poniedziałek, 30 listopada 2015

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 6 – Jak rozmnażają się Puszki Pigmejskie?


Do końca lipca Hermiona miała tyle roboty, że nie miała czasu na rozpamiętywanie przeszłości. Wstawała o szóstej rano, a kładła się spać po północy. Pomagała Ginny w nadrobieniu materiału, zbierała dowody przeciwko Dolores Umbridge oraz zaangażowała się w zniesienie obowiązującego prawa dotyczącego czarodziei urodzonych w niemagicznych rodzinach. Dodatkowo musiała obejrzeć domy w Londynie, wybrać jeden z nich oraz pomóc rodzicom go wyremontować. Ron wyprowadził się z domu i zamieszkał z George’em. Mimo że także miał sporo roboty przy zbieraniu towaru i przygotowywaniu się do ponownego otwarcia sklepu, wpadał, aby pomóc Hermionie przy malowaniu. Na początku po jego robocie trzeba było wszystko poprawiać, ale po jakimś czasie doszedł do wprawy. Dodatkowym problemem był fakt, że ciąża pani Granger była zagrożona. Mama Hermiony musiała leżeć w łóżku aż do czasu porodu, przez co jej rodzina była trochę poddenerwowana. Czarownica postanowiła, że zamieszka z rodzicami, aby po ukończeniu szkoły pomagać im w wychowaniu siostry.

- Jak ją nazwiemy? – zadał pytanie pan Granger, gdy wszyscy siedzieli w pokoju jego żony i odpoczywali po wyremontowaniu łazienki na piętrze.
- Nie macie imienia? – odparła zaskoczona Hermiona. – Myślałam, że coś wybraliście jeszcze podczas pobytu w Australii.
- Tak, wybraliśmy imię „Hermiona” – odpowiedziała z uśmiechem mama dziewczyny.
- Dla chłopców mamy tuzin imion, moglibyśmy stworzyć drużynę piłkarską… - zaczął ojciec czarownicy.
- Ty mnie do tego nie mieszaj – jęknęła pani Granger.
- … ale dla dziewczynki nic nam nie przychodzi do głowy.
- Eee, może Molly? – zaproponował Ron i zaczerwienił się od stóp po uszy.

Grangerowie popatrzyli na siebie z zadumą. Hermiona bardzo ucieszyła się na wieść, że będzie miała siostrę. Wprawdzie lekarz mówił, że nie jest to w stu procentach pewne, ale raczej rzadko się mylił. Hermiona oczyma wyobraźni widziała małą, słodką dziewczynkę… Pomyślała o przebytej wojnie i o tym, jak przetrwała, odnalazła rodziców i zwróciła im pamięć.
- Hmm, a co powiecie na Victoria?  
Rodzice nie mieli zachwyconych min.
- Victoria, Molly… nie… raczej nie…
- Może Gwendolina? Mam ciotkę Gwen, jest fajna mimo że jest starą panną. Mieszka w lesie i dokarmia jednorożce zimą – Ron zaczął się rozkręcać. – Prudencja to też ładne imię… moja daleka kuzynka od strony ojca zdobyła tytuł Miss Lotu na Miotle dziesięć lat temu. Widziałem jej zdjęcia, była naprawdę… WOW.
- Dziękujemy ci za pomysły Ron – odparła Hermiona. – Może znajdziemy jakieś bardziej normalne imiona.
- One są normalne – zaprotestował rudzielec.
- Dla świata czarodziejów…
- Ty nie masz normalnego imienia – zaperzył się.
- Może coś… francuskiego – zaczęła nieśmiało mama Hermiony, starając się odwieść nastolatków od kłótni. – Wiesz córeczko, jak uwielbiam Francję. A co o tym myślisz kochanie? – zwróciła się do męża.
- Niegłupi pomysł. Wybierzmy jakieś normalne imię, a zapis po francusku sprawi, że nasza nowa pociecha będzie się wyróżniała z tłumu.

