Po serii
nawałnic, które nawiedziły Anglię i Szkocję, nadeszły słoneczne dni. Zrobiło
się tak gorąco, że Hermiona postanowiła włożyć krótką sukienkę. Okazało się to
dobrym pomysłem, ponieważ termometr zdradził jej, że słupek rtęci doszedł do
prawie trzydziestu stopni.
- Przed
wizytą u rodziców muszę umyć samochód – zdecydowała dziewczyna, gdy zerknęła na
swój pojazd stojący przed domem.
Słońce,
które ostro świeciło, sprawiało, że wszelkie plamy na karoserii i szybach
stawały się jeszcze bardziej widoczne. Czarownica nieczęsto używała samochodu,
ale wolała, aby ładnie się prezentował. Siedmioletni Vauxhall był prezentem od
rodziców z okazji jej dwudziestych pierwszych urodzin. Uznali, że ich córka
powinna mieć pojazd, którym będzie wozić swoje dziecko. Hermiona przyznała im
rację i z wdzięcznością przyjęła prezent. Ostatecznie okazało się, że samochód
nie jest jej potrzebny i używała go tylko wtedy, gdy jechała na zakupy albo w
odwiedziny. Do pracy podróżowała metrem, ponieważ był to szybszy środek
transportu i wyjście z niego znajdowało się blisko wejścia do Ministerstwa
Magii.
Znalezienie
kluczyków do samochodu zajęło Hermionie kilka sekund, odkąd moc magiczna do
niej powróciła. To niezbicie dowodziło, że terapia działała. Dziewczyna
otrząsnęła się po śmierci Krzywołapa i przestała myśleć o zamordowaniu Rona.
Psycholog wytłumaczył jej, że chłopak wcale nie miał zamiaru sprawić, aby poroniła. Czarownica musiała przyznać mu
rację, ale nadal miała w sercu żal do byłego chłopaka, za to, że udzielił
wywiadu Dafne Greengrass. Wiedziała, że jest na takim etapie, że przy spotkaniu
nie rzuci na niego tuzina klątwa, tak jak planowała. Zamiast tego zamierzała
ominąć go bez słowa przy przypadkowym spotkaniu, jak jakiegoś śmiecia, nawet na
niego nie patrząc. Stwierdziła, że w stosunku do jego przewinień to i tak duży krok w kierunku wybaczenia. Ron naprawdę powinien się z tego powodu cieszyć.
Pogrążona
w rozmyślaniach czarownica, usiadła za kierownicą i wsadziła kluczyk do
stacyjki. Akurat odpaliła silnik, gdy Dev wskoczył do samochodu i usiadł po jej
lewej stronie.
- Gazu,
kotuś! – rzucił wesołym tonem, podczas zapinania pasa. – Najpierw pojedziemy na
kawę, potem zjemy obiad w restauracji, a na końcu możemy iść na spacer do Hyde
Parku.
Mina
Hermiony wyrażała mieszaninę narastającej irytacji i rezygnacji. Nie wiedziała
jakim cudem utrata przez nią magii sprawiła, że Hindus przypomniał sobie o
uczuciu do niej. Niektóre zaklęcia trwały przez wieki, inne trzeba było co
jakiś czas odświeżać, a jeszcze inne kończyły działanie po śmierci czarodzieja
lub czarownicy. Dziewczyna nie spotkała się wcześniej z przypadkiem, gdy utrata
magii powodowała osłabienie czarów. Nikt z jej znajomych i współpracowników
także o tym nie słyszał. Nawet Severus był zdziwiony, co Hermiona wywnioskowała
po lekkim uniesieniu przez niego brwi, gdy zadała mu pytanie na ten temat.
- Nigdzie
ze mną nie jedziesz – powiedziała do Deva, siląc się na spokój.
- Kochanie,
czas przenieść nasz związek na wyższy poziom – posłał w jej stronę zachęcający
uśmiech.
- Nie
jestem zainteresowana – oznajmiła Hermiona. – Mam iść do twojej matki? Nie
będzie zachwycona, gdy się dowie, że znowu się do mnie zalecasz! – zagroziła.
Wiedziała,
że był to jeden z argumentów, które mogły przemówić do chłopaka. Kamini przestała
lubić Hermionę w listopadzie ubiegłego roku, po incydencie z patelnią.
