[Uwaga, tekst
zawiera wulgaryzmy i sceny erotyczne – zostaliście ostrzeżeni]
Hermiona stała
razem z Ginny, Nevillem i Deanem przed salą, czekając na obronę przed czarną
magią. Wszyscy uczniowie w szkole byli podekscytowani, ponieważ następnego dnia
mieli wrócić do domów z powodu rozpoczęcia ferii świątecznych. Korytarze
przyozdobione były gałązkami ostrokrzewu, a stare zbroje zostały tak ustawione,
aby trzymały małe choinki wysoko nad sobą. Wyglądało to jakby salutowały
ozdobionymi drzewkami. Nagle torby Deana i Hermiony pękły z trzaskiem. Neville
pognał za żartownisiami, którzy po rzuceniu zaklęcia rozcinającego, uciekli ile
sił w nogach. Hermiona zaklęła cicho pod nosem i rzuciła się aby pozbierać
swoje rzeczy. To samo zrobił Dean. Mieli szczęście ponieważ nie stłukł się ani
jeden kałamarz.
- Nie udało mi
się ich złapać – wydyszał Neville z zawiedzioną miną. – Zniknęli w rozwidleniu
korytarza. Zdaje mi się, że to byli Ślizgoni z trzeciej klasy, ale pewny nie
jestem.
- Odkąd nie ma w
szkole Freda i Georga różni uczniowie próbują zdobyć tytuł „naczelnych rozrabiaków
Hogwartu” – powiedziała z niesmakiem Ginny. – Ale oni nie robili takich
chamskich dowcipów!
- Zgadzam się –
stwierdziła Hermiona i jednym ruchem różdżki naprawiła obydwie torby.
- Cieszysz się
na myśl, że zobaczysz się z siostrą? – spytał Neville.
- Już nie mogę
się doczekać! – Hermiona uśmiechnęła się. – W końcu będę mogła pobyć z
rodzicami, Suzanne i Ronem!
- A ja z Harrym
– Ginny się zaczerwieniła.
Neville nagle
stracił zainteresowanie dyskusją. Dziewczyny popatrzyły się na siebie. Ostatnio
między nim i Luną zaszły spore zmiany. Od czasu kłótni przy skrzatach mieli
ciche dni. Hermiona z Ginny bały się, co się stanie, gdy ich przyjaciele zerwą
ze sobą. Próbowały porozmawiać z jedną i drugą stroną, ale obydwoje
powiedzieli, że nie życzą sobie interwencji. Dziewczyny musiały odpuścić.
- A ja się
cieszę, że zobaczę moją mamę, ojczyma i rodzeństwo – oznajmił ucieszony Dean.
- Och tak! Też
za swoimi tęsknię – westchnęła Ginny.
Dalsze rozmowy
przerwało im przybycie profesora Williamsona, który wyczarował na swojej głowie
poroże renifera do którego przyczepione były dzwoneczki. Podzwaniał nimi tak
aby wygrywały melodię do śpiewanej przez niego piosenki „Jingle Bells”.
***
Hermiona
samotnie pakowała swój kufer ponieważ Ginny nie wróciła jeszcze z wróżbiarstwa.
Na dnie położyła książki z notatkami, na to ubrania i dodatki. Zostawiła tylko
przybory toaletowe i mundurek na jutrzejszy dzień. Wymościła transporter Krzywołapa
aby podróż na peron w Hogsmeade przebył w miarę wygodnie.
Gdy wszystko
było spakowane Hermiona poczuła się zmęczona. Usiadła na parapecie i spojrzała
przez okno. Błonie pokrywała gruba warstwa śniegu. Młodsze roczniki prowadziły
walkę na śnieżki. Hermiona patrząc na nich poczuła się staro. Pomyślała, że
powinna beztrosko bawić się z innymi. Tańczyć na potańcówkach, chichotać z
Ginny z jakichś głupot, mieć na głowie zmartwienia typu „nie nauczyłam się
wszystkiego na następną lekcję”. Wojna sprawiła, że wszyscy utracili część
dzieciństwa i nie byli tacy beztroscy.
