UWAGA! W ROZDZIALE
ZNAJDUJĄ SIĘ SCENY UWAŻANE POWSZECHNIE ZA +18!
Wojna zmieniła życie wielu ludzi. Jedni stracili bliskich, a inni
majątek. Ludzie pokroju Umbridge i Mundungusa zyskiwali, zwłaszcza jeśli
potrafili dobrze wyczuć sytuację. Draco Malfoy zarazem stracił i zyskał. Jego
dawne ideały odeszły w niepamięć. Zrozumiał, że służenie Voldemortowi i
chlubienie się czystą krwią, było strasznym błędem. Mylili się jego rodzice,
mylił się on i reszta tych, którzy wyznawali tę samą filozofię. Początkowo jego
życie było przyjemne: w szkole mógł się wywyższać, ile chciał i nie ponosił za
to konsekwencji. Severus Snape bronił go i patrzył przez palce na przewinienia
pupilka. Ojciec dawał pieniądze i wpływał na większość osób, które mogły w
jakiś sposób ułatwić im życie. Malfoyowie byli podziwiani i szanowani. Niejeden
czarodziej i czarownica robiła wszystko, aby wkraść się w łaski ich rodziny. Do
czasu drugiej wojny Draco żył jak pączek w maśle, a jego jedynym problemem było
to, że nie mógł skopać Harry’emu Potterowi tyłka. Później wszystko się
zmieniło. Voldemort okazał się tak samo łaskawy dla swoich wyznawców, jak i
wrogów. Gdyby nie interwencja Bellatriks Lestrange, to Malfoyowie dawno
skończyliby jako pokarm dla druzgotek. Szykanowany i poniżany Draco po raz
pierwszy poczuł się tak samo, jak swoje ofiary. Drżał ze strachu o swoje życie
i musiał oglądać rzeczy, które doprowadzały go do granic wytrzymałości. Myślał
nawet o samobójstwie, ale był zbyt wielkim tchórzem, aby zażyć trujący eliksir,
który ukradkiem uwarzył. Z tego powodu z ulgą przyjął wiadomość o śmierci
Voldemorta. Dzięki złotu ojca miał tylko areszt domowy, a następnie wstawił się
za nim Potter i uwolnił. Pomimo wielu lat nienawiści Draco nie potrafił pozbyć
się uczucia wdzięczności, które zakiełkowało w jego sercu. Nigdy nie nawiązał z
Harrym dobrych stosunków, ale przestał odnosić się do niego źle. Podobnie było
z Hermioną Granger. Astoria wyjawiła mu, kto stał za zepsutą windą. To
sprawiło, że syn Lucjusza już nigdy nie powiedział złego słowa na temat swoich
dawnych wrogów.
Zmiana, która zaszła w Draco nie uszła uwadze jego rodziców. Przeżyte
doświadczenia wcale nie sprawiły, że coś zrozumieli. Ku rozpaczy syna nadal
stali po stronie Voldemorta i wyznawali teorię czystości krwi. Powodowało to
coraz większe konflikty, aż czara goryczy przelała się, gdy podczas jednego z
niedzielnych obiadów wyszło na jaw, że Astoria myśli tak jak Draco. Wybuchła
potężna awantura, podczas której dziewczyna zapewniła Malfoyów, że nigdy nie
zaszczepi w swoich dzieciach niechęci do mugoli i mugolaków. Konsekwencje tej
wypowiedzi okazały się dość poważne. Draco musiał wybierać pomiędzy rodzicami a
swoją miłością. W ten sposób zamieszkał z Astorią w małym, wiejskim domku,
położonym daleko od Londynu.
