Czeeeeść wszystkim! Mam dostęp do neta to opisuje kolejne moje przygody u boku Voldka! Dzienx za te wszystkie meile! Wiem, że mnie kochacie i ja też was kocham!!! <3
Dzisiejszy dzień zaczął się
niezbyt przyjemnie. Voldemort dostał kilka razy napadu szału, obryzgał mnie
owsianką, wymazał kupą moją różdżkę oraz ugryzł w ucho małego Johna podczas
zabawy w piaskownicy. Ile ja się nasłuchałem od jego matki! Wstrętne babsko,
powiedziało mi, że nie potrafię wychować syna! Argh, ja jej dam! Nocą zakradnę
się pod jej dom i zamienię jej wszystkie kanały w telewizji na Telewizję Trwam!
Hahahaha, jestem taki mroczny i demoniczny!
- Glizdogonie!
Mój Pan mnie wolał. Zostawiłem
sweterek, który dziergałem na drutach i szybko do niego podbiegłem.
- Wzywałeś mnie Panie? – zgiąłem
się w ukłonie.
- Pakuj się! Wyjeżdżamy!
- Gdzie Panie? – spytałem się
spokojnie choć byłem wewnętrznie zdruzgotany.
A co z moją małą zemstą?
- Musimy uwolnić Barty’ego
Croucha z rąk Barty’ego Croucha!
- Tak jest, Wasza Jasność! – po
czym pognałem po walizki.
- Glizdogonie!
- Tak, Panie? – przybiegłem z
powrotem.
- Nie zapomnij o moich
nausznikach i szaliczku! Ostatnio mi ich nie założyłeś i podczas teleportacji
mnie przewiało!
- Oczywiście, Wasza Zmarzliwość!
– pobiegłem po jego ulubione, puchate nauszniki.
- Glizdogonie!
- Taaaaaaaaaak, Panie? – siliłem
się, aby zachować spokój.
- Widziałem w twoich myślach co
chcesz zrobić matce Johna…
- To sprytny plan, czyż nie? – zachichotałem.
- Ja mam lepszy! Lord Voldemort
zawsze ma lepsze pomysły!
- Tak, Panie, ja jestem tylko
szczurkiem o małym rozumku…
- Idź do niej i oprócz telewizora
zaczaruj jej radio by nadawało tylko Radio Maryja!
- Tak jest, Wasza Pomysłowość! –
zasalutowałem i wybiegłem z domu słysząc mroczny i demoniczny śmiech mojego
Pana.
Teleportowaliśmy się w pobliżu
domu Barty’ego Croucha nr 1 i nr 2. Znowu przebrałem się za starą cygankę z
dzieckiem. Był to MÓJ PRZEGENIALNY POMYSŁ. Nikt nie podejrzewał, że ta brzydka
stara baba to ja. Volduś był bezpieczny w beciku i miał schowaną w nim różdżkę.
Pod moją spódnicą czaiła się sycząca parówa.
O boże, ona chyba chce mi się dobrać do nabiału! – pomyślałem
czując jak Nagini przesuwa się wyżej.
Musiałem działać szybko,
podszedłem do rzeźbionych drzwi wejściowych i zastukałem kołatką w kształcie
lwa. Po chwili w drzwiach pojawił się Barty Crouch nr 1.
- Czego chcesz?
- Pooowróżyć panuuuu –
powiedziałem babskim głosem. – Ja być uczciwa! Chcieć powróżyć za pieniążki!
- Zjeżdżaj stąd! – warknął i
zamknął mi drzwi przed nosem.
Voldemort się zdenerwował.
Zwyzywał mnie od… bardzo różnych rzeczy, wyciągnął genealogię mojej matki do
dziesięciu pokoleń wstecz. Ciekawe skąd wiedział, że były kurtyzanami? Zastukałem
drugi raz czując, że Nagini szturcha mnie tam gdzie nie powinna. Barty Crouch
wyglądał na rozeźlonego gdy otworzył drugi raz drzwi.
- Co ty…
Nie zdążył dokończyć zdania gdy
ugodziło go zaklęcie Voldemorta.
- Zaprosisz nas na herbatkę, prawda
Crouch? – wycedził Czarny Pan.
- Taaaaaak – odpowiedział
mężczyzna patrząc na nas rozmarzonymi oczami.
Weszliśmy do domu i od razu
zrzuciłem spódnicę. Nagini nie chciała mnie puścić ale w końcu wyrwałem się z
jej szponów. Dostałam za to opierdziel od Voldka, który twierdził, że ją
krzywdzę nie oddając jej swojego nabiału na obiad. Pozostało nam odbić
Barty’ego Croucha nr 2.
- Gdzie młody Crouch!? – wrzasnął
Voldemort. – Stary Crouch! Gdzie ty polazłeś!?
Zza drzwi prowadzących do kuchni
wychyliła się zdumiona twarz mężczyzny.
