Hermiona nadal
nie wiedziała co myśleć na temat nowej stażystki. Razem z Harrym stwierdzili,
że powinna zachować dalece idącą ostrożność. Astoria Greengrass wprawdzie
twierdziła, że nienawidzi swojej siostry Dafne, ale nie było wiadome na ile
mówi szczerze. Mogła to być tylko gra, aby wydobyć z Hermiony informacje o jej
życiu, albo próba zemszczenia się za doznane krzywdy. Z tego powodu przyjaciele
postanowili, że będą trzymać się od niej z dala. W praktyce okazało się to
właściwie niewykonalne, ponieważ Astoria zajęła miejsce Draco, który ugiął
się do woli swojego ojca i przeniósł do Departamentu Magicznych Gier i Sportów.
Od początku września próbowała zagadać Hermionę i zbliżyć się do niej. Ta
starała się jak najmniej odzywać, żałując jednocześnie, że Malfoy zrezygnował.
Przez te kilka miesięcy współpracy wprawdzie nie stali się przyjaciółmi, ale
zanikła między nimi wrogość. Było to zaskakujące, ale Hermiona szybko uznała to
za okoliczność sprzyjającą. Jedno nie wnikało w życie drugiego i komunikowali
się ze sobą tylko w sprawach służbowych, co bardzo pasowało czarownicy. Mogła w
spokoju zająć się robotą bez słuchania paplania o sprawach niezwiązanych z
Ministerstwem Magii.
- Rodzice i
Dafne wczoraj strasznie się na mnie wkurzyli – oświadczyła Astoria. –
Powiedziałam podczas kolacji, że mogę wyjść za mąż za mugola jeśli zechcę i nic
im do tego. Prawie wyrzucili mnie z domu! – zachichotała jakby to był najlepszy
dowcip na świecie. – Mam ich naprawdę dość. Jeśli mnie tutaj zatrudnią na stałe
to wynajmę gdzieś pokój…
- Yhm – mruknęła
Hermiona przerzucając pergaminy.
- Ciągle gadają
o czystości krwi i obgadują innych – kontynuowała Astoria. – Strasznie
wyśmiewają Malfoyów a zwłaszcza Draco. Biedactwo – westchnęła ze współczuciem.
- Yhm…
co? – Hermiona oderwała się gwałtownie od notatek. – Powiedziałaś „biedactwo”?
– spytała.
- Tak. Tak
powiedziałam – potwierdziła młodsza z czarownic. – On się tak stara walczyć ze
swoim ojcem. Obserwowałam go w Hogwarcie, widziałam jak się zmienia. On tak
naprawdę nigdy nie był śmierciożercą – oznajmiła pewnym siebie tonem.
- Oszukujesz
sama siebie – odparła chłodno Hermiona. – Był kompletnym kretynem, który lubił
znęcać się nad innymi i z radością został śmierciożercą. Potem dostał po dupie
i zrozumiał, że wpakował się w niezłe tarapaty. Wtedy stchórzył, jak to miał w zwyczaju i zaczął się z tego wycofywać. Przycichł bo już nie
ma za sobą ochroniarzy, którzy go obronią.
- To nie prawda!
- Jesteś naiwna,
skoro tak sądzisz…
- A ty jesteś
głupia, skoro nie zauważyłaś jego przemiany! – krzyknęła Astoria tupiąc
gwałtownie.
Hermiona
zaniemówiła. Nie spodziewała się, że dziewczyna będzie tak broniła Draco. Przyjrzała
się uważniej jej twarzy, na której widniała wola walki. Oczy miotały groźne
błyskawice, na policzki wyszły rumieńce, zaciskała zęby ze złości. Jej postawa
zdradzała, że opinia o najmłodszym z Malfoyów jest bliska jej sercu.
- Jesteś
zakochana w Draco… – wyszeptała zaskoczona Hermiona, która zrozumiała dlaczego
Astoria wybrała ten dział w Ministerstwie Magii.
- Może tak, może
nie – odparła wymijająco dziewczyna, a jej twarz przybrała barwę czerwonej
porzeczki.
- Chciałaś tutaj
być dla niego, ale on w międzyczasie się przeniósł.
Astoria milczała
wpatrując się intensywnie w podłogę. Było widoczne, że nie chciała aby jej
uczucia zostały tak szybko odkryte.
- Dlaczego z nim
nie pogadasz? Przecież byliście w jednym domu, twoja siostra uganiała się za
nim, na pewno was sobie przedstawiła.