Właśnie tam odnalazł go Severus Snape, który o wszystkim dowiedział
się od Dundy’ego, który kochał ploteczki na równi ze swoją żoną. Bez trudu
zebrał informację na temat tego, gdzie mieszka jedyny syn Malfoyów i dał adres
mrocznemu kumplowi, który od razu go wykorzystał. Były mistrz magii
pamiętał, kto go namówił na zamieszkanie z Hermioną i w jakim celu. Po ataku na
dom zrozumiał, że sprawa jest poważna. Ktoś wiedział, w które okna skierować
zaklęcie. Nie tylko Hermiona była celem, Severus także nim był. Tylko że o jego
miejscu pobytu wiedziało tylko kilka osób: Kingsley, Robards, Potter, niektórzy
z Weasleyów, Draco Malfoy oraz Rita Skeeter. Ta ostatnia była najbardziej
podejrzana, ale Hermiona twierdziła, że rozmówiła się z dziennikarką, że ta
będzie milczeć i słowa dotrzymała, a przynajmniej nie dała powodu, aby jej nie
wierzyć. Severus był mniej entuzjastycznie nastawiony do tej rewelacji, ale nic
nie powiedział. Stwierdził, że musi porozmawiać ze swoim dawnym pupilkiem ze
Slytherinu. Odkąd polubił Grangerów, nie chciał, aby stracili do niego zaufanie,
a to mogło mu grozić, jeśli Draco przestałby milczeć. Oficjalnie przestał
wyznawać ideę czystości krwi, ale mogła to być tylko przykrywka. Zbyt wiele
rzeczy świadczyło przeciwko niemu: jego dziewczyna wkradła się w łaski
Hermiony, a on powiedział, że chce zniszczyć jej życie. Severus podejrzewał, że
to oni stoją za atakami w Dzień Zwycięstwa. Robards przesłuchał starsze
pokolenie, zupełnie ignorując młodsze. Niczego nie udało mu się znaleźć ani
nikomu nic udowodnić, co niespecjalnie zaskoczyło Snape’a. Zdziwiłby się, gdyby
praca Gumochłona dała jakiekolwiek rezultaty, ponieważ zazwyczaj tylko kręcił
się w kółko niczym Żądlibąk.
Szare oczy Draco rozszerzyły się z powodu zaskoczenia, gdy zobaczył,
kto stoi przed jego drzwiami.
- Jesteś sam? – zapytał szybko Severus, mając nadzieję, że Astoria
będzie harować w pracy na równi z Hermioną.
- Tak.
- To świetnie, ponieważ chciałbym uciąć sobie z tobą przyjacielską
pogawędkę. Rozumiesz? – były opiekun Slytherinu spojrzał znacząco na blondyna.
- Skoro pan tego chce… - wymamrotał Draco bez entuzjazmu i wpuścił
gościa do domu.
W salonie widać było rękę Astorii. Severus pamiętał, jak wyglądał jego
pokój, gdy pierwszy raz do niego wszedł. Czarownica lubiła biel, jasny róż,
złoto i suszone kwiatki, które upychała wszędzie, gdzie się dało. Draco musiał
być niezłym pantoflarzem, skoro na to wszystko pozwalał.
- Chciałem porozmawiać o naszym ostatnim spotkaniu, a dokładniej o
tym, co wtedy mówiłeś i dlaczego.
- Hmmm, a kiedy to było? – zastanowił się młody Malfoy.
- Rok temu. Na początku marca – naprowadził go Snape.
W odpowiedzi Draco zrobił naprawdę głupią minę i zamrugał szybko
powiekami. Nie wyglądał jak człowiek, który wie, o co chodzi.
- Nie przypominam sobie – oznajmił po chwili.
- To było niedługo po tym, gdy twoja dziewczyna wyprowadziła się od
Hermiony Granger. Spotkaliśmy się u mnie w domu! – warknął Severus. – Nie
udawaj, że nie pamiętasz! Musimy sobie poważnie na ten temat porozmawiać!
Tym razem twarz Malfoya wyrażała bezbrzeżne zdumienie. Szczęka mu
opadła, brwi poszybowały w górę i wpatrywał się w byłego nauczyciela, jak w
jakieś dziwne zjawisko, którego istnienia nie podejrzewał.
- Ja u pana w domu? – jęknął. – Nigdy tam nie byłem… ja nawet nie
wiem, gdzie pan mieszka!
- Nie kłam! – prychnął Severus, czując, że jego irytacja wzrasta. Nie
podejrzewał Draco o tak duże umiejętności aktorskie, ale może chłopak czegoś
się nauczył w czasie, gdy Voldemort mieszkał w dworze Malfoyów. – Przyszedłeś
do mnie z winem i rozmawialiśmy o Granger!
- Jak matkę kocham… to nie ja! – blondyn położył rękę na sercu. – Mogę
przysiąc na wszystko… rodziców… Astorię… nigdy u pana nie byłem i nawet gdyby
groził mi Cruciatus, to nie byłbym w stanie powiedzieć, gdzie jest pański dom!
