poniedziałek, 26 września 2016

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 36 – Bohater


- Co ty wyprawiasz!? – czarownica warknęła i wyrwała rękę z uścisku. – Pogrzało cię!?
Młody, najwyżej siedemnastoletni Hindus popatrzył się na nią maślanym wzrokiem. Ubrany był w koszulkę z logiem Batmana, spodenki ze Spider-manem, a w ręku trzymał kij do krykieta.
- Ratuję cię! – odparł z dumą w głosie.
- Przed kim!? Przed moim narzeczonym!? – wrzasnęła. – Przywaliłeś mu centralnie w łeb! – wskazała ręką na oszołomionego Rona, który klęczał na trawie i nie ogarniał co się dzieje.
- Tak, wiem co myślisz – oznajmił nieznajomy. – To jego czary, omamił cię, jesteś przekonana, że go kochasz!

Hermiona poczuła, że jej ręka sama wędruje do czoła. Miała do czynienia z wariatem, który ubzdurał sobie jakieś głupoty. Nie wiedziała czy go wyśmiać, czy wyjąć różdżkę i porazić zaklęciem. Chłopak wyglądał jakby wiedział o czym ona myśli.
- Wiem, że zastanawiasz się czy mnie zamienić w ropuchę, czy w nietoperza – stwierdził ze smutkiem. – Jesteś potężną czarownicą. Szkoda, że Hrabia Regan nałożył ci Pierścień Posłuszeństwa na palec – wskazał na jej pierścionek zaręczynowy.
- Nie wiem o czym mówisz. To jest Ron, nie Regan! – warknęła zdezorientowana Hermiona.
- Jesteś omamiona… zaczaro…
- Tak, wiem! – przerwała mu natychmiast. – Skąd wiesz jak mam na imię? Kim ty w ogóle jesteś? – spytała z naciskiem.

Na dźwięk tego pytania Hindus od razu stanął na baczność i uniósł palce do czoła w geście salutowania.
- Dev Shastri! Potomek królewskiego rodu pochodzącego z Bengalu! – błyskawicznie zakomunikował. – Hermiono White… kocham cię! – wyznał i oblał się rumieńcem, który był ledwo widoczny na jego śniadej skórze.
Po tych słowach czarownica pomyślała, że powinna była udusić Thierry’ego gołymi rękami podczas gdy spał w hostelu po pijackiej nocy spędzonej z Ronem. Jego beznadziejna książka spowodowała, że zwariowany nastolatek zaczął bawić się w bohatera. Hermiona wprawdzie nie wiedziała skąd Dev wiedział, że to ona była inspiracją dla Kanadyjczyka, ale teraz mało ją to obchodziło. Zastanawiała się jak wybrnąć z tej sytuacji. Jej zła część domagała się natychmiastowego wymazania pamięci chłopaka przy pomocy magii. Sumienie za to mówiło, że powinna porozmawiać z bohaterem-od-siedmiu-boleści i przekonać go, że Thierry napisał kosmiczną bzdurę. Już miała otworzyć usta, gdy Ron przystąpił do ataku.
- Ty gnoju! Zabiję cię! – wrzasnął i rzucił się na Deva.
- Przestańcie, błagam! – piszczała przerażona Hermiona patrząc na bijących się chłopaków. – Zaraz ktoś tu przyjdzie…
- Nie pozwolę ci jej więzić! – wykrzyknął Dev z trudem, gdy Ron przycisnął jego głowę do ziemi. – Wiem, że chcesz się zemścić na Lordzie Waldemarze, ale nie możesz jej krzywdzić!

