UWAGA, ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENY POWSZECHNIE UWAŻANE ZA +18!
Wszystkie
ustalenia, które poczynili w celi Severus z Sarą okazały się nietrafione.
Zrozumieli to od razu jak tylko znaleźli się sami w gabinecie. Atmosfera była
tak napięta, a oni tak podnieceni, że po kilku minutach znowu wylądowali na
podłodze całując się jak szaleni. Severus musiał przyznać, że miło tak leżeć na
dywanie trzymając w objęciach pół nagą kobietę. Sara błądziła palcem po jego
ciele.
- To bez sensu –
wyszeptała. – Nie damy rady z tym walczyć…
- Też tak sądzę
– mruknął jej w ucho.
- Może umówmy
się w ten sposób: najpierw seks, a później terapia?
- Jestem za.
- Muszę coś
napisać w raporcie, a nie potrafię zmyślać – jęknęła.
- Gdybyśmy mogli
się spotkać dwa razy w tygodniu... wtedy szybciej byśmy się sobą nacieszyli -
stwierdził Severus i popatrzył się na nią znacząco.
- Dwa razy
powiadasz? – spytała się Sara i zamyśliła się. – Gdybym napisała, że
potrzebujesz intensywnej terapii…
- … ponieważ po
odebraniu kawy i książek mam depresję i myśli samobójcze – podsunął Snape.
Sara popatrzyła
się na niego z błyskiem w oku. Wstała i poprawiła sukienkę. Majtek nie
założyła.
- To jest dobra
myśl – oznajmiła sięgając po notatnik. – Mogło to by trwać przez jakieś dwa
miesiące… Może udałoby mi się uzasadnić, dlaczego muszę przychodzić do twojej
celi…
- Seks na
materacu nie jest złym pomysłem, od podłogi ciągnie zimno, a ten dywan jest
kiepską izolacją – stwierdził Severus i zapiął spodnie.
Psycholog
zachichotała i popatrzyła się na niego figlarnie, po czym wróciła do notatek.
Snape zauważył, że jej pismo jest proste, a litery wąskie i drobne. Każdy znak
stawiała starannie i nie było problemu z rozczytaniem, tego co zanotowała.
Poczuł się zadowolony z tego powodu, że mu zaufała. Wiedział, że Sara nie
pokazuje więźniom swoich notatek. To mile połechtało próżność Severusa.
- Gotowe –
oznajmiła Sara po kilku minutach. – Władze powinny szybko rozpatrzyć wniosek,
będę ich nachodzić jęcząc, że to pilne – uśmiechnęła się do czarodzieja. –
Podejrzewam, że wynik będzie pozytywny. Tutaj nikt się nie zna na psychologii i
pewnie założą, że skoro coś napisałam to jest to prawda.
- Cieszę się –
powiedział Severus i przyciągnął ja do siebie. – Czy możemy zacząć terapię po
drugim razie?
- Hmmm, dzisiaj
wyjątkowo – psycholog zamruczała z zadowolenia. – Za tydzień masz być grzecznym
chłopcem…
- Uprawiałaś
kiedyś seks na biurku?
Sara uśmiechnęła
się do Severusa i posłusznie usiadła na meblu.
***
Dom pogrążony
był w ciszy. Jedynym dźwiękiem, który psuł spokój było chrapanie Rona. Hermiona
ostrożnie wyśliznęła się z łóżka, uważając, aby nie obudzić swojego chłopaka.
Stąpając na palcach podeszła do biurka i delikatnie ujęła torebkę w dłonie. Z
szybko bijącym sercem udała się do łazienki, gdzie zamknęła się i przez chwilę
nasłuchiwała, czy nikt się nie obudził. Odpowiedziała jej cisza.
