piątek, 26 kwietnia 2019

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 82 – Magia telewizji





- Czarownice i czarodzieje! Chłopcy i dziewczęta! Witam was w „Kociołku Towarzyskim”! - Rita Skeeter wkroczyła do studia nagraniowego, szczerząc zęby do fanek i nielicznych fanów. Nie było tajemnicą, że była o wiele bardziej popularna wśród żeńskiej części magicznej społeczności. To głównie od nich dostawała listy i to one pojawiały się na spotkaniach. Tym razem było podobnie. Rita domyśliła się, że kilku dodatkowych mężczyzn przyszło na nagranie nie dlatego, że byli zainteresowani treściami, a raczej chcieli być częścią rewolucji, która właśnie dokonywała się na ich oczach.
Technika pożyczona od mugoli powoli wchodziła do świadomości czarownic i czarodziejów. Rita musiała spędzić wiele miesięcy na szantażowaniu, błaganiu, obiecywaniu i proszeniu, dzięki któremu dostała zgodę na utworzenie magicznego kanału w telewizji. Następnie tak długo bombardowała wszystkich swoimi tekstami, w których mocno podkreślała, że udało im się zaakceptować radio oraz pociąg, które przecież były mugolskimi wynalazkami, że zakupili odpowiedni sprzęt (w nowo otwartym punkcie na ulicy Pokątnej, którym cichym właścicielem była pisarka). Czarownic aż tak mocno nie trzeba było przekonywać, ponieważ one łatwiej podchwytywały pomysły swojej ulubionej autorki felietonów i plotkarskich artykułów. Czarodzieje, zwłaszcza ci tradycyjni, mieli o wiele większe opory przed nowościami.
- Właśnie dzisiaj zaczyna się rewolucja! Nasze społeczeństwo wkracza w nową erę! – Kontynuowała niezrażenie Rita pomimo pozornej obojętności tłumu. Miała świadomość, że nawet jej najbardziej oddane fanki potrzebują chwili, aby się rozruszać. Jak na razie większość była onieśmielona i zerkała z obawą na otaczające ich sprzęty do nagrywania oraz oświetlenia. – Zaprosiłam dla was naprawdę wyjątkowych gości. Jako pierwsza przyjdzie do nas czarownica, którą znają wszyscy! Proszę o mocne brawa! Przed wami… Hermiona Granger! – Prowadząca machnęła różdżką w stronę kotary, która rozsunęła się, ukazując młodą kobietę z krótkimi włosami.
Rita miała świadomość, że nikt oprócz Thierry’ego Boucharda nie chciał zgodzić się na wywiad przed kamerami, przez co była zmuszona użyć swoich „argumentów”, ale publiczność nie musiała o tym wiedzieć. Sława i pieniądze nigdy nie przychodziły łatwo, dlatego dziennikarka wiedziała co to ciężka praca. Nie po to budowała latami swoją pozycję oraz szukała haków na każdego, aby tego nie wykorzystać. Przedstawiciele świata czarodziejów wyraźnie dali Ricie do zrozumienia, że jeśli dwa pierwsze odcinki nie odniosą sukcesu, to dziennikarka może tylko pomarzyć o dalszym rozbudowywaniu magicznej telewizji. Ryzyko było zbyt wysokie i nie zamierzali tego ciągnąć bez zdecydowanego entuzjazmu społeczeństwa. Z tego powodu Rita postanowiła zaprosić najbardziej znane i kontrowersyjne postacie, a następnie zmusić je do gadania.
- Nie będę owijać w bawełnę, dlatego od razu pytam… Kogo z tej czwórki lubisz najbardziej: Thierry'ego Boucharda, Rona Weasleya, Severusa Snape’a czy Gawaina Robardsa? – Dziennikarka uśmiechnęła się promiennie do rozmówczyni. – Z tego, co wiem, to z każdym byłaś lub jesteś w jakiś sposób związana. Wszyscy jesteśmy ciekawi, kto jest najbliższy twojemu sercu.
Tłum siedzący na widowni wstrzymał oddech, czekając na odpowiedź. Hermiona zmieszała się lekko, ale po chwili przywołała na twarz maskę obojętności.