Twarz rudzielca, która wyrażała wściekłość w ciągu sekundy zmieniła wyraz na bezbrzeżne zdumienie. Popatrzył się pytająco na swoją narzeczoną.
- O czym ten debil gada?
Hermiona obserwowała rozpaczliwie wierzgającego Deva, którego masa ciała była mniejsza od siedzącego na nim Rona.
- On chyba myśli, że jesteśmy postaciami z książki Thierry’ego… - wydukała. – Mówił, że mam na nazwisko White, a ty jesteś Hrabią Reganem - dziewczyna postanowiła, że dla bezpieczeństwa nastolatka, nie powie o wyznaniu miłości do niej.

Czarodziej zamrugał powiekami wyraźnie nie rozumiejąc sytuacji.
- W książce nie było żadnego Regana – burknął i puścił głowę Deva.
- Byłesz! – wydyszał chłopak i wypluł kępkę trawy. – Na okładce są wasze podobizny!
Po tych słowach nastąpiła cisza. Hermiona od razu zrozumiała, że Thierry wydał drugą książkę. Zastanawiające było skąd miał dostęp do jej zdjęć. Spojrzała na Rona, który miał głupią minę.
- A to po to mu było… - mruknął pod nosem.
Wstał z Deva i podniósł chłopaka brutalnie za kołnierz. Hindus łypnął na niego spode łba. Jego spojrzenie ujawniło czystą nienawiść do rudzielca.
- Teraz pójdziemy do ciebie i pokażesz nam to cudowne dzieło – Ron oznajmił ostrym tonem. – Jak będziesz uciekał albo coś to cię zamienię w szczura! Jestem przecież czarnoksiężnikiem – dodał i mrugnął wesoło do Hermiony.

Ta zaś nie podzielała entuzjazmu swojego narzeczonego. Analizowała całą tę sprawę z narastającą frustracją. Czemu Thierry postanowił akurat ją wybrać na swoją bohaterkę? Czy znajdzie się ktoś równie szalony jak Dev, który uwierzy w te brednie? Dlaczego Ron dał mu ich zdjęcie? Idąc za swoim narzeczonym, który nadal trzymał Hindusa za koszulkę, rozważała jakie ma możliwości. Nie mogła pozwać Thierry’ego, ponieważ ciągle lawirowała pomiędzy dwoma światami. Tak naprawdę powinna już dawno pożegnać się ze społeczeństwem mugoli, ale chciała obserwować dorastanie Suzanne. Wejście na drogę prawną oznaczało odpowiadanie na dziesiątki niewygodnych pytań, a tym samym musiałaby zmienić pamięć sporej ilości osób. Mogłaby przez przypadek złamać kilka punktów z Kodeksu Tajności, a jako, że pracowała w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów to wyszłaby z tego katastrofa. W takim przypadku jej marzenie o objęciu posady Ministra Magii nie spełniłoby się.
- Leć i przynieś książkę! – rozkazał Ron, gdy znaleźli się przed drzwiami domu państwa Shastri.

Dev wbiegł do budynku jakby się paliło. Hermiona spojrzała się na Rona wzrokiem, który mówił „gadaj”. Rudzielec od razu zrozumiał o co jej chodzi.
- Tak, wysłałem mu zdjęcie – przyznał się ze skruchą. – Jakiś czas temu napisał do mnie list z pytaniem co u nas słychać. Odpisałem, wspomniałem, że chcę ci się oświadczyć dlatego nie mówiłem ci o tym. Nie chciałem aby się wydało, rozumiesz – zaśmiał się nerwowo. - Poprosił o zdjęcie to mu wysłałem jedno z tych co zrobili nam twoi rodzice. Nie wiedziałem, że napisze drugą książkę.