- Nie zrobiła
tego – wyjaśniła Astoria z żalem i usiadła ciężko na krześle. – Mówiłam ci
przecież, że znęcała się nade mną przez cały czas w Hogwarcie. Opowiadała takie
kłamstwa, że odsunęła ode mnie każdego. On nigdy nie pokazał, że chociaż
zauważa, że istnieję – wyznała dziewczyna. – Widziałam jak traci wszystkich
wokół siebie. Jak staje się samotny i co raz bardziej gnębiony. Ostatni jego rok
w Hogwarcie był koszmarem. Dzieciaki śmierciożerców znęcali się nad nim.
Chciałam się do niego zbliżyć, ale bałam się…. Szczerze mówiąc nadal się boję –
westchnęła. – Co jeśli zagadam, a on mnie odtrąci?
- To znajdziesz
sobie lepszego chłopaka – odparła Hermiona bez zastanowienia.
Wiedziała, że
jej koleżanka jest młoda i ładna, więc bez problemu znajdzie się wielu
chętnych. Problemem było to, że Astoria musiała akurat zadurzyć się w
szczurowatym Draco. Miłość bywa nie dość, że ślepa to jeszcze niespełna rozumu.
- Pomóż mi –
wyszeptała Astoria rozgorączkowanym tonem. – Wy się znacie. Jesteś na tyle
inteligentna, że wymyślisz coś. Pomóż mi się z nim spotkać. Podpowiedz jak go w
sobie rozkochać, proszę!
- Eeee – bąknęła
Hermiona niepewnie.
Nie podobał się
jej ten pomysł. Miała robić za swatkę dla Draco. Uważała to za czyste
szaleństwo.
- No nie wiem –
odparła po chwili wahania. – Może eliksir miłości?
- Chcę aby
naprawdę mnie pokochał! – oburzyła się Astoria.
- Prosisz mnie o
zbyt wiele.
- Błagam, zrobię
co tylko będziesz chciała!
Hermiona kolejny
raz przyjrzała się koleżance z biura. Dziewczyna była naprawdę zdesperowana. A
to można było wykorzystać na swoją korzyść.
- No dobrze… -
oznajmiła starsza z czarownic. – Pomogę ci, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Chcę abyś mnie
ostrzegała przed swoją siostrą.
- Czyli? –
Astoria wyglądała na zbitą z tropu.
- Jeśli się
dowiesz, że napisała coś na mój temat, albo Harry’ego i… hmmm… Weasleyów, to
chcę abyś mnie poinformowała – wyjaśniła Hermiona poważnym tonem.
- Oczywiście!
Tak zrobię! – ucieszyła się Astoria. – To co planujesz?
Hermiona
uśmiechnęła się tajemniczo.
Dwa dni później
Ministerstwo Magii obiegła informacja, że w godzinach wieczornych Draco Malfoy
utknął w jednej z wind razem ze stażystką. Nieznany sprawca postanowił
zażartować sobie i zaczarował maszynę. Dopiero po kilku godzinach Astorii
Greengrass udało się złamać czar. Wdzięczny Draco umówił się z nią na obiad, co
spowodowało powstanie zakładów, czy para zacznie być ze sobą czy nie.
Dowcipnisia nigdy nie schwytano oraz nie powtórzył swojego czynu.
***
Noc Duchów
wypadała w tym roku we wtorek, dlatego bracia Weasley postanowili zrobić wielką
imprezę z tej okazji w weekend poprzedzający wydarzenie. Mieli wtedy pewność,
że goście zjawią się i z chęcią wezmą w niej udział. W programie było wiele
zabaw. George z Ronem wzorowali się na amerykańskich zwyczajach mugoli i aby
uatrakcyjnić je to dodali do wszystkiego magię. Dzięki temu można było uciekać
przed mumią w grobowcu, albo zmierzyć się z wampirem w starym lochu. Osoby
poławiające jabłka czasem zamieniały się w rybki lub potwora bagiennego. Pośród
zebranych gości przechadzała się, wysoka na ponad dziewięć stóp, figura
przedstawiająca Jacka Skellingtona z filmu „Miasteczko Halloween”. Jedzenie
serwowane było przez skąpo ubrane hostessy, a do pieczeni przygrywała
najmodniejsza obecnie kapela Panienki z Trumienki.
- Poszaleliście z kasą, to musiało kosztować
fortunę – Harry ogarnął wzrokiem salę balową w zamku, w którym odbywała się
impreza.
- Wliczamy to w
koszt reklamy – wyjaśnił George przebrany za króla. – Ludzie będą mówili o tym
latami.
