- Na Stana Lee!
Udało się! – wrzasnął Dev, gdy wpadł do domu Hermiony. – Pokonałem Regana!
Skakał po pokoju
niczym królik po amfetaminie i wznosił wiwaty. Czarownica nie wiedziała czy ma
się śmiać, czy płakać. Stwierdziła, że na pewno musi iść po różdżkę do kuchni,
aby zmodyfikować nastolatkowi pamięć. Następnie
zaczaruje okna w ten sposób, aby nie można było zobaczyć niczego, co dzieje się
w środku. Gdy zamieszkała z Ronem myślała, że wystarczy jeśli będą się pilnować
albo zaciągać zasłony, ale życie pokazało, że to nie jest takie proste.
- Mój genialny
plan zadziałał! - Hindus podskoczył do Hermiony i złapał ją za
dłonie. – Wystarczyło, że nagadałem głupot, a on uwierzył!
- Dev…
- Możemy się
pobrać! – uśmiechnął się ukazując pełne uzębienie. – Mama na pewno będzie
zadowolona, bo nie raz słyszałem jak mówi o tobie dobre rzeczy!
Hermiona
pomyślała, że musi koniecznie jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Najpierw powinna
zaprowadzić go do kuchni, a aby to zrobić wystarczy odrobina odpowiedniej
perswazji.
- Wiesz, że
jesteś moim bohaterem? – spytała i zamrugała zalotnie rzęsami.
- Wiem –
oznajmił z dumą.
- Teraz, gdy dowiedziałeś
się, że jesteśmy naprawdę czarodziejami…
- Och, to było
super! – podniecał się nastolatek. – Nie lubię Regana, ale to jak zniknął w
płomieniach było zajebiste!
- To ja też
pokażę ci kilka sztuczek – oznajmiła Hermiona tajemniczo i uśmiechnęła się
promiennie. – Skoro mamy się pobrać to musisz wiedzieć co potrafię.
Pociągnęła
chłopaka w stronę kuchni, a ten posłusznie poszedł za nią. Po drodze wpadła na
jeszcze jeden pomysł. Złapała różdżkę i odwróciła się do Deva z uśmiechem.
- Drętwota!
Nieprzytomny nastolatek
runął na ziemię jak worek ziemniaków. Hermiona podeszła do drzwi na tyłach domu
i otworzyła je.
- Accio książki Thierry’ego – wyszeptała.
W ciągu kilku sekund tomy posłusznie przyleciały do niej. Czarownica wzięła książki do ręki
i szybko schowała je w kuchni. Następnie przeniosła wzrok na Deva. Ron proponował
jej to dawno, ale ona uważała, że to zdecydowanie nie w porządku wobec Hindusa. Teraz zrozumiała, że nie ma wyboru. Musiała usunąć z jego pamięci
przeczytane książki i miłość do niej. To było dobre zarówno dla jednej jak i
drugiej strony. Wypuściła powoli powietrze z płuc i pogodziła się z myślą, że
musi to zrobić.
- Obliviate!
***
Mimo sporej
ilości pracy oraz obecności Draco Malfoya, Hermiona nie mogła przestać myśleć o
tym, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Zerwała z Ronem. Kazała mu się
wyprowadzić. Nie poczuła nic gdy patrzył się na nią z miną zbitego psa. Fakt,
że była zimna jak lód niepokoił ją samą. Kiedy się tak zmieniła? Czy sprawiła
to wojna i całe zło, którego była świadkiem? Zawsze twierdziła, że jest osobą o
wysokiej moralności, ale jej relacje z Gawainem dowodziły, że wcale tak nie
jest.
Hermiona jeszcze
nikomu nie powiedziała o zakończeniu związku. Na biurku rozłożyła papier, który
służył do wysyłania wiadomości wewnętrznych, ale nie napisała ani słowa.
