poniedziałek, 19 czerwca 2017

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 67 – Prezent od Robardsa


Pan Granger starał się myśleć po francusku, a nie po angielsku. Wiedział, że powinien czuć wdzięczność do Severusa Snape’a, ale nie mógł się oprzeć wrażeniu, że ten mężczyzna emanuje jakąś złowrogą aurą. Wprawdzie zrobił wiele dla Hermiony i pod jej wpływem zacząć pomagać Jean, ale to nie zmieniło faktu, że jego wygląd i postawa nie zachęcały do nawiązania bliższej znajomości. To, że był czarodziejem, szpiegiem i mordercą, który potrafił czytać w myślach, przerażało pana Grangera. Z tego powodu trudno mu było zrozumieć córki, które nie miały najmniejszych problemów w kontaktach z tym człowiekiem. Ojciec Hermiony starał się zachować fason, ale w głębi siebie czuł niepewność pomieszaną z lękiem. Chciał wierzyć, że Snape się zmienił. Miał na to sporo dowodów, ale jakoś nie udawało mu się wyrzucić z duszy uprzedzeń. Chował je głęboko, na samym dnie i starał się o nich nie myśleć. Na wszelki wypadek nie patrzył zbyt długo w oczy czarodzieja. Nawet wtedy, gdy on, Severus i Hermiona wyruszyli do punktu krwiodawstwa, aby oddać krew do badań pod kątem zgodności tankowej. Gdyby jedno z nich pasowało do Jean, wtedy mogłaby otrzymać od tej osoby szpik kostny.
- No i po wszystkim. – Pan Granger uśmiechnął się do Suzanne, która dzielnie towarzyszyła im podczas wyprawy.
- To wcale nie bolało. – Hermiona poparła ojca. – Prawda, Severusie? – zwróciła się do współlokatora.
Snape tylko przytaknął i zajrzał pod opatrunek, który znajdował się w zgięciu jego prawej ręki, aby sprawdzić, czy przestał krwawić. Minę miał wielce zaciekawioną. Jakby krew była czymś, do czego przywykł, ale nie często oglądał własną.
Pan Granger wzdrygnął się na ten widok. Przed zabiegiem pielęgniarka uparła się, że czarodziej ma dać jej lewą rękę do ukłucia. Nie czekając na pozwolenie, podciągnęła mu rękaw koszuli w górę. Severus warknął wtedy na kobietę i szybko wyrwał kończynę. Nie zrobił tego wystarczająco szybko, aby ojciec Hermiony nie dostrzegł blizn na jego przedramieniu. Wiedział, czym jest Mroczny Znak i wstrząsnęło nim, gdy uświadomił sobie, że to jego pozostałość. Słyszał wystarczająco wiele od córki, aby porównać ją do swastyki Hitlera. Zarówno on, jak i Voldemort mieli podobne cele: zabić tych, których uważali za nie godnych, by istnieć.
- Jedziemy do domku? – pytanie Suzanne sprowadziło pana Grangera z powrotem na ziemię.
- Tak, za chwilę – szybko odrzekł. – Jedziecie z nami czy musicie… coś załatwić? – zwrócił się do Hermiony, która zrozumiała, o co chodzi.
Dziewczyna popatrzyła w czarne oczy Severusa, szukając tam odpowiedzi. Jej ojca niepokoił fakt, jak bardzo ta dwójka rozumiała się bez słów. Nie chciał myśleć o tym, że mają się ku sobie, ale nieprzyjemne wizje ostatnio same wdzierały się do jego głowy.
- Zostajemy – oświadczyła czarownica po chwili.
Podeszła do Suzanne i pożegnała się z nią, całując ją czule w czoło.
- Do zobaczenia, maleńka – powiedziała.
Pan Granger tylko skinął głową. Wiedział, że jako istoty obdarzone nadprzyrodzoną mocą, Hermiona i Severus użyją teleportacji, która jest o wiele szybsza niż jazda samochodem.
- Pa, Sev! – wykrzyknęła dziewczynka.
Czarodziej odparł „do zobaczenia” i machnął do niej nieznacznie ręką. Następnie powiedział coś do Hermiony szeptem i obydwoje oddalili się szybkim krokiem. Po chwili zniknęli w tłumie ludzi, którzy wchodzili i wychodzili z centrum krwiodawstwa.