- Nie ukrywam, że najmniejszy kontakt mam z Ronem – odparła sucho. – Z pozostałymi moje relacje są dobre i nic nie wskazuje na to, aby wyszły poza standardowo koleżeńskie tudzież przyjacielskie – po wyznaniu zacisnęła usta niczym Minerwa McGonagall.
- Tak się jej tylko zdaje – Rita puściła oczko do widowni, a ta zaczęła przejawiać większe ożywienie – ale my wiemy, że coś jej na rzeczy…
- Nie prawda – oznajmiła Hermiona z godnością i uniosła nos w stronę sufitu.
- Każdy wie, że z ciebie jest niezłe ziółko. Zmieniasz facetów jak rękawiczki – zauważyła dziennikarka, przez co zebrani zaczęli cicho chichotać. - Nie przejmuj się, tak się tylko z tobą droczymy – Rita poklepała dłoń rozmówczyni, która wyglądała, jakby chciała ją zabić wzrokiem. – Porozmawiajmy o faktach. Kiedy masz zamiar rzucić Obliviate na Thierry’ego i czy on o tym wie?
- Nie sądzę, aby to było konieczne…
- Jak to nie? – Dziennikarka udała oburzenie. – Z tego, co wiem, nie doszło do ślubu. Przypominam, że jest mugolem, a ty wyjawiłaś mu, że jesteś czarownicą. To jawne pogwałcenie Międzynarodowego Kodeksu Tajności Czarodziejów. Mimo wszystko… - Rita zrobiła znaczącą pauzę, jednocześnie z zadowoleniem przyjmując reakcję widowni, która dała się podpuścić i okazywała coraz większe zaangażowanie. – Myślę, że nie będziemy się czepiać bohaterki wojennej. Rozumiemy, że zrobiła to w zaślepieniu, zwanym miłością. Odpuśćmy jej.
- Nie tylko ja jedna powiedziałam narzeczonemu przed ślubem, że jestem czarownicą – broniła się Hermiona. – Ministerstwo uznaje to za wyjątki…
- Co nie zmienia faktu, że nie jesteście ze sobą, dlatego powinnaś mu wyczyścić pamięć! – przerwała jej Rita.
- Możesz nie mieć aktualnych informacji! – warknęła młodsza z czarownic, czym sprawiła, że tłum fanek dziennikarki zaczął pomrukiwać coś o niewychowanych dziewuszyskach.
- Oj, kręcisz dziewczyno! – prowadząca zawołała ze złośliwością wypisaną na twarzy. – Najpierw twierdziłaś, że tylko go lubisz, a teraz mówisz, że łączy was miłość…
- Ej, to jawna nadinterpretacja! – zirytowała się Hermiona.
- W takim razie może spytamy twojego kochasia, jaka jest prawda? – Rita uśmiechnęła się do niej jadowicie. – Panie i panowie! Przed wami autor cudownych książek o pannie White… Thierry Bouchard!
Od razu było widać, że Kanadyjczyk przyszedł do studia nagraniowego z zupełnie innym nastawieniem niż jego być-może-przyszła żona. Wyskoczył zza kotary, nie czekając na odsłonięcie jej i zaczął teatralnie kłaniać się przed publicznością. Niektóre starsze czarownice o mało nie zemdlały z podniecenia, gdy podbiegł do kilku w pierwszym rzędzie i złożył na ich dłoniach pocałunki. Reszcie pomachał entuzjastycznie podczas wchodzenia na scenę.
- Ho, ho, ale z pana dżentelmen! – zawołała Rita, gdy przyszła kolej na powitanie z nią.
- Trzeba się czymś wyróżniać w dzisiejszym świcie… - białe zęby Thierry’ego błyszczały w świetle reflektorów.
- Jesteś szczery – zauważyła dziennikarka z wyraźnym zadowoleniem, gdy usadowiła się z powrotem w fotelu. – Powiedz mi… bo panna Granger nabrała wody w usta… jesteście razem czy nie?
- Oczywiście, że jesteśmy razem! – mężczyzna pokraśniał z dumy i złapał młodszą czarownicę za rękę. – Hermiona wstydzi się tego, że nie wyszło nam za pierwszym razem, ale zapewniam, że przy następnym podejściu nie dam jej uciec sprzed ołtarza!
Widownia coraz śmielej sobie poczynała. Niektórzy na słowa Thierry’ego otwarcie zaczęli się śmiać, inni klaskać, a jeden z czarodziejów włożył palce do ust i zagwizdał, za co dostał od żony parasolką po głowie.
