poniedziałek, 6 listopada 2017

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 80 – Ja nic nie wiem



UWAGA! W ROZDZIALE ZNAJDUJĄ SIĘ SCENY UWAŻANE POWSZECHNIE ZA +18!

Wojna zmieniła życie wielu ludzi. Jedni stracili bliskich, a inni majątek. Ludzie pokroju Umbridge i Mundungusa zyskiwali, zwłaszcza jeśli potrafili dobrze wyczuć sytuację. Draco Malfoy zarazem stracił i zyskał. Jego dawne ideały odeszły w niepamięć. Zrozumiał, że służenie Voldemortowi i chlubienie się czystą krwią, było strasznym błędem. Mylili się jego rodzice, mylił się on i reszta tych, którzy wyznawali tę samą filozofię. Początkowo jego życie było przyjemne: w szkole mógł się wywyższać, ile chciał i nie ponosił za to konsekwencji. Severus Snape bronił go i patrzył przez palce na przewinienia pupilka. Ojciec dawał pieniądze i wpływał na większość osób, które mogły w jakiś sposób ułatwić im życie. Malfoyowie byli podziwiani i szanowani. Niejeden czarodziej i czarownica robiła wszystko, aby wkraść się w łaski ich rodziny. Do czasu drugiej wojny Draco żył jak pączek w maśle, a jego jedynym problemem było to, że nie mógł skopać Harry’emu Potterowi tyłka. Później wszystko się zmieniło. Voldemort okazał się tak samo łaskawy dla swoich wyznawców, jak i wrogów. Gdyby nie interwencja Bellatriks Lestrange, to Malfoyowie dawno skończyliby jako pokarm dla druzgotek. Szykanowany i poniżany Draco po raz pierwszy poczuł się tak samo, jak swoje ofiary. Drżał ze strachu o swoje życie i musiał oglądać rzeczy, które doprowadzały go do granic wytrzymałości. Myślał nawet o samobójstwie, ale był zbyt wielkim tchórzem, aby zażyć trujący eliksir, który ukradkiem uwarzył. Z tego powodu z ulgą przyjął wiadomość o śmierci Voldemorta. Dzięki złotu ojca miał tylko areszt domowy, a następnie wstawił się za nim Potter i uwolnił. Pomimo wielu lat nienawiści Draco nie potrafił pozbyć się uczucia wdzięczności, które zakiełkowało w jego sercu. Nigdy nie nawiązał z Harrym dobrych stosunków, ale przestał odnosić się do niego źle. Podobnie było z Hermioną Granger. Astoria wyjawiła mu, kto stał za zepsutą windą. To sprawiło, że syn Lucjusza już nigdy nie powiedział złego słowa na temat swoich dawnych wrogów.
Zmiana, która zaszła w Draco nie uszła uwadze jego rodziców. Przeżyte doświadczenia wcale nie sprawiły, że coś zrozumieli. Ku rozpaczy syna nadal stali po stronie Voldemorta i wyznawali teorię czystości krwi. Powodowało to coraz większe konflikty, aż czara goryczy przelała się, gdy podczas jednego z niedzielnych obiadów wyszło na jaw, że Astoria myśli tak jak Draco. Wybuchła potężna awantura, podczas której dziewczyna zapewniła Malfoyów, że nigdy nie zaszczepi w swoich dzieciach niechęci do mugoli i mugolaków. Konsekwencje tej wypowiedzi okazały się dość poważne. Draco musiał wybierać pomiędzy rodzicami a swoją miłością. W ten sposób zamieszkał z Astorią w małym, wiejskim domku, położonym daleko od Londynu.
