poniedziałek, 6 marca 2017

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 55 – Bezproblemowe dziecko


Do piątku Severus głównie się nudził. Początkowo był przekonany, że Granger zapewni mu rozrywkę, ale szybko się okazało, że gdy jej zapłacił, to przestała zwracać na niego uwagę. Wychodziła do pracy, kiedy spał, wracała późno i od razu szła do swojego pokoju, gdzie zamykała się na klucz. Snape widział światło, wydobywające się spod jej drzwi przez większą część nocy. Czasem mijali się na korytarzu, gdy szła do łazienki, ale w takich momentach nie zaszczycała go nawet ułamkiem swojej uwagi.

Snape szybko zrozumiał, że to było na tyle, jeśli chodziło o jej pomoc. Domyślił się, że jej deklaracja wynikała z chęci zrobienia na złość Robardsowi, a tak naprawdę nie miała zamiaru kiwnąć palcem. Czarodziej nie mógł się nadziwić zmianom, jakie w niej zaszły. To nie była ta sama Hermiona Granger, z czasów szkoły i procesu przed Wizengamotem. Zamiast niej pojawi się robot zaprogramowany na ściśle określone rzeczy. Codziennie ubrana była w czarny żakiet, białą koszulę i czarne spodnie lub spódnicę. Severus nigdy nie widział, aby coś jadła. Lodówka i szafki w kuchni świeciły pustkami, jeśli nie liczyć kilku zupek chińskich, kawy i sporej ilości butelek z winem. Czarodziej nie zauważył, aby wzięła chociaż jedną z nich. Zdawało się, że Granger żywiła się powietrzem.

Dopiero przed weekendem sytuacja uległa zmianie. Hermiona wróciła z pracy, trzymając siatkę z zakupami. Chwilę później wkładała je do lodówki. Wiedziony ciekawością Severus, ruszył do kuchni pod pretekstem zrobienia sobie herbaty.
- To wszystko jest dla Suzanne – zakomunikowała nieoczekiwanie czarownica, odzywając się do Snape’a pierwszy raz od dwóch dni. – Moi rodzice przywiozą ją jutro rano. Mam nadzieję, że się im  nie pokażesz.
- Ponieważ…? – mruknął czarodziej podczas nalewania wody do czajnika.
- Bo nie chce mi się tłumaczyć, dlaczego ze wszystkich ludzi na świecie akurat ty u mnie mieszkasz – wyjaśniła opryskliwie.
- Jeśli będziesz trzymała bachora z dala ode mnie, to mogę nawet udawać twoją służącą. Tylko musisz ładnie poprosić – odparł z ironią.
Hermiona skomentowała to wymownym milczeniem i sięgnęła po wino. Nie otworzyła go i nie nalała sobie napoju do kieliszka. Wzięła całą butelkę do swojego pokoju. Severus obserwował dyskretnie, gdy wchodziła po schodach.
- Oho – mruknął w myślach. – Jutro może być ciekawie. Czas nastawić sobie budzik…

***
Czarownica rzuciła mu takie spojrzenie, że gdyby wzrok mógł zabijać, to od razu padłby trupem. Jej rodzice wpatrywali się w niego z wielkim zdumieniem. Długą ciszę, która zapadła, gdy zjawił się w salonie, przerwała Suzanne. Wyrwała się z uścisku siostry i podbiegła do Snape’a, krzycząc radośnie:
- Jest Sev!
Uczepiła się go swoimi drobnymi rączkami, a jej twarz wyrażała uwielbienie. Czarodziej uniósł kąciki ust w udawanym uśmiechu i poklepał ją po głowie dłonią, tak jak się klepie szczeniaka, który pierwszy raz załatwił potrzebę na trawie, a nie na podłodze. Wszystko po to, aby upewnić rodziców Granger, że cieszy się na widok Suzanne.
- Pan jest… - odezwał się nieśmiało ojciec Hermiony.
- Severus Snape. Wynajmuję tutaj pokój – wyjaśnił prędko czarodziej.