Ostrożnie wyjęła
książkę Gawaina z torebki. Usiadła na zamkniętej klapie sedesu i położyła
prezent na kolanach. Delikatnie wodziła palcami po okładce rozkoszując się jej
dotykiem. Uwielbiała takie stare książki. Pochyliła się nad nią i
powąchała. Do jej nosa doszedł zapach starych stronic i ulotny aromat perfum
Gawaina. Hermionie zakręciło się od tego w głowie. Wiedziała, że gdyby
uwarzyła teraz amortencję, te dwa zapachy na pewno dominowałyby w głównej
nucie. To ją teraz najbardziej pociągało, tego najbardziej pragnęła.
Drgnęła,
zaniepokojona dobiegającym z sypialni westchnieniem. Odczekała chwilę i gdy
przekonała się, że wszyscy nadal śpią wróciła do rozmyślania o prezencie. Nie
pokazała go dotychczas ani Ronowi, ani nikomu innemu. Nie wiedziała czy
powiedzieć prawdę, czy skłamać. Cała sytuacja z Gawainem sprawiła, że miała
mętlik w głowie. To było po prostu niemożliwe, aby coś do niej czuł! To ona
zaczęła mieć jakieś dziwne ciągoty i wyobrażenia. Była Hermioną Granger,
bohaterką wojenną, związaną z najlepszym przyjacielem Harry'ego Pottera. Nie
powinna zachowywać się jak jakaś durna trzpiotka! Była zła sama na siebie:
wiedziała, że kocha Rona, ale miała problem z opanowaniem się przy Robardsie.
Nie powinna okłamywać swojego chłopaka, ale z drugiej strony wiedza o tym, co
teraz przeżywa nie sprawi, że ich związek przetrwa długo. Ron miał spore
kompleksy i oznajmienie mu, że kręci ją starszy facet o wyglądzie Richarda
Gere'a będzie dla niego ciosem. Wizja rozstania się z miłością życia sprawiła,
że w oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Hermiona złapała się za głowę, gdy
pomyślała jak bardzo zawiedzeni będą Harry, Ginny czy pani Weasley, o reszcie
rodziny rudzielców nie wspominając.
Nienawidziła siebie za to, że nie potrafiła przestać myśleć o Gawainie.
Im bardziej się opierała tym częściej widziała w marzeniach jego twarz i czuła
na skórze jego dotyk. Nienawidziła także tego, że nie potrafiła zapanować nad
własnym ciałem. Ciągle rumieniła się na jego widok i czuła, że ma ochotę na
bliższy kontakt fizyczny z szefem aurorów.
Hermiona
stwierdziła, że musi coś zrobić, ponieważ zwariuje z powodu poczucia winy. Postanowiła
wyciągnąć różdżkę. Tylko to da mi teraz odpowiedź - pomyślała. Bardzo cicho
wypowiedziała czar i popatrzyła jak świetlista wydra biega po łazience.
Westchnęła. Patronus nie zmienił się - to oznaczało, że nadal kocha Rona.
Wróciła na
palcach do sypialni. Kładąc się koło niego poczuła, że jest zmęczona tym
wszystkim. Ostatnio dużo czytała o związkach między kobietą i mężczyzną.
Szukała odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Wiedziała, że po pewnym czasie
zakochanie i chemia mijają. Nie sądziła jednak, że dzieje się to aż tak szybko.
Jej związek z Ronem trwał ledwo półtora roku, nie powinna się nim znudzić po
tak krótkim czasie. W niektórych książkach autorzy radzili, aby flirtować z
innymi. Ponoć to dodawało pikanterii i scalało więź pomiędzy kochankami.
Hermiona wiedziała, że gdyby spróbowała coś takiego robić z Gawainem, Rona
szlag by trafił. Sama sobie nie ufała w tym momencie i czuła się, co raz bardziej
zawiedziona samą sobą. Odczuwała silne poczucie winy przez to, że nie pociągał
ją fizycznie jej własny chłopak. Wcześniej seks z nim był cudowny, ale odkąd
zaczęła myśleć o Robardsie prawie straciła zainteresowanie tym tematem.
Przekręciła się
plecami do rudzielca. Może tak naprawdę zbyt szybko się wszystko potoczyło?