Właśnie tam odnalazł go Severus Snape, który o wszystkim dowiedział się od Dundy’ego, który kochał ploteczki na równi ze swoją żoną. Bez trudu zebrał informację na temat tego, gdzie mieszka jedyny syn Malfoyów i dał adres mrocznemu kumplowi, który od razu go wykorzystał. Były mistrz magii pamiętał, kto go namówił na zamieszkanie z Hermioną i w jakim celu. Po ataku na dom zrozumiał, że sprawa jest poważna. Ktoś wiedział, w które okna skierować zaklęcie. Nie tylko Hermiona była celem, Severus także nim był. Tylko że o jego miejscu pobytu wiedziało tylko kilka osób: Kingsley, Robards, Potter, niektórzy z Weasleyów, Draco Malfoy oraz Rita Skeeter. Ta ostatnia była najbardziej podejrzana, ale Hermiona twierdziła, że rozmówiła się z dziennikarką, że ta będzie milczeć i słowa dotrzymała, a przynajmniej nie dała powodu, aby jej nie wierzyć. Severus był mniej entuzjastycznie nastawiony do tej rewelacji, ale nic nie powiedział. Stwierdził, że musi porozmawiać ze swoim dawnym pupilkiem ze Slytherinu. Odkąd polubił Grangerów, nie chciał, aby stracili do niego zaufanie, a to mogło mu grozić, jeśli Draco przestałby milczeć. Oficjalnie przestał wyznawać ideę czystości krwi, ale mogła to być tylko przykrywka. Zbyt wiele rzeczy świadczyło przeciwko niemu: jego dziewczyna wkradła się w łaski Hermiony, a on powiedział, że chce zniszczyć jej życie. Severus podejrzewał, że to oni stoją za atakami w Dzień Zwycięstwa. Robards przesłuchał starsze pokolenie, zupełnie ignorując młodsze. Niczego nie udało mu się znaleźć ani nikomu nic udowodnić, co niespecjalnie zaskoczyło Snape’a. Zdziwiłby się, gdyby praca Gumochłona dała jakiekolwiek rezultaty, ponieważ zazwyczaj tylko kręcił się w kółko niczym Żądlibąk.
Szare oczy Draco rozszerzyły się z powodu zaskoczenia, gdy zobaczył, kto stoi przed jego drzwiami.
- Jesteś sam? – zapytał szybko Severus, mając nadzieję, że Astoria będzie harować w pracy na równi z Hermioną.
- Tak.
- To świetnie, ponieważ chciałbym uciąć sobie z tobą przyjacielską pogawędkę. Rozumiesz? – były opiekun Slytherinu spojrzał znacząco na blondyna.
- Skoro pan tego chce… - wymamrotał Draco bez entuzjazmu i wpuścił gościa do domu.
W salonie widać było rękę Astorii. Severus pamiętał, jak wyglądał jego pokój, gdy pierwszy raz do niego wszedł. Czarownica lubiła biel, jasny róż, złoto i suszone kwiatki, które upychała wszędzie, gdzie się dało. Draco musiał być niezłym pantoflarzem, skoro na to wszystko pozwalał.
- Chciałem porozmawiać o naszym ostatnim spotkaniu, a dokładniej o tym, co wtedy mówiłeś i dlaczego.
- Hmmm, a kiedy to było? – zastanowił się młody Malfoy.
- Rok temu. Na początku marca – naprowadził go Snape.
W odpowiedzi Draco zrobił naprawdę głupią minę i zamrugał szybko powiekami. Nie wyglądał jak człowiek, który wie, o co chodzi.
- Nie przypominam sobie – oznajmił po chwili.
- To było niedługo po tym, gdy twoja dziewczyna wyprowadziła się od Hermiony Granger. Spotkaliśmy się u mnie w domu! – warknął Severus. – Nie udawaj, że nie pamiętasz! Musimy sobie poważnie na ten temat porozmawiać!
Tym razem twarz Malfoya wyrażała bezbrzeżne zdumienie. Szczęka mu opadła, brwi poszybowały w górę i wpatrywał się w byłego nauczyciela, jak w jakieś dziwne zjawisko, którego istnienia nie podejrzewał.
- Ja u pana w domu? – jęknął. – Nigdy tam nie byłem… ja nawet nie wiem, gdzie pan mieszka!
- Nie kłam! – prychnął Severus, czując, że jego irytacja wzrasta. Nie podejrzewał Draco o tak duże umiejętności aktorskie, ale może chłopak czegoś się nauczył w czasie, gdy Voldemort mieszkał w dworze Malfoyów. – Przyszedłeś do mnie z winem i rozmawialiśmy o Granger!
- Jak matkę kocham… to nie ja! – blondyn położył rękę na sercu. – Mogę przysiąc na wszystko… rodziców… Astorię… nigdy u pana nie byłem i nawet gdyby groził mi Cruciatus, to nie byłbym w stanie powiedzieć, gdzie jest pański dom!