Snape poczuł, że jego pewność siebie maleje. Znał Draco i zawsze
wiedział, gdy ten coś przed nim ukrywał. Wprawdzie minęło kilka lat od czasu,
gdy go uczył w Hogwarcie, ale z jego postawy wynikało, że niewiele się zmienił.
Mówił prawdę, czy kłamał jak z nut?
- Ktoś, kto wyglądał i zachowywał się jak ty, przyszedł do mnie do
domu i namawiał mnie do zrobienia Granger niemiłych rzeczy – wycedził powoli
Snape. – Ta osoba mówiła, że jej nienawidzi, ponieważ zniszczyła jej życie i
chce się zemścić. To wszystko do ciebie pasuje…
- Na Merlina! – wykrzyknął Draco ze zgrozą. – Owszem, nigdy jej nie
lubiłem i jawnie to okazywałem, ale… nie, nie, nie – zaprzeczył gwałtownym
ruchem głowy. – Po wojnie zrozumiałem, jak głupi byłem! Nawet z nią pracowałem
w jednym dziale! Nigdy nie pomyślałem nawet, aby się jakoś na niej mścić! To
nie byłem ja! – powiedział z naciskiem. – Ktoś pana oszukał!
- Nie wierzę ci – Severus zniżył głos do szeptu. – Nie chcesz się
przyznać…
- Mam wypić Veritaserum, aby mi pan uwierzył? – prychnął blondyn ze
złością. – Święty nie byłem, ale istnieje możliwość, że ktoś się we mnie
przemienił, a pański instynkt szpiega nawalił – powiedział ze złośliwym
uśmieszkiem.
- Wpuść mnie do swojego umysłu i udowodnij, że mówisz prawdę –
oznajmił Snape słodkim tonem, stając przed Draco.
- Nie będzie mi pan grzebał w myślach! – zdenerwował się Malfoy,
pokazując różdżkę, którą trzymał w ręku.
- Mam dziwne przeczucie, że gdyby ktoś się dowiedział, co się u mnie
wydarzyło, to mógłby powiązać ciebie i Astorię z niedawnymi atakami – wyjaśnił
były mistrz eliksirów, pokazując, że on także ma różdżkę. Jego stara spłonęła,
ale niedługo po tym nabył nową na ulicy Pokątnej. – Mielibyście mnóstwo
nieprzyjemności. Azkaban… przesłuchanie… trudno byłoby ci udowodnić, że nie ty
byłeś u mnie tamtego dnia. Twoja matka wie, gdzie mieszkałem. Mogła ci o tym
powiedzieć…
- Nie mieszaj do tego mojej matki i Astorii! – warknął Draco.
- Udowodnij mi, że to nie byłeś ty, a ja się zajmę tym skurwielem,
który lubi bawić się Eliksirem Wielosokowym. Będzie cierpiał, zapewniam – w
oczach Severusa pojawiły się iskierki szaleństwa.
Młody mężczyzna nie wyglądał na przekonanego. Na pewno nie chciał, aby
ktoś grzebał mu w umyśle. Z drugiej strony miał już doświadczenie z aurorami i
ich przesłuchaniami. Draco wiedział, że tym razem ojciec nie podaruje Ministerstwu
Magii góry złota i dlatego wyląduje razem z Astorią w Azkabanie na czas
śledztwa.
- Niech panu będzie! – oświadczył ze złością.
- To nie będzie bolało, obiecuję… - obiecał Snape i z nikłym
uśmieszkiem zbliżył swoją twarz do twarzy młodego Malfoya.
***
Hermiona biła się z myślami, po tym, gdy otrzymała wiadomość. Niby
wykonywała swoje obowiązki, ale jednocześnie jej umysł pracował na najwyższych
obrotach. Nie wiedziała, co zrobić, a jakoś nie miała ochoty pytać się innych o
zdanie. W końcu dotyczyło to jej życia i to ona powinna podjąć decyzję, co
zrobić.
Odkładając książkę na półkę, która stała na zapleczu, zerknęła na
Severusa. Wiedziała, że od kilku dni jest jakiś nieswój. Mało mówił, zazwyczaj
był zatopiony w myślach i jej nie słuchał. To zdradziło, że przyczyną tego
stanu rzeczy wcale nie był Sylfion, ponieważ Hermiona to o nim zazwyczaj
mówiła. Ich praca wyglądała tak, że w przerwach pomiędzy kolejnymi klientami,
ona wertowała stare księgi i pergaminy w poszukiwaniu wskazówek, a on starał
się wynaleźć coś, co podziałałoby na zasuszoną gałązkę. Początkowo czarownica
protestowała, ale usłyszała tylko, że jej kreatywność jest równa kreatywności
puszków pigmejskich, a jeśli nie to ma pokazać jakie zaklęcie lub eliksir
wymyśliła. Hermiona zmuszona była skapitulować i Severus zaczął eksperymentować
z eliksirami, które jak na razie niczego nie dały.