Kończyła dwadzieścia lat, Ron był jej pierwszym prawdziwym chłopakiem.
Wcześniej wymieniła tylko kilka nieśmiałych pocałunków z Wiktorem. Nie było to
zbyt przyjemne doświadczenie: obydwoje byli zdenerwowani i głównie zderzali się
zębami. Może powinna zaszaleć zamiast wiązać się z Ronem na całe życie? Czyżby
podświadomie chciała się przekonać jak wygląda seks z innymi? Szybko odgoniła
takie myśli. To prowadziło prosto do zdrady, a ona uważała, że zaufanie i
wierność to podstawa. Gdyby nakryła Rona na kontaktach fizycznych z inną to by
jej świat się rozpadł. Nie mogłaby z nim dalej być, nigdy by mu nie wybaczyła.
Tylko dlaczego sama miała ochotę na innego mężczyznę?
***
Przed przyjściem
Harry'ego i Ginny na jej mini imprezkę urodzinową, Hermiona wyciągnęła prezent
od Gawaina. Postanowiła, że nie będzie ukrywać książki przed światem. Nie miało
to większego sensu i miała dość tajemnic. Przy okazji przypomniała sobie, że
nie otworzyła prezentu od Robardsa z poprzednich urodzin. Rzuciła się do kufra,
aby przeszukać jego zawartość. Paczuszka odnalazła się w jednej z bocznych
kieszeni. Hermiona szybko ją rozpakowała i zobaczyła jak na jej dłoń wypada
miniaturowy fałszoskop. Błyskawicznie pozbyła się go za pomocą różdżki. Tylko
tego jej brakowało, aby odezwał się w najmniej spodziewanym momencie. Kilka
minut później do jej pokoju wkroczył Ron.
- Wow! Od kogo
dostałaś tę książkę? – chłopak stanął jak wryty na widok cennego prezentu.
- Od Kingsleya –
odpowiedziała Hermiona udając obojętność. – Pamiętał o moich urodzinach.
- Przecież ona
kosztuje majątek – stwierdził czarodziej. – Nie uważasz, że to trochę zbyt
cenny prezent?
- Tak, starałam
się jej nie wziąć, ale powiedział, że nie ma komu jej przekazać, a wie, że
kocham alchemię.
- Ugh – Ron odchrząknął.
– Myślałem, że to ja dam ci najlepszy prezent, ale widzę, że tego nie przebiję.
Hermiona
podeszła do niego i przytuliła go. Chciała go pocieszyć i zaprzeczyć, ale słowa
ugrzęzły jej w gardle. Tę książkę dostała od Gawaina, trafił idealnie w jej gust,
nie mogła wymarzyć sobie lepszego prezentu. Skarciła się w duchu za takie
myśli. Kochała Rona, a Robardsa tylko pożądała. Powinna myśleć o swoim
chłopaku, a o szefie Harry’ego zapomnieć. Tylko, że nie było to możliwe, skoro
auror, co chwilę się z nią spotykał. Hermiona nie chciała przyjąć do
wiadomości, że Gawain na nią leci. Uważała, że po prostu musiał ją polubić.
Oscar Williamson twierdził, że jest pod wrażeniem jej umiejętności. To na pewno
było to!
Ron odszedł od
niej i zaczął grzebać w swojej torbie. Hermiona przyglądała mu się
podejrzliwie. Miała nadzieję, że jej chłopak nie wyskoczy z czymś dziwnym.
Ciężko byłoby jej teraz udawać, że się cieszy. Po chwili Ron był obok niej.
Przystępował z nogi na nogę i wyglądał na podekscytowanego.
- Miałaś to dostać
przy wszystkich, ale pomyślałem, że dam ci go teraz… - powiedział z nerwowym
uśmiechem.
