poniedziałek, 28 grudnia 2015

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 10 – Pierwsza rozprawa

- Dolores Jane Umbridge, Wizengamot uznaje cię winną wszystkich zarzucanych ci czynów. Zostajesz skazana na dożywotni pobyt w Azkabanie.
- Nieeeeeeeeee!
Zgromadzeni w Sali Rozpraw pozatykali uszy, gdy rozległ się wysoki pisk wydobywający się z ropuszych ust czarownicy. Gdy podeszło do niej dwóch aurorów aby wyprowadzić ją z pomieszczenia zaczęła się szarpać.
- Nie możecie! Jestem niewinna! To wszystko wina Knota! On mi kazał! – wrzeszczała swoim piskliwym głosikiem. – Potter! Jeszcze z tobą nie skończyłam! Nie wolno opowiadać kłamstw! Słyszysz!? Nie wolno opowiadać kłamstw! Nie wolno…
Dalszy ciąg wrzasków Umbridge zagłuszyły zamknięte za nią drzwi. Czarodzieje i czarownice zaczęli wstawać i kierować się do wyjścia. Hermiona, z ulgą oparła się o ramię Harry’ego, a ten powoli objął ją ramieniem. Trwali tak przez dłuższy czas, niezdolni do wypowiedzenia słów. Sala powoli pustoszała.
- Wygraliśmy… – szepnęła.
- Tak.
- W przyszłym tygodniu pierwsza rozprawa Snape’a.
- Damy radę, zobaczysz Hermiono – mówił Harry głaszcząc ją po plecach. – Teraz czas na nas, chodźmy.

Gdy wyszli z sali rozpraw od razu zostali obfotografowani przez wysłannika „Proroka Codziennego”. Za nim stał tłum czarownic i czarodziejów żądnych informacji. Rita Skeeter wysunęła się na przód uśmiechając się fałszywie.
- Czy mogę prosić o komentarz panno Granger i panie Potter? – spytała przymilnym tonem.
- Bardzo się cieszymy, że sprawiedliwość zatriumfowała. Mamy nadzieję, że Ministerstwo Magii zostanie w najbliższym czasie oczyszczone ze wszystkich osób sprzyjającym Voldemortowi – powiedział szybko Harry. – To wszystko. Żegnam panią.
Po czym odeszli szybkim krokiem w stronę wind.
***
Ron cieszył się jak małe dziecko. Hermiona z Harrym wstąpili do „Magicznych dowcipów Weasleyów” aby opowiedzieć jaki był wynik rozprawy. George z bratem wpadli w tak doskonały humor, że od razu rozwiesili plakaty informujące o promocji. Nazwali to „Dniem skazanej Ropuchy” i polegało to na tym, że każdy kto przyjdzie z ropuchą lub żabą do sklepu otrzyma 50 procentową zniżkę na wszystkie produkty.
Po krótkim spędzeniu ze sobą czasu i kilku długich pocałunkach Hermiona musiała wracać do Hogwartu. Mimo, że uwielbiała szkołę zrobiła to bardzo niechętnie. Żałowała, że mają z Ronem tak mało czasu dla siebie. Zaplanowała ze swoim chłopakiem, że dwa tygodnie ferii świątecznych spędzą u niej w domu. Pani Granger miała w najbliższych dniach urodzić dlatego Hermiona nie chciała przebywać z dala od niej.
- Jednak przed świętami zostało mi jeszcze jedno zadanie: Snape – pomyślała ze zgrozą. – Jeden Merlin wie ile będzie się ciągnąć jego sprawa. Oby jak najszybciej to wszystko się skończyło…
***
Severus skrzywił się na widok swoich nowych szat wyjściowych.
- Zieleń? – wycedził. – Ja w zieleni? Wyglądam dla ciebie jak jakaś żaba czy co?
- Tak, ZIELEŃ – odpowiedziała z naciskiem Hermiona. – Nie jak żaba tylko nietoperz.
- Dowcip ci się wyostrzył – prychnął i rzucił szaty w kąt celi.
- To skutek przebywania z panem – odparła udając, że nie oburzyło jej to co zrobił z ubraniami.
Przed przyjściem do jego celi postanowiła, że nie będzie się denerwować i reagować na jego marudzenie, ironię oraz zaczepki.
- Według ciebie mam wyglądać jak jakiś laluś aby mnie nie skazali?
- Schludno, czysto i porządnie – odpowiedziała znudzonym tonem przechadzając się po pomieszczeniu aby się rozgrzać. – Proponuję zadbać o higienę.
- Nie waż się mnie pouczać w tej kwestii!
- Ja tylko stwierdzam fakt. Na rozprawie Umbridge wyglądał pan jakby za długo przebywał w towarzystwie Mundungusa…
- To tylko i wyłącznie moja sprawa.
- Załatwiłam panu dodatkowe pójście do łaźni. Naprawdę radzę zadbać o higienę. W Ministerstwie Magii wiele osób patrzy na wygląd – dodała z wyraźnym niesmakiem.
- To powinnaś spojrzeć w lustro i zrobić coś ze swoimi włosami!