Chociaż jego celem było namieszanie w życiu Hermiony, to nie chciał, aby jej rodzice pomyśleli, że łączą ich intymne relacje. Mieli ku temu podstawy, ponieważ zszedł do salonu w koszuli nocnej, szlafroku i bamboszach, a w ręce trzymał kubek po kawie z napisem „Kocham Paryż”. Wiedział, że Granger nie wybaczyłaby mu tego, zwłaszcza po akcji u starego Lockharta, dlatego wolał nie dawać jej pretekstu do wyrzucenia go z domu. Utkwił spojrzenie w mugolach i wyczytał z ich umysłów, że wiedzą kim jest i wcale im się nie podoba.
- Pobawisz się ze mną? – zapytała Suzanne.
- Nie. Teraz idziemy do parku – bardziej krzyknęła, niż powiedziała Hermiona, a Severus przytaknął jej gorliwie. – Jak wrócimy, obejrzysz bajkę, zjesz zupkę i pójdziesz spać.
- To Sev poczyta mi książkę – oświadczyła dziewczynka z pewnością.
- Zobaczymy – wymamrotała czarownica tylko po to, aby siostra przestała drążyć temat.

Czarodziej musiał przyznać, że zdziwiła go reakcja Suzanne. Był przekonany, że tak małe dzieci tylko wrzeszczą i nic do nich nie dociera. Myślał, że przy odmowie dziewczynka zacznie od razu wyć wniebogłosy, rzuci się na podłogę i zacznie walić w nią głową. Okazało się, że gładko przyjęła wszystko do wiadomości i z uśmiechem podeszła do Hermiony, gotowa na spacer.
- Pan jest tym Severusem Snape’em? – zapytała pani Granger, nie chcąc przyjąć do wiadomości z kim mieszka jej córka.
- Tak, ten – wycedziła Hermiona. – Kingsley prosił mnie, abym pomogła mu wrócić do społeczeństwa po pobycie w Azkabanie – skłamała, patrząc znacząco na byłego nauczyciela, a jej wzrok mówił „jeśli zaprzeczysz, to zamorduję cię gołymi rękami”.
- To prawda. Hermiona bardzo mi pomaga. Jest wspaniałą dziewczyną… - przytaknął.

Jego słowa nie uspokoiły państwa Granger. Nawet nie musiał czytać im w myślach, aby wiedzieć, że są przerażeni. Córka opowiedziała im wystarczająco wiele, by uznali, że mieszka z nią morderca. Byli świecie przekonani, że prędzej, czy później zamorduje Hermionę.
- Kochanie, możemy na słówko? – zapytała pani Granger.
Rodzina wyszła przed dom, pozostawiając Severusa w salonie. Obserwował ich ukradkiem przez okno. Rodzice dyskutowali z Hermioną zawzięcie, nie zwracając uwagi, że sąsiedzi mogą ich z łatwością usłyszeć. Snape postanowił skorzystać z okazji i przy pomocy różdżki, która była ukryta w wewnętrznej kieszeni jego szlafroka, uchylił okno. Miał nadzieję posłuchać wyrzutów, ale okazało się, że jego plan się nie powiódł. Grangerowie rozmawiali ze sobą w obcym języku, który Severus dopiero po dłuższej chwili zidentyfikował jako francuski. Nawet Suzanne wtrącała się do dyskusji. Rozczarowany czarodziej zamknął okno tym samym sposobem, którym je otworzył. Nigdy nie uczył się francuskiego, a jedyne co rozumiał w tym języku, to powitania i pożegnania, którymi raczyła grono pedagogiczne Madame Maxime.
- Nie szkodzi – oświadczył sam sobie w myślach. – Jeszcze będzie niejedna okazja, aby dopiec Granger – stwierdził złośliwie.

