poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 33 – Dzień Zwycięstwa


Przygotowania do drugiej rocznicy śmierci Voldemorta szły pełną parą. Argus Filch był chodzącym kłębkiem nerwów i od tygodnia rzucał się na każdego ucznia, który śmiał przynieść, chociaż odrobinkę błota do zamku. W międzyczasie latał za Irytkiem i starał się przegonić złośliwego duszka przy pomocy miotły. Cały Hogwart był porządkowany, czyszczony i pucowany przez całą armię skrzatów. Obchody Dnia Zwycięstwa miały zacząć się za kilka godzin, dlatego większość uczniów została wysłana do domów, a zostali tylko ci, którzy brali udział w przedstawieniach. Z tego powodu na błoniach została ustawiona scena, na której miał jeszcze przemawiać Kingsley, McGonagall oraz ważne postacie, które doprowadziły do końca wojny. Gośćmi honorowymi były osoby, które wzięły udział w bitwie z siłami Voldemorta oraz głowy świata czarodziejów z innych państw. Z tego powodu teren od kilku tygodni zabezpieczany był przez aurorów.
- Co ty tu robisz Potter? – spytał się Robards widząc swojego pracownika idącego w stronę sceny. – Miałeś mieć dzisiaj wolne.
- Chciałem się rozejrzeć – odpowiedział Harry. – To wszystko działo się dwa lata temu, a ja mam wrażenie jakby to było wczoraj – oznajmił ze smutkiem jednocześnie rozglądając się po okolicy.

Przypomniał sobie wszystko, co przeżył podczas bitwy o Hogwart. Śmierć, ból, strach, zwątpienie w czasie walk, a w końcu nieopisana ulga i radość po zwycięstwie. Najbardziej żal mu było poległych. Kiedyś często śnił o martwych ciałach swoich przyjaciół, teraz zdarzało mu się to rzadziej. Tak czy siak nie było to miłe i był przekonany, że nie pozbędzie się tych obrazów z głowy aż do końca życia.
- Wykonałeś kawał dobrej roboty, synu – odezwał się Robards i poklepał go przyjaźnie po ramieniu.

Po wszystkich wydarzeniach, jakie miały miejsce w grudniu zeszłego roku, powrócili do dobrych relacji. Wspólny sekret sprawił, że zaczęli częściej ze sobą rozmawiać i to nie tylko na temat pracy. Stopniowo nawiązywała się między nimi nić porozumienia. Harry nie wplątywał się w kolejne afery, a Gawain nie dawał mu powodów skargi. Mężczyzna dotrzymał słowa i nie narzucał się więcej Hermionie. Za to często zaczął zapraszać swojego podwładnego do siebie do domu. Harry na początku niechętnie odnosił się do tego, ale po jakimś czasie zrozumiał, że Robards jest bogatym źródłem wiedzy. Często siedział na kanapie swojego szefa i słuchał z napięciem o udanych akcjach i walkach ze śmierciożercami podczas Pierwszej Wojny Czarodziejów. Chłopak starał się zapamiętywać jak najwięcej szczegółów z tych historii, aby później wcielać je w życie. Gawain za to doceniał jak szybko uczy się jego podwładny i dawał mu, co raz trudniejsze zadania do wykonania. Szybko to sprawiło, że Ben i jemu podobni czarodzieje, przestali uważać Harry’ego za nowicjusza bez teoretycznego i praktycznego przygotowania.

Jednocześnie jego związek z Ginny kwitł mimo tego, że obydwoje mieli dla siebie mało czasu. Ona zaczęła grać na stałe w reprezentacji Harpii z Holyhead i wybuchła na jej punkcie Weasleymania po tym jak wbiła dwanaście goli pod rząd Strzałom z Appleby w ostatnim meczu. Harry był dumny ze swojej ukochanej i starał się jak mógł zrekompensować swoje nieobecności spowodowane pracą. Ginny zaś doceniała jego zabiegi. Obydwoje wiedzieli, że kochają się jak szaleni i chłopak z blizną był przekonany, że nadszedł czas, aby pomyśleć o pierścionku zaręczynowym. Życie wróciło do normy i zdawało się, że może być tylko lepiej.
- Dziękuję – odrzekł Harry z uśmiechem, po czym pożegnał się ze swoim szefem i ruszył w stronę granic Hogwartu, aby teleportować się do domu i zmienić szatę na wyjściową.

