poniedziałek, 23 listopada 2015

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 5 – Żuczek i ropucha


Hermiona miała tego wszystkiego dość, zwłaszcza zmęczenie zaczęło dawać się jej we znaki. Stawiła się wcześnie rano na przesłuchanie do Ministerstwa Magii, a właśnie dobiegała piąta po południu. Składała zeznania od kilku godzin z trzema małymi przerwami i jedną dużą na obiad. Najpierw komisja poprosiła, aby zrelacjonowała wszystkie wydarzenia od odrodzenia się Voldemorta. Gdy to zrobiła, zaczęły padać pytania. 

Co wie o śmierci Dumbledore’a? Czy jest pewna, że Syriusz Black był po stronie Zakonu? Skąd wie, że Peter Pettigrew to był naprawdę on? Co dokładnie robiła z Harrym Potterem, gdy się ukrywali? Czy Ksenio Lovegood miał jakieś dodatkowe korzyści z wydania ich śmierciożercom poza sprowadzeniem córki do domu? Co dokładnie zdarzyło się w dworze Lucjusza Malfoya? Dlaczego włamali się do Gringotta? Co dokładnie robiła w czasie Bitwy o Hogwart?

Przesłuchanie odbywało się w sali rozpraw przed składem Wizengamotu. Hermiona pamiętała, że gdy ostatnim razem tu była to udawała Mafaldę Hopkirk, która teraz we własnej osobie siedziała jako jeden z członków komisji. Zrobiło jej się głupio, ponieważ podejrzewała, że kobietę spotkało później sporo nieprzyjemności z jej powodu. W czasie przerwy, podeszła do Mafaldy, aby ją przeprosić i powiedzieć, że podczas dalszej części przesłuchania przedstawi powody, dlaczego to zrobiła . Zaskoczona urzędniczka odpowiedziała szeptem, że wybacza. Ostatecznie konsekwencje nie były bardzo dotkliwe, a skoro Hermiona pomagała Harry’emu Potterowi pokonać Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać to nic wielkiego się nie stało.

***

Po otrzymaniu listów od Percy’ego cała trójka długo dyskutowała w pokoju Rona czy mówić dokładnie, w jaki sposób pokonali Voldemorta. Harry nie był pewny czy świat czarodziejów powinien się dowiedzieć o horkruksach. Z drugiej strony mogliby mieć nieprzyjemności, gdyby nie wytłumaczyli, dlaczego włamali się do Gringotta. Dopiero gdy minęła północ i byli już mocno zmęczeni Hermiona zakończyła dyskusję, oświadczając, że należy powiedzieć wszystko. Argumentowała to tym, że potencjalni naśladowcy Voldemorta będą wiedzieć, że nawet siedem horkruksów nie ochroni ich przed śmiercią i zawsze znajdzie się ktoś, kto ich pokona.

Pierwszy przed komisją zdawał relację Harry. Następnego dnia Hermiona, a jako ostatni był Ron. Zajmowało to cały dzień, musieli stawić się o siódmej rano, a koniec przewidywany był po dwudziestej. Harry wyszedł z sali rozpraw dopiero o dwudziestej trzydzieści, zmęczony, ale szczęśliwy, że ma to już za sobą. Przewodniczącym Wizengamotu był Kingsley Shacklebolt, który co jakiś czas uśmiechał się do przesłuchiwanego świadka, aby go podnieść na duchu. Jedną z dwóch rzeczy, które zdenerwowały Hermionę było to, że na sali siedziała Rita Skeeter. Z rumieńcem podniecenia na twarzy szeptała pod nosem, a zielone pióro zapisywało jej słowa. Oczy błyszczały jej za każdym razem, gdy wysłuchiwała, sensacyjnego jej zdaniem, fragmentu opowieści. Hermiona próbowała przekonać Kingsleya do wyrzucenia jej z sali, ale ten oświadczył, że komisja podjęła decyzję o opublikowaniu relacji z przesłuchań w "Proroku Codziennym". Stwierdzili, że czarodzieje i czarodziejki mają prawo poznać, jak został pokonany Voldemort.