Ta chwila nastąpiła szybciej, niż się spodziewał. Siostry wróciły z parku przed południem i zajęły parter domu. Czarodziej specjalnie nie wychylał nosa ze swojego pokoju, aby Suzanne nie przypomniała sobie o jego obecności. Uznał, że tak się stało, gdy usłyszał odgłosy bajek dochodzące z telewizora. Dlatego ze spokojem pogrążył się w lekturze „Magicznych Mikstur”. Miał do przeczytania jeszcze siedem miesięczników. O ile w Azkabanie można było dostać ocenzurowaną wersję „Proroka Codziennego”, to wszelkie źródła wiedzy o najnowszych eliksirach lub zaklęciach były zakazane. Wszystko po to, aby nie podrzucać więźniom głupich pomysłów, jak powiedział na apelu Faxon Newman. Oczywiście Severus miał zupełnie odmienne zdanie na ten temat. Bez różdżki mógł co najwyżej uwarzyć zupę, co z resztą nie raz robił na zajęciach u Meduzy. Przy odrobinie szczęścia byłby w stanie wrzucić do niej coś zgniłego, aby mugolka dostała rozwolnienia. Aurorzy pilnujący więźniów, mieli stanowczy zakaz spożywania czegokolwiek, co pochodziło od skazanych.
- Sev miał mi poczytać! – do uszu czarodzieja dobiegł głos Suzanne, która znajdowała się w sąsiednim pokoju.
- Nie ma go skarbie – skłamała Hermiona.
- Jest!
- Nie ma.
- Jest! – powtórzyła z uporem dziewczynka.

Severus rozważył, czy nie ujawnić swojej obecności, aby Granger wyszła na kłamczuchę, ale stwierdził, że nie chce mu się czytać dzieciakowi jakiejś nudnej bajeczki. Jedyne czego chciał teraz, to mieć święty spokój. Dlatego miał nadzieję, że Suzanne nie zacznie wyć, ponieważ wpłynęłoby to negatywnie na stan jego koncentracji.
Tup, tup, tup.
Odgłos dziecięcych kroków rozbrzmiał w domu i chwilę później drzwi do pokoju Severusa stały otworem.
- Mówiłam, że jest! – krzyknęła entuzjastycznie dziewczynka, a Snape zaklął w myślach, ponieważ nie zablokował zamka.

Hermiona wpadła do pomieszczenia z zaciętą miną i próbowała złapać siostrę, ale ona zwinnie wyślizgiwała się z jej rąk.
- Asti miała inne łóżko – zauważyła dziewczynka, rozglądając się ciekawie po pokoju. – Krzesełko było białe… Czemu wszystko pozmieniałeś? – zwróciła się z pretensją do Severusa, chwytając się pod boki, jak miniaturowa Molly Weasley.
- On ma inny gust, jest facetem – wyjaśniła Hermiona, łapiąc ją za rękę. – Idziemy spać! – zakomunikowała ostro.
- Sev ma mi czytać! – upierała się dziewczynka, ciągnąc siostrę w jego stronę.
- Ja to zrobię! – odparła czarownica ze złością, jednocześnie próbując wyciągnąć opierającą się Suzanne z pokoju.
- Nie chcę!
- Ja zawsze ci czytam i dlatego nie będzie żadnych zmian!

Severus poczuł, jak narasta w nim irytacja. Przez te krzyki nie był w stanie zająć się lekturą. Piskliwy głos dziecka wwiercał mu się w czaszkę, powodując ból głowy. To był zaledwie początek awantury, a miał już jej serdecznie dosyć.
- Zamknijcie się! – warknął, czym sprawił, że siostry przestały się kłócić. – Przeczytam cokolwiek, tylko zawrzyjcie jadaczki!
- Dam sobie radę – wycedziła Hermiona ze złością. – Nie potrzebuję pomocy!
- Widzę – zakpił czarodziej. – Jesteś tak samo bliska przekonania jej do swojej racji, jak smoki do porzucenia mięsa na rzecz marchewki.
- Smoki są fajne – wtrąciła Suzanne z uśmiechem.
- Mylisz się. Potrafię zająć się dzieckiem, a co do smoków, to odkryto niedawno…
- Przestań kłapać dziobem – przerwał jej niecierpliwie Snape – i daj wreszcie tę książkę!
- Tak! Przynieś! – wtórowała mu dziewczynka.