Wyciągnął zza
pleców pudełeczko, które wyraźnie wskazywało, że zawiera biżuterię. Hermionie
zabrakło tchu i zrobiło się jej niedobrze z przerażenia. Błagam, niech to nie będzie pierścionek zaręczynowy! Gdyby Ron jej
się oświadczył nie wiedziałaby, co odpowiedzieć. Zamarła w pełnym napięcia
oczekiwaniu. Chłopak otworzył prezent i wyciągnął złoty łańcuch, na którego końcu
wisiała wysadzana wielkimi rubinami róża.
- Wszystkiego
najlepszego z okazji dwudziestych urodzin! – zaświergotał rudzielec i wręczył
prezent Hermionie.
Ta wpatrywała
się z niedowierzaniem w biżuterię. Gdzie
to będzie nosić? Czy to musi być takie wielkie? Przywołała na twarz krzywy
uśmiech i popatrzyła się na swojego chłopaka.
- Dziękuję… eee…
to jest bardzo ładne i takie… hmmm... oryginalne - wydukała.
- Wiedziałem, że
ci się nie spodoba… - mruknął Ron i wyszedł z sypialni bez słowa.
Hermiona musiała
sporo się namęczyć, aby pogodzić się ze swoim chłopakiem. Zamknął się w sobie i
nie chciał w ogóle rozmawiać. Poszedł do kuchni i kazał przekazać pani Granger,
że piecze tort. Hermiona pogratulowała mu w myślach. Znalazł dobry sposób, aby
pilnowała ją jej własna rodzina i trzymała z daleka od niego. Dziewczyna
postanowiła, że nie będzie naciskać. Nie to nie, prędzej czy później sam do
niej przyjdzie. Dlatego zajęła się porządkami.
Harry z Ginny
punktualnie zjawili się u niej w domu. Hermiona nie zapraszała nikogo innego,
ponieważ bała się, że zbyt wiele osób przestraszy Suzanne. Zdecydowała się na
domowy obiad, rozpoczęty zupą rybną, a zakończony kawą i tortem. Ron przez cały
czas był dla niej miły, ale widać było, że odzywa się tylko, gdy musi. Hermiona
dobrze się bawiła prosząc go ciągle o różne rzeczy. Chłopak zagryzał zęby, ale
dalej grał w grę „udaję, że wszystko między nami w porządku”. Harry i Ginny od
razu go rozgryźli i patrzyli się na niego z politowaniem.
Prezent od
Gawaina wywołał wśród obecnych podziw. Hermiona brnęła dalej w kłamstwo, że
otrzymała książkę od Kingsleya. Sama nie wiedziała, czemu to robi. Podświadomie
czuła, że kontakty z szefem aurorów są złe i nie powinna się angażować.
Wiedziała, że przyjęcie prezentu było błędem, ale zaszła tak daleko, że nie
byłaby w stanie go zwrócić. Miała nadzieję, że sytuacja sama szybko się unormuje
i będzie mogła wieść spokojne życie.
Dopiero po
wyjściu Harry'ego i Ginny udało się przekonać Rona do rozmowy. Wytłumaczyła mu,
że bardzo cieszy się z tego, że się stara, ale nie trafił w jej gust.
Preferowała delikatną biżuterię, która nie była tak krzykliwa jak róża od Rona.
Podejrzewała, że kupił ją z tego powodu, że była bardzo droga. Wspomnienia
związane z brakiem pieniędzy ciągnęły się za rudzielcem, mimo że zaczął sporo
zarabiać. Wydawał pieniądze na najdroższe ubrania nie patrząc, że były
krzykliwe, niegustowne i nie potrafił ich ze sobą łączyć. Kupował tony
jedzenia, którego nie znał, a które leżało w lodówce raz ugryzione, a następnie
się psuło. Tak samo było z magicznymi przedmiotami: nabywał je tylko dlatego,
że było go na nie stać. Hermiona próbowała z nim o tym porozmawiać, ale był to
dla Rona wyraźnie drażliwy temat, dlatego po kilku razach przestała.
