Hermiona
szybko zauważyła, że Severusa coś dręczy. Jego zwyczaje drastycznie się
zmieniły. Zamiast siedzieć w swoim pokoju albo gotować coś w kuchni, to zaczął
przebywać głównie w salonie. Dziewczyna nie byłaby sobą, gdyby nie zorientowała
się, że czarodziej zaczął mocno interesować się Francją. Nie było innego
wytłumaczenia. Raz, gdy Hermiona wróciła z pracy, przyłapała go na oglądaniu
telewizji, a dokładnie dokumentu o Paryżu. Nie raz, nie dwa widziała, jak
siedzi nad słownikiem angielsko-francuskim. Początkowo myślała, że szukał
słówek potrzebnych mu, do napisania listu, ale gdy zobaczyła u niego w pokoju
poradnik pod tytułem: „Wakacje we Francji. Vadamecum czarodzieja”, to doszła do
wniosku, że coś jest na rzeczy. Fakt, że Severus ostatnio często na nią
„wpadał”, czy to jak szła do kuchni, czy do pokoju Suzanne, gdzie stała półka z
książkami, tylko ją utwierdziło w tym przekonaniu. Mimo że nic przy tym nie
mówił, było to zjawisko zbyt częste i niecodzienne, aby Hermiona uznała je za
przypadkowe.
- O co chodzi?
– zapytała, gdy drugi dzień z rzędu jadł razem z nią kolację, czego także nie
miał w zwyczaju.
- Mi? O
nic – odparł chłodno i wrócił do spożywania swojej porcji puddingu.
Hermiona
westchnęła i ostentacyjnie przewróciła oczami, aby dać mu do zrozumienia, co
sądzi o jego zachowaniu. Wiedziała, że Severus Snape łatwo nie powie, co go
gnębi, a aby użył słowa „proszę”, musiałoby być to coś naprawdę ważnego. Ostatnim
razem wypowiedział je, gdy szukał psycholog z Azkabanu, z którą miał romans.
- Widzę,
że masz jakiś problem.
- Dam
sobie radę.
- Więc o
to mu chodzi – pomyślała Hermiona – mam go błagać, aby mi zechciał powiedzieć.
Parsknęła
cichym śmiechem. Nie miała zamiaru dać mu satysfakcji. Chciała mu pomóc,
ale to nie oznaczało, że będzie się przed nim płaszczyć, aby okazał jej
łaskę. Czasy Hogwartu bezpowrotnie minęły i Severus musiał to przyjąć do
wiadomości. Gdy skończyła posiłek, zaczęła gwizdać pod nosem jakąś wesołą
melodię, która niespodziewanie wpadła jej do głowy. Jednocześnie zerkała na czarodzieja,
który nadal siedział przy stole, zamiast iść do swojego pokoju. Widać było, że
bije się z myślami, jakby musiał je przetrawić tak samo, jak zjedzony posiłek.
- Potrzebuję
konsultacji z francuskiego – wyznał.
- Daj
tekst, to ci go sprawdzę – mruknęła Hermiona, myśląc, że chodzi mu o list do
„Magicznych Mikstur”.
- Chodzi
o wymowę.
-
Wymowę…?
Dopiero
po kilku sekundach do czarownicy dotarło, czego chce od niej Severus. Popatrzyła
na niego i z całych sił zaczęła się powstrzymywać, aby nie wybuchnąć śmiechem
na widok jego miny. Wyraz twarzy Snape’a zdradzał, że był wyjątkowo niechętny
do tego, co musiał zrobić. Jakby mówienie po francusku obdzierało go z
godności. Nic dziwnego, że nie chciał jej poprosić wprost o pomoc.
- Niech
zgadnę – oznajmiła Hermiona wesoło – pewnie potrzebne ci to do pracy.
-
Redaktor naczelny chce się spotkać z Serge’em Rochefortem – Severus odparł
zdławionym głosem. – Ma dość czekania na Felixa, aby się ze mną skontaktować.
Chce, abym pisał pełne artykuły, a to oznacza pojawianie się w biurze. Muszę
opanować wymowę w trzy dni.
- To zbyt
mało czasu, aby nauczyć cię języka – zauważyła dziewczyna.
- Nie
bądź głupia! – fuknął czarodziej. – Chcę mówić z akcentem i tylko co jaki czas,
wplątywać słowa tych przeklętych żabojadów.
