Wielka Sala wyglądała
tak jakby nigdy nie rozegrała się w niej walka. Cztery długie stoły, każdy dla
innego domu, zajmowały większą część powierzchni. Przy ścianie naprzeciwko
wejścia stały stoły dla nauczycieli i podium dla dyrektora szkoły. McGonagall
wygłosiła długą mowę powitalną na temat tego co przyniesie przyszłość i jakie
zmiany nastąpią po zakończonej wojnie. Hermiona zauważyła, że eliksirów nadal
uczy Horacy Slughorn. Na miejsce zmarłej Aurory Sinistry przybyła czarownica w
średnim wieku, która została przedstawiona uczniom jako Alvina Cyndeheard. Firenzo
został przyjęty z powrotem do stada, co było wyraźnie na rękę Sybilli
Trelawney, która siedziała na swoim miejscu z zadowoloną miną. Nowym nauczycielem
Obrony przed Czarną Magią pozostał Oscar Williamson. Hermiona od razu
rozpoznała w nim aurora, którego często widziała w Ministerstwie Magii.
Mężczyzna mógłby być bratem Lucjusza Malfoya. Obydwaj byli wysocy, mieli
identyczne, długie blond włosy oraz byli podobni z twarzy. Jednak profesor
Williamson sprawiał wrażenie o wiele sympatyczniejszej osoby. Wskazywało na to upodobanie
do czerwonych szat, szeroki uśmiech wysłany w kierunku uczniów i wesołe błyski
w orzechowych oczach.
- Ciekawe czy
klątwa Voldemorta przestała działać i gość przeżyje ten rok? –mruknęła Ginny
pamiętając co mówił na ten temat Harry.
- Skoro zginął
to bardzo możliwe, że przestała. Chociaż nie można mieć stuprocentowej pewności
– odrzekła tonem znawcy Hermiona.
- Mam nadzieję,
że wszystko wróci do normalności – dodał z nadzieją w głosie Neville.
Gdy Ginny z
Hermioną przyszły na peron 9 i ¾ były zdumione widząc Neville’a szykującego się
do wejścia do pociągu. Wyjaśnił im w przedziale, że w ostatnich chwili
postanowili razem z Luną dokończyć szkołę. Niewielu uczniów czystej krwi
zrobiło to samo co oni. Większość uznała, że skoro uczyli się w szkole i mają
małe braki to równie dobrze mogą siedzieć w domu i tam uczyć się do egzaminów.
Sytuacja mugolaków była inna. Nie wolno im było uczęszczać do Hogwartu w tamtym
roku szkolnym więc niejako zostali zmuszeni przez sytuację do powrotu do
szkoły. Tak było, między innymi, z Deanem Thomasem który dziwnie wyglądał bez
towarzystwa Seamusa Finnigana.
Kolejną
niespodzianką dla Hermiony było to, że została z Nevillem prefektami
naczelnymi. Była bardzo dumna z siebie
gdy otrzymała list z Hogwartu, a w niej odznakę. Ron trochę się z niej z tego
powodu nabijał, ale przyznał, że McGonagall nie mogła wybrać nikogo innego.
Jednakże Hermiona zmuszona była zrezygnować z tej funkcji. Oprócz prestiżu i
wielu udogodnień (zwłaszcza jeśli chodzi o korzystanie z luksusowej łazienki)
tytuł ten wiązał się z dodatkową pracą: patrolowaniem nocą korytarzy, omawianiem
bieżących spraw szkoły z profesorami czy pisaniem raportów na temat nałożonych
szlabanów i złego zachowania uczniów. Długo analizowała całą sytuację i
stwierdziła, że tę funkcję może sobie odpuścić. Oprócz owutemów miała na głowie
sprawę Snape’a, co chwilę była wzywana do Ministerstwa Magii jako świadek w
procesach śmierciożerców, zaś ostatnia rozprawa Umbridge została wyznaczona na
29 września. Z bólem serca napisała do
profesora Flitwicka – obecnie zastępcy dyrektora, że bardzo dziękuje, ale jest
zmuszona odstąpić miejsce komu innemu.
