poniedziałek, 14 grudnia 2015

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 8 – Pokaż mi swoje wspomnienia


Ich pojawienie się w Hogsmeade wzbudziło małą sensację wśród lokalnej społeczności. Wszyscy chcieli uścisnąć Harry’ego i Hermionę. Dopiero po dłuższym czasie udało im się wyrwać z rąk tłumu i podążyć ścieżką prowadzącą do Hogwartu.
 - Jakby nas nigdy nie widzieli – powiedziała rozdrażnionym tonem Hermiona.
- Cieszą się, że wojna się skończyła – stwierdził Harry. – Wiesz, że jesteśmy znani i teraz tak będzie wyglądać nasze życie.
- Dobrze, że zamieszkałam z rodzicami, mugole nie zwracają na mnie uwagi, a kilka zaklęć trzyma wielbicieli z dala.
- Grimmauld Place też jest dobrze chronione… - Harry stanął na ścieżce. – Wiesz co Hermiono sobie pomyślałem? A może byśmy tak zamieszkali u mnie we czwórkę?
- Hmmm… - Hermiona się wykrzywiła. – To… ja wiem, że nie jest tam przyjemnie mieszkać tylko ze Stworkiem… ale, nie obraź się, nie lubię tego domu.
- Domyślałem się, że tak powiesz – Harry wzruszył ramionami. – Też go nie lubię, ale w tym momencie to najlepsze miejsce dla mnie. Kiedyś zamieszkamy gdzieś z Ginny, znajdziemy jakiś dom z ogrodem… - rozmarzył się.
- A co z Grimmauld Place?
- Nie wiem. Nie mam serca go sprzedać ze względu na Syriusza, ale mieszkać tam nie zamierzam. A ty kiedy zamieszkasz z Ronem?
- Nie mamy jeszcze planów. Ja bym chciała coś mugolskiego w Londynie aby mieć blisko do rodziców.
Wyszli z lasu i ich oczom ukazał się Hogwart. Nadal było widać na nim ślady walki, ale większość murów i wież została naprawiona. Chatka Hagrida wyglądała jakby nigdy nie spłonęła. Czary były zbawieniem jeśli chodzi o szybkość prac budowlanych.
- Uwijają się – stwierdziła Hermiona. – Jak zacznie się rok szkolny uczniowie spokojnie będą mogli tutaj przebywać.
- No tak – jęknął Harry. – Wyjeżdżacie za niecałe dwa tygodnie.
- Będziemy często do was pisały.
- Mamy z Ronem taką nadzieję!

Minerwa McGonagall czekała na nich przy drzwiach wejściowych, które wyglądały jakby nigdy nie zostały zniszczone podczas walk. Wiedziała o ich przybyciu ponieważ Harry wysłał do niej wcześniej sowę. Gdy zobaczyła swoich dawnych uczniów uśmiechnęła się szeroko.
- Witajcie – powiedziała.
- Dzień dobry pani profesor – odpowiedzieli uśmiechając się promiennie.
W drodze do gabinetu dyrektora opowiadała im jak postępują prace nad odbudową zamku. Wiele czarownic i czarodziejów zgłosiło się do pomocy. Wszystko wskazywało, że do pierwszego września prace zostaną zakończone. Następnie wdali się w pogawędkę o sprawach osobistych. McGonagall bardzo była zadowolona z faktu, że Hermiona zamierza kontynuować naukę. Harry'emu pogroziła palcem, ale stwierdziła, że skoro robi to co zawsze chciał wykonywać w życiu to nie będzie mu wypominać braku pełnego wykształcenia.
- Pamięta pani jak powiedziała Umbridge, że zostanę aurorem?
- Ooo tak! – Minerwa zachichotała. – Musi być z tego powodu bardzo niezadowolona. Myślę, że ogólnie życie potoczyło się nie po jej myśli. Gdy zeznawałam przeciwko niej w Ministerstwie Magii wyglądała jakby chciała rzucić na mnie urok.