Czarownica
miała ochotę powiedzieć, co sądzi o tym określeniu, ale ugryzła się w język. Za
nic w świecie nie przepuściłaby szansy usłyszenia, jak Wielki Severus Snape,
Pogromca Uczniów, Adept Mroku i Ciemności, mówi po francusku. Nie mogła się
doczekać spotkania z Ginny, aby opowiedzieć jej o wszystkim.
-
Rzeczywiście, twój pomysł jest lepszy – zgodziła się z nim, aby go udobruchać.
– Pokaż mi, co już umiesz – rozkazała.
W ciągu
kilku sekund Hermiona zorientowała się, że bardzo żałuje, że nie ma dyktafonu.
Dawno nie słyszała kogoś, kto tak źle
mówił po francusku. Severus wymawiał „r” w taki sposób, że zdawało się, że do
gardła wpadł mu sporej wielkości kłak, którego próbuje wypluć. Nawet dziecko
nie dałoby się na to nabrać.
- Widzę,
że nie jesteś zachwycona – oznajmił ponurym tonem.
- Nie da
się ukryć, że nie brzmi to dobrze – przyznała Hermiona. – Gdybyś intensywnie
poćwiczył…
-
Myślisz, że co robiłem podczas ostatnich kilku dni? – zapytał szorstko Severus.
Czarownica
od razu zrozumiała, że jej współlokator próbował się sam nauczyć obcego języka.
Było to zadanie prawie niewykonalne, więc nic dziwnego, że poległ. Podziwiała
jego samozaparcie, ale uznała, że lepiej by było, gdyby wcześniej się do niej
zgłosił z problemem. Może nie znała idealnie magicznego słownictwa, ale wymowę
opanowała bardzo dobrze. Wakacje we Francji i pobyt w Chatelier z Gawainem
przyniosły jej wiele korzyści na tym polu.
- Samemu
jest trudno nauczyć się wymowy z książek. Szkoda, że nie poprosiłeś mnie
wcześniej o pomoc – Snape rzucił w jej kierunku ostrzegawcze spojrzenie, ale je zignorowała – wtedy miałbyś więcej czasu na opanowanie języka.
- Równie
dobrze mogłem pojechać na tydzień do Paryża – zakomunikował czarodziej z
wrednym uśmiechem.
- To,
czemu tego nie zrobiłeś? – zapytała Hermiona słodkim tonem.
- Miałem
lepsze rzeczy do roboty. Uczysz mnie czy nie? – zapytał niecierpliwie.
-
Oczywiście, że tak! – zawołała z entuzjazmem czarownica. – Na pewno będę lepszą
nauczycielką niż ty – dodała z niewinnym uśmieszkiem.
Severus
nie odpowiedział na zaczepkę. Zrobił minę, jakby chciał się jej odgryźć, ale
szybko zrezygnował. Westchnął ciężko i przewrócił oczyma, dając do zrozumienia,
co sądzi o takim zachowaniu. Hermiona nie mogła się powstrzymać i uśmiechnęła
się do niego, ukazując idealnie białe zęby. Mężczyzna prychnął i zmrużył oczy.
-
Zaczynaj! – rozkazał przez zaciśnięte wargi.
- Jak
sobie życzysz – odparła wesołym tonem, wysyłając różdżką naczynia do zlewu, aby
się same umyły. – Zapraszam do salonu.
Hermiona
kolejny raz musiała przyznać, że jest pod wrażeniem. Miała wiele do zarzucenia
Severusowi, ale gdyby powiedziała, że nie podziwia go za jego wiedzę, to
zdecydowanie skłamałaby. W pewnym sensie
fascynowało ją, jak do niej dąży. W ciągu kilku dni udało mu się dotrzeć do
wielu francuskich słów i zwrotów, których ona nie znała. Okazało się, że Snape
znał na pamięć prawie wszystkie nazwy eliksirów i ich składników. Dotarł do
wielu zaklęć, które stosują czarodzieje z Francji, a w Wielkiej Brytanii są
właściwie nieznane. Potrafił bez większego wysiłku udawać, że zapomina
angielskich wyrażeń. Równocześnie stosował kalki językowe, wplatał francuskie
słowa i zwroty. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie jego wymowa głoski „r”. Hermiona
spędziła ponad godzinę, próbując coś zdziałać na tym polu.