- Teraz czas na pytania: jak się czujesz z magią i co o niej myślisz? Tak szczerze, to obstawiałam, że prędzej zostaniesz księdzem, niż przejdziesz nad naturą Hermiony do porządku dziennego – oznajmiła prowadząca, co wywołało śmielszy niż dotychczas aplauz na widowni.
- Magia jest zajebista, bardzo żałuję, że jej nie mam – wyznał Kanadyjczyk i udał, że łka z żalu, jednocześnie zerkając na rozbawionych czarodziejów i czarownice. – Będę musiał się jakoś pogodzić z tym okropnym defektem matki natury.
- Myślisz, że to coś niezwykłego czy raczej przerażające?
- Przerażające? Kobieto! To jest bardziej zajebiste niż podróż po USA z hippisami w ich starej furgonetce i jaranie zielska dwadzieścia cztery godziny na dobę!
Tłum przestał się hamować i zawył z radości w reakcji na odpowiedź. Hermiona zakryła twarz dłońmi, nie mogąc zdzierżyć tego, co się działo. Rita była wniebowzięta: to był ledwo początek, a wszystko jej mówiło, że osiągnęła sukces, który nawet jej się nie śnił. Owszem, wiedziała, że będzie dobrze, ale nie podejrzewała, że aż tak. Instynkt podpowiadał jej, że miała przed sobą nową gwiazdę czarodziejskiego świata. Zamierzała wykorzystać Thierry’ego do swoich celów, ale dopiero po nagraniu.
- Byłeś u spowiedzi po tym, jak Hermiona powiedziała ci o magii? – rzuciła niespodziewanym pytaniem w jego kierunku. – Wiem, że mugole traktują ją jako najgorszy grzech, a ty przecież należysz do kościoła…
- Daj spokój, średniowiecze minęło – odparł Thierry bez najmniejszego zająknięcia. – Księża się mylą, a ja nie jestem jak krowa: tylko one nie zmieniają poglądów.
- Ha, ha, ha – zaśmiała się Rita razem ze swoimi fanami. – Dobrze powiedziane!
Thierry wypiął pierś z dumy i popatrzył na nią roziskrzonym wzrokiem. Potrafił się dobrze wypromować i miał doświadczenie z mediami. Na dodatek był przystojny, co nie umknęło uwadze czarownic, które były gotowe przymknąć oko na to, że jest mugolem.
- A teraz wróćmy do Hermiony… - Dziennikarka zwróciła twarz w stronę młodej kobiety. - Jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość z Severusem Snape’em?
 - Nadal zamierzam mu pomagać w przystosowaniu się do świata. Zrobił ogromne postępy i nie jest już taki jak kiedyś, mimo że ciągle doznaje ostracyzmu ze strony społeczeństwa – popatrzyła potępiająco w stronę tłumu.
- Jeśli on się zmienił, to ja jestem trytonem! – krzyknął jakiś czarodziej, który nie musiał się obawiać żony, ponieważ jej nie miał.
Pomruk widowni wyraźnie świadczył, że popiera jego słowa. Niektórzy zaczęli cicho buczeć. Hermiona skrzywiła się, jakby wypiła Szkiele-Wzro i już miała wygłosić długą mowę na temat współżycia społecznego, gdy Rita zainterweniowała:
- Chodziło mi o wasze intymne relacje. Przecież dwoje ludzi odmiennej płci nie mieszka ze sobą ot tak sobie. Już dawniej pokazałaś, że masz ciągoty do starszych i bardziej doświadczonych mężczyzn. Trójkąt z Thierrym i Severusem to chyba zbyt postępowe jak na ciebie, co? – uśmiechnęła się, ukazując swoje złote zęby.
- Ja bym był za – oznajmił Thierry, czym wzbudził kolejną falę wesołości.
Hermiona spiorunowała go wzrokiem i mruknęła coś niewyraźnie. Rita postanowiła wypić wywar póki gorący.
- Zrobiło się bardzo intymnie – stwierdziła i uśmiechnęła się od ucha do ucha. – Taki związek… no, no, no… Panie Bouchard, zaskakujesz nas wszystkich!
- Jestem za wolną miłością – Thierry nie zwracał uwagi na załamaną Hermionę – każdy na nią zasługuje, a Severus Snape jest… fascynujący – wyznał.