- Muszę wyjść wcześniej – oznajmił nieoczekiwanie. – Zamknij zakład.
Nie czekaj na mnie z kolacją.
- Co będziesz robił?
- Coś – mruknął czarodziej w odpowiedzi.
Hermiona od razu wiedziała, że nic więcej z niego nie wyciągnie. Miała
wrażenie, że to, co będzie robił, nie będzie miało zbyt wiele wspólnego z
Sylfionem. Zaczęło ją to denerwować. Przecież mógł jej powiedzieć o wszystkim!
Dlaczego tak się zamknął we własnym świecie i nie chciał jej do niego dopuścić?
- Nie to nie. Nie mów mi, skoro nie chcesz… – burknęła pod nosem.
Zirytowała się, gdy się okazało, że jej przytyk nie zrobił nawet
najmniejszego wrażenia na Severusie, który zaklęciem ścierał kurz z naprawionych
przedmiotów.
- Ja też wychodzę wcześniej! – wypaliła nieoczekiwanie.
- Rób, co chcesz – usłyszała w odpowiedzi.
- A niech cię Avada trafi! – pomyślała ze złością i wyciągnęła
komórkę. – Możemy się spotkać. Niech będzie tak, jak pisałeś. Do zobaczenia – wystukała
na klawiaturze.
Używaną Nokię 3310 dostała od ojca, ponieważ jej poprzednia spłonęła w
pożarze. Hermiona próbowała niektóre rzeczy naprawić zaklęciem, ale w
większości przypadków nie odniosło to skutku. Magiczne płomienie pożarły, co
się tylko dało.
- Już nie mogę się doczekać. KC :* – czarownica przeczytała w myślach
odpowiedź od Thierry’ego.
Nie miała ochoty odpisywać mu tym samym. Uczucia, które pojawiły się
gwałtownie i niespodziewanie, odeszły równie szybko. Hermiona miała dość jego
nieobecności, ciągłych wyjazdów i braku znaków życia. Pogodziła się z faktem,
że między nimi wszystko skończone. Skupiła się na pracy związanej z Sylfionem,
pomagała Ginny z przygotowaniami do wesela, a ostatnio coraz mocniej
zastanawiała się jak wykończyć dom. Ekipa remontowa ogarnęła większość rzeczy,
wymieniła dach, instalacje i sprawiła, że koniec remontu był coraz bliżej.
Razem ze swoim ojcem, Severusem i Ianem planowali wystrój i tym podobne rzeczy.
Wszystko to zabierało czas i ponowne odezwanie się Thierry’ego nie było na rękę
Hermionie.
- Powinnam go, chociaż wysłuchać i poinformować, że nasz związek jest
zakończony – mówiła samej sobie, gdy szła na spotkanie. – Nie potraktował mnie
dobrze, ale z drugiej strony na pewno był w szoku. Widać przemyślał sprawę. Szkoda
tylko, że jest już za późno – pomyślała ponuro.
Pizzeria, do której przyszła dziewczyna była ulokowana obok księgarni
i naprzeciwko parku, który mimo późnej pory tętnił życiem, ponieważ temperatura
wzrosła do dwudziestu pięciu stopni i ludzie stwierdzili, że chcą z tego
skorzystać, a nie siedzieć w domu.
- Hermiono! Jak ja się za Tobą stęskniłem! – oznajmił Thierry,
siadając obok czarownicy.
- Och, nie wątpię – oznajmiła z przekąsem, krzywo patrząc na rozmówcę.
– Tyle czasu się nie odzywałeś, że na pewno…
- Ćśśś – pisarz uciszył ją, kładąc swój palec wskazujący na jej usta.
– Miałem mały kryzys wiary, ale już jest po wszystkim.