- Kazałeś panie zrobić herbatę…
- A tak, tak – Voldemort sobie
przypomniał. – Gdzie twój syn?
- Za paprotką.
- Za paprotką?
- Tak, był niegrzeczny, oglądał
mugolskie pornosy, więc kazałem mu tam stać.
- Fuuuuuuj – wyrwało się mi i Voldemortowi
na myśl o takich obrzydlistwach.
Podszedłem do kwiatka i wymacałem
Juniora, zdjąłem z niego pelerynę niewidkę. Stał na jednej nodze, z rozłożonymi
na boki rękami, a w ustach trzymał łyżeczkę na której położone było jajko.
Biedak był spocony i czerwony na twarzy. Strzeliłem mu fotkę bo tak zabawnie
wyglądał:
- Cóż za wyrafinowane tortury –
Voldemort był pod wrażeniem. – Będę musiał je wprowadzić do swojego repertuaru.
- Dzięki ci Panie – jęknął Crouch
nr 1 i zgiął się w ukłonie.
- NIE DZIĘKUJ MI TYLKO GO
ODCZARUJ TY TĘPA KUPO ŁAJNOBOMB! – wrzasnął Czarny Pan.
Barty Crouch Junior padł
wyczerpany u stóp Czarnego Pana. Jęcząc i rzężąc mamrotał podziękowania.
Poczułem się dotknięty, to ja go wymacałem! Potem zaczął całować stopy
Voldemorta. Poczułem się zazdrosny! Tylko ja mogę całować jego tyciuszkie
stópeczki! A jak się Volduś wtedy chichra! Zwłaszcza lubi gdy udaję, że mu je
zjadam. Aż piszczy z uciechy! Żebyście widzieli mnie w akcji! Powinienem dostać
medal za bycie najlepszą nianią pod słońcem…
- Czy jesteś gotowy mi służyć
Barty? Zrobić dla mnie wszystko? Poświęcić się ciemnej stronie mocy?
- O tak, Mój Panie! – chłopak aż
się rwał do czynów.
- Dobrzeeee, mój młody padawnie,
dobrzeeee – odrzekł zadowolony Voldemort. - Glizdogonie! Oddaj mu jego miecz
świetlny.
Musiałem mieć głupią minę bo
popatrzył się na mnie z wyrazem totalnego rozczarowania na… twarzy. Barty’emu
było wszystko jedno, chłonął każde słowo Czarnego Pana jak gąbka tłuszcz ze
starej patelni.
- Różdżkę głąbie! – wysyczał
Voldemort. – W ogóle nie myślisz! Ja się tutaj bawię w Star Warsy, a ty jesteś
tępy jak Jar Jar Binks!
- Tak, Panie! Już lecę!
- Więc mój młody padawanie… –
Volduś bawił się wyśmienicie. – … mam plan! A moje plany są tak wielkie jak
wielka jest nasza galaktyka!
- Mów, mów, ja słucham! – Barty
nr 2 wił się w ekstazie u jego stóp.
- Kto nas zawsze gnoił podczas
pierwszej wojny czarodziei? Kto nas wybijał, ranił i atakował?
- Eeeeeee… - popatrzyliśmy się z
Bartym Juniorem na siebie nic nie rozumiejąc.
- Otaczają mnie kretyni… - westchnął Voldemort i zaczął się bawić
swoją ulubioną grzechotką na macie edukacyjnej.
- Oooooch! – jęknęliśmy z Bartym
nr 1 i 2 w zachwycie. – Jaki jesteś słodki Nasz Panie!
- Wieeeeem – powiedział i zaczął
się bawić stópką. – Chodziło mi o Alastora Moody’ego!
- Aaaaaach! – wyrwało się nam.
- My jesteśmy imperium zła! On
jest rebeliantem! Jako imperium musimy kontratakować! – krzyczał Voldemort.
- Aaaahaaa! – stwierdziliśmy
zgodnym chórem.
- Mój plan jest tak genialny, że
Dumbledore może mi nocniki czyścić i butelki myć!
- Tak, to fakt! – chórkowaliśmy
dalej.
- Junior! Złapiesz z Glizdogonem
Alastora, wsadzisz go gdzieś by mu swobodnie kłaki rwać i pójdziesz nauczać w
Hogwarcie!
- Tak jest! – zasalutowaliśmy.
- A ty Senior! – wskazał na
zaimperiusowanego Croucha. – Będziesz się mną zajmował gdy Glizdek będzie
zajęty!
- Tak, Panie – powiedział.
Voldemort omiótł spojrzeniem jego
postać, zamyślił się i spytał:
- wąsiki a la Hitler? Masz niezły
gust! Myślisz, że mi będą pasować?
Tak minął mi kolejny dzień u boku
Czarnego Pana. Ktoś wie na co może być uczulony bobasek, gdy mu wyskakują takie
małe czerwone krostki na pupci? Podejrzewam, że to wina pieluszek… albo
jedzenia piasku… chyba go więcej nie wezmę na plac zabaw :(