Hermiona skrzywiła się i z pewnym oporem wyszła z jego pokoju. Wróciła, trzymając pod pachą wybrany tom. Na jego widok Suzanne od razu zaczęła protestować.
- To czyta Hermi! – oburzyła się. – Sev ma mieć co innego!
Wybiegła z pomieszczenia, zgrabnie umykając przed wolną ręką siostry, która chciała ją kolejny raz złapać. Severus westchnął boleśnie, aby dać czarownicy do zrozumienia, że odwala za nią czarną robotę i podążył za dzieckiem.
- Masz! – podała mu grubą książkę.
Było to „Imię róży” Umberto Eco. Snape nie miał pojęcia, co to za książka. Nigdy o niej nie słyszał. Nie wydawało mu się, aby to była literatura dziecięca, ponieważ okładka na to nie wskazywała.
- O nie! To nie jest książka dla dzieci! – fuknęła oburzona Hermiona.
- Chcę to! – odkrzyknęła Suzanne zrozpaczonym tonem, a jej twarz wyraźnie mówiła, że zaraz zacznie płakać.
- Skoro chce, to jej przeczytam – oznajmił Severus z jadowitym uśmiechem.
- Nie jesteś jej rodzicem, nie wiesz co dla niej dobre! – warknęła czarownica.
- Ty też – mężczyzna odbił piłeczkę, wchodząc do pokoju Suzanne.

Czuł, że nie da rady znieść dalszych krzyków, dlatego wolał szybko zająć się czytaniem. Marzył o tym, aby dzieciak znalazł się w łóżku i poszedł spać. To, że przy okazji robił na złość Hermionie, utwierdzało go w przekonaniu, że powinien przeczytać „Imię róży”.
- Do łóżka! – rzucił w stronę Suzanne, a ta od razu wskoczyła pod kołdrę.
- Możesz czytać – oznajmiła z zadowoleniem.
Severus posłał Hermionie jeszcze bardziej jadowity uśmiech niż zwykle, usiadł w fotelu i otworzył książkę.

***

Okazało się, że Suzanne miała bardzo dobry gust. Snape wciągnął się w historię opactwa. Dziewczynka usnęła w ciągu kilkunastu minut, ale on czytał dalej. Wprawdzie nie interesowały go za specjalnie kwestie teologiczne, ale był bardzo ciekawy, kto zabijał mnichów. Dlatego nie protestował wieczorem, gdy dziewczynka znowu chciała, aby jej poczytał przed pójściem spać.

Suzanne okazała się bezproblemowym dzieckiem. Przez cały weekend robiła, co Severus chciał. Wystarczyło tylko jedno jego słowo, a chodziła jak w zegarku. Z Hermiony nic sobie nie robiła i nie słuchała jej w ogóle. Severus łaskawie zostawił jej kwestie dotyczące higieny, czyli wizyty w toalecie i mycie, tłumacząc, że przecież nie jest rodzicem dzieciaka. To wszystko powodowało, że czarownica kipiała z bezsilnej złości i rozpaczliwie próbowała oderwać siostrę od jej obiektu zainteresowania. Snape złośliwie rechotał w duszy, patrząc na jej wysiłki. Doprowadzał ją do szewskiej pasji, właściwie nic nie robiąc. Wystarczyło, że dał Suzanne książkę o magicznych roślinach i grzybach, a ona przeglądała ją przez ponad godzinę, siedząc na jego łóżku. Czarodziej w tym czasie pił kawę i w spokoju czytał „Imię róży”, zerkając co jakiś czas na Hermionę, która z naburmuszoną miną siedziała na kufrze.

Pora obiadowa przebiegła w podobnej atmosferze. Gdy Severus zszedł do kuchni, Suzanne podążyła za nim niczym psidwak. Tam zajęła się lepieniem zwierzątek z ciasta na pizzę, którą podebrała czarodziejowi. Następnie całkiem zgrabnie rozrzuciła dodatki na placku. Po upieczeniu i skosztowaniu stwierdziła, że to najpyszniejsza rzecz, jaką w życiu jadła. Hermiona nie poczęstowała się, robiąc minę, jakby posiłek był zatruty i próbowała przekonać siostrę, że ich mama lepiej gotuje. Severus triumfował, gdy Suzanne stanowczo zaprotestowała i oświadczyła czarownicy, że jest głupia.

***

Niedziela ciągnęła się niczym smarki trolla górskiego. Hermiona dawno nie czekała z taką niecierpliwością na rodziców. To miał być kolejny miły weekend spędzony z Suzanne, a okazało się, że ona woli Snape’a. Czarownica czuła się, jak trzecie skrzydło u Hipogryfa – była nie tylko niepotrzebna, ale dodatkowo im przeszkadzała. Nawet fakt, że współlokator zrzucił na nią obowiązek pomagania siostrze w czynnościach higienicznych, nie poprawiło jej humoru. Na pewno nie pozwoliłaby mu się tym zajmować. Istniały pewne granice, których nie można było przekroczyć.