Hermiona przewróciła oczami i westchnęła głęboko. Zrozumiała, że właśnie straciła nadzieję na to, że Ron kiedykolwiek się zmieni. Zupełnie nie pojmowała jak można tak beztrosko podchodzić do życia. Owszem, podjęła ostatnio dość spontanicznie decyzję o wynajmie domu, ale zrobiła to pod wpływem ojca. Jednak nikt nie mógł jej zarzucić, że było to całkowicie lekkomyślne. Przecież wcześniej zbadała rynek nieruchomości poprzez sprawdzenie ofert i porównanie ich. Ron na jej miejscu nie zrobiłby tego. Była pewna, że wynająłby pierwszy lepszy dom, który spełnił jego wymagania albo miałby po prostu basen w ogrodzie.
- Masz! – Dev otworzył drzwi i rzucił w Rona książką, po czym stanął za Hermioną.
- O ja cię! – wykrzyknął zdumiony czarodziej.

Jego narzeczona spojrzała na okładkę i opadła jej szczęka. Obrazek był w całości namalowany przez kogoś kto potrafił oddać podobieństwo. Ron nie miał koszulki, doskonale widać było mięśnie pod bladą skórą. Na jego twarzy widać było mściwą satysfakcję, gdy spoglądał na seksowną wersję Hermiony trzymanej przez niego na łańcuchu. Czarownica spłonęła rumieńcem, gdy patrzyła na swoją twarz dołączoną do seksownego, ledwo ubranego ciała. Jej mina wyrażała całkowite uwielbienie dla Hrabiego Regana. Tytuł książki brzmiał „Hermiona White i Pierścień Czarnoksiężnika”. Dziewczyna od razu domyśliła się, że chodzi o pierścionek zaręczynowy. Jej namalowana odpowiedniczka miała identyczny na palcu.
- Napisałeś mu jaki dostanę pierścionek? – spytała się cicho.
- Yhm – Ron potwierdził niewyraźnym chrząknięciem. – Ale z niego totalny chuj! – wypalił i Hermiona zobaczyła, że jego uszy robią się co raz bardziej czerwone. – Już nigdy więcej się do niego nie odezwę! Sukinsyn zakłamany! Niedorobiony syn chomika i Chrapaka Krętorogiego! Zawszony muł pasiasty!

Hermiona udawała, że nie słyszy inwektyw, którymi Ron zaczął obrzucać Thierry’ego. Odwróciła się w stronę Deva, który patrzył się na nią maślanym wzrokiem.
- Mogę ją pożyczyć? – spytała się na co Hindus od razu przytaknął. – Widzisz, Thierry to nasz bardzo daleki znajomy. Jak sam widzisz napisał o mnie książki, które są kompletną bzdurą. To wszystko nieprawda. Thierry ma naprawdę dziwne fantazje – wytłumaczyła nastolatkowi.
- Wiem… – odparł cicho, a Hermiona odetchnęła z ulgą – dlatego nie powiem nikomu o twoim sekrecie. Nikt się nie dowie, że jesteś czarownicą – uśmiechnął się do niej.
Dziewczyna poczuła, że z rozpaczy ma ochotę zawyć do księżyca.

***

Szła ciemnym korytarzem zamku opatulona szczelnie w pelerynę. Mroczne cienie drzew rosnących za oknem poruszały się tworząc niesamowity taniec grozy. Nie mogła się zatrzymać. Jej pan i władca wołał ją, więc musiała być posłuszna. Nienawidziła go i pożądała jednocześnie. Emocje i uczucia, których doznawała będąc pod jego wpływem przelewały się w niej falami niczym gotujący się wywar w kotle z zabójczym eliksirem. Wargi miała wilgotne, oddech urywany. Zastanawiała się co tym razem każe jej zrobić. Jej ciało przeszył dreszcz niepewności, gdy popchnęła ciężkie, drewniane drzwi i weszła w stronę ciepłego światła kominka.
- Jesteś w końcu! – warknął na nią Hrabia Regan. – Ile można czekać!
- Przyszłam najszybciej jak mogłam! – jęknęła Hermiona i skuliła się w sobie.