Cała trójka zatrzymała się przed chimerą gdzie McGonagall podała jej hasło („veni, vidi, vici”). Weszli do jej nowego gabinetu. Większość tajemniczych przyrządów z czasów Dumbledore’a zniknęła. Swojego położenia nie zmieniła ani Tiara Przydziału, ani Myśloodsiewnia. Kiedy Hermiona była tu ostatnim razem z Harrym i Ronem to wszystkie obrazy powitały ich aplauzem. Teraz większość z byłych dyrektorów, jak to miała w zwyczaju, drzemała w swoich ramach.
- Komisja wyznaczona przez Wizengamot była już tutaj i przesłuchiwała obrazy? – spytał się Harry.
- Tak, kilka dni temu – potwierdziła McGonagall.
- Więc możemy zabrać to po co przyszliśmy?
- Skoro musicie – odparła dyrektorka. – Rozumiem, że Severus nie dał wam innego wyboru?
- Nie dał – powiedział Harry zabierając wspomnienia z myśloodsiewni i wkładając je do fiolki. – Zagroził, że jeśli je komuś pokażę to nie pozwoli Hermionie zostać jego obrońcą.
- Cały Snape…
- Nawet mi nie pozwolił ich obejrzeć – rzekła Hermiona. – Spełnię jego wolę chociaż uważam, że wspomnienia pomogłyby przy procesie.
- Co z nimi zrobicie? – zapytał sennie portret Albusa.
- Kazał mi je ukryć w bezpiecznym miejscu – odpowiedziała Hermiona. – Uzgodniliśmy wszystko, gdy to zrobię ma zajrzeć do mojego umysłu aby się przekonać, że nie kłamię i wtedy się zgodzi na to abym była jego obrońcą – westchnęła.
- Grymasi jak małe dziecko – skrzywiła się McGonagall. – Zamiast podziękować, że coś dla niego robicie to jeszcze stawia wam warunki.
- Nie oceniaj go tak surowo Minerwo, życie dało mu w kość…
- Albusie, ty miałeś z nim dobre stosunki, robił wszystko o co prosiłeś. W naszym przypadku zachowuje się jak zwykle. Zero wdzięczności.
- Myślę, że kiedyś coś do niego dotrze. Musi najpierw pozostawić parę spraw za sobą.
- Oby. Bo w tym momencie zamierzam mu pomóc tyle ile mogę, a później niech radzi sobie sam.
- Później może być jeszcze gorzej – zauważył Dumbledore.
- No tak – syknęła McGonagall. – Przecież może zostać uniewinniony przez Wizengamot i uznany za bohatera.
- Miejmy nadzieję – dodała Hermiona.
- Mój szef chce go skazać na dożywocie i jest wyjątkowo zdeterminowany by to zrobić – mruknął Harry.
- Jak ty sobie poradzisz… - McGonagall załamała ręce nad Hermioną. – Jesteś taka młoda, a już tyle przeszłaś.

Policzki dziewczyny zrobiły się różowe. Nie lubiła gdy inni wątpili czy sobie poradzi. Od najmłodszych lat była ambitna i potrafiła pracować nad czymś przez wiele godzin bez przerwy. W mugolskiej szkole podejmowała się każdego dodatkowego projektu aby mieć jak najwyższe oceny. Zaś w Hogwarcie musiała używać zmieniacza czasu w trzeciej klasie aby dać sobie radę ze wszystkimi przedmiotami. Obronę Severusa Snape’a traktowała jak kolejną pracę domową do odrobienia.
- Dam sobie radę pani profesor – odrzekła siląc się na beztroskę. – Nie jest to proste, tym bardziej, że niedługo zacznę kontynuować naukę. Najważniejsze, że każdy chce mi pomóc. Pan Weasley, Harry, Ron, Ginny, Bill… Nawet Kingsley znalazł dla mnie trochę czasu w zeszłym tygodniu. Nie jestem sama. Jeśli Snape nie doceni tego co dla niego robię to ja sama będę żyła w świadomości, że zrobiłam wszystko co należało zrobić.
- Tak, jesteś wyjątkową czarownicą – szepnęła McGonagall z podziwem i ukradkiem starła łzę. – Bardzo się cieszę, że zostałaś przydzielona do mojego domu. Jesteś moją dumą razem z Harrym – uśmiechnęła się do młodego aurora. – Jeśli tylko będziecie czegoś potrzebować to nie wahajcie się przyjść z tym do mnie.
- Dziękuję, naprawdę dziękuję…
- Wiecie, że ja zawsze służę radą – odezwał się portret Dumbledore’a.
- I ja! – dołączyła się Dilys Derwent.
- Nie zapominajcie o mnie! – powiedział ostrzegawczym tonem Fineas Black.
- Nigdy byśmy o panu nie zapomnieli – wyszczerzył się Harry wracając myślami do trudnej współpracy z portretem byłego dyrektora.
- Przyczyniłem się do zwycięstwa – przypomniał wszystkim obecnym w gabinecie.
- Nie pusz się tak bo ci farba odpadnie – mruknął Dumbledore patrząc jak Hermiona z Harrym żegnają się z Minerwą.