Dlatego podjęła
się obrony Snape’a i walki o prawa skrzatów. Percy Weasley wyznaczył termin
ostatniej rozprawy na czwartego stycznia. Hermiona cieszyła się z tego gdyż to
oznaczało, że nie zmarnuje lekcji ponieważ będzie to dzień powrotu do Hogwartu.
Miała nadzieję, że wtedy zapadnie wyrok i zostanie uwolniona od Severusa na
zawsze. Wiedziała, że powinna się zrelaksować w domu, ale miała świadomość, że
podczas ferii będzie dużo myślała o procesie. Gdy do jej głowy wpadał jakiś
pomysł nie mogła się powstrzymać przed realizacją. Jeśli coś jej się
przypomniało musiała zajrzeć do książki. To było silniejsze od niej. Miała
nadzieję, że Ron, rodzice i Suzanne ją powstrzymają.
Ostatnie dwie
rozprawy poszły jej dobrze. Gawain Robards robił co mógł aby sędziowie nie
wzięli pod uwagę zeznań obrazów, ale poległ. Hermiona musiała przyznać, że był
dobrze przygotowany. Znalazł aż trzy rozprawy, w których obrazy specjalnie
zeznawały na korzyść oskarżonego lub z powodu ograniczonego odbierania świata
pomyliły fakty. Na szczęście ona znalazła osiem przypadków, gdy namalowane
postacie pomogły w dojściu do prawdy. Ostatecznie większość członków
Wizengamotu opowiedziało się za uznaniem zeznań obrazów, za dowód w sprawie.
Następną rzeczą,
która sprawiła, że na sali co chwilę wybuchały kłótnie, była fiolka ze wspomnieniami
Severusa Snape’a. Gawain Robards argumentował, że są one niezbędne, aby dobrze
poznać motywacje oskarżonego. Hermiona powoływała się na ósmy punkt Karty Praw
Wizengamotu, która mówi, że każdy czarodziej i czarownica mają prawo do prywatności.
Porównała wykorzystanie wspomnień bez zgody oskarżonego do podania mu veritaserum,
czego zabrania Ministerstwo Magii. Podczas swojej przemowy zauważyła, że oczy
Rity Skeeter rzucają dziwne błyski. Pomyślała, że czarownica oddałaby ostatnią
parę ze swojej kolekcji luksusowych butów byleby tylko dostać w swoje szpony
fiolkę. Ostatecznie, udało się Hermionie przekonać sędziów minimalną różnicą
głosów. Snape przez sekundę wyglądał jakby chciał się do niej uśmiechnąć, co
objawiło się grymasem jakby miał tik nerwowy.
W czasie rozprawy
Hermionę zszokowała postawa Malfoyów. Twierdziła, że przed Wizengamotem będą
opowiadali jakim to Snape był wielkim zwolennikiem Voldemorta. Stało się jednak
inaczej. Cała trójka Malfoyów opowiedziała, że zawsze podejrzewali go o bycie
człowiekiem Dumbledore’a co było całkowitą nieprawdą. Draco w czasie kłótni z
Severusem Snapem podczas balu u profesora Slughorna, wykrzyczał opiekunowi
swojego domu, że chce mu ukraść sławę. Tymczasem na sali rozpraw opowiadał o bohaterstwie
swojego nauczyciela oraz, że złożył on Wieczystą Przysięgę aby go chronić.
Dziękował mu prawie ze łzami w oczach. Narcyza popłakała się i powiedziała, że
do końca swoich dni nie będzie w stanie spłacić długu wdzięczności. Zaś Lucjusz
z widocznym trudem opowiadał, że przyjaźnił się z oskarżonym tylko po to aby mu
pomóc w obaleniu Voldemorta. Później Hermiona pół nocy zastanawiała się co
skłoniło Malfoyów do takiej szopki. Owszem, wiedziała, że będą grać, aby nie
wylądować w Azkabanie, ale nie sądziła, że będą zeznawać na korzyść Severusa
Snape’a. Coś jej tutaj nie pasowało, tylko nie wiedziała co.
