dafne wczoraj strasznie się na mnie wkurzyli – oświadczyła Astoria. – Powiedziałam podczas kolacji, że mogę wyjść za mąż za mugola jeśli zechcę i nic im do tego. Prawie wyrzucili mnie z domu! – zachichotała jakby to był najlepszy dowcip na świecie. – Mam ich naprawdę dość. Jeśli mnie tutaj zatrudnią na stałe to wynajmę gdzieś pokój…
- Yhm – mruknęła Hermiona przerzucając pergaminy.
- Ciągle gadają o czystości krwi i obgadują innych – kontynuowała Astoria. – Strasznie wyśmiewają Malfoyów a zwłaszcza Draco. Biedactwo – westchnęła ze współczuciem.
- Yhm… co? – Hermiona oderwała się gwałtownie od notatek. – Powiedziałaś „biedactwo”? – spytała.
- Tak. Tak powiedziałam – potwierdziła młodsza z czarownic. – On się tak stara walczyć ze swoim ojcem. Obserwowałam go w Hogwarcie, widziałam jak się zmienia. On tak naprawdę nigdy nie był śmierciożercą – oznajmiła pewnym siebie tonem.
- Oszukujesz sama siebie – odparła chłodno Hermiona. – Był kompletnym kretynem, który lubił znęcać się nad innymi i z radością został śmierciożercą. Potem dostał po dupie i zrozumiał, że wpakował się w niezłe tarapaty. Wtedy stchórzył, jak to miał w zwyczaju i zaczął się z tego wycofywać. Przycichł bo już nie ma za sobą ochroniarzy, którzy go obronią.
- To nie prawda!
- Jesteś naiwna, skoro tak sądzisz…
- A ty jesteś głupia, skoro nie zauważyłaś jego przemiany! – krzyknęła Astoria tupiąc gwałtownie.

Hermiona zaniemówiła. Nie spodziewała się, że dziewczyna będzie tak broniła Draco. Przyjrzała się uważniej jej twarzy, na której widniała wola walki. Oczy miotały groźne błyskawice, na policzki wyszły rumieńce, zaciskała zęby ze złości. Jej postawa zdradzała, że opinia o najmłodszym z Malfoyów jest bliska jej sercu.
- Jesteś zakochana w Draco… – wyszeptała zaskoczona Hermiona, która zrozumiała dlaczego Astoria wybrała ten dział w Ministerstwie Magii.
- Może tak, może nie – odparła wymijająco dziewczyna, a jej twarz przybrała barwę czerwonej porzeczki.
- Chciałaś tutaj być dla niego, ale on w międzyczasie się przeniósł.

Astoria milczała wpatrując się intensywnie w podłogę. Było widoczne, że nie chciała aby jej uczucia zostały tak szybko odkryte.
- Dlaczego z nim nie pogadasz? Przecież byliście w jednym domu, twoja siostra uganiała się za nim, na pewno was sobie przedstawiła.
- Nie zrobiła tego – wyjaśniła Astoria z żalem i usiadła ciężko na krześle. – Mówiłam ci przecież, że znęcała się nade mną przez cały czas w Hogwarcie. Opowiadała takie kłamstwa, że odsunęła ode mnie każdego. On nigdy nie pokazał, że chociaż zauważa, że istnieję – wyznała dziewczyna. – Widziałam jak traci wszystkich wokół siebie. Jak staje się samotny i co raz bardziej gnębiony. Ostatni jego rok w Hogwarcie był koszmarem. Dzieciaki śmierciożerców znęcali się nad nim. Chciałam się do niego zbliżyć, ale bałam się…. Szczerze mówiąc nadal się boję – westchnęła. – Co jeśli zagadam, a on mnie odtrąci?
- To znajdziesz sobie lepszego chłopaka – odparła Hermiona bez zastanowienia.