Snape poczuł, że jego pewność siebie maleje. Znał Draco i zawsze wiedział, gdy ten coś przed nim ukrywał. Wprawdzie minęło kilka lat od czasu, gdy go uczył w Hogwarcie, ale z jego postawy wynikało, że niewiele się zmienił. Mówił prawdę, czy kłamał jak z nut?
- Ktoś, kto wyglądał i zachowywał się jak ty, przyszedł do mnie do domu i namawiał mnie do zrobienia Granger niemiłych rzeczy – wycedził powoli Snape. – Ta osoba mówiła, że jej nienawidzi, ponieważ zniszczyła jej życie i chce się zemścić. To wszystko do ciebie pasuje…
- Na Merlina! – wykrzyknął Draco ze zgrozą. – Owszem, nigdy jej nie lubiłem i jawnie to okazywałem, ale… nie, nie, nie – zaprzeczył gwałtownym ruchem głowy. – Po wojnie zrozumiałem, jak głupi byłem! Nawet z nią pracowałem w jednym dziale! Nigdy nie pomyślałem nawet, aby się jakoś na niej mścić! To nie byłem ja! – powiedział z naciskiem. – Ktoś pana oszukał!
- Nie wierzę ci – Severus zniżył głos do szeptu. – Nie chcesz się przyznać…
- Mam wypić Veritaserum, aby mi pan uwierzył? – prychnął blondyn ze złością. – Święty nie byłem, ale istnieje możliwość, że ktoś się we mnie przemienił, a pański instynkt szpiega nawalił – powiedział ze złośliwym uśmieszkiem.
- Wpuść mnie do swojego umysłu i udowodnij, że mówisz prawdę – oznajmił Snape słodkim tonem, stając przed Draco.
- Nie będzie mi pan grzebał w myślach! – zdenerwował się Malfoy, pokazując różdżkę, którą trzymał w ręku.
- Mam dziwne przeczucie, że gdyby ktoś się dowiedział, co się u mnie wydarzyło, to mógłby powiązać ciebie i Astorię z niedawnymi atakami – wyjaśnił były mistrz eliksirów, pokazując, że on także ma różdżkę. Jego stara spłonęła, ale niedługo po tym nabył nową na ulicy Pokątnej. – Mielibyście mnóstwo nieprzyjemności. Azkaban… przesłuchanie… trudno byłoby ci udowodnić, że nie ty byłeś u mnie tamtego dnia. Twoja matka wie, gdzie mieszkałem. Mogła ci o tym powiedzieć…
- Nie mieszaj do tego mojej matki i Astorii! – warknął Draco.
- Udowodnij mi, że to nie byłeś ty, a ja się zajmę tym skurwielem, który lubi bawić się Eliksirem Wielosokowym. Będzie cierpiał, zapewniam – w oczach Severusa pojawiły się iskierki szaleństwa.
Młody mężczyzna nie wyglądał na przekonanego. Na pewno nie chciał, aby ktoś grzebał mu w umyśle. Z drugiej strony miał już doświadczenie z aurorami i ich przesłuchaniami. Draco wiedział, że tym razem ojciec nie podaruje Ministerstwu Magii góry złota i dlatego wyląduje razem z Astorią w Azkabanie na czas śledztwa.
- Niech panu będzie! – oświadczył ze złością.
- To nie będzie bolało, obiecuję… - obiecał Snape i z nikłym uśmieszkiem zbliżył swoją twarz do twarzy młodego Malfoya.

***

Hermiona biła się z myślami, po tym, gdy otrzymała wiadomość. Niby wykonywała swoje obowiązki, ale jednocześnie jej umysł pracował na najwyższych obrotach. Nie wiedziała, co zrobić, a jakoś nie miała ochoty pytać się innych o zdanie. W końcu dotyczyło to jej życia i to ona powinna podjąć decyzję, co zrobić.
Odkładając książkę na półkę, która stała na zapleczu, zerknęła na Severusa. Wiedziała, że od kilku dni jest jakiś nieswój. Mało mówił, zazwyczaj był zatopiony w myślach i jej nie słuchał. To zdradziło, że przyczyną tego stanu rzeczy wcale nie był Sylfion, ponieważ Hermiona to o nim zazwyczaj mówiła. Ich praca wyglądała tak, że w przerwach pomiędzy kolejnymi klientami, ona wertowała stare księgi i pergaminy w poszukiwaniu wskazówek, a on starał się wynaleźć coś, co podziałałoby na zasuszoną gałązkę. Początkowo czarownica protestowała, ale usłyszała tylko, że jej kreatywność jest równa kreatywności puszków pigmejskich, a jeśli nie to ma pokazać jakie zaklęcie lub eliksir wymyśliła. Hermiona zmuszona była skapitulować i Severus zaczął eksperymentować z eliksirami, które jak na razie niczego nie dały.