Wcześniej miały dość bliskie relacje, co nie było dziwne, jeśli wziąć pod
uwagę, że łączyła ich tajemnica obiadów, które jadł Ron. Po usunięciu miłości z
pamięci Deva Hermiona ograniczyła kontakty z jego matką, aby nie tłumaczyć,
czemu chłopak zaczął ją traktować obojętnie. Dziewczyna nie chciała także
słuchać rad na temat macierzyństwa, jakie zafundowała jej Kamini, gdy
przypadkiem spotkały się w pobliskim supermarkecie. Dopiero atak na Deva
sprawił, że Hinduska zaczęła traktować ją jak powietrze. Hermiona wiedziała, że
postąpiła wtedy źle, ale to było silniejsze od niej. Zaraz po tym, jak wróciła
do domu po utracie dziecka, odwiedził ją Gawain Robards i próbował przekonać do
związku z nim. Zrozpaczona dziewczyna dostała ataku furii i wygoniła go z domu,
przy okazji wymachując, zabraną z kuchni patelnią. Dev wyszedł ze swojej części
bliźniaka akurat wtedy, gdy Gawain wskoczył do swojego samochodu i ruszył z
piskiem opon. Chłopak zaśmiał się, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Hermionę,
która niewiele myśląc, rzuciła w niego patelnią. Chłopak oberwał w głowę, nie
wiedząc nawet za co. Kamini od razu wyskoczyła z domu, aby bronić swojego syna
(nie było to dla nikogo tajemnicą, że często zerkała przez okno, aby obserwować,
co się dzieje na ulicy). Hermiona szybko zabrała narzędzie zbrodni i ukryła się
w swoim salonie, wcześniej wykrzykując, aby rodzina Hindusów trzymała się od
niej z daleka. Dopiero śmierć Krzywołapa sprawiła, że Dev znowu zaczął zalecać
się do czarownicy. Nie miał jednak łatwego zadania, ponieważ Severus uznał, że
skoro nie może naprzykrzać się współlokatorce, to da popalić młodemu Hindusowi.
Nie raz i nie dwa rzucał ukradkiem na chłopaka różne zaklęcia, typu Galaretowate Nogi, Confundus lub Furnunculus.
- Możemy
być jak Romeo i Julia… weźmiemy potajemny ślub… – rozmarzył się Dev.
- Nie mam
zamiaru popełnić z tobą samobójstwa – odparła Hermiona, przypominając sobie,
jak skończyli bohaterowie Szekspira.
- Będę
dobrym mężem, zobaczysz – chłopak podbijał stawkę. – Mam w sobie tyle miłości,
że wystarczy za nas oboje. Po jakimś czasie nauczysz się mnie kochać.
- Dev… -
westchnęła dziewczyna, posyłając mu spojrzenie pełne współczucia – jesteśmy w
Anglii, jest dwudziesty pierwszy wiek, a ty mi gadasz o takich rzeczach.
- Moja
mama kiedyś cię zaakceptuje – Hindus w ogóle nie zwrócił uwagi na to, co
powiedziała Hermiona. – Dawno ci wybaczyłem ten rzut patelnią. Tamten facet cię
sprowokował, to na pewno była jego wina, a nie twoja…
- Mimo
wszystko nie powinnam nią w ciebie rzucać – mruknęła cicho czarownica. –
Przepraszam.
- Możemy
wyjechać za granicę, zanim mama się uspokoi. Na przykład do USA – zaproponował
Dev.
- Po moim
trupie! – warknęła Hermiona, mając w pamięci Rona i Clarę.
- Zgódź
się, myszko – chłopak zatrzepotał zalotnie rzęsami. – To jest kraj wielu
możliwości.
- Masz
wyjść z mojego samochodu albo będę zmuszona zawołać Severusa!
-
Wampira? – Dev zbladł i odruchowo złapał się za szyję.
Hermiona
miała ochotę wybuchnąć śmiechem. Severus nie miał dobrej opinii wśród sąsiadów.
Większość uważała go za gburowatego ponuraka, ponieważ nie odpowiadał na
powitania pełnym zdaniem, tylko mruczał coś pod nosem. Nie był chętny, aby
przeprowadzać staruszki przez jezdnie, nie nosił im ciężkich zakupów ani nie
angażował się w życie społeczne. Jego czarne ubrania, blada twarz i niechęć do
wychodzenia z domu spowodowało, że przypięto mu łatkę wampira. Hermiona
widziała na własne oczy, jak Kamini odprawiała jakieś uzdrawiające rytuały w
ogrodzie. Severus skwitował jej występ jednym słowem („kretynka”) i żył dalej,
nie przejmując się opinią innych.
- Tak!
Wyssie z ciebie całą krew!
-
Żartujesz…
- Wcale
nie! – Hermiona zaczęła bawić się kosztem chłopaka. – Najpierw wypije z ciebie
trochę krwi, potem zahipnotyzuje, że nie będziesz niczego pamiętał, a na samym
końcu sprawi, że rany znikną!
Dev
przełknął głośno ślinę i zerknął niespokojnie w stronę drzwi. Hermiona wyjęła
komórkę z torebki.
- Mam po
niego zadzwonić, czy sam wysiądziesz z samochodu? – zapytała słodkim tonem.