- Kup mi coś
delikatniejszego, a ten wisior będzie idealny dla twojej mamy – poradziła i
uśmiechnęła się do niego.
- No dobrze –
mruknął. – Przyjdź po mnie do sklepu, gdy skończysz pracę w poniedziałek.
Powiem George’owi, że muszę wcześniej wyjść i pójdziemy do jubilera. Wybierzesz
sobie, co tylko ci się spodoba, a ja za wszystko zapłacę.
- Dobrze –
Hermiona ucieszyła się i pocałowała go w nos.
***
Ministerstwo
Magii powoli pustoszało. Większość czarodziejów i czarownic poszło już do domu.
Hermiona kierowała swoje kroki w stronę biura aurorów. Była zła na Gawaina, że
znowu chciał, aby przyszła do niego. Postanowiła, że to będzie ostatni raz i
więcej się z nim nie zobaczy. Teraz nie mogła odmówić, ponieważ Robards dał jej
do zrozumienia, że ma coś bardzo ważnego do powiedzenia. Może odkrył, kto
ukradł wspomnienia Severusa?
Jej obcasy
głośno stukały w podsadzkę i odbijały się echem po pustym korytarzu. Zazwyczaj
nie nosiła takiego obuwia, ale tego dnia miała w tym cel. Wymyśliła w niedzielę
jak poprawić swoje relacje z Ronem i wzbogacić ich życie seksualne. Plan
obejmował spódnicę do kolan (na krótszą się nie odważyła), fikuśną bieliznę,
pończochy, koszulę, buty na obcasie oraz prośbę po wizycie u jubilera, aby
poszli do restauracji, a później do motelu.
Weszła do
gabinetu Gawaina bez pukania, aby pokazać jak bardzo jest na niego zła.
- O co panu
chodzi? Nie mam dzisiaj czasu na długie pogawędki! – oznajmiła od progu.
Szef aurorów nie
poruszył się. Wpatrywał się w nią ze zdumieniem. Hermiona zobaczyła, że ogarnia
wzrokiem całe jej ciało, od głowy do stóp. Poczuła, że po jej plecach
przechodzi dreszcz podniecenia, gdy stwierdziła po jego minie, że spodobało mu się
to, co zobaczył. Szef aurorów szybko opanował się i wstał zza biurka.
- Panno Granger,
muszę z tobą koniecznie pomówić – oznajmił oficjalnym tonem.
- O czym? – spytała się i zaczęła tupać z
niecierpliwości nogą.
- O nas.
Hermionę
zatkało. Jak to o nas? Ja mam chłopaka, a
ty mógłbyś być moim ojcem! Gawain przybliżył się do niej, dziewczyna
poczuła, że jej ciało nie może doczekać się kontaktu z nim.
- Chyba nie
myślisz, że dałem ci tę książkę bez powodu? – spytał się i powoli wyciągnął ku
niej rękę. – Szaleję za tobą od dawna. Jesteś inteligentną, czarującą, młodą
kobietą. Nie spotkałem w swoim życiu takiej drugiej.
- Mam chłopaka!
– odrzekła Hermiona dobitnie i odtrąciła jego rękę. – Myślałam, że to prezent
na urodziny! Teraz widzę, że to była zapłata! Wobec tego oddam ją panu jutro! – mimo narastającego podniecenia, odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę drzwi.
Chciała jak
najszybciej wybiec z pomieszczenia. Bała się, że zrobi coś, czego będzie
żałowała. Ucieczka wydała się jej najlepszym wyjściem z sytuacji. Nie było
jednak jej dane dojść do drzwi. Usłyszała, że Gawain rzuca zaklęcie i poczuła,
że jej torebka, w której znajdowała się różdżka, wyrywa się jej i leci w stronę
bardzo wysokiej szafy.
- Co to ma być!?
– krzyknęła przerażona, jednocześnie patrząc jak jej jedyna broń zostaje w
miejscu, w którym nie ma możliwości po nią sięgnąć.