***

- Ron! Błagam, załóż inny garnitur! – krzyknęła zrozpaczona Hermiona.
- Czemu? Ten jest po prostu Z-A-J-E-B-I-S-T-Y! – odparł rudzielec z zachwytem i spojrzał na swoje odbicie w lustrze. – Tak ma być!
Jego dziewczyna stała po drugiej stronie pokoju i gotowała się ze złości połączonej z bezsilnością. Ubrana była w prostą, czarną sukienkę, którą kupiła ze swoją mamą. Elegancki i stonowany wygląd dopełniała delikatna biżuteria i niezbyt wyszukana fryzura. Ron był zupełnym przeciwieństwem swojej drugiej połowy. Ubrany w jaskrawo-pomarańczowy garnitur i jadowicie zieloną koszulę, która idealnie pasowałaby do garderoby Rity Skeeter. Rudzielec z wyraźnym zadowoleniem wiązał pod szyją fioletowy krawat. Przy każdym jego ruchu Hermionie zdawało się, że w jej pokoju grasuje pożar.
- Proszę… załóż ten czarny… albo szary… tylko nie ten… - tłumaczyła starając się nie wybuchnąć szlochem. – Jak będziemy wyglądali? Jak jakieś pośmiewisko!
- Nie przesadzaj, moja cukrowa myszko – odparł Ron ze spokojem. – George idzie w fioletowym, a pod spód zakłada czerwoną koszulę. Ten to dopiero nie ma gustu!
- To jest smutna uroczystość, miej choć trochę szacunku dla zmarłych!
- To jest Dzień Zwycięstwa a nie pogrzeb!
- Jak chcesz! – warknęła Hermiona. – Ale trzymaj się ode mnie jak najdalej!
- Oczywiście – zgodził się Ron z figlarnym uśmiechem. – Zwłaszcza wtedy, gdy bohaterzy wojenni będą stać obok siebie podczas sesji zdjęciowej!

Hermiona jęknęła ze zgrozą i wyszła z pomieszczenia w celu złapania świeżego powietrza do płuc i tym samym uspokojenia się. Ron kompletnie nie przejął się jej wybuchem i beztrosko przypiął fioletowego kwiatka do butonierki, nucąc pod nosem „The Bad Touch” Bloodhound Gang.

***

Obchody Dnia Zwycięstwa przebiegały spokojnie i były bardzo dobrze zorganizowane. Hermiona razem z rodziną Weasleyów i Harrym przybyła wcześniej na miejsce, dzięki czemu mogli obserwować pojawiające się reprezentacje z różnych krajów. Większość przyjechała Hogwart Expresem razem z Kingsleyem. Madame Maxime przybyła, wspólnie z niedawno wybraną Minister Francji - Anne de Breuil, powozem ciągniętym przez skrzydlate konie. Z tego powodu ucieszył się nie tylko Hagrid, Fleur mimo zaawansowanej ciąży również pojawiła się na uroczystości. Reprezentacja Finlandii miała podobny sposób podróżowania jak Francuzki: wielkie sanie ciągnęły magiczne renifery. Turcy zaś przybyli na misternie tkanych dywanach.

Część gości teleportowała się do wyznaczonej strefy przy bramie Hogwartu. Hermiona ze zdumieniem patrzyła na barwnych członków obstawy Ministra Polski, którzy ubrani byli w zbroje ze skrzydłami oraz skóry dzikich zwierząt. Ich reprezentant ubrany był w orientalną szatę, która według dziewczyny, bardziej pasowałaby do krajów arabskich. Najwidoczniej Turcy podzielali jej zdanie, ponieważ patrzyli się na Słowian z wyraźną niechęcią. 

Niektóre znane osoby, które wzięły udział w Bitwie o Hogwart musiały wygłosić przemowę. Jak zwykle Ron i Harry nie przyłożyli się do swoich. Pierwszy robił, co chwile głupie miny i starał się jak najbardziej podkreślić swoją rolę w całej wojnie oraz uznał, że jego życie jest kompletne odkąd pojawił się na karcie Czekoladowych Żab. Drugi zaś twierdził, że cała chwała należy się Snape’owi. Hermiona cieszyła się, że Severus siedzi teraz w celi, ponieważ mógłby rozerwać jej przyjaciela na strzępy słysząc taką ilość pochwał. Sama podkreślała podczas swojej przemowy, że po zniesieniu praw przeciwko mugolakom, przyszedł czas, aby czarodzieje zajęli się uwolnieniem Skrzatów Domowych.