***

Harry specjalnie wziął urlop we wrześniu, czyli wtedy, kiedy Ginny miała wolne. Chciał spędzić z nią jak najwięcej czasu. Szybko przekonał się, że był to błąd. Dzień spędzał na słuchaniu jęków na temat Hermiony lub kolejnych propozycji, które jego narzeczona wymarzyła sobie w dniu ich ślubu. To wszystko, połączone z niepowodzeniem w śledztwie dotyczącym Krzywołapa i Rona, dobijało chłopaka. Stał się markotny i nie miał chęci, aby po raz setny analizować poszlaki, których była tak niewiele oraz zastanawiać się nad podejrzanymi, których było aż nadto. W przypływie rozpaczy zrezygnował, dochodząc do wniosku, że i tak niczego nowego nie wymyśli. Te dwie sprawy utknęły w martwym punkcie i zdawało się, że tylko cud ruszy je z miejsca.
- A ty gdzie idziesz? – Ginny dopadła narzeczonego na schodach.
- Do Hermiony – odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Co to za pergaminy? To dla niej? – drążyła czarownica.
- Tak – chłopak westchnął niecierpliwie.
Sam nie wiedział, kiedy jego narzeczona stała się taka narwana. Owszem, wcześniej też jej się zdarzało najpierw robić, a potem myśleć, ale nie było to tak denerwujące, jak teraz. Nie mogła trzymać języka za zębami. Musiała wypaplać Hermionie, że Ron ma być starszym drużbą. Z tego powodu był zły na Ginny. Wiedział, że to wyjdzie na jaw, ale chciał to rozwiązać w sposób o wiele bardziej delikatny. Miał plan, aby powoli działać. Zacząć od skąpych informacji, które przygotowałyby Hermionę na to, co ją czeka. Wybadałby, co ona ma do powiedzenia o tym, że Ron ma się pojawić na ślubie. Harry zacząłby ją przekonywać, że miło by im było, gdyby zechciała zakopać topór wojenny na jakiś czas. Delikatnie zasugerowałby, aby spotkała się z byłym narzeczonym. Może za którymś razem Hermiona by się zgodziła.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – zauważyła Ginny. – Co to jest? – dopytywała natarczywie.
- Sprawozdania z procesów czarownic i czarodziejów, którzy eksperymentowali na mugolach – wyjaśnił Harry. – Dostałem je od Robardsa.
- Twojego szefa…? – Oczy rudowłosej dziewczyny rozszerzyły się ze zdumienia. – To on wie o mamie Hermiony?
- Wie. Jak to określił: mam swoje źródła. Przekazał mi je, ponieważ wie, że ona mogłaby je spalić, nie patrząc wcześniej, co jest w środku. Tak robi z jego listami.
- Nie dziwię się jej – padła kąśliwa uwaga.
- Co nie zmienia faktu, że Gawain chce pomóc.
- No dobrze – powiedziała Ginny. – Zanieś jej to i przy okazji namów, aby była moją starszą druhną.
- A ty znowu zaczynasz…
- Tak, zaczynam!
Harry zmierzył wzrokiem Ginny i zrozumiał, że niczego nie ugra. Ktoś mu kiedyś powiedział, że przed ślubem warto przyjrzeć się matce swojej narzeczonej, aby zobaczyć, jaka będzie w przyszłości. Wychodziło na to, że czeka go życie z drugą Molly Weasley. Po tym, jak uświadomił sobie ten fakt, chłopak westchnął boleśnie i udał się do kominka w kuchni.
***

 Gdy obraz w salonie przemówił, Hermiona od razu domyśliła się, o co chodzi Harry’emu. Miała wszelkie powody, aby podejrzewać, że chce ponownie przeprosić za Ginny. Przez moment nawet miała ochotę odmówić mu wejścia do domu, ale uznała, że bez wysłuchania go, byłoby to dużą przesadą. Uważała, że rodzice dobrze ją wychowali i należało to okazać.