Hermiona pomyślała, że powinna zmienić temat rozmowy zanim zdąży ją porządnie wkurzyć.
- Robards był na moich urodzinach i znowu dał mi do zrozumienia, że przegram pańską sprawę.
- Po cholerę go zapraszałaś? – Severus złapał przynętę.
- Ja bym go zaprosiła!? – spytała oburzona. – To było przyjęcie – niespodzianka w ramach Klubu Ślimaka! W czasach szkolnych był pupilkiem Slughorna i został przez niego zaproszony.
- Czyli upadł tak nisko, że włóczy się po balach dla dzieciaków – prychnął Snape i zwalił się na materac.
- Radzę go nie lekceważyć i porządnie się przygotować – odrzekła poważnym tonem Hermiona. – Nawet jeśli chodzi o coś tak trywialnego jak wygląd.
- Niech ci będzie. Skoro tak ci zależy… – wycedził Severus kładąc ręce pod głowę.
- Nie zależy mi – oparła się o ścianę i natychmiast się wyprostowała gdy poczuła zimne mury. – Jak dla mnie może pan zostać tutaj nawet do końca świata, przynajmniej nie będę zmuszona słuchać pańskiego marudzenia. Chcę pokazać Robardsowi, że nie jestem pierwszą lepszą którą może bez wysiłku pokonać.
- Uważaj na słowa Granger! – warknął były mistrz eliksirów.
Hermiona wzruszyła ramionami i podeszła do drzwi. Traciła czas na głupie sprzeczki ze Snapem zamiast spożytkować go na naukę. Wiedziała, że nie jest w stanie zmusić go do czegokolwiek. Był strasznie uparty i nie zmieniał zdania nawet jeśli chodziło o jego dobro. W końcu był dorosłym mężczyzną, a ona nie była jego niańką. Postanowiła poczekać na aurora nie odzywając się. Nie było sensu tracić sił przed główną bitwą. Usłyszała kroki i stukanie różdżki w drzwi. Wychodząc z celi rzuciła krótkie „do zobaczenia” ,ale jak zwykle nie doczekała się odpowiedzi.
***
Hermiona czuła, że jest spięta. Była wiele razy w sali rozpraw, jednak nigdy wcześniej nikogo nie broniła przed Wizengamotem. Teoretycznie była dobrze przygotowana. Przeczytała stosy ksiąg dotyczących rozpraw sądowych w magicznym świecie. Znała na pamięć wiele artykułów z Prawa Czarodziejów. Brała udział w procesie Rudolfa Lestrange’a, Mulcibera, Thorfinna Rowle’a, Selwyna, Traversa, Yaxley’a oraz Fenrira Greybacka. Dzięki temu mogła obserwować i zdobywać doświadczenie. Nie była tylko pewna jak poradzi sobie w roli obrońcy. Zastanawiała się czy uda jej się przekonać sędziów o niewinności Severusa Snape’a.

Popatrzyła się na swojego „klienta”. Siedział na krześle, które stało pośrodku sali i wyglądał jakby wchodzący do pomieszczenia sędziowie go nie interesowali. Hermiona wiedziała, że to nie była prawda. Na tyle go poznała, że wiedziała, że nerwy ma równie napięte jak ona. Doskonale to maskował, co było łatwe po wielu latach spędzonych jako podwójny agent, gdzie każdy nieostrożny ruch skutkował torturami lub śmiercią. Gdy został przyprowadzony pod salę rozpraw przez dwóch aurorów, Hermiona od razu zauważyła, że umył włosy. Uśmiechnęła się leciutko: czym to jest innym, niż oznaką tego, że mu jednak zależy?