- Staraj
się zamieniać „r” na „h” – instruowała cierpliwie. – To jest najbliższy dźwięk…
- Staram
się, do cholery jasnej! – wybuchł Severus po kolejnej nieudanej próbie. –
Ćwiczę, ćwiczę i nic! Chyba zaraz pójdę napisać, że rezygnuję z tej roboty! –
fuknął, krzyżując ręce na piersi.
-
Myślałam, że Ślizgonów charakteryzuje ambicja… - zachichotała Hermiona na widok
jego miny.
Odpowiedział
jej wściekłym spojrzeniem.
- Nie sil
się na bycie zabawną. W ogóle ci to nie wychodzi – powiedział ze złością.
- Raczej
ty nie łapiesz moich żartów.
- Gdyby
nie to, że dobrze mi się tu mieszka, to już dawno bym się wyprowadził –
stwierdził Snape, wstając gwałtownie z kanapy. – Nie znoszę, gdy pozwalasz
sobie na zbyt wiele w stosunku do mnie – poinformował lodowatym tonem.
- Przypominam,
że czasy Hogwartu minęły bezpowrotnie. Jestem dorosłą kobietą, a nie uczennicą
– oświadczyła dobitnie czarownica. – Kiedyś mogłeś mi grozić odebraniem punktów
albo szlabanem, ale dzisiaj jesteś tylko moim współlokatorem. Nie muszę
poświęcać ci swojego czasu ani pomagać w jakikolwiek sposób. To tylko moja
dobra wola.
Severus
stanął koło schodów i analizował jej wypowiedź. Z jego postawy bił chłód i
dystans. Hermiona wiedziała, że uznanie jej za równą sobie, sprawi mu wiele problemów.
To nie był człowiek, który łatwo podlegał zmianom.
- Niech
ci będzie Granger – przyznał niechętnie.
-
Hermiona. Mam na imię Hermiona.
- Nie
wymagaj ode mnie zbyt wiele – usłyszała w odpowiedzi.
Dziewczyna
uśmiechnęła się ukradkiem. Wyciąganie z Severusa ludzkiego oblicza, zaczęło się
jej podobać. Przekonała się, że posiadał dobre odruchy, nawet jeśli ukrywał je
głęboko pod warstwą ironii, chłodu i pogardy. Uznał, że przestała być jego
uczennicą i nie może jej rozkazywać, a to był dla niego wielki krok.
- W kogo
się zamienisz? – zapytała, aby zmienić temat. Nie chciała przez przypadek
zniszczyć postępów, które zrobił.
- Nie
wybrałem jeszcze ofiary – oznajmił ponuro i wsunął kosmyk włosów za
ucho. – Musi to być ktoś, do kogo mam nieograniczony dostęp – zamyślił się.
Hermiona
od razu zaproponowała, aby wykorzystać nowego sąsiada, który niedawno
zamieszkał w okolicy z żoną. Oszacowała jego wiek na czterdzieści lat.
Mężczyzna był opalony, miał kręcone, czarne włosy i ciemnobrązowe oczy. Był
bardzo podobny do mieszkańców południa Francji, których czarownica spotykała
podczas wakacji. Chętnie rozmawiał z sąsiadami, a zwłaszcza z sąsiadkami.
Hermiona już dawno zauważyła, że jest typowym podrywaczem. Mimo że miał żonę,
nie mógł oprzeć się zaczepianiu ładnych dziewcząt. Na czarownicę zazwyczaj nie
zwracał większej uwagi, ponieważ jako jedna z nielicznych w okolicy, nie mogła
pochwalić się dużym biustem.
- Jak
zdobędziesz jego włos? – zapytał nieoczekiwanie Severus dwa dni później, gdy
Hermiona wróciła do domu po pracy.
- Ja? –
odparła ze zdumieniem.
- Każdy
wie, że ten gość to pies na baby. Mnie tutaj nikt nie lubi, więc nie będzie
chciał ze mną rozmawiać. Możesz udawać, że się do niego zalecasz…
- Po moim
trupie! – dziewczyna zaprotestowała, spoglądając ze złością na współlokatora,
który dobrze się bawił.