- Muszę wyjść wcześniej – oznajmił nieoczekiwanie. – Zamknij zakład. Nie czekaj na mnie z kolacją.
- Co będziesz robił?
- Coś – mruknął czarodziej w odpowiedzi.
Hermiona od razu wiedziała, że nic więcej z niego nie wyciągnie. Miała wrażenie, że to, co będzie robił, nie będzie miało zbyt wiele wspólnego z Sylfionem. Zaczęło ją to denerwować. Przecież mógł jej powiedzieć o wszystkim! Dlaczego tak się zamknął we własnym świecie i nie chciał jej do niego dopuścić?
- Nie to nie. Nie mów mi, skoro nie chcesz… – burknęła pod nosem.
Zirytowała się, gdy się okazało, że jej przytyk nie zrobił nawet najmniejszego wrażenia na Severusie, który zaklęciem ścierał kurz z naprawionych przedmiotów.
- Ja też wychodzę wcześniej! – wypaliła nieoczekiwanie.
- Rób, co chcesz – usłyszała w odpowiedzi.
- A niech cię Avada trafi! – pomyślała ze złością i wyciągnęła komórkę. – Możemy się spotkać. Niech będzie tak, jak pisałeś. Do zobaczenia – wystukała na klawiaturze.
Używaną Nokię 3310 dostała od ojca, ponieważ jej poprzednia spłonęła w pożarze. Hermiona próbowała niektóre rzeczy naprawić zaklęciem, ale w większości przypadków nie odniosło to skutku. Magiczne płomienie pożarły, co się tylko dało.
- Już nie mogę się doczekać. KC :* – czarownica przeczytała w myślach odpowiedź od Thierry’ego.
Nie miała ochoty odpisywać mu tym samym. Uczucia, które pojawiły się gwałtownie i niespodziewanie, odeszły równie szybko. Hermiona miała dość jego nieobecności, ciągłych wyjazdów i braku znaków życia. Pogodziła się z faktem, że między nimi wszystko skończone. Skupiła się na pracy związanej z Sylfionem, pomagała Ginny z przygotowaniami do wesela, a ostatnio coraz mocniej zastanawiała się jak wykończyć dom. Ekipa remontowa ogarnęła większość rzeczy, wymieniła dach, instalacje i sprawiła, że koniec remontu był coraz bliżej. Razem ze swoim ojcem, Severusem i Ianem planowali wystrój i tym podobne rzeczy. Wszystko to zabierało czas i ponowne odezwanie się Thierry’ego nie było na rękę Hermionie.
- Powinnam go, chociaż wysłuchać i poinformować, że nasz związek jest zakończony – mówiła samej sobie, gdy szła na spotkanie. – Nie potraktował mnie dobrze, ale z drugiej strony na pewno był w szoku. Widać przemyślał sprawę. Szkoda tylko, że jest już za późno – pomyślała ponuro.
Pizzeria, do której przyszła dziewczyna była ulokowana obok księgarni i naprzeciwko parku, który mimo późnej pory tętnił życiem, ponieważ temperatura wzrosła do dwudziestu pięciu stopni i ludzie stwierdzili, że chcą z tego skorzystać, a nie siedzieć w domu.
- Hermiono! Jak ja się za Tobą stęskniłem! – oznajmił Thierry, siadając obok czarownicy.
- Och, nie wątpię – oznajmiła z przekąsem, krzywo patrząc na rozmówcę. – Tyle czasu się nie odzywałeś, że na pewno…
- Ćśśś – pisarz uciszył ją, kładąc swój palec wskazujący na jej usta. – Miałem mały kryzys wiary, ale już jest po wszystkim.