- Sądzę, że też
o tym napiszą – wtrąciła Ginny, która założyła kostium Kleopatry. –
Podejrzewam, że Rita nie przepuściłaby takiej okazji…
- Mylisz się
siostrzyczko – wyjaśnił Ron, który wyglądał wyjątkowo dobrze jako Elżbieta I
Tudor. – Wysłaliśmy jej zaproszenie, ale napisała, że jest chora. Jako zastępstwo
przysłano Dafne Greengrass – skrzywił się paskudnie.
- Uuuu, to Rita musi być umierająca. Mniej
poważne choroby nie utrzymałyby jej w łóżku – zauważył złośliwie Harry, który
był przebrany za Batmana.
- Kto wie –
rozmarzył się Ron. – Może zarazi tym czymś Dafne i razem skończą na dnie
piekła…
- Nie
przesadzaj! – fuknęła Ginny. – Co z Hermioną? Jak się czuje? – zmieniła temat.
- Nadal ciąża i
humorki. Pokłóciliśmy się i to tak porządnie. Nie chciała tu ze mną przyjść
chociaż błagałem na kolanach – odparł Ron i popatrzył znacząco na Harry’ego. – Wykorzystuje
mnie i nie daje nic w zamian. Bardziej egoistycznej i zapatrzonej w siebie
kobiety nie spotkałem od czasów…
- Ykhm, ykhm – zakasłał chłopak z blizną, aby
zakończyć narzekania przyjaciela. – Myślę, że święta spędzi z nami w Norze. Wszyscy
będziemy ją do tego namawiać, na pewno nie odmówi.
- Jeśli ona się
zgodzi to ja jestem królową angielską – odparł Ron bez cienia nadziei w głosie
i sięgnął po drink, po którym przez jakiś czas wydobywała się z ust gęsta para
o zapachu miętowym.
***
Hermiona
wyłączyła budzik, który leżał przy łóżku. Był poniedziałek dlatego musiała
przygotować się do wyjścia do pracy. Założyła szlafrok i zeszła do kuchni, aby
przygotować sobie śniadanie. Po drodze szukała śladów Rona. Nie dawał znaku
życia po tym jak się na nią obraził za odmowę uczestniczenia w Nocy Duchów.
Czarownica doszła do wniosku, że pewnie znowu zamieszkał u George’a nad
sklepem. Nie niepokoiło ją to zbytnio. Wiedziała, że prędzej czy później wróci.
Zawsze wracał.
- Maleństwo,
czas się ubrać – oświadczyła swojemu brzuchowi i pogłaskała go czule.
Była bardzo
zadowolona, że ciąża przebiegała bez komplikacji i wszystko było w jak
najlepszym porządku. Już nie mogła doczekać się porodu. Przeczytała co najmniej
dwadzieścia książek na ten temat i przestała się bać. Odczuwała nutkę
ekscytacji, gdy zastanawiała się jak będzie wyglądać jej dziecko. Czyj wygląd
odziedziczy? Czy będzie rude jak tata? A może będzie miało brązowe oczy tak
samo jak ona?
Właśnie założyła
bluzkę i spodnie, gdy usłyszała charakterystyczny odgłos płomieni w kominku
oraz wypadającej przez niego osoby. Uśmiechnęła się pod nosem. Czyli Ron w
końcu pojawił się, aby ją przeprosić!
- Her… Hermiono!
– czarownica usłyszała rozdygotany, damski głos. – Hermiono!
- Jestem na
górze! – odkrzyknęła i skierowała swoje kroki ku schodom, aby jak najszybciej
dowiedzieć się czego chce od niej Astoria.
- Nie dałam rady
jej powstrzymać! - dziewczyna wyrzuciła
z siebie informacje. - Wstydzę się, że jestem siostrą kogoś takiego! To potwór,
nie człowiek! Dafne… ona… ja nie mogłam…
Hermiona złapała
pod rękę roztrzęsioną koleżankę i zaprowadziła do salonu. Nic nie mogła
zrozumieć z jej dalszego bełkotu. Astoria gestykulowała gwałtownie, a w jej
oczach szkliły się łzy. Czyżby coś stało się Draco i stała za tym Dafne?
- Poczekaj
tutaj, przyniosę ci wody – zadecydowała Hermiona usadzając dziewczynę na
kanapie.
Zostawiła
Astorię samą i poszła do kuchni. Pomyślała, że po wodzie koleżanka uspokoi się
na tyle, aby w końcu wyjaśnić co się stało. Już miała wziąć napełnioną szklankę
do ręki, gdy usłyszała, że kolejna osoba wyszła z kominka.