***

Słońce zaczęło zachodzić gdy Hermiona przekroczyła próg swojego domu. Przywitała się z rodzicami, przyłożyła dłoń do brzucha mamy aby poczuć jak Suzanne kopie i poszła do swojego pokoju. Była pora kolacji, ale dziewczyna stwierdziła, że zje gdy wykona zadanie. Z pełnym żołądkiem nie mogła się skupić. Wyciągnęła fiolkę ze wspomnieniami Severusa Snape’a i zapieczętowała je zaklęciem. Następnie włożyła ją w wyłożoną watą puszkę po kawie. Mamrotała pod nosem inkantacje kreśląc różdżką skomplikowane wzory w powietrzu. Dzięki temu nikt niepożądany nie powinien odnaleźć i otworzyć zarówno puszki jak i fiolki. Zadowolona przyjrzała się swojemu dziełu. Pierwsza połowa zadania została wykonana. Teraz pozostało wymknąć się do ogrodu, zakopać puszkę, rzucić zabezpieczające zaklęcia i zjeść kolację.

***

Hermiona ponownie pojawiła się w celi Severusa Snape’a. Była tu już nie raz i przy każdym przekroczeniu progu towarzyszyło jej uczucie, że najlepiej by było gdyby nie dała się namówić na to wszystko.
- Zrobiłaś co miałaś zrobić? – Severus nie bawił się w powitania.
- Tak.
- Pokaż mi swoje wspomnienia!
- Proszę bardzo, skoro pan mi nie wierzy – powiedziała urażonym tonem.
- Musze się upewnić – mężczyzna wstał i podszedł do byłej uczennicy.
Przez chwilę Hermiona miała ochotę odsunąć się od niego. Patrzenie w oczy Snape’a nie należało do jej ulubionych czynności. Szczerze mówiąc, wolałaby na niego w ogóle nie patrzeć. Nie podniosła głowy w kierunku twarzy Severusa. Stwierdziła, że skoro to mu zależy to niech się do niej schyli. Jej plan nie wypalił: poczuła jego dłoń na podbródku i jej głowa została brutalnie podniesiona do góry. Popatrzyła się w jego czarne, zimne oczy.
- Granger Nie pogrywaj ze mną… - wycedził. – Widzę, że nauczyłaś się oklumencji skoro nie mogę zajrzeć do twojego umysłu bez zaklęcia.
- Wystarczyło przeczytać kilka książek i poćwiczyć – stwierdziła patrząc na Snape’a z pogardą.
- Mogłaś to zrobić wcześniej, wtedy nie musiałby użerać się z Potterem! – warknął. – A teraz koniec zabawy! Wpuść… mnie… do… swojego… umysłu… - rozkazał.
- Jak…pan… sobie… życzy… - odpowiedziała naśladując go.

Patrzyli sobie w oczy przez chwilę. Hermiona głęboko ukryła obrzydzenie spowodowane faktem, że ciągle trzymał jej podbródek. Pokazała mu wspomnienie z wyprawy do Hogwartu, zapieczętowanie fiolki i puszki oraz zakopanie zawartości w ogrodzie.
- Dobrze – rzekł po chwili i zabrał rękę. – Teraz możesz być moim obrońcą skoro tak ci na tym zależy.
Odwróciła się do niego plecami starając się nie zwyzywać go i opanować dreszcz obrzydzenia. Schyliła się po przyniesione rzeczy. Wszystko w worku było szczegółowo zbadane przez aurora przy wejściu, co oznaczało, że uprasowane i poskładane szaty zostały wyrzucone, przegrzebane i wymiętolone.
- Proszę – powiedziała wyciągając do niego ręce z ubraniami.
- Po co mi to?
- Jutro ma pan przesłuchanie w sprawie Dolores Umbridge w Ministerstwie Magii. Jest pan ostatnim świadkiem.
- Mogłabyś zapytać się mnie o zdanie!
- Dlatego radziłabym zadbać o wygląd – Hermiona mówiła dalej jednocześnie wyciągając z torebki pergamin, kałamarz i pióro. - To oficjalne pismo Ministerstwa Magii potwierdzające, że jestem pańskim obrońcą przed Wizengamotem, proszę je podpisać!