Tym co najbardziej wzruszyło czarownicę w czasie obchodów był teatrzyk uczniów Hogwartu. Odegrali oni sceny z związane z walką Harry’ego z Voldemortem. Pierwszego grał uroczy piętnastolatek o delikatnej urodzie, ale za to z niezłą charyzmą. Hermiona doznała szoku, gdy się okazało, że w jej postać wcieliła się czarnoskóra Noma. W pierwszym momencie miała ochotę zaprotestować, ale po wzięciu kilku oddechów pomyślała, że teatr rządzi się swoimi prawami. Kompletnie się uspokoiła dopiero po tym, gdy przekonała się, że dziewczyna naprawdę ma talent i naprawdę potrafiła imitować jej głos i ruchy. Sztuka zakończyła się efektowną sceną śmierci Voldemorta, którego fenomenalnie zagrał Oscar Williamson.

Następnie wszyscy zebrani zostali zaproszeni do Wielkiej Sali, która została powiększona dziesięciokrotnie na tę okazję. Harry, Ron i Hermiona musieli usiąść przy głównym stole pomiędzy Kingsleyem a McGonagall. Najbliżej nich zostali usadzeni zagraniczni ministrowie, a najdalej mniej ważne osoby. Hermiona przeszukała wzrokiem salę przed podaniem dań i zobaczyła wiele znajomych twarzy. Przybyła prawie cała Armia Dumbledore’a łącznie z Cho Chang, która uśmiechała się nieśmiało do koleżanek i kolegów. Ginny otaksowała ją pogardliwym spojrzeniem, po czym zaczęła udawać, że jej nie widzi. Hermiona zaśmiała się w duchu widząc ten przejaw zazdrości. Obok swojej córki siedziała pani Weasley, która zamieniła się miejscami z George’em aby być bliżej Fleur, która mogła w każdej chwili urodzić. Hermiona podziwiała ją za to, że nawet będąc w zaawansowanej ciąży wyglądała cudownie. Nie przytyła, za to wyglądała jakby połknęła piłkę i z tego powodu miała wystający, okrągły brzuch. Siedząc koło Billa wprost promieniowała szczęściem. Pani Weasley siedziała koło nich i nie schodził z jej twarzy uśmiech. Nie mogła doczekać się narodzin pierwszego wnuka lub wnuczki. W głębi serca Hermiona zazdrościła Fleur, ponieważ od dawna marzyła o tym, aby wyjść za Rona i zajść w ciążę. Wtedy poczułaby się w pełni kobietą i Suzanne miałaby, z kim się bawić w przyszłości.

Po obiedzie, na którym królowały wyszukane potrawy, nastąpił czas na bardziej swobodną część uroczystości. Goście zaczęli chodzić pomiędzy stołami i rozmawiać ze sobą. Hermiona z Ronem i Harrym uścisnęli niezliczoną ilość rąk i podziękowali tysiące razy za miłe słowa. Dziewczyna pomyślała, że od uśmiechania się bolą ją mięśnie twarzy.
- Boska koszula Weasley! – zaświergotała Rita Skeeter, na co rudzielec spłonął rumieńcem. – Chcę mieć was na jutrzejszej okładce Proroka Codziennego! Przysuńcie się do siebie! – oznajmiła tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Panna Granger w środku, jeśli łaska! – wykrzyknęła i złapała wycofującą się Hermionę za ramię.

Młoda czarownica posłała jej mordercze spojrzenie, ale posłusznie stanęła między chłopakami. Nadal była zła na Rona za jego garnitur, toteż starała się przysunąć jak najbliżej do Harry’ego. Jej mężczyzna nie zamierzał poddać się tak łatwo. Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Mam dla ciebie niespodziankę – szepnął jej do ucha.
- Jaką? – spytała się Hermiona przez zęby jednocześnie starając się uśmiechać do zdjęcia.
Z aparatu fotoreportera buchnął kłąb fioletowego dymu i było po wszystkim. Rita od razu zaciągnęła swojego współpracownika w kierunku Kingsleya, który rozmawiał o czymś z Ministrem Rosji.
- Zobaczysz… - odparł figlarnym tonem Ron i uśmiechnął się tajemniczo.
- O co mu może chodzić? – spytała się Hermiona Harry’ego, gdy rudzielec odszedł w stronę Charliego.
- Nie mam pojęcia – odparł chłopak i poczochrał włosy.