Hindus
rzucił jej spojrzenie, które świadczyło o tym, że wewnętrznie cierpi
niewypowiedziane katusze. Pociągnął głośno nosem i otworzył drzwi. Gdy tylko je
za sobą zamknął, czarownica odpaliła silnik i ruszyła z piskiem opon. Nie
chciała ryzykować, że Dev zmieni zdanie.
***
- Weekend
powinien trwać dłużej – stwierdziła Hermiona, po powrocie do domu.
Spędziła
dwa dni z rodzicami i Suzanne, ale ciągle było jej mało. Próbowała nadrobić
stracony czas, który był następstwem odcięcia się od bliskich. Depresja
sprawiła, że rzuciła się w wir pracy i obowiązków. Terapia spowodowała, że czarownica
przestała zgłaszać się do każdego dodatkowego zadania i wychodziła o wiele
wcześniej z Ministerstwa Magii niż przez ostatnie kilka miesięcy. Dzięki temu
mogła spotykać się wieczorami z przyjaciółmi. Nie zdawała sobie sprawy, jak
bardzo jej tego brakowało. Gwardia Dumbledore’a okazała zrozumienie i nigdy nie
wykazała, że coś się zmieniło w ich relacjach. Harry zrobił imprezę, tak bez
powodu, za którą Hermiona była mu bardzo wdzięczna. Dzięki niej poczuła, że
żyje i przyszłość wcale nie rysuje się w ciemnych barwach.
Severus
zostawił dla niej kolację na stole w kuchni. Gdyby ktoś powiedział Hermionie,
na przykład kilka lat wcześniej, że zamieszka z nauczycielem eliksirów w jednym
domu, to dziewczyna wyśmiałaby go. Na pewno nie mogłaby uwierzyć, że żyłoby im
się dobrze. Fakty były takie, że Snape głównie przesiadywał w swoim pokoju i
jedno drugiemu nie wchodziło w drogę. Czasem nie widzieli się wzajemnie przez
kilka dni. Jedynym śladem obecności czarodzieja były posiłki, które zostawiał w
kuchni. Hermionie bardzo pasował taki układ i nie robiła nic, aby go zmienić.
Trzymając
naleśnika w jednej dłoni i obsługując myszkę drugą, zaczęła
przeglądać wiadomości w Internecie. Nie znalazła niczego ciekawego, ponieważ
większość serwisów podniecała się dwoma golami, które wbił Michael Owen
Arsenalowi. Dzięki temu mecz zakończył się wygraną Liverpoolu.
- Ciągle
tylko piłka nożna i piłka nożna… - mruknęła znudzona dziewczyna. – Chyba
nadszedł czas, aby sprawdzić pocztę – oznajmiła sobie w myślach i zaczęła
wpisywać hasło jedną dłonią, ponieważ palce drugiej miała wysmarowane
marmoladą. – O, wiadomość od Thierry’ego! – ucieszyła się.
To, co
przeczytała, wstrząsnęło nią. Ron miał kłopoty, a ona była jedyną osobą, która
mogła mu pomóc. Thierry dokładnie opisał, dlaczego zmyślił historię o wariacie
i pytał się jej czy uważa, że dobrze zrobił. Czarownica nie mogła zaprzeczyć,
że odczuła mściwą satysfakcję, ale resztka przyzwoitości, która leżała gdzieś
na dnie jej duszy, domagała się poinformowania Ginny i Harry’ego o sytuacji.
- Zemścić
się czy nie? – rozważała, bujając się na krześle.
Thierry
nie podał wielu informacji w e-mailu. Wiedział tylko, że Natalie Martinez z CIA
nie mogła ustalić tożsamości Ronalda Weasleya. Znaleziono go na pustyni, nie
miał przy sobie dokumentów i uznano go za wariata. Co z Clarą? Dlaczego Ron dał
się złapać mugolom? Co go powstrzymało od ucieczki? Gdzie teraz przebywał?
-
Powinnam poinformować Harry’ego i Ginny… - uznała niechętnie Hermiona. – To, co
mi zrobił, było okropne, ale gdybym nikomu o tym nie powiedziała, to byłabym
niewiele lepsza od niego.
Wpatrywała
się jak zaczarowana w drukarkę, która wypluła z siebie wiadomość od
Thierry’ego. Drżącą ręką podniosła kartkę i przeczytała jej treść raz jeszcze.
Dopiero po tym westchnęła ciężko i powoli ruszyła w stronę schodów. Schodząc po
stopniach, nadal biła się z myślami. Nie wyszło jej to na zdrowie, ponieważ
będąc nieobecną duchem, nie zapanowała wystarczająco nad nogami i potknęła się.
Ostatnie kilka stopni pokonała, zjeżdżając po nich tylną częścią ciała.
Torebka, którą trzymała, wyśliznęła się z jej dłoni i poleciała na środek
salonu, gdzie opróżniła się z większej części zawartości.