Francja to był mały bzik jej rodziny. Rodzice mówili płynnie po francusku i bardzo często jeździli do Paryża lub na słoneczne południe. Hermiona zaczęła przypominać sobie beztroskie wakacje spędzane na Lazurowym Wybrzeżu. W głowie widziała słońce, piasek, palmy, błękit Morza Śródziemnego i pasma gór ciągnące się wzdłuż wybrzeża. Te chwile z rodzicami, gdy kąpali się w wodzie, uważając na parzące meduzy. Nagle wpadło jej do głowy jeszcze jedno wspomnienie. Ona mająca pięć lat i jej nowo poznana koleżanka. Obydwie budowały zamek z piasku i jakiś nastolatek przebiegł po nim, goniąc za piłką. Wspólny płacz i pomstowanie na chłopaka zbliżył ich rodziny do siebie. Nie przeszkadzał im fakt, że Hermiona nie mówiła za bardzo po francusku (potrafiła wypowiedzieć kilka grzecznościowych formułek) ani, że Suzanne nie umiała w ogóle angielskiego. Spędziły cudowne wakacje, bawiąc się razem i nie używając przy tym prawie słów. Czasem tylko biegły do rodziców, aby im przetłumaczyli, co jedna od drugiej chce.

- Pamiętacie Suzanne Dubois i jej rodziców? – spytała Hermiona.
- Och, tak! – twarz jej mamy rozjaśnił uśmiech. – To były jedne z najfajniejszych wakacji! Wy byłyście zajęte sobą, a my mogliśmy spokojnie rozmawiać z Gustavem i Brigitte.
-  Byłyście jak papużki nierozłączki – dodał pan Granger. – Na dodatek wyglądałyście jak siostry, tak byłyście do siebie podobne…
- Ej, to jest właśnie to! – Rona oświeciło. – Nazwijcie małą Suzanne!
Grangerowie wymienili spojrzenia. Każde wiedziało, o czym pozostali myślą.
- A więc postanowione! – powiedział pan Granger.

***

To nie są wyjątkowo wesołe urodziny – pomyślała Hermiona, odchodząc od stołu. Harry kończył właśnie osiemnaście lat i z tej okazji urządzono przyjęcie w gronie rodziny Weasleyów i przyjaciół. Jednak nie dało się ukryć, że przy stole panowała atmosfera sztucznej wesołości. Wszystkim brakowało Freda. Bez niego George był ponury  i głównie co robił, to wlewał w siebie kolejne kieliszki wina porzeczkowego. Każdy się uśmiechał, ale jednak czuło się pustkę, której nikt nie mógł wypełnić. Pani Weasley dwoiła się i troiła, aby uczestnicy przyjęcia byli zadowoleni, a wszyscy starali się ukryć przed nią, że nie są w nastrojach do zabawy.

Hermiona wyszła z toalety i skierowała swoje kroki ku drzwiom prowadzącym do ogrodu, gdy zauważyła Proroka Codziennego leżącego na kanapie. Miała zamówioną prenumeratę, ale akurat tego dnia nie miała czasu, aby zajrzeć co jest w nim napisane. Wzięła gazetę do ręki i przekartkowała szybko stronice. Jej uwagę zwrócił artykuł z piątej strony. 

Dotyczył Dolores Umbridge i zawierał sprawozdanie z przesłuchania Draco Malfoya. Hermiona od kilku dni zastanawiała się z Ronem, jakim cudem Harry’emu udało się namówić Dracona do zeznawania przeciwko byłej nauczycielce. Rodzina Malfoyów odbywała areszt w swojej posiadłości do czasu, aż Wizengamot zdecyduje czy wtrącić ich do Azkabanu, czy nie. Na razie ciągle zbierano zeznania i dowody przeciwko nim. Aurorzy, w tym Harry, trzymali wartę, aby żadne z nich nie uciekło. Z tego co mówił Hermionie, Lucjusz dostawał szału, gdy go widział, a gdy usłyszał czego Harry chce od jego syna zaczął krzyczeć, że nigdy mu nie pozwoli na współpracę z zabójcą Czarnego Pana. Mimo znacznych oporów Malfoyów Harry jakoś zdołał przekonać Draco, aby pomógł w ich walce przeciwko Umbridge. Hermiona była pod sporym wrażeniem, ale nie udało się jej dowiedzieć, jak jej przyjaciel tego dokonał.  