Jak bardzo jej decyzja okazała się trafiona, dowiedziała się po chwili. Harry od razu podał jej podarunek od Gawaina. Nawet nie ukrywał specjalnie faktu, że zależało mu, aby ją udobruchać. Hermiona nie mogła udawać obojętnej, nawet gdyby chciała. Informacje zawarte w pergaminach, które otrzymała były więcej niż obiecujące. Była przekonana, że znajdzie w nich odpowiedź na dręczące ją pytania. Z tego powodu przymknęła oko na źródło, z którego pochodzą.
- Mówisz, że to ci się przyda? – zagadał Harry, gdy Hermiona przeglądała zwoje.
- Na pewno – przytaknęła z uśmiechem na ustach. – Jak tylko Severus wróci z pracy, to weźmiemy się za ich czytanie.
- On się zamienia w gościa o hiszpańskiej urodzie? – Auror był dobrze poinformowany.
- Tak. Podbiera włosy naszemu sąsiadowi.
- Gdy go zobaczyłem, to od razu wiedziałem, że to on. Ta powiewająca, długa peleryna jest bardzo charakterystyczna. Tak samo, jak grymas złości na mój widok – Harry zachichotał.
- Niedługo przestanie tak reagować – oznajmiła Hermiona. – On się bardzo zmienił zarówno psychicznie, jak i fizycznie. W domu nosi mugolskie ubrania. Żebyś widział, jak świetnie wygląda w zielonej albo szarej koszuli…
Zamilkła, gdy zobaczyła niedowierzanie w oczach przyjaciela. Zdenerwowało ją to. Harry był kolejną osobą, która jej nie wierzyła. Wszyscy traktowali ją, jakby mówiła o UFO, albo czymś równie niedorzecznym. Tak trudno było im przyjąć do wiadomości, że Severus złagodniał i zaczynał pasować do społeczeństwa?
- Ekhm – odchrząknął Harry. – Ginny mówiła, że on bardzo ci pomaga.
- To prawda! – rzekła Hermiona z entuzjazmem. – Gdyby nie on, to padłabym z przemęczenia. Tyle dla mnie robi… aż ciężko w to uwierzyć. – Zerknęła znacząco na przyjaciela. – Nie dość, że ma sporo własnej pracy, to jeszcze mi gotuje posiłki oraz czyta księgi, w których zaznacza wszystko, co może być przydatne. Zaakceptował mnie, mówi mi po imieniu i nawet zgodził się sprawdzić, czy może być dawcą szpiku dla mojej matki. Sama nie uwierzyłabym, że jest takim cudownym człowiekiem, ale od lipca pokazuje, co się kryje pod jego maską. – Czarownica otwarcie zachwycała się współlokatorem, ignorując szok wypisany na twarzy Harry’ego. – Myślę, że przy odrobinie cierpliwości i zachęty z mojej strony, Severus zacznie podchodzić do ciebie bez złości. On musi po prostu przerobić traumę z dzieciństwa. Sam wiesz, że twój ojciec, Syriusz i Lupin, nie byli wobec niego w porządku. Dodając do tego okropne dzieciństwo i zawód miłosny to nic dziwnego, że stał się taki, jaki jest.
- To były szczeniackie wygłupy! – jęknął Harry.
- Chcesz czy nie, to te „szczeniackie wygłupy” sprawiły, że życie Severusa zamieniło się w koszmar – oznajmiła ostro Hermiona. – Był przez nich prześladowany i to jest niezaprzeczalny fakt.
- Ja nie przeczę, że to było nie w porządku, ale on…
- … musiał się bronić! – czarownica przerwała przyjacielowi. – Gdyby nie to, że przez całe życie ktoś się nad nim znęcał, to byłby wspaniałym człowiekiem. Co ja mówię… Tak naprawdę to jest wspaniałym człowiekiem. Oczytanym, inteligentnym i umiejącym się poświęcić dla innych. Zabłądził, ale sam wiesz, że zapłacił za swoje błędy.
- Nie będę się z tobą spierał – oznajmił Harry, mrużąc oczy i robiąc minę wyrażającą niezadowolenie. – Widzę, że Liga Obrony Snape’a zrobi wszystko, aby go wybielić.
- Tak samo, jak Liga Obrony Rona! – Hermiona wycelowała oskarżycielsko palec w aurora. – Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że on będzie starszym drużbą? – zapytała z wyrzutem.