- Na Salazara!
Granger, jaka ty jesteś beznadziejna! – oznajmił Severus swoim typowym, chłodnym
tonem.
Stał przy
kanapie, z kubkiem gorącej herbaty w ręce i przyglądał się rozrzuconym rzeczom.
Hermiona rzuciła się, aby pozbierać swoje skarby, wśród których była szczotka
do włosów, dwie pomadki do ust, kilka podpasek, lusterko oraz list od
Thierry’ego. Ten ostatni zainteresował czarodzieja i bez pytania o zgodę, podniósł
go i zaczął czytać.
- To
moje! – zaprotestowała dziewczyna.
- Czy to
nie ten Thierry co napisał te dwa wspaniałe dzieła o tobie? – zapytał Severus,
wyraźnie zainteresowany. – Wspaniale się przy nich bawiłem… - zadrwił, przez co
policzki Hermiony zrobiły się czerwone niczym truskawka. – Co zamierzasz z tym
zrobić? – zadał pytanie, zerkając na nią badawczo.
- Idę
pokazać list Ginny i Harry’emu – wyjaśniła.
- Po tym,
co ci zrobił? Ja na twoim miejscu spaliłbym go.
Hermiona
milczała. Nigdy nie rozmawiała o Ronie z Severusem i nie myślała, że on wie o
tym, co ją spotkało. Wykazała się przy tym kompletnym brakiem rozsądku,
ponieważ sprawa była głośna w świecie czarodziejów i głupotą z jej strony było
założenie czegoś takiego. Przecież Snape miał kontakt z innymi i na pewno ktoś
mu powiedział.
- Nie
wiem, czy Thierry mówi prawdę, on lubi zmyślać – oznajmiła czarownica po
dłuższej chwili.
- Nie
zmyśla – zakomunikował sucho mężczyzna.
- Skąd
wiesz? – Hermiona była zdumiona.
- Natalie
dzwoniła tutaj kilka dni temu. Chciała rozmawiać z jakimś Ianem. Powiedziałem,
że ja to on – wyjawił Snape ze złośliwym uśmiechem.
- Co… jak…
dla… dlaczego? – oczy dziewczyny rozszerzyły się ze zdumienia.
- Przypadkowo
usłyszałem twoją rozmowę, gdy żaliłaś się komuś, że Clara z Ronem robią sobie z
ciebie żarty, wydzwaniając do ciebie w jego sprawie.
- To
musiało być bardzo przypadkiem –
odparła Hermiona z kwaśną miną.
- Pewnie
nie zauważyłaś, że ściana pomiędzy twoim pokojem a łazienką jest cienka –
warknął Severus. – Chciałem być miły. Dlatego wmówiłem tej babie, że nie znam
Weasleya, a ty wyprowadziłaś się stąd jakiś czas temu.
- Eee,
dziękuję – wykrztusiła z siebie czarownica, nie wiedząc za bardzo co
odpowiedzieć.
Snape zmierzył
ją badawczym spojrzeniem, które zdradziło, że trochę go udobruchała.
- Uważam,
że powinnam go pokazać Ginny. To jej brat – wypaliła Hermiona, aby przerwać
przytłaczającą ciszę.
- Szkoda
– oznajmił czarodziej i pociągnął łyk herbaty. – Już myślałem, że zmądrzałaś,
ale jak widzę, pozory mylą – dodał ponurym tonem i poszedł do swojego pokoju.
***
Harry
nigdy nie powiedział Ginny, że razem z jej matką i Percym wysyłali w tajemnicy listy
do Rona. Mieli nadzieję, że otrzymają od niego wiadomość zwrotną, ale nigdy tak
się nie stało. Wszystkie sowy wracały z listami, które miały napisane na
kopercie „przesyłka niedoręczona”. Po kilku próbach cała trójka odpuściła,
dochodząc do wniosku, że Ron naprawdę się od nich odciął i nie chce mieć z nimi
kontaktu. Pani Weasley przeżywała to, tak samo, jak przy Percym, czyli
pochlipywała, gdy zdawało jej się, że nikt nie widzi. Harry czuł żal, że jego
najlepszy przyjaciel okazał się skrajnym materialistą. Długo nie mógł uwierzyć,
że to prawda, ale w końcu był zmuszony przyjąć ten fakt do wiadomości.
Jednocześnie śnił często, że Ron wrócił i przeprosił wszystkich, a życie
zaczynało się toczyć tak samo, jak dawniej. Harry budził się wtedy szczęśliwy,
a po kilku sekundach przychodziło rozczarowanie i ból w sercu.