Widownia podzieliła się: jedni buczeli, inni piszczeli z zachwytu. Rita zrozumiała, że takie sprawy są jak na razie zbyt postępowe dla niektórej części społeczeństwa. Stwierdziła, że musi zmienić temat.
- Skoro o Severusie mowa, to zobaczmy, co on sam ma nam do powiedzenia. Czarownice i czarodzieje, przed wami tajemniczy i mroczny mężczyzna, którego zna każdy w naszym świecie! – oznajmiła, jednocześnie odsłaniając kotarę.
Tłum siedzący przed sceną poruszył się niespokojnie. Nie słychać było braw, które towarzyszyły pojawieniu się Hermiony czy Thierry’ego. Zapanowała mroczna atmosfera i wielu mogłoby przysiąc, że wraz z pojawieniem się Severusa na sali zrobiło się zimniej. Trzymana przez niego różdżka skutecznie zniechęciła odważniejszych do wykrzykiwania obelg. Rita od razu zrozumiała, że zaproszenie kogoś takiego mogło być błędem. Musiała koniecznie to naprawić i sprawić, aby czarodzieje znowu zaczęli się dobrze bawić.
- Może pan usiąść – zaświergotała, wyczarowując kolejny fotel.
- Postoję – mruknął z wyraźną niechęcią Severus.
- No dobrze, skoro pan tego chce. Muszę się przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem pańskiej zmiany. Z zimnego nietoperza z lochów przepoczwarzył się pan w kogoś niesamowicie pociągającego – dziennikarka wyszczerzyła do niego zęby, chociaż wiedziała, że nie przebije tym muru, którym odgradzał się od wszystkich, ale jednocześnie wzbudzała niemałe zainteresowanie widowni. – Fascynujący mężczyzna, taki piękny pod zewnętrzną warstwą niedostępności… - kolejny raz puściła oczko do fanów, którzy ponownie zaczęli się rozochocać. – Słyszałam, że nawet pani psycholog więzienna nie była w stanie się oprzeć. Stąd pytanie: jest pan chętny do trójkąta z Thierrym i Hermioną? Myślę, że obydwoje nie odmówią…
- Tylko… w najgorszych… koszmarach… – Severus z trudem wycedził przez zęby, co ku jego zaskoczeniu rozbawiło tłum fanek.
Rozejrzał się i zauważył, że Thierry zrobił komiczną minę, która kojarzyła się jednoznacznie z dzieckiem, któremu zabrano cukierki. Po przeniesieniu wzroku na Hermionę złapał z nią kontakt i wyczytał z jej oczu, że ona także ma ochotę zabić Ritę, która szykowała się do kolejnego ataku.
- Panie Snape, czy nie tęskni pan czasem za nauczaniem? – spytała przymilnym tonem. – Mimo wszystko taka praca chyba daje sporo radości, chociażby przez możliwość szydzenia, z co poniektórych jednostek...
- Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek z kogoś szydził. Ja tylko dawałem do zrozumienia niektórym jednostkom, jak bardzo cierpię, będąc zmuszonym do uczenia takiego stada idiotów – odparł szczerze.
- To przez to nowoczesne wychowanie! – krzyknęła jedna z bardziej odważnych czarownic, którą ku rozpaczy Hermiony okazała się ciotka Muriel. – Młodzież nie jest taka sama jak kiedyś!
Zgromadzony tłum zamruczał z aprobatą. Większość zgromadzonych osób była w wieku, gdy się miało wnuki, a nawet prawnuki, a za ich czasów nauki kary cielesne były w Hogwarcie chętnie używane. Dało się słyszeć głosy: „racja, za moich czasów…”, „powinni więcej dostawać w skórę!” czy „co się teraz porobiło z tymi dziećmi, pani kochana…”. Dziennikarka nie była pewna czy widownia powinna wyrażać w taki sposób swoje zdanie, dlatego postanowiła zająć ich głowy innymi sprawami.
- Thierry co sądzisz o czarodziejskim świecie? – zwróciła się w stronę przystojnego mugola.