- Ginny się trochę pośpieszyła – warknął chłopak. – Chciałem to inaczej załatwić. Zamierzałem spytać, co o tym sądzisz… sprawdzić, czy sobie życzysz… miałem się upewnić, czy będziesz w stanie przebywać w jego towarzystwie tylko przez jeden dzień… Ona wszystko zepsuła! – burknął.
- W takim razie wiedz, że moje stanowisko w tej sprawie jest jasne. Albo on, albo ja. Jeśli będzie na weselu, to mnie zobaczycie tylko na ślubie – oznajmiła Hermiona ze złością. – Nie przyjdę, ponieważ nie mam zamiaru patrzeć na jego gębę.
- A jeśli będzie tylko na ślubie?
- Wtedy zostanę na weselu.
Harry milczał. Zmarszczone czoło świadczyło, że myśli intensywnie nad słowami przyjaciółki.
- Nie odpuścisz nawet na jeden dzień? – zadał pytanie po dłuższej chwili.
- Nie.
Auror spojrzał na nią, a w jego oczach widać było błaganie. Hermiona poczuła, że robi się jej głupio. Tyle lat przyjaźni zaczynało wisieć na włosku z powodu Rona. Severus miał rację, że nie powinna pokazywać wiadomości od Thierry’ego. Lepiej dla niej byłoby udawać, że nic się nie stało.
- Nie sądziłem, że potrafisz być aż tak okrutna – wychrypiał Harry, dziwnie zmienionym głosem. – Razem z Ginny prosimy o jeden dzień. Możemy was obydwoje odsunąć od przygotowań, tylko po to, aby zobaczyć was podczas ślubu i wesela.
- Myślicie tylko o sobie… - powiedziała Hermiona niezbyt pewnym tonem.
- A ty nie myślisz o sobie? – zapytał auror rozdrażnionym tonem. – Powiem ci coś szczerze… Wierzę, że Snape się zmienił. Szkoda tylko, że to działa w ten sposób, że on zabiera to, co w tobie najlepsze i oddaje ci to, co najgorsze – dodał ze złością, pomieszaną z rozczarowaniem.
- Gadasz głupoty! – fuknęła czarownica obrażonym tonem. – Ten ślub rzucił się na mózg zarówno tobie, jak i Ginny!
- Pomyśl nad tym, co powiedziałem – poprosił Harry. – Jeśli zmienisz zdanie, to odwiedź nas na Grimmauld Place. Masz czas do końca miesiąca. – Wycofał się w stronę kominka.
- Nie mam czasu na takie pierdoły – wycedziła Hermiona przez zaciśnięte zęby, patrząc, jak chłopak znika w szmaragdowych płomieniach. – Muszę znaleźć lek na białaczkę i na tym zamierzam się teraz skupić!

***

Severus z przyjemnością patrzył na śmiejącą się Hermionę. Właśnie zdradził jej, że nazywa Gawaina Robardsa „Gumochłonem” i to niesamowicie ubawiło dziewczynę.
- Nie przestaniesz, mimo że dał mi te pergaminy? – zapytała z figlarnym błyskiem w oku, gdy się uspokoiła na tyle, aby mówić.
- Oczywiście, że nie – zakomunikował, patrząc na szeroki uśmiech, który zdobił jej twarz. – Nadal na to nie zasłużył. Musi się bardziej postarać.
Siedzieli obok siebie na łóżku w jej pokoju. Byli na tyle blisko, że trudno było wcisnąć między nich coś grubszego niż rolkę pergaminu, ale na tyle daleko, że nie mieli kontaktu fizycznego. Severus specjalnie wybrał tę pozycję. Wiedział, że dotyk musi wyjść z inicjatywy Hermiony. Na razie ograniczał się do lekkiego poklepywania jej po ramieniu, gdy ją pocieszał i podania jej przedramienia, gdy razem się teleportowali.
- Tak czy siak, będę zmuszona mu podziękować. – Dziewczyna się zasępiła. – Te wszystkie zwoje rzuciły światło na nasze badania.
- Pozwalam ci nie odzywać się do niego – rzekł Snape beztroski tonem.
- Jeszcze chwila i przez ciebie będę łamać podstawowe zasady dobrego wychowania – żartobliwie oskarżyła go Hermiona. – Namawiasz mnie do złego…
- Nawet nie wiesz jak często – pomyślał czarodziej z satysfakcją.
