Do piątku
Severus głównie się nudził. Początkowo był przekonany, że Granger zapewni mu
rozrywkę, ale szybko się okazało, że gdy jej zapłacił, to przestała zwracać na
niego uwagę. Wychodziła do pracy, kiedy spał, wracała późno i od razu szła do
swojego pokoju, gdzie zamykała się na klucz. Snape widział światło,
wydobywające się spod jej drzwi przez większą część nocy. Czasem mijali się na
korytarzu, gdy szła do łazienki, ale w takich momentach nie zaszczycała go
nawet ułamkiem swojej uwagi.
Snape szybko
zrozumiał, że to było na tyle, jeśli chodziło o jej pomoc. Domyślił się, że jej
deklaracja wynikała z chęci zrobienia na złość Robardsowi, a tak naprawdę nie
miała zamiaru kiwnąć palcem. Czarodziej nie mógł się nadziwić zmianom, jakie w
niej zaszły. To nie była ta sama Hermiona Granger, z czasów szkoły i procesu
przed Wizengamotem. Zamiast niej pojawi się robot zaprogramowany na ściśle
określone rzeczy. Codziennie ubrana była w czarny żakiet, białą koszulę i
czarne spodnie lub spódnicę. Severus nigdy nie widział, aby coś jadła. Lodówka
i szafki w kuchni świeciły pustkami, jeśli nie liczyć kilku zupek chińskich,
kawy i sporej ilości butelek z winem. Czarodziej nie zauważył, aby wzięła
chociaż jedną z nich. Zdawało się, że Granger żywiła się powietrzem.
Dopiero przed
weekendem sytuacja uległa zmianie. Hermiona wróciła z pracy, trzymając siatkę z
zakupami. Chwilę później wkładała je do lodówki. Wiedziony ciekawością Severus,
ruszył do kuchni pod pretekstem zrobienia sobie herbaty.
- To wszystko
jest dla Suzanne – zakomunikowała nieoczekiwanie czarownica, odzywając się do
Snape’a pierwszy raz od dwóch dni. – Moi rodzice przywiozą ją jutro rano. Mam
nadzieję, że się im nie pokażesz.
- Ponieważ…? –
mruknął czarodziej podczas nalewania wody do czajnika.
- Bo nie chce mi
się tłumaczyć, dlaczego ze wszystkich ludzi na świecie akurat ty u mnie
mieszkasz – wyjaśniła opryskliwie.
- Jeśli będziesz
trzymała bachora z dala ode mnie, to mogę nawet udawać twoją służącą. Tylko
musisz ładnie poprosić – odparł z ironią.
Hermiona skomentowała
to wymownym milczeniem i sięgnęła po wino. Nie otworzyła go i nie nalała sobie
napoju do kieliszka. Wzięła całą butelkę do swojego pokoju. Severus obserwował
dyskretnie, gdy wchodziła po schodach.
- Oho – mruknął
w myślach. – Jutro może być ciekawie. Czas nastawić sobie budzik…
***
Czarownica
rzuciła mu takie spojrzenie, że gdyby wzrok mógł zabijać, to od razu padłby
trupem. Jej rodzice wpatrywali się w niego z wielkim zdumieniem. Długą ciszę,
która zapadła, gdy zjawił się w salonie, przerwała Suzanne. Wyrwała się z
uścisku siostry i podbiegła do Snape’a, krzycząc radośnie:
- Jest Sev!
Uczepiła się go
swoimi drobnymi rączkami, a jej twarz wyrażała uwielbienie. Czarodziej uniósł
kąciki ust w udawanym uśmiechu i poklepał ją po głowie dłonią, tak jak się
klepie szczeniaka, który pierwszy raz załatwił potrzebę na trawie, a nie na
podłodze. Wszystko po to, aby upewnić rodziców Granger, że cieszy się na widok
Suzanne.
- Pan jest… -
odezwał się nieśmiało ojciec Hermiony.
- Severus Snape.
Wynajmuję tutaj pokój – wyjaśnił prędko czarodziej.
Chociaż jego
celem było namieszanie w życiu Hermiony, to nie chciał, aby jej rodzice
pomyśleli, że łączą ich intymne relacje. Mieli ku temu podstawy, ponieważ
zszedł do salonu w koszuli nocnej, szlafroku i bamboszach, a w ręce trzymał
kubek po kawie z napisem „Kocham Paryż”. Wiedział, że Granger nie wybaczyłaby
mu tego, zwłaszcza po akcji u starego Lockharta, dlatego wolał nie dawać jej
pretekstu do wyrzucenia go z domu. Utkwił spojrzenie w mugolach i wyczytał z
ich umysłów, że wiedzą kim jest i wcale im się nie podoba.