- Jest po prostu niesamowity! – odparł Thierry bez większego namysłu. – Żałuję, że jak dotychczas zobaczyłem tak niewiele, ale to naprawdę dało mi do myślenia. Magia jest świetna i możecie rozwiązywać nią problemy, jakich się nam nie śniło – wyszczerzył zęby do publiczności. – Mam nadzieję, że po ślubie z Hermioną, będę mógł zobaczyć o wiele więcej.
- Chętnie cię wtajemniczę… we wszystko, tylko zostaw tę mugolaczkę! – oznajmiła brzydka, stara czarownica z pierwszego rzędu, co sprawiło, że uśmiech Thierry’ego mocno przybladł, a Severus uniósł kąciki warg w złośliwym rozbawieniu.
Rita była zadowolona z przebiegu rozmowy. Publiczność dobrze reagowała, chociaż niektórzy pozwalali sobie na nieco zbyt wiele. Wiedziała, że w następnym odcinku programu będzie musiała lepiej nad nią zapanować. Z pomocą przyjdą jej mugole, których zamierzała obserwować jako żuczek.
- Czarownice i czarodzieje! – dziennikarka poderwała się z fotela i uniosła różdżkę w górę. – Mam dla was jeszcze dwóch gości, cieszycie się?
Przy akompaniamencie oklasków, gwizdów i entuzjastycznych okrzyków Harry z Ginny zajęli wyczarowane sekundę wcześniej fotele. Obydwoje byli opanowani, ale Hermiona od razu wyczytała z ruchu ich ciał lekkie napięcie. Severus starał się olać fakt, że znienawidzona przez niego osoba, zasiadła obok niego, a Thierry puścił buziaka Weasleyównie.
- Nie muszę ich przedstawiać – oznajmiła Rita, gdy publiczność się uspokoiła. -  Są młodzi, piękni, popularni i bogaci. Każda z nas chce być rudą seksbombą jak Ginevra Weasley i każdy z nas marzy o tym, aby chociaż przez jeden dzień być odważnym Harrym Potterem… - urwała na moment, ponieważ wiedziała, że Snape nie wytrzyma i głośno powie „nie ja!”, co spowodowało wybuch wesołości przed sceną. - … ale niektórzy są skazani na bycie ponętną pisarką najbardziej poczytnych felietonów i książek w czarodziejskim świecie – mrugnęła łobuzersko do fanek, które nie kryły zadowolenia z jej dowcipu. – Harry! – zwróciła się do Pottera. - Jak wyobrażasz sobie swoje dalsze życie?
Zanim młody mężczyzna przemówił, odezwała się Ginny „ruda seksbomba” Weasley:
- Pobierzemy się, on zostanie szefem aurorów, a ja zdobędę mistrzostwo świata w Quidditchu.
- Och, rączki cię świerzbią – odparła Rita, siląc się na miły ton. – Myślałam, że nie czekaliście z tym do ślubu…
Twarz Harry’ego i Ginny zapłonęła czerwienią, Thierry uniósł kciuki do góry w geście aprobaty, a Hermiona z Severusem ledwo ukryli zażenowanie. Zgromadzony tłum chichotał.
- Harry, czy ty na pewno kochasz Ginny ? Jesteś pewny, że to ta jedyna ? – atakowała dziennikarka, zachowując jednocześnie miły ton. – Wiemy, że gustowałeś kiedyś w azjatyckich pięknościach…
- Jestem pewny, że kocham Ginny – odparł błyskawicznie Potter. – Nie chcę żadnej innej – dodał z naciskiem, dając do zrozumienia, że nie chce odpowiadać na tego typu pytania.
- A co sądzisz o swojej przyszłej teściowej? – Rita nie dała za wygraną.
- Jest cudowną kobietą, która poświęca wszystko dla swoich dzieci. Zastępuje mi matkę…
- Phi! – prychnął z pogardą Severus.
- … ponieważ moja nie żyje przez pewnego osobnika, który nie trzymał języka za zębami! – warknął Harry, mierząc byłego nauczyciela groźnym wzrokiem.
- Ach, ci chłopcy! – westchnęła ostentacyjnie Rita. – Tylko rywalizują i rywalizują… Dajcie sobie spokój, każdemu może się to zdarzyć.
Tym razem publiczność zgromadzona w studiu nie wiedziała jak zareagować. Większość zastanawiała się, czy dziennikarce chodzi o nietrzymanie języka za zębami, czy o zabicie cudzej matki. Rita od razu zauważyła, że palnęła głupotę i postanowiła pomęczyć pytaniami Snape’a.