Wszystko układało się według jego planu. Współlokatorka poinformowała go o wizycie Pottera i ich kłótni o Rona. Serce Severusa podskoczyło z radości, gdy dowiedział się, że nie ugięła się pod wyrzutami przyjaciela. Z tego powodu dobry humor nie opuszczał go od kilku godzin. Dodatkowo potęgowała go przyjemność, która płynęła z czytania sprawozdań. Uwielbiał takie rzeczy. Wpływ czarnomagicznych zaklęć i eliksirów na organizmy to było jego hobby. Musiał tylko uważać, aby się z tym nie afiszować przy Hermionie. Ona była zdecydowanie zniesmaczona i przerażona tym, co znalazła. Wszelkie przejawy złej magii automatycznie odrzucała. Severus robił to samo, ale w duszy planował ukradkowe zrobienie kopii i powrót do nich, gdy dziewczyna nie będzie widziała.
- Myślę, że czas podsumować to, co wiemy – oznajmiła z powagą, gdy przeglądała swoje ostatnie notatki.
- Zamieniam się w słuch – powiedział czarodziej i pochylił się lekko w jej stronę.
Była tak blisko, że mógł zrobić nieznaczny ruch ręką, aby chwycić jej podbródek, a następnie pocałować namiętnie. Severus zdawał sobie sprawę, że tysiąc razy bardziej wolałby rzucić Hermionę na łóżko i wykorzystać do spełnienia pragnień, które niestety powróciły, niż słuchać o tym, o czym doskonale wiedział. Tylko że na razie coś takiego nie wchodziło w grę. Było na to stanowczo za wcześnie.
- Zacznijmy od wczesnego średniowiecza. Przed ustaleniem Międzynarodowego Kodeksu Tajności, magia przenikała do życia normalnych ludzi. Mugolaki były powszechnie szanowane i pożądane w szkołach, ponieważ panowała opinia, że są bardziej uzdolnieni i wszechstronni. – Severus słuchał tylko jednym uchem. Przełożył swoją prawą rękę za siebie i umieścił ją na łóżku, za plecami dziewczyny. Gdyby przechyliła się do tyłu, to oparłaby się na niej. – Czarodzieje chętnie dzielili się lub sprzedawali mugolom eliksiry albo używali czarów. Efekty były sprawdzane na bieżąco, dlatego rzadko zdarzały się pomyłki, które doprowadzały do śmierci lub trwałego kalectwa. W czasie najintensywniejszych polowań na czarownice w połowie XV wieku, kontakty mugoli z czarodziejami uległy osłabieniu, a w roku 1692 zostały zupełnie zerwane… - Hermiona odwróciła pergamin na drugą stronę. Nie zauważyła, że Snape przymknął oczy i delektował się jej bliskością. - Przez długie lata czarodzieje żenili się tylko między sobą. To doprowadziło, że do głosu doszły przekonania o czystości krwi. Społeczność czarodziejów potrzebowała dziesięcioleci, aby ponownie zacząć uznawać małżeństwa mieszane. To jednak nie zmieniło podejścia do leczenia mugoli. Nadal większość osób magicznych była przekonana, że podawanie im eliksirów albo używanie na nich czarów jest jawnym pogwałceniem kodeksu tajności. W czasie Pierwszej Wojny Światowej, minister magii - Archer Evermonde, oficjalnie zabronił pomagać mugolom. Gdy przepisy zostały złagodzone, było już za późno. Druga Wojna Światowa okazała się klęską dla uzdrowicieli. Zamiast pomagać rannym, dobijali ich. Wtedy powstało powiedzenie, że na mugola nie warto marnować eliksiru. Uznano, że większość jest dla nich trująca, a czary niszczą im mózgi. Nikt nie prowadził badań, który mogłyby wykazać, gdzie jest granica. Wszelkie eksperymenty uznano za nieetyczne… – Hermiona zakończyła ze smutkiem w głosie.
- Dobrze, że nie wszyscy stosowali się do zakazów – oznajmił Severus, odsuwając się od niej nieznacznie, aby nie pomyślała sobie czegoś szkodliwego dla jego planu. – Dzięki temu wiemy, że wiele sprowadza się do ilości magii we krwi.