Wiedziała, że jej koleżanka jest młoda i ładna, więc bez problemu znajdzie się wielu chętnych. Problemem było to, że Astoria musiała akurat zadurzyć się w szczurowatym Draco. Miłość bywa nie dość, że ślepa to jeszcze niespełna rozumu.
- Pomóż mi – wyszeptała Astoria rozgorączkowanym tonem. – Wy się znacie. Jesteś na tyle inteligentna, że wymyślisz coś. Pomóż mi się z nim spotkać. Podpowiedz jak go w sobie rozkochać, proszę!
- Eeee – bąknęła Hermiona niepewnie.
Nie podobał się jej ten pomysł. Miała robić za swatkę dla Draco. Uważała to za czyste szaleństwo.
- No nie wiem – odparła po chwili wahania. – Może eliksir miłości?
- Chcę aby naprawdę mnie pokochał! – oburzyła się Astoria.
- Prosisz mnie o zbyt wiele.
- Błagam, zrobię co tylko będziesz chciała!

Hermiona kolejny raz przyjrzała się koleżance z biura. Dziewczyna była naprawdę zdesperowana. A to można było wykorzystać na swoją korzyść.
- No dobrze… - oznajmiła starsza z czarownic. – Pomogę ci, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Chcę abyś mnie ostrzegała przed swoją siostrą.
- Czyli? – Astoria wyglądała na zbitą z tropu.
- Jeśli się dowiesz, że napisała coś na mój temat, albo Harry’ego i… hmmm… Weasleyów, to chcę abyś mnie poinformowała – wyjaśniła Hermiona poważnym tonem.
- Oczywiście! Tak zrobię! – ucieszyła się Astoria. – To co planujesz?

Hermiona uśmiechnęła się tajemniczo.

Dwa dni później Ministerstwo Magii obiegła informacja, że w godzinach wieczornych Draco Malfoy utknął w jednej z wind razem ze stażystką. Nieznany sprawca postanowił zażartować sobie i zaczarował maszynę. Dopiero po kilku godzinach Astorii Greengrass udało się złamać czar. Wdzięczny Draco umówił się z nią na obiad, co spowodowało powstanie zakładów, czy para zacznie być ze sobą czy nie. Dowcipnisia nigdy nie schwytano oraz nie powtórzył swojego czynu.

***

Noc Duchów wypadała w tym roku we wtorek, dlatego bracia Weasley postanowili zrobić wielką imprezę z tej okazji w weekend poprzedzający wydarzenie. Mieli wtedy pewność, że goście zjawią się i z chęcią wezmą w niej udział. W programie było wiele zabaw. George z Ronem wzorowali się na amerykańskich zwyczajach mugoli i aby uatrakcyjnić je to dodali do wszystkiego magię. Dzięki temu można było uciekać przed mumią w grobowcu, albo zmierzyć się z wampirem w starym lochu. Osoby poławiające jabłka czasem zamieniały się w rybki lub potwora bagiennego. Pośród zebranych gości przechadzała się, wysoka na ponad dziewięć stóp, figura przedstawiająca Jacka Skellingtona z filmu „Miasteczko Halloween”. Jedzenie serwowane było przez skąpo ubrane hostessy, a do pieczeni przygrywała najmodniejsza obecnie kapela Panienki z Trumienki.
 - Poszaleliście z kasą, to musiało kosztować fortunę – Harry ogarnął wzrokiem salę balową w zamku, w którym odbywała się impreza.
- Wliczamy to w koszt reklamy – wyjaśnił George przebrany za króla. – Ludzie będą mówili o tym latami.
- Sądzę, że też o tym napiszą – wtrąciła Ginny, która założyła kostium Kleopatry. – Podejrzewam, że Rita nie przepuściłaby takiej okazji…
- Mylisz się siostrzyczko – wyjaśnił Ron, który wyglądał wyjątkowo dobrze jako Elżbieta I Tudor. – Wysłaliśmy jej zaproszenie, ale napisała, że jest chora. Jako zastępstwo przysłano Dafne Greengrass – skrzywił się paskudnie.
 - Uuuu, to Rita musi być umierająca. Mniej poważne choroby nie utrzymałyby jej w łóżku – zauważył złośliwie Harry, który był przebrany za Batmana.
- Kto wie – rozmarzył się Ron. – Może zarazi tym czymś Dafne i razem skończą na dnie piekła…
- Nie przesadzaj! – fuknęła Ginny. – Co z Hermioną? Jak się czuje? – zmieniła temat.
- Nadal ciąża i humorki. Pokłóciliśmy się i to tak porządnie. Nie chciała tu ze mną przyjść chociaż błagałem na kolanach – odparł Ron i popatrzył znacząco na Harry’ego. – Wykorzystuje mnie i nie daje nic w zamian. Bardziej egoistycznej i zapatrzonej w siebie kobiety nie spotkałem od czasów…
- Ykhm, ykhm – zakasłał chłopak z blizną, aby zakończyć narzekania przyjaciela. – Myślę, że święta spędzi z nami w Norze. Wszyscy będziemy ją do tego namawiać, na pewno nie odmówi.
- Jeśli ona się zgodzi to ja jestem królową angielską – odparł Ron bez cienia nadziei w głosie i sięgnął po drink, po którym przez jakiś czas wydobywała się z ust gęsta para o zapachu miętowym.