- Panie Severusie, gdybyś miał znów możliwość pracy w Hogwarcie jako nauczyciel zgodziłbyś się?
- Tylko jeśli wróciłyby tam kary cielesne – odparł mężczyzna grobowym tonem, co jednak spotkało się z chichotem sporej części publiczności.
- Wyjątkowo jest pan niegadatliwy – poskarżyła się Rita. – Może w takim razie powiesz, co chciałbyś zmienić w swoim dotychczasowym życiu?
- Nic. Jest cudownie – odparł Snape jeszcze bardziej ponurym tonem.
- Czy jest to związane z pewną osobą…? – Dziennikarka uśmiechnęła się promiennie do Hermiony, która starała się nie okazywać emocji. – Wyjmijmy różdżkę na ławę. Gdybyś teraz miał taką możliwość… związałbyś się z Hermioną czy Lily?
W studiu nagraniowym zapanowała cisza, wszyscy wstrzymali oddech. Severus westchnął potężnie i spojrzał na czarodziejów i czarownice jak na jakieś robaki.
- Lily, tylko ona.
- Phi! – prychnął z pogardą Harry i ponownie zaczął się mierzyć wzrokiem z byłym nauczycielem.
- Kiedy w końcu dojdzie do twojego łba, że czujesz coś do Hermiony? – Rita postawiła na bezczelność, co sprawiło, że jej fanki zawyły z uciechy.
- Posłuchaj uważnie, bo nie będę powtarzać – Severus błyskawicznie zwrócił się w stronę dziennikarki. - Ja. Ją. Tylko. Lubię. Zapamiętaj to sobie raz, a dobrze!
- Ooooch, taaaak, oczyyywiścieee – Rita nawet nie udawała, że mu uwierzyła i zwróciła twarz w stronę młodego aurora. – Harry. Czy zgodziłbyś się zostać świadkiem na ślubie Hermiony?
- Tylko jeśli wychodziłaby za Thierry’ego! – oznajmił głośno i znowu zaczął mierzyć się na spojrzenia ze Snape’em.
Tłum zachichotał, gdy Hermiona wstała i krzyknęła: „ale ja wcale nie zamierzam wyjść za mąż!”. Thierry dał znać publiczności, że uważa to za chwilowe widzimisię czarownicy.
- Coś milczysz Ginevro – zauważyła Rita. – Trzeba cię trochę rozruszać, abyś była tak samo aktywna jak na boisku podczas gry. Powiedz mi… jak oceniasz swoje relacje z Hermioną po tym wszystkim, co się wydarzyło?
- Nadal jesteśmy przyjaciółkami – oświadczyła „ruda seksbomba”. – Uważam, że w życiu nie jest tak, że jest wszystko dobrze albo źle. Gdybym miała powiedzieć, co najbardziej cenię w Hermionie to to, że podała mi pomocną dłoń, gdy  tego potrzebowałam. Gdy tylko ją spotkałam, wiedziałam, że zmieni to moje życie. Chodzi o to, że kiedy kocha się pewnego chłopaka, nawet wtedy, gdy jest sławny na cały świat, bywa, że nie znajduje się zrozumienia – Ginny spojrzała na Harry’ego wzrokiem pełnym uwielbienia. – Miałam szczęście, że w Hermionie znalazłam sojuszniczkę. I dziękuję jej za to. Życie to magia, życie to miłość, życie to quidditch. Wiele ludzi pyta się mnie, skąd czerpię energię. Wtedy odpowiadam im, że to proste. Wystarczy popatrzeć na Harry’ego i przywalić sto punktów Armatom Chudleya i to sprawia, że mam ochotę wyjść za mąż, mieć dzieci, a na emeryturze hodować… na przykład, puszki pigmejskie…
Na ten długi wywód Rita zamrugała tylko gwałtownie powiekami, zastanawiając się, jak to można skomentować. Hermiona uśmiechnęła się do Ginny i bezgłośnie powiedziała: „dziękuję, jesteś kochana”. Obydwie dziewczyny wiedziały, że ich przyjaźń przetrwa wiele i było to widoczne. Dziennikarka stwierdziła, że woli krótkie, ale kontrowersyjne odpowiedzi Snape’a.
- Kochany Severusie… – zaświergotała, nie zwracając uwagi, że były mistrz eliksirów ma ochotę rzucić na nią klątwę. - Czemu nie wydasz książki o swojej pracy szpiega i o eliksirach? Obie ze względu na twoją złą sławę zyskałyby rozgłos i ociepliły twój wizerunek, jak wszyscy wiemy, jesteś mistrzem manipulacji, więc twoja książka przekonałaby wszystkich, że jesteś ofiarą!