- Może mówią tak
ponieważ ich ostateczna rozprawa będzie zaraz po zakończonym procesie Snape’a.
Pali im się grunt pod nogami. Mam nadzieję, że dostaną wysokie wyroki –
pomyślała uśmiechając się do samej siebie.
Wspominanie minionych
dwóch miesięcy przerwało nadejście Ginny, która cała w skowronkach powiedziała,
że Trelawney wywróżyła jej i Harry'emu ślub oraz piątkę dzieci w niedalekiej
przyszłości.
***
Suzanne okazała się najpiękniejszym dzieckiem
na świecie, a przynajmniej tak twierdziła Hermiona. Brązowe oczy, identycznego
koloru jak u jej starszej siostry, patrzyły się z ciekawością na otaczający ją
świat. Miała gęste włosy o odcieniu ciemnej czekolady i bladą cerę. Cała
rodzina Grangerów pękała z dumy, gdy mała bawiła się grzechotką.
- Nie chcę
wracać do Hogwartu, po prostu nie chcę – jęknęła Hermiona kołysząc Suzanne w
ramionach. – Ona jest najcudowniejszą istotą pod słońcem!
- No… chyba… -
powiedział cicho Ron. – Może już pójdziemy na górę, co?
- Zaraz, zaraz!
– Hermiona bawiła się z siostrą pocierając swoim nosem o nosek małej. – Jest
taka słodka!
Była tak
zachwycona Suzanne, że musiała codziennie asystować przy kąpieli i usypianiu
małej. Dopiero wtedy szła na górę do swojego pokoju, gdzie spała z Ronem. Jej
rodzice nic na ten temat nie powiedzieli. Jedynie pani Granger spytała się, gdy
nie było w pobliżu Rona, czy mają jakieś zabezpieczenie, aby Suzanne nie
została zbyt szybko ciocią. Hermiona spłonęła rumieńcem.
- My tego
jeszcze nie robiliśmy – od razu wyjaśniła.
- To nie
szkodzi, lepiej coś mieć pod ręką na wszelki wypadek.
- Mamy – rzekła Hermiona
aby pokazać, że jest godna zaufania. – Uwarzyłam specjalny eliksir, pije się go
po wszystkim aby zapobiec ciąży.
- To działa? –
zainteresowała się jej mama. – Ron ma sporo rodzeństwa…
Hermiona
zachichotała na widok jej miny. Musiała wyjaśnić, że wszystko przez to, że pani
Weasley jest uczulona na eliksir zapobiegawczy, a gdy próbowali skorzystać z
gumek to pan Weasley nie mógł się skupić na ich głównym zadaniu, tylko robił z
nich baloniki ciesząc się przy tym jak pięciolatek. Po kilku nieudanych
zbliżeniach stwierdzili, że wolą metodę kalendarzykową co poskutkowało znacznym
wkładem w rozrost społeczności czarodziejów. Hermiona zaś, uwarzyła swój
eliksir w Hogwarcie. Przekonała Slughorna, że musi gdzieś poćwiczyć dodatkowo
do owutemów, ponieważ przez rozprawę straciła wiele jego lekcji. Zgodził się
bez wahania i dał jej klucz do pracowni. Tam uwarzyła spory zapas. Częścią
podzieliła się z Ginny i Luną, tak na wszelki wypadek gdyby miały ochotę na
igraszki ze swoimi chłopakami. Uspokojona pani Granger nie poruszała więcej
tego tematu.
***
W pokoju
Hermiony było bardzo gorąco, ale nie za sprawą temperatury w pomieszczeniu.
Leżała ze swoim chłopakiem w łóżku i oddawali się kolejnym porcjom czułości. Ron
całował intensywnie jej szyję i wodził
ręką pod jej kusą koszulką nocną. Był to prezent świąteczny od niego. Do tego
dołączone były majteczki, które więcej odkrywały niż zakrywały. Na początku
Hermiona bardzo wstydziła się spać w czymś takim, ale w końcu Ron ją przekonał.
