sobota, 14 listopada 2015

Voldemort ubiera się u Madame Malkin: Rozdział 3 – Kolejne osobniki dołączają do naszej rodzinki

Czeeeeść wszystkim! Mam dostęp do neta to opisuje kolejne moje przygody u boku Voldka! Dzienx za te wszystkie meile! Wiem, że mnie kochacie i ja też was kocham!!! <3

Dzisiejszy dzień zaczął się niezbyt przyjemnie. Voldemort dostał kilka razy napadu szału, obryzgał mnie owsianką, wymazał kupą moją różdżkę oraz ugryzł w ucho małego Johna podczas zabawy w piaskownicy. Ile ja się nasłuchałem od jego matki! Wstrętne babsko, powiedziało mi, że nie potrafię wychować syna! Argh, ja jej dam! Nocą zakradnę się pod jej dom i zamienię jej wszystkie kanały w telewizji na Telewizję Trwam!

Hahahaha, jestem taki mroczny i demoniczny!

- Glizdogonie!
Mój Pan mnie wolał. Zostawiłem sweterek, który dziergałem na drutach i szybko do niego podbiegłem.
- Wzywałeś mnie Panie? – zgiąłem się w ukłonie.
- Pakuj się! Wyjeżdżamy!
- Gdzie Panie? – spytałem się spokojnie choć byłem wewnętrznie zdruzgotany.

A co z moją małą zemstą?

- Musimy uwolnić Barty’ego Croucha z rąk Barty’ego Croucha!
- Tak jest, Wasza Jasność! – po czym pognałem po walizki.
- Glizdogonie!
- Tak, Panie? – przybiegłem z powrotem.
- Nie zapomnij o moich nausznikach i szaliczku! Ostatnio mi ich nie założyłeś i podczas teleportacji mnie przewiało!
- Oczywiście, Wasza Zmarzliwość! – pobiegłem po jego ulubione, puchate nauszniki.
- Glizdogonie!
- Taaaaaaaaaak, Panie? – siliłem się, aby zachować spokój.
- Widziałem w twoich myślach co chcesz zrobić matce Johna…
- To sprytny plan, czyż nie? – zachichotałem.
- Ja mam lepszy! Lord Voldemort zawsze ma lepsze pomysły!
- Tak, Panie, ja jestem tylko szczurkiem o małym rozumku…
- Idź do niej i oprócz telewizora zaczaruj jej radio by nadawało tylko Radio Maryja!
- Tak jest, Wasza Pomysłowość! – zasalutowałem i wybiegłem z domu słysząc mroczny i demoniczny śmiech mojego Pana.


Teleportowaliśmy się w pobliżu domu Barty’ego Croucha nr 1 i nr 2. Znowu przebrałem się za starą cygankę z dzieckiem. Był to MÓJ PRZEGENIALNY POMYSŁ. Nikt nie podejrzewał, że ta brzydka stara baba to ja. Volduś był bezpieczny w beciku i miał schowaną w nim różdżkę. Pod moją spódnicą czaiła się sycząca parówa.

O boże, ona chyba chce mi się dobrać do nabiału! – pomyślałem czując jak Nagini przesuwa się wyżej.

Musiałem działać szybko, podszedłem do rzeźbionych drzwi wejściowych i zastukałem kołatką w kształcie lwa. Po chwili w drzwiach pojawił się Barty Crouch nr 1.
- Czego chcesz?
- Pooowróżyć panuuuu – powiedziałem babskim głosem. – Ja być uczciwa! Chcieć powróżyć za pieniążki!
- Zjeżdżaj stąd! – warknął i zamknął mi drzwi przed nosem.

Voldemort się zdenerwował. Zwyzywał mnie od… bardzo różnych rzeczy, wyciągnął genealogię mojej matki do dziesięciu pokoleń wstecz. Ciekawe skąd wiedział, że były kurtyzanami? Zastukałem drugi raz czując, że Nagini szturcha mnie tam gdzie nie powinna. Barty Crouch wyglądał na rozeźlonego gdy otworzył drugi raz drzwi.
- Co ty…
Nie zdążył dokończyć zdania gdy ugodziło go zaklęcie Voldemorta.
- Zaprosisz nas na herbatkę, prawda Crouch? – wycedził Czarny Pan.
- Taaaaaak – odpowiedział mężczyzna patrząc na nas rozmarzonymi oczami.

Weszliśmy do domu i od razu zrzuciłem spódnicę. Nagini nie chciała mnie puścić ale w końcu wyrwałem się z jej szponów. Dostałam za to opierdziel od Voldka, który twierdził, że ją krzywdzę nie oddając jej swojego nabiału na obiad. Pozostało nam odbić Barty’ego Croucha nr 2.
- Gdzie młody Crouch!? – wrzasnął Voldemort. – Stary Crouch! Gdzie ty polazłeś!?
Zza drzwi prowadzących do kuchni wychyliła się zdumiona twarz mężczyzny.
- Kazałeś panie zrobić herbatę…
- A tak, tak – Voldemort sobie przypomniał. – Gdzie twój syn?
- Za paprotką.
- Za paprotką?
- Tak, był niegrzeczny, oglądał mugolskie pornosy, więc kazałem mu tam stać.
- Fuuuuuuj – wyrwało się mi i Voldemortowi na myśl o takich obrzydlistwach.