Rozważała czy powiadomić Gawaina teraz, czy później. Powiedziała mu, że zerwie
z Ronem za miesiąc, ale sytuacja rozwiązała się szybciej niż Hermiona
chciałaby. To oznaczało, że będzie mogła wcześniej przyznać się do związku z
aurorem. Z jednej strony cieszyła się z tego, ale z drugiej obawiała się
reakcji otoczenia. Co zrobi Harry na wieść, że jego najlepsza przyjaciółka
będzie z jego szefem? Przecież wie, że już wcześniej czuli do siebie miętę. Czy
domyśli się, że coś wydarzyło się pomiędzy nimi we Francji? Hermiona miała
nadzieję, że jej przyjaciel nie powiąże tego z wyjazdem.
- Muszę koniecznie z tobą porozmawiać,
najlepiej podczas przerwy obiadowej. To bardzo ważne – czarownica
przeczytała w myślach to co napisała.
Nie wiedziała czy
Ron powiedział Harry’emu o rozstaniu. Nawet jeśli tak, to i tak powinna z nim
porozmawiać. Nie zamierzała wyjawić dokładnej przyczyny rozpadu ich
związku. Rodzina i przyjaciele wiedzieli, że ostatnio się im nie układało. Z tego powodu Harry nie powinien być za bardzo zaskoczony. Hermiona miała pewność, że
rodzice Rona niczego nie wiedzą. Pan Weasley pozdrowił ją przy windach tak jak
to miał w zwyczaju. Czarownicy zrobiło się smutno, ale na zewnątrz udawała, że
wszystko jest w porządku. Na pewno spodziewali się ślubu, wesela i wnuków, a
nie rozstania. Takie jednak było życie i niczego nie dało się zrobić.
Hermiona
smagnęła różdżką dzięki czemu papier posłusznie złożył się w zgrabny samolocik
i od razu wzbił się w powietrze. Dziewczyna obserwowała jego lot i przy pomocy
magii otworzyła przed nim drzwi. Teraz pozostało jej czekać na odpowiedź
Harry’ego. Szczerze mówiąc Hermiona nie miała ochoty z nikim rozmawiać na temat
Rona. Koniec związku traktowała jako swoją porażkę. Nie lubiła gdy coś się jej
nie udawało i nie szło zgodnie z jej planem.
Mimo niechęci czuła, że powinna poinformować Harry’ego, ponieważ sama
chciałaby wiedzieć gdyby zerwał z Ginny albo ona z nim. Lepiej dowiedzieć się
bezpośrednio niż od obcych osób, a w najgorszym wypadku z gazety.
- Powinnaś
pracować, a nie wysyłać prywatne liściki – oznajmił chłodny głos.
Hermiona
odwróciła twarz w stronę drzwi i już miała zamiar odpowiedzieć Draco, aby nie
wściubiał nosa w nie swoje sprawy kiedy zorientowała się, że to nie on. Lucjusz
Malfoy wszedł do biura i patrzył na nią z góry z miną wyrażającą pogardę. W
ręku trzymał wiadomość do Harry’ego.
- Nie będziesz
mi mówił co mam robić, a czego nie! – warknęła dziewczyna i przy pomocy różdżki
sprawiła, że papier wyrwał się z uścisku mężczyzny, złożył się ponownie w
samolocik i poleciał do adresata.
- Trochę
grzeczniej – wycedził przez zęby. – Twoja pensja jest wypłacana z moich
pieniędzy i oczekuję szacunku z twojej strony.
- Na szacunek
trzeba sobie zasłużyć, a ja na pewno nie będę go okazywać śmierciożercy!
Szare oczy
Lucjusza zwęziły się w wąskie szparki, podszedł szybko do biurka Hermiony.
- Gdybyś nie
była pupilkiem Kingsleya już dawno sprawiłbym abyś wyleciała z ministerstwa na
swój szlamowaty pysk – wyszeptał lodowatym tonem. – Jeśli się dowiem, że ty lub Potter
jesteście nieuprzejmi w stosunku do
Dracona to nic i nikt mnie nie powstrzyma! - zagroził dziewczynie.