Jego usta doszły do jej ucha i zaczął je delikatnie podgryzać, pod wpływem tych
pieszczot Hermiona zachichotała. Jęknęła gdy zaczął intensywniej masować jej
pierś.
- Och… nie
przestawaj – jęknęła łapiąc go za włosy i przyciągając jego twarz do swojej.
Całowali się jak
szaleni ledwo mogąc złapać oddech. Zaczęła podążać ręką w stronę jego bokserek.
Już była tuż, tuż, gdy…
- Zostań w
łóżku! – wydyszał Ron łapiąc ją za rękę.
- Suzanne… ona
płacze… - wyjąkała zaczerwieniona Hermiona.
- To niemowlak,
musi płakać – stwierdził niezadowolony, gdy zakładała szlafrok. – Twoja mama
się nią zajmie! Da cycka i wszystko będzie w porządku.
- Ja tak nie mogę tego zostawić -
odpowiedziała i zaczęła iść w stronę drzwi.
Ron
błyskawicznie znalazł się przed nią i zagrodził jej drogę samym sobą. Wpatrywał
się w nią z rozzłoszczoną miną. Jego „przyjaciel” nadal tworzył namiocik z
bokserek. Hermiona zdenerwowała się.
- Co ty wyprawiasz!?
- Lecisz do
niej, a mnie olewasz! Byliśmy w samym środku ciekawej akcji, ale nie! Ty musisz
iść do niemowlaka, którym zajmą się twoi rodzice! – powiedział ze złością. –
Słyszysz? Już nie płacze!
- To silniejsze
ode mnie! Jestem kobietą, mam instynkt macierzyński. Też kiedyś będziemy mieli
dzieci i wtedy nie będzie czasu na seks.
- Nie chcę mieć
dzieci – warknął i kopnął ze złością kapcia stojącego przy drzwiach, który
przeleciał przez cały pokój.
Hermiona
patrzyła na lot papucia. Czuła się mocno zraniona słowami Rona. To oczywiste, że kiedyś będą mieć synka lub córeczkę. Albo jedno i
drugie.
- Jak to nie
chcesz dzieci? Ja na pewno będę je mieć!
- Dzieci to
produkt uboczny małżeństwa – odparł obrażony Ron. – Ożenię się z tobą i pewnie
będziemy je mieć, ale ja ich nie chcę.
- Jak możesz tak
mówić!? – zszokowana Hermiona usiadła na łóżku.
Ron po chwili
był obok niej. Popatrzył się na nią.
- Chcę być z
tobą, ale ty olewasz wszystkie moje potrzeby…
- Ja olewam!? Musisz
zrozumieć, że mam szkołę i inne rzeczy! W czerwcu będę wolna!
- Zrozumieć! –
zawył i złapał ją za ramiona. – Ciągle mam cię daleko, zajmujesz się wszystkim
tylko nie mną. Szkoła… zrozumiałem, wiem jak ci zależy… ale kurwa Snape?
Jebany, przetłuszczony sukinsyn! Ratujesz mu tę jego śmierdzącą dupę, a ten
skurwiel nawet nie okaże ci cienia szacunku! – wpatrywał się tak natarczywie w
jej oczy jakby chciał dostać się przez nie do jej duszy. – Spędzasz z nim w
chuj czasu! A ja i moje potrzeby się nie liczą…
- Liczą Ron… ja muszę…
- Liczą Ron… ja muszę…
- Nic nie
musisz! – prychnął. – Na dodatek zajęłaś się tymi cholernymi skrzatami, a teraz
nie możemy nawet dojść do końca, bo wyskakujesz z łóżka jak oparzona aby zrobić
coś co do ciebie nie należy!
Wstał i zaczął
się ubierać. Hermiona siedziała jak spetryfikowana na łóżku, dyszała ciężko, a
przez jej głowę przebiegły najgorsze scenariusze. W końcu wyjąkała:
- Co ty… zamierzasz…
zrobić?
- Wracam do
siebie – odparł urażonym tonem. – Nie jestem ci potrzebny.
Stanęła na nogi
w jednej chwili i złapała go za rękę, podczas gdy pakował swój plecak.