***

Hermiona wyłączyła budzik, który leżał przy łóżku. Był poniedziałek dlatego musiała przygotować się do wyjścia do pracy. Założyła szlafrok i zeszła do kuchni, aby przygotować sobie śniadanie. Po drodze szukała śladów Rona. Nie dawał znaku życia po tym jak się na nią obraził za odmowę uczestniczenia w Nocy Duchów. Czarownica doszła do wniosku, że pewnie znowu zamieszkał u George’a nad sklepem. Nie niepokoiło ją to zbytnio. Wiedziała, że prędzej czy później wróci. Zawsze wracał.
- Maleństwo, czas się ubrać – oświadczyła swojemu brzuchowi i pogłaskała go czule.

Była bardzo zadowolona, że ciąża przebiegała bez komplikacji i wszystko było w jak najlepszym porządku. Już nie mogła doczekać się porodu. Przeczytała co najmniej dwadzieścia książek na ten temat i przestała się bać. Odczuwała nutkę ekscytacji, gdy zastanawiała się jak będzie wyglądać jej dziecko. Czyj wygląd odziedziczy? Czy będzie rude jak tata? A może będzie miało brązowe oczy tak samo jak ona?

Właśnie założyła bluzkę i spodnie, gdy usłyszała charakterystyczny odgłos płomieni w kominku oraz wypadającej przez niego osoby. Uśmiechnęła się pod nosem. Czyli Ron w końcu pojawił się, aby ją przeprosić!
- Her… Hermiono! – czarownica usłyszała rozdygotany, damski głos. – Hermiono!
- Jestem na górze! – odkrzyknęła i skierowała swoje kroki ku schodom, aby jak najszybciej dowiedzieć się czego chce od niej Astoria.
- Nie dałam rady jej powstrzymać!  - dziewczyna wyrzuciła z siebie informacje. - Wstydzę się, że jestem siostrą kogoś takiego! To potwór, nie człowiek! Dafne… ona… ja nie mogłam…

Hermiona złapała pod rękę roztrzęsioną koleżankę i zaprowadziła do salonu. Nic nie mogła zrozumieć z jej dalszego bełkotu. Astoria gestykulowała gwałtownie, a w jej oczach szkliły się łzy. Czyżby coś stało się Draco i stała za tym Dafne?
- Poczekaj tutaj, przyniosę ci wody – zadecydowała Hermiona usadzając dziewczynę na kanapie.
Zostawiła Astorię samą i poszła do kuchni. Pomyślała, że po wodzie koleżanka uspokoi się na tyle, aby w końcu wyjaśnić co się stało. Już miała wziąć napełnioną szklankę do ręki, gdy usłyszała, że kolejna osoba wyszła z kominka.
- Ty tutaj!? – wrzasnął Harry na co Hermiona od razu popędziła do salonu. – Szpiegujesz dla Dafne! – oskarżył Astorię, która schowała się za poduszką jakby to miało ją przed nim ochronić.

