czwartek, 31 grudnia 2015

Polska Szkoła Magii i Czarodziejstwa: Rozdział 10 – Prawdziwa historia Harry’ego Pottera


Czas zleciał bardzo szybko, dziewczęta pomyślały, że ledwo wczoraj zameldowały się w internacie, a już było po piątkowych lekcjach. Patrycja musiała wrócić świstoklikiem do domu, zaś Zocha zostawała w zamku.
- To niesprawiedliwe – narzekała idąc w stronę przystanku omnibusa. – Ja chcę zostać tutaj! Nie będę mogła ćwiczyć zaklęć na następną lekcję!
- Mówiłam ci wczoraj abyś poćwiczyła – stwierdziła Zocha dłubiąc sobie niedbale w uchu. – Wolałaś iść oglądać jak Fusia z dziewczynami grają w Płonące Kule.
Zasady gry są niemal identyczne jak w mugolskim zbijaku. Różnicą jest to, że zamiast piłki używa się płonącej kuli. Sędzia, czyli uczennica lub uczeń, rzuca galeonem aby ustalić, która z drużyn rozpoczyna rozgrywkę. W każdej jest jedenaścioro zawodników, składy zazwyczaj są mieszane, a jedna z osób zostaje kapitanem. Boisko podzielone jest linią na dwie równe części: każda dla jednej drużyny. Kapitanowie ustawiają się za plecami swoich przeciwników. Gra rozpoczyna się, gdy jeden z przywódców wyczarowuje płonącą kulę. Jego celem jest trafienie w przeciwnika, który jeśli ma refleks – wyczaruje zaklęcie tarczy i od razu pośle kule w przeciwną drużynę. Jeśli się to komuś nie uda, sędzia i reszta uczniów od razu gaszą go wodą ze swojej różdżki, a w pogotowiu znajdują się pokątnie pędzone eliksiry uzdrawiające oraz maści na oparzenia. Po szybkiej kuracji trafiony uczeń staje na linii koło kapitana i stara się trafić kulą w przeciwników.

Uczestnicy zabawy muszą się wykazać szybkością, zwinnością oraz umiejętnością błyskawicznego rzucania czarów. Młodsze roczniki nie były dopuszczane do gry. Dopiero trzecia gimnazjum zaczynała używać ognia. Klasa pierwsza i druga muszą trenować na wodnych kulach. Oficjalnie gra była zakazana na terenie zamku, jednak uczniowie wymykali się do lasu w pobliże jeziora, gdzie na zaczarowanym kawałku terenu rozgrywali całe mecze.
- Żałuj, że nie widziałaś jak ten niski chińczyk dostał kulą prosto w nogi – stwierdziła Patrycja. – Zamiast dać się zgasić wskoczył do jeziora!
- Żałuję, żałuję – mruknęła Zocha. - Jednak wolałam przeczytać pierwszy rozdział z podręcznika do historii magii.
- Zamieniasz się w Hermionę – powiedziała złośliwie Patrycja.
- A ty w Rona!
Stanęły na środku dziedzińca, zaczęły pokazywać sobie języki i robić głupie miny. Minęła ich Telimena z Katarzyną mrucząc pod nosem „żałosne”. Dziewczyny pominęły milczeniem komentarz i odprowadziły ją wzrokiem wyrażającym głębokie współczucie z powodu nie posiadania mózgu.
- Muszę tu zostać ponieważ tak wychodzi taniej… - wyznała Zocha i spłonęła rumieńcem. – Za internat i posiłki płaci szkoła. Nie mam kasy aby wrócić do domu…
- Mogę ci dać – zaofiarowała się Patrycja. – Tata daje mi mnóstwo kasy. Na ten tydzień dostałam pięć galeonów!

Zocha przełknęła głośno ślinę i umilkła. Tyle galeonów to był majątek jeśli przełożyć to na mugolskie pieniądze. W świecie czarodziejów to też nie było mało. Świstoklik do Lublina kosztował jedenaści sykli i dwanaście knutów dla uczniów. Drożdżówka w sklepiku była warta dziewiętnaście knutów, pióro jeden sykl, a kałamarz pięć sykli i dwa knuty.