Dwie godziny później Ron ciągnął rozzłoszczoną Hermionę za rękę i prowadził w tylko sobie znanym kierunku. Patrolujący zamek aurorzy patrzyli się na nich ze zdumieniem, ale jako, że powszechnie było wiadomo, że ta dwójka jest parą to nie zamierzali interweniować.
- Co ty znowy wymyśliłeś!? – wydyszała dziewczyna.
- Już mówiłem… muszę ci coś pokazać! – odparł Ron.
Hermiona postanowiła, że nadal będzie stawiać opór. Nie chciała wymykać się z przyjęcia w nieznanym celu, a jej chłopak się uparł, że niczego nie powie. Skoro tak stawiał sprawę, to ona nie będzie posłusznie dreptać za nim po Hogwarcie. Nagle poczuła, że Ron łapie ją w pasie i przerzuca sobie przez ramię. Mimo ciężaru szybko pognał w głąb korytarza.
- Ronaldzie Weasley! – krzyknęła oburzona czarownica. – Postaw mnie natychmiast na ziemię!
- Nie martw się Hermi! Zaraz będziemy na miejscu! – odparł i wzmocnił uścisk.
- Nazwij mnie jeszcze raz „Hermi”, a urządzę ciebie tak, że troll będzie przystojniejszy od ciebie! – odwarknęła.
- Jak miło… że wspominasz… o trollu… – wysapał Ron, który szybko tracił siły.

Podszedł do drzwi, otworzył je i wszedł do pomieszczenia z wyrywającą się Hermioną na ramieniu.
- Ufff… - sapnął. – Wiesz gdzie jesteśmy?
Czarownica rozejrzała się uważnie i od razu rozpoznała, co to za miejsce.
- Łazienka dla dziewczyn – odparła chłodnym tonem.
- Ta, w której załatwiłem trolla – dodał Ron i postawił dziewczynę na ziemię.
- Po co tu jesteśmy?
- Chciałem ci przypomnieć miejsce, w którym przestaliśmy się nienawidzić, a zaczęliśmy się przyjaźnić. To tutaj narodziło się między nami coś głębszego…  - wyjaśnił z błyskiem w oku.

Hermiona spojrzała na niego oczekująco. Nadal nie wiedziała, do czego Ron zmierza. Jeśli w ten sposób chciał ją udobruchać za to, że założył ten okropny garnitur to wybrał zły sposób.
- Widzisz… czasem się nie lubimy, czasem kłócimy, ale i tak się kochamy – stwierdził rudzielec. – Dwa lata temu podczas bitwy pocałowałaś mnie pierwszy raz i wtedy zrozumieliśmy, że nie możemy bez siebie żyć. Jesteśmy ze sobą na dobre i na złe, dlatego… - sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki - … chciałbym abyś… - otworzył dłoń i pokazał Hermionie, co w niej trzyma - … została moją żoną.

Patrolujący korytarze aurorzy pognali błyskawicznie ku toalecie, gdy usłyszeli wydobywający się z niej kobiecy krzyk. Jeszcze szybciej z niej wyszli, gdy zobaczyli, że źródłem hałasu była Hermiona Granger, która obcałowywała gwałtownie swojego chłopaka Ronalda Weasleya, szepcząc przy tym „tak, tak, tak”.

***

Harry zastanawiał się gdzie mógł podziać się jego najlepszy kumpel. Hermiony także nie mógł nigdzie zlokalizować. Obszedł Wielką Salę dwukrotnie i zapozował, do co najmniej dziesięciu zdjęć razem z przedstawicielami innych państw. Mimo tego nie zauważył nigdzie ani Rona, ani Hermiony. Za to odnotował, że atmosfera przyjęcia zaczęła się mocno rozluźniać. Część gości postanowiła wyjść i rozejrzeć się po okolicy. Inni wypili dość sporo alkoholu. Harry usłyszał jak Rosjanie albo Ukraińcy – sam nie wiedział dokładnie, dyskutują o czymś zawzięcie w swoim języku. Podszedł więc do Ginny, która rozmawiała z Anthonym Goldsteinem, ale ona także nic nie wiedziała o zaginionych. Już miał wyjść z sali, gdy zauważył, że przez drzwi wchodzi Hermiona trzymająca za rękę Rona i zmierzają ku niemu. Obydwoje wyglądali na rozpromienionych oraz zgrzanych. Hermiona miała potargane włosy, a Ron poluzowany krawat i krzywo zapiętą marynarkę.
- Nie uwierzysz! – oznajmiła czarownica radosnym tonem. – Właśnie się…