- Pobawisz się
ze mną? – zapytała Suzanne.
- Nie. Teraz
idziemy do parku – bardziej krzyknęła, niż powiedziała Hermiona, a Severus
przytaknął jej gorliwie. – Jak wrócimy, obejrzysz bajkę, zjesz zupkę i
pójdziesz spać.
- To Sev poczyta
mi książkę – oświadczyła dziewczynka z pewnością.
- Zobaczymy – wymamrotała
czarownica tylko po to, aby siostra przestała drążyć temat.
Czarodziej
musiał przyznać, że zdziwiła go reakcja Suzanne. Był przekonany, że tak małe
dzieci tylko wrzeszczą i nic do nich nie dociera. Myślał, że przy odmowie
dziewczynka zacznie od razu wyć wniebogłosy, rzuci się na podłogę i zacznie
walić w nią głową. Okazało się, że gładko przyjęła wszystko do wiadomości i z
uśmiechem podeszła do Hermiony, gotowa na spacer.
- Pan jest tym Severusem Snape’em? – zapytała pani
Granger, nie chcąc przyjąć do wiadomości z kim mieszka jej córka.
- Tak, ten –
wycedziła Hermiona. – Kingsley prosił mnie, abym pomogła mu wrócić do
społeczeństwa po pobycie w Azkabanie – skłamała, patrząc znacząco na byłego
nauczyciela, a jej wzrok mówił „jeśli zaprzeczysz, to zamorduję cię gołymi
rękami”.
- To prawda.
Hermiona bardzo mi pomaga. Jest wspaniałą
dziewczyną… - przytaknął.
Jego słowa nie
uspokoiły państwa Granger. Nawet nie musiał czytać im w myślach, aby wiedzieć,
że są przerażeni. Córka opowiedziała im wystarczająco wiele, by uznali, że
mieszka z nią morderca. Byli świecie przekonani, że prędzej, czy później
zamorduje Hermionę.
- Kochanie,
możemy na słówko? – zapytała pani Granger.
Rodzina wyszła
przed dom, pozostawiając Severusa w salonie. Obserwował ich ukradkiem przez
okno. Rodzice dyskutowali z Hermioną zawzięcie, nie zwracając uwagi, że sąsiedzi
mogą ich z łatwością usłyszeć. Snape postanowił skorzystać z okazji i przy
pomocy różdżki, która była ukryta w wewnętrznej kieszeni jego szlafroka,
uchylił okno. Miał nadzieję posłuchać wyrzutów, ale okazało się, że jego plan
się nie powiódł. Grangerowie rozmawiali ze sobą w obcym języku, który Severus
dopiero po dłuższej chwili zidentyfikował jako francuski. Nawet Suzanne
wtrącała się do dyskusji. Rozczarowany czarodziej zamknął okno tym samym
sposobem, którym je otworzył. Nigdy nie uczył się francuskiego, a jedyne co
rozumiał w tym języku, to powitania i pożegnania, którymi raczyła grono
pedagogiczne Madame Maxime.
- Nie szkodzi –
oświadczył sam sobie w myślach. – Jeszcze będzie niejedna okazja, aby dopiec
Granger – stwierdził złośliwie.
Ta chwila nastąpiła
szybciej, niż się spodziewał. Siostry wróciły z parku przed południem i zajęły
parter domu. Czarodziej specjalnie nie wychylał nosa ze swojego pokoju, aby
Suzanne nie przypomniała sobie o jego obecności. Uznał, że tak się stało, gdy
usłyszał odgłosy bajek dochodzące z telewizora. Dlatego ze spokojem pogrążył
się w lekturze „Magicznych Mikstur”. Miał do przeczytania jeszcze siedem
miesięczników. O ile w Azkabanie można było dostać ocenzurowaną wersję „Proroka
Codziennego”, to wszelkie źródła wiedzy o najnowszych eliksirach lub zaklęciach
były zakazane. Wszystko po to, aby nie podrzucać więźniom głupich pomysłów, jak
powiedział na apelu Faxon Newman. Oczywiście Severus miał zupełnie odmienne
zdanie na ten temat. Bez różdżki mógł co najwyżej uwarzyć zupę, co z resztą nie
raz robił na zajęciach u Meduzy. Przy odrobinie szczęścia byłby w stanie
wrzucić do niej coś zgniłego, aby mugolka dostała rozwolnienia. Aurorzy
pilnujący więźniów, mieli stanowczy zakaz spożywania czegokolwiek, co
pochodziło od skazanych.