Widok zadowolonej Rity doprowadzał Hermionę do furii i najchętniej wsadziłaby jej to zielone pióro w nos, w taki sposób, że wyszłoby uchem. Wiedziała wprawdzie o małym sekrecie Skeeter, ale podejrzewała, że dla dziennikarki rewelacje z przesłuchania są więcej warte niż pobyt w Azkabanie, w którym i tak ostatecznie mogła pisać książki.  Hermiona zastanawiała się, kiedy wyjdzie kolejna biografia zawierająca więcej kłamstw, niż jest piasku na plaży. Obstawiała, że za pierwszy cel weźmie Voldemorta, potem Harry’ego, a kiedyś może i za nią... Stwierdziła, że tego by nie zniosła.

Kolejną osobą, na której widok Hermionie zaczynały trząść się ręce ze złości, była Dolores Umbridge. Można było pomyśleć, że w Ministerstwie Magii zaszły duże zmiany od czasu pokonania Voldemorta jednak prawda była inna. Kingsley ze swoimi zwolennikami próbowali usunąć ze swoich stanowisk śmierciożerców i osoby związane z Tym-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Był to długi i skomplikowany proces, dlatego Dolores Umbridge nadal zasiadała w Wizengamocie.

Hermiona zachowała zimną krew i spokojnie opowiedziała o tym, w jaki sposób Kobieta-Przypominająca-Ropuchę, weszła w posiadanie naszyjnika Salazara Slytherina.
- Yhm, yhm… - chrząknęła Dolores wystarczająco głośno, aby przerwać dziewczynie. – Myślę, że panna Granger nie ma na to dowodów. Ten naszyjnik należał od pokoleń do mojej rodziny, a Mundungus Fletcher, jako przedstawiciel złodziei i krętaczy, nie jest wiarygodnym świadkiem…
Hermiona nie wytrzymała, wstała i zaczęła mówić:
- Za to mam mnóstwo świadków na to, że Dolores Umbridge torturowała uczniów w Hogwarcie oraz próbowała rzucić klątwę Cruciatus na Harry’ego Pottera! Nasłała na niego dementorów w piątej klasie!

Po sali przeszedł szmer rozmów. Dolores wyglądała, jakby dostała w twarz. Zauważyła, że większość zgromadzonych ludzi patrzy na nią. Zmusiła się do uśmiechu i rzekła swoim słodkim, dziewczęcym głosikiem:
- Panno Granger… takie pomówienie nie przystoi komuś takiemu jak ty… A skoro mowa o aspektach prawnych… Przypominam, że nie zgłosiłaś się na przesłuchanie w sprawie bezprawnego zdobycia mocy magicznej!

Czarodzieje i czarownice siedzący w ławach poruszyli się niespokojnie, pilnie śledząc wymianę zdań. Kingsley postanowił działać.
- Nie sądzę Dolores, aby to teraz było ważne…
- Och! Jest bardzo ważne! Przypominam tylko… - rozejrzała się po twarzach zebranych - że prawo dotyczące osób urodzonych w rodzinie mugoli nadal obowiązuje, a panna Granger, postanowiła olać wytyczne Ministerstwa Magii!
- Postaram się jak najszybciej je zmienić…
- Wnioskuję o areszt dla panny Hermiony Jean Granger i postawienie jej w stan oskarżenia wobec migania się od obowiązków wobec Ministerstwa Magii, a tym samym pogwałcenia prawa w świecie czarodziei!