- Oczywiście, że jest już po wszystkim! – oznajmiła Hermiona, odtrącając jego rękę. – Nie mam zamiaru czekać na ciebie, rozumiesz? Mam swoje życie, obowiązki i…
- Zamieszkam z tobą w Londynie. Nie przeszkadza mi, kim jesteś. Wręcz przeciwnie – przerwał jej Thierry, uśmiechając się od ucha do ucha.
- A twoja religia? – zdziwiła się Hermiona.
- Pieprzyć boga, magia jest fajniejsza – oznajmił mężczyzna.
Na początku czarownica zaniemówiła, gdy usłyszała to wyznanie, ale potem ogarnęła ją dzika chęć wygarnięcia, co o tym myśli. Thierry zmieniał strony, jak mu było wygodnie. Uciekał, a potem wracał, oświadczał, że wszystko przemyślał i udawał, że nic się nie stało. Nie chciała ponownie wiązać się z kimś takim.
- Hej, chcesz autograf?
Hermiona domyśliła się, że pisarz mówi to do kogoś, kto stał za jej plecami. Odwróciła się i ogarnęła ją złość.
- Spadaj! On ci niczego nie podpisze! – warknęła.
Jeden rzut oka wystarczył, aby zauważyła, że Marietta Edgecombe trzymała w rękach reklamówkę z logiem księgarni. Hermiona nie wątpiła, że były w niej tomy opowiadające o przygodach jej imienniczki. Widocznie zdrajczyni Gwardii Dumbledore’a zobaczyła Thierry’ego przez szybę lokalu, skoczyła po książki i chciała otrzymać autograf. Coś takiego było na wagę złota wśród magicznej społeczności.
- Ja… tylko… - wydukała Krukonka i zrobiła krok w stronę pary siedzącej przy stoliku. – Chciałam… - zaczęła mówić, ale nagle zamknęła usta, odwróciła się na pięcie i uciekła z kawiarni.
- Dobrze, uciekaj! – ucieszyła się Hermiona, wodząc za nią wzrokiem, w którym ujawniła się pogarda.
- Kto to? – zapytał Thierry, który niczego nie zrozumiał.
- Stara znajoma – oświadczyła czarownica i spojrzała ze złością na byłego chłopaka. – A jeśli chodzi o ciebie…
Wygarnęła mu wszystko, co myślała na jego temat, nawet wtedy, gdy na ich stolik wjechało zamówienie. Wyliczyła wszystkie jego wady oraz powody, dla których nie mogą być razem. Thierry próbował udobruchać ją, robiąc uwodzicielskie miny i zmieniając wszystko w żart, ale gdy zrozumiał, że to nie działa, zaczął się denerwować i przez to wymyślał coraz głupsze argumenty.
- Z kim pójdziesz na ślub Harry’ego i Ginny jak nie ze mną? Z Ronem? – zapytał nienaturalnie piskliwym głosem.
- Sama, jeśli będę musiała – odparła Hermiona, krzywiąc się na myśl o byłym.
Myślała wcześniej o Severusie, ale ten pomysł szybko upadł. To była kusząca wizja: zobaczyć tańczącego Nietoperza z Lochów oraz miny zniesmaczonych gości, ale czarownica musiała przyznać, że to nie jest tego warte. Sam Snape nie zgodziłby się na to, o czym wiedziała, ponieważ któregoś razu pozwoliła sobie na niby żart, niby sugestię. Wtedy jego wargi wykrzywiły się w kpiącym uśmiechu i usłyszała „chyba oszalałaś”, po czym poklepał ją po głowie, jakby była dzieckiem.
- Pójdź ze mną… chociażby jako przyjaciele – prosił Thierry. – Taki magiczny ślub musi być ekscytującym przeżyciem.
- Nie! – warknęła Hermiona.
- Ale ty jesteś! – prychnął pisarz i ostentacyjnie odwrócił się w stronę okna.
Niebo przyjęło barwę ciemnego granatu. Uliczne lampy były zapalone i oświetlały chodnik, który ciągnął się wzdłuż parku. Czarownica nie miała jednak czasu, aby podziwiać widoki, ponieważ ukradkiem włożyła rękę do swojej nowej, zaczarowanej torebki i odnalazła w niej różdżkę. Wiedziała, że musi usunąć Thierry’emu pamięć o tym, kim jest. Prawo było prawem i nie zamierzała go łamać.