- Ty tutaj!? –
wrzasnął Harry na co Hermiona od razu popędziła do salonu. – Szpiegujesz dla
Dafne! – oskarżył Astorię, która schowała się za poduszką jakby to miało ją
przed nim ochronić.
W tym czasie z
kominka wyskoczyła okopcona Ginny, która była ubrana w piżamę i kapcie, tak
samo jak jej narzeczony.
- Kto to jest? –
spytała.
- To Astoria
Greengrass, siostra Dafne – wyjaśniła Hermiona. – Mógłbyś się na nią nie drzeć?
– zwróciła się do Harry’ego. – Już jest wystarczająco roztrzęsiona.
- Nie dałam rady
jej powstrzymać! - wyznała Astoria, a jej głos tłumiony był przez poduszkę. –
Wróciła w niedzielę po południu, zadowolona jak mało kto. Powiedziała rodzicom,
że ma coś niesamowitego, ale nie chciała zdradzić szczegółów. Dopiero dzisiaj
rano przyniosła magazyn i pokazała co napisała. Gdybym wiedziała, że chce coś
takiego zrobić to prędzej zjadłabym jej notatki niż dopuściła je do druku! Przysięgam!
– po policzkach dziewczyny popłynęły łzy.
- Powiecie mi w
końcu co napisała Dafne? – spytała Hermiona patrząc po zebranych osobach. –
Poza tym muszę iść do pracy, a wy mi w tym przeszkadzacie!
- Na Merlina,
ona nic nie wie… – szepnęła Ginny ze zgrozą.
- O czym nie
wiem?
Narzeczeni
spojrzeli najpierw na siebie, a później na szlochającą Astorię. Byli bladzi i
niespokojni. To mocno zaniepokoiło Hermionę.
- Eee… chodzi
nie tyle o to co napisała… - wydukał Harry z trudem, nie patrząc się jej w
oczy. – Raczej ważniejsze kto jej udzielił wywiadu…
- Usiądź, tak
będzie lepiej – oświadczyła Ginny i usadowiła przyjaciółkę w fotelu.
- Coś ktoś jej powiedział na mój temat? – Hermiona zamarła z przerażenia.
Czyżby wydało
się co robiła z Gawainem we Francji? Jego nie podejrzewała o niedyskrecję, ale
może ktoś z obsługi hotelu coś wspomniał? Jakiś czas po ich nocnej wycieczce do
Wersalu pewna mugolska gazeta wypuściła wywiad z ochroniarzami, którzy byli
święcie przekonani, że widzieli sylwetki tańczących duchów, ale przecież coś
takiego nie powinno naprowadzić Dafne na trop romansu!
- Czytaj. Po
prostu czytaj i później zadawaj pytania – Harry podał jej „Czarownicę”.
Hermiona
spojrzała na ruszające się zdjęcia i poczuła, że śniadanie podeszło jej do
gardła. Na ruszających się zdjęciach rozanielony Ron całował się z jakąś
blondyną, której cycki mogłyby go z łatwością udusić. Ich języki wirowały w
tańcu niczym ślimaki pokryte śluzem, a mowa ciała wskazywała, że na tym się nie
skończy. Wywiad, którego udzielił rudzielec kręcił się wokół Hermiony. Zdradził
wszystkie jej tajemnice, opowiedział ze szczegółami jak chciała usunąć ciążę.
Każdy mógł przeczytać o jej planach objęcia stanowiska Ministra Magii. Ron
skupił się na doznanych krzywdach z jej strony i obsmarował ją równo. Zwyzywał
ją od nudziar zakopanych w książkach, która nie umie się dobrze bawić. Z
wywiadu wyłonił się obraz psychopatki, która niczym seryjny morderca, bawi się
swoimi ofiarami przed doprowadzeniem ich do śmierci. Na zakończenie Weasley
ogłosił światu, że jego nowa dziewczyna, Clara Wilkinson pochodząca z USA, jest
zupełnym przeciwieństwem jego byłej narzeczonej i zamierza się z nią ożenić, a
następnie wyjechać do jej ojczystego kraju.
- To na pewno eliksir miłosny – oznajmiła
Ginny drżąc. – To nie w jego stylu… nie posunąłby się tak daleko…
- Albo Imperius
– wtrącił Harry. – Nie wierzę, że chociaż jedno słowo jest jego.