W milczeniu doszły na przystanek gdzie zobaczyły brata Amelii, który widocznie odprowadzał kolegę. Popatrzył się na Patrycję i szepnął coś do ucha kumplowi. Ten odwrócił się i spojrzał się na dziewczynkę z niedowierzaniem. Po chwili przestali zwracać na nią uwagę.
Patrycja spłonęła rumieńcem. Powtarzała sobie w duchu, że to brat jej nowej koleżanki, która wygląda jak jej siostra bliźniaczka. Tak nie można! To prawie twój brat! – myślała gorączkowo. Od zaznajomienia się we wtorek, Konrad nie zwracał na nią większej uwagi. Na początku był zdziwiony, że ktoś wygląda jak jego młodsza siostra. Jednak chwilę później stracił zainteresowanie. Kazał Amelii przekazać mamie, że potrzebuje jeszcze jednej koszuli, po czym oddalił się w stronę internatu.
- Ostatnio zrobił się okropny – narzekała jego siostra po piątkowych lekcjach. – Nie chce z nikim gadać. Całe wakacje siedział w swoim pokoju i skrobał listy. Mama mówiła, że ma jakąś dziewczynę, ale nikt jej nie widział na oczy. Dla Angeli jest strasznie niemiły. Tata twierdzi, że to przez to, że się wyprowadziła. Kiedyś bardzo się lubili, ale ona wyjechała na studia jak byłam mała i już nie wróciła do domu. W połowie wakacji powiedział rodzicom, że chce mieszkać w internacie – zachichotała. – Żebyście widziały jaka była awantura, mama nie chciała o tym słyszeć! A ona jak wpadnie w szał to lepiej uciekać…
- Jak Molly Weasley – stwierdziła Zocha.
- Kto?

Patrycja z Zochą wyglądały jak spetryfikowane. Amelia zaczęła się niepokoić dziwnym zachowaniem koleżanek.
- Powiedziałam coś złego?
- Nie wiesz… nie wiesz kim jest Molly Weasley? – wyjąkała z trudem Patrycja.
- Nieeeee… a powinnam?
- Ona jest z Harry’ego Pottera! – wykrzyczała Zocha.
- Harry Potter? – Amelia zamyśliła się. – Wiem kto to. On pokonał tego Czarnoksiężnika Voldemorta. Raz nawet był w Polsce. Jego żona kupiła u mamy dwie sukienki.
- Ginny!? – wrzasnęły dziewczyny.
Przechodzący uczniowie popatrzyli się kto stoi za tym hałasem.
- Ginny? – Amelia patrzyła się na koleżanki jak na UFO. – Mówicie o jego żonie?
- Tak!
- Ona ma na imię Lucy.
- Co!?
Amelia zmieszała się i zaczęła iść szybciej po schodach. Patrycja z Zochą dopadły ją w głównym korytarzu.
- Gadaj co wiesz o Harrym! – zatrzymały ją.
- Co mam powiedzieć? – spytała się przestraszona. – Wiem tylko tyle co mi mówiła mama i babcia.
- Nie czytałaś książek?
- Jakich książek?
- O Harrym!
- Nie, to są jakieś? – Amelia była bardzo zaniepokojona zachowaniem koleżanek.
- Masz siostrę uczącą mugoloznastwo i nie czytałaś Harry'ego? - Zocha nie mogła uwierzyć.
- Nie słyszałam nigdy o książkach... - próbowała się wytłumaczyć dziewczynka idąc w stronę kominka.
- O co w tym wszystkim chodzi? - spytała się Patrycja Zochy, gdy Amelia zniknęła w szmaragdowych płomieniach.