Z tego
powodu, Hermiona, która pojawiła się na Grimmauld Place 12 w niedzielny wieczór,
wydawała się być aniołem. Wiadomość, którą przyniosła, rzucała światło na
sprawę Rona i wyjaśniała częściowo brak wiadomości od niego. W Harry’ego
wstąpiła nadzieja. Mogło się okazać, że jego przyjaciel był niewinny! Pod
wpływem radości wyściskał Hermionę tak mocno, że prawie połamał jej żebra i
pocałował Ginny wyjątkowo namiętnie, tak, że straciła dech w piersi.
-
Spokojnie, ta wiadomość jeszcze o niczym nie świadczy! – wysapała Weasleyówna.
- On na
pewno potrzebuje naszej pomocy – oznajmił Harry z powagą. – Nie ważne co
zrobił. Ja mu zawsze pomogę!
- Uważam,
że nie zasłużył na to – wyjawiła Ginny z urazą. – Po tym, co zrobił Hermionie…
- Niech
Harry robi co uważa za słuszne – oznajmiła przyjaciółka rudowłosej.
-
Wybaczysz mu?
- Nie.
- To,
czemu…?
-
Ponieważ nie jestem taka jak on i wiem, że Harry nie wybaczyłby mi gdybym milczała w tej sprawie.
Ginny
kiwnęła głową, dając do zrozumienia, że rozumie. Podeszła do przyjaciółki i
zarzuciła jej ręce na ramiona. Dziewczyny dotknęły się czołami.
- Dziękuję,
że nie odrzuciłaś mnie, za to, że jestem jego siostrą – wyszeptała Ginny.
- Nie
przesadzaj. Ty to nie on!
- Ale i
tak ci dziękuję.
Harry
spoglądał na tę scenę z radością w sercu. Cieszył się jak dziecko, gdy się
okazało, że Hermiona zaczęła wychodzić z depresji. Był zadowolony, że Snape
znalazł sobie zajęcie i rozpoczął życie na nowo. Teraz pozostawało tylko
odnaleźć Rona i sprowadzić go do domu. W tym celu musiał udać się do swojego
szefa i przekonać, aby wysłał go do Stanów Zjednoczonych. Harry już widział
oczami wyobraźni, jak przemierza nieznany mu kraj w poszukiwaniu najlepszego
przyjaciela. Wiedział, że będzie musiał zagłębić się w świat czarodziejów z
USA, który mocno różnił się od jego świata. Artur Weasley,
opowiadał mu kiedyś o swojej wyprawie za ocean. Wspominał, że tamtejsi
czarodzieje nie mogą utrzymywać nawet najmniejszych kontaktów z mugolami,
których nazywali niemagami. Chłopak nie miał najmniejszych wątpliwości, że
jeśli Ron był bez różdżki, to nie miał najmniejszych szans z uzbrojonymi
ludźmi. To tłumaczyłoby, dlaczego uważali go za szaleńca i prowadzili w jego
sprawie śledztwo.
- Muszę
już iść – oświadczyła Hermiona po tym, jak mocno ziewnęła. – Jest już późno, a
jutro mam na rano do pracy.
Ginny
przytuliła się do swojego narzeczonego i razem z nim patrzyła, jak ich
przyjaciółka znika w szmaragdowych płomieniach.
- Co
teraz? – wyszeptała.
-
Sprowadzę go do domu – oznajmił chłopak. – Jutro pójdę do szefa i pogadam z
nim.
- Chyba
powinnam poinformować rodziców… - Czarownica miała zatroskany wyraz twarzy, gdy
szła do gabinetu, aby napisać wiadomość.
Harry nie
wątpił, że nie jest przekonana czy to dobry pomysł. Na pewno była zła na brata,
tak samo, jak na Percy’ego, gdy wyparł się rodziny. Po jakimś czasie mu wybaczyła,
więc Ron też miał na to szansę. Chłopak z blizną miał nadzieję, że wszystko
dobrze się skończy.
***
- Mowy
nie ma! – oświadczył Gawain, gdy Harry streścił, po co przyszedł. – Ten gnój
zasłużył, aby gnić u mugoli do końca życia!
- Nie
mogę tak tego zostawić i na pewno nie zostawię! – warknął chłopak z blizną.
- Rób, co
chcesz, ale nie udzielę ci nawet dnia urlopu – zagroził Robards z jadowitym
uśmiechem.
Harry
miał ochotę zgrzytać zębami ze złości. Współpraca z szefem układała mu się
niezbyt pomyślnie, ale miał nadzieję, że mężczyzna zrozumie powagę sytuacji.
Gawain jednak był uparty i zignorował zupełnie fakt, że to sama Hermiona
dostarczyła informacji o Ronie.
- Powiedziała,
że mogę zrobić co chcę.
- Ona
sama nie wie, co dla niej dobre – westchnął Robards. – Mieszka z tym
degeneratem…
- …
ponieważ świetnie im idzie współpraca i Kingsley o tym wie – wtrącił Harry.