Czarownica ze zgrozą patrzyła, jak jej siostra słucha Severusa. Do tej pory nikt nie potrafił nad nią zapanować. Grangerowie rozpieszczali najmłodszego członka rodziny i widać było po jej zachowaniu, że nie znosiła sprzeciwu oraz nie wyrażała chęci podporządkowania. Gdyby nie fakt, że przez dwa dni Hermiona bacznie obserwowała każdy ruch Severusa, to mogłaby go podejrzewać o to, że zaczarował Suzanne. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Na dodatek nawet przez chwilę nie wątpiła, że jej były nauczyciel świetnie się bawi jej kosztem. Im bardziej się starała zwrócić na siebie uwagę dziecka, tym większe było złośliwe zadowolenie widoczne na jego twarzy. Z tego powodu powitała ze sporą ulgą rodziców, którzy przyjechali odebrać młodszą pociechę.
- Sev jest fajny! Bawił się ze mną… i czytał mi… i pizzę zrobił… i książkę mi dał… i telewizor włączył… - z ust Suzanne wypływała czysta, dziecięca radość.
- Ekhm, to prawda – odparła Hermiona ponurym tonem, gdy zobaczyła miny rodziców. – Może z tą zabawą to duża przesada… - chciała wbić szpilę współlokatorowi, ale nie mogła znaleźć kontrargumentów. – No, był w porządku – wykrzywiła się, jakby wypiła gorzki eliksir.
- Sądzę, że będziemy musiały poważnie porozmawiać – oznajmiła pani Granger po francusku. – Wiele wyjaśniłaś, ale to nie zmienia faktu, że jest mordercą. Nadal wolałabym, aby Suzanne tutaj nie było, kiedy on mieszka z tobą. Możesz spędzać weekendy w naszym domu.

To było bardzo nie na rękę dziewczynie. Wiedziała, że będzie nagabywana o wizytę u psychologa. Znała na tyle dobrze swoich rodziców, że miała wszelkie powody, aby podejrzewać, że ściągnęliby Harry’ego i Ginny do siebie. Tego nie byłaby w stanie znieść, a bez kontaktów z Suzanne, nie widziała sensu w życiu.
- Zadzwoń do mnie, jak mała pójdzie spać – odparła Hermiona, aby uciąć dyskusję.

Stała przy drzwiach wejściowych do domu i obserwowała, jak jej rodzice wsiadają do samochodu. Czarownica pomachała Suzanne i wróciła do domu. W salonie wypuściła wolno powietrze z płuc, wiedząc, że podjęła decyzję i już nie ma odwrotu. Musiała wyrzucić Snape’a. Odda mu pieniądze, nawet dopłaci, jeśli będzie musiała, ale on ma się wynieść z jej domu.
- Wiesz, że istnieje coś takiego jak poszanowanie cudzej prywatności? Następnym razem pukaj – oznajmił lodowatym tonem, gdy bez ostrzeżenia weszła do jego pokoju. – Jakoś do tej pory nie przeszkadzała ci moja obecność – zauważył. - Nigdzie się stąd nie ruszam - wycedził i założył ręce na piersi.
- To prawda, że mi nie przeszkadzałeś – przyznała niechętnie. – Mówiłam ci w piątek, abyś nie pokazywał się moim rodzicom. Teraz nie chcą zostawiać u mnie Suzanne! – oświadczyła.
- Nie wiem, czy jesteś świadoma faktu, że twoja siostra i tak by im wszystko wygadała – Severus wzruszył ramionami. – Jesteś dorosła. Dogadaj się z nimi.
- Oni się boją i uważam, że mają rację. Skrzywisz jej psychikę tak jak dzieciakom w Hogwarcie!
- Nie zauważyłem, abym robił jej krzywdę – czarodziej utkwił w dziewczynie swoje zimne, czarne oczy.
- Gdybyś tylko spróbował, to od razu wyrwałabym ci serce łyżką i z dumą poszłabym za to do Azkabanu! – zagroziła Hermiona.
- Wiesz, że twoja gryfońska odwaga nie robi na mnie wrażenia? – zapytał Severus znudzonym tonem. – Robards na pewno ucieszyłby się z tego, że nie żyję. Dodatkowo miałby kogo odwiedzać w celi… - zauważył, uśmiechając się wrednie.
- Ostrzegam! Jestem gotowa na wszystko!
- Nie groź mi i nie obrażaj mnie. Nie zamierzam się stąd ruszyć.
- Zrywam umowę – oświadczyła ostro, patrząc na niego z góry, ponieważ nadal siedział w fotelu. – Nie zależy mi na galeonach, oddam je.
- Zapłaciłem za trzy miesiące z góry, więc mogę tu mieszkać do lata.
- Nie obchodzi mnie to!
- A mnie nie obchodzi, że ciebie nie obchodzi – zakpił. – Tam są drzwi – wskazał podbródkiem.
- Domagam się, abyś natychmiastowo opuścił to miejsce!
- Nie mam najmniejszego zamiaru!
- Wynoś się! – warknęła Hermiona. - Petrificus Totalus! – wypowiedziała w myślach, po błyskawicznym wyjęciu różdżki z kieszeni.
Była pewna, że zamrozi tymczasowo Severusa, spakuje jego rzeczy i zawoła Harry’ego, aby zabrał go do siebie. Tymczasem Snape zrobił unik, jakby wiedział, co planuje i wycelował w nią swoją różdżkę. Ostatnie co zobaczyła Hermiona to czerwony promień i poczuła, że leci w kierunku ściany. Uderzenie w tył głowy było tak silne, że od razu straciła przytomność.