Po skończonej
uczcie powitalnej uczniowie ruszyli ku swoim dormitorium. Czekając aż tłum w
drzwiach się przerzedzi, Hermiona pogadała jeszcze chwilę z Luną która podeszłą
do Neville’a aby dać mu buziaka na dobranoc.
- Wiecie kto
jest drugim prefektem naczelnym? – spytała się swoim zwykłym, rozmarzonym
głosem.
- Kto?
- Hanna Abott.
- Uczciwa i
pracowita dziewczyna – stwierdził Neville.
- Zawsze miała
dobre stopnie – dodała Hermiona przesuwając się bliżej drzwi.
- Nudna jak flaki
z olejem – dogryzła jej ze złośliwym uśmiechem Ginny.
- Coś w tym
jest… ale nawet nudni ludzie mogą nas zaskoczyć – oznajmiła Luna gdy wyszli z
Wielkiej Sali. – Do zobaczenia! – krzyknęła i zniknęła w bocznym korytarzu.
- Uwielbiam ją –
powiedział rozkochanym tonem Neville.
Następnego ranka
Hermiona z Ginny wstały wcześnie. Napisały wspólnie list do Rona i Harry’ego, a
następnie puściły sowę. W dobrych humorach, plotkując i śmiejąc się, zeszły na
śniadanie. Tam zauważyły przybitego Neville’a, który siedział z pochmurnym
wyrazem twarzy i dziobał ze złością jajecznicę z bekonem.
- Co się stało?
– spytała się Ginny.
- To
niesprawiedliwe.
- Co?
- Że musimy
siedzieć przy swoich stołach.
Patrzył się na
Lunę, która spokojnie smarowała grzanki masłem. Jako pogodna i bezstresowa
osoba nie miała takich problemów jak jej chłopak. Ginny popatrzyła się na
Neville’a ze zdziwieniem.
- Przecież
możesz czasem do niej pójść.
- Czasem! Ja
chcę ciągle z nią siedzieć!
- Rzeczywiście
to trochę bez sensu – mruknęła Hermiona ogarniając wzrokiem uczniów jedzących
śniadanie.
- A ja wiem co
zrobić! – stwierdziła Ginny. – Bierzcie swoje talerze! Przesiadamy się, czas na
małą rewolucję!
Neville’owi nie
trzeba było dwa razy powtarzać. Wziął swój talerz i ruszył z dziewczynami w
stronę Luny.
- Robicie
reorganizację? – spytała się z uśmiechem gdy usiedli koło niej. – Super!
- A tak! –
odparła wesoło Ginny. – Stara gwardia powinna trzymać się razem.
Na te słowa Luna
podskoczyła i stanęła na ławie. Przyłożyła dłonie do ust i krzyknęła:
- Gwardia
Dumbledore’a siedzi razem!
Na chwilę w
Wielkiej Sali zrobiło się zupełnie cicho. Każdy uczeń oderwał się od swojego
talerza i patrzył się na nią. Nauczyciele zastygli w bezruchu, większość z nich
miała minę jakby pomyśleli, że dziewczyna zwariowała. Ciszę przerwał Dean
Thomas, który jako pierwszy wstał ze swoim talerzem i dosiadł się do stołu
Krukonów. Zaraz za nim zrobił to samo Denis Creevey. Wielka Sala wypełniła się podnieconymi
szeptami i odgłosami przesiadających się uczniów. Gdy do Gwardii Dumbledore’a
dołączyli jeszcze Justyn Finch-Fletchley, Ernie McMillan i Hanna Abott podeszła
do nich Minerwa McGonagall.
- Możecie mi
powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi? – zapytała z marsową miną. – Czemu
burzycie ponad tysiącletnią tradycję?
- Reagujemy na
pani wczorajszą przemowę pani dyrektor – odpowiedziała Luna z powagą.
- Tak, to jest
jedna z tych rzeczy, które trzeba koniecznie zmienić! – poparła ją Ginny.
- Może gdyby
każdy siedział gdzie chce, domy byłyby mniej podzielone… mam na myśli zwłaszcza
Slytherin – dodała Hermiona patrząc się w stronę stołu pod ścianą.