- Czemu
jeszcze do niego nie poleciałeś? – zadrwił auror. – Jesteś jego pupilkiem,
wykorzystaj to – dodał znudzonym tonem, spoglądając na swoje paznokcie. –
Zamiast tego zawracasz mi cztery litery akurat wtedy, gdy jestem zajęty!
- To
prawda, popełniłem błąd – powiedział chłopak ze złością. – Myślałem, że mogę
się do ciebie zwrócić!
- Działasz
zbyt pochopnie. Gdybyś się opanował i zastanowił przez chwilę, to od razu
doszedłbyś do wniosku, że interesuje mnie tylko dobro Hermiony – twarz Gawaina
wykrzywił grymas. – Sprowadzenie tego padalca nie jest w jej interesie. Znowu
wpadnie w melancholię.
Harry
milczał. Wielokrotnie zarzucano mu, że najpierw robi, a potem myśli. Jego szef
miał rację. Przecież go znał i ten wniosek powinien mu przyjść do głowy od
razu. Westchnął boleśnie, zły, że nie wyszło na jego korzyść.
- Jeszcze
długa droga przed tobą – powiedział Robards, widząc jego minę. – Dobry auror
musi najpierw myśleć, a dopiero później działać. Bez tego nawet nie masz co
marzyć o awansie. Nie dam ci dowodzić akcją, nawet jeśli Kingsley będzie na
mnie naciskał… chociaż on wie o tym, że masz spore braki…
-
Dziękuję za szczerość – powiedział Harry niezbyt miłym tonem. – Postaram się
nad tym popracować.
- I tak
trzymaj – auror obdarzył go łaskawszym spojrzeniem. – A teraz wyjdź.
Niezadowolony
z rozwoju sytuacji Harry, chcąc nie chcąc, musiał odejść. Zaraz po wyjściu z
gabinetu szefa powinien, przynajmniej w teorii, usiąść przy swoim biurku i
zająć się pracą. Jednak Harry miał inne plany. Uznał, że Robards udzielił mu
pozwolenia na udanie się do Kingsleya. W końcu powiedział, że ma wykorzystać
fakt, że jest jego pupilkiem. Chłopak z blizną skorzystał ze sposobności i od razu
poszedł do biura ministra magii, gdzie poinformował sekretarkę, że to sprawa
życia i śmierci, niecierpiąca zwłoki.
- Och,
Harry – westchnął Kingsley, gdy oddał mu wiadomość od Thierry’ego. – Nie mogę
ciągle się za tobą wstawiać. Gawain i tak już jest zdenerwowany tym, że zawsze
cię bronię.
- Ale ja
muszę ratować Rona! – krzyknął chłopak, a na jego twarzy pojawił się grymas
niezadowolenia i zniecierpliwienia.
- Masz
swoje obowiązki, a wyjazd do USA nie jest jednym z nich – cierpliwie tłumaczył
czarnoskóry czarodziej. – Przyznaję, że należałoby się zająć tą sprawą, ale nie
będzie ona powierzona tobie.
- Kto się
nią zajmie? – Harry zapytał ponurym
tonem.
- Dundy.
On jest odpowiedzialny za kontakty z Magicznym Kongresem USA.
-
Słyszałem, że jest…
- …
trochę nieodpowiedzialny? – Kingsley uśmiechnął się blado. – Tak, to nie jest
facet, któremu powierzyłbym swoje życie, ale nie mam wyboru. MACUSA go tu
umieściła. Wiem, że po to, aby się go pozbyć, a ja nic nie mogę w tej sprawie
zrobić.
Harry
popatrzył na rozmówcę, niewiele rozumiejąc z tego, co do niego mówi. Musiał
mieć wyjątkowo głupią minę, ponieważ minister magii zachichotał.
- Ożenił
się z mugolką, a to u nich zakazane – wyjaśnił. – Dundy, mimo że urodził się w
USA i jest czarodziejem z dziada pradziada, to nie zorientował się, że łamie
prawo. To, że przebywał wtedy w Afryce i szybko się z nią rozwiódł, uratowało
mu skórę. Przełożeni wysłali go do nas, a on sam ma zakaz wstępu do swojej
ojczyzny.
- Jak
ktoś taki jak on może pomóc Ronowi? – Harry był bliski załamania.
- Wyśle
oficjalną wiadomość, w której zawrze treść listu od Thierry’ego i znane ci
fakty, a MACUSA się tym zajmie. Odnajdą Weasleya i przyślą go do nas, a wtedy
zacznie się prawdziwa zabawa… – Kingsley zawiesił głos.
-
Zabawa…?
- Możesz
już zacząć planować, jak powstrzymasz tłum rozgniewanych czarownic i
czarodziejów, aby nie zlinczowali Rona. Ale najpierw leć do Dundy’ego.