Podszedłem do kwiatka i wymacałem Juniora, zdjąłem z niego pelerynę niewidkę. Stał na jednej nodze, z rozłożonymi na boki rękami, a w ustach trzymał łyżeczkę na której położone było jajko. Biedak był spocony i czerwony na twarzy. Strzeliłem mu fotkę bo tak zabawnie wyglądał:


- Cóż za wyrafinowane tortury – Voldemort był pod wrażeniem. – Będę musiał je wprowadzić do swojego repertuaru.
- Dzięki ci Panie – jęknął Crouch nr 1 i zgiął się w ukłonie.
- NIE DZIĘKUJ MI TYLKO GO ODCZARUJ TY TĘPA KUPO ŁAJNOBOMB! – wrzasnął Czarny Pan.

Barty Crouch Junior padł wyczerpany u stóp Czarnego Pana. Jęcząc i rzężąc mamrotał podziękowania. Poczułem się dotknięty, to ja go wymacałem! Potem zaczął całować stopy Voldemorta. Poczułem się zazdrosny! Tylko ja mogę całować jego tyciuszkie stópeczki! A jak się Volduś wtedy chichra! Zwłaszcza lubi gdy udaję, że mu je zjadam. Aż piszczy z uciechy! Żebyście widzieli mnie w akcji! Powinienem dostać medal za bycie najlepszą nianią pod słońcem…

- Czy jesteś gotowy mi służyć Barty? Zrobić dla mnie wszystko? Poświęcić się ciemnej stronie mocy?
- O tak, Mój Panie! – chłopak aż się rwał do czynów.
- Dobrzeeee, mój młody padawnie, dobrzeeee – odrzekł zadowolony Voldemort. - Glizdogonie! Oddaj mu jego miecz świetlny.

Musiałem mieć głupią minę bo popatrzył się na mnie z wyrazem totalnego rozczarowania na… twarzy. Barty’emu było wszystko jedno, chłonął każde słowo Czarnego Pana jak gąbka tłuszcz ze starej patelni.
- Różdżkę głąbie! – wysyczał Voldemort. – W ogóle nie myślisz! Ja się tutaj bawię w Star Warsy, a ty jesteś tępy jak Jar Jar Binks!
- Tak, Panie! Już lecę!
- Więc mój młody padawanie… – Volduś bawił się wyśmienicie. – … mam plan! A moje plany są tak wielkie jak wielka jest nasza galaktyka!
- Mów, mów, ja słucham! – Barty nr 2 wił się w ekstazie u jego stóp.
- Kto nas zawsze gnoił podczas pierwszej wojny czarodziei? Kto nas wybijał, ranił i atakował?
- Eeeeeee… - popatrzyliśmy się z Bartym Juniorem na siebie nic nie rozumiejąc.
- Otaczają mnie kretyni…  - westchnął Voldemort i zaczął się bawić swoją ulubioną grzechotką na macie edukacyjnej.
- Oooooch! – jęknęliśmy z Bartym nr 1 i 2 w zachwycie. – Jaki jesteś słodki Nasz Panie!
- Wieeeeem – powiedział i zaczął się bawić stópką. – Chodziło mi o Alastora Moody’ego!
- Aaaaaach! – wyrwało się nam.
- My jesteśmy imperium zła! On jest rebeliantem! Jako imperium musimy kontratakować! – krzyczał Voldemort.
- Aaaahaaa! – stwierdziliśmy zgodnym chórem.
- Mój plan jest tak genialny, że Dumbledore może mi nocniki czyścić i butelki myć!
- Tak, to fakt! – chórkowaliśmy dalej.
- Junior! Złapiesz z Glizdogonem Alastora, wsadzisz go gdzieś by mu swobodnie kłaki rwać i pójdziesz nauczać w Hogwarcie!
- Tak jest! – zasalutowaliśmy.
- A ty Senior! – wskazał na zaimperiusowanego Croucha. – Będziesz się mną zajmował gdy Glizdek będzie zajęty!
- Tak, Panie – powiedział.
Voldemort omiótł spojrzeniem jego postać, zamyślił się i spytał:
- wąsiki a la Hitler? Masz niezły gust! Myślisz, że mi będą pasować? 

Tak minął mi kolejny dzień u boku Czarnego Pana. Ktoś wie na co może być uczulony bobasek, gdy mu wyskakują takie małe czerwone krostki na pupci? Podejrzewam, że to wina pieluszek… albo jedzenia piasku… chyba go więcej nie wezmę na plac zabaw :(