ZEZNANIA W SPRAWIE PRZECIWKO DOLORES UMBRIDGE SKŁADAJĄ BYLI UCZNIOWIE HOGWARTU


Jak donosi nasz korespondent, czarne chmury zbierają się nad Dolores Umbridge (53 l.), byłą urzędniczką Ministerstwa Magii i Wielkiego Inkwizytora Hogwartu, która została postawiona w stan oskarżenia przez Hermionę Granger (18 l.) oraz Harry’ego Pottera (18 l.). Głównymi zarzutami są: nasłanie dementorów na Harry’ego Pottera w jego ówczesnym miejscu zamieszkania dnia 2 sierpnia 1995 roku, torturowanie uczniów Hogwartu w roku szkolnym 1995-1996 przy pomocy Krwawego Pióra, podawanie im eliksiru Veritaserum w celu wydobycia zeznań oraz próba rzucenia Klątwy Cruciatus na Harry’ego Pottera 17 czerwca 1996 r.

Jako pierwszy zeznawał Lee Jordan (20 l.), który potwierdził, że jednym ze sposobów karania uczniów było pisanie Krwawym Piórem. Tortura ta została osobiście opracowana przez oskarżoną i polega na wielokrotnym wycinaniu pisanych wyrazów na skórze skazanego. Jest to niezwykle krwawa i bolesna operacja. Po kilku sesjach na dłoni ofiary zostają blizny układające się w zdanie. Pan Lee Jordan pokazał Wizengamotowi blizny na dłoni układające się w zdanie „Nie będę wyśmiewał się z Dekretu Edukacyjnego Numer 26”. Poproszony o komentarz po wyjściu z przesłuchania powiedział Prorokowi Codziennemu: „mam nadzieję, że te wredne babsko zostanie zmuszone do wielokrotnego pisania swoim piórem zdania – jestem ropuchą i śmierdzę”.

Kolejnym, zaskakującym świadkiem, był Draco Lucjusz Malfoy (18 l.), który został przyprowadzony w kajdanach do Ministerstwa Magii przez aurorów. Pan Malfoy obecnie odbywa areszt razem ze swoją rodziną, która jest oskarżona o bycie zwolennikami Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać i walkę u jego boku. Zeznania potwierdziły nasłanie dementorów oraz próbę rzucenia Klątwy Cruciatus na Harry’ego Pottera, której był świadkiem w gabinecie Dolores Umbridge jako członek Brygady Inkwizycyjnej. Była to formacja złożona z uczniów, powołana przez oskarżoną, której celem było pilnowanie przestrzegania Dekretów Edukacyjnych ustanowionych przez Wielkiego Inkwizytora Hogwartu. Pan Malfoy ze szczegółami opowiedział o wszystkich niestosownych praktykach, których dopuszczała się Dolores Umbridge podczas jej pobytu w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Po zakończeniu przesłuchania aurorzy odprowadzili świadka z powrotem do aresztu, nie pozwalając mu na kontakty z wysłannikiem Proroka Codziennego.

Wszystko wskazuje na to, że Dolores Umbridge zostanie skazana na pobyt w Azkabanie. Równolegle toczy się przeciwko niej śledztwo w sprawie niesłusznego karania czarodziejów pochodzenia mugolskiego, przez co kilku zmarło oraz sprzyjanie Temu-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Oskarżona nie chciała zamienić kilku zdań z wysłannikiem Proroka Codziennego. Wychodząc z sali rozpraw, oświadczyła, że „jeśli będziecie mnie dalej nagabywać, to zamienię was wszystkich w szczury”.