- Nie wiedziałem, że Severus ma dziewczynę – oświadczył pisarz, wskazując na parę, która szła po drugiej stronie ulicy. – Za ładna to ona nie jest…
- C… co!? – oczy Hermiony mało nie wyszły z orbit, gdy obserwowała swojego współlokatora. – Muszę już iść! – oświadczyła niespodziewanie zarówno dla Thierry’ego, jak i dla samej siebie.
Drżącymi rękami wyjęła z portfela dwadzieścia funtów i rzuciła je na stolik tuż obok swojej niedojedzonej pizzy. Następnie wybiegła z lokalu i zaczęła ukradkiem podążać za Severusem. Z powodu mroku i odległości nie mogła dostrzec, kim była jego partnerka, ale miała wrażenie, że jest jakaś znajoma. Para skręciła w ścieżkę i zniknęła wśród parkowych drzew. Czarownica ostrożnie ruszyła za nimi, a gdy się zatrzymali, ukryła się za krzakami. Cały czas zastanawiała się, dlaczego to robi, ale nie potrafiła odnaleźć odpowiedzi na to pytanie.
- Severusie, bierz mnie tu i teraz! – wyjęczała Pansy Parkinson.
Rzuciła się na czarodzieja i zatopiła w jego ustach. Wtedy Hermiona poczuła, niesamowitą wręcz złość. Patrząc na tę scenę, wyobrażała sobie najgorsze tortury, które mogłaby przeprowadzić na znienawidzonej Ślizgonce. Zapomniała, o tym, co sama przeżyła w dworze Malfoyów. Chciała, aby z gardła Pansy wydobył się wrzask z bólu. Oddałaby wszystko, aby usłyszeć, jak pękają jej kości i zobaczyć, jak wije się w konwulsjach. Poczuła, że z każdym ruchem zakochanej pary ogarnia ją taka nienawiść, jakiej nigdy w życiu nie czuła do nikogo.
- O niej też mi nic nie powiesz? – Hermiona wzdrygnęła się, gdy usłyszała ciszy szept przy swoim uchu.
- Zostaw mnie, Thierry – odparła niecierpliwym tonem, gdy patrzyła, jak Severus odsuwa od siebie Pansy i coś jej cicho mówi.
- Oooch, oczywiście… – Ślizgonka zachichotała i pokraśniała z podniecenia. – Już nie mogę się doczekać, gdy znajdziemy się sam na sam!
Złapała Snape’a za rękę i pociągnęła głębiej w alejkę. Hermiona z Thierrym podążyli cicho za nimi.
- To jakiś zwyczaj w magicznej społeczności? – dopytywał pisarz. – Macie określone miejsca spotkań i śledzicie się wzajemnie?
- Nie – odparła Hermiona półgębkiem. – To przypadek.
- Czemu tak nienawidzisz tych dziewczyn? – Kanadyjczyk nie dawał za wygraną.
- Ponieważ obydwie dały mi popalić – wyjaśniła czarownica, skradając się od drzewa do drzewa.
- Uff – odetchnął Thierry z ulgą. – Już się bałem, że podczas mojej nieobecności zaczęłaś kręcić z Severusem…
- Chyba śnisz! – warknęła Hermiona głośniej, niż zamierzała.
Na jej szczęście, akurat w tym momencie rozległ się klakson samochodu. W ten sposób nie zdradziła swojego położenia.
- Dlaczego poszli do mugolskiego hotelu? – zastanawiała się czarownica, gdy zobaczyła, jak para znika za drzwiami pobliskiego budynku.
- Zapowiada się, że spędzą ze sobą gorącą noc – Thierry zachichotał jak wariat, dając upust swojej radości.
Hermionę zemdliło, gdy to usłyszała. Ciężko jej było patrzeć, jak Pansy kleiła się do Severusa. Ciągle chciała go całować, starała się zaciągnąć w krzaki, a najgorsze, że co chwilę łapała go za pośladki. To był okropny widok, którego nie można było pozbyć się z umysłu.
- Powiesz mi w końcu, o co chodzi? – pisarz położył dłonie na ramionach czarownicy i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Ta suka była podczas wojny po drugiej strony barykady – powiedziała Hermiona przez zaciśnięte zęby. – Zastanawiam się, dlaczego Severus się z nią związał, skoro był po naszej stronie – dodała, jakby chciała się usprawiedliwić bardziej przed samą sobą niż przed nim.