- Sev miał mi
poczytać! – do uszu czarodzieja dobiegł głos Suzanne, która znajdowała się w
sąsiednim pokoju.
- Nie ma go
skarbie – skłamała Hermiona.
- Jest!
- Nie ma.
- Jest! –
powtórzyła z uporem dziewczynka.
Severus
rozważył, czy nie ujawnić swojej obecności, aby Granger wyszła na kłamczuchę,
ale stwierdził, że nie chce mu się czytać dzieciakowi jakiejś nudnej bajeczki. Jedyne
czego chciał teraz, to mieć święty spokój. Dlatego miał nadzieję, że Suzanne
nie zacznie wyć, ponieważ wpłynęłoby to negatywnie na stan jego koncentracji.
Tup, tup, tup.
Odgłos
dziecięcych kroków rozbrzmiał w domu i chwilę później drzwi do pokoju Severusa
stały otworem.
- Mówiłam, że
jest! – krzyknęła entuzjastycznie dziewczynka, a Snape zaklął w myślach, ponieważ nie
zablokował zamka.
Hermiona wpadła
do pomieszczenia z zaciętą miną i próbowała złapać siostrę, ale ona zwinnie
wyślizgiwała się z jej rąk.
- Asti miała
inne łóżko – zauważyła dziewczynka, rozglądając się ciekawie po pokoju. –
Krzesełko było białe… Czemu wszystko pozmieniałeś? – zwróciła się z pretensją do
Severusa, chwytając się pod boki, jak miniaturowa Molly Weasley.
- On ma inny
gust, jest facetem – wyjaśniła Hermiona, łapiąc ją za rękę. – Idziemy spać! –
zakomunikowała ostro.
- Sev ma mi
czytać! – upierała się dziewczynka, ciągnąc siostrę w jego stronę.
- Ja to zrobię! –
odparła czarownica ze złością, jednocześnie próbując wyciągnąć opierającą się
Suzanne z pokoju.
- Nie chcę!
- Ja zawsze ci
czytam i dlatego nie będzie żadnych zmian!
Severus poczuł,
jak narasta w nim irytacja. Przez te krzyki nie był w stanie zająć się lekturą.
Piskliwy głos dziecka wwiercał mu się w czaszkę, powodując ból głowy. To był
zaledwie początek awantury, a miał już jej serdecznie dosyć.
- Zamknijcie się!
– warknął, czym sprawił, że siostry przestały się kłócić. – Przeczytam cokolwiek, tylko
zawrzyjcie jadaczki!
- Dam sobie radę
– wycedziła Hermiona ze złością. – Nie potrzebuję pomocy!
- Widzę – zakpił
czarodziej. – Jesteś tak samo bliska przekonania jej do swojej racji, jak smoki
do porzucenia mięsa na rzecz marchewki.
- Smoki są fajne
– wtrąciła Suzanne z uśmiechem.
- Mylisz się.
Potrafię zająć się dzieckiem, a co do smoków, to odkryto niedawno…
- Przestań
kłapać dziobem – przerwał jej niecierpliwie Snape – i daj wreszcie tę książkę!
- Tak! Przynieś!
– wtórowała mu dziewczynka.
Hermiona
skrzywiła się i z pewnym oporem wyszła z jego pokoju. Wróciła, trzymając pod
pachą wybrany tom. Na jego widok Suzanne od razu zaczęła protestować.
- To czyta
Hermi! – oburzyła się. – Sev ma mieć co innego!
Wybiegła z
pomieszczenia, zgrabnie umykając przed wolną ręką siostry, która chciała ją
kolejny raz złapać. Severus westchnął boleśnie, aby dać czarownicy do
zrozumienia, że odwala za nią czarną robotę i podążył za dzieckiem.
- Masz! – podała
mu grubą książkę.
Było to „Imię
róży” Umberto Eco. Snape nie miał pojęcia, co to za książka. Nigdy o niej nie
słyszał. Nie wydawało mu się, aby to była literatura dziecięca, ponieważ
okładka na to nie wskazywała.