Przed wejściem na salę rozpraw poprosiła aurorów o chwilę czasu na krótką rozmowę. Zgodzili się bez problemu.
- Przeczytał pan tę ostatnią książkę? – spytała się Hermiona.
- Nie, nie miałem czasu – zadrwił Severus. – Miałem mnóstwo spraw na głowie…
- Rozumiem, wytępienie wszy i umycie włosów trochę zajmuje… - odrzekła złośliwie.
- Znowu cię ostrzegam Granger – warknął na tyle cicho, że tylko Hermiona go usłyszała. – Jeszcze mogę stwierdzić, że nie chcę twojego towarzystwa.
- Proszę bardzo – założyła ręce na piersi. – Więc pamięta pan co ma mówić?
- Masz mnie za niedorozwiniętego? Nie jestem Nevillem!
- Muszę sprawdzić! – Hermiona zlekceważyła obelgę skierowaną w jej przyjaciela.
- Taaaak, pamiętam – wycedził i się skrzywił jakby zjadł cytrynę. – Nie mówić Czarny Pan. Zamiast tego nazywać go „Sami-wiecie-kto” lub po prostu „Voldemort”
- Dokładnie – ucieszyła się Hermiona. – Musi pan pokazać sędziom, że jest zupełnie innym człowiekiem. Wszystko co było przed upadkiem Voldemorta to kreacja.
- Coś jeszcze Panno Oczywistość? Śpieszę się na rozprawę… – rzekł starając się by nadać swojemu ton jak największego znudzenia.
- Niech się pan zniży do mojego poziomu – powiedziała wyciągając coś z torebki i okrążając go.
- Co ty kombinujesz?
- Chcę związać panu włosy.
- Co!?

Aurorzy od razu zareagowali, podeszli i spytali się co Hermiona zamierza. Pokazała im zwykłą, mugolską gumkę do włosów i wytłumaczyła, że jej klient sam jej nie użyje ponieważ ma zakute w kajdany ręce. Mimo oburzenia Severus ugiął kolana, a wtedy Hermiona zrobiła zgrabną kitkę z czarnych włosów. Dziękowała w tym momencie niebiosom, że je umył. Od końca wojny Severus nie miał obcinanych włosów i sięgały mu obecnie do łopatek. Odeszła kilka kroków dalej aby ocenić swoje dzieło. Pomyślała, że jak na Severusa jest to szokująca zmiana. Pokiwała głową z zadowoleniem.
- Podoba ci się widok Granger? – doszło do jej uszu złośliwe pytanie.
- Bardzo – uśmiechnęła się figlarnie. – W takim wydaniu Wizengamot musi uwierzyć, że wszystkim znany „nietoperz z lochów” to tylko przykrywka dla szpiega.
- Wiedz, że cierpię nosząc te żabie łachy! – warknął patrząc się na nią ze złością.

Kilka dni po tym, gdy Snape zgodził się aby go broniła w sądzie, znalazła w swoim pokoju stos mugolskich książek poświęconych psychologii i trików używanych przez adwokatów podczas procesów. Okazało się, że ojciec Hermiony postanowił ją wesprzeć. Nie miał wstępu do czarodziejskiego świata, więc kupił w księgarni to co mu się wydało przydatne. Powiedział potem córce, że trochę psychomanipulacji nie zaszkodzi.

Hermiona przeczytała książki i pożyczyła kilka Severusowi aby zapoznał się z ich treścią. Stwierdziła, że najlepiej podkreślić jego przemianę poprzez zmianę wyglądu. Z tego powodu złożyła się z Harrym i kupili nową szatę dla Snape’a. Ron odmówił wpłacenia pieniędzy i długo narzekał, że chcą je wydać na coś tak niepotrzebnego. Nadal nienawidził byłego nauczyciela eliksirów i nie chciał mu pomagać. Hermiona wybrała elegancki model szaty, bez ozdób, w kolorze szmaragdowym. Dopiero pod salą zauważyła, że powinna zrobić coś z jego włosami. Na szczęście zawsze nosiła ze sobą gumkę na wypadek gdyby musiała szybko  związać swoje.