- Wskocz
w jakieś miłe dla mugolskiego oka ubrania. Na pewno nie odmówi ci wejścia do
swojego domu – kontynuował Severus, uśmiechając się złośliwie. – Jego żony
jeszcze nie ma, więc masz szansę.
- Nie posiadam
takich ciuchów – burknęła Hermiona. – Pójdę do niego pod jakimś pretekstem… na
przykład powiem, że robię ankietę…
- … a
wtedy facet uśnie z nudów i będziesz mogła wyrwać mu trochę włosów. Genialny
pomysł, nie wpadłbym na nic lepszego – zakpił Snape.
Dziewczyna
rzuciła w jego stronę mordercze spojrzenie, uniosła nos w stronę sufitu i
poszła do swojego pokoju po kartki, podkładkę do pisania oraz czarną, prostą
teczkę.
***
Dev od
kilku tygodnia próbował przekonać Hermionę do związku z nim, ale ona ciągle
odmawiała. Nie kusiły ją randki, prezenty i czułe słówka, ale chłopak nie
przejmował się tym zbytnio. Wiedział, że prędzej czy później zdobędzie jej
serce, a zaraz po nim rękę. Chciał się z nią ożenić mimo protestów jego matki.
Od jakiegoś czasu Kamini starała się znaleźć mu narzeczoną, ale on uważał, że
nie po to mieszka w Anglii, aby dać się wrobić w tradycję aranżowanego
małżeństwa. Nie martwił się tym, że rodzice najprawdopodobniej go wydziedziczą.
Miał informacje, że branża komputerowa jest przyszłością, dlatego postanowił
zostać programistą. Taka praca zapewniłaby byt jemu, Hermionie i ich przyszłym
dzieciom.
Nic nie
robił sobie z opinii Kamini na temat jego przyszłej dziewczyny. Matka była
straszną plotkarą i streszczała mężowi oraz synowi wszystko, co usłyszała, od
podobnych jej sąsiadek. Nie miała oporów przed wygłaszaniem nawet najgłupszych
wymysłów na czyjś temat. Dlatego Dev nie wierzył, że Hermiona jest satanistką.
Owszem, chodziła głównie w czarnych ubraniach, ale chłopak nie widział, aby
nosiła pentagramy albo odwrócone krzyże. Wątpił, aby oddała w ofierze szatanowi
swoje gęste włosy. Dziewczyny lubiły zmieniać długość fryzury, dlatego Hermiona
zaczęła nosić krótką. Dev uważał, że w obecnej wygląda uroczo.
Nie dawał
także wiary, że jego przyszła narzeczona urodziła dziecko, które było tak
zniekształcone, że się go pozbyła. Ani tym bardziej w to, że złożyła je w
ofierze, a Wampir je zjadł. Później był z tego dumny, ponieważ dowiedział się,
co naprawdę się stało. Podsłuchał rozmowę Hermiony i jej mamy, gdy porządkowały
ogród przed nadejściem lata. Z tego powodu jeszcze bardziej chciał dać jej
szczęście.
Tylko
jednej rzeczy Dev nie mógł zrozumieć: czemu taka miła i dobra dziewczyna
mieszka z Wampirem. Kamini była święcie przekonana, że to jej kolejny facet.
Hindus nie raz starał się wybadać, czy łączą ich intymne relacje. Siadał na
drzewie i przy pomocy lornetki, zaglądał do okien Hermiony. Nic to jednak nie
dało. Mimo że Dev był przekonany, że mieszkańcy są w domu, to nigdy nie
widział, aby przebywali w łazience, pokojach lub kuchni. Było to dla niego
niezrozumiałe, ponieważ słyszał i czuł, że ktoś przygotowuje jedzenie, ale okno
nie zdradzało niczyjej obecności w pomieszczeniu.
Tak samo
nie mógł sensownie wytłumaczyć dziwnych chorób, które go męczyły. Czasem
pojawiały mu się na twarzy wielkie krosty wypełnione ropą. Innym razem nie mógł
opanować swoich nóg, które trzęsły się jak miśki-żelki. Wszystko to znikało po
paru godzinach, tak samo nagle, jak się pojawiało. Kamini była pewna, że to
uroki spowodowane przez satanistyczne rytuały Hermiony i Wampira, dlatego nie
raz odprawiała czary w ogrodzie, które miały zapobiec szerzeniu się czarnej
magii. Dev był sceptycznie do tego nastawiony, głównie dlatego że nie zmieniało to w
żaden sposób jego sytuacji.