Wspomnienia przelatywały przez głowę dziewczynki z szybkością błyskawicy. Nagle Patrycja poczuła, że ktoś ją szarpie za ramię. Wróciła do świata rzeczywistego i usłyszała Zochę, która mówiła, że omnibus jedzie.
- Sorry, zamyśliłam się – powiedziała przepraszająco.
- Spoko, zauważyłam – uśmiechnęła się. – Pozdrów Lublin ode mnie – zachichotała.
- Ok, a ty nie spal internatu! – powiedziała i uśmiechnęła się złośliwie. – Ale po łóżku Telimeny możesz porządnie poskakać…
Po czym Patrycja wsiadła do pojazdu i po zajęciu miejsca patrzyła jak Zocha macha jej na pożegnanie.
***
Weekend minął równie szybko co miniony tydzień. Patrycja z Zochą stały razem z resztą uczniów przed salą i oczekiwały na przyjście nauczyciela magoznastwa. To miała być ich pierwsza lekcja tego przedmiotu. Nie wiedzieli kto ich będzie uczyć. Z niecierpliwością czekali na dzwonek. Reszta klasy miała mieć w tym samym czasie mugoloznastwo z Angelique.
Okazało się, że magoznastwa będzie ich uczyć starsza czarownica przypominająca z wyglądu sępa. Była chuda i żylasta, posiadała długą szyję, na końcu której osadzona była głowa zawsze wysunięta do przodu w stosunku do reszty ciała. Z twarzy przypominała czarownicę z mugolskich bajek: jasne oczy, a nad nimi krzaczaste brwi, haczykowaty nos i wąskie usta. Siwe włosy miała ścięte na krótko. Ubrana była w czarną suknię z białym, koronkowym kołnierzem. Weszła do klasy nie oglądając się na uczniów.
- Drzwi! - wrzasnęła skrzeczącym głosem, gdy ostatni uczeń nie zamknął ich za sobą.
Patrycja z Zochą popatrzyły się na siebie. Wiedziały, że nie będą miały do czynienia z miłą i wyrozumiałą nauczycielką.
- Wyczytuję imię i nazwisko, a wy wstajecie abym sobie was dobrze obejrzała - powiedziała stanowczym tonem otwierając dziennik.
Na magoznastwa chodziła zbieranina uczniów z klas "a", "b" i "c". Mugolaków było dziesięcioro, a uczniów półkrwi tylko sześciu. Nauczycielka szybko sprawdziła listę obecności. Wstała i stuknęła różdżką w tablicę, na której pojawił się napis "Profesor Alina Chruszczewska".
- Tak właśnie się nazywam - oświadczyła. - Będę uczyła was magoznastwa w tym roku szkolnym. Mam nadzieję, że sumiennie będziecie pracować na moich lekcjach. Nie przepuszczę do następnej klasy ani jednego lenia! Płacze i pielgrzymki rodziców nie robią na mnie wrażenia - uśmiechnęła się złośliwie. - A teraz przyznawać się! Kto czytał Harry'ego Pottera!?
Uczniowie popatrzyli się na siebie ze strachem i po chwili wahania każdy podniósł rękę. Nauczycielka wyglądała jakby zobaczyła przed sobą coś budzącego silną odrazę.
- Jak zwykle! Tak jest co roku! - zawołała ze złością. - Ta młoda siksa pewnie kazała wam go przeczytać!
Patrycja popatrzyła się na Zochę nic nie rozumiejąc. Ta jej wytłumaczyła szeptem, że chodzi o sorkę Ratine. Alina Chruszczewska chodziła po klasie jakby była lwem zamkniętym w klatce, który patrzy się na potencjalną zdobycz.
- Te książki to moje przekleństwo! - wyrzuciła z siebie. - Odkąd się pojawiły muszę tłumaczyć uczniom, że wszystko w nich to wymysł ponieważ nikt nie jest na tyle inteligentny aby samemu to zauważyć!
- Sorka Ratine mówiła, że nie wszystko w Harrym to prawda! - Zocha wyrwała się ze sprostowaniem.