- Oczywiście, że jest już po wszystkim! – oznajmiła Hermiona,
odtrącając jego rękę. – Nie mam zamiaru czekać na ciebie, rozumiesz? Mam swoje
życie, obowiązki i…
- Zamieszkam z tobą w Londynie. Nie przeszkadza mi, kim jesteś. Wręcz
przeciwnie – przerwał jej Thierry, uśmiechając się od ucha do ucha.
- A twoja religia? – zdziwiła się Hermiona.
- Pieprzyć boga, magia jest fajniejsza – oznajmił mężczyzna.
Na początku czarownica zaniemówiła, gdy usłyszała to wyznanie, ale
potem ogarnęła ją dzika chęć wygarnięcia, co o tym myśli. Thierry zmieniał
strony, jak mu było wygodnie. Uciekał, a potem wracał, oświadczał, że wszystko
przemyślał i udawał, że nic się nie stało. Nie chciała ponownie wiązać się z
kimś takim.
- Hej, chcesz autograf?
Hermiona domyśliła się, że pisarz mówi to do kogoś, kto stał za jej
plecami. Odwróciła się i ogarnęła ją złość.
- Spadaj! On ci niczego nie podpisze! – warknęła.
Jeden rzut oka wystarczył, aby zauważyła, że Marietta Edgecombe
trzymała w rękach reklamówkę z logiem księgarni. Hermiona nie wątpiła, że były
w niej tomy opowiadające o przygodach jej imienniczki. Widocznie zdrajczyni
Gwardii Dumbledore’a zobaczyła Thierry’ego przez szybę lokalu, skoczyła po
książki i chciała otrzymać autograf. Coś takiego było na wagę złota wśród
magicznej społeczności.
- Ja… tylko… - wydukała Krukonka i zrobiła krok w stronę pary
siedzącej przy stoliku. – Chciałam… - zaczęła mówić, ale nagle zamknęła usta,
odwróciła się na pięcie i uciekła z kawiarni.
- Dobrze, uciekaj! – ucieszyła się Hermiona, wodząc za nią wzrokiem, w
którym ujawniła się pogarda.
- Kto to? – zapytał Thierry, który niczego nie zrozumiał.
- Stara znajoma – oświadczyła czarownica i spojrzała ze złością na
byłego chłopaka. – A jeśli chodzi o ciebie…
Wygarnęła mu wszystko, co myślała na jego temat, nawet wtedy, gdy na
ich stolik wjechało zamówienie. Wyliczyła wszystkie jego wady oraz powody, dla
których nie mogą być razem. Thierry próbował udobruchać ją, robiąc
uwodzicielskie miny i zmieniając wszystko w żart, ale gdy zrozumiał, że to nie
działa, zaczął się denerwować i przez to wymyślał coraz głupsze argumenty.
- Z kim pójdziesz na ślub Harry’ego i Ginny jak nie ze mną? Z Ronem? –
zapytał nienaturalnie piskliwym głosem.
- Sama, jeśli będę musiała – odparła Hermiona, krzywiąc się na myśl o
byłym.
Myślała wcześniej o Severusie, ale ten pomysł szybko upadł. To była
kusząca wizja: zobaczyć tańczącego Nietoperza z Lochów oraz miny zniesmaczonych
gości, ale czarownica musiała przyznać, że to nie jest tego warte. Sam Snape
nie zgodziłby się na to, o czym wiedziała, ponieważ któregoś razu pozwoliła
sobie na niby żart, niby sugestię. Wtedy jego wargi wykrzywiły się w kpiącym
uśmiechu i usłyszała „chyba oszalałaś”, po czym poklepał ją po głowie, jakby
była dzieckiem.
- Pójdź ze mną… chociażby jako przyjaciele – prosił Thierry. – Taki
magiczny ślub musi być ekscytującym przeżyciem.
- Nie! – warknęła Hermiona.
- Ale ty jesteś! – prychnął pisarz i ostentacyjnie odwrócił się w
stronę okna.
Niebo przyjęło barwę ciemnego granatu. Uliczne lampy były zapalone i
oświetlały chodnik, który ciągnął się wzdłuż parku. Czarownica nie miała jednak
czasu, aby podziwiać widoki, ponieważ ukradkiem włożyła rękę do swojej nowej,
zaczarowanej torebki i odnalazła w niej różdżkę. Wiedziała, że musi usunąć
Thierry’emu pamięć o tym, kim jest. Prawo było prawem i nie zamierzała go
łamać.