- Co ona
robi? – zastanawiał się chłopak, gdy na początku czerwca śledził Hermionę przy
pomocy lornetki.
Dziewczyna
przyszła do domu po pracy i wyszła z niego po siedemnastu minutach i dwudziestu
czterech sekundach. Była ubrana w kusą sukienkę, która odsłaniała jej nogi i
ramiona, a na stopach miała wysokie szpilki. W ręku trzymała pojemnik, w którym
coś było, ale Dev nie mógł tego zidentyfikować. Obserwował jak przeszła
niepewnie na drugą stronę ulicy i ruszyła dalej chodnikiem. Rozejrzała się
nerwowo, gdy stanęła przed wejściem do domu nowego sąsiada, którego Hindus
nazywał Lowelasem i zadzwoniła do drzwi. Mężczyzna wpuścił ją do środka.
Hermiona wyszła od niego niecałe dziesięć minut później i poszła do siebie.
Gdy
sytuacja powtórzyła się trzeci raz, chłopak był pewny, że coś się dzieje. Nie
wiedział czemu jego przyszła dziewczyna, chodzi do sąsiada. Za każdym razem
była ładnie ubrana i coś mu zanosiła. Spędzała u Lowelasa do dziesięciu minut,
a gdy wychodziła była o wiele bardziej rozluźniona, niż gdy do niego szła.
- Jestem
bardzo ciekawy, co wy tam robicie… - mruknął Dev, gdy wyłączył stoper i zapisał
spostrzeżenia w zeszycie.
Nagle
zatrzymał długopis, ponieważ oblał go zimny pot. Zrozumiał bowiem, że miłość
jego życia ma romans. Hindus zamarł, przytłoczony wizją Hermiony uprawiającej
namiętny seks z sąsiadem. Poczuł się zdradzony. Przecież równie dobrze to on
mógł pomóc jej w tych sprawach. Nie musiała chodzić na szybkie numerki do
Lowelasa, który był wylęgarnią chorób wenerycznych!
- Dam jej
do zrozumienia, że źle robi – oświadczył, gdy wpadł mu do głowy pewien pomysł.
– Od razu zorientuje się, że lepiej być ze mną! – zachichotał pod nosem i
przystąpił do realizacji swojego planu.
***
Severus
miał na tyle dobry humor, że postanowił ugotować ulubioną potrawę Hermiony.
Przeczytał w książce dotyczącej psychologii, że ludzie o wiele lepiej reagują
na nagrody niż kary, a dziewczyna na nią zasłużyła. Jej pomysł, aby udawał
Francuza, okazał się trafiony. Dzięki temu Severus zdobył pracę, która mu w
pełni odpowiadała. Przemienił się w Serge’a, Hermiona trafiła go zaklęciem
zapychającym nos, co miało imitować chorobę i zarazem zniekształcać głos, po
czym poleciał spotkać się z redaktorem naczelnym „Magicznych Mikstur”.
Czarodziej od razu uwierzył, że ma do czynienia z Francuzem i ustalił z
Severusem, że ma się on pojawiać w redakcji w poniedziałki oraz będzie wysyłał
Felixa w czwartki, na wypadek, gdyby zaszły jakieś zmiany dotyczące artykułów.
Snape wykorzystał dany mu czas i ćwiczył dalej francuski akcent pod okiem
Hermiony. Jednocześnie cieszył się, że może powrócić do społeczeństwa
czarodziejów i nikt nie traktował go jak zarażonego Groszopryszczką. Kontakty z
innymi ludźmi przez jeden dzień w tygodniu wystarczały mu całkowicie. Było to
na tyle dużo, aby nie odczuwał samotności i na tyle mało, aby nie miał ich dosyć.
Hermiona
regularnie dostarczała mu włosy sąsiada do Eliksiru Wielosokowego. W babeczce,
którą mu przynosiła, był ukryty Eliksir Słodkiego Snu. Po wszystkim rzucała na
faceta czar, dzięki czemu zapominał o jej obecności. Uznała, że musi go
poćwiczyć, ponieważ w pamięci ciągle miała sprawę z Hindusem, który sobie
zaczął przypominać pewne fragmenty przeszłości. Hermiona chciała mieć pewność,
że to się nie powtórzy. Wracając ze sklepu z zakupami, Severus stwierdził, że
da się zabawić dziewczynie jeszcze kilka razy i potem on będzie zabierał włosy
sąsiadowi. Zamierzał to robić ukradkiem i po cichu, tak aby nikt go nie
zauważył. Nie było dla niego nic łatwiejszego.