Ostatnim razem została srogo ukarana, gdy niedostatecznie szybko spełniła zachcianki swojego pana. Regan patrzył się na nią rozkoszując się jej strachem. Zimne, niebieskie oczy rzucały złowrogie błyski. Rude włosy odbijały płomienie z kominka, przez co można było pomyśleć, że płoną.
- Chodź do mnie – rozkazał i uśmiechnął się ukazując w pełni swoje ostre zęby.

Hermiona podeszła powoli dygocąc ze strachu i pochlipując pod nosem. Strasznie się go bała. Jej serce waliło niczym młot i nie chciało przestać. Regan zaśmiał się pod nosem i zdarł z niej brutalnie pelerynę. Czarownica pisnęła cicho i objęła się ramionami. Pod spodem miała tylko koronkową sukienkę, niczego więcej nie pozwalał jej nosić. Mimo ognia w kominku w pomieszczeniu było dość chłodno.
- Zaraz cię rozgrzeję! – oznajmił Regan z triumfem w oczach i przełożył sobie dziewczynę przez kolano. – Piszcz i płacz maleńka, uwielbiam to – zaśmiał się i rozerwał sukienkę na pośladkach. – Dzisiaj będzie dziesięć! – zawołał i przyłożył przerażonej dziewczynie. – Jeden!
- Aj! – krzyknęła z płaczem.
- Ha, ha, ha! – zaśmiał się jej oprawca. – Dwa!

- Nie, ja nie mogę – oznajmiła Hermiona ze wstrętem i odrzuciła od siebie książkę jakby była pokryta śluzem gumochłona. – Thierry ma naprawdę chore fantazje – zakomunikowała z niesmakiem.
- Jest zwykłym zboczeńcem, który molestuje literacko czyjąś narzeczoną – warknął Ron, który był urażony sposobem sportretowania go. – Zamierzam go znaleźć i przywalić jakimś wrednym zaklęciem! Może przekręcę go na lewą stronę…
- Wiesz dobrze, że nie możesz tego zrobić – zakomunikowała sucho Hermiona. – Pogwałciłbyś Międzynarodowe Prawo Czarodziejów. Jedyne co nam zostaje to napisać do niego – wyjaśniła i włączyła komputer.
- Co z Devem? – spytał się ponuro czarodziej. – Mamy zamieszkać koło niego, a mu kompletnie odbiło na twoim punkcie!

Dziewczyna zarumieniła się z zażenowania. Gdy ściągnęła w domu jeansy z tylnej kieszeni spodni wypadła złożona kartka, którą przeczytał Ron. Dev wyznawał w niej miłość i obiecywał, że kiedyś ją uwolni z niewoli Hrabiego Regana. Nastolatek wyraźnie miał coś nie po kolei z głową.
- Pójdę do jego matki aby porozmawiać o tym jaką literaturę czyta – odparła Hermiona.
- To nic nie da… - bąknął Ron.
- Nie mamy innego wyjścia.
- Może… może zerwijmy umowę – dodał czarodziej z wahaniem w głosie. – Nie mieszkajmy tam, nie przy nim. Mówię ci, że z tego powodu będą same kłopoty!
- Za późno – odparła Hermiona przez zęby. – Pojutrze się wprowadzamy i tyle… Dobra, popatrz co mu napisałam – dodała, gdy skończyła stukać w klawiaturę.