W tym czasie z kominka wyskoczyła okopcona Ginny, która była ubrana w piżamę i kapcie, tak samo jak jej narzeczony.
- Kto to jest? – spytała.
- To Astoria Greengrass, siostra Dafne – wyjaśniła Hermiona. – Mógłbyś się na nią nie drzeć? – zwróciła się do Harry’ego. – Już jest wystarczająco roztrzęsiona.
- Nie dałam rady jej powstrzymać! - wyznała Astoria, a jej głos tłumiony był przez poduszkę. – Wróciła w niedzielę po południu, zadowolona jak mało kto. Powiedziała rodzicom, że ma coś niesamowitego, ale nie chciała zdradzić szczegółów. Dopiero dzisiaj rano przyniosła magazyn i pokazała co napisała. Gdybym wiedziała, że chce coś takiego zrobić to prędzej zjadłabym jej notatki niż dopuściła je do druku! Przysięgam! – po policzkach dziewczyny popłynęły łzy.
- Powiecie mi w końcu co napisała Dafne? – spytała Hermiona patrząc po zebranych osobach. – Poza tym muszę iść do pracy, a wy mi w tym przeszkadzacie!
- Na Merlina, ona nic nie wie… – szepnęła Ginny ze zgrozą.
- O czym nie wiem?

Narzeczeni spojrzeli najpierw na siebie, a później na szlochającą Astorię. Byli bladzi i niespokojni. To mocno zaniepokoiło Hermionę.
- Eee… chodzi nie tyle o to co napisała… - wydukał Harry z trudem, nie patrząc się jej w oczy. – Raczej ważniejsze kto jej udzielił wywiadu…
- Usiądź, tak będzie lepiej – oświadczyła Ginny i usadowiła przyjaciółkę w fotelu.
- Coś ktoś jej powiedział na mój temat? – Hermiona zamarła z przerażenia.

Czyżby wydało się co robiła z Gawainem we Francji? Jego nie podejrzewała o niedyskrecję, ale może ktoś z obsługi hotelu coś wspomniał? Jakiś czas po ich nocnej wycieczce do Wersalu pewna mugolska gazeta wypuściła wywiad z ochroniarzami, którzy byli święcie przekonani, że widzieli sylwetki tańczących duchów, ale przecież coś takiego nie powinno naprowadzić Dafne na trop romansu!
- Czytaj. Po prostu czytaj i później zadawaj pytania – Harry podał jej „Czarownicę”.

Hermiona spojrzała na ruszające się zdjęcia i poczuła, że śniadanie podeszło jej do gardła. Na ruszających się zdjęciach rozanielony Ron całował się z jakąś blondyną, której cycki mogłyby go z łatwością udusić. Ich języki wirowały w tańcu niczym ślimaki pokryte śluzem, a mowa ciała wskazywała, że na tym się nie skończy. Wywiad, którego udzielił rudzielec kręcił się wokół Hermiony. Zdradził wszystkie jej tajemnice, opowiedział ze szczegółami jak chciała usunąć ciążę. Każdy mógł przeczytać o jej planach objęcia stanowiska Ministra Magii. Ron skupił się na doznanych krzywdach z jej strony i obsmarował ją równo. Zwyzywał ją od nudziar zakopanych w książkach, która nie umie się dobrze bawić. Z wywiadu wyłonił się obraz psychopatki, która niczym seryjny morderca, bawi się swoimi ofiarami przed doprowadzeniem ich do śmierci. Na zakończenie Weasley ogłosił światu, że jego nowa dziewczyna, Clara Wilkinson pochodząca z USA, jest zupełnym przeciwieństwem jego byłej narzeczonej i zamierza się z nią ożenić, a następnie wyjechać do jej ojczystego kraju.
 - To na pewno eliksir miłosny – oznajmiła Ginny drżąc. – To nie w jego stylu… nie posunąłby się tak daleko…
- Albo Imperius – wtrącił Harry. – Nie wierzę, że chociaż jedno słowo jest jego.

Hermiona nic nie odpowiedziała. Pobiegła do łazienki, aby pozbyć się śniadania. Dawno nie czuła się tak źle. Do kłamliwych artykułów Rity i Dafne już dawno się przyzwyczaiła. Nie robiło to na niej wrażenia. Jednak to Ron zadał jej cios poniżej pasa. Co będzie z ich dzieckiem? Jak on to sobie wyobraża? A może Ginny z Harrym mają rację, że ta blond lafirynda go uwiodła przy pomocy czarów?
- A tu co? Komitet powitalny? – wesoły głos Rona dobiegł zza drzwi łazienki. – Uroczo wyglądacie w piżamkach w kaczuszki!