- O nie! To nie
jest książka dla dzieci! – fuknęła oburzona Hermiona.
- Chcę to! –
odkrzyknęła Suzanne zrozpaczonym tonem, a jej twarz wyraźnie mówiła, że zaraz
zacznie płakać.
- Skoro chce, to
jej przeczytam – oznajmił Severus z jadowitym uśmiechem.
- Nie jesteś jej
rodzicem, nie wiesz co dla niej dobre! – warknęła czarownica.
- Ty też –
mężczyzna odbił piłeczkę, wchodząc do pokoju Suzanne.
Czuł, że nie da
rady znieść dalszych krzyków, dlatego wolał szybko zająć się czytaniem. Marzył
o tym, aby dzieciak znalazł się w łóżku i poszedł spać. To, że przy okazji
robił na złość Hermionie, utwierdzało go w przekonaniu, że powinien przeczytać „Imię
róży”.
- Do łóżka! –
rzucił w stronę Suzanne, a ta od razu wskoczyła pod kołdrę.
- Możesz czytać –
oznajmiła z zadowoleniem.
Severus posłał
Hermionie jeszcze bardziej jadowity uśmiech niż zwykle, usiadł w fotelu i
otworzył książkę.
***
Okazało się, że
Suzanne miała bardzo dobry gust. Snape wciągnął się w historię opactwa.
Dziewczynka usnęła w ciągu kilkunastu minut, ale on czytał dalej. Wprawdzie nie
interesowały go za specjalnie kwestie teologiczne, ale był bardzo ciekawy, kto
zabijał mnichów. Dlatego nie protestował wieczorem, gdy dziewczynka znowu
chciała, aby jej poczytał przed pójściem spać.
Suzanne okazała
się bezproblemowym dzieckiem. Przez cały weekend robiła, co Severus chciał.
Wystarczyło tylko jedno jego słowo, a chodziła jak w zegarku. Z Hermiony nic
sobie nie robiła i nie słuchała jej w ogóle. Severus łaskawie zostawił jej
kwestie dotyczące higieny, czyli wizyty w toalecie i mycie, tłumacząc, że
przecież nie jest rodzicem dzieciaka. To wszystko powodowało, że czarownica
kipiała z bezsilnej złości i rozpaczliwie próbowała oderwać siostrę od jej
obiektu zainteresowania. Snape złośliwie rechotał w duszy, patrząc na jej
wysiłki. Doprowadzał ją do szewskiej pasji, właściwie nic nie robiąc. Wystarczyło,
że dał Suzanne książkę o magicznych roślinach i grzybach, a ona przeglądała ją
przez ponad godzinę, siedząc na jego łóżku. Czarodziej w tym czasie pił kawę i
w spokoju czytał „Imię róży”, zerkając co jakiś czas na Hermionę, która z
naburmuszoną miną siedziała na kufrze.
Pora obiadowa przebiegła
w podobnej atmosferze. Gdy Severus zszedł do kuchni, Suzanne podążyła za nim
niczym psidwak. Tam zajęła się lepieniem zwierzątek z ciasta na pizzę, którą
podebrała czarodziejowi. Następnie całkiem zgrabnie rozrzuciła dodatki na
placku. Po upieczeniu i skosztowaniu stwierdziła, że to najpyszniejsza rzecz,
jaką w życiu jadła. Hermiona nie poczęstowała się, robiąc minę, jakby posiłek
był zatruty i próbowała przekonać siostrę, że ich mama lepiej gotuje. Severus
triumfował, gdy Suzanne stanowczo zaprotestowała i oświadczyła czarownicy, że
jest głupia.
***
Niedziela
ciągnęła się niczym smarki trolla górskiego. Hermiona dawno nie czekała z taką
niecierpliwością na rodziców. To miał być kolejny miły weekend spędzony z
Suzanne, a okazało się, że ona woli Snape’a. Czarownica czuła się, jak trzecie
skrzydło u Hipogryfa – była nie tylko niepotrzebna, ale dodatkowo im przeszkadzała. Nawet fakt, że
współlokator zrzucił na nią obowiązek pomagania siostrze w czynnościach higienicznych,
nie poprawiło jej humoru. Na pewno nie pozwoliłaby mu się tym zajmować.
