czwartek, 19 listopada 2015

Polska Szkoła Magii i Czarodziejstwa: Rozdział 4 – Organizacja magicznej edukacji


Czarny Mercedes mknął po trasie szybkiego ruchu. Po błękitnym niebie płynęło leniwie kilka śnieżnobiałych chmurek. Na zewnątrz samochodu zaczęło robić się gorąco jak to często bywa w lipcowy dzień przed południem. W środku pojazdu klimatyzacja pracowała na pełnych obrotach. Patrycja ledwo mogła usiedzieć w miejscu z powodu podniecenia jakie ją ogarnęło. Jej zestresowany ojciec wciskał się w oparcie fotela koło kierowcy. Angela także miała nerwy napięte: nie chciałaby rozbić eleganckiego samochodu, tym bardziej gdy dwie potencjalne ofiary siedziały w środku. Nie prowadziła samochodu od roku. Zrobiła prawo jazdy przed obroną licencjatu i całą magisterkę przejeździła w swoim starym Fordzie, który mógł się jedynie poszczycić pełnoletnością oraz tym, że nadal się porusza. Zaś Mercedes Michalskich miał ledwo trzy lata, karoseria lśniła w słońcu starannie wypucowana przez pana Jana. Skórzana tapicerka we wnętrzu utrzymana była w eleganckiej czarno-szarej stylistyce. Był to samochód którym jeździł do pracy pan Grzegorz. Musiał być przede wszystkim wygodny i zadawać szyku. Drugi, starszy i mniej elegancki samochód był do stałej dyspozycji Patrycji.

- Nie mogliśmy przenieść się do tej waszej stolicy w jakiś magiczny sposób? – zapytał po dłuższym milczeniu pan Grzegorz. 
Nadal był sceptycznie nastawiony do całej tej wycieczki oraz nie był za bardzo pewny umiejętności prowadzenia pojazdu przez osobę magiczną. Jak na razie Angela nie wykazała chęci rozbicia się na drzewie czy wyprzedzania na trzeciego, ale i tak wolał być psychicznie przygotowany na nieprzyjemną niespodziankę.
- Mogliśmy, ale w ten sposób poznacie wejście do Magowa oraz będziemy mogli spokojnie porozmawiać – odpowiedziała czarownica podczas wyprzedzania TIR-a z Litwy.
- Tak się nazywa ta miejscowość? Gdzie jest dokładnie? Dlaczego nigdy o niej nie słyszałem?
- Już mówiłam, pod Warszawą. Jest dobrze ukryta, mugol nigdy samodzielnie się tam nie dostanie. Zapewniam pana.
- Skoro tak to dlaczego musieliśmy podpisać te kartki?
- Wie pan, kiedyś czarodzieje podchodzili do tego trochę… mniej restrykcyjnie. Można było powiadomić rodzeństwo, babcie i dziadków... ale odkąd informacje zaczęły rozprzestrzeniać się błyskawicznie, najpierw telegraf, potem telefon, a teraz internet, to rada do spraw tajności przyjęła ustawę o całkowitym zakazie wyjawiania informacji niemagicznym osobom. To stało się zbyt ryzykowne dla naszego świata – stwierdziła Angela. – Na dodatek babcie miały tendencję do zaciągania wnuków do egzorcysty co kończyło się różnie. Departament do spraw tajności miał potem pełne ręce roboty aby wymazać pamięć całemu zgromadzeniu wiernych. Gdy jednak koniecznie chcemy komuś powiedzieć, na przykład czarownica zakochała się w mugolu to możne udać się do ministerstwa magii i wypełnić podanie wskazując przyczyny takiego stanu rzeczy. Jeśli dostarczy, załóżmy, akt ślubu to zazwyczaj dostaje pozwolenie na wyjawienie tajemnicy.
- To co ja mam powiedzieć mojej rodzinie i Wojtysiakom skoro według was mieszkanie z nimi pod jednym dachem to nie powód aby ich poinformować? – spytał ze złością pan Grzegorz.
- Oglądał pan X-menów? Świetne kreskówki i filmy, uwielbiam je!