Chłopak z
blizną zamrugał gwałtownie powiekami. Nadzieja, która wstąpiła w niego,
ulotniła się gdzieś w niebyt, a zamiast niej poczuł strach. Szybko pożegnał się
z Kingsleyem i pobiegł do Dundy’ego, aby podyktować mu treść wiadomości.
***
Aurorzy z
MACUSY byli doskonale wyszkoleni i nie raz zajmowali się podobnymi
przypadkami. Szybko ustalili miejsce przebywania Natalie Martinez i zanim
zmodyfikowali jej pamięć, to gruntownie wybadali, kto jeszcze wie o Ronaldzie
Weasleyu. Dzięki temu mogli dotrzeć do każdego niemaga, który był z nim
związany. Niszczyli dokumenty, modyfikowali pamięć i odchodzili niezauważeni
przez nikogo, kto nie był czarodziejem. Nie oszczędzili nawet Thierry’ego
Boucharda, który już zaczął pisać swoją opowieść o seksownej agentce CIA. Chłopak
później głowił się przez kilka dni, nie mogąc zrozumieć, dlaczego wybrał taką
tematykę i po wielu rozważaniach zdecydował się dokończyć trzecią część przygód
Hermiony White. Paul Ekman został niewiele lepiej potraktowany, ponieważ z
jego biura zniknęły wszystkie analizy osobowości Ronalda Weasleya, które zaczął
robić w celach naukowych. To, w połączeniu z brakiem pamięci poskutkowało tym, że psycholog udał się na wakacje do Japonii, aby pomedytować w buddyjskiej
świątyni. Był święcie przekonany, że nadmiar pracy spowodował u niego zaniki
pamięci, a wyciszenie i spojrzenie w głąb siebie, może mu na to pomóc.
Ron
został uratowany i przetransportowany do głównej siedziby MACUSY, gdzie musiał
szczegółowo opowiedzieć o swoich przygodach. Tam szybko okazało się, że w
rejestrze czarownic nie istnieje dziewczyna, która nazywa się Clara Wilkinson.
Nie zdziwiło to zbytnio aurorów, którzy wiedzieli, co się działo niedawno na
terenie Wysp Brytyjskich. Śledztwo w sprawie Rona zostało szybko zamknięte,
ponieważ uznano, że ktoś, będącym wrogiem Harry’ego Pottera i jego przyjaciół,
postanowił zemścić się na Weasleyu, a to nie obejmowało zakresu działań MACUSY tylko Brytyjskiego Ministerstwa Magii.
Powrót
rudzielca do kraju był szybki i bezbolesny. Ron dostał świstoklika, który
przeniósł go z Nowego Jorku do Londynu. Tam czekał na niego Harry z Kingsleyem
i Percym, którzy podali mu do wypicia Eliksir Wielosokowy, zawierający włosy
przypadkowo spotkanego mugola, który nieświadomie ich użyczył. Dzięki temu Ron,
mógł przejść przez Ministerstwo Magii niezauważony. Dopiero w domu Percy’ego
mógł szczegółowo opowiedzieć, co się z nim działo przez ostatnie siedem
miesięcy. Jego matka tak przejęła się jego losem, że nawet nie zrobiła mu
awantury, za sytuację z Clarą. Ron szczerze żałował swojego czynu, a gdy
dowiedział się o stracie dziecka Hermiony, zamilkł i zaczął płakać. Harry
próbował przekonać go, że był pod wpływem zaklęcia, ale rudzielec zdecydował
się nie kłamać. Wyjaśnił, że na pewno nie był pod działaniem Imperiusa, ani
Eliksiru Miłości. Zarówno jedno, jak i drugie poznał dokładnie w Hogwarcie i
nie było mowy o pomyłce.
Reszta
rodziny Weasleyów nie była chętna do rozmowy z Ronem. Molly musiała zrobić
wszystkim porządną awanturę, aby zgodzili się z nim zobaczyć. Hermiona
dotrzymała słowa i nie wybaczyła swojemu byłemu narzeczonemu. Nie chciała się z
nim spotkać, a on sam twierdził, że nie zasłużył na to. Stał się ponury i
milczący, a gdy usłyszał głośny dźwięk, to reagował na niego nerwowo. Koszmar minionych miesięcy wracał do niego w
snach i dlatego musiał pić Eliksir Słodkiego Snu. Po jakimś czasie rodzina
Weasleyów mu wybaczyła, ponieważ
uznali, że dostał wystarczającą karę. George pozwolił mu wrócić do pracy, ale
nie na stanowisko sprzedawcy. Opinia publiczna dowiedziała się o powrocie Rona
do kraju i wieszała na nim psy. Dlatego chłopak zajął się magazynem i jego
głównym zajęciem, było przesiadywanie w piwnicy i zliczanie towaru. Zamieszkał
u Percy’ego, ponieważ Angelina Johnson, dziewczyna George’a, nadal współczuła
Hermionie i nie mogła znieść jego obecności w mieszkaniu nad sklepem.