Ron podszedł do niej i rzucił okiem na ekran monitora. Westchnął znacząco i odsunął krzesło z Hermioną na bok.
- Jesteś zbyt delikatna. Patrz jak to się robi! – wzniósł entuzjastyczny okrzyk i zaczął szybko dopisywać swoją opinię. – Gotowe!
Dziewczyna z rozbawieniem popatrzyła się na treść wysłanego e-maila.
- Jesteś niedorozwiniętym zboczeńcem lubiącym chińskie bajki, który traktuje kobiety jak dziwki. Weź się utop albo zrób coś ze swoimi książkami bo jak cię znajdę to twoja rodzina cię nie pozna! Nie wolno ci więcej o nas pisać. Jesteś beznadziejny i nie masz talentu! Weź się wychędoż bo ci sperma mózg zalała. Bez pozdrowień, Ronald Weasley – przeczytała krztusząc się ze śmiechu. – Ale mu pojechałeś! Brawo! Na pewno po twoich słowach wykupi wszystkie swoje książki i je spali – dodała z ironią.
- Prędzej to zrobi po mojej wiadomości niż po twojej – fuknął Ron. – Proszę, abyś więcej nie wykorzystywał naszego wizerunku do swoich opowiadań. Będę dozgonnie wdzięczna. Tak. To na pewno go przekona! Jeszcze powinnaś dopisać na końcu: buziaczki od Mionki, cmok, cmok! – dodał ze złością.
- Och, przymknij się. Dopóki nie odpisze nic nie zrobimy – ucięła dyskusję Hermiona. - Teraz chodź zrobić kolację bo umieram z głodu…

***

Harry bez większej krępacji poszedł do kuchni i nalał sobie do szklanki coli. Czuł się trochę dziwnie w mugolskim domu. Jedyne, które znał kojarzyły mu się niezbyt pozytywnie. Ten również nie wzbudził jego sympatii. Widocznie za bardzo przyzwyczaił się do mieszkania na Grimmauld Place. Idąc w stronę salonu Rona i Hermiony usłyszał głośny śmiech. Był ciepły sobotni wieczór i właśnie w tym dniu George, Angelina, Ginny i Harry wpadli do swoich przyjaciół aby obejrzeć ich nowe miejsce zamieszkania. Zgodnie stwierdzili, że jak na mugolskie standardy był to bardzo dobry wybór.
- Kiedy zaczniecie remont? – spytała Ginny, która drapała Krzywołapa za uszami.
- Chcielibyśmy jak najszybciej – odparła Hermiona. – Będziemy powoli coś tam robić, ale dopiero w wakacje zabierzemy się za to na serio. Napisałam podanie i czekam na rozpatrzenie wniosku przez administrację.
- Przecież możecie użyć magii – zdziwiła się Angelina.
- Niby możemy, ale nie chcę aby mugole się zorientowali. Na razie odświeżymy meble i będziemy remontować po jednym pokoju. Pod koniec czerwca powinnam mieć wolne i chciałabym aby Ron też miał.
- Chwila, chwila – odezwał się George. – Ron musi pracować.
- Niby czemu? – warknął rudzielec. – Należy mi się wolne!
- A to dlatego, że od jakiegoś czasu mamy wyjątkowo wysokie wyniki sprzedaży. Zwłaszcza czarownice zaczęły walić do nas drzwiami i oknami. Nie udawaj, ze tego nie zauważyłeś!
- Czarownice…? – spytała się zdezorientowana Ginny.
- Tak, czarownice! – przytaknął George. – Po wywiadzie Rity, Ron z jakiegoś powodu stał się popularny i babeczki walą do nas drzwiami i oknami. Zwłaszcza uczennice z Hogwartu. Wykupiły prawie cały zapas eliksirów z serii Cud-Miód Czarownica, który mamy w Hogsmeade!
- Nie sądziłam, że dożyję dnia kiedy Ron będzie sławny – mruknęła siostra rudzielców.
- Ten wywiad był w porządku – Harry zaczął bronić przyjaciela. – Ron dał się poznać od swojej dobrej strony. Rita zrobiła z niego wschodzącą gwiazdę biznesu, a przy okazji pokazała, że dla miłości jest w stanie zrobić wszystko – uśmiechnął się do Hermiony.
- Tak… a potem Pansy z Dafne nie dawały mi żyć nazywając mnie „falami oceanu jego życia” – mruknęła czarownica. – To cudowne, że tak o mnie myślisz, ale mogłeś wpaść na jakieś inne określenie – zwróciła się do Rona.
- Grunt, że podziałało – odparł wesoło rudzielec.
- Czarownice kupują wszystko co Ron im zaproponuje – wyjaśnił George. – Dlatego wolę abyś miał wolne teraz. W wakacje zarobimy mnóstwo kasy, gdy uczennice będą przychodzić do nas ze swoimi matkami.
- Czekaj! Mówisz kasy? – Ron spojrzał się chytrze na brata. – W takim razie chcę podwyżkę! Będę mógł szybciej spłacić kredyt!