Harry nie usłyszał, co Hermiona powiedziała, ponieważ po Wielkiej Sali rozległ się okrzyk Madame Maxime:
- WODI! WODI!
- Pali się! – wrzasnął Filch i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu płomieni.
- NIE PALI! WODI! –półolbrzymka wskazała na Fleur.
- MDLEJE!? – ryknęła pani Weasley i zaczęła się przepychać przez tłum ku synowej.
- NIE! WODI JEJ ODESZLI! ONA RODZI!
Dopiero po tych słowach nastąpiło totalne zamieszanie. Rodzina Weasleyów rzuciła się ku Fleur, która trzymała się za brzuch i ciężko oddychała.
- Arturze! Bierzemy ją do Nory! – oznajmiła pani Weasley.
- Nie Nora! – sprzeciwiła się Fleur pełnym bólu głosem. - Muszelka!
- W Norze urodziłam wszystkie dzieci i tam urodzi się mój pierwszy wnuk! – Molly nie dawała za wygraną.
- Moi mężu! Zrobi coś! – wrzasnęła Fleur, która wstała podtrzymywana przez teściową i Madame Maxime.

Bill zamiast powiedzieć coś lub zrobić stał jak słup soli, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. O ile był w stanie bez zastanowienia podjąć walkę na śmierć i życie, to zdecydowanie w sprawie gdzie ma się urodzić jego dziecko sprawiło, że dosłownie zamarł. Harry podejrzewał, że dodatkowo bał się wejść między żoną, a matkę.
- Bill! Rusz się! – warknęła Ginny i popchnęła brata.
- Ale co zrobić? Co!? – miotał się najstarszy syn Weasleyów. – Mi jest obojętne gdzie się urodzi!
- BILL! – wrzasnęły jednocześnie Fleur i Molly.
Tłum wokół rodzącej i jej rodziny zaczął gęstnieć, co tylko pogarszało sprawę. Czarodzieje obserwowali przebieg wydarzeń jakby to była jakaś sztuka. Czarodziej z blizną stwierdził, że sam nie wie, co robić w takiej sytuacji. Popatrzył się na twarze męskiej części rodziny Weasleyów i upewnił się, że oni także nie wiedzą.
- Na litość boską, zaprowadźcie ją do Poppy! – krzyknęła McGonagall, która przedarła się przez tłum. – Nie ma czasu, aby doprowadzić Fleur do bramy Hogwartu!

Bill w końcu się ruszył i przy pomocy George’a oraz Rona zaniósł żonę do skrzydła szpitalnego. Aby powstrzymać podążający za nimi tłum Kingsley błyskawicznie wezwał wszystkich aurorów, którzy zablokowali schody prowadzące na pierwsze piętro.
- Poród! Prawdziwy poród! Nie mam w tym doświadczenia! – pani Pomfrey załamała ręce na widok Fleur.
- Ja mam! Tylko przy dwóch synach pomagała mi matka, pozostałą piątkę urodziłam sama! Damy radę! – oznajmiła pani Weasley, po czym rzuciła wszystkim spojrzenie mówiące „wejdźcie do sali dla chorych, a was ukatrupię” i zamknęła drzwi.

***

Bill wyglądał jakby miał zemdleć więc pan Weasley klepał go uspokajająco po ramieniu, George z Angeliną i Ronem chodzili nerwowo po korytarzu, Ginny szeptała o czymś z Harrym, a Hermiona stała pod ścianą i wyglądała przez okno. Nie bardzo chciała się przed samą sobą przyznawać, ale była odrobinę zła na to, co się stało. Myślała, że ogłoszą z Ronem swoje zaręczy i ten dzień będzie należeć do niej. Wiedziała, że Fleur nie miała wpływu na to, co się stało, poród mógł zacząć się w każdej chwili… ale skoro było takie ryzyko to czy musiała się pojawiać akurat w Hogwarcie? Czarownica odgarnęła nerwowo włosy za ucho, gdy usłyszała krzyk Ginny:
- Co ty masz na palcu!?
- To… eeee… pierścionek zaręczynowy – wyjaśniła Hermiona i spłonęła rumieńcem. – Przez to wszystko zapomnieliśmy z Ronem się pochwalić…
- Jak mogłaś zapomnieć! – Ginny dopadła przyjaciółkę i złapała ją za dłoń.  – Nieźle! Ron wybrał coś bardziej w twoim guście niż swoim! – zachichotała pod wpływem myśli o stylu swojego brata.