- Nie wiedziałem, że Severus ma dziewczynę – oświadczył pisarz,
wskazując na parę, która szła po drugiej stronie ulicy. – Za ładna to ona nie
jest…
- C… co!? – oczy Hermiony mało nie wyszły z orbit, gdy obserwowała swojego
współlokatora. – Muszę już iść! – oświadczyła niespodziewanie zarówno dla
Thierry’ego, jak i dla samej siebie.
Drżącymi rękami wyjęła z portfela dwadzieścia funtów i rzuciła je na
stolik tuż obok swojej niedojedzonej pizzy. Następnie wybiegła z lokalu i
zaczęła ukradkiem podążać za Severusem. Z powodu mroku i odległości nie mogła
dostrzec, kim była jego partnerka, ale miała wrażenie, że jest jakaś znajoma.
Para skręciła w ścieżkę i zniknęła wśród parkowych drzew. Czarownica ostrożnie
ruszyła za nimi, a gdy się zatrzymali, ukryła się za krzakami. Cały czas
zastanawiała się, dlaczego to robi, ale nie potrafiła odnaleźć odpowiedzi na to
pytanie.
- Severusie, bierz mnie tu i teraz! – wyjęczała Pansy Parkinson.
Rzuciła się na czarodzieja i zatopiła w jego ustach. Wtedy Hermiona
poczuła, niesamowitą wręcz złość. Patrząc na tę scenę, wyobrażała sobie
najgorsze tortury, które mogłaby przeprowadzić na znienawidzonej Ślizgonce.
Zapomniała, o tym, co sama przeżyła w dworze Malfoyów. Chciała, aby z gardła
Pansy wydobył się wrzask z bólu. Oddałaby wszystko, aby usłyszeć, jak pękają
jej kości i zobaczyć, jak wije się w konwulsjach. Poczuła, że z każdym ruchem
zakochanej pary ogarnia ją taka nienawiść, jakiej nigdy w życiu nie czuła do
nikogo.
- O niej też mi nic nie powiesz? – Hermiona wzdrygnęła się, gdy
usłyszała ciszy szept przy swoim uchu.
- Zostaw mnie, Thierry – odparła niecierpliwym tonem, gdy patrzyła,
jak Severus odsuwa od siebie Pansy i coś jej cicho mówi.
- Oooch, oczywiście… – Ślizgonka zachichotała i pokraśniała z
podniecenia. – Już nie mogę się doczekać, gdy znajdziemy się sam na sam!
Złapała Snape’a za rękę i pociągnęła głębiej w alejkę. Hermiona z
Thierrym podążyli cicho za nimi.
- To jakiś zwyczaj w magicznej społeczności? – dopytywał pisarz. –
Macie określone miejsca spotkań i śledzicie się wzajemnie?
- Nie – odparła Hermiona półgębkiem. – To przypadek.
- Czemu tak nienawidzisz tych dziewczyn? – Kanadyjczyk nie dawał za
wygraną.
- Ponieważ obydwie dały mi popalić – wyjaśniła czarownica, skradając
się od drzewa do drzewa.
- Uff – odetchnął Thierry z ulgą. – Już się bałem, że podczas mojej
nieobecności zaczęłaś kręcić z Severusem…
- Chyba śnisz! – warknęła Hermiona głośniej, niż zamierzała.
Na jej szczęście, akurat w tym momencie rozległ się klakson samochodu.
W ten sposób nie zdradziła swojego położenia.
- Dlaczego poszli do mugolskiego hotelu? – zastanawiała się
czarownica, gdy zobaczyła, jak para znika za drzwiami pobliskiego budynku.
- Zapowiada się, że spędzą ze sobą gorącą noc – Thierry zachichotał
jak wariat, dając upust swojej radości.
Hermionę zemdliło, gdy to usłyszała. Ciężko jej było patrzeć, jak
Pansy kleiła się do Severusa. Ciągle chciała go całować, starała się zaciągnąć
w krzaki, a najgorsze, że co chwilę łapała go za pośladki. To był okropny
widok, którego nie można było pozbyć się z umysłu.
- Powiesz mi w końcu, o co chodzi? – pisarz położył dłonie na
ramionach czarownicy i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Ta suka była podczas wojny po drugiej strony barykady – powiedziała
Hermiona przez zaciśnięte zęby. – Zastanawiam się, dlaczego Severus się z nią
związał, skoro był po naszej stronie – dodała, jakby chciała się usprawiedliwić
bardziej przed samą sobą niż przed nim.