Dobry
humor czarodzieja pochodził także ze świadomości, że zasłużył na trzy tysiące
galeonów. Hermiona jadła coraz więcej, śmiała się częściej i w nocy spała jak
dziecko. Przestała przypominać kościotrupa i zaczęła kupować ubrania w innych
kolorach niż czerń i biel. Severus wiedział, że gdy Kingsley usłyszy od niej,
że gotuje jej ulubione potrawy, to dostanie podwyżkę. Musiał tylko delikatnie
zasugerować Hermionie, aby go pochwaliła.
Snape
skończył pracę w kuchni, nim usłyszał samochód parkujący na podjeździe. Jego
współlokatorka raz w tygodniu jeździła do psychologa i wracała w porze kolacji.
Czarodziej już miał nałożyć jej porcję na talerz, gdy usłyszał wrzaski i odgłos
jakby ktoś w coś kopał. Bez wahania zostawił wszystko na blacie i wybiegł przed dom,
gdzie zobaczył Hermionę uwięzioną we wnętrzu samochodu i atakującą ją żonę
sąsiada.
- Ty
dziwko! – wrzasnęła, kopiąc w drzwi od strony kierowcy. – Zostaw mojego męża w
spokoju!
- Ja
wcale nie mam z nią romansu! – wrzasnął nieświadomy dawca włosów i poszedł do
domu, zostawiając wściekłą żonę na podjeździe Hermiony.
Severus
nie zastanawiał się ani chwili. Złapał kobietę za ramię, gdy zaczęła walić
pięścią w szybę. Mocnym uściskiem dał jej do zrozumienia, że ma na niego
spojrzeć. Wtedy przeszył ją wzrokiem.
- Uspokoisz
się, czy mam wezwać policję? – spytał ostrzegawczym tonem i jeszcze mocniej
ścisnął jej ramię.
- Ała! To
boli! – wyjęczała z wyrzutem.
- Będzie
jeszcze bardziej bolało, jeśli nie przeprosisz Hermiony! – zagroził Snape
mściwym tonem, odciągając sąsiadkę od samochodu czarownicy.
- To
psychol! Zrób coś! – krzyknęła kobieta do kogoś, kto stał za plecami
czarodzieja. – Ratuj mnie!
Dev
przybrał przerażony wyraz twarzy, gdy wzrok Severusa przeszył go na wylot.
Zbladł, spocił się jak mysz i zrobił krok w tył.
- A więc
to twoja sprawka! – wysyczał Severus z paskudnym uśmiechem. – Napisałeś list, w
którym oskarżyłeś Hermionę o romans z jej mężem…
- Co!? –
wydyszała sąsiadka, która nadal starała się wyszarpać ramię z żelaznego uścisku
czarodzieja. – To prawda!?
- Ja
widziałem… - zaczął mówić Dev, ale Severus szybko mu przerwał.
- Wydaje
mu się, że widział! – warknął, puszczając rękę sąsiadki, która upadła na trawę.
– Hermiono! Czy masz lub miałaś romans z mężem tej kobiety? – zwrócił się do
czarownicy, która wysiadła z samochodu.
- Nie mam
i nie miałam! – krzyknęła. – Dev kłamie! – spiorunowała chłopaka wzrokiem.
-
Dlaczego miałbym zmyślać!? – Hindus prawie się rozpłakał.
-
Właśnie! – prychnęła sąsiadka. – Skąd wiesz, że ona mówi prawdę!?
-
Ponieważ ciągle przebywam w domu i wiem, co ona robi! – fuknął Snape.
- Severus
mówi prawdę – poparła go Hermiona, stając obok niego. – Dev, proszę, abyś nie
wymyślał więcej głupot na mój…
- Nie
wierzę ci! – przerwała jej kobieta. – Zdradzony facet nigdy w życiu nie
przyzna, że jego baba przyprawia mu rogi. Zwłaszcza gdy wygląda tak jak ty! –
zlustrowała pogardliwym wzrokiem czarodzieja i splunęła mu pod nogi.