Istniały pewne granice, których nie można było przekroczyć.
Czarownica ze
zgrozą patrzyła, jak jej siostra słucha Severusa. Do tej pory nikt nie potrafił
nad nią zapanować. Grangerowie rozpieszczali najmłodszego członka rodziny i
widać było po jej zachowaniu, że nie znosiła sprzeciwu oraz nie wyrażała chęci
podporządkowania. Gdyby nie fakt, że przez dwa dni Hermiona bacznie obserwowała
każdy ruch Severusa, to mogłaby go podejrzewać o to, że zaczarował Suzanne. Nic
takiego jednak nie miało miejsca. Na dodatek nawet przez chwilę nie
wątpiła, że jej były nauczyciel świetnie się bawi jej kosztem. Im bardziej się
starała zwrócić na siebie uwagę dziecka, tym większe było złośliwe zadowolenie
widoczne na jego twarzy. Z tego powodu powitała ze sporą ulgą rodziców, którzy
przyjechali odebrać młodszą pociechę.
- Sev jest
fajny! Bawił się ze mną… i czytał mi… i pizzę zrobił… i książkę mi dał… i
telewizor włączył… - z ust Suzanne wypływała czysta, dziecięca radość.
- Ekhm, to
prawda – odparła Hermiona ponurym tonem, gdy zobaczyła miny rodziców. – Może z
tą zabawą to duża przesada… - chciała wbić szpilę współlokatorowi, ale nie
mogła znaleźć kontrargumentów. – No, był w porządku – wykrzywiła się, jakby
wypiła gorzki eliksir.
- Sądzę, że
będziemy musiały poważnie porozmawiać – oznajmiła pani Granger po francusku. –
Wiele wyjaśniłaś, ale to nie zmienia faktu, że jest mordercą. Nadal wolałabym,
aby Suzanne tutaj nie było, kiedy on mieszka z tobą. Możesz spędzać weekendy w
naszym domu.
To było bardzo
nie na rękę dziewczynie. Wiedziała, że będzie nagabywana o wizytę u psychologa.
Znała na tyle dobrze swoich rodziców, że miała wszelkie powody, aby
podejrzewać, że ściągnęliby Harry’ego i Ginny do siebie. Tego nie byłaby w
stanie znieść, a bez kontaktów z Suzanne, nie widziała sensu w życiu.
- Zadzwoń do
mnie, jak mała pójdzie spać – odparła Hermiona, aby uciąć dyskusję.
Stała przy
drzwiach wejściowych do domu i obserwowała, jak jej rodzice wsiadają do
samochodu. Czarownica pomachała Suzanne i wróciła do domu. W salonie wypuściła
wolno powietrze z płuc, wiedząc, że podjęła decyzję i już nie ma odwrotu.
Musiała wyrzucić Snape’a. Odda mu pieniądze, nawet dopłaci, jeśli będzie
musiała, ale on ma się wynieść z jej domu.
- Wiesz, że
istnieje coś takiego jak poszanowanie cudzej prywatności? Następnym razem pukaj
– oznajmił lodowatym tonem, gdy bez ostrzeżenia weszła do jego pokoju. – Jakoś do
tej pory nie przeszkadzała ci moja obecność – zauważył. - Nigdzie się stąd nie
ruszam - wycedził i założył ręce na piersi.
- To prawda, że
mi nie przeszkadzałeś – przyznała niechętnie. – Mówiłam ci w piątek, abyś nie
pokazywał się moim rodzicom. Teraz nie chcą zostawiać u mnie Suzanne! –
oświadczyła.
- Nie wiem, czy
jesteś świadoma faktu, że twoja siostra i tak by im wszystko wygadała – Severus
wzruszył ramionami. – Jesteś dorosła. Dogadaj się z nimi.
- Oni się boją i
uważam, że mają rację. Skrzywisz jej psychikę tak jak dzieciakom w Hogwarcie!
- Nie
zauważyłem, abym robił jej krzywdę – czarodziej utkwił w dziewczynie swoje
zimne, czarne oczy.
- Gdybyś tylko
spróbował, to od razu wyrwałabym ci serce łyżką i z dumą poszłabym za to do
Azkabanu! – zagroziła Hermiona.
- Wiesz, że
twoja gryfońska odwaga nie robi na mnie wrażenia? – zapytał Severus znudzonym
tonem. – Robards na pewno ucieszyłby się z tego, że nie żyję. Dodatkowo miałby
kogo odwiedzać w celi… - zauważył, uśmiechając się wrednie.