Hermiona westchnęła, odłożyła gazetę i wróciła do stołu. Luna ganiała po ogrodzie za gnomami, czym wywołała małą konsternację wśród starszej części zgromadzonych i uśmiechy wśród młodzieży. Fleur patrzyła na nią ze zdumieniem. Harry i Ginny szeptem coś omawiali. Percy próbował zabrać George’owi wino, a Hagrid rozmawiał z Nevillem i panią Weasley na temat roślinności w ogrodzie. Gdy Hermiona usiadła, Ron od razu objął ją ramieniem.
- Co tak długo? – szepnął.
- Musiałam przypudrować nos – mruknęła. – Coś ciekawego mnie ominęło?

Ron nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ Harry wstał i zastukał łyżeczką w pusty pucharek po lodach. Luna obróciła twarz w jego stronę, nie zwalniając i nie patrząc, dokąd biegnie, przez co wpadła w żywopłot, pod którym ukrył się przerażony gnom. Harry poczekał, aż jego przyjaciółka wyplącze włosy z gałęzi i usiądzie na swoim miejscu. Wszyscy intensywnie wpatrywali się w niego i czekali, co też ma takiego ważnego do powiedzenia.
- Ja… chciałbym zwrócić się do was w pewnej ważnej sprawie – zaczął niepewnie. Popatrzył na Ginny, a ta uścisnęła mu rękę, dając znak, aby mówił dalej. Odchrząknął i kontynuował. – Większość z nas tutaj zebranych była w Zakonie Feniksa. Przez ostatnie lata trzymaliśmy się razem, wszyscy walczyliśmy przeciwko Voldemortowi i pokonaliśmy go. Udało się nam to dzięki Albusowi Dumbledore’owi. To on nas prowadził, dawał wskazówki, rady. Gdyby nie on, sądzę, że nie byłoby nas tutaj. Nie dalibyśmy…
- Dobra Harry! Nie ględź! Gadaj, czego chcesz! - brutalnie przerwał mu George i głośno czknął.

Wszyscy popatrzyli się na siebie nawzajem. Percy wyrwał szybkim ruchem butelkę George’owi, który nie był w stanie, przeszkodzić bratu. Pani Weasley ukryła twarz w dłoniach, a jej mąż wbił zmartwiony wzrok w swojego syna. Harry stał przez chwilę zbity z tropu, wziął głęboki oddech i wyrzucił z siebie.
- Chcę, abyśmy pomogli Severusowi Snape’owi.
Momentalnie zaległa cisza. Hermionie wydawało się, że nawet pszczoły i ptaki umilkły. Przez cały dzień było słonecznie i gorąco, ale w tym momencie zapanowała atmosfera, jakby nagle chmury przysłoniły niebo. Neville zastygł z pół otwartymi ustami, Ron wpatrywał się w Harry’ego ze zdumieniem, Bill zmarszczył brwi, a Fleur wodziła wzrokiem po zebranych. 