To
rozjuszyło czarodzieja. Słowa sąsiadki rozdrapały stare rany, które zdążyły się
zasklepić. Przypomniały mu wszystkie zawody, które doznał w przeszłości. Poczuł
jak krew jego żyłach płonie. Zbliżył się powoli do kobiety, a nienawiść
rozsadzała go od środka. Nie zważał na przerażone piski Hermiony, która
trzymała go kurczowo za rękaw i próbowała zaciągnąć w stronę domu.
- Jesteś
tak wielką debilką, że się dziwię, że ktokolwiek ciebie zechciał! – huknął tak,
że okoliczni mieszkańcy pootwierali okna, aby zobaczyć, co się dzieje. – Funt
makijażu na twarzy i sukienka w panterkę nie sprawią, że będziesz młodsza i mąż
nie będzie latał za innymi! Hermiona jest przy tobie aniołem! Nigdy wcześniej
nie spotkałem dziewczyny, która tak bezinteresownie pomaga ludziom, jest
lojalna, szczera i odważna! Poświęca wszystko, aby ratować innych i nie myśli o
sobie! Nie jesteś godna, aby jej buty czyścić! – Severus był tak wściekły, że
miał wrażenie, że zaraz eksploduje.
Sąsiadka,
na początku pewna siebie, podczas jego przemowy kuliła się coraz bardziej w
sobie. Przestała patrzeć na niego ze złością i pogardą. Pobladła, a w jej
oczach pojawił się strach i niepewność. Zrobiła przerażoną minę i powoli
zaczęła się wycofywać. Gdy poczuła, że mężczyzna nie rzuci się na nią,
odwróciła się gwałtownie na pięcie i uciekła w stronę swojego domu.
- Chodźmy
– Severus usłyszał cichy szept Hermiony i poczuł, że dziewczyna nadal trzyma go
za rękaw.
- Jeszcze
jedna rzecz – odparł przez zaciśnięte zęby i odwrócił się w stronę Deva, który
nadal stał w pobliżu, niezdolny do choćby jednego ruchu. – Chciałeś mi ją odbić
– oznajmił z jadowitym uśmiechem i zbliżył swoją twarz, do twarzy chłopaka. –
Masz zostawić Hermionę w spokoju. Ona jest moja – wyszeptał złowrogim tonem. –
Jeśli się do niej zbliżysz, to umrzesz w straszliwych męczarniach. Obiecuję.
Dev
zaczął dyszeć ze strachu i uciekł do swojego domu, potykając się o własne nogi.
Rzucał przy tym tak przerażone spojrzenia w kierunku Severusa, jakby sam diabeł
go gonił. Na ten widok czarodziej zaśmiał się niczym szaleniec z filmów, który
cieszy się, że jego zły plan się powiódł. To sprawiło, że większość gapiów
zniknęła z pola widzenia, a wcześniej otwarte okna, zamknęły się z trzaskiem.
Aby jeszcze ostatecznie dobić młodego Hindusa, który na pewno obserwował ich
ukradkiem, złapał Hermionę w talii i zaprowadził do drzwi.
- Nie
musiałeś – powiedziała niepewnym tonem, gdy zostali sami. – To wszystko, co
powiedziałeś i zrobiłeś…
-
Chciałem, aby dał ci spokój – wyjaśnił Severus. – Ten gnojek myślał, że uratuje
cię przed tą zwariowaną szyszymorą i rzucisz się w jego ramiona – prychnął z
niesmakiem.
- Hmm… - mruknęła
Hermiona. – Dziękuję ci, ale… - nagle zamilkła.
Podczas
przedłużającej się ciszy Severus popatrzył na dziewczynę. Na twarzy miała
rumieńce i przygryzała nerwowo wargę, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie
potrafiła wyrazić swojej myśli. Zerkała na swoje buty, jak gdyby oczekiwała od
nich pomocy. W rękach mięła koralikową torebkę.
- Ale? –
czarodziej zapytał bardziej, aby przerwać niezręczną ciszę, niż by znać
odpowiedź.
- Ja taka
nie jestem – wydusiła z siebie i szybko pobiegła po schodach.