- Siadaj! - warknęła nauczycielka. - Nikt nie nauczył cię elementarnej kultury? Mówi się "pani profesor"! Sorko! Też mi coś! - prychnęła z pogardą.

Zocha zaczerwieniła się i szybko usiadła na swoim miejscu. Profesor Chruszczewska popatrzyła się badawczo na nowych uczniów, westchnęła ciężko jakby miała do czynienia z grupą niesfornych surykatek i zaczęła mówić:
- powiem wam to tylko raz! Nie chcę słyszeć, że "w Harrym to" albo "w Harrym tamto"! Mam dość tych książek i najchętniej bym spaliła wszystkie na stosie! - zamilkła na chwilę aby nabrać powietrza do płuc. - Historia Harry'ego Pottera jest inna. Owszem, pokonał Czarnoksiężnika Voldemorta, ale to nie było tak jak myślicie! Musicie wiedzieć... - w tym momencie popatrzyła na uczniów takim wzrokiem jakby chciała wyryć, to co mówi, wewnątrz ich czaszek. - ... że Joanne Rowling pochodzi z rodziny charłaków. Jej babcia jest czarownicą, która wyszła za mąż za mugola. Podczas Drugiej Wojny Czarodziejów w Wielkiej Brytanii ukrywały w swoim domu mugolaków. Wtedy Rowling wysłuchiwała ich relacji i napisała na ich podstawie książkę, która stała się wielkim hitem i moim wrzodem na tylnej części ciała. Nie znała wielu szczegółów więc nawymyślała w nich tyle bzdur, że głowa mała! Nawet mugole zauważyli, że wiele rzeczy tam nie gra...
- Ale przecież nie można ujawniać prawdy o naszym świecie! - pisnęła niska dziewczynka z rudym warkoczem.

Ku zdziwieniu Patrycji nauczycielka uśmiechnęła się do niej, zamiast ją zbesztać za przeszkadzanie.
- W czasie wojny nikt nie miał głowy do tego aby się tym zająć. Gdy Voldemort został pokonany było już za późno. Książka była na tyle popularna, że niemożliwe było aby ją usunąć z księgarni i wymazać pamięć setkom tysięcy mugoli - stwierdziła z żalem. - Harry Potter wszedł później na drogę sądową z Rowling i wygrał od niej ogromne odszkodowanie, ale co z tego skoro już była miliarderką. Powiedziała później mediom, że ubytek w jej majątku spowodowany jest wpłatami na organizacje charytatywne...
- To jak było naprawdę? - wyrwało się Zośce.
Profesor Chruszczewska popatrzyła się po oczekujących minach uczniów i westchnęła ze zrezygnowaniem. Zrozumiała, że nie ucieknie od tego tematu.
- To prawda, że Czarnoksiężnik Voldemort próbował zabić rodzinę Potterów i przeżył tylko chłopiec, a on sam zniknął. Harry trafił do magicznej rodziny zastępczej i nie miało miejsca jego "tragiczne" dzieciństwo opisane w książkach. To tylko wymysł! Potem Voldemort się odrodził i wywołał kolejną wojnę w Wielkiej Brytanii. Harry jednak był ciągle chroniony! Nigdy nie musiał z nim walczyć! Dopiero podczas Bitwy o Hogwart został przywleczony przed oblicze Czarnoksiężnika i udało mu się go pokonać! W tym nie było niczego nadzwyczajnego! Po prostu stary zapomniał, że młodzi mają czasem więcej sprytu i fantazji. Tak się kończy lekceważenie przeciwnika! - zakończyła.
W klasie panowała całkowita cisza. Nikt się nie odzywał ani nawet nie poruszył. Dopiero Zocha odważyła się drgnąć.
- A co z Ronem i Hermioną?
- Istnieli tacy uczniowie, ale nie zrobili nawet jednej dziesiątej tego co opisała Rowling.
- Przecież Draco Malfoy musi istnieć! - wyrwało się załamanej Patrycji.