Minerwę
McGonagall na moment zatkało, było widać że jest kompletnie zaskoczona. Gwardia
z niecierpliwością czekała na to co dyrektorka powie na ich argumenty. Reszta
uczniów spoglądała na tę scenę z wielkim zainteresowaniem.
- Słuchajcie! –
zagrzmiała po dłuższej chwili. – Od dzisiaj… możecie siadać gdzie chcecie!
Po tym zdaniu
zapanował jeden wielki krzyk. Gwardia Dumbledore’a wstała i zaczęła wiwatować.
Reszta uczniów, w zdecydowanej większości, popierała ten pomysł i zaczęła się
przesiadać.
- CISZA! –
dyrektorka musiała użyć zaklęcia aby przekrzyczeć wrzawę. – Ale to dotyczy
tylko zwykłych dni! W święta i w wyjątkowych okolicznościach widzę każdego
ucznia przy swoim stole!
Hermiona
wyszczerzyła zęby do Ginny, a ta odwzajemniła uśmiech. Rewolucja się udała, a
one wiedziały, że po lekcjach wyślą drugą sowę do swoich chłopaków.
***
Po pierwszych
dwóch tygodniach nauki Hermiona stwierdziła, że jest w swoim żywiole. Tęskniła
za tymi grubymi murami mimo, że były świadkami okropnej bitwy. Brakowało jej
mundurka szkolnego dzięki któremu nigdy nie traciła czasu na zastanawianie jak
się ubrać. W przeciwieństwie do większości uczniów lubiła pisać długie
wypracowania i czytać w bibliotece opasłe księgi. Obecność Ginny w dormitorium
bardzo jej odpowiadała. Tyle razy mieszkały razem w czasie wakacji, że czuły
się doskonale w swoim towarzystwie. W poprzednich latach Lavender i Parvati nie
raz zaszły jej za skórę, gdy chciała się uczyć, a one szczebiotały o chłopakach
lub ciuchach.
Nauki w
ostatniej klasie było bardzo dużo. Wszyscy nauczyciele ostrzegali, że czeka ich
ciężka harówka. Hermiona była spokojna o to, że zda. Wiedziała, że będzie mocno
zajęta dlatego zaczęła się uczyć już w czerwcu. Nie wiedziała tylko czy uda się
jej zdobyć najwyższe stopnie. Bardzo tego pragnęła, ale miała na głowie
zobowiązania. Postanowiła nie brać na siebie już niczego więcej, nawet jeśli
całe Ministerstwo z Harrym na czele będzie błagać ją na kolanach.
Jedynym wyjątkiem wśród nauczycieli był Horacy Slughorn. Zamiast straszyć klasę zbliżającymi się egzaminami powiedział, że wierzy w swoich uczniów. Argumentował to tym, że większość dostała ocenę „wybitny” z SUMów więc są na tyle inteligentni aby samemu zdobywać wiedzę. On jest tylko od tego aby dawać wskazówki i pomagać w razie potrzeby. Dlatego przydzielał uczniom zadania do zrobienia na lekcji, a sam podchodził do wybranych osób i starał się ich zagadywać na temat co słychać u Harry’ego i innych wybitnych, według niego, byłych uczniów Hogwartu. W poniedziałek stanął przy kociołkach Hermiony i Ginny aby oświadczyć im, że mają się pojawić na pierwszym spotkaniu Klubu Ślimaka, które odbędzie się w sobotę.
- Nie ma
możliwości abym przyszła – oświadczyła Hermiona gdy wyszły z lochów. – Nie mam
czasu na pogaduszki nad rosołkiem i kandyzowanymi ananasami.
- Zaprosił także
Lunę i kazał jej przyjść z Nevillem, może być fajnie.
- Myślałam, że
pójdziemy wtedy do Hogsmeade na szybkie piwo kremowe. Chciałam zaprosić Harry’ego
i Rona…
- Pierwsze
wyjście do Hogsmeade jest dopiero w październiku – powiedziała Ginny wzdychając
ciężko.
- Skąd wiesz?
- Od McGonagall,
powiedziała na spotkaniu prefektów.
- Czasem żałuję,
że z tego zrezygnowałam… – westchnęła Hermiona z żalem.
- A ja zaczynam
żałować że zostałam prefektem i kapitanem drużyny jednocześnie ponieważ nie mam
na nic czasu. Ciągle mnie wszyscy męczą o miejsce w zespole - jęknęła Ginny. –
Nie mogę się skupić na nauce, a testy nowych członków długo trwają.
Większość uczniów
z niecierpliwością czekało na wybory drużyn, a później na rozgrywki pomiędzy
domami. Ginny miała zamiar przeegzaminować sporą ilość koleżanek i kolegów z
Gryffindoru. Ze starego składu został Richie Coote z szóstego roku oraz Jimmy
Peakes z piątego, którzy byli pałkarzami oraz o rok młodsza od Ginny Demelza
Robins, która grała na pozycji ścigającego. Pierwszym problemem, przed którym
stanęła nowa kapitan było to, że do zespołu kandydował Dean Thomas. Był już
ścigającym w drużynie i dobrze się sprawował, jednakże jako były chłopak Ginny
mógł być słabym ogniwem w czasie gry. Oprócz umiejętności sportowych, zespół
musiał się dobrze dogadywać. Wszelkie spory nie były dobrze widziane ponieważ
mogłyby doprowadzić do przegranej (na przykład jak wtedy gdy Cormac McLaggen
uderzył Harry’ego pałką). Ginny nie była pewna czy ich wspólna przeszłość nie
odbije się na jakości gry. Z drugiej strony jak na razie był najlepszym
kandydatem. Razem z Demelzą dały mu niezły wycisk na boisku i nie tylko
wytrzymał jako jeden z nielicznych, ale i świetnie z nimi współpracował.
- Nadal nie wiem
co zrobić z Deanem Thomasem – powiedziała strapiona do Hermiony.
- Może
porozmawiaj z nim o tej sytuacji w cztery oczy.
- Chyba będę
musiała…
- Nie wygląda
jakby był nadal zły na ciebie – stwierdziła Hermiona.
- Mam taką
nadzieję – mruknęła Ginny. – Jak skończę testy na pozycję obrońcy i szukającego
to zajmę się nim.
- A ja pójdę
dzisiaj po lekcjach do profesor McGonagall i poproszę o pozwolenie na pójście
do Hogsmeade w sobotę.
- Nie uważasz,
że to trochę irytujące, że jesteśmy pełnoletnie a potrzebujemy pozwolenia?
- Takie są
zasady tej szkoły i ja je akceptuję.
- No tak…
wiedziałam, że tak powiesz.
- Jeśli się
zgodzi napiszę do Harry’ego i Rona czy będą mieli czas wpaść na małe piwko
kremowe.
- Och! Mam
nadzieję, że ci się uda! – pisnęła z nadzieją w głosie Ginny.
***
Z oddali
dobiegała muzyka. Ginny z Hermioną zbliżały się szybkim krokiem do jej źródła,
którym był gabinet profesora Slughorna. Były mocno spóźnione, ale zatrzymały się
przed drzwiami aby chwilę odsapnąć.
- Mówiłam ci, że
nie mam ochoty na tę imprezę – warknęła Hermiona.
- A ja ci
mówiłam, że masz przyjść bo za dużo siedzisz w książkach i musisz się trochę
wyluzować – wydyszała Ginny.
Profesor
McGonagall udzieliła pozwolenia na wyjście do Hogsmeade dla dziewczyn. Hermiona
od razu pobiegła wysłać sowy do Harry’ego i Rona. Zadowolona z siebie otworzyła
wiadomości zwrotne podczas śniadania. Wtedy mina jej zrzedła ponieważ okazało
się, że Harry ma w sobotę służbę w Ministerstwie Magii i nie może wziąć wolnego
ponieważ tak podpadł Robardsowi obroną Snape’a, że ten zgrzyta zębami na jego
widok. Ron zaś musiał pracować w sklepie ponieważ George rozchorował się i nie
był w stanie wyjść z łóżka. Ginny pocieszała ją tym, że mogą iść na spotkanie
Klubu Ślimaka, ale Hermiona nie chciała o tym słyszeć. Zakopała się w książkach
i nic nie było w stanie jej od nich oderwać. Gdy Ginny wracała wieczorem z
testów do drużyny Quidditcha lub spotkań prefektów, Hermiona albo się uczyła
albo szukała kolejnych artykułów przydatnych do obrony Snape’a. W sobotę od
wczesnego rana robiła to samo. Wtedy Ginny nie wytrzymała i zmusiła Hermionę do
uczesania się, pomalowania i wciśnięcia w sukienkę. Następnie zaciągnęła ją
przed gabinet profesora.
- Właź i nie
marudź! – powiedziała i wepchnęła ją przez drzwi.
- WSZYSTKIEGO
NAJLEPSZEGO! – zagrzmiał chór głosów i zaskoczona Hermiona została obsypana
konfetti.
- Co wy tu
robicie? – spytała się Rona i Harry’ego, którzy stali i szczerzyli się do niej.
- Panno Granger,
w imieniu swoim i wszystkich zebranych tu osób chciałbym życzyć ci wszystkiego
najlepszego z okazji twoich dziewiętnastych urodzin – powiedział oficjalnym
tonem Horacy Slughorn i podał jej ramię.
- Och! Dziękuję
– wydyszała i złapała jego ramię.
Dopiero wtedy
zauważyła wielki transparent na ścianie z napisem „Wesołych urodzin”. Pod nim
stał stół gdzie były ułożone potrawy w formie szwedzkiego stołu, a w samym
centrum pysznił się trzypiętrowy tort. Patrząc na jego wykonanie Hermiona była
pewna, że jest to dzieło pani Weasley. Slughorn jednym machnięciem różdżki
zapalił na nim świeczki.
- Dmuchaj
dziewczyno! I niech się spełnią wszystkie twoje marzenia! – powiedział
uroczystym tonem.
Gdy to zrobiła
rozległa się burza oklasków po czym zebrani rzucili się aby złożyć jej życzenia
i dać prezent. Ron jako pierwszy do niej podskoczył i złożył na jej ustach
długi pocałunek, a następnie pomagał w układaniu kolejnych paczek, które miały
zostać przetransportowane do dormitorium Gryffindoru przez skrzaty domowe. Harry
i Ginny podeszli jako jedni z ostatnich gości.
- Dobra! Mów jak
to zorganizowałaś!
- A skąd wiesz,
że to ja? – spytała się Ginny z miną niewiniątka.
- Ponieważ powiedziałaś
mi we wtorek, że idziesz na spotkanie prefektów, a Neville o nim nie wiedział, gdy spotkałam go w pokoju wspólnym. Myślałam, że po prostu zapomniał, ale teraz
sądzę, że poszłaś do profesora Slughorna aby uknuć z nim spisek.
- Masz rację, to
mój pomysł. Byłaś zdołowana, że nie możesz się spotkać z Ronem więc
postanowiłam działać. Poszłam do profesora aby przekonać go do zrobienia ci
przyjęcia – niespodzianki. Wtedy zagadnęłam go czy przypadkiem nie zna Gawaina
Robardsa. Okazało się, że był jednym z jego ulubieńców. Obiecał mi napisać do
niego aby zwolnił Harry’ego z obowiązków…
- … które mam
odpracować w niedzielę i przy okazji wyczyścić toalety – mruknął Harry.
- Potem
przekonałam Billa aby zajął miejsce Rona w sklepie. Pomyślałam, że skoro w
pracy ciągle widzi jak przelicza się pieniądze to w sprzedaży sobie poradzi…
- … a jak nie to
George przekręci mnie na lewą stronę – dodał Ron.
- Następnie
poinformowałam wszystkich zaproszonych aby mieli czas kupić ci prezenty – Ginny
uśmiechnęła się promiennie do Hermiony. – Genialna jestem, nie?
- Dziękuję,
jesteś wspaniała – Hermiona odwzajemniła uśmiech i przytuliła ją. – Jesteś moją
najlepszą przyjaciółką…
- Przepraszam,
ale jeszcze ja mam coś dla panny Granger – dziewczyny usłyszały męski głos.
Gawain Robards
stał obok nich z maleńką paczuszką w ręce, która widocznie była prezentem
urodzinowym. Wręczył go z miną jakby chciał być w tym momencie gdzie indziej, a
podczas składania życzeń patrzył się lekceważąco na Hermionę. Na koniec
uścisnął mocno jej dłoń i gdy pomyślała, że już skończył się produkować, pochylił
się do niej i spytał szeptem:
- Dlaczego taka
mądra i ładna dziewczyna chce bronić takiego karalucha, który nie jest godzien
całować śladów jej stóp?
Hermionę
zatkało. Takiego pytania zupełnie się nie spodziewała. Gawain Robards nadal
trzymał w żelaznym uścisku jej rękę i patrzył się natarczywie w oczy oczekując
w odpowiedzi.
- Ponieważ mam
taką zachciankę panie Robards…
- Mam nadzieję,
że jesteś przygotowana na wojnę panno Granger.
- Od kilku
miesięcy zbieram oddziały i szkolę je do bitwy – rzekła Hermiona siląc się na
żartobliwy ton i marząc by puścił jej dłoń.
Brwi mężczyzny
poszybowały w górę: teraz ona go zaskoczyła. Szybko się opanował i rzucił przez
ramię odchodząc w stronę Slughorna, że Hermiona pewnie przegra tę sprawę mając
takie lekceważące podejście do tematu. Stała w bezruchu przez chwilę wpatrując
się w oddalającego się mężczyznę gdy podszedł Ron, przytulił ją i wyszeptał do
jej ucha:
- Olej tego dupka.
- O nie, tego na pewno nie zrobię – warknęła. – Robards to poważny przeciwnik. Chce wojny to będzie miał wojnę. Wybronię Severusa Snape’a nawet gdybym musiała samodzielnie umyć mu włosy bez użycia rękawiczek!
Ostatnie zdanie wymiata :D
OdpowiedzUsuńWreszcie rewolucja, ktora pewnie wszystkim wyjdzie na dobre.
Pozdrawiam <3
Mordka mi się cieszy gdy czytam Twoje komentarze :D
UsuńRównież pozdrawiam :)
Ostatnie zdanie...hahaha. Nie strasz Severusa szamponem no proszę cię.
OdpowiedzUsuńOgólnie przeczytałam ten ostatni rozdział i podoba mi się dlatego też wracam na początek ;)
Pozdrawiam Smile
Zapraszam również do siebie szkarlatna-milosc.blogspot.com
No tak! Mógłby nie przeżyć takiej operacji! :(
UsuńRównież pozdrawiam :)
Na pewno zajrzę do Ciebie!
Rewolucje jak ja je kocham :D zaburzyli wieloletnią tradycję a co tam w końcu raz się żyje :D
OdpowiedzUsuńGinny jako prefekt no no to dość zaskakująca sytuacja. Zobaczymy co z tego wyniknie ;)
Snape i szampon? Jaka wojownicza ta nasza Hermiona ;)
Czekam na next!
Weny!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Podejście do Severusa z szamponem porównałabym z kopnięciem w zad byka z wścieklizną ^^
UsuńZburzyli tradycję, po wojnie często ludzie naprawiają błędy przeszłości, a jednym z nich jest brak integracji między domami...
Końcówka wygrywa! ^^ :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, nawet mój worek świątecznych przecinków został wykorzystany :D
Brawo, brawo :D
Wesołych świąt kochana :)
Dziękuję za komplementy! ^^
UsuńJasne, że worek się przydał! Dokupiłam jeszcze kilka, chrupię sobie jedną część, a drugą wstawiam do tekstu :P
Również wesołych świąt życzę!
I taką Hermionę lubię :D waleczna, odważna i uparta jak diabli, ale co tam! Ważne, że wygra :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno, ale w końcu po świętach mam chwilę wolnego (siedzę w pracy, ostatni dzień w tym roku, więc co mi tam;))
Jak Święta? Kilusie do przodu?
Pozdrawiam i nadrabiam dalej :D
Hej!
UsuńRozumiem, sama muszę teraz błagać męża o dostęp do laptopa ponieważ jesteśmy u rodziny :P
Nie wiem czy zrzucę tłuszczyk przed świętami Wielkanocnymi :(