Zaskoczony pan Michalski popatrzył się na Angelę oczekując na rozwinięcie myśli co mają X-meni do jego córki.
- Powie pan, że Patrycja idzie do szkoły dla wyjątkowo uzdolnionej młodzieży – powiedziała z uśmiechem czarownica. – Dostanie pan folder fałszywej szkoły oraz list z gratulacjami z powodu przyjęcia córki. Dodatkowo istnieje strona internetowa na której rodzina znajdzie zdjęcia, wszelkie opisy itp. Mamy nawet profil na facebook’u! Patrycja pod koniec roku szkolnego dostanie dwa dyplomy: jeden normalny, drugi fałszywy aby mogła się pochwalić dziadkom.
- Gdzie znajduje się moja szkoła? – spytała dziewczynka nie biorąc nawet pod uwagę tego, że ojciec może nie podpisać papierów. 
Zaczęła ją sobie wyobrażać jako wielki zamek otoczony fosą, wychowawcę podobnego do Dumbledore’a i skrzaty domowe, które będą za nią sprzątać pokój oraz ścielić łóżko.
- Gdzieś w Karpatach – zabrzmiała odpowiedź.
- Gdzieś w Karpatach!? – wykrzyknął pan Grzegorz. – Gdzie dokładnie? Ma tam mieszkać czy co? Przecież do gór jest coś koło trzystu kilometrów od Lublina! Wolałbym codziennie widzieć ją w domu! („Chyba Wojtysiakowie aby mogli zdać ci raport kiedy znowu cię nie będzie” – pomyślała Patrycja).
- Spokojnie, niech pan się nie denerwuje bo z ciśnieniem nie ma żartów.
- Jak mam się nie denerwować gdy wy…
- Nie wiemy gdzie jest dokładnie szkoła, tradycja nakazuje ją ukrywać. Czarodzieje jednak dostają się do niej w kilkanaście sekund. Mamy coś w stylu… teleportacji.
- Będę mogła się teleportować do szkoły? - Spytała ucieszona Patrycja.
-  Nie, do 17 roku życia nie wolno. Istnieją za to świstokliki, wiesz co to, wytłumaczysz później tacie. Każde miasto wojewódzkie ma swoją magiczną ulicę. Tam znajdują się budynki Wydziału Komunikacji Magicznej. W nich można złapać świstoklika do innych miast oraz szkoły. Część uczniów korzysta z sieci Fiuu… teleportuje się przez kominek z domu do placówki edukacyjnej – dodała aby pan Grzegorz zrozumiał mniej więcej o co chodzi. – Transport nie jest bardzo drogi, Patrycja może codziennie wracać do domu. Jest jednak możliwość zakwaterowania dziecka w internacie szkolnym, wtedy będzie spędzać z panem weekendy. Szczerze mówiąc polecam to drugie rozwiązanie. Zazwyczaj połowa uczniów gimnazjum mieszka w internacie, zaś w liceum już prawie wszyscy. To wygodne ponieważ poza terenem szkoły nie będzie wolno używać Patrycji czarów. Jako dziecko pochodzące z rodziny mugoli jest w dużo gorszej sytuacji ponieważ nie będzie mogła ćwiczyć w domu zaklęć.
- Na przykład jakich? – spytał się pan Grzegorz patrząc podejrzliwie na Angelę.

- Hmmm, w tym momencie najlepsze co może być to zaklęcie sprzątające pokój w sekundę. Albo obierające warzywa czy lewitujące przedmioty (ojciec Patrycji jęknął przypominając sobie latające meble). Magiczne rodziny piszą oświadczenie, że będą pilnować swoje dziecko. Niestety, pan jako mugol, nie ma takiego prawa ponieważ nie jest pan w stanie zapanować nad córką („to nie fair!” - krzyknęła Patrycja - „ja chcę do internatu!”). Dlatego radzę rozważyć zakwaterowanie szkolne. Nie jest bardzo drogie, miesięcznie wychodzi około 300 zł razem z wyżywieniem. Zwłaszcza, że od jakiegoś czasu jedzenie w stołówce jest naprawdę dobre… Kadra nauczycielska jest w porządku, uczniowie w internacie mają swojego opiekuna, który zajmuje się danym rokiem. Pokoje są trzy lub czteroosobowe, naturalnie dziewczynki osobno i chłopcy osobno. Wszystko będzie mógł pan obejrzeć, rodzice mogą przyjeżdżać do swoich dzieci. Nawet nocować za odpowiednią opłatą... Dzieciaki są pilnowane przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Za brak dyscypliny są stosowane kary za dobre zachowanie nagrody.