- Myślę, że musisz mi wszystko opowiedzieć, a ja jako bezstronna osoba, wyrażę opinię, jak to wygląda – oznajmił Thierry. – Może zauważę jakiś szczegół, który tobie umknął. Sądzę, że aby to zrobić, musimy przejść się do mojego hotelu, ponieważ tam będziemy mieć ciszę i spokój.
- A oni? Powinnam ich obserwować!
- Będą uprawiać ostry seks przez całą noc. Nie sądzę, aby wstali wcześniej niż przed dziesiątą – zawyrokował Kanadyjczyk i objął Hermionę. – Chodź, zamarzniemy, jeśli będziemy tu sterczeć. Dzień okazał się upalny, ale sądzę, że w nocy temperatura spadnie.
- Nie wiem…
- Ale ja wiem! – oświadczył Thierry z mocą, która sprawiła, że opór czarownicy osłabł. – Bądź rozsądna!
Ociągała się, ale w końcu zmuszona była przyznać mu rację. Nie było sensu czekać na to, aż Severus się wyszaleje z Pansy. Omówienie wszystkiego rzeczywiście mogło jej pomóc.
- Zaklęcie Niepamięci nie kołkogonek, nie ucieknie – uznała i dała się posłusznie poprowadzić do tymczasowego miejsca zamieszkania Thierry’ego.

***

- Nie… proszę… - wyjęczała, pełznąc w stronę drzwi.
Z rozbitego nosa i rozciętej wargi kapała krew, która zostawiała rozmazany ślad na wykładzinie. Z jej oczu płynęły łzy. Obolałe ciało drżało, nie mogąc wytrzymać wysiłku, do którego zmuszała je ich właścicielka.
- Proszę… wypuść mnie… - błagała, z trudem wyciągając rękę w kierunku wyjścia.
- Pansy, mój ty kwiatuszku – Severeus niespiesznie podszedł do niej i stanął na jej dłoni.
Czarownica jęczała z bólu, próbując wyrwać kończynę spod buta oprawcy.
- Uzgodniliśmy już, że to ty zorganizowałaś ataki i podałaś mi nazwiska, osób, które brały w tym udział…
- Powiedziałam ci wszystko! – krzyknęła Ślizgonka drżącym głosem. – Czego jeszcze ode mnie chcesz!?
- Skąd wiedziałaś, że mieszkam u Granger? – zapytał Severus i przeniósł większy ciężar swojego ciała na stopę, pod którą znajdowały się palce Pansy.
- AAAAAAARGH! – zawyła i jeszcze mocniej zaczęła się szamotać. – NIE WIEM! PRZYSIĘGAM!
- Przypomnij sobie.
Severus zrobił krok w tył, patrząc bez cienia współczucia, jak dziewczyna zwija się w kłębek i płacze.
- Ja… po prostu… wiedziałam! – wykrzyknęła, krztusząc się łzami.
- Rok temu ktoś przyszedł do mnie, udając Draco. O tym też nic nie wiesz? – zapytał lodowatym tonem.
- Naprawdę… - wyjęczała Pansy.
Severus nie czekał na dalszą część wypowiedzi. Zrobił ruch różdżką i czarownica przeleciała przez cały pokój, a następnie zatrzymała się gwałtownie na ścianie. Coś w jej ciele bardzo nieprzyjemnie chrupnęło i to spowodowało kolejny wrzask, który wskazywał na niesamowity ból. Snape nic sobie z tego nie robił. Już wcześniej przygotował pokój specjalnie w tym celu. Żaden mugol czy czarodziej nie miał możliwości zobaczyć i usłyszeć, co się w nim działo. Wiedział, że malownicze plamy z krwi, które znajdowały się teraz na ścianach i podłodze, wywabi, gdy będzie po wszystkim. Pansy zostanie uleczona, a jej pamięć wymazana i zastąpiona przez obrazy, które będą świadczyć, że dobrze się bawiła. Severus był ekspertem i nawet Voldemort podziwiał, jak dobrze jego podwładny potrafił usuwać dowody.
- Zabij… mnie… - Ślizgonka wycharczała z trudem.
- Najpierw zajrzę do twojego umysłu – zadecydował Snape, zbliżając się do niej powoli. – Może troszeczkę boleć… - uśmiechnął się wyjątkowo paskudnie.