- Biorę swoją
zapłatę – powiedział Robards cicho i złapał Hermionę za rękę. – Jesteś moja! – warknął
i wpił się brutalnie w jej usta.
Dziewczyna
starała się wyrwać z jego uścisku. Czuła, że ma na niego ochotę, ale wiedziała,
że umysł stoi ponad ciałem. Musiała się uwolnić ze względu na Rona! Nie udawało
jej się to, ponieważ Gawain był od niej silniejszy. Przygwoździł ją całym
ciałem do ściany i zaczął podgryzać jej szyję, jednocześnie jego dłonie
trzymały jej ręce.
- Nie! Proszę
mnie zostawić! – krzyknęła, ale wiedziała, że nikt jej nie usłyszy.
Domyślała się,
że gabinet Robardsa był chroniony zaklęciami tak, aby żadne dźwięki nie
wydostawały się na zewnątrz. Nagle auror puścił jedną jej rękę i wsunął swoją
dłoń pomiędzy jej nogi. Jęknęła z zaskoczenia i rozkoszy.
- Nie myśl, że
nie wiem, co do mnie czujesz – szepnął podczas drażnienia jej kobiecości. –
Widziałem jak zachowujesz się w mojej obecności. Nie oszukuj się, pragniesz
mnie!
- Nie prawda! –
wydyszała Hermiona i spróbowała uderzyć wolną ręką Gawaina w twarz.
Błyskawicznie
odchylił się i puścił ją. Upadła na podłogę i spojrzała się na swojego
oprawcę. Stał nad nią i wyglądał jakby
napawał się faktem, że jest bezbronna. Hermiona oddychała z trudem z powodu
zdenerwowania wymieszanego z podnieceniem.
- Tak nie
będziemy się bawić panno Granger – oznajmił. – Zaraz sprawię, że będziesz
błagała mnie o więcej!
Złapał ją,
pociągnął do góry i rzucił w stronę biurka. Hermiona w ostatniej chwili oparła
się o blat, aby nie upaść. Wtedy Gawain wyciągnął różdżkę i powiedział „Inkarserus”. Dziewczyna poczuła, że
oplatają ją sznury. Robards kierował nimi i w ciągu kilkunastu sekund Hermiona
została ciasno przywiązana plecami do blatu biurka.
- Proszę… niech
pan przestanie – wychrypiała mając świadomość, że jej prośba nie zostanie
spełniona.
Auror nie
zwracał uwagi na jej słowa, podszedł i uwolnił jej włosy, które były zaplecione
w warkocz. Następnie powoli zaczął rozpinać guziki jej białej koszuli mrucząc
przy tym z zadowolenia.
- Sądzę, że
trzeba pozbyć się stanika. Diffindo! – rozciął go zaklęciem i odrzucił za
siebie. – Uwielbiam takie małe piersi uważam, że duże są zbyt wulgarne. Tylko
inteligentni mężczyźni lubią takie. A ty masz cudowne, idealne do zabawy –
pochylił się i zaczął je całować i lizać.
Hermiona
poczuła, że robi się jej co raz bardziej gorąco. Nie mogła się pozbyć tej
cząstki, która domagała się jak największego kontaktu fizycznego z Gawainem.
Czuła zapach jego perfum, włosów i skóry. Zauważyła, że robi się co raz
bardziej mokra. W akcie desperacji pomyślała o Ronie i to ją na chwilę
otrzeźwiło. Muszę walczyć! –
pomyślała. Zaczęła szarpać więzy z całej siły, ale nie mogła jednak nic zrobić.
Liny były mocne, nie miała różdżki, a Robards ją miał. Pozostało jej modlić się
o cud.
Auror całując ją
posuwał się w górę i znowu zaczął ją całować w usta. Hermiona próbowała go
ugryźć, ale nie udało się jej to. Gawain złapał ją za włosy i pociągnął
boleśnie, drugą dłonią sięgnął pod jej spódnicę.