Hermiona zamrugała gwałtownie powiekami, przypomniała samej sobie, że powinna oddychać dla dobra dziecka. Zmusiła się do wstania z nad sedesu. Musiała wyjść i zmierzyć się ze swoim byłym narzeczonym.
- Czego chcesz? – zadała pytanie spokojnym, a zarazem lodowatym tonem mimo że w środku drżała niczym źdźbło trawy na wietrze.
- Przedstawić ci moją nową narzeczoną – oświadczył Ron bez cienia zażenowania tuląc do swojego boku Clarę.
- Miło mi. A teraz wynoście się z mojego domu!
- Chcę pierścionek – Ron przestał się uśmiechać. – Ona jest go warta, w przeciwieństwie do ciebie – dodał złośliwie na co blondynka zachichotała.
- Ona cię zaczarowała! Nie widzisz tego? – warknął Harry, który zrobił krok w stronę przyjaciela.
- Nie obrażaj mnie! – Clara odparła z wyraźnie amerykańskim akcentem. – Ron mnie kocha, nie musiałam używać magii!
- W takim razie podałaś mu eliksir, szmato! – krzyknęła Ginny celując w Amerykankę różdżką.
- Nie bądź śmieszna – prychnął Ron. – Kiedyś byłem pod wpływem tego świństwa. Teraz jestem sobą i mi nie odwala jak wtedy. Harry może potwierdzić.
- Że ci odwaliło totalnie to fakt – odparł czarnowłosy czarodziej. – Ale rzeczywiście nie zachowujesz się jakbyś był pod wpływem eliksiru…
- Widzisz, mówiłem! – ucieszył się rudzielec. – Teraz chcę klejnocik dla Pączuszka i lecimy do USA. Accio pierścionek zaręczynowy! – krzyknął unosząc różdżkę.

Harry złapał klejnot jednym sprawnym ruchem, na co Ron obdarzył go spojrzeniem pełnym złości.
- Oddawaj go! – wycedził przez zęby.
- Jesteś coś winny Hermionie! Czytaliśmy wywiad Dafne! To co powiedziałeś było podłe! Jak mogłeś!?
- Och, straszne! W końcu ktoś miał odwagę aby powiedzieć o niej prawdę i zrobiła się wielka afera!
- Co z dzieckiem? Masz je gdzieś? – pisnęła Ginny, która była bliska płaczu.
- Będę płacił alimenty. Dostanę stanowisko w firmie ojca Clary i będę miał kasy jak lodu – rudzielec zachichotał. – Będę bogatszy niż wy wszyscy razem wzięci!

Hermiona patrzyła się na niego i co raz bardziej miała ochotę potraktować go paskudną klątwą. Niby to był on, ale był zarazem jakiś inny. Jakby to była jakaś obca osoba dla której najważniejsze były pieniądze, a nie rodzina i przyjaciele. Ron nie był taki chamski. A może…
- Revelio! – błyskawicznie rzuciła czar ujawniający.
Ron zadrżał, gdy zaklęcie dotknęło jego skóry. Zachwiał się, gdy Clara odskoczyła od niego przestraszona. Podniósł głowę i spojrzał z nienawiścią na Hermionę.
- Tak, jestem sobą! Niby kto miał się pode mnie podszyć!? – warknął. – Wiecznie ostatni, wiecznie biedny! Wydałem dla ciebie wszystkie swoje pieniądze, ale ty to miałaś gdzieś! Nigdy mnie nie doceniałaś, tak samo jak reszta świata! Nie możesz znieść, że ujawniłem jaką jesteś paskudną osobą? Że przestałaś być chodzącym ideałem bez skazy?
- Zaraz cię rąbnę! Ostrzegam! – krzyknął Harry i wyciągnął różdżkę. – Przeproś ją!
- Nie będę jej przepraszał! – zawył Ron i spojrzał z nienawiścią po zebranych. – Jesteście tacy sami jak ona! Wszyscy! Tylko Clara się mną zajęła! Tylko ona mnie rozumie!
- To nie prawda, przecież zawsze się o ciebie troszczyliśmy… - Hermiona załkała.
- Jakoś nikt z was nie zainteresował się czemu nie ma Rona na imprezie! – oskarżyła narzeczonych Amerykanka. – Zauważyłam, że zalał się w trupa w piwnicy. Zaprowadziłam go do pokoju i doprowadziłam do porządku, a wy w tym czasie świetnie się bawiliście bez niego. Wysłuchałam go i pocieszyłam, ponieważ jak tylko pierwszy raz go zobaczyłam to wiedziałam, że jest cudownym facetem. Nikt go nigdy nie doceniał!
- Nienawidzę was wszystkich! – oznajmił Ron i wyrwał pierścionek z ręki Harry’ego. – Wyprowadzam się do Ameryki. George’owi już mówiłem, że ma się do mnie nie odzywać. Wy też nie piszcie, nie potrzebuję fałszywych przyjaciół i zakłamanej rodziny! – zakomunikował ostrym tonem i złapał Clarę za rękę. – Idziemy kochanie.