George wyglądał jakby był zły na siebie, że o tym wspomniał.
- No dobra… jeśli sporo zarobisz to spłacę cały twój dług – odparł po chwili wahania.
- Juuuuhuuu! – wykrzyknął Ron i zerwał się z kanapy. – Będziemy mogli kupić sobie fajne rzeczy do domu! Niedobrze mi na widok tej kanapy! – oświadczył  i wyjął różdżkę.
Pod wpływem jego zaklęcie mebel zmienił się. Tapicerka w szkocką kratę zamieniła się w pikowaną skórę smoka we wściekłym czerwonym kolorze. Przy okazji kanapa uzyskała fantazyjne linie i rzeźbione, drewniane wykończenia. Na jednym z brzegów oparcia widniała głowa smoka zakończona ostrymi zębami.
- Od razu lepiej – oznajmił czarodziej.

Hermiona nie podzielała jego entuzjazmu. Harry wiedział, że taka ekstrawagancja to nie był jej styl. Dziewczyna szybko wyjęła różdżkę aby zademonstrować swoją wizję.
- Taka kanapa będzie lepsza! – oznajmiła, gdy mebel zamienił się.
Harry spojrzał się na obicie z kremowego materiału. Wszystkie nieregularne linie wyczarowane przez Rona zniknęły. Kanapa uzyskała idealnie prostą formę, która pasowała do nowoczesnego, minimalistycznego wystroju, który był co raz bardziej popularny wśród mugoli. Nogi mebla pozostały drewniane, ale nie były pokryte fantazyjną rzeźbą.
- To jest okropne – wyjąkał Ron.
- Mieszkamy wśród mugoli i musimy dostosowywać się do nich – czarownica odparła tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Czyli wszystko będzie wyglądało tak jak ty chcesz?
- Tak jak powinno wyglądać – wyjaśniła Hermiona z naciskiem. – Jasne kolory, mało ozdób, może w niektórych miejscach damy jakiś wzorek, aby nie było nudno…
- Nie zgadzam się! – Ron podniósł głos. – Ja też tutaj mieszkam!
- To sobie wyremontuj jedną sypialnię jak tylko chcesz – zakomunikowała chłodno jego narzeczona. – Jak przyjdzie jakiś mugol to zamkniemy ją na klucz i będziemy mówić, że trzymamy tam rupiecie.
- Czyli jestem dla ciebie śmieciem, który nie ma prawa głosu!?

W salonie zapanowała pełna napięcia cisza. Angelina patrzyła się na narzeczonych ze zdumieniem, Ginny zaciskała usta, aby nie wypsnęło się z nich jakieś przekleństwo, wzrok George’a wyrażał, że uważa ich problemy za głupie. Harry poczuł, że musi wkroczyć do akcji zanim jego przyjaciele pozabijają się nawzajem. Podszedł do Rona i stanął przed nim aby popatrzeć się mu prosto w oczy.
- Ona tak nie uważa – powiedział spokojnie.
- Ale nie chce mi pozwolić abym decydował o tym domu! – wycedził zaciskając pięści ze złości.
- Ja będę płaciła za wynajem, więc ja decyduję o większości – zza pleców Harry’ego doszedł głos Hermiony. – Jak tak bardzo chcesz to możesz wziąć sobie garaż!
- Niech cię sfinks porwie! – warknął rudzielec i wyszedł do ogrodu.