- Ostrzegam!
Jestem gotowa na wszystko!
- Nie groź mi i
nie obrażaj mnie. Nie zamierzam się stąd ruszyć.
- Zrywam umowę –
oświadczyła ostro, patrząc na niego z góry, ponieważ nadal siedział w fotelu. –
Nie zależy mi na galeonach, oddam je.
- Zapłaciłem za
trzy miesiące z góry, więc mogę tu mieszkać do lata.
- Nie obchodzi
mnie to!
- A mnie nie
obchodzi, że ciebie nie obchodzi – zakpił. – Tam są drzwi – wskazał podbródkiem.
- Domagam się,
abyś natychmiastowo opuścił to miejsce!
- Nie mam
najmniejszego zamiaru!
- Wynoś się! –
warknęła Hermiona. - Petrificus Totalus!
– wypowiedziała w myślach, po błyskawicznym wyjęciu różdżki z kieszeni.
Była pewna, że zamrozi
tymczasowo Severusa, spakuje jego rzeczy i zawoła Harry’ego, aby zabrał go do
siebie. Tymczasem Snape zrobił unik, jakby wiedział, co planuje i wycelował w
nią swoją różdżkę. Ostatnie co zobaczyła Hermiona to czerwony promień i
poczuła, że leci w kierunku ściany. Uderzenie w tył głowy było tak silne, że od
razu straciła przytomność.
***
- Cholera! – mruknął Severus. – Zabiłem Granger!
Podszedł do leżącej
na ziemi dziewczyny i sprawdził, czy oddycha. Nie chciał jej zrobić krzywdy,
ale nie dała mu wyboru. Użył zaklęcia odpychającego, mając nadzieję, że tylko
się przewróci. Podejrzewał, że jej niska waga wpłynęła na efekt i dlatego
poleciała na ścianę. Gdy poczuł na swoim policzku jej oddech, szczerze ucieszył
się, że żyje. Wiedział, co mu groziło, gdyby było odwrotnie. Azkaban to było
małe kremowe piwo, przy tym, co zrobiłby mu Gumochłon. Severus miał wszelkie
powody, aby podejrzewać, że auror nie spocząłby, dopóki nie złapałby go i
obdarł żywcem ze skóry.
- Co mam teraz
zrobić? – zastanowił się.
Za coś takiego
na pewno Granger go wyrzuci. Wprawdzie, idiotka pierwsza zaatakowała, zapominając,
z kim się mierzy, ale to na pewno nie byłyby dobry argument w dyskusji. Nie
wiedział dokładnie jaki czar chciała na niego rzucić. Znając ją, nie chciała go
uszkodzić. Podejrzewał, że miała zamiar unieszkodliwić go i wyrzucić.
- Co za kretynka
– oznajmił Felixowi, który ze strachu zapomniał języka w dziobie. – Mam tylko
jedno wyjście. Muszę zmodyfikować jej wspomnienia.
Nie było to
trudne zadanie. Nie raz robił takie rzeczy podczas wojny. Oklumencja, której
nauczyła się dziewczyna, nie była dużą przeszkodą w czasie, kiedy była
nieprzytomna. Severusowi wystarczyło kilka zaklęć, aby pozbawić ją chęci
wyrzucenia go. Następnie sprawił, że zapomniała o tym, co stało się w jego
pokoju, a zamiast tego wszczepił jej wspomnienie, że poczuła się senna i poszła
spać. Wiedział, że jest mistrzem w grzebaniu w cudzym umyśle, ale i tak czuł
niepokój. Minęło sporo lat, odkąd ostatnio korzystał ze swoich umiejętności na
tym polu. Miał nadzieję, że niczego nie pomylił. Nieprzytomną, zaniósł do jej
pokoju i położył na łóżku. Tam rozebrał do bielizny, nie mogąc się oprzeć myśli,
że czarownica bardziej przypomina kościotrupa niż kobietę. Zbadał jej obrażenia
i uleczył.
- Miłych snów,
Granger – wyszeptał, gdy przykrył ją kołdrą.
Stąpając na palcach,
skierował swoje kroki ku wyjściu. Ostrożnie zamknął drzwi, aby nie
obudziła się przypadkiem. Najbliższe dni miały pokazać, czy jego czary okazały
się skuteczne.