Nikt go nie zatrzymał. Wszyscy w pomieszczeniu byli głęboko wstrząśnięci zachowaniem rudzielca oraz jego nowymi planami życiowymi. Hermiona z Ginny płakały bezgłośnie. Astoria trzymała kurczowo poduszkę z kanapy, a jej mina wyrażała szok i niedowierzanie. Harry zacisnął pięści i spuścił głowę. Nikt nie odważył się odezwać przez kilka następnych minut.
- To… to niemożliwe aby to był on – oznajmił Harry zwalając się ciężko na kanapę koło Astorii. – To do niego nie pasuje. Ta dziwka go omotała. Nic o niej nie mówił, a tu nagle wielka miłość. Nie wierzę w to! – dodał z mocą.
- A ja wierzę – odezwała się Hermiona. – Widocznie rola ojca go przerosła. Stchórzył jak to on. Ona jest tylko wymówką…
- Nie mówisz poważnie – Ginny spojrzała na przyjaciółkę z rozpaczą.
- A ja już chyba pójdę do pracy… - wtrąciła się Astoria i podeszła powoli do kominka. – Powiem, że tak się zdenerwowałaś oszczerstwami, że musiałaś zostać w łóżku.
- Zrób tak. My posiedzimy z nią przez jakiś czas – Harry poparł siostrę Dafne. – A ty wymiotowałaś, lepiej napij się wody i zjedz coś - zwrócił się do Hermiony.
- Tak, on ma rację – Ginny mu przytaknęła i poleciała do kuchni. – To twoja szklanka z wodą? – zawołała.
- Może być moja.

Hermiona poczuła, że jest wykończona psychicznie. Cała sytuacja podkopała jej siły. Nerwy znowu miała zszargane i czuła, że nieprędko wróci do siebie. Zostanie w domu i wypicie szklanki wody wydawało jej się dobrym pomysłem. Pomyślała, że powinna odpocząć.
- Co ci jest!? – Harry wrzasnął i złapał przyjaciółkę, która upuściła szklankę i osunęła się na podłogę.
Szkło rozbiło się, a woda wylała się. Hermiona poczuła ból tak silny, że ledwo mogła oddychać.
- Dzwoń… pogotowie… - wydyszała ostatkiem sił.
- Accio komórka! – krzyknął Harry.
Złapał telefon i wybiegł szybko z domu, aby urządzenie zaczęło ponownie działać.

