Hej!!!1111oneoneone
Tu wasz Glizduś!
Stęskniliście się?
Mam dla was
kolejną porcję moich przejść z Voldemortem!
Wczoraj było źle
– dostałem zjebę miesiąca. Voldek dowiedział się, że nosił mugolskie ubranka.
Jezu… jakby to dziwne było… Nikt, powtarzam, NIKT w czarodziejskim świecie nie
szyje ubranek dla dzieci. Matki same to robią. Ja nie jestem jego matką! Umiem
tylko robić na drutach!!! Na dodatek nie mam palca! On nie wie jaki to wysiłek, gdy się łapie oczka językiem… Argh!
Uff… uff…
uspakajam się… Jestem nenufarem na spokojnej tafli autobusu czy jakoś tam…
blablabla!
Najgorsze w tym
wszystkim, że mu się te ciuchy podobają! Kazał się wziąć na kolana i surfował w
necie przez trzy godziny wybierając dla siebie śpioszki! A mi się chciało siku!
Nie pozwolił mi pójść do WC! Musiałem się zeszczać w gacie :(.
Miałem dość!
Powiedziałem, że pierdolę taką robotę i odchodzę. A on na to, że jak mnie
pierdolnie to się nie pozbieram. Argument z rozczłonkowaniem do mnie przemówił
i zostałem…
Po naszej
malutkiej sprzeczce kazał mi wydrukować wszystko co mu się spodobało i dać
Madame Malkin do uszycia. TO BYŁO STRASZNE! Spędziłem pół dnia w mugolskiej
kafejce internetowej, zdarli ze mnie nieźle za druk w kolorze… a tam były
głównie czarne ubranka, w mordę jeża! Gdy zaniosłem to do Madame Malkin to
najpierw mnie wyśmiała, ale po kilku przepychankach i argumentach typu „crucio”
w końcu się zgodziła. Na końcu było nawet fajnie: żebyście widzieli jej minę
gdy powiedziałem jej, że wszystko ma być uszyte z jedwabiu produkowanego przez
chińskie skrzaty domowe, a wełna ma pochodzić z alpak czystej krwi! Klęła dobre
piętnaście minut! Dobrze, że Voldemort tego nie słyszał bo by ją ukatrupił, a ja
bym musiał szukać kogoś innego na jej miejsce…
Skoro o związkach
mowa: mój mały Volduś chyba dorasta. Gdy wróciłem do domu okazało się, że zajął
dawną sypialnię Juniora na piętrze. Chciałem mu zameldować, że wykonaliśmy
zadanie gdy słyszę... hm... jakby to powiedzieć... jęki. Aż mi się słabo
zrobiło! On ma jeszcze jad Nagini pod nosem! Oburzyłem się jak to niańki robią
i doszedłem do drzwi, uchyliłem je... Musiałem, ja musiałem...
ZROBIŁEM ZDJĘCIE JAK
VOLDEMORT POLERUJE PYTONGA!!! No spójrzcie... czyż on nie
jest słodki?
Zazdroszczę mu w
głębi serca. Poza Lily nie miałem dziewczyny. Krótki romans z wiewiórką
Alvinem... Boże, nie! Nie słyszeliście tego! Była noc, wypiłem trochę jako
szczur! Buuuu, on mnie wykorzystał! Ja mu dałem... eee... serce, a on je podarł
i wyrzucił, chlip!
(Pssst - Alvin
jesli to czytasz odezwij się do mnie, proszę - mam nadal twoją koszulkę!)
Wracając do
tematu Quirrell miał Hermana*, a Voldemort ma Nagini... Może i ja poszukam
swojego szczęścia? Komentujące piękne panie (tudzież wiewiórki) - znajdzie się
jakaś chętna, aby przytulić do piersi małego, słodkiego Glizdogonka?
Pliiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiis!
* Fanfiki:
"Nie tak łatwo być zielonym" i "Narzekania zapatrzonej w gwiazdy
idiotki"