- Ok, to zakwaterowanie. A jak z lekcjami, czego Patrycja będzie się uczyć?
- Na pewno języka polskiego i łaciny, która w magicznym świecie jest bardzo często używana, ale wzorem mugoli ostatnio modny jest angielski więc został wprowadzony do programu nauczania. Z przedmiotów ścisłych będzie miała matematykę, geografię i biologię („o nie” jęknęła Patrycja na myśl, że znowu będzie się użerać z ułamkami). Musi wybrać obowiązkowo jeden ze sportów. Muzyka, plastyka, chór czy rosyjski są dla chętnych w kołach zainteresowań. Zaś przedmioty magiczne to zaklęcia, obrona przed czarną magią, transmutacja, historia magii, eliksiry, przyroda oraz magoznastwo dla dzieci z mugolskich rodzin. Poza tym będzie wiele kursów typu latanie na miotle czy wróżbiarstwo jeśli będzie zainteresowana.

Patrycja była bardzo zainteresowana. Od razu wyobraziła sobie jak odbiera z rąk dyrektorki puchar Quidditch’a. Na pewno będzie bardzo dobra z latania na miotle, namówi ojca na kupno najlepszego modelu i jeśli będzie trzeba powtórzy zachowanie Draco z drugiego tomu. Uśmiechnęła się sama do siebie, kiedy dostanie się do drużyny narodowej, będzie ostro trenować dzień i noc więc zostanie kapitanem. Następnie poprowadzi swoich ludzi do zwycięstwa w pucharze świata. Będzie sławna! I może pozna wtedy Harry’ego i Dracona! Poprawiła się w fotelu, ten plan jest idalny, będzie musiała wprowadzić go w życie. Przyjemne rozmyślania przerwał jej głos ojca:
- jak będzie z wyprawką szkolną?
- komplet nowych podręczników kosztuje około 654 złote. Do tego dochodzą rzeczy magiczne, koszt różdżki waha się od 200 do 1000 złotych, zależy to od wielu czynników, rękawice ze smoczej skóry to minimum 100 złotych. Do tego dochodzą szaty szkolne, komplet to około 500 złotych. Trzeba do wszystkiego doliczyć zeszyty, pióra, torbę. W szkole przed rozpoczęciem roku szkolnego uiszcza się opłatę za składniki eliksirów oraz przybory potrzebne do lekcji wynoszącą 500 złotych.

Pan Grzegorz pomyślał, że ceny są wysokie ale może czarodzieje zarabiają więcej niż normalni ludzie. Żal mu się zrobiło innych rodziców którzy nie mieli tyle pieniędzy co on, pewnie będą musieli wziąć kredyt. Przymus posiadania różdżki nie zdziwił go, ale rękawice ze smoczej skóry tak. Zawsze słyszał, że takie gady nie istnieją, a tu taka niespodzianka. Zaczął sobie wyobrażać wielkie farmy ze smokami w oborze. Pomysł wydał mu się głupi ale skoro robią z nich rękawiczki to pewnie też torebki i buty. Może stek ze smoka jest ichniejszym przysmakiem? Pewnie zamiast KFC mają Smażone Smoki Smauga, wyobraził siebie z Patrycją koło takiej restauracji - „tato, tato, chodźmy na skrzydełka! Pieką dwukrotnie!”. Zaśmiał się pod nosem z tak niedorzecznego pomysłu.
- Co? Drogo? – spytała Angela źle interpretując śmiech pana Grzegorza.
- Nie, nie, nie o to cho... – zaczął pan Michalski po czym nagle wpadła mu do głowy wizja Patrycji siedzącej na kasie w SSS i podającej hamburgera ze smoczej mielonki. Przeraziło go to. Oznajmił oskarżycielskim tonem. – Miała mi pani powiedzieć co będzie po gimnazjum i liceum! Co z dalszą edukacją!
- Najpierw musi zdać egzamin gimnazjalny. Będą na nim testy z części humanistycznej, ścisłej i z każdego przedmiotu magicznego poza magoznastwem. Następnie pójdzie do naszego liceum. – Odpowiedziała ze spokojem czarownica. 