- Myślę, że musisz mi wszystko opowiedzieć, a ja jako bezstronna
osoba, wyrażę opinię, jak to wygląda – oznajmił Thierry. – Może zauważę jakiś
szczegół, który tobie umknął. Sądzę, że aby to zrobić, musimy przejść się do
mojego hotelu, ponieważ tam będziemy mieć ciszę i spokój.
- A oni? Powinnam ich obserwować!
- Będą uprawiać ostry seks przez całą noc. Nie sądzę, aby wstali
wcześniej niż przed dziesiątą – zawyrokował Kanadyjczyk i objął Hermionę. –
Chodź, zamarzniemy, jeśli będziemy tu sterczeć. Dzień okazał się upalny, ale
sądzę, że w nocy temperatura spadnie.
- Nie wiem…
- Ale ja wiem! – oświadczył Thierry z mocą, która sprawiła, że opór
czarownicy osłabł. – Bądź rozsądna!
Ociągała się, ale w końcu zmuszona była przyznać mu rację. Nie było
sensu czekać na to, aż Severus się wyszaleje z Pansy. Omówienie wszystkiego
rzeczywiście mogło jej pomóc.
- Zaklęcie Niepamięci nie kołkogonek, nie ucieknie – uznała i dała się
posłusznie poprowadzić do tymczasowego miejsca zamieszkania Thierry’ego.
***
- Nie… proszę… - wyjęczała, pełznąc w stronę drzwi.
Z rozbitego nosa i rozciętej wargi kapała krew, która zostawiała
rozmazany ślad na wykładzinie. Z jej oczu płynęły łzy. Obolałe ciało drżało,
nie mogąc wytrzymać wysiłku, do którego zmuszała je ich właścicielka.
- Proszę… wypuść mnie… - błagała, z trudem wyciągając rękę w kierunku
wyjścia.
- Pansy, mój ty kwiatuszku – Severeus niespiesznie podszedł do niej i
stanął na jej dłoni.
Czarownica jęczała z bólu, próbując wyrwać kończynę spod buta oprawcy.
- Uzgodniliśmy już, że to ty zorganizowałaś ataki i podałaś mi
nazwiska, osób, które brały w tym udział…
- Powiedziałam ci wszystko! – krzyknęła Ślizgonka drżącym głosem. –
Czego jeszcze ode mnie chcesz!?
- Skąd wiedziałaś, że mieszkam u Granger? – zapytał Severus i
przeniósł większy ciężar swojego ciała na stopę, pod którą znajdowały się palce
Pansy.
- AAAAAAARGH! – zawyła i jeszcze mocniej zaczęła się szamotać. – NIE
WIEM! PRZYSIĘGAM!
- Przypomnij sobie.
Severus zrobił krok w tył, patrząc bez cienia współczucia, jak
dziewczyna zwija się w kłębek i płacze.
- Ja… po prostu… wiedziałam! – wykrzyknęła, krztusząc się łzami.
- Rok temu ktoś przyszedł do mnie, udając Draco. O tym też nic nie
wiesz? – zapytał lodowatym tonem.
- Naprawdę… - wyjęczała Pansy.
Severus nie czekał na dalszą część wypowiedzi. Zrobił ruch różdżką i
czarownica przeleciała przez cały pokój, a następnie zatrzymała się gwałtownie
na ścianie. Coś w jej ciele bardzo nieprzyjemnie chrupnęło i to spowodowało
kolejny wrzask, który wskazywał na niesamowity ból. Snape nic sobie z tego nie
robił. Już wcześniej przygotował pokój specjalnie w tym celu. Żaden mugol czy
czarodziej nie miał możliwości zobaczyć i usłyszeć, co się w nim działo.
Wiedział, że malownicze plamy z krwi, które znajdowały się teraz na ścianach i
podłodze, wywabi, gdy będzie po wszystkim. Pansy zostanie uleczona, a jej
pamięć wymazana i zastąpiona przez obrazy, które będą świadczyć, że dobrze się
bawiła. Severus był ekspertem i nawet Voldemort podziwiał, jak dobrze jego
podwładny potrafił usuwać dowody.
- Zabij… mnie… - Ślizgonka wycharczała z trudem.
- Najpierw zajrzę do twojego umysłu – zadecydował Snape, zbliżając się
do niej powoli. – Może troszeczkę boleć… - uśmiechnął się wyjątkowo paskudnie.