- Nie, Ron!
Proszę! Nie zostawiaj mnie!
Popatrzyła się
na niego mając łzy w oczach. Puściła go i zaczęła łkać.
- Nie zostawiaj
mnie znowu! – rozpłakała się. – Nie chcę aby było jak wtedy!
Usłyszała, że
Ron odkłada swój plecak na miejsce i zdejmuje bluzę. Podszedł do niej i objął
ją.
- Hermiono…
przepraszam… zostaję… nie płacz skarbie… przesadziłem… naprawdę przepraszam… -
tulił ją jak małe dziecko dopóki się nie uspokoiła.
Po tym wszystkim
wrócili do łóżka, ale o jakichkolwiek zabawach tej nocy nie było już mowy.
***
Hermiona
siedziała z Ronem w salonie Neville’a Longbottoma, gdy z kominka wyszła Ginny,
a zaraz za nią Harry. Za cztery godziny miał się skończyć rok 1998, a zacząć
1999. Neville zaprosił ich do siebie do domu ponieważ jego babcia wyjechała
spędzić Sylwestra u wujka Algie. Razem z nimi miał być Dean Thomas, ale w
ostatniej chwili zrezygnował z powodów rodzinnych. Gdy padło pytanie o Lunę,
Neville spochmurniał.
- I tak byście
się dowiedzieli… - wymamrotał patrząc się za okno. – Zerwała ze mną kilka dni
temu.
Wszyscy rzucili
się aby go pocieszyć, dziewczyny wyściskały go, a chłopaki klepali po ramieniu
mówiąc „zobaczysz, znajdziesz kogoś”. Hermiona uważała, że to bardzo miłe z
jego strony, że nie odwołał zabawy. Wiedziała, że czuł się przybity z powodu
zerwania, ale widocznie potrzebował towarzystwa. Postanowiła, że będzie starała
się trochę go rozweselić i okaże mu dużo wsparcia. Z drugiej strony wiedziała,
że mimo wszystko jest bardzo silnym, młodym mężczyzną, w którym nie było już
dawnego, nieśmiałego i niezręcznego chłopca.
Wojna wszystkich
nas zmieniła – pomyślała.
Neville mieszkał
w małej czarodziejskiej wiosce Mould−on−the−Wold. Było tu tylko siedem domów. Impreza
Sylwestrowa niczym nie różniła się od mugolskiej. Wszyscy jedli przyniesione
przez siebie przysmaki, pili najróżniejsze napoje, rozmawiali i życzyli sobie
„Szczęśliwego Nowego Roku”. O północy odpalili fajerwerki, które latały sobie
nad domem Neville’a, który wyglądał jak wiejska chata z dawnych lat. Aby efekt
był niesamowity, Ron przyniósł ze sobą wielką torbę Narowistych Świstohuków
Weasleyów. Poinformował ich, że wyprzedali z Georgem cały zapas i zbili przy
tym mały majątek, który przeznaczą na dalszy rozwój firmy. Podczas odpalania fajerwerków
wszyscy mieszkańcy wyszli aby na nie popatrzeć, a później życzyć sąsiadom
szczęścia i pomyślności. Gdy rozeszła się informacja, że u Neville’a jest Harry
z Hermioną, do jego ogródka nadciągnęły tłumy.
- Babcia mnie
zabije, zdeptali jej Kłaposkrzeczki – jęknął gospodarz.
Hermiona porządnie zmarzła podczas wymiany uprzejmości. Miała na sobie tylko sukienkę, a na nią narzucony płaszcz. Zauważyła, że Ron przygląda się jej z marsową miną i idzie do domu. Gdy tłum rozrzedził się, podążyła za swoim chłopakiem.
- Co się stało?
– spytała się z troską.
- Znowu to samo
– syknął, był lekko wstawiony. – Ty i Harry podrywacie tłumy, a o mnie nikt nie
pamięta!
- Ciągle
pojawiamy się w Proroku, nic na to nie poradzę… - zaczęła tłumaczyć. – Mnie to
też irytuje!