Snape pomarudził chwilę i złożył podpis we wskazanym miejscu.
- To co mam powiedzieć o tej żabiej idiotce?
- Chodzi o podawanie uczniom veritaserum.
- Dużo tego nie ma: dostarczałem jej zwykłą wodę, a ona się nie połapała.
- I o to chodzi! Z jednej strony pogrąży pan Umbridge, a z drugiej strony udowodni pan, że troszczył się o uczniów.
- Troszczyłem się tylko o moje zapasy. To bardzo drogi eliksir!
- Tego Wizengamot nie musi wiedzieć… - uśmiechnęła się chytrze Hermiona.
- Dobra Granger, powiedz mi co planują wobec mnie!
- Więc tak… - dziewczyna wyjęła kalendarzyk i otworzyła go. – Sądzę, że do końca września zakończy się proces Umbridge i wtedy wezmą się za pana.
- Mam nadzieję – stwierdził Snape. – Gniję już tutaj od kilku miesięcy!
- Ministerstwo ma sporo pracy w usuwaniu…
- Oszczędź mi niepotrzebnych szczegółów!
- Nie moja wina, że był pan w śpiączce – powiedziała Hermiona siląc się na spokój. – Zaczęli procesy od innych osób ponieważ nie było pewności, że pan się wybudzi.
- Jestem ciekaw jakim cudem udało mi się przeżyć.

Hermiona stwierdziła, że miała szczęście. Akurat w tym momencie słońce schowało się za burzowymi chmurami, więc w półmroku Snape nie mógł zauważyć rumieńca, który pokrył jej twarz. Nie zamierzała mu powiedzieć co zrobiła gdy razem z Harrym i Ronem weszła do wnętrza Wrzeszczącej Chaty. Wtedy była pewna, że jej zaklęcie nie podziałało i Severus Snape zginął. Los bywa jednak przewrotny. Nie dość, że przeżył to jeszcze stał się dla niej wrzodem na czterech literach. Czasem miała ochotę go udusić gołymi rękami. Ciągle powtarzała sobie w duchu, że gdy skończy się jego proces to się nigdy więcej do niego nie odezwie. Jedyne czego teraz pragnęła to pozbycia się tej kuli u nogi i rozpoczęcia spokojnego życia z dala od rozpraw sądowych.
- Tak, tak, bardzo ciekawe – powiedziała lekceważącym tonem. – Odnalezienie przyczyny pańskiego pozostania wśród żywych zostawmy uzdrowicielom. Wróćmy do tematu: niech pan się porządnie ogarnie, jutro o piętnastej zaczyna się rozprawa w Ministerstwie Magii. Następnie spożytkujemy końcówkę sierpnia na omówienie linii obrony. We wrześniu wracam do szkoły i nie będę mogła za często bywać u pana…
- Naprawdę wracasz do Hogwartu? – nieoczekiwanie zapytał się Snape.
- Nie widzę w tym niczego dziwnego, taki mam zamiar i zrobię to.
- Mając taką ilość dodatkowej pracy?
- TAK – powiedziała z naciskiem dając do zrozumienia aby jej więcej nie przerywał.
- Nie wiem czy jesteś bardziej szalona czy bezmyślna -  stwierdził chłodno jej były nauczyciel eliksirów. – Ciekawe kiedy będziesz jeść i spać. Czeka cię cholernie dużo nauki.
- Dam sobie radę, niech pan się nie przemęcza myśleniem o mnie – warknęła marząc aby się w końcu zamknął.
- Rzeczywiście, co mnie to obchodzi – mruknął i usiadł na materacu.
- No właśnie – przytaknęła.
- Wiesz co Granger? – na twarzy Snape’a zagościł złośliwy uśmiech. – Jeśli dostaniesz najlepsze oceny z owutemów, to ci wyślę sowę z gratulacjami.
- Nie mogę się doczekać – prychnęła Hermiona i wróciła do omawiania bieżących spraw.