***

- Cholera! – mruknął Severus. – Zabiłem Granger!
Podszedł do leżącej na ziemi dziewczyny i sprawdził, czy oddycha. Nie chciał jej zrobić krzywdy, ale nie dała mu wyboru. Użył zaklęcia odpychającego, mając nadzieję, że tylko się przewróci. Podejrzewał, że jej niska waga wpłynęła na efekt i dlatego poleciała na ścianę. Gdy poczuł na swoim policzku jej oddech, szczerze ucieszył się, że żyje. Wiedział, co mu groziło, gdyby było odwrotnie. Azkaban to było małe kremowe piwo, przy tym, co zrobiłby mu Gumochłon. Severus miał wszelkie powody, aby podejrzewać, że auror nie spocząłby, dopóki nie złapałby go i obdarł żywcem ze skóry.
- Co mam teraz zrobić? – zastanowił się.

Za coś takiego na pewno Granger go wyrzuci. Wprawdzie, idiotka pierwsza zaatakowała, zapominając, z kim się mierzy, ale to na pewno nie byłyby dobry argument w dyskusji. Nie wiedział dokładnie jaki czar chciała na niego rzucić. Znając ją, nie chciała go uszkodzić. Podejrzewał, że miała zamiar unieszkodliwić go i wyrzucić.
- Co za kretynka – oznajmił Felixowi, który ze strachu zapomniał języka w dziobie. – Mam tylko jedno wyjście. Muszę zmodyfikować jej wspomnienia.

Nie było to trudne zadanie. Nie raz robił takie rzeczy podczas wojny. Oklumencja, której nauczyła się dziewczyna, nie była dużą przeszkodą w czasie, kiedy była nieprzytomna. Severusowi wystarczyło kilka zaklęć, aby pozbawić ją chęci wyrzucenia go. Następnie sprawił, że zapomniała o tym, co stało się w jego pokoju, a zamiast tego wszczepił jej wspomnienie, że poczuła się senna i poszła spać. Wiedział, że jest mistrzem w grzebaniu w cudzym umyśle, ale i tak czuł niepokój. Minęło sporo lat, odkąd ostatnio korzystał ze swoich umiejętności na tym polu. Miał nadzieję, że niczego nie pomylił. Nieprzytomną, zaniósł do jej pokoju i położył na łóżku. Tam rozebrał do bielizny, nie mogąc się oprzeć myśli, że czarownica bardziej przypomina kościotrupa niż kobietę. Zbadał jej obrażenia i uleczył.
- Miłych snów, Granger – wyszeptał, gdy przykrył ją kołdrą.
Stąpając na palcach, skierował swoje kroki ku wyjściu. Ostrożnie zamknął drzwi, aby nie obudziła się przypadkiem. Najbliższe dni miały pokazać, czy jego czary okazały się skuteczne.