Dopiero pan Weasley przerwał ciszę i rzekł:
- Powiedz nam, czego właściwie oczekujesz?
- Chcę go oczyścić z zarzutów.
- Harry, on zabił Dumbledore’a! – powiedziała roztrzęsionym głosem pani Weasley.
- To kawał smoczego łajna! – George krzyknął, wstając i zwalając się z powrotem na krzesło. – Niech zgnije w Azkabanie!
- Nie! To nie tak! Posłuchajcie mnie! – Harry starał się przekrzyczeć szmer, który powstał, gdy wszyscy zaczęli wymieniać między sobą uwagi – Ja wiem, że to trudne… też mi było ciężko uwierzyć, że Dumbledore kazał mu siebie zabić… Mówię prawdę! Snape od początku do końca był w Zakonie, robił wszystko, aby Voldemort przegrał. Dzięki niemu go pokonałem!
- Nie masz dowodów Harry – zauważył ojciec Rona. – Każdy wie, że Severus jest mistrzem oklumencji, wszyscy śmierciożercy to potwierdzą… Tak samo, jak to, że był wyjątkową postacią w armii Sami-Wiecie-Kogo. Rada stwierdzi, że specjalnie zmienił swoje wspomnienia, aby oczyścić się z zarzutów…
- Tym bardziej że nikomu ich nie pokazałeś poza Kingsleyem – wtrącił Percy. – Wizengamot nie uwierzy wam na słowo, nawet ministrowi magii i Wybrańcowi.
- Musimy jakoś przekonać Snape’a, aby zechciał pokazać je na rozprawie – ciągnął Harry. – Starałem się z nim porozmawiać, ale mój szef go nienawidzi i utrudnia nam kontakty, jak tylko się da. Poza tym… - starał się uśmiechnąć - gdy idę do Snape'a, to ma minę, jakby chciał wyskoczyć przez okno i stanowczo odmawia udzielenia sobie pomocy.
- On cię nienawidzi, a ty chcesz mu pomóc – Ron był zdegustowany.
- A ja uważam, że każdy jest wewnętrznie dobry, tylko czasem o tym nie wie – odezwała się swoim rozmarzonym tonem Luna. – Jeśli Harry mówi, że profesor Snape jest niewinny, to ja mu wierzę.
- On jest okropni – Fleur zmarszczyła nos, jakby ktoś zanieczyścił koło niej powietrze. – Gdy my bylici w ‘Ogwart professeur naśmiewaci się z moi ęgilski.
- Ja tam wierzę Harry’emu – rzekł Hagrid.
- Ja też – dodała Ginny.
- Nie ukrywajmy, że z Severusa zawsze był kawał sukinsyna – powiedział Bill, na co pani Weasley syknęła, a George spadł ze śmiechu pod stół. – Nikt go nie lubił, ale musieliśmy utrzymywać z nim kontakty i go tolerować, bo ufaliśmy osądowi Dumbledore’a. Przykro mi Harry, ale ciężko uwierzyć, że był po naszej stronie.

Przy stole rozszedł się pomruk świadczący o tym, że większość zebranych zgadza się z Billem. Harry nadal stał, myśląc co jeszcze powiedzieć. Gdy stwierdził, że nic mu nie przyjdzie mądrego do głowy, popatrzył błagalnie na Hermionę, a ta od razu zrozumiała, że przyjaciel oczekuje od niej pomocy.
- Przeanalizujmy to – zaczęła mówić i wszyscy umilkli. – Fakty są takie, że wszystko świadczy przeciwko Snape’owi. Opinia publiczna wie o nim tyle, że był to wyjątkowo oddany Voldemortowi, zabił Dumbledore’a, nienawidził Harry’ego od samego początku, faworyzował dzieci śmierciożerców… Tego jest naprawdę dużo. Na dodatek jego osobowość i fizjonomia są… - urwała, szukając odpowiedniego określenia.
- Mocno odpychające – podpowiedział Percy.
- Tak, to właśnie miałam na myśli…
- Niiiiiiikt nieeeee chceeee się kumplooowaaaać zeeeee staaaaaryyym nietopeeeerzeeem! – zawył George, próbując śpiewać, po czym głowa opadła mu na stół.
- Wizengamot z góry założy, że jest winny – powiedział pan Weasley, patrząc z ukosa na pijanego syna. – Sami wiecie, jak to działa. Nawet Kingsley niewiele tu pomoże.
- Może wpłynąć na radę – stwierdził Harry. – Gdy z nim rozmawiałem, a potem pokazałem mu wspomnienia, to wyglądał na przekonanego o niewinności Snape’a.
- To wcale nie jest takie proste. Kingsley nie jest taki jak Korneliusz Knot – rzekł Percy, po czym mocno się zaczerwienił. – Sądzę także, że nauczyciele z Hogwartu nie będą stać za nim murem.
- Minerwa McGonagall widziała wspomnienia – powiedział Harry, a wszystkie oczy zwróciły się na niego. – Są w myśloodsiewni w jej gabinecie, stwierdziłem, że należy jej pokazać. Nie wyglądała na zachwyconą, ale liczę na jej słynne poczucie sprawiedliwości.
- No dobrze, nie mamy wątpliwości, że wszyscy są przeciwko Severusowi Snape’owi – ciągnęła temat Hermiona. – Jednakże jest dużo okoliczności łagodzących. Możemy z całą pewnością stwierdzić, że ratował Harry’ego w pierwszej klasie, gdy Quirrell próbował go zabić. Ron i Harry złożyli zeznania w sprawie łani, która wskazała im drogę do Miecza Gryffindora. Wystarczy, że Snape wyczaruje patronusa i nie będzie wątpliwości, że to on im pomógł.
- O ile mu się zechce – mruknął Ron.
- A poza tym… – Hermiona uśmiechnęła się do Harry’ego – zapomnieliśmy, że mamy mnóstwo świadków rozmów pomiędzy Dumbledore'em a Snape'em.
- Kogo? – zdezorientowany Neville zadał pytanie. – Mówiłeś, że zawsze rozmawiali na osobności w gabinecie dyrektora.
- No właśnie! – krzyknął uradowany Harry.
- Co właśnie? – Neville nadal nie wiedział, o co chodzi.
- Portrety… - Rona olśniło. – W gabinecie są portrety wszystkich dyrektorów!
- Tak, Ron. Jest tam mnóstwo portretów – ciągnęła myśl Hermiona. – Na pewno zeznają, że Snape zabił Dumbledore’a na jego polecenie.
- Nie wspominając o portrecie Albusa – dodał pan Weasley. – On sam może to potwierdzić… tylko czy portrety zostaną uznane za wiarygodne źródło informacji?