Hermiona nic nie
odpowiedziała. Pobiegła do łazienki, aby pozbyć się śniadania. Dawno nie czuła
się tak źle. Do kłamliwych artykułów Rity i Dafne już dawno się przyzwyczaiła.
Nie robiło to na niej wrażenia. Jednak to Ron zadał jej cios poniżej pasa. Co
będzie z ich dzieckiem? Jak on to sobie wyobraża? A może Ginny z Harrym mają
rację, że ta blond lafirynda go uwiodła przy pomocy czarów?
- A tu co?
Komitet powitalny? – wesoły głos Rona dobiegł zza drzwi łazienki. – Uroczo
wyglądacie w piżamkach w kaczuszki!
Hermiona zamrugała
gwałtownie powiekami, przypomniała samej sobie, że powinna oddychać dla dobra
dziecka. Zmusiła się do wstania z nad sedesu. Musiała wyjść i zmierzyć się ze
swoim byłym narzeczonym.
- Czego chcesz?
– zadała pytanie spokojnym, a zarazem lodowatym tonem mimo że w środku drżała
niczym źdźbło trawy na wietrze.
- Przedstawić ci
moją nową narzeczoną – oświadczył Ron bez cienia zażenowania tuląc do swojego boku Clarę.
- Miło mi. A
teraz wynoście się z mojego domu!
- Chcę
pierścionek – Ron przestał się uśmiechać. – Ona jest go warta, w
przeciwieństwie do ciebie – dodał złośliwie na co blondynka zachichotała.
- Ona cię
zaczarowała! Nie widzisz tego? – warknął Harry, który zrobił krok w stronę
przyjaciela.
- Nie obrażaj
mnie! – Clara odparła z wyraźnie amerykańskim akcentem. – Ron mnie kocha, nie
musiałam używać magii!
- W takim razie
podałaś mu eliksir, szmato! – krzyknęła Ginny celując w Amerykankę różdżką.
- Nie bądź
śmieszna – prychnął Ron. – Kiedyś byłem pod wpływem tego świństwa. Teraz jestem
sobą i mi nie odwala jak wtedy. Harry może potwierdzić.
- Że ci odwaliło
totalnie to fakt – odparł czarnowłosy czarodziej. – Ale rzeczywiście nie
zachowujesz się jakbyś był pod wpływem eliksiru…
- Widzisz,
mówiłem! – ucieszył się rudzielec. – Teraz chcę klejnocik dla Pączuszka i
lecimy do USA. Accio pierścionek
zaręczynowy! – krzyknął unosząc różdżkę.
Harry złapał
klejnot jednym sprawnym ruchem, na co Ron obdarzył go spojrzeniem pełnym
złości.
- Oddawaj go! –
wycedził przez zęby.
- Jesteś coś
winny Hermionie! Czytaliśmy wywiad Dafne! To co powiedziałeś było podłe! Jak
mogłeś!?
- Och, straszne!
W końcu ktoś miał odwagę aby powiedzieć o niej prawdę i zrobiła się wielka
afera!
- Co z
dzieckiem? Masz je gdzieś? – pisnęła Ginny, która była bliska płaczu.
- Będę płacił
alimenty. Dostanę stanowisko w firmie ojca Clary i będę miał kasy jak lodu –
rudzielec zachichotał. – Będę bogatszy niż wy wszyscy razem wzięci!
Hermiona
patrzyła się na niego i co raz bardziej miała ochotę potraktować go paskudną
klątwą. Niby to był on, ale był zarazem jakiś inny. Jakby to była jakaś obca
osoba dla której najważniejsze były pieniądze, a nie rodzina i przyjaciele. Ron
nie był taki chamski. A może…
- Revelio! –
błyskawicznie rzuciła czar ujawniający.
Ron zadrżał, gdy
zaklęcie dotknęło jego skóry. Zachwiał się, gdy Clara odskoczyła od niego
przestraszona. Podniósł głowę i spojrzał z nienawiścią na Hermionę.
- Tak, jestem
sobą! Niby kto miał się pode mnie podszyć!? – warknął. – Wiecznie ostatni,
wiecznie biedny! Wydałem dla ciebie wszystkie swoje pieniądze, ale ty to miałaś
gdzieś! Nigdy mnie nie doceniałaś, tak samo jak reszta świata! Nie możesz
znieść, że ujawniłem jaką jesteś paskudną osobą? Że przestałaś być chodzącym
ideałem bez skazy?
- Zaraz cię
rąbnę! Ostrzegam! – krzyknął Harry i wyciągnął różdżkę. – Przeproś ją!