- Oczywiście, że mógłbym napisać taką książkę – Snape przywołał na twarz okropny, krzywy uśmiech. – W sumie to nawet taką napisałem, ale teraz jej nie wydam bo właśnie zdradziłaś mój sekret! – warknął.
Fanki i fani zachichotali, ponieważ Rita od razu zaczęła przepraszać swojego rozmówcę tłumaczyć się jak mała dziewczynka, że nie pomyślała o tym, że powinna trzymać język za zębami. Wszystkim wydawało się bardzo komiczne, gdy wbijała szpilę, używając wcześniej wspomnianych przez Pottera zarzutów.
- No dobrze, pośmialiśmy się, teraz czas na konkrety – tymi słowami Rita uciszyła widownię. – Ostatnie pytanie, do Severusa Snape’a… Czemu nie zostaniesz nowym, lepszym, działającym z cienia Czarnym Panem? – Dla lepszego efektu zniżyła głos do trwożnego, ale nadal słyszalnego szeptu.
Były mistrz eliksirów w pierwszym momencie spojrzał na nią zaskoczony. Za to w drugim momencie zaczął się śmiać. Chyba nikt nigdy nie słyszał takiego śmiechu Severusa. Publiczność zgromadzona w studiu osłupiała i z otwartymi ustami patrzyła, jak mężczyzna wstaje z fotela, mija zaskoczoną dziennikarką i staje za Hermioną, nie przestając chichotać jak szalony.
- Dobry żart! On nowym Sami-wiecie-kim? – zawołała złośliwie Muriel.
Dzięki jej reakcji wszyscy zaczęli się śmiać, łącznie z osobami będącymi na scenie. Myśleli, że tyle lat po wojnie nikt nie ośmieli się powtórzyć czynu Voldemorta, a na pewno nie Severus, który akurat w tej chwili postanowił pokazać im, jak bardzo się mylili. Złapał Hermionę i używając jej jako żywej tarczy, ugodził morderczym zaklęciem Harry’ego, który martwy wyglądał, jakby usnął na fotelu. Kolejna Avada Kedavra pomknęła w stronę Thierry’ego, nie dając mu żadnych szans. Rozpoczęła się panika i tłum rzucił się do wyjść, tratując się nawzajem. Oszałamiacze rzucane, przez nielicznych, przytomnych czarodziejów i czarownice odbijały się od tarczy wyczarowanej przez Snape’a. Hermiona próbowała się wyszarpać z jego uścisku, ale bez różdżki, która była w jej torebce, wcześniej wyrwanej przez Severusa i odrzuconej za kotary, niewiele mogła zrobić.
Rita była zdruzgotana. Chciała, aby jej program był na ustach wszystkich, ale nie z takiego powodu. Tym bardziej że zaczarowane kamery transmitowały wszystko na żywo. Nie można było zapisać materiału, ponieważ magia niszczyła wszelkie nośniki pamięci. Ze zgrozą patrzyła, jak Snape zabija wszystkich na swojej drodze, a jeden z bardziej ambitnych operatorów kamery nadal filmuje. Dziennikarka postanowiła ratować swoją reputację i walnęła chłopaka Expeliarmusem. To był wielki błąd. Zwróciła uwagę Severusa na siebie i ostatnim co zobaczyła, był jego paskudny uśmiech znikający w promieniach zielonego światła.
- Na brodę Merlina! – wydyszała Rita, trzymając się za koszulę na piersi.
Dopiero po chwili zrozumiała, że jest we własnym domu i siedzi w fotelu przed biurkiem. Oddech powoli się jej uspokajał, a pot starła chusteczką wyjętą z żakietu. Przed nią leżały materiały, które gromadziła od dwóch tygodni, a które były na temat mugolskiej telewizji. Rita przypomniała sobie koszmar, który właśnie jej się przyśnił i gwałtownym ruchem zebrała wszystkie kartki, a następnie wrzuciła je do kominka i spaliła. Pomysł magicznej telewizji, który kiełkował w jej głowie od dłuższego czasu, porzuciła całkowicie. Stwierdziła, że jest zbyt ryzykowny, nawet jeśli uczestnicy dostaną zakaz używania różdżek w czasie nagrań.