Zmiana wyglądu Snape’a była bardzo dobrym posunięciem. Wchodzący na salę członkowie Wizengamotu zatrzymywali się zaskoczeni. Siadając szeptali gorączkowo do siebie, wskazując głową na oskarżonego. Kingsley Shacklebolt zachował powagę, ale Percy Weasley, który usiadł koło niego i Gawain Robards, który usadowił się po drugiej stronie, wyglądali na zbitych z tropu. Hermiona pomyślała z satysfakcją, że wynik wynosi w tym momencie jeden – zero dla niej.
Ciężkie drzwi prowadzące na salę zatrzasnęły się za ostatnią osobą – była nią Rita Skeeter. Uśmiechnęła się do zgromadzonych i zajęła swoje miejsce, gdzie od razu wyjęła swoje jadowicie zielone pióro i notatnik. Hermiona zacisnęła pięści z bezsilnej złości, ale wiedziała, że nic nie poradzi. Prorok Codzienny na pewno wysłałby kogoś na zastępstwo, gdyby Rita nie mogła się pojawić.
- Wszyscy są gotowi? – Hermiona usłyszała głęboki głos Kingsleya. – Wobec tego rozpoczynamy!

Sędziowie poruszyli się niespokojnie, wielu z nich wyjęło pergaminy z zeznaniami świadków. Ricie zaświeciły się oczy i zaczęła szeptać do pióra, które zaczęło pisać jak szalone w notatniku. Hermiona wyprostowała się na swoim krześle, Severus siedział jakby kij połknął i patrzył się bez emocji na Kingsleya, który zaczął mówić:
- Dziś jest poniedziałek, piąty października 1998 roku, rozpoczynam proces Severusa Snape’a, który jest oskarżony o przynależność do grupy śmierciożerców, sprzyjanie Tomowi Riddle, znanemu bardziej jako Lord Voldemort oraz o zamordowanie Albusa Persiwala Wulfryka Briana Dumbledore’a 30 czerwca 1997 roku. Przewodniczący: Kingsley Shacklebolt, Minister Magii, oskarżyciel: Gawain Robards, Szef Biura Aurorów, obrońca: Hermiona Jean Granger, protokolant: Patrycja Stimpson. Jako pierwszemu udzielam głosu Oskarżycielowi.

Gawain Robards wstał powoli i wygładził szatę. Najpierw popatrzył się na Severusa, który nadal nie zdradzał emocji, a później na Hermionę. Na jego twarzy zagościł uśmiech, który dziewczyna opisałaby tylko jako „paskudny”.
- Przed przepytaniem Severusa Snape’a i świadków chciałbym zgłosić dwa wnioski ponieważ dopatruję się tutaj możliwości działania na korzyść oskarżonego przez osoby, które powinny pozostać bezstronne.
W sali rozpraw zaległa pełna napięcia cisza. Hermiona wpatrywała się w Gawaina myśląc gorączkowo o tym, co chce zrobić. Severus drgnął i tylko mięśnie na policzkach zdradzały, że zacisnął zęby w nerwowym napięciu.
- Po pierwsze: składam wniosek o usunięcie z grona świadków pannę Hermionę Jean Granger, która pełni funkcję obrońcy. To, że jest związana z Severusem Snapem współpracą pozwala przypuszczać, że nie wykaże się obiektywnością i będzie składać zeznania na korzyść oskarżonego.
- Ja nieobiektywna? – jęknęła zszokowana Hermiona.
- Po drugie: składam wniosek o zmianę prowadzącego procesu. Kingsley Shacklebolt współpracował z Severusem Snapem, będąc w organizacji zwanej „Zakonem Feniksa”. Jest także świadkiem w procesie. Istnieje możliwość, że również nie okaże się obiektywny. To wszystko – Gawain Robards usiadł na swoim miejscu.