- Gdybyś
przestała się szlajać po Ministerstwie Magii z pierdolonym Severuskiem u boku
to miałabyś spokój!
Hermiona
poczerwieniała ze złości. Stwierdziła, że nie będzie kłócić się z nim w taki
wieczór. Poszła na górę do pokoju gościnnego, w którym miała spać z Ronem. Gdy
zamknęła za sobą drzwi poczuła, że jej dobry humor minął bezpowrotnie. Nic nie
szło po jej myśli. Mieli się z Ronem dobrze bawić, zając się sobą, spędzić ten
czas leniuchując, może przeżyć ten pierwszy raz… Za to ciągle się kłócili
ponieważ jej chłopak bez przerwy czuł się zazdrosny: o sławę, Suzanne, WESZ, a
nawet Severusa. Usiadła na łóżku i ukryła twarz w dłoniach. Zastanawiała się
kiedy jej życie zacznie być miłe,
przyjemne i beztroskie.
Nagle drzwi
otworzyły się z hukiem i stanął w nich Ron. Popatrzyła się na niego pytająco.
Nie miał już naburmuszonej miny, wręcz przeciwnie, szczerzył się do niej w
swoim najbardziej zniewalającym uśmiechu.
- Rozbieraj się
Miona! – powiedział.
- Nazwij mnie
jeszcze raz Mioną, a tak cię przeklnę, że rodzona matka cię nie pozna –
warknęła krzyżując ręce na piersiach.
- Oj tam, oj tam
– odrzekł i rzucił się na łóżko obok niej. – Szczęśliwego Nowego Roku
Moja Ty Miłości! – zawołał i zaczął ją łaskotać.
Hermiona starała
się wyrwać z jego ramion, ale gdy zaczął składać na jej ustach ogniste
pocałunki musiała skapitulować. Fajerwerki nadal latały za oknem hucząc i
sprawiając, że w pokoju panowała feeria niesamowitych barw. Ron złapał skraj
sukni Hermiony i zaczął ją podwijać w górę, jego ręka dotknęła jej uda i
zaczęła wędrować ku górze. Dziewczyna zadrżała pod jego dotykiem. Marzyła aby w
końcu to zrobili. Zaczęła rozpinać guziki jego koszuli całując go szyję. Ron
szybko zsunął z niej sukienkę i rajstopy. Ona pozbawiła go koszuli i spodni.
Było co raz bardziej namiętnie, jego dłoń masowała wnętrze jej ud, a ona nie
pozostawała mu dłużna. Już miała powiedzieć „zróbmy to”, gdy usłyszeli huk na
schodach.
- Co to? –
rozejrzała się wystraszona.
- Ja pierdolę –
jęknął Ron żałosnym tonem.
Zeszli z łóżka,
narzucili na siebie byle jak ubrania i wyjrzeli na korytarz. Nie zobaczyli
niczego szczególnego, ale usłyszeli coś co brzmiało jak „ojaeesuuluunaaaa”. Podążyli
w kierunku dziwnego dźwięku, który dochodził z ich prawej strony. Zobaczyli
kompletnie pijanego Nevilla, który leżał w dziwnej pozycji u stóp schodów. Obok
niego leżała kałuża pochodząca z butelki nalewki z samosterowalnych śliwek. Od
razu zrozumieli, że ich przyjaciel próbował wejść na górę, ale w stanie
upojenia nie dał rady. Popatrzyli się na siebie i zrozumieli, że powinni
zanieść go do jego łóżka.
Nie było to
trudne zadanie, Hermiona użyła różdżki i szybko przetransportowała Neville’a do
jego pokoju. Gdy Ron rozbierał przyjaciela aby założyć mu piżamę, jego
dziewczyna zeszła na dół aby zobaczyć co robi Ginny z Harrym. Okazało się, że
nigdzie ich nie było. Wzruszyła ramionami i pomyślała, że pewnie skorzystali z
proszku Fiuu aby polecieć na Grimmauld Place. Szybko weszła po schodach aby
dołączyć do Rona i dokończyć co zaczęli.