Wszyscy zamyślili się. Nikt nie wiedział, czy kiedykolwiek była rozprawa przed Wizengamotem, gdy portret zeznawał na korzyść lub niekorzyść oskarżonego. Nie wiadomo było także, w jaki sposób zostanie rozwiązany problem przesłuchania, jako że większość namalowanych osób nie może opuszczać gabinetu dyrektora. Hermiona pomyślała, że będzie musiała poszukać informacji w książkach. To oznaczało kolejną żmudną robotę do wykonania.

- Myślę, że dobrze kombinujesz Hermiono – Bill uniósł kieliszek w geście uznania. – Twoje zdrowie!
- Jest jeszcze jeden problem – powiedział Harry. – Trzeba przekonać Snape’a, aby dopuścił, by ktoś go bronił w Wizengamocie.
- Mogę do niego zajrzeć – zaoferował się pan Weasley. – Może mnie wysłucha i coś na to poradzimy.
- A dementorzy?
- Molly, kochanie, są przepędzeni...
- Ach, zapomniałam!
Przy stole zapadła cisza. Dzień chylił się ku końcowi, niebo powoli przybierało różową barwę. Hagrid poruszył się na krześle.
- Było miło, ale ja to chyba se już pójdę…
- Chwila! – Ron zerwał się na równe nogi. – Hagridzie, mam do ciebie sprawę!
- Taaa?
- Znasz się na Puszkach Pigmejskich?

***

Gdy Fred i George byli zmuszeni opuścić swój sklep na ulicy Pokątnej, zastanawiali się, co zrobić z Puszkami Pigmejskimi. Mieli ich ponad pięćdziesiąt sztuk, to było zdecydowanie za dużo, aby je wykarmić, mimo że jadły wszystko – nawet śmieci. Nie mając wielkiego wyboru, rozdali na szybko połowę przypadkowym czarownicom i czarodziejom, a resztę po prostu wypuścili. Przed ponownym otwarciem sklepu George z Ronem złapali sześć puszków, które zamieszkały w ich piwnicy. Niestety, nie chciały się rozmnażać.
- Może to kwestia tego, że siedziały w ciemnej piwnicy przez ponad pół roku? – zastanawiał się George.
- Albo zła dieta – dodał Ron. – Gdybym żywił się pająkami, też by mi się nie chciało bzykać.
- Myślisz, że jak damy im do klatki stoliki, na nich talerzyki ze spaghetti i zapalimy świece, to coś między nimi zaiskrzy?
- Jaaasne, może im jeszcze zagrać na akordeonie i zaśpiewać pieśni o miłości?
- Jak masz akordeon to jazda! – rzucił George, zerkając badawczo na puszki.