Dopiero
po jej reakcji, dotarło do Severusa, co się stało. Przypomniał sobie swoje
własne słowa i go zmroziło. Czy on naprawdę porównał Hermionę do anioła? Skąd w
jego głowie pojawiły się te wszystkie słowa? Dlaczego Lily, którą kochał,
nazwał szlamą, a zwykłą, nic nieznaczącą dziewczynę, wychwalał? Przecież,
pomimo dużej inteligencji, mogła sobie coś pomyśleć! I co oznaczało to całe „ja
taka nie jestem”?
- Sev,
jesteś kretynem – oznajmił sam sobie, łapiąc się za głowę. – Musisz to jakoś
odkręcić!
Ruszył
szybko śladami Hermiony, wymyślając sobie w myślach. Już miał zapukać do jej
drzwi, gdy jego ręka zatrzymała się w powietrzu.
- Zaraz –
zastanowił się. – Co ja mam jej właściwie powiedzieć? Wcale nie uważam, że jesteś aniołem… to nie brzmi dobrze… Jesteś taka sama jak wszystkie inne…
tak, zwłaszcza, jak ta wariatka… Trochę
wyolbrzymiłem twoje zalety… no, nie przesadzaj Sev, ona rzeczywiście jest
dobra dla innych… Nadal uważam, że jesteś
zarozumiała i się puszysz, jakbyś pozjadała wszystkie rozumy… Przecież nie
powiem tego dziewczynie, która jest jeszcze jedną nogą w depresji… – westchnął i
oparł się o ścianę w korytarzu.
Nie
chciał znowu wpędzić jej w chorobę, ponieważ Kingsley na pewno dowiedziałby
się, że to jego wina i odciąłby dopływ galeonów. Z drugiej strony nie mógł
pogodzić się z myślą, że powiedział tyle miłych rzeczy o Hermionie. Czuł wstyd,
że dał się wyprowadzić z równowagi jakiejś durnej mugolce. Dobrze, że zostawił
różdżkę w domu, ponieważ rzuciłby na nią Cruciatusa albo Avadę.
- Będę
udawał, że nic się nie stało – podjął decyzję. – Liczę na jej inteligencję.
Przecież wie, że to, co powiedziałem gówniarzowi, było kłamstwem. Mam nadzieję,
że będzie zachowywała się tak samo, jak ja, a jeśli nie, to dam jej do
zrozumienia, jak bardzo się myli.
W lepszym humorze ruszył do swojego pokoju i zamknął za sobą drzwi.
Rozdział jak zawsze genialny. Czekam na następny:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły komentarz :)
UsuńTylko nie ta depresja! No przecież załamanie się po usłyszeniu paru MIŁYCH słów na swój temat nie powinno powodować takiego efektu, bez przesady...
OdpowiedzUsuńI to by pewnie było na tyle z w miarę miłą i przyjemną atmosferą i relacjami z sąsiadami. Teraz nikt nie będzie chciał nawet otworzyć ust przy Wampirze (xD) i Hermionie... No cóż, trudno. Mam nadzieję, że przez to zaczną rozmawiać więcej przynajmniej ze sobą. ;)
Z niecierpliwością czekam na dalsze losy bohaterów.
Pozdrawiam i niech wena będzie z Tobą.
Co tam ust: szyję zaczną ukrywać pod dziesięcioma warstwami i zamkną koty w domu, aby nie zostały złożone w ofierze :D
UsuńWiększość sąsiadów ma w tyłku innych, to Kamini i jej podobne będą miały pożywkę na plotki przez kilka miesięcy :]
Pogadają... ale czy z sobą? To się okaże za tydzień.
Również pozdrawiam!
Po pierwszej części miałam napisać tylko, że kocham Dev'a ;) Stalker jak się patrzy.
OdpowiedzUsuńZa to to jego wtrącanie się w życie Hermiony mogło zrobić więcej dobrego niż złego, o ile Severus pod wpływem emocji powiedział to, co naprawdę myśli ;) Nawet jeśli się tego wyprze.
Rozbawiło mnie to zdanie "Przeczytał w książce dotyczącej psychologii, że ludzie o wiele lepiej reagują na nagrody niż kary" - rychło w czas :D
Pozdrawiam i życzę weny
Masz rację, chłopak ma świra :)
UsuńOn sam tego nie wie, ale się dowie ^^
Lepiej późno niż wcale xD
Również pozdrawiam!