Wszyscy popatrzyli się na siebie. Każdy miał niepewną minę oprócz Hermiony, która wyraźnie była obrażona i George, który uważał to za zabawne.
- Jak dzieci – stwierdził wesołym tonem. – Mogłabyś mu dać się wypowiedzieć w jakiejś kwestii…
- Widziałeś jego gust!? – warknęła wściekle czarownica. – Ja chcę tutaj zapraszać ludzi! Jak on coś urządzi to będę mieszkać w jakimś… jakimś… burdelu dla klientów lubujących się w sado-maso!

Ginny parsknęła śmiechem. Harry wiedział, że podziela ona zdanie Hermiony. Krótko po tym jak się do niego wprowadziła zaczęła robić porządki na Grimmauld Place. Tylko, że mu nie przeszkadzało, gdy wyrzuciła nogę trolla i obcięte głowy Skrzatów Domowych. Sam poparł jej pomysł aby zmienić kolory domu z zielono-srebrnego na czerwono-złote. Mieli ten sam gust i dobrze się rozumieli.
- Eeee, może czegoś się napijemy, co…? – zaproponowała nieśmiało Angelina w celu przerwania głuchej ciszy.
Nic z tego jednak nie wyszło. Zanim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć z ogrodu dobiegł do ich uszu krzyk Rona.
- Deeeev! Jeszcze raz zobaczę, że jesteś w naszym ogrodzie i próbujesz nas szpiegować to ci nogi z dupy powyrywam! Obetnę jaja! Wyrwę wątrobę! Odwal się od mojej narzeczoneeeeej!
- To my chyba sobie pójdziemy – stwierdził George, gdy Hermiona wybiegła na zewnątrz, aby zbesztać swojego narzeczonego za nocne wrzaski.

Wrzucając proszek Fiuu do paleniska, Harry miał nadzieję, że jego przyjaciele w końcu znajdą wspólny język i zaczną się ze sobą dogadywać. Wizja ich rozstania była dla niego zbyt przygnębiająca. Postanowił pogadać z każdym z nich na osobności w przeciągu kilku najbliższych dni.
- Na Grimmauld Place 12! – powiedział i wstąpił w szmaragdowe płomienie.

***

W niedzielę koło południa Hermiona pojechała do domu swoich rodziców. Była w paskudnym humorze, ponieważ przez pół nocy kłóciła się z Ronem. Na razie nie zanosiło się na to, aby przyjęli wspólny kierunek w sprawie urządzenia wnętrz. Nie potrafili się dogadać i połączyć swoich pomysłów. W przypływie rozpaczy zaproponowała mu, że może wybrać parę  durnostojek w swoim guście, ale on nie chciał nawet o tym słyszeć. Zakończyło się tym, że każde z nich spało w innym pokoju.

Po krótkiej rozmowie z rodzicami, czarownica poszła do gabinetu aby zajrzeć do komputera. Byli mieszkańcy nie korzystali z internetu, dlatego Hermiona musiała dopiero go założyć w swoim nowym domu. Na razie była na etapie porównywania ofert, w których pomagał jej ojciec.
- Mam nadzieję, że Thierry odpisał – mruknęła pod nosem włączając komputer.

Okazało się, że jej życzenie się spełniło. Kanadyjczyk wysłał do niej wiadomość.

Przepraszam Hermiono!
Przykro mi, ale nic nie mogę poradzić. Dlaczego? Powiem ci gdy się spotkamy. Na razie muszę promować książkę w Ameryce Północnej. Będę w Londynie w październiku. Nie bierz ze sobą Rona. Po jego wiadomości poznałem, że nie ma o czym z nim rozmawiać. Jeszcze raz przepraszam, że sprawiłem ci przykrość.
Thierry

- No to czekamy do października – stwierdziła Hermiona zadowolona, że chociaż jeden chłopak wyraził skruchę i ma ochotę wyjaśnić nieporozumienia zaistniałe między nimi.