Nic co wymyślili, nie pomogło. Zwierzątka nadal nie chciały się rozmnożyć. Postanowili poradzić się Hagrida, który miał być na urodzinach Harry’ego. Ron przyniósł pudełko z puszkami przed dom, a pół-olbrzym sprawdzał, co jest z nimi nie tak. Przyglądał się uważnie każdemu z osobna, po czym rzekł:
- Cholibka! Nic dziwnego, że nie mają młodych!
- Coś im dolega? Są chore? – dopytywała się zaniepokojona Luna.
- Chodzi o to, że nic im się nie stało. Są całe i zdrowe!
- To, czemu nie mają małych?
- Bo to wszystko to dorodne dziewuchy są! – Hagrid zachichotał. – Mieliście szczęście złapać same baby!
- Ten zwierzęcy magnetyzm… - dodała Ginny ku ogólnemu wybuchowi wesołości.
- O kurna… musimy złapać jakiegoś faceta… - Ron nie był zachwycony.

Hermiona podeszła do niego i postukała go w głowę.
- Ziemia do Rona! Myśl!
- Co znowu ci nie pasuje kobieto?
- Twoja rodzona siostra ma puszka płci męskiej. Nazywa się Arnold i sądzę, że będzie wyjątkowo atrakcyjny dla twoich panienek!
- No tak! – Ron pacnął się dłonią w czoło. – Kurde, zapomniałem o Arnoldzie! Ginny, dawaj go tutaj! Będzie miał dzisiaj upojną noc!

Ginny nie trzeba było dwa razy powtarzać. Pobiegła po swojego zwierzaczka i po minucie była z powrotem. Ostrożnie włożyła go do pudełka. Samiczki na początku zbiły się w stadko z dala od obcego samczyka. Arnold powoli zbliżył się do nich i zaczął je obwąchiwać. Po chwili wszystkie puszki płci damskiej zapoznały się z samczykiem i zaczęła się zabawa.
- O matko! – wyrwało się zaskoczonemu Ronowi. – To się dzieje tak szybko?
- Bierze się za drugą! – pisnęła Ginny.
- Na gacie Merlina! – wykrztusił Neville, patrząc na wygibasy puszków z szeroko otwartymi oczami.

Pudełko trzęsło się jak szalone. Hermiona patrząc na puszki, miała zawstydzoną minę, Luna wykazywała naukowe zainteresowanie, a Harry’emu opadła szczęka.
- Chciałbym być jak Arnold – stwierdził Ron.
- Okrągły i puszysty? Zapuść włosy i zacznij jeść za troje – odpowiedziała mu z niewinnym uśmieszkiem Ginny.
- A może chcesz mieć sześć dziewczyn na raz? – spytała z przekąsem Hermiona.
Harry’ego i Neville’a dopadł gwałtowny atak kaszlu. Ron zaczerwienił się i zaczął dukać, że nie miał tego na myśli.
- Dobra, idziemy do domu! – zdecydowała Ginny. – Dajmy im trochę prywatności.
Radosne piski oznaczające, że puszki dobrze się bawią, trwały do samego rana. Arnold zaś, po niedługim czasie, został ojcem siedmiu małych, puchatych kuleczek.