- No, no, no –
zacmokał. – Myślałem, że jesteś grzeczną dziewczynką panno Granger. Kto by
pomyślał, że chodzisz w pończochach? Wystroiłaś się tak na randkę?
Nic nie
odpowiedziała. Poczuła, że wkłada rękę pod jej fikuśne majtki i zaczyna ją
masować. Jęknęła, gdy poczuła nową falę ognia między nogami.
- Mówiłaś, że
nie masz ochoty, a tak naprawdę jesteś bardzo mokra… – drwił Gawain i sięgnął
wolną ręką po różdżkę. – Diffindo!
Bielizna
zmieniła się w strzępy, które auror odrzucił na bok. Hermiona poczuła, że co
raz bardziej pragnie, aby Gawain dokończył to, co zaczął. Miała ochotę zrzucić
sznury i zatracić się w uścisku pełnym pożądania. Chciała poczuć jego skórę na
swojej skórze, wdychać zapach jego perfum, poczuć w pełni smak pocałunków. Obraz
Rona, który starała się utrzymać w myślach rozmył się i zniknął. Robards zobaczył
pragnienie w jej oczach, ponieważ pochylił się i zaczął ją całować. Ich języki
zaczęły tańczyć w idealnym rytmie. Hermiona była odurzona, nie wiedziała, że
może być jej aż tak dobrze. Gawain oderwał się od jej ust i spojrzał na nią z
lekkim uśmiechem. Powoli rozpiął spodnie i zsunął majtki, a Hermiona zaczęła
drżeć z podniecenia. Jęknęła, gdy się o nią otarł.
- Proś! –
rozkazał.
- Proszę… -
jęknęła.
- Głośniej.
- Proszę!
- Przekonaj
mnie.
- Błagam! –
zaczęła szarpać się w więzach. – Chcę abyś to zrobił!
- Grzeczna
dziewczynka – pochwalił ją i wszedł w nią. – Ale jesteś ciasna!
Hermiona zaczęła
krzyczeć z rozkoszy. Ron nie był tak dobrze wyposażony, ani nie posiadał takiej
techniki. Gawain potrafił doprowadzić ją na wyżyny doznań. Poddała mu się
całkowicie. Nic nie istniało, tylko ona i on.
- Przyjdziesz…
do… mnie… jutro… rozumiesz? – przy każdym słowie następowało pchnięcie. -
Będziemy… to… robić… codziennie!
- Tak! Przyjdę!
Przyjdę!
Gawain po tym
zapewnieniu przestał się kontrolować. Złapał ją brutalnie za biodra i mocno
pchał. Hermiona poczuła, że dochodzi.
- Aaaaach! –
krzyknęła i otworzyła oczy.
Ron patrzył się na nią ze zdumieniem.
- Niech mnie
Godryk! Hermiono, dawno nie miałaś takiego orgazmu! – wydyszał.
- Tak, dawno… -
stwierdziła dziewczyna i gdyby nie to, że była czerwona na twarzy to by się
zarumieniła ze wstydu.
Właśnie
osiągnęła jedną z najintensywniejszych rozkoszy, wyobrażając sobie, że Gawain
zmusił ją do seksu. Ron zauważył, że coś jest nie tak, patrzył się na nią
uważnie, jakby chciał odkryć, o czym myślała. Widocznie nie doszedł do żadnego
wniosku, ponieważ uśmiechnął się i spytał, czemu miała zamknięte oczy przez cały czas, gdy
się kochali. Hermiona zaczęła mieć wyrzuty sumienia: jak mogła się tak zatracić
w fantazjach? Postanowiła, że zachowa tę tajemnicę tylko dla siebie.
- Skupiłam się
na doznaniach. Następnym razem też spróbuj – wymruczała i przejechała dłonią po
jego włosach.
Rudzielec kiwnął
głową i położył się koło niej.
- Jestem niezły w te klocki skoro tak ci było dobrze – stwierdził z uśmiechem pełnym zadowolenia z siebie i po chwili zachrapał z miną wyrażającą błogość.