Hermiona musiała przyznać jej rację. Tym razem nie dostała wielkiego pierścienia, który z łatwością mógłby pociągnąć ją na dno, gdyby miała ochotę wykąpać się w jeziorze. Pierścionek zaręczynowy był delikatny, wykonany z białego złota. W oczy rzucał się tylko wielki różowy diament oszlifowany w kształt serca. Nie był to wprawdzie styl Hermiony, ale uznała, że mówi się trudno. Skoro Ron chce ją poślubić i daje jej dowód swojej miłości to ona nie będzie wybrzydzała. Wybaczyła mu, że założył okropny garnitur. Czasem trzeba iść na ustępstwa jeśli chce się z kimś być.
- Tak, oświadczyłem się Hermionie! – dodał głośno Ron i napuszył się czekając na słowa pochwały.
- Na gadające gorgony! Czekaliśmy na to od dawna! – odezwał się ojciec rudej gromadki i ruszył, aby uściskać syna oraz przyszłą synową.

Reszta zebranych ruszyła w jego ślady. Narzeczeni zostali porządnie wyściskani i obcałowani przez dziewczyny.
- Gratulacje!
- Kiedy ślub?
Hermiona popatrzyła się znacząco na Rona. O tym jeszcze nie rozmawiali, a ona sama miała ochotę najpierw pomieszkać razem przez chwilę, aby mieć pewność, że postępują dobrze.
- Za rok! – oznajmił Ron, czym wprawił Hermionę w osłupienie. – Teraz poszukamy domu i tam razem zamieszkamy, prawda Kociołkowy Piegusku?
- Eeee… tak… niech będzie – wydukała czarownica i postanowiła, że będzie musiała porozmawiać ze swoim narzeczonym na ten temat.
- Chcę zdać relację z waszego wesela! – nieoczekiwanie rozległ się głos Rity Skeeter. – Przyszłam tutaj, aby udokumentować narodziny nowego pokolenia! – wyjaśniła Robardsowi i kilku aurorom, którzy przybiegli za nią i jej fotografem. – Jak się okazało nasze gołąbki zamierzają się pobrać! – zaświergotała jakby była szczęśliwą matką, która wydaje córkę za mąż.
- Nie sądzę, aby chcieli się dzielić swoim szczęściem z tobą! – oznajmił Gawain lodowatym tonem i zrobił krok w stronę dziennikarki.
- A właśnie, że chcemy! – warknął Ron. – Chodź tu kochanie, niech zrobi nam zdjęcie i pokaże światu jak bardzo się kochamy! – zwrócił się do Hermiony z uśmiechem mówiącym, że ma zamiar dokopać szefowi Harry’ego.

Dziewczyna nie zastanawiała się długo. Wiedziała, że od dłuższego czasu Robards jej wobec niej w porządku, ale z drugiej strony odczuła wielką ochotę zemścić się za to, że igrał z jej uczuciami. Miała gdzieś, co o niej sobie pomyśli. Mógł z nią nie zaczynać!
- Dawaj Rita! – rozkazała, po czym przytuliła się do Rona i wyciągnęła w stronę aparatu rękę z pierścionkiem.

***


Robards szybko znikł z pola widzenia po stwierdzeniu, że musi koniecznie obejrzeć zabezpieczenia wokół zamku. Wywiad na temat narzeczeństwa Rona i Hermiony trwał dłuższą chwilę. Rita była w doskonałym humorze, ponieważ liczyła, na co najmniej pierwszą stronę Proroka Codziennego. Zaś po kilku godzinach nerwowego oczekiwania z sali chorych wyszła pani Weasley oświadczając, że Fleur urodziła zdrową córeczkę. Bill z radości zrobił salto, a pan Weasley i Ginny popłakali się ze wzruszenia. Młodzi rodzice podebatowali chwilę i oświadczyli, że ich latorośl będzie nosić imię Victorie, ponieważ urodziła się w Dzień Zwycięstwa, co zostało przyjęte z entuzjazmem przez społeczność czarodziejów.