Kingsley Shacklebolt wyglądał na kompletnie zaskoczonego takim obrotem sprawy. Sala rozpraw rozbrzmiała głosami sędziów. Część osób była oburzona wnioskiem Robardsa. Inni otwarcie mówili, że ma rację. Niektórzy szeptali z sąsiadami aby się spytać co o tym sądzą. Kingsley wstał i podniósł ręce uciszając tym samym sędziów.
- Poddaję pierwszy wniosek do głosowania. Kto jest za tym aby Hermiona Jean Granger została usunięta z grona świadków?
Patrycja Stimpson liczyła głosy. Hermiona wpatrywała się w podniesione ręce. Nie musiała słyszeć werdyktu aby wiedzieć, że tę bitwę wygrał Gawain.
- Rada pozytywnie rozpatrzyła wniosek oskarżyciela – oznajmił Kingsley. – Zostajesz usunięta z grona świadków Panno Granger. Jednakże… - w tym momencie popatrzył się wnikliwie na Robardsa. - … przypominam, że została przesłuchana przez radę w czerwcu, zanim została obrońcą Severusa Snape’a. Jej zeznania nadal są dowodem w sprawie. Czy ktoś ma jakieś obiekcje co do tego?
Odpowiedziała mu głucha cisza, przerywana tylko odgłosem skrobania po papierze, którego przyczyną było  pióro Rity Skeeter. Kingsley Shacklebolt rozejrzał się po sali i ciągnął dalej:
- jako, że Gawain Robards poddał w wątpliwość także mój obiektywizm… oświadczam, że rezygnuję z przewodzenia Wizengamotowi. Usiądę na ławie świadków, a moje miejsce zajmie Starszy Podsekretarz w Biurze Ministra czyli Percy Weasley.