- Nie będę jej
przepraszał! – zawył Ron i spojrzał z nienawiścią po zebranych. – Jesteście
tacy sami jak ona! Wszyscy! Tylko Clara się mną zajęła! Tylko ona mnie rozumie!
- To nie prawda,
przecież zawsze się o ciebie troszczyliśmy… - Hermiona załkała.
- Jakoś nikt z
was nie zainteresował się czemu nie ma Rona na imprezie! – oskarżyła
narzeczonych Amerykanka. – Zauważyłam, że zalał się w trupa w piwnicy.
Zaprowadziłam go do pokoju i doprowadziłam do porządku, a wy w tym czasie
świetnie się bawiliście bez niego. Wysłuchałam go i pocieszyłam, ponieważ jak
tylko pierwszy raz go zobaczyłam to wiedziałam, że jest cudownym facetem. Nikt
go nigdy nie doceniał!
- Nienawidzę was
wszystkich! – oznajmił Ron i wyrwał pierścionek z ręki Harry’ego. – Wyprowadzam
się do Ameryki. George’owi już mówiłem, że ma się do mnie nie odzywać. Wy też
nie piszcie, nie potrzebuję fałszywych przyjaciół i zakłamanej rodziny! – zakomunikował
ostrym tonem i złapał Clarę za rękę. – Idziemy kochanie.
Nikt go nie
zatrzymał. Wszyscy w pomieszczeniu byli głęboko wstrząśnięci zachowaniem
rudzielca oraz jego nowymi planami życiowymi. Hermiona z Ginny płakały
bezgłośnie. Astoria trzymała kurczowo poduszkę z kanapy, a jej mina wyrażała
szok i niedowierzanie. Harry zacisnął pięści i spuścił głowę. Nikt nie odważył
się odezwać przez kilka następnych minut.
- To… to
niemożliwe aby to był on – oznajmił Harry zwalając się ciężko na kanapę koło
Astorii. – To do niego nie pasuje. Ta dziwka go omotała. Nic o niej nie mówił,
a tu nagle wielka miłość. Nie wierzę w to! – dodał z mocą.
- A ja wierzę –
odezwała się Hermiona. – Widocznie rola ojca go przerosła. Stchórzył jak to on.
Ona jest tylko wymówką…
- Nie mówisz
poważnie – Ginny spojrzała na przyjaciółkę z rozpaczą.
- A ja już chyba
pójdę do pracy… - wtrąciła się Astoria i podeszła powoli do kominka. – Powiem,
że tak się zdenerwowałaś oszczerstwami, że musiałaś zostać w łóżku.
- Zrób tak. My
posiedzimy z nią przez jakiś czas – Harry poparł siostrę Dafne. – A ty
wymiotowałaś, lepiej napij się wody i zjedz coś - zwrócił się do Hermiony.
- Tak, on ma
rację – Ginny mu przytaknęła i poleciała do kuchni. – To twoja szklanka z wodą?
– zawołała.
- Może być moja.
Hermiona
poczuła, że jest wykończona psychicznie. Cała sytuacja podkopała jej siły.
Nerwy znowu miała zszargane i czuła, że nieprędko wróci do siebie. Zostanie w
domu i wypicie szklanki wody wydawało jej się dobrym pomysłem. Pomyślała, że powinna
odpocząć.
- Co ci jest!? –
Harry wrzasnął i złapał przyjaciółkę, która upuściła szklankę i osunęła się na
podłogę.
Szkło rozbiło
się, a woda wylała się. Hermiona poczuła ból tak silny, że ledwo mogła
oddychać.
- Dzwoń…
pogotowie… - wydyszała ostatkiem sił.
- Accio komórka! – krzyknął Harry.
Złapał telefon i
wybiegł szybko z domu, aby urządzenie zaczęło ponownie działać.
***
Pani Weasley
zanosiła się płaczem w kuchni. Wszyscy członkowie jej rodziny siedzieli przy
stole i mieli ponure miny.
- Mój Ronuś, mój
Ronuś… - jęczała pani domu.
- Nie nazywaj go
tak – warknął jej mąż. – To co zrobił jest poniżej wszelkiej krytyki!
Harry patrzył na
przyszłego teścia i stwierdził, że jeszcze nigdy w życiu nie widział aby był
tak rozzłoszczony. Molly potrafiła być groźna, ale młody auror zdał sobie
sprawę, że Artur potrafi być sto razy gorszy. Teraz zrozumiał czemu Fred miał
odrobinę zmieniony pośladek po laniu jakie otrzymał od ojca.