Jakie było jej
zdumienie gdy zobaczyła swojego chłopaka zaglądającego przez dziurkę od klucza
do jednego z pokojów.
- Co ty robisz?
– spytała się.
- Cśśśś –
syknął. – Tam jest Harry i Ginny!
- I co z tego?
- On ją
przeleci! – warknął Ron.
Hermiona
przewróciła oczami. Wszyscy bracia Weasleyowie pilnowali Ginny jakby miała
sześć lat. Przyjaciółka żaliła się jej ostatnio, że pani Weasley szuka nawet
najmniejszego pretekstu aby wparować do jej pokoju, gdy jest z Harrym. W święta
zaglądała do niej co pięć minut proponując herbatę, pierniczki, paszteciki
dyniowe lub pieczeń, albo spytać się czy wyprasować jej skarpetki na następny
dzień. George, Percy, Bill i Charlie naśladowali we wszystkim matkę. Ginny
narzekała, że jak tak dalej pójdzie to zostanie dziewicą do ślubu.
- Hermiono! Daj
mi różdżkę! Musze tam iść! – powiedział Ron poważnym tonem.
Gdy wyskoczyli z
pokoju szukać źródła hałasu, tylko Hermiona pomyślała o wzięciu magicznego
przedmiotu. Schowała różdżkę za plecami i złapała go za ramię.
- Chodź! –
powiedziała stanowczo. – Są pełnoletni, mają prawo się kochać!
Zwrócił ku niej
twarz wykrzywioną ze złości.
- Tu chodzi o
moją młodszą siostrę! Nie mogę tego tak zostawić!
- Uspokój się –
jęknęła Hermiona przypominając sobie swoje słowa podczas ostatniej awantury. –
Pójdźmy do nas i dokończmy co zaczęliśmy.
- O nie! Ja tak
tego nie zostawię – warknął jej chłopak i pognał po różdżkę.
Z ciężkim sercem
zapukała głośno do drugiego pokoju gościnnego. Usłyszała nerwowe narzucanie na
siebie ubrań i przez uchylone drzwi wychyliła się zaczerwieniona twarz
Harry’ego. W tym samym czasie przybiegł Ron.
- Śpisz ze mną!
– oświadczył Harry’emu i wskazał na Ginny, która leżała na łóżku z kołdrą
nasuniętą aż na nos. – A ty śpisz z Hermioną!
- Pojebało cię!?
– krzyknęła Ginny siadając i przytrzymując kołdrę na piersiach. – Śpię z Harrym!
- Nie pozwolę na
to! Jeszcze zajdziesz w ciążę! – uszy, twarz i włosy Rona były tego samego
koloru. – Spędziłem prawie dwa tygodnie z niemowlęciem, uwierz mi, nie
chciałabyś tego!
- Ona nie
zajdzie w ciążę – odrzekła Hermiona nerwowo. – Ja też nie.
Ron odwrócił się
do niej błyskawicznie z miną wyrażającą zdumienie.
- Skąd wiesz?
- Ponieważ
uwarzyłam eliksir zapobiegający w ciąży – oświadczyła czekając na wybuch Rona.
- Ty… ty… ty
jej… dałaś… - mamrotał rudzielec. – To prawie… to jak… - bezgłośnie poruszał
ustami.
- Nie
dosłyszałam! Gadaj głośniej! – rzuciła wściekle Ginny. – To prawie jak co!?
- Jak… jak…
zmuszanie do prostytucji! – wyjaśnił zszokowany Ron.
- Na Merlina…
jaki ty jesteś głupi – stwierdziła Ginny.
Ron spędził noc na kanapie w salonie. Hermiona zamknęła przed nim drzwi sypialni, wcześniej wyrywając mu sprawnie różdżkę i uciekając z nią. Harry i Ginny również zamknęli się w pokoju olewając wybuchy złości Rona. Gdy obudzili się w południe nie odzywał się do nich, co kontynuował przez następne pół dnia. Zaś biedny Neville oprócz tego, że miał kaca giganta to jeszcze był obolały, ponieważ noc spędził w toalecie przytulając się do sedesu.