Napawał się jej strachem i bólem, mimo że obiecał sobie, że nie
powróci do starych metod. Usprawiedliwiał się tym, że Pansy stała po stronie złych, a on po
stronie dobrych. Zasłużyła na karę, dlatego złapał ją mocno za włosy i zmusił,
aby popatrzyła na niego. Po chwili z jej gardła wydobył się kolejny, mrożący
krew w żyłach pisk. Starała się bronić, ale nic to nie dawało. Severus przebił
się przez wszystkie zaklęcia, jakie miała na sobie dziewczyna i w końcu poznał
prawdę.
O kurczę, czyżby to ten moment kiedy dowiemy się prawdy? Może w końcu będzie wiadomo dlaczego Herm poleciała na Robardsa w hotelu. Sev niedobry i zły, tak jak pisałaś w ciekawostkach. Nigdy nie pozbędzie się starych nawyków. Chociaż nawyki to chyba złe określenie ;) Wyjdzie na to, że rozwiąże całą zagadkę przed aurorami. No ale co się dziwić, jak korzysta z takich metod. Thierry to chyba chce mieć po prostu materiał do książki, co? Ja tu miłości nie widzę. Myślę, że oboje są sobą tylko zauroczeni. Chociaż powiem szczerze, że nie lubię słowa miłość. Dla mnie nie istnieje coś takiego. Co najwyżej przywiązanie, przyzwyczajenie :D. No ale nieważne. Ale też mi z tą Pansy to nie pasuje. Jakieś zaklęcie albo eliksir? Nie wierzę, że tak po prostu wskoczyłaby do łóżka Snape`a. A Herm była zazdrosna bezpośrednio o niego czy o to że rzekomo ma swoje życie seksualne?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Muszę to powiedzieć: zaczynasz wszystko rozgryzać :D. Nie pomyliłaś się właściwie w niczym. Gratulacje!
UsuńTeraz Sev zacznie powoli dochodzić do prawdy. Pewnie ktoś mu w tym pomoże i nie będzie to zaskoczeniem, gdy napiszę, że stawiam na Hermionę.
Thierry przyjmuje co życie mu daje, a ma wyjątkowe szczęście, że spotkał na swojej drodze chodzące materiały do opowieści.
Miłość jest uczuciem niejednoznacznym i ludzie różnie ją odbierają. Osobiście stawiam na przyjaźń, która jest trwalsza. Mąż jest moim najlepszym kumplem i to sobie cenię :D
Zgadzam się z Tobą, że takie zachowanie nie pasuje do Pansy. Sev już udowodnił, że potrafi użyć magicznych sposób, aby przekonać do siebie kobietę.
Hermiona nie chce się przyznać przed sobą i Thierrym, że jest zazdrosna o jedno i drugie :]
Również pozdrawiam!
Jestem tu nowa ale zostanę z chęcią na dłużej ;) kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńWitaj! Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :D
UsuńNastępny rozdział będzie jutro.
Pozdrawiam!
| Lubisz mnie? – zapytała.
OdpowiedzUsuń| On powiedział „nie”.
| Myślisz że jestem ładna? – zapytała.
| Znowu powiedział „nie”.
| Zapytała więc jeszcze raz: „Jestem w twoim sercu?”.
| Powiedział „nie”.
| Na koniec się zapytała: „Jakbym odeszła, to byś płakał za mną?”.
| Powiedział że „nie”.
| Smutne – pomyślała i odeszła.
| Złapał ja za rękę i powiedział: „Nie lubię cię, kocham cię. Dla mnie nie jesteś ładna, tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu, jesteś moim sercem. Nie płakałbym za tobą, tylko umarłbym z tęsknoty.”
| Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się tą piękną historią – to zostaniesz na zawsze sam.
| Jeśli ci się nie uda wysłać do 20 komentarzy tego – to nie znajdziesz szczęścia w 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
| Jeśli ci się natomiast uda wysłać do 20 komentarzy tego – to dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że cię kocha. Jeszcze dziś ktoś cię pokocha. Stanie się to równo o 12.00. Będzie to ktoś znajomy. Coś ładnego jutro między 1 a.m.-4 p.m. się zdarzy w twoim życiu. Ktoś wyzna ci miłość o 4 p.m. obojętnie gdzie będziesz w domu, przy telefonie, albo w szkole.