- Uważamy, że
mógł być pod wpływem zaklęcia – Harry postanowił podzielić się swoim
spostrzeżeniem. – To nie był eliksir miłosny, ani nikt się pod niego nie
podszył. Zostaje Imperius.
- To bardzo
poważne oskarżenie – powiedział Bill. – Pytanie jest po co ta dziewczyna miałaby
ryzykować zaczarowanie Rona? Jeśli się w nim zakochała to wystarczyłby eliksir,
ale to wykluczyłeś. Ron nie jest jakąś wyjątkową partią, ani nie jest graczem
politycznym. Ryzykować wieloletnie więzienie za klątwę dla faceta? To się nie
trzyma kupy…
- Kim ona w
ogóle jest? – załkała Molly. – Czy naprawdę jest tak wspaniała, że Ron woli ją od Hermiony?
- Angelina
mówiła mi, że Clara czuje miętę do młodego, ale ja jej nie wierzyłem – odezwał się
George ponurym tonem.
- Znacie ją? –
Percy był zdziwiony.
- W wakacje
przyszła do sklepu. Szukała pracy, ale nie mieliśmy niczego co mogłaby robić.
Zaczęła gadać z Ronem i dość szybko dowiedzieliśmy się, że podróżuje po Europie
za pieniądze ojca. Taki prezent z okazji ukończenia szkoły.
- To po co jej
praca? – zdziwiła się Fleur.
- Nudziła się –
wyjaśnił George. – Stwierdziła, że będzie nam pomagać, ponieważ ją to bawi. Uwielbiała magiczne dowcipy. Chociaż teraz już wiem, że chodziło o Rona. Ta impreza z okazji Nocy Duchów to
był jej pomysł. Prawie w całości ją zorganizowała. Mówiła, że chce zaszaleć
przed wylotem do domu.
- Nieznana dziewczyna
pracuje dla was za darmo i ty niczego nie podejrzewałeś!? – warknął pan
Weasley. – Co ty sobie myślałeś!?
- Byłem
przekonany, że Ron ożeni się z Hermioną. Przecież po każdej kłótni wracali do
siebie, a ostatnio miała te swoje ciążowe humory…
- Nie byli ze
sobą – wyznał Harry ze smutkiem. – Hermiona nie chciała do niego wracać chociaż
błagał ją o to. Udawali parę bo ją o to poprosił. Po porodzie mieli ogłosić, że
zerwali ostatecznie – zataił część prawdy wiedząc, że pani Weasley może nie zrozumieć
czym są przyjaciele z dodatkowymi korzyściami.
- Nie
powiedziałeś mi!? Jak mogłeś!? – Ginny nie była zadowolona. – Teraz rozumiem
dlaczego podczas imprezy był taki zdołowany i upił się w trupa. Pewnie
ostatecznie zrozumiał, że nic z tego nie będzie. A że potrafi być złośliwy to
dlatego zgodził się na wywiad. To w jego stylu!
- Te informacje
zmieniają postać rzeczy – podsumował Bill. – Ron zrozumiał, że ma lepszą partię
w zasięgu ręki i skorzystał z okazji. To przecież nie pierwszy raz, gdy wypiął
się na bliskich.
- Czasem
człowiek wariuje i inne rzeczy przysłaniają co jest ważne – dodał cicho Percy i
się zarumienił. – Pewnie zbłądził tak jak ja dlatego wierzę, że wróci do nas.
- Nie chciał
abyśmy się do niego odzywali. Zakazał wysyłania sów.
- W takim razie
nie będziemy się do niego odzywali. Poczekamy, aż zmądrzeje – zadecydował pan
Weasley. – Nie widzę tutaj podstaw aby podejrzewać użycie czarów. Chciałbym aby
tak było – dodał widząc minę Harry’ego. – Sami widzieliście jak zaczął się
zachowywać, gdy dostał duże pieniądze do ręki. Zawsze powtarzałem, że galeony
niszczą ludzi – westchnął ciężko. – Powinniśmy go lepiej wychować…
- Na pewno nie
chcesz odezwać się do niego pierwszy? – zapytała Molly z nadzieją.
- Kochanie, on sobie
na razie tego nie życzy. Poczekamy na rozwój sytuacji. Jestem pewien, że wróci,
a my go przyjmiemy jak syna marnotrawnego – postanowił Artur.
- Wierzyłaś
mamo, że ja kiedyś zmądrzeję – odezwał się Percy. – Nie trać wiary w przypadku
Rona.