Angela uznała, że zapoznała się wystarczająco z Mercedesem więc mogła się zrelaksować i cieszyć jazdą. Odpowiadanie na te same pytania zadawane przez rodziców wcale jej nie nużyło ,a zdenerwowanie pana Michalskiego rozumiała. 
– W liceum przez dwa semestry Patrycja nadal będzie miała te same przedmioty co w gimnazjum, ale druga klasa to wybór przedmiotów zdawanych na maturze pod koniec trzeciego roku. Obowiązkowy jest jeden język i jeden przedmiot ścisły oraz trzy przedmioty magiczne, jeśli ktoś chce może zdawać więcej przedmiotów. Później może kształcić się dalej w jednej z magicznych placówek na całym świecie. Moja matka, na przykład, studiowała w Paryżu gdzie poznała mojego ojca, teraz projektuje ubrania i ma kilka swoich salonów z szatami. Ja poszłam na pedagogikę w mugolskim świecie ponieważ było to potrzebne do pracy nauczyciela. W Polsce ciężko dostać posadę w szkole… musimy naprawdę się przykładać do wykształcenia.

- To kim może zostać moja córka? – zapytał zainteresowany pan Grzegorz.
- Prawda jest taka, że wszystko zależy od Patrycji. Jeśli lubi przedmioty ścisłe to może pracować w finansach, pójść na studia medyczne aby zostać uzdrowicielem czy pracować w turystyce. Może pisać książki, zostać artystką: śpiewać, malować czy występować na scenie. Jeśli polubi magiczne rośliny to może się nimi zajmować, jeśli zwierzęta to może nawet hodować smoki, chociaż to tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Mamy aurorów – są to osoby, które wyłapują czarnoksiężników - praca w CZOPie czyli Czarodziejskich Oddziałach Prewencji, coś w stylu waszej policji jest opłacalna, dostaje się mieszkanie w Magowie i zniżki na zaklęcia ochronne… Słyszałam, że nie jest źle być urzędnikiem w ministerstwie magii, zawsze można coś załatwić po znajomości chociaż ma się niską pensję na początek…
- Ministerstwo magii! I co jeszcze? Może macie prezydenta? – spytał zdumiony pan Grzegorz.
- Nie, prezydent to marnotrawstwo pieniędzy, mamy za to kogoś na kształt premiera.
- Banki też macie?
- Tato, ale ty nic nie wiesz! Jasne, że tak! Są prowadzone przez gobliny! – wyrwało się Patrycji, która do tej pory głównie słuchała wyjaśnień Angeli.
- Że co!?
- Gobliny, pracują w Banku Gringotta… - stwierdziła spokojnie czarownica hamując przed przejściem dla pieszych aby przepuścić staruszkę. - … ludzie też tam czasem pracują. To angielski bank, nasi czarodzieje mają PSIT: Polskie Skarbce i Towary, założony ponad 200 lat temu przez Chryzostoma Jakubka. Ostatnio gobliny trochę mu podkopują reputację…

Angela wdała się w długą i nudną rozmowę z panem Grzegorzem na tematy związane z finansami publicznymi, zarabianiem pieniędzy w magicznym świecie oraz polityką. Patrycję średnio to interesowało, zastanawiała się kim będzie w przyszłości. Gracz Quidditch’a to było tylko jedno z jej marzeń. Może zostanie znanym hodowcą smoków? Wszyscy będą uważać, że jest najfajniejsza i najpiękniejsza więc jakiś czarodziej - książę się w niej zakocha i ją poślubi. A gdyby tak została aurorem? Byłaby najlepsza w magii, nie bałaby się nawet torturować czarnoksiężników jeśli trzeba by było. Byłaby piękna i okrutna i nie raz by uratowała świat! Wyłapałaby ukrywających się śmierciożerców i oddała ich w ręce Harry’ego Pottera. Pewnie jest ministrem magii w Anglii… chociaż jakby się zastanowić to Draco lepiej by się nadawał na to stanowisko.
- Pani Angela mówiła, że nie wszystko w Harrym jest prawdą. Może on nie ma żony i dziecka jak pisało na końcu książki? – Pomyślała dziewczynka i nagle wpadła na genialny, według siebie, pomysł. – Pojadę do Anglii, zostanę sławną aktorką i jeśli Draco będzie wolny to go w sobie rozkocham i wyjdę za niego za mąż! Madame Patricia Malfoy! Wow, brzmi świetnie! – uśmiechnęła się do siebie. – Ostatecznie mogę uwarzyć eliksir miłosny!


Pogrążona w marzeniach dziewczynka nie zwróciła uwagi, że minęli właśnie znak oznajmiający, że czarny mercedes wjechał do Warszawy.