***

Pani Weasley zanosiła się płaczem w kuchni. Wszyscy członkowie jej rodziny siedzieli przy stole i mieli ponure miny.
- Mój Ronuś, mój Ronuś… - jęczała pani domu.
- Nie nazywaj go tak – warknął jej mąż. – To co zrobił jest poniżej wszelkiej krytyki!
Harry patrzył na przyszłego teścia i stwierdził, że jeszcze nigdy w życiu nie widział aby był tak rozzłoszczony. Molly potrafiła być groźna, ale młody auror zdał sobie sprawę, że Artur potrafi być sto razy gorszy. Teraz zrozumiał czemu Fred miał odrobinę zmieniony pośladek po laniu jakie otrzymał od ojca.
- Uważamy, że mógł być pod wpływem zaklęcia – Harry postanowił podzielić się swoim spostrzeżeniem. – To nie był eliksir miłosny, ani nikt się pod niego nie podszył. Zostaje Imperius.
- To bardzo poważne oskarżenie – powiedział Bill. – Pytanie jest po co ta dziewczyna miałaby ryzykować zaczarowanie Rona? Jeśli się w nim zakochała to wystarczyłby eliksir, ale to wykluczyłeś. Ron nie jest jakąś wyjątkową partią, ani nie jest graczem politycznym. Ryzykować wieloletnie więzienie za klątwę dla faceta? To się nie trzyma kupy…
- Kim ona w ogóle jest? – załkała Molly. – Czy naprawdę jest tak wspaniała, że Ron woli ją od Hermiony?
- Angelina mówiła mi, że Clara czuje miętę do młodego, ale ja jej nie wierzyłem – odezwał się George ponurym tonem.
- Znacie ją? – Percy był zdziwiony.
- W wakacje przyszła do sklepu. Szukała pracy, ale nie mieliśmy niczego co mogłaby robić. Zaczęła gadać z Ronem i dość szybko dowiedzieliśmy się, że podróżuje po Europie za pieniądze ojca. Taki prezent z okazji ukończenia szkoły.
- To po co jej praca? – zdziwiła się Fleur.
- Nudziła się – wyjaśnił George. – Stwierdziła, że będzie nam pomagać, ponieważ ją to bawi. Uwielbiała magiczne dowcipy. Chociaż teraz już wiem, że chodziło o Rona. Ta impreza z okazji Nocy Duchów to był jej pomysł. Prawie w całości ją zorganizowała. Mówiła, że chce zaszaleć przed wylotem do domu.
- Nieznana dziewczyna pracuje dla was za darmo i ty niczego nie podejrzewałeś!? – warknął pan Weasley. – Co ty sobie myślałeś!?
- Byłem przekonany, że Ron ożeni się z Hermioną. Przecież po każdej kłótni wracali do siebie, a ostatnio miała te swoje ciążowe humory…
- Nie byli ze sobą – wyznał Harry ze smutkiem. – Hermiona nie chciała do niego wracać chociaż błagał ją o to. Udawali parę bo ją o to poprosił. Po porodzie mieli ogłosić, że zerwali ostatecznie – zataił część prawdy wiedząc, że pani Weasley może nie zrozumieć czym są przyjaciele z dodatkowymi korzyściami.
- Nie powiedziałeś mi!? Jak mogłeś!? – Ginny nie była zadowolona. – Teraz rozumiem dlaczego podczas imprezy był taki zdołowany i upił się w trupa. Pewnie ostatecznie zrozumiał, że nic z tego nie będzie. A że potrafi być złośliwy to dlatego zgodził się na wywiad. To w jego stylu!
- Te informacje zmieniają postać rzeczy – podsumował Bill. – Ron zrozumiał, że ma lepszą partię w zasięgu ręki i skorzystał z okazji. To przecież nie pierwszy raz, gdy wypiął się na bliskich.
- Czasem człowiek wariuje i inne rzeczy przysłaniają co jest ważne – dodał cicho Percy i się zarumienił. – Pewnie zbłądził tak jak ja dlatego wierzę, że wróci do nas.
- Nie chciał abyśmy się do niego odzywali. Zakazał wysyłania sów.
- W takim razie nie będziemy się do niego odzywali. Poczekamy, aż zmądrzeje – zadecydował pan Weasley. – Nie widzę tutaj podstaw aby podejrzewać użycie czarów. Chciałbym aby tak było – dodał widząc minę Harry’ego. – Sami widzieliście jak zaczął się zachowywać, gdy dostał duże pieniądze do ręki. Zawsze powtarzałem, że galeony niszczą ludzi – westchnął ciężko. – Powinniśmy go lepiej wychować…
- Na pewno nie chcesz odezwać się do niego pierwszy? – zapytała Molly z nadzieją.
- Kochanie, on sobie na razie tego nie życzy. Poczekamy na rozwój sytuacji. Jestem pewien, że wróci, a my go przyjmiemy jak syna marnotrawnego – postanowił Artur.
- Wierzyłaś mamo, że ja kiedyś zmądrzeję – odezwał się Percy. – Nie trać wiary w przypadku Rona.