Po tych słowach
zapadła cisza przerywana pociąganiem nosa przez Molly. Dopiero, gdy Victorie obudziła
się z drzemki wszyscy zaczęli rozmawiać ze sobą na inne tematy. Jednak grobowa
atmosfera zapanowała w Norze i wszystko wskazywało na to, że szybko z niej się
nie wyniesie.
***
Hermiona leżała
w szpitalnym łóżku i mimo, że odzyskała przytomność to nie otworzyła oczu.
Bardziej czuła niż wiedziała co się stało. Nie chciała, aby to była prawda.
Wmawiała sobie, że wszystko będzie dobrze. Wiedziała, że jak tylko otworzy oczy
to dowie się tego, czego najbardziej się bała. Usłyszała kroki na korytarzu i
ktoś wszedł do pokoju.
- Jak już
mówiłem stan córki jest stabilny – oznajmił lekarz. – Jest młoda, wyjdzie z
tego.
- A… a co z… -
głos pani Granger załamał się.
Hermiona
usłyszała ciężkie westchnięcie mężczyzny i cichy jęk jej matki. Po tym nastąpiła
długa cisza. Okropna, przerażająca cisza, która zdawała się trwać wieczność.
Czarownica poczuła, że jest pusta. Nie chciała żyć. Powinna być martwa.
- Co poszło nie
tak? – szept pani Granger przywodził na myśl bardziej skrzek słabego ptaka.
- Jest wiele
możliwych przyczyn. Czasem płód jest uszkodzony i obumiera, są różne zakażenia,
wady anatomiczne narządów rodnych lub ich choroby – zaczął wyliczać lekarz. –
Córka mogła też pracować ponad swoje siły, wziąć nieodpowiednie leki albo
przeżyć jakiś wstrząs psychiczny. Zbadamy ją dokładnie i postaramy się znaleźć przyczynę,
aby można jej zapobiec w przyszłości.
- Czyli będzie
mieć jeszcze dzieci?
- Jest młoda,
strata dziecka w wieku dwudziestu jeden lat nie jest tak wielką tragedią. Niech
się pani tak na mnie nie patrzy – powiedział lekarz nerwowym tonem. – Gdyby
miała czterdzieści pięć lat wtedy byłoby naprawdę źle. Jeszcze będzie miała
trójkę jeśli zechce. Zobaczy pani.
Mama Hermiony
mruknęła coś, co miało być oświadczeniem, że zrozumiała, po czym usiadła przy
córce i odgarnęła jej włosy z czoła. Czarownica nie była dłużej w stanie
wstrzymywać łez, które uwolnione pociekły po jej bladej twarzy. Przytuliła się
mocno do mamy i płakała tak długo, aż zasnęła wyczerpana.
Badania, które
zrobiono, nie wykazały niczego konkretnego. Lekarze głowili się co mogło być
przyczyną poronienia. Hermiona z pewnym oporem wspomniała ginekologowi, że
porzucił ją ojciec dziecka i zaraz po tym wszystko się zaczęło. Przyprowadzono
do niej psychologa, który stwierdził, że mogło to być wywołane traumą. Gdy
Hermiona wyszła ze szpitala była pewna tylko jednego: że będzie nienawidzić
Rona do końca życia za to co jej zrobił.
***
Severus patrzył
jak zebrani na dziedzińcu aurorzy wyczarowują ze swoich różdżek fajerwerki. To,
że byli na służbie nie oznaczało dla nich, że nie mogą o północy powitać
dwutysięcznego pierwszego roku. Złożyli sobie życzenia noworoczne i nawet byli
na tyle mili, że krzyknęli w stronę okien więźniów „jak najkrótszej odsiadki”. Snape
pozwolił sobie na uśmiech pod nosem. Takie życzenia w pełni go
satysfakcjonowały. Za trzy dni miał opuścić mury Azkabanu.
Już nie mógł się
doczekać chwili, gdy dostanie z powrotem swoją różdżkę i poczuje smak wolności.
To będzie tak samo wspaniałe uczucie jak wtedy, gdy Dundy został wypuszczony z
więzienia. Za atak na Robina zarobił dodatkowe trzy miesiące. Ten czas był dla
Severusa katorgą.
- Ułożę sobie
życie z Sarą i wyjedziemy daleko stąd – pomyślał z zadowoleniem.
Kładąc się na
materacu uznał, że najbliższe trzy dni spędzi na unikaniu jakichkolwiek
kłopotów. Wolał dmuchać na zimne.