W sali zawrzało, część osób wstała i zaczęła krzyczeć. Rita Skeeter mało nie zemdlała z ekscytacji. Hermiona zapłonęła z gniewu. Pomyślała, że musi dać popalić tej wstrętnej babie, choćby zajęłoby to jej pół życia. Krzyknęła:
- A ja wnioskuję o postawienie w stan oskarżenia Dolores Jane Umbridge!
Pięćdziesiąt czarodziei i czarownic przestało się hamować. Wrzaski odbijały się od kamiennych ścian i sufitu. Część wykrzykiwało obelgi w stronę Dolores, część wymyślało Hermionie. Obie mierzyły się wzrokiem i gdyby spojrzenie mogło zabijać, obydwie padłyby trupem na miejscu.
- CIIIISZAAAAAAA! – wrzasnął magicznie wzmocnionym głosem Kingsley. – Abercombie! Spokój albo każę wyprowadzić cię z sali!

Komisja momentalnie ucichła i zaczęła zajmować swoje poprzednie miejsca.
- Jako tymczasowy minister magii decyduję, co następuje: panna Granger nie zostanie zatrzymana, podpisze odpowiedni dokument, w którym zapewni, że nie wyjedzie z kraju oraz stawi się niezwłocznie na przesłuchanie w razie wezwania. Rozumiesz panno Granger?
Hermiona przytaknęła, Kingsley przemawiał dalej.
- Co do Dolores Umbridge…  jest niewinna dopóki nie udowodni jej się winy. Proponuję złożyć wspólny pozew przez pokrzywdzonych przez nią uczniów!
- Ale… - jęknęła Hermiona.
- Żadne „ale”! – zagrzmiał Kingsley. – A teraz zarządzam piętnaście minut przerwy. Po niej wracamy do pierwotnego tematu i będziemy dalej przesłuchiwać świadka!

Hermiona wróciła do Nory koło godziny dwudziestej drugiej. Była głodna, zmęczona i zła, marzyła tylko, aby wrzucić coś na ząb i pójść spać. W kuchni zastała Rona, który czekał na nią z własnoręcznie przygotowaną kolacją. Hermiona nie powiedziała mu tego, ale doszła do wniosku, że o ile gotowanie niezbyt dobrze jej wychodzi, to Ron jest tragiczny w te klocki, skoro nawet jajek nie potrafi usmażyć. Tak jednak jest, gdy przez całe życie jedzenie przygotowuje matka albo skrzaty domowe.
- Co tam słychać? – powiedziała szepcząc, gdy skończyli jeść.
- Hmm, Harry i tata byli w pracy, ja przygotowywałem się na jutro, robiąc notatki…
- Co robiłeś!?
- Notatki, Hermiono, notatki… Wiesz, zapisuje się na pergaminie różne rzeczy…
- Nie ucz ojca dzieci robić!
- Ginny kuła transmutację, a mama…
- Co z nią?
- Płakała cały dzień… Spojrzała na kalendarz i zobaczyła... - Ron skinął głową w kierunku kalendarza wiszącego na ścianie.
Hermiona spojrzała w jego stronę. Zorientowała się, że jest drugi czerwca. Czyli miesiąc temu była Bitwa o Hogwart… 

O boże, to już miesiąc odkąd wygraliśmy, odkąd oni wszyscy…

Przez cały ten czas starała się nie myśleć o przeszłości. Płakała podczas zbiorowego pogrzebu. Myślała, że to wystarczy. Zawsze starała się być twarda i trzymać chłopaków w ryzach. Starała się patrzeć w przyszłość i ignorować niedogodności oraz trudności po drodze. Starała się być ostoją spokoju, gdy wszyscy wokoło szaleli. Starała posługiwać się chłodną logiką. Wszystko to nagle stało się bez znaczenia. Hermiona rzuciła się w ramiona Rona, płacząc tak jak nigdy w życiu. Wylewała z siebie całą złość, frustrację, ból, strach, które w sobie trzymała przez ostatnie miesiące. Ron po chwili przyłączył się do niej. Szlochając, usnęli na kanapie w salonie. Hermiona stwierdziła rano, że wspólne wyrzucenie z siebie emocji bardzo zbliża zakochanych w siebie ludzi.