- Wynoś się! –
zakomunikowała ostro Hermiona ściskając mocno różdżkę. – Nie boję się ani
ciebie, ani twoich koleżków!
- A powinnaś! –
odrzekł gniewnym tonem Malfoy. – Mogę tak poharatać ci buźkę, że twój rudy kochaś
ucieknie gdzie pieprz rośnie…
Hermiona nic nie
odpowiedziała chociaż miała ochotę wspomnieć, że zostawiła Rona więc ta groźba
nie robi na niej wrażenia. Zaczęła mierzyć się z Lucjuszem na spojrzenia. W
pomieszczeniu zapanowała pełna napięcia atmosfera. Jedno i drugie czekało na
ruch przeciwnika mając świadomość, że jeśli zaczną rzucać zaklęcia to nie
obejdzie się bez skandalu.
- Tato! Zostaw
ją! – krzyknął Draco, który wszedł do pomieszczenia z kawą. – Po co tu
przyszedłeś? – burknął tonem pełnym niezadowolenia.
- Nie
przeszkadza ci, że szlama wydaje ci rozkazy!? – zagrzmiał Lucjusz patrząc się
ze złością na syna.
- To moja
sprawa! – odparł chłopak czerwieniąc się gwałtownie. – I nie nazywaj jej tak –
dodał szeptem.
- Usługujesz jej
jak skrzat! To przez nią nasze sługi przestały się nas słuchać!
Hermiona
uśmiechnęła się lekko słysząc te wiadomości. Czyli udało się jej poprawić los
skrzatów domowych. Wprawdzie nie dała rady całkowicie ich uwolnić i sprawić, aby
były postrzegane jako równe czarodziejom, ale zapoczątkowała lawinę, która
kiedyś spowoduje, że tak się stanie. Zdenerwowanie Lucjusza z tego powodu
bardzo ją cieszyło.
- Chcę tylko
uczciwie pracować – odparł Draco i postawił na biurku Hermiony kawę.
- Załatwię ci
przeniesienie do innego działu – oznajmił Lucjusz. – Kingsley chce zrobić nam
na złość i dlatego przydzielił cię tutaj.
- Ja tak nie
uważam – chłopak bąknął wymijająco i zabrał gotowe sprawozdania z biurka
Hermiony. – Przeszkadzasz mi w pracy dlatego lepiej abyś już sobie poszedł –
dodał nie patrząc na ojca.
- Przynosisz nam
wstyd! – warknął Lucjusz, który poczerwieniał na twarzy ze złości. – Dobrze, że
mój ojciec nie żyje! Nawet nie wiesz jaki byłby zawiedziony twoją postawą!
To było coś
nowego. Hermiona ze zdumieniem patrzyła jak ojciec z synem się kłócą. Lucjusz
zawsze stawał murem za Draco, ale tym razem był wyraźnie na niego zły. Możliwe,
że oczekiwał, że ten nie będzie zwykłym urzędnikiem. Na pewno chciał aby syn dalej
dawał znać, że jest lepszy od innych z powodu urodzenia. Logika podpowiadała
Hermionie, że Draco z jakiegoś powodu tego nie chciał, co okazał broniąc jej.
Była zaskoczona, że ktoś taki jak on mógł się w jakiś sposób zmienić.
- Jesteś
niewdzięcznym gnojkiem! Łamiesz serce swojej matki! Przecz ciebie jest na
skraju załamania! – wrzeszczał Lucjusz. – Ona zrobiłaby dla ciebie wszystko, a
ty tak się jej odpłacasz!
- WYNOŚ SIĘ!
Hermiona nie
wiedziała, że potrafi tak wrzasnąć. Starszy z Malfoyów odwrócił się do niej gwałtownie
i popatrzył z nienawiścią.
- Wynoś się albo
zawołam aurorów! – powtórzyła czarownica. – Draco jest jednym z najlepszych
pracowników w tym dziale. Nie masz prawa przychodzić tutaj i go obrażać! Wynoś
się! – wycelowała różdżkę w pierś mężczyzny.