- Na
pewno nie chcesz, abyśmy rozpoczęli śledztwo w sprawie Clary? – zagadał Rona
Harry, gdy ten przekładał pudła z Powtarzalnym Wisielcem. – Kingsley przekona Robardsa do tego.
- Nie – zaprzeczył
rudzielec i zwiesił głowę. – Mówiłem ci już, że to moja wina. Myślałem tylko o
jej balonach i kasie – mruknął ponuro.
- Gdybym
ją złapał… albo jego… to wtedy czarodzieje dowiedzieliby się, że zostałeś
oszukany i wybaczyliby ci.
- Nie
trzeba. Ja… - Ron westchnął ciężko, odwrócił się do Harry’ego i popatrzył mu
prosto w oczy – ja zamierzam wyjechać za granicę – wyjawił. – Gdzieś, gdzie
mnie nikt nie zna.
- Gdzie?
- Afryka,
Azja, Antarktyda lub Atlantyda…
- Wiesz,
że to ostatnie nie istnieje? – zapytał Harry.
- Wisi mi
to – oznajmił Ron. – Chcę być daleko stąd.
-
Najpierw daj mi działać, a potem wyjeżdżaj. Zamierzam znaleźć oszusta lub
oszustkę – oznajmił poważnym tonem czarodziej z blizną. – Jesteś moim najlepszym
przyjacielem i zamierzam harować po godzinach, próbując połączyć fakty. Wiem, że mi się uda!
Ron nie
wyglądał na przejętego przemową Harry’ego. Na twarzy
miał wypisaną rezygnację.
- Rób, co
chcesz – zakomunikował żałosnym tonem i poszedł układać pudła w
najciemniejszym kącie piwnicy.
Aż mi się trochę żal zrobiło tego rudzielca. A to wszystko przez Ciebie i Twoje dobre pisanie! ;D Nie powinno być mi go szkoda, bo przecież go nie lubię!
OdpowiedzUsuńCoś tak czuję że za parę rozdziałów Dev odwali coś głupiego. Taka prorocza myśl :D
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy naszej fascynującej opowieści.
Pozdrawiam i niech wena będzie z Tobą.
Och, dziękuję (rumieni się) :D
UsuńStaram się pokazać, że Ron nie jest zły. Opętały go własne pragnienia :P
Jesteś prorokiem! Albo zaglądasz mi w notatki...
Za tydzień może nie być rozdziału. Postaram się go napisać, ale nie mam pewności, że się wyrobię przed wyjazdem na majówkę. Dorosłe życie jest przerąbane :/
Również pozdrawiam!
Opętały go siły zła ;DD Od zawsze wiadomo że rudzi (czytaj Ronald Weasley) są bardziej podatni na takie rzeczy. ;D
UsuńW tym momencie Profesor Sybilla Trelawney znalazła chyba swojego następcę. Po jej odejściu, w Hogwarcie pojawi się kolejna ześwirowana wieszczka od siedmiu boleści! ;D Zawsze to jakiś plan na życie. Strasznie niewinnych dzieci śmiercią zawsze spoczko! ;D
Ześwirowana wieszczka pozdrawia jeszcze raz. ;)
Ja zamierzam wygryźć Flitwicka, więc razem możemy uczyć w Hogwarcie i sprawić, że będzie jeszcze bardziej nienormalny niż był :D
UsuńTrochę mi wstyd, bo dość dawno nie komentowałam, ale powiem ci, że trzymasz poziom. Kocham wykreowane przez ciebie postaci, bo nie próbujesz zrobić z nich chodzących ideałów albo samych szatanów.
OdpowiedzUsuńGdzieś ci się wkradł mały błąd dotyczący liczby pojedynczej zamiast mnogiej, ale zapomniałam go skopiować, więc nie wiem gdzie jest :(
Już się boję trzeciej części przygód Hermiony White. Na szczęście nikt jeszcze nie wymyślił takiej książki w realu... oh, wait... zapomniałam o Grayu ;-;
W każdym razie czekam na kolejny rozdział, choć pokazuję to nieco chaotycznym komentarzem, ale zignorujmy ten fakt ;)
Pozdrawiam
Kot
Różnorodność to podstawa, nie? :)
UsuńDziękuję, że chociaż raz na jakiś czas komentujesz. Miło mi :D
Powoli poprawiam wszystkie rozdziały, więc pewnie i w tym znajdę nie jeden błąd.
Greya nawet przeczytałam. Rżałam przy tym, jak dziki koń po najaraniu się marychą ^^ Za to filmu na trzeźwo nie byłam w stanie zdzierżyć: wyłączyłam go po piętnastu minutach...
Nie przesadzaj :P
Również pozdrawiam!
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń