Pan Granger starał się myśleć po francusku, a nie po angielsku.
Wiedział, że powinien czuć wdzięczność do Severusa Snape’a, ale nie mógł się
oprzeć wrażeniu, że ten mężczyzna emanuje jakąś złowrogą aurą. Wprawdzie zrobił
wiele dla Hermiony i pod jej wpływem zacząć pomagać Jean, ale to nie zmieniło
faktu, że jego wygląd i postawa nie zachęcały do nawiązania bliższej
znajomości. To, że był czarodziejem, szpiegiem i mordercą, który potrafił
czytać w myślach, przerażało pana Grangera. Z tego powodu trudno mu było
zrozumieć córki, które nie miały najmniejszych problemów w kontaktach z tym
człowiekiem. Ojciec Hermiony starał się zachować fason, ale w głębi siebie czuł
niepewność pomieszaną z lękiem. Chciał wierzyć, że Snape się zmienił. Miał na
to sporo dowodów, ale jakoś nie udawało mu się wyrzucić z duszy uprzedzeń.
Chował je głęboko, na samym dnie i starał się o nich nie myśleć. Na wszelki
wypadek nie patrzył zbyt długo w oczy czarodzieja. Nawet wtedy, gdy on, Severus
i Hermiona wyruszyli do punktu krwiodawstwa, aby oddać krew do badań pod kątem
zgodności tankowej. Gdyby jedno z nich pasowało do Jean, wtedy mogłaby otrzymać
od tej osoby szpik kostny.
- No i po wszystkim. – Pan Granger uśmiechnął się do Suzanne, która
dzielnie towarzyszyła im podczas wyprawy.
- To wcale nie bolało. – Hermiona poparła ojca. – Prawda, Severusie? –
zwróciła się do współlokatora.
Snape tylko przytaknął i zajrzał pod opatrunek, który znajdował się w
zgięciu jego prawej ręki, aby sprawdzić, czy przestał krwawić. Minę miał wielce
zaciekawioną. Jakby krew była czymś, do czego przywykł, ale nie często oglądał
własną.
Pan Granger wzdrygnął się na ten widok. Przed zabiegiem pielęgniarka
uparła się, że czarodziej ma dać jej lewą rękę do ukłucia. Nie czekając na
pozwolenie, podciągnęła mu rękaw koszuli w górę. Severus warknął wtedy na
kobietę i szybko wyrwał kończynę. Nie zrobił tego wystarczająco szybko, aby
ojciec Hermiony nie dostrzegł blizn na jego przedramieniu. Wiedział, czym jest
Mroczny Znak i wstrząsnęło nim, gdy uświadomił sobie, że to jego pozostałość.
Słyszał wystarczająco wiele od córki, aby porównać ją do swastyki Hitlera.
Zarówno on, jak i Voldemort mieli podobne cele: zabić tych, których uważali za
nie godnych, by istnieć.
- Jedziemy do domku? – pytanie Suzanne sprowadziło pana Grangera z
powrotem na ziemię.
- Tak, za chwilę – szybko odrzekł. – Jedziecie z nami czy musicie… coś
załatwić? – zwrócił się do Hermiony, która zrozumiała, o co chodzi.
Dziewczyna popatrzyła w czarne oczy Severusa, szukając tam odpowiedzi.
Jej ojca niepokoił fakt, jak bardzo ta dwójka rozumiała się bez słów. Nie
chciał myśleć o tym, że mają się ku sobie, ale nieprzyjemne wizje ostatnio same
wdzierały się do jego głowy.
- Zostajemy – oświadczyła czarownica po chwili.
Podeszła do Suzanne i pożegnała się z nią, całując ją czule w czoło.
- Do zobaczenia, maleńka – powiedziała.
Pan Granger tylko skinął głową. Wiedział, że jako istoty obdarzone
nadprzyrodzoną mocą, Hermiona i Severus użyją teleportacji, która jest o wiele
szybsza niż jazda samochodem.
- Pa, Sev! – wykrzyknęła dziewczynka.
Czarodziej odparł „do zobaczenia” i machnął do niej nieznacznie ręką.
Następnie powiedział coś do Hermiony szeptem i obydwoje oddalili się szybkim
krokiem. Po chwili zniknęli w tłumie ludzi, którzy wchodzili i wychodzili z
centrum krwiodawstwa.
***
Harry specjalnie wziął urlop we wrześniu, czyli wtedy, kiedy Ginny
miała wolne. Chciał spędzić z nią jak najwięcej czasu. Szybko przekonał się, że
był to błąd. Dzień spędzał na słuchaniu jęków na temat Hermiony lub kolejnych
propozycji, które jego narzeczona wymarzyła sobie w dniu ich ślubu. To
wszystko, połączone z niepowodzeniem w śledztwie dotyczącym Krzywołapa i Rona,
dobijało chłopaka. Stał się markotny i nie miał chęci, aby po raz setny
analizować poszlaki, których była tak niewiele oraz zastanawiać się nad
podejrzanymi, których było aż nadto. W przypływie rozpaczy zrezygnował,
dochodząc do wniosku, że i tak niczego nowego nie wymyśli. Te dwie sprawy
utknęły w martwym punkcie i zdawało się, że tylko cud ruszy je z miejsca.
- A ty gdzie idziesz? – Ginny dopadła narzeczonego na schodach.
- Do Hermiony – odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Co to za pergaminy? To dla niej? – drążyła czarownica.
- Tak – chłopak westchnął niecierpliwie.
Sam nie wiedział, kiedy jego narzeczona stała się taka narwana.
Owszem, wcześniej też jej się zdarzało najpierw robić, a potem myśleć, ale nie
było to tak denerwujące, jak teraz. Nie mogła trzymać języka za zębami. Musiała
wypaplać Hermionie, że Ron ma być starszym drużbą. Z tego powodu był zły na
Ginny. Wiedział, że to wyjdzie na jaw, ale chciał to rozwiązać w sposób o wiele
bardziej delikatny. Miał plan, aby powoli działać. Zacząć od skąpych
informacji, które przygotowałyby Hermionę na to, co ją czeka. Wybadałby, co ona
ma do powiedzenia o tym, że Ron ma się pojawić na ślubie. Harry zacząłby ją
przekonywać, że miło by im było, gdyby zechciała zakopać topór wojenny na jakiś
czas. Delikatnie zasugerowałby, aby spotkała się z byłym narzeczonym. Może za
którymś razem Hermiona by się zgodziła.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – zauważyła Ginny. – Co to jest?
– dopytywała natarczywie.
- Sprawozdania z procesów czarownic i czarodziejów, którzy
eksperymentowali na mugolach – wyjaśnił Harry. – Dostałem je od Robardsa.
- Twojego szefa…? – Oczy rudowłosej dziewczyny rozszerzyły się ze
zdumienia. – To on wie o mamie Hermiony?
- Wie. Jak to określił: mam swoje źródła. Przekazał mi je, ponieważ
wie, że ona mogłaby je spalić, nie patrząc wcześniej, co jest w środku. Tak
robi z jego listami.
- Nie dziwię się jej – padła kąśliwa uwaga.
- Co nie zmienia faktu, że Gawain chce pomóc.
- No dobrze – powiedziała Ginny. – Zanieś jej to i przy okazji namów,
aby była moją starszą druhną.
- A ty znowu zaczynasz…
- Tak, zaczynam!
Harry zmierzył wzrokiem Ginny i zrozumiał, że niczego nie ugra. Ktoś
mu kiedyś powiedział, że przed ślubem warto przyjrzeć się matce swojej
narzeczonej, aby zobaczyć, jaka będzie w przyszłości. Wychodziło na to, że
czeka go życie z drugą Molly Weasley. Po tym, jak uświadomił sobie ten fakt,
chłopak westchnął boleśnie i udał się do kominka w kuchni.
***
Gdy obraz w salonie przemówił,
Hermiona od razu domyśliła się, o co chodzi Harry’emu. Miała wszelkie powody,
aby podejrzewać, że chce ponownie przeprosić za Ginny. Przez moment nawet miała
ochotę odmówić mu wejścia do domu, ale uznała, że bez wysłuchania go, byłoby to
dużą przesadą. Uważała, że rodzice dobrze ją wychowali i należało to okazać.
Jak bardzo jej decyzja okazała się trafiona, dowiedziała się po
chwili. Harry od razu podał jej podarunek od Gawaina. Nawet nie ukrywał
specjalnie faktu, że zależało mu, aby ją udobruchać. Hermiona nie mogła udawać
obojętnej, nawet gdyby chciała. Informacje zawarte w pergaminach, które
otrzymała były więcej niż obiecujące. Była przekonana, że znajdzie w nich
odpowiedź na dręczące ją pytania. Z tego powodu przymknęła oko na źródło, z
którego pochodzą.
- Mówisz, że to ci się przyda? – zagadał Harry, gdy Hermiona
przeglądała zwoje.
- Na pewno – przytaknęła z uśmiechem na ustach. – Jak tylko Severus
wróci z pracy, to weźmiemy się za ich czytanie.
- On się zamienia w gościa o hiszpańskiej urodzie? – Auror był dobrze
poinformowany.
- Tak. Podbiera włosy naszemu sąsiadowi.
- Gdy go zobaczyłem, to od razu wiedziałem, że to on. Ta powiewająca,
długa peleryna jest bardzo charakterystyczna. Tak samo, jak grymas złości na
mój widok – Harry zachichotał.
- Niedługo przestanie tak reagować – oznajmiła Hermiona. – On się
bardzo zmienił zarówno psychicznie, jak i fizycznie. W domu nosi mugolskie
ubrania. Żebyś widział, jak świetnie wygląda w zielonej albo szarej koszuli…
Zamilkła, gdy zobaczyła niedowierzanie w oczach przyjaciela.
Zdenerwowało ją to. Harry był kolejną osobą, która jej nie wierzyła. Wszyscy
traktowali ją, jakby mówiła o UFO, albo czymś równie niedorzecznym. Tak trudno
było im przyjąć do wiadomości, że Severus złagodniał i zaczynał pasować do
społeczeństwa?
- Ekhm – odchrząknął Harry. – Ginny mówiła, że on bardzo ci pomaga.
- To prawda! – rzekła Hermiona z entuzjazmem. – Gdyby nie on, to
padłabym z przemęczenia. Tyle dla mnie robi… aż ciężko w to uwierzyć. –
Zerknęła znacząco na przyjaciela. – Nie dość, że ma sporo własnej pracy, to
jeszcze mi gotuje posiłki oraz czyta księgi, w których zaznacza wszystko, co może
być przydatne. Zaakceptował mnie, mówi mi po imieniu i nawet zgodził się
sprawdzić, czy może być dawcą szpiku dla mojej matki. Sama nie uwierzyłabym, że
jest takim cudownym człowiekiem, ale od lipca pokazuje, co się kryje pod jego
maską. – Czarownica otwarcie zachwycała się współlokatorem, ignorując szok
wypisany na twarzy Harry’ego. – Myślę, że przy odrobinie cierpliwości i zachęty
z mojej strony, Severus zacznie podchodzić do ciebie bez złości. On musi po
prostu przerobić traumę z dzieciństwa. Sam wiesz, że twój ojciec, Syriusz i
Lupin, nie byli wobec niego w porządku. Dodając do tego okropne dzieciństwo i
zawód miłosny to nic dziwnego, że stał się taki, jaki jest.
- To były szczeniackie wygłupy! – jęknął Harry.
- Chcesz czy nie, to te „szczeniackie wygłupy” sprawiły, że życie
Severusa zamieniło się w koszmar – oznajmiła ostro Hermiona. – Był przez nich
prześladowany i to jest niezaprzeczalny fakt.
- Ja nie przeczę, że to było nie w porządku, ale on…
- … musiał się bronić! – czarownica przerwała przyjacielowi. – Gdyby
nie to, że przez całe życie ktoś się nad nim znęcał, to byłby wspaniałym
człowiekiem. Co ja mówię… Tak naprawdę to jest wspaniałym człowiekiem.
Oczytanym, inteligentnym i umiejącym się poświęcić dla innych. Zabłądził, ale
sam wiesz, że zapłacił za swoje błędy.
- Nie będę się z tobą spierał – oznajmił Harry, mrużąc oczy i robiąc
minę wyrażającą niezadowolenie. – Widzę, że Liga Obrony Snape’a zrobi wszystko,
aby go wybielić.
- Tak samo, jak Liga Obrony Rona! – Hermiona wycelowała oskarżycielsko
palec w aurora. – Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, że on będzie starszym
drużbą? – zapytała z wyrzutem.
- Ginny się trochę pośpieszyła – warknął chłopak. – Chciałem to
inaczej załatwić. Zamierzałem spytać, co o tym sądzisz… sprawdzić, czy sobie
życzysz… miałem się upewnić, czy będziesz w stanie przebywać w jego
towarzystwie tylko przez jeden dzień… Ona wszystko zepsuła! – burknął.
- W takim razie wiedz, że moje stanowisko w tej sprawie jest jasne.
Albo on, albo ja. Jeśli będzie na weselu, to mnie zobaczycie tylko na ślubie –
oznajmiła Hermiona ze złością. – Nie przyjdę, ponieważ nie mam zamiaru patrzeć
na jego gębę.
- A jeśli będzie tylko na ślubie?
- Wtedy zostanę na weselu.
Harry milczał. Zmarszczone czoło świadczyło, że myśli intensywnie nad
słowami przyjaciółki.
- Nie odpuścisz nawet na jeden dzień? – zadał pytanie po dłuższej
chwili.
- Nie.
Auror spojrzał na nią, a w jego oczach widać było błaganie. Hermiona
poczuła, że robi się jej głupio. Tyle lat przyjaźni zaczynało wisieć na włosku
z powodu Rona. Severus miał rację, że nie powinna pokazywać wiadomości od
Thierry’ego. Lepiej dla niej byłoby udawać, że nic się nie stało.
- Nie sądziłem, że potrafisz być aż tak okrutna – wychrypiał Harry,
dziwnie zmienionym głosem. – Razem z Ginny prosimy o jeden dzień. Możemy was
obydwoje odsunąć od przygotowań, tylko po to, aby zobaczyć was podczas ślubu i
wesela.
- Myślicie tylko o sobie… - powiedziała Hermiona niezbyt pewnym tonem.
- A ty nie myślisz o sobie? – zapytał auror rozdrażnionym tonem. –
Powiem ci coś szczerze… Wierzę, że Snape się zmienił. Szkoda tylko, że to
działa w ten sposób, że on zabiera to, co w tobie najlepsze i oddaje ci to, co
najgorsze – dodał ze złością, pomieszaną z rozczarowaniem.
- Gadasz głupoty! – fuknęła czarownica obrażonym tonem. – Ten ślub
rzucił się na mózg zarówno tobie, jak i Ginny!
- Pomyśl nad tym, co powiedziałem – poprosił Harry. – Jeśli zmienisz
zdanie, to odwiedź nas na Grimmauld Place. Masz czas do końca miesiąca. –
Wycofał się w stronę kominka.
- Nie mam czasu na takie pierdoły – wycedziła Hermiona przez
zaciśnięte zęby, patrząc, jak chłopak znika w szmaragdowych płomieniach. –
Muszę znaleźć lek na białaczkę i na tym zamierzam się teraz skupić!
***
Severus z przyjemnością patrzył na śmiejącą się Hermionę. Właśnie
zdradził jej, że nazywa Gawaina Robardsa „Gumochłonem” i to niesamowicie
ubawiło dziewczynę.
- Nie przestaniesz, mimo że dał mi te pergaminy? – zapytała z
figlarnym błyskiem w oku, gdy się uspokoiła na tyle, aby mówić.
- Oczywiście, że nie – zakomunikował, patrząc na szeroki uśmiech,
który zdobił jej twarz. – Nadal na to nie zasłużył. Musi się bardziej postarać.
Siedzieli obok siebie na łóżku w jej pokoju. Byli na tyle blisko, że
trudno było wcisnąć między nich coś grubszego niż rolkę pergaminu, ale na tyle
daleko, że nie mieli kontaktu fizycznego. Severus specjalnie wybrał tę pozycję.
Wiedział, że dotyk musi wyjść z inicjatywy Hermiony. Na razie ograniczał się do
lekkiego poklepywania jej po ramieniu, gdy ją pocieszał i podania jej
przedramienia, gdy razem się teleportowali.
- Tak czy siak, będę zmuszona mu podziękować. – Dziewczyna się
zasępiła. – Te wszystkie zwoje rzuciły światło na nasze badania.
- Pozwalam ci nie odzywać się do niego – rzekł Snape beztroski tonem.
- Jeszcze chwila i przez ciebie będę łamać podstawowe zasady dobrego
wychowania – żartobliwie oskarżyła go Hermiona. – Namawiasz mnie do złego…
- Nawet nie wiesz jak często – pomyślał czarodziej z satysfakcją.
Wszystko układało się według jego planu. Współlokatorka poinformowała
go o wizycie Pottera i ich kłótni o Rona. Serce Severusa podskoczyło z radości,
gdy dowiedział się, że nie ugięła się pod wyrzutami przyjaciela. Z tego powodu
dobry humor nie opuszczał go od kilku godzin. Dodatkowo potęgowała go
przyjemność, która płynęła z czytania sprawozdań. Uwielbiał takie rzeczy. Wpływ
czarnomagicznych zaklęć i eliksirów na organizmy to było jego hobby. Musiał
tylko uważać, aby się z tym nie afiszować przy Hermionie. Ona była zdecydowanie
zniesmaczona i przerażona tym, co znalazła. Wszelkie przejawy złej magii automatycznie
odrzucała. Severus robił to samo, ale w duszy planował ukradkowe zrobienie
kopii i powrót do nich, gdy dziewczyna nie będzie widziała.
- Myślę, że czas podsumować to, co wiemy – oznajmiła z powagą, gdy
przeglądała swoje ostatnie notatki.
- Zamieniam się w słuch – powiedział czarodziej i pochylił się lekko w
jej stronę.
Była tak blisko, że mógł zrobić nieznaczny ruch ręką, aby chwycić jej
podbródek, a następnie pocałować namiętnie. Severus zdawał sobie sprawę, że
tysiąc razy bardziej wolałby rzucić Hermionę na łóżko i wykorzystać do
spełnienia pragnień, które niestety powróciły, niż słuchać o tym, o czym
doskonale wiedział. Tylko że na razie coś takiego nie wchodziło w grę. Było na
to stanowczo za wcześnie.
- Zacznijmy od wczesnego średniowiecza. Przed ustaleniem
Międzynarodowego Kodeksu Tajności, magia przenikała do życia normalnych ludzi.
Mugolaki były powszechnie szanowane i pożądane w szkołach, ponieważ panowała
opinia, że są bardziej uzdolnieni i wszechstronni. – Severus słuchał tylko
jednym uchem. Przełożył swoją prawą rękę za siebie i umieścił ją na łóżku, za
plecami dziewczyny. Gdyby przechyliła się do tyłu, to oparłaby się na niej. –
Czarodzieje chętnie dzielili się lub sprzedawali mugolom eliksiry albo używali
czarów. Efekty były sprawdzane na bieżąco, dlatego rzadko zdarzały się pomyłki,
które doprowadzały do śmierci lub trwałego kalectwa. W czasie
najintensywniejszych polowań na czarownice w połowie XV wieku, kontakty mugoli
z czarodziejami uległy osłabieniu, a w roku 1692 zostały zupełnie zerwane… -
Hermiona odwróciła pergamin na drugą stronę. Nie zauważyła, że Snape przymknął
oczy i delektował się jej bliskością. - Przez długie lata czarodzieje żenili
się tylko między sobą. To doprowadziło, że do głosu doszły przekonania o
czystości krwi. Społeczność czarodziejów potrzebowała dziesięcioleci, aby
ponownie zacząć uznawać małżeństwa mieszane. To jednak nie zmieniło podejścia
do leczenia mugoli. Nadal większość osób magicznych była przekonana, że
podawanie im eliksirów albo używanie na nich czarów jest jawnym pogwałceniem
kodeksu tajności. W czasie Pierwszej Wojny Światowej, minister magii - Archer
Evermonde, oficjalnie zabronił pomagać mugolom. Gdy przepisy zostały
złagodzone, było już za późno. Druga Wojna Światowa okazała się klęską dla uzdrowicieli.
Zamiast pomagać rannym, dobijali ich. Wtedy powstało powiedzenie, że na mugola
nie warto marnować eliksiru. Uznano, że większość jest dla nich trująca, a
czary niszczą im mózgi. Nikt nie prowadził badań, który mogłyby wykazać, gdzie
jest granica. Wszelkie eksperymenty uznano za nieetyczne… – Hermiona zakończyła
ze smutkiem w głosie.
- Dobrze, że nie wszyscy stosowali się do zakazów – oznajmił Severus,
odsuwając się od niej nieznacznie, aby nie pomyślała sobie czegoś szkodliwego
dla jego planu. – Dzięki temu wiemy, że wiele sprowadza się do ilości magii we
krwi.
- Nie ma szansy, aby nie zanikła przez wieki izolacji. Organizmy
mugoli się zmieniały…
- … a eliksiry były przez lata udoskonalane poprzez dodawanie nowych
składników i odejście starych, jednocześnie wymyślano nowe zaklęcia.
- Podróże na inne kontynenty, niewolnictwo, kolonie, a potem powstanie
międzynarodowych społeczeństw – Hermiona ciągnęła wątek. – Mugole są o wiele
bardziej zróżnicowani niż czarodzieje. Możemy zauważyć, że przez ideę czystej
krwi, wiele magicznych rodzin trapi problem chowu wsobnego.
- Raporty z procesów nie pozostawiają złudzeń. Czary sprawiają, że
mugole stają się pustymi skorupami. Oni nie mogą być poddawani takiemu samemu
leczeniu jak czarodzieje. Zrobiłem dla twojej matki co najmniej dwadzieścia
eliksirów. Żaden na nią nie zadziałał. Myślę, że możesz spróbować użyć na niej
niektórych czarów z książki Munga, ale musisz bardzo uważać, aby nie
przesadzić. Wiesz, że zaklęcia mają różne stopnie mocy i zbyt wiele, sprawi to,
co u ofiar Zygfryda Wilbure’a.
- Wiem… – mruknęła dziewczyna z zawodem w głosie. – Severusie…
myślisz, że znajdę dla niej lekarstwo? – zapytała szeptem, wpatrując się z
nadzieją w jego czarne oczy.
Czarodziej szybko zaczął analizować, co jej odpowiedzieć. Nie było
wiele możliwości. Właściwie cała nadzieja była w czarnej magii, a ona na pewno
nie zgodziłaby się na coś takiego.
- Nie trać nadziei – powiedział dyplomatycznie. – Mówiłaś, że nie
skończyła jeszcze tej… chemioterapii. Oddaliśmy krew do badań. Zacznij się
martwić, gdy mugolskie sposoby zawiodą — dodał miękko, patrząc z góry na jej
twarz.
- Gdybym tylko mogła przeprowadzić badania…
- Możesz. Podczas wizyt u matki czaruj ukradkiem.
- To będzie jawne pogwałcenie prawa – Hermiona zrobiła grymas niezadowolenia.
Severus poczuł, że ma ochotę przewrócić oczami, ale nie zrobił tego.
Odsunął od siebie także pragnienie, aby wygarnąć współlokatorce, co o niej
myśli. Jak na osobę, która przez lata czynnie stawiała opór siłom Voldemorta,
Hermiona potrafiła być naprawdę irytująca, z tym swoim silnym przywiązaniem do
zasad.
- Masz wybór: albo ukradkiem czarujesz, albo bawimy się czarną magią –
Snape zakomunikował sucho, wstając i przechadzając się w stronę biurka.
- O nie, żadnej czarnej magii! – pisnęła przerażona i ukryła twarz w
dłoniach.
- Czyli problem rozwiązany – zawyrokował czarodziej z delikatnym
uśmiechem.
Zwrócił twarz w stronę monitora i przyszedł mu do głowy pewien pomysł.
Gdyby umiał korzystać z komputera, to miałby prawie nieograniczony dostęp do
mugolskich informacji. Wtedy sprawdziłby, gdzie są leczone osoby z białaczką.
Nie chciał kręcić się w pobliżu matki Hermiony, gdy będzie przeprowadzał
„nieetyczne” eksperymenty na mugolach. Jej córka mogła przecież domyślić się
czegoś, a to nie było mu na rękę.
- Nauczysz mnie jak posługiwać się komputerem?
Czarownica drgnęła i powoli przeniosła zaskoczony wzrok na Severusa.
- Jeśli chcesz, to cię nauczę. Ale nie dzisiaj. – Wskazała głową
zegarek, stojący na jednej z półek. – Jutro po pracy mogę się tym zająć.
Severus nie miał zamiaru protestować. Jeden dzień nie robił mu
większej różnicy. Wszystkie badania, które pragnął przeprowadzić, były
przejawem jego mrocznych zainteresowań oraz chęcią wyżycia się na innych.
Udawanie zaczynało go powoli męczyć i miał zamiar odreagować, gdy Hermiona
będzie nieobecna.
- W takim razie, jesteśmy
umówieni – rzekł z widocznym zadowoleniem i ruszył do swojego pokoju, aby
przynieść współlokatorce jej codzienną dawkę Eliksiru Słodkiego Snu.