Po tych słowach zapadła cisza przerywana pociąganiem nosa przez Molly. Dopiero, gdy Victorie obudziła się z drzemki wszyscy zaczęli rozmawiać ze sobą na inne tematy. Jednak grobowa atmosfera zapanowała w Norze i wszystko wskazywało na to, że szybko z niej się nie wyniesie.

***

Hermiona leżała w szpitalnym łóżku i mimo, że odzyskała przytomność to nie otworzyła oczu. Bardziej czuła niż wiedziała co się stało. Nie chciała, aby to była prawda. Wmawiała sobie, że wszystko będzie dobrze. Wiedziała, że jak tylko otworzy oczy to dowie się tego, czego najbardziej się bała. Usłyszała kroki na korytarzu i ktoś wszedł do pokoju.
- Jak już mówiłem stan córki jest stabilny – oznajmił lekarz. – Jest młoda, wyjdzie z tego.
- A… a co z… - głos pani Granger załamał się.

Hermiona usłyszała ciężkie westchnięcie mężczyzny i cichy jęk jej matki. Po tym nastąpiła długa cisza. Okropna, przerażająca cisza, która zdawała się trwać wieczność. Czarownica poczuła, że jest pusta. Nie chciała żyć. Powinna być martwa.
- Co poszło nie tak? – szept pani Granger przywodził na myśl bardziej skrzek słabego ptaka.
- Jest wiele możliwych przyczyn. Czasem płód jest uszkodzony i obumiera, są różne zakażenia, wady anatomiczne narządów rodnych lub ich choroby – zaczął wyliczać lekarz. – Córka mogła też pracować ponad swoje siły, wziąć nieodpowiednie leki albo przeżyć jakiś wstrząs psychiczny. Zbadamy ją dokładnie i postaramy się znaleźć przyczynę, aby można jej zapobiec w przyszłości.
- Czyli będzie mieć jeszcze dzieci?
- Jest młoda, strata dziecka w wieku dwudziestu jeden lat nie jest tak wielką tragedią. Niech się pani tak na mnie nie patrzy – powiedział lekarz nerwowym tonem. – Gdyby miała czterdzieści pięć lat wtedy byłoby naprawdę źle. Jeszcze będzie miała trójkę jeśli zechce. Zobaczy pani.

Mama Hermiony mruknęła coś, co miało być oświadczeniem, że zrozumiała, po czym usiadła przy córce i odgarnęła jej włosy z czoła. Czarownica nie była dłużej w stanie wstrzymywać łez, które uwolnione pociekły po jej bladej twarzy. Przytuliła się mocno do mamy i płakała tak długo, aż zasnęła wyczerpana.

Badania, które zrobiono, nie wykazały niczego konkretnego. Lekarze głowili się co mogło być przyczyną poronienia. Hermiona z pewnym oporem wspomniała ginekologowi, że porzucił ją ojciec dziecka i zaraz po tym wszystko się zaczęło. Przyprowadzono do niej psychologa, który stwierdził, że mogło to być wywołane traumą. Gdy Hermiona wyszła ze szpitala była pewna tylko jednego: że będzie nienawidzić Rona do końca życia za to co jej zrobił.

***

Severus patrzył jak zebrani na dziedzińcu aurorzy wyczarowują ze swoich różdżek fajerwerki. To, że byli na służbie nie oznaczało dla nich, że nie mogą o północy powitać dwutysięcznego pierwszego roku. Złożyli sobie życzenia noworoczne i nawet byli na tyle mili, że krzyknęli w stronę okien więźniów „jak najkrótszej odsiadki”. Snape pozwolił sobie na uśmiech pod nosem. Takie życzenia w pełni go satysfakcjonowały. Za trzy dni miał opuścić mury Azkabanu.

Już nie mógł się doczekać chwili, gdy dostanie z powrotem swoją różdżkę i poczuje smak wolności. To będzie tak samo wspaniałe uczucie jak wtedy, gdy Dundy został wypuszczony z więzienia. Za atak na Robina zarobił dodatkowe trzy miesiące. Ten czas był dla Severusa katorgą.
- Ułożę sobie życie z Sarą i wyjedziemy daleko stąd – pomyślał z zadowoleniem.

Kładąc się na materacu uznał, że najbliższe trzy dni spędzi na unikaniu jakichkolwiek kłopotów. Wolał dmuchać na zimne.