Napawał się jej strachem i bólem, mimo że obiecał sobie, że nie powróci do starych metod. Usprawiedliwiał się tym, że Pansy stała po stronie złych, a on po stronie dobrych. Zasłużyła na karę, dlatego złapał ją mocno za włosy i zmusił, aby popatrzyła na niego. Po chwili z jej gardła wydobył się kolejny, mrożący krew w żyłach pisk. Starała się bronić, ale nic to nie dawało. Severus przebił się przez wszystkie zaklęcia, jakie miała na sobie dziewczyna i w końcu poznał prawdę.


5 komentarzy:

  1. O kurczę, czyżby to ten moment kiedy dowiemy się prawdy? Może w końcu będzie wiadomo dlaczego Herm poleciała na Robardsa w hotelu. Sev niedobry i zły, tak jak pisałaś w ciekawostkach. Nigdy nie pozbędzie się starych nawyków. Chociaż nawyki to chyba złe określenie ;) Wyjdzie na to, że rozwiąże całą zagadkę przed aurorami. No ale co się dziwić, jak korzysta z takich metod. Thierry to chyba chce mieć po prostu materiał do książki, co? Ja tu miłości nie widzę. Myślę, że oboje są sobą tylko zauroczeni. Chociaż powiem szczerze, że nie lubię słowa miłość. Dla mnie nie istnieje coś takiego. Co najwyżej przywiązanie, przyzwyczajenie :D. No ale nieważne. Ale też mi z tą Pansy to nie pasuje. Jakieś zaklęcie albo eliksir? Nie wierzę, że tak po prostu wskoczyłaby do łóżka Snape`a. A Herm była zazdrosna bezpośrednio o niego czy o to że rzekomo ma swoje życie seksualne?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę to powiedzieć: zaczynasz wszystko rozgryzać :D. Nie pomyliłaś się właściwie w niczym. Gratulacje!
      Teraz Sev zacznie powoli dochodzić do prawdy. Pewnie ktoś mu w tym pomoże i nie będzie to zaskoczeniem, gdy napiszę, że stawiam na Hermionę.
      Thierry przyjmuje co życie mu daje, a ma wyjątkowe szczęście, że spotkał na swojej drodze chodzące materiały do opowieści.
      Miłość jest uczuciem niejednoznacznym i ludzie różnie ją odbierają. Osobiście stawiam na przyjaźń, która jest trwalsza. Mąż jest moim najlepszym kumplem i to sobie cenię :D
      Zgadzam się z Tobą, że takie zachowanie nie pasuje do Pansy. Sev już udowodnił, że potrafi użyć magicznych sposób, aby przekonać do siebie kobietę.
      Hermiona nie chce się przyznać przed sobą i Thierrym, że jest zazdrosna o jedno i drugie :]
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jestem tu nowa ale zostanę z chęcią na dłużej ;) kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj! Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :D
      Następny rozdział będzie jutro.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. | Lubisz mnie? – zapytała.
    | On powiedział „nie”.
    | Myślisz że jestem ładna? – zapytała.
    | Znowu powiedział „nie”.
    | Zapytała więc jeszcze raz: „Jestem w twoim sercu?”.
    | Powiedział „nie”.
    | Na koniec się zapytała: „Jakbym odeszła, to byś płakał za mną?”.
    | Powiedział że „nie”.
    | Smutne – pomyślała i odeszła.
    | Złapał ja za rękę i powiedział: „Nie lubię cię, kocham cię. Dla mnie nie jesteś ładna, tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu, jesteś moim sercem. Nie płakałbym za tobą, tylko umarłbym z tęsknoty.”
    | Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się tą piękną historią – to zostaniesz na zawsze sam.
    | Jeśli ci się nie uda wysłać do 20 komentarzy tego – to nie znajdziesz szczęścia w 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
    | Jeśli ci się natomiast uda wysłać do 20 komentarzy tego – to dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że cię kocha. Jeszcze dziś ktoś cię pokocha. Stanie się to równo o 12.00. Będzie to ktoś znajomy. Coś ładnego jutro między 1 a.m.-4 p.m. się zdarzy w twoim życiu. Ktoś wyzna ci miłość o 4 p.m. obojętnie gdzie będziesz w domu, przy telefonie, albo w szkole.

    OdpowiedzUsuń