- To stary ród, który wymarł pięćdziesiąt lat przed narodzinami Harry'ego...
- Ginny! On się ożenił z Ginny! To też nie prawda? - spytał chłopiec z długimi, brązowymi włosami.
- Ron Weasley nie miał rodzeństwa - warknęła nauczycielka.
- Severus Snape to też kłamstwo? - znowu odezwała się dziewczynka z rudym warkoczem.
Ku zdumieniu klasy profesor Chruszczewska zaczęła mówić:
- ten człowiek naprawdę istniał. Był szpiegiem, który donosił wszystko Dumbledore'owi. Dzięki niemu uzyskał wiele przydatnych informacji - oświadczyła. - Jednak go nie zabił i nie był związany z matką Harry'ego.
- To kto jest prawdziwy? - spytał chłopiec o imieniu Stanisław.
- Dumbledore, McGonagall, Knot, Grindenwald, większość osób z Ministerstwa Magii - wyliczała nauczycielka. - Wiedzcie, że Rowling zupełnie pozmieniała ich wygląd i charaktery! Książkę Rity Skeeter o dyrektorze Hogwartu możecie kupić w Mystopach. Radzę wam ją przeczytać ponieważ zawiera więcej prawdy niż siedem książek o Harrym razem wziętych!
Patrycja postanowiła kupić tę pozycję jeszcze tego samego dnia. Przysunęła się do Zochy aby jej to powiedzieć, ale powstrzymał ją dziwny wyraz twarzy przyjaciółki. Ta wstała i spytała się z powagą w głosie:
- pani profesor, jak było z horkruksami?
Alinę Chruszczewską na moment zmroziło. Szybko się opanowała i oświadczyła:
- nie istnieje coś takiego! Nawet nie wypowiadaj nazwy czegoś tak plugawego! Czarodzieje nie zdołaliby wymyśleć tak paskudnej i urągającej prawom natury rzeczy! Tylko mugol mógłby wpaść na coś tak bardzo zdegradowanego!
- Sądzę, że istnieje skoro mamy przedmiot, który nazywa się "obrona przed czarną magią" - stwierdziła Zocha.
- Istnieją złe czary i klątwy, ale to o co zapytałaś nie istnieje! - nauczycielka poczerwieniała z oburzenia. - Wyobraź sobie co by było, gdyby Riddle zabrałby życie Ginny. Wtedy byłoby dwóch Voldemortów. To przecież bez sensu! Po co miałby mieć na karku samego siebie, który byłby zarazem jego największym wrogiem? Przecież prędzej czy później walczyliby ze sobą o władzę - powiedziała z ironią.
Zocha patrzyła się na nauczycielkę z otwartą buzią. Było widać jak intensywnie myśli nad kontrargumentem.
- No chyba tak... - jęknęła po chwili i usiadła zdołowana.
- Tak więc zapamiętajcie moi mili: książki o  Harrym Potterze to stek bzdur! - zagrzmiała profesorka. - Jeśli nadal mi nie wierzycie spytajcie się tej całej Ratine. Będzie musiała przyznać mi rację!
***
Po zakończonej lekcji magoznastwa uczniowie poszli w różne strony aby połączyć się ze swoimi klasami. Alina Chruszczewska zamknęła, przy pomocy różdżki, drzwi na klucz i skierowała swoje kroki ku pokojowi nauczycielskiemu. Gdy się w nim znalazła nalała sobie wody do kubka z rączkami w kształcie hipogryfów i stanęła od niechcenia koło Angelique, która piła coś z pucharu. Ta nie patrząc się na nią cicho mruknęła:
- uwierzyli?
- Chyba tak, wysłałam ich do ciebie w razie wątpliwości.
- Ok. Padło TO pytanie?
- Tak...
- Putain! - zaklęła Angela po francusku. - Cholerna Rowling, niech ją szlag trafi!
Po czym obydwie nauczycielki dopiły swoje napoje i wyszły z pokoju nauczycielskiego aby zdążyć na kolejną lekcję.