Rudzielec drgnął, zaskoczony nagłym awansem. Po sali rozeszło się kilka pomruków pełnych dezaprobaty, ale srogie spojrzenie Kingsleya od razu je uciszyło. Percy zajął jego miejsce, zaś Minister Magii wyszedł przez drzwi przeznaczone dla świadków. Hermiona była zdruzgotana, lubiła Kingsleya i wierzyła w jego poczucie sprawiedliwości. Teraz czuła się jakby została opuszczona przez sojusznika podczas bitwy. Popatrzyła się ze złością na Gawaina, w odpowiedzi posłał jej lekceważący uśmiech. Percy wyprostował się i zaczął mówić pełnym dumy głosem:
- Czuję się zaszczycony mogąc przejąć obowiązki Kingsleya Shacklebolta, Ministra Magii. Przyrzekam wykonywać je sumiennie oraz z należytą powagą.
Po czym usiadł i oddał głos Robardsowi.
***
Hermiona padła na swoje łóżko w dormitorium w wieży Gryffindoru, nie mając siły aby się rozebrać. Gdy tylko teleportowała się z profesor McGonagall w granice Hogwartu, myślała wyłącznie o odpoczynku. Dyrektorka także była zmęczona. Rozprawa ciągnęła się do późnych godzin wieczornych. Percy tak się przejął swoją rolą, że chciał zrobić jak najwięcej w ciągu jednego dnia. Dopiero groźne pomruki sędziów sprawiły, że ogłosił koniec spotkania i wyznaczył kolejne w przyszły poniedziałek. Hermiona pomyślała, że zawali alchemię jeśli co chwilę nie będzie jej na lekcjach.
- Wygrałaś bitwę? – Ginny usiadła przy niej.
- Cztery do dwóch dla Robardsa – odpowiedziała z nosem w poduszce.
- Jak wyglądał Snape w zieleni?
Hermiona uniosła się na łokciu i zachichotała.
- Zrobił piorunujące wrażenie na sędziach! Żebyś widziała ich miny!
- Wyobrażam to sobie!
- Związałam mu włosy, wyglądał zupełnie inaczej bez tej swojej czerni. Nawet Robards zaniemówił!
- Jak ty to zrobiłaś? – Ginny była pełna podziwu dla przyjaciółki. – Potrafisz oswoić go jak jakiegoś smoka… chociaż nie, smoki przy nim to łatwizna…
- Na każdego znajdzie się sposób – mruknęła Hermiona. – Zauważyłam, że nie można dać mu się stłamsić. Gdy mówi jakieś złośliwe rzeczy to odpowiadam mu tym samym. Gdy zaczyna mi grozić, że sam się będzie bronił przed Wizengamotem to mu odpowiadam, że proszę bardzo. Zazwyczaj wtedy odpuszcza po krótkim marudzeniu. Z nim jest gorzej niż z dzieckiem. Mam nadzieję, że Suzanne nie będzie taka męcząca…
- Co jeszcze było na rozprawie?
- Gawain od razu zaatakował. Przeszły jego wnioski abym została usunięta z grona świadków oraz aby Kingsley przestał przewodniczyć Radzie. Wprawdzie sam zrezygnował, ale sądzę, że i tak zostałby przegłosowany. Jego miejsce zajął Percy…
- Żartujesz! – Ginny nie kryła zdumienia.
- Lepszy Percy niż ktoś kto nienawidzi Snape’a – stwierdziła Hermiona. – Gawain męczył Severusa różnymi pytaniami, starając się pokazać, że zawsze był po stronie Voldemorta. Powiem ci szczerze, że podziwiam  opanowanie Snape’a. Bardzo się bałam, że w pewnym momencie wybuchnie, ale zachował spokój. Na początku było mi trochę nieswojo w roli obrońcy, ale szybko się przyzwyczaiłam, zadawałam pytania i starałam się obalić wszystkie argumenty Gawaina.
- Co na to sędziowie?
- Też zadawali pytania, dyskutowali. Część wyglądała jakby przekonywała się do Snape’a. Inni od samego początku mieli miny jakby poczuli trolla. Tych będzie ciężko przekonać… Percy zdecydował, że dzisiaj mamy się skupić na roli Snape’a jako podwójnego agenta. Wezwaliśmy na świadka Kingsleya, Harry’ego, większość twojej rodziny, McGonagall i Hagrida. Wszyscy starali się mówić o nim dobre rzeczy. Sama wiesz jak trudno powiedzieć coś pozytywnego o Severusie.
- Oj tak! – zachichotała Ginny.
- Tutaj muszę znowu go pochwalić. Niby twierdzi, że mu nie zależy, ale gdy trzeba to daje popis swoich umiejętności. Gdy Harry wszedł na salę wcale nie okazał, że go nienawidzi! Siedział z twarzą bez wyrazu i nawet mruknął jakieś powitanie! Normalnie by na niego warczał, darł się lub by go obrażał. To bardzo duży postęp jak na Severusa.
- Na gacie Merlina, nie wierzę…
- Długo z nim to wałkowałam. Tłumaczyłam mu jakby był Graupem, a on się na mnie wnerwiał. Jak widać mój upór opłacił się – Hermiona uśmiechnęła się i zaczęła zdejmować ubranie. – Robards próbował go sprowokować, wyciągnąć na wierzch ich wzajemną niechęć i starał się udowodnić, że Snape znęcał się nad Harrym. Nie udało mu się. W naszej bitwie był wynik: dwa do dwóch. To mocno zdenerwowało Gawaina i wziął świadków w krzyżowy ogień pytań – Hermiona przygryzła wargę. – Harry dał radę, postawił się własnemu szefowi: uwielbiam go za to. Twoi rodzice z Kingsleyem też poradzili sobie śpiewająco. Bill, George i Ron nie dali rady udawać, że był w porządku. To był błąd ponieważ gdy odpowiadała McGonagall, Robards zaatakował ją, że pozwalała z Dumbledorem i innymi nauczycielami na znęcanie się Snape’a nad uczniami. Oskarżył, że ukrywali to przed rodzicami – Hermiona westchnęła.
- Czy to miało związek z rozprawą? – spytała się zbita z tropu Ginny.
- Nie. Nie miało – wyjaśniła Hermiona wkładając piżamę. – Percy od razu go uciszył. Jednak Gawain zdążył nastawić sędziów przeciwko McGonagall. Wielu z nich miało dzieci lub wnuki w Hogwarcie… Trzy do dwóch dla niego – dziewczyna wzięła głęboki oddech. – Za to potem nastąpiła katastrofa. Ostatnim świadkiem był Hagrid. W ciągu pięciu minut Gawain doprowadził go do płaczu, podczas którego wyszlochał jak to Severus znęcał się nad Harrym. Nieudało mi się niczego naprawić. Dlatego wygrał bitwę.
- Ale nie wygrał wojny!
- Nie, nie wygrał. Postaram się aby kolejną bitwę przegrał… i ty mi w tym pomożesz – oświadczyła Hermiona kładąc się na swoim łóżku.
- Ja?
- Tak, jutro dostaniesz sowę z powiadomieniem, że masz się stawić za tydzień jako świadek na rozprawie…
Po wypowiedzeniu tych słów Hermiona od razu usnęła ze zmęczenia. Ginny wzięła kołdrę i przykryła delikatnie przyjaciółkę. Jednym machnięciem różdżki zgasiła lampy i poszła spać do swojego łóżka.