- Nie ma szansy, aby nie zanikła przez wieki izolacji. Organizmy mugoli się zmieniały…
- … a eliksiry były przez lata udoskonalane poprzez dodawanie nowych składników i odejście starych, jednocześnie wymyślano nowe zaklęcia.
- Podróże na inne kontynenty, niewolnictwo, kolonie, a potem powstanie międzynarodowych społeczeństw – Hermiona ciągnęła wątek. – Mugole są o wiele bardziej zróżnicowani niż czarodzieje. Możemy zauważyć, że przez ideę czystej krwi, wiele magicznych rodzin trapi problem chowu wsobnego.
- Raporty z procesów nie pozostawiają złudzeń. Czary sprawiają, że mugole stają się pustymi skorupami. Oni nie mogą być poddawani takiemu samemu leczeniu jak czarodzieje. Zrobiłem dla twojej matki co najmniej dwadzieścia eliksirów. Żaden na nią nie zadziałał. Myślę, że możesz spróbować użyć na niej niektórych czarów z książki Munga, ale musisz bardzo uważać, aby nie przesadzić. Wiesz, że zaklęcia mają różne stopnie mocy i zbyt wiele, sprawi to, co u ofiar Zygfryda Wilbure’a.
- Wiem… – mruknęła dziewczyna z zawodem w głosie. – Severusie… myślisz, że znajdę dla niej lekarstwo? – zapytała szeptem, wpatrując się z nadzieją w jego czarne oczy.
Czarodziej szybko zaczął analizować, co jej odpowiedzieć. Nie było wiele możliwości. Właściwie cała nadzieja była w czarnej magii, a ona na pewno nie zgodziłaby się na coś takiego.
- Nie trać nadziei – powiedział dyplomatycznie. – Mówiłaś, że nie skończyła jeszcze tej… chemioterapii. Oddaliśmy krew do badań. Zacznij się martwić, gdy mugolskie sposoby zawiodą — dodał miękko, patrząc z góry na jej twarz.
- Gdybym tylko mogła przeprowadzić badania…
- Możesz. Podczas wizyt u matki czaruj ukradkiem.
- To będzie jawne pogwałcenie prawa – Hermiona zrobiła grymas niezadowolenia.
Severus poczuł, że ma ochotę przewrócić oczami, ale nie zrobił tego. Odsunął od siebie także pragnienie, aby wygarnąć współlokatorce, co o niej myśli. Jak na osobę, która przez lata czynnie stawiała opór siłom Voldemorta, Hermiona potrafiła być naprawdę irytująca, z tym swoim silnym przywiązaniem do zasad.
- Masz wybór: albo ukradkiem czarujesz, albo bawimy się czarną magią – Snape zakomunikował sucho, wstając i przechadzając się w stronę biurka.
- O nie, żadnej czarnej magii! – pisnęła przerażona i ukryła twarz w dłoniach.
- Czyli problem rozwiązany – zawyrokował czarodziej z delikatnym uśmiechem.
Zwrócił twarz w stronę monitora i przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Gdyby umiał korzystać z komputera, to miałby prawie nieograniczony dostęp do mugolskich informacji. Wtedy sprawdziłby, gdzie są leczone osoby z białaczką. Nie chciał kręcić się w pobliżu matki Hermiony, gdy będzie przeprowadzał „nieetyczne” eksperymenty na mugolach. Jej córka mogła przecież domyślić się czegoś, a to nie było mu na rękę.
- Nauczysz mnie jak posługiwać się komputerem?
Czarownica drgnęła i powoli przeniosła zaskoczony wzrok na Severusa.
- Jeśli chcesz, to cię nauczę. Ale nie dzisiaj. – Wskazała głową zegarek, stojący na jednej z półek. – Jutro po pracy mogę się tym zająć.
Severus nie miał zamiaru protestować. Jeden dzień nie robił mu większej różnicy. Wszystkie badania, które pragnął przeprowadzić, były przejawem jego mrocznych zainteresowań oraz chęcią wyżycia się na innych. Udawanie zaczynało go powoli męczyć i miał zamiar odreagować, gdy Hermiona będzie nieobecna.
- W takim razie, jesteśmy umówieni – rzekł z widocznym zadowoleniem i ruszył do swojego pokoju, aby przynieść współlokatorce jej codzienną dawkę Eliksiru Słodkiego Snu.