Lucjusz podszedł
do niej. Miał rozwiane włosy, a w oczach czaiło się szaleństwo. Przybliżył
twarz do jej twarzy.
- Dobrze ci
radzę szlamo, nie wtrącaj się w nie swoje sprawy bo może przydarzyć ci się
jakiś wypadek…
- Wynoś się! -
powtórzyła Hermiona z uporem.
Lucjusz zrobił
grymas, który docelowo miał być drwiącym uśmiechem i wyprostował się.
- Jeszcze mnie
popamiętasz… - wycedził przez zęby. – A z tobą porozmawiam sobie w domu! –
rzucił ostro w stronę syna i wyszedł z pomieszczenia zatrzaskując z hukiem
drzwi.
Hermiona
zerknęła w stronę Draco. Stał przodem do ściany w drugim końcu pokoju. Był
zgarbiony i miał zaciśnięte pięści. Jego ciało drżało. Mimo nienawiści do
niego, Hermionie zrobiło się go żal. Z wahaniem podeszła do chłopaka.
- Draco… - odezwała
się niepewnie. – Czy… czy… mogłabym ci jakoś… eee… pomóc? – wydukała z trudem.
Nie doczekała
się odpowiedzi. Nie była pewna czy Draco przypadkiem nie płacze. Z lekkim
oporem dotknęła go delikatnie w ramię.
- Zostaw mnie! –
zawył przenikliwym głosem. – Nie potrzebuję twojego współczucia! – warknął i
wybiegł z gabinetu.
Hermiona dopiero
po dłuższej chwili zamknęła usta. Była zdezorientowana i zszokowana. Dotarło do
niej, że po raz pierwszy w życiu poczuła coś na kształt sympatii do Draco i
wcale jej się to nie spodobało.
***
- O matko… gdzie
ja jestem? – Hermiona wydukała z trudem i rozejrzała się po pomieszczeniu.
- W Świętym
Mungu – padła odpowiedź z ust Harry’ego, który siedział na taborecie koło
kozetki. – Nigdy nie sądziłem, że jesteś aż taką ofermą. Nie podejrzewałem cię
o umiejętność zaplątania się we własne nogi i przywalenia głową w podłogę.
Po tych słowach
do mózgu Hermiony zaczęły wracać wspomnienia. Pamiętała, że straciła równowagę
wstając zza biurka, ale nie przypominała sobie uderzenia o podłogę. Ból w jej
czaszce mówił wyraźnie, że Harry nie zmyślał. Jęknęła i złapała się za głowę.
- Rennervate nie podziałało, więc
stwierdziliśmy z Mafaldą, że będzie lepiej jeśli zabiorę cię do szpitala –
chłopak z blizną kontynuował opowieść. – Jesteśmy zwolnieni z dzisiejszych
obowiązków. Cieszysz się?
- Aż podskakuję
ze szczęścia – Hermiona wychrypiała z trudem i zwymiotowała gwałtownie na
podłogę.
- Chłoszczyść! – uzdrowicielka w sekundę
wyczyściła podłogę i buty Harry’ego. – Wymioty oznaczają, że doszło do uszkodzenia
mózgu – zaświeciła różdżkę i przystawiła ją do twarzy Hermiony. – Źrenice
reagują normalnie, a nie powinny… – oznajmiła zaskoczonym tonem. – Pamiętasz
wszystko co stało się przed wypadkiem?
Hermiona
zastanowiła się. Tak, pamiętała wszystko. Mogłaby z łatwością streścić cały
swój dzień. Rano zastanawiała się co zrobić z pierścionkiem zaręczynowym,
którego nie wziął Ron. Doszła do wniosku, że odda mu go w bliżej nieokreślonej
przyszłości. Pamiętała, że jadąc do pracy o mało co nie przespała stacji metra,
na której powinna wysiąść. Senność ostatnio nie dawała jej żyć i Hermiona była
bliska jedzenia ziaren kawy zamiast śniadania. Dobrze, że miała Draco pod ręką.