18 komentarzy:

  1. Rozdział wyszedł Ci naprawdę fenomenalny. Od takich fajnych komicznych akcentów jak "jestem ropuchą i śmierdzę" do bardzo płynnie poprowadzonej akcji. Sam pomysł z portretami niezwykle mi się podoba. Moim skromnym zdaniem Rowling nie wykorzystała ich potencjału i zostawiła ogromną dziurę w świecie przedstawionym. Z resztą nie pierwszą i nie ostatnią. Fantastyczna rozmowa Rona o imionach to było takie typowe dla magicznego świata! Te imiona. Masakra. I fizjonomia nietoperza. Cóż. Fizjonomia nie wybiera Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, tak czułam że ten rozdział pisze mi się wyjątkowo lekko i radośnie :P
      Tak, te obrazy są mocno niewykorzystane. Przecież od niektórych można by było dowiedzieć się całej historii Hogwartu ^^
      Imion szukałam jak najdziwniejszych, z drugiej strony co innego mógł zaproponować Ron skoro jego własna siostra nazywa się Ginevra?
      Fizjonomia nie wybiera ale mógłby czasem umyć włosy :)

      Usuń
  2. Witaj. Twój blog został dodany do Spisu Opowiadań HP. Dziękujemy i pozdrawiamy :)
    Administratorki

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tradycyjnie czytam w trakcie robienia obiadu, a komentuję dopiero wieczorkiem :)
    Może zacznę od początku, a właściwie od końca :) Obrazeczek wyszedł ci świetnie (chociaż ja wciąż czekam na tę orgię ;), oj, musiało się dziać w tym pudełeczku, musiało...
    Dobrze, że wybrali w miarę normalne imię. Sama nie jestem zwolenniczką nadawania dzieciom wymyślnych imion (no chyba, że to mali czarodzieje)
    Pomysł z portretami też niezły, tylko ciekawe jak Ministerstwo się do tego ustosunkuje?
    No i Harry, który chce pomóc Snape'owi, a właściwie jedynym jego sprzymierzeńcem, który nie ma zastrzeżeń staje się Hermiona.
    Rozdział taki lekki i dowcipny, super się czytało :D
    Pozdrawiam i weniska życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    ja podczas robienia obiadu gram w Simsy xP
    Co do obrazka - mam już zamysł ale wykonanie trochę potrwa :D
    Hermiona powróciła do swojego zwyczaju planowania wszystkiego i posługiwania się chłodną logiką. Reszta osób nie towarzyszyła Harry'emu przy walce z Voldemortem więc nie są przekonani o niewinności Severusa. A Ron po prostu Snape'a nie lubi i tyle :)
    Dziękuję za wsparcie komentarzami i również pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahaahahahahahana
    i
    Hahahaahahahahahana
    To jest po prostu świetne! Dużo dużo Snape'a dzisiaj, no, albo rozmów o nim, a to prawie to samo;)
    Puszki wygrały rozdział i.... Ron! Rozwaliłaś mnie początkiem :D tym, że wszystko trzeba było po nim poprawiać. Spadłam z łóżka :D

    Genialne obrazki, masz talent kobieto!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      W następnym rozdziale Severus pojawi się osobiście :D

      Usuń
  6. Jeju :D Faktycznie bardzo dobry rozdział. Trochę tragizmu, trochę komedii, a wszystko tak idealnie wyważone :D no miód dla oczu :D
    Dużo dużo weny :)
    Nax

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Raz na jakiś czas mam przebłyski geniuszu, szkoda że nie za często xP

      Usuń
  7. Dzisiaj u mnie miniaturka mikołajkowa ;)
    Może natchnie cię do narysowania w końcu tej orgii :D
    Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mnie ładnie prosisz, że już się wzięłam za rysowanie :)
      Zajrzę,miniaturki +18 zawsze wprowadzają seksowny nastrój :P

      Usuń
  8. Uwielbiam to opowiadanie ;)
    Puszki Pigmejskie rozwaliły system śmiałam się do łez :D

    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. 58 years old Environmental Specialist Taddeusz Shimwell, hailing from Smith-Ennismore-Lakefield enjoys watching movies like Doppelganger and Flag Football. Took a trip to The Sundarbans and drives a Ferrari 340 Mexico Coupe. Szczegoly

    OdpowiedzUsuń