Mimo niezadowolenia robił jej napoje i przynosił bez większej zwłoki. Następnym
co pamiętała Hermiona było wtargnięcie Lucjusza. Kłótnia i jego groźby oraz
niespodziewana sympatia do Draco. Gdy wrócił do gabinetu chciała z nim
porozmawiać o tym co zaszło, ale on udawał, że jej nie słyszy. W końcu dała
sobie spokój i zajęła pracą aż do przerwy obiadowej. Wtedy wpadł po nią Harry,
a ona wstała z krzesła aby pójść w jego stronę.
- Tak, pamiętam
wszystko – czarownica odparła pewnym siebie głosem. – Tak naprawdę to nie mogę
sobie przypomnieć tylko uderzenia o podłogę – dodała pośpiesznie aby nie było
wątpliwości.
Uzdrowicielka
spojrzała na nią badawczo.
- Nie masz
problemów z oddychaniem? Jesteś zdezorientowana? A może nie czujesz jakiejś
części ciała? – dopytywała się starsza z czarownic, a Hermiona żywo
zaprzeczała. – W takim razie wstań i przejdź się w stronę ściany – poleciła.
Dziewczyna bez
najmniejszego trudu wykonała polecenie i ponownie usiadła na kozetce.
- Brak zaburzeń
równowagi – zapisała uzdrowicielka i spojrzała się nieodgadnionym wzrokiem na
pacjentkę. – Mówisz, że nie pamiętasz uderzenia?
- Tego nie
jestem w stanie sobie przypomnieć.
- Jesteś pewien,
że nie zemdlała przed upadkiem? – starsza czarownica zwróciła się w stronę
Harry’ego.
Chłopak na
początku wyglądał na zaskoczonego, ale zmarszczył czoło i zamyślił się na
chwilę.
- Pewny nie
jestem – wyjawił. – To wyglądało jakby się potknęła, ale teraz jak o tym myślę,
to mogła się złapać biurka, a tego nie zrobiła.
- Nie łapałeś
mnie? – spytała się Hermiona z rozczarowaniem w głosie.
- Draco rzucił
się w twoją stronę, ale nie zdążył – wyszeptał Harry z zakłopotaniem i nerwowo poczochrał
sobie włosy.
Dziewczyna
popatrzyła się na przyjaciela z niedowierzaniem. Draco próbował ją uratować? To
było zupełnie nie w jego stylu! O co mu chodziło?
- Czy w
ostatnich dniach czułaś się źle? – uzdrowicielka kontynuowała wypytywanie czym
przerwała Hermionie przemyślenia.
- Tak. Kilka dni
temu zatrułam się… czymś – wydukała młodsza czarownica starając się nie patrzeć
na Harry’ego. – Wymiotowałam i czułam się słabo, ale już mi przeszło – dodała
wesołym tonem.
- Coś jeszcze?
- Jestem
strasznie senna – wyznała Hermiona. - To chyba z przemęczenia, ponieważ mam
napięty okres w pracy i mało śpię – wyjaśniła błyskawicznie.
Uzdrowicielka
uniosła jedną brew i zanotowała wszystko na pergaminie.
- Wyjdź chłopcze
– rzuciła do Harry’ego nie przerywając pisania. – Muszę dokładniej przebadać
twoją przyjaciółkę.
Chłopak nie
protestował. Uśmiechnął się do Hermiony i szybko wyszedł z gabinetu.
- Kiedy był
ostatni okres?
To było takie
proste pytanie. Hermiona już otworzyła usta aby odpowiedzieć, gdy sobie
uświadomiła, że nie zna odpowiedzi. To ją zaniepokoiło. Jak mogła nie wiedzieć
kiedy miała ostatnio okres? Zawsze pamiętała o takich rzeczach. Miała dobrą
pamięć do dat. Może to uderzenie spowodowało, że zapomniała?
Torebka!
Hermiona przypomniała sobie, że w niej trzymała kalendarzyk. Tam zawsze
wszystko zapisywała. Była osobą, która musiała mieć wszystko zorganizowane.
Kalendarz był podstawą jej egzystencji. Planowała i zaznaczała w nim wszystko
co się tylko dało. Nigdy nie wyrzucała swoich notatek. W szufladzie trzymała
wszystkie kalendarze i mogła z łatwością sprawdzić ile miała okresów od czasu,
gdy zaczęła miesiączkować.
- Dlaczego nie
mówiłaś, że jesteś w ciąży? – spytała się z naganą uzdrowicielka, gdy zajrzała
do otwartego przez dziewczynę terminarza. – Muszę wiedzieć takie rzeczy zanim
podam ci eliksiry!
- Nie... nie… to
nie tak! – zaprotestowała gwałtownie Hermiona. – Ja po prostu zapomniałam
zapisać! Pamiętam, że miałam okres jakoś… tak… tak w okolicach… eee… - plątała
się starając cokolwiek sobie przypomnieć. - Na pewno miałam go dostać w tym
tygodniu!
- Czyli nie masz
żadnej pewności, że nie jesteś w ciąży?
Hermiona
poczuła, że zamiast mózgu ma czarną dziurę. Nigdy wcześniej nie spotkała jej
taka sytuacja. Nawet jeśli nie znała odpowiedzi na jakieś pytanie to przy
pomocy skojarzeń i logiki starała się dojść do niej. Teraz jednak nie mogła
absolutnie nic sobie przypomnieć. Żadnej wskazówki, która naprowadziłaby ją na
właściwy trop. Jakby ktoś wyczyścił jej pamięć.
- Na pewno nie
jestem w ciąży – oznajmiła i uśmiechnęła się. – Doskonale przyrządzam eliksir
zapobiegawczy i piję go kiedy trzeba.
- Gdyby mi
płacono galeona za każdym razem, gdy to słyszę, a potem pacjentka ma dzieciaka
to miałabym już domek w Honolulu i piłabym drinki z kokosa – stwierdziła ponuro
starsza czarownica i kazała dziewczynie iść za sobą.
Podążając
korytarzem za uzdrowicielką Hermiona obrzucała się najgorszymi wyzwiskami. Jak
mogła zawalić tak sprawę? Dziurę w pamięci można było wytłumaczyć mocnym
uderzeniem w głowę. To mogło spowodować czasową amnezję. Za to nie było
usprawiedliwienia dla braku zapisu w kalendarzu. Lenistwo i gapiostwo – to było
przyczyną. Była za bardzo beztroska i przestała zwracać uwagę na szczegóły.
- Idiotka, durna
kretynka! – jęczała w myślach. – Dobrze, że eliksir nigdy mnie nie zawiódł i jego
mogę być pewna – pocieszała się.
W gabinecie
uzdrowicieli kręciło się sporo czarownic i czarodziejów. Część zawalona była
robotą papierkową. Niektórzy przychodzili po eliksiry i lekarstwa, które
znajdowały się w rzędzie szuflad, które zajmowały całą ścianę od podłogi do
sufitu. Inni konsultowali przypadki ze swoimi kolegami i koleżankami.
- Sądzę, że
dzieciaka ugryzł wilkołak, a nie psidwak. Rodzice nie chcą się przyznać,
ponieważ boją się problemów – do uszu Hermiony doleciał głos młodego stażysty.
– Mówiłem, że teraz jest dostępny eliksir, który znacznie łagodzi skutki, ale
nie chcieli słuchać. Jeszcze sporo księżyców minie zanim ludzie zrozumieją, że
to nie jest wyrok…
- Masz, idź do
toalety i zrób co trzeba.
Hermiona
zobaczyła, że uzdrowicielka podaje jej mugolski test ciążowy. Wzięła go i
popatrzyła się pytająco na czarownicę, która westchnęła i przewróciła oczami.
- Tak jest szybciej – wyjaśniła. – Na wynik z
bluszczu wróżebnego trzeba czekać tydzień. Dlatego postanowiliśmy przyjąć mugolskie
sposoby wykrywania ciąży.
Idąc w stronę
toalet Hermiona pomyślała, że to straszne marnotrawstwo jej czasu. Uśmiechnęła
się do Harry’ego promiennie i wyjaśniła, że niedługo wypuszczą ją do domu, ale
najpierw musi wykonać test. Nie miała czym się martwić. Nawet Snape nie mógł
przyczepić się do jej eliksirów na lekcjach. Była po prostu dobra w tej
dziedzinie.
***
- Naprawdę
zerwaliście!? – Harry usiadł na kanapie w salonie po tym jak użyli sieci Fiuu,
aby dostać się do domu jego przyjaciółki.
Wyglądał na
wstrząśniętego. Hermiona nie wyglądała lepiej od niego. Z nerwów znowu zaczęła
odczuwać mdłości.
- Tak –
wyjęczała opadając na fotel. – Zaręczyny były błędem. Powinnam odejść dawno
temu, ale przyzwyczajenie sprawiało, że tego nie zrobiłam. To wszystko moja
wina… – załkała chowając twarz w dłoniach.
- Jesteś pewna,
że go nie kochasz?
- Tak. Nie mogę
z nim być.
- Na Merlina… Co
teraz zrobisz?
- Poradzę sobie
jakoś…
Harry westchnął
znacząco. Hermiona była pewna, że mimo wielu jej kłótni z Ronem, przyjaciel nie
wyobrażał sobie ich rozstania.
- Nie mogliśmy
inaczej – wyjaśniła cichym głosem. – Poza tym Dev wtrącił swoje trzy knuty do
wszystkiego.
- Jak?
- Wmówił Ronowi,
że całowałam się z twoim szefem oraz zdradził, że nie gotowałam mu obiadów –
padła zwięzła odpowiedź.
- Co!?
Hermiona
opowiedziała o tym jak zamawiała jedzenie oraz że Gawain podwiózł ją raz pod
dom. Wspomniała obojętnym tonem, że ich relacje trochę się poprawiły. Harry i
tak dowiedziałby się o przebiegu wydarzeń od Rona, dlatego wcale tego faktu nie
ukrywała. Wyjaśniła dlaczego postanowiła wymazać Devowi pamięć. Przemilczała
tylko to co stało się we Francji.
- Naprawdę nie
pasujemy do siebie. Mamy inne cele i spojrzenie na świat…
- To jednak nie
zmienia faktu, że teraz musicie się jakoś dogadać – zauważył Harry. – Nie macie
innego wyjścia.
- Wiem… –
odparła Hermiona cicho.
- Kiedy mu
powiesz?
Czarownica
przygryzła wargę. Nawet nie chciała o tym myśleć. Tak naprawdę chciała, aby
Harry już sobie poszedł. Wtedy będzie mogła rzucić się na łóżko i płakać.
Dopiero jak się uspokoi pomyśli o tym co zrobi dalej.
- Powiem, na
pewno powiem – odparła wymijająco.
Harry wbił w nią
wzrok. Hermiona zrozumiała, że ta odpowiedź go nie usatysfakcjonowała.
- Ten test mógł
się mylić – wyszeptała. – Chcę najpierw zrobić badanie krwi. To niemożliwe abym
była w ciąży. Moje eliksiry są dobre. To jakaś pomyłka!
- Miejmy taką
nadzieję - odparł Harry wstając. – A
teraz proponuję coś zjeść. Zamówić chińszczyznę?
- Zamów –
odparła Hermiona i uśmiechnęła się delikatnie do przyjaciela. – Dziękuję, że
jesteś przy mnie.
Chłopak z blizną
zbliżył się do przyjaciółki, klęknął przy niej i łagodnie ujął jej dłoń.
- Wiesz, że
jesteś dla mnie jak siostra i nigdy nie zostawiłbym cię w potrzebie –
zakomunikował ciepło.
- Wiem – odparła
ze łzami w oczach. - Jesteś dla mnie jak brat. Kocham cię za to, wiesz? – spytała
się obejmując go.
- Wiem. Ja ciebie też – padła odpowiedź.