piątek, 9 lutego 2018

Dlaczego zniknęłam i kiedy zamierzam wrócić z opowiadaniem? Wyjaśnienie!


Witam Wszystkich Miłościwie Mnie Czytających! 


Tu znowu Szczęśliwa Trzynastka i moje wypociny nie zawsze związane z Harrym.

W ostatnim poście zaznaczyłam, że coś się dzieje w moim życiu, ale nie chciałam zdradzić szczegółów. Dopiero teraz jestem w stanie wyjaśnić, o co chodziło i dlaczego z tego powodu zniknęłam. W listopadzie bardzo bliska osoba z rodziny trafiła do szpitala, diagnoza: rak. Zmarła przed samą Wigilią, a tuż przed Sylwestrem ją pochowaliśmy. Jakby tego mało, okazało się, że druga bliska osoba z rodziny ma raka. To wszystko, połączone z ciągłymi chorobami córki i obowiązkami związanymi z wizytami w szpitalu, sprawiło, że bardzo emocjonalnie przeżywałam nawet najdrobniejszą rzecz. Cierpię na nerwicę, stany lękowe i epizody depresyjne, więc i tak było dobrze, że kompletnie się nie załamałam.

Obecnie już mi trochę lepiej (chociaż, gdy o tym piszę, nadal chce mi się płakać). Ta druga osoba kończy chemioterapię i jak na razie rokowania są dobre: to mnie podnosi na duchu. Aby śmierć pierwszej nie poszła na marne postanowiłam, że zacznę zdrowiej żyć i bardziej o siebie dbać.  Dzięki temu powoli wracam do równowagi psychicznej i czasem w nocy udaje mi się spać przez kilka godzin bez przerwy (bezsenność to zło).

To teraz czas określić kiedy zamierzam wrócić z opowiadaniem: myślę, że najwcześniej przed końcem marca. Muszę pokonać swoje demony oraz ułożyć życie, ponieważ ktoś musi zająć się drugą połówką osoby zmarłej i padło na mnie (czego nie żałuję, ale zajmie mi to dużo czasu).

Bardzo proszę o wyrozumiałość i cierpliwość.
Z góry dziękuję,
Szczęśliwa Trzynastka


wtorek, 12 grudnia 2017

Fanfik Trójmagiczny: Rozdział 10 – Zabawa świąteczna!


Witam Wszystkich Miłościwie Mnie Czytających! 
Tu znowu Szczęśliwa Trzynastka i moje wypociny nie zawsze związane z Harrym.

Nie mam zamiaru owijać w bawełnę: do nowego roku żaden rozdział "Powojennego życia Hermiony G." nie ujrzy światła dziennego. Czemu? Długo mogłabym pisać. Powodów jest tuzin, a szczerze mówiąc nie chcę za bardzo wchodzić w szczegóły :(

Zamiast tego proponuję zabawę, której pomysłodawcą była Magew. Zasady? Proszę bardzo:

W komentarzach zadawajcie pytania postaciom z mojego opowiadania o Hermionie (proszę o wyraźne zaznaczenie do kogo: Thierry, Severus, Harry, itp.). Zamierzam z nich stworzyć coś w stylu wywiadu, który opublikuję w ramach prezentu pod choinką czyli 24 grudnia!

Od razu zaznaczam:
- jeśli pytań będzie dużo to wybiorę najciekawsze,
- proszę pamiętać, że obecny czas akcji w opowiadaniu to maj 2002 roku,
- nie zamierzam spojlerować, co się będzie działo dalej :)

Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie i będzie ciekawie!

Pozdrawiam,
Szczęśliwa Trzynastka

poniedziałek, 20 listopada 2017

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 81 – Mam dla ciebie zadanie


Nie powinna była z nim spać, ale uznała, że co się stało, to się nie odstanie. Zdawała sobie sprawę z tego, że może tego pożałować w niedalekiej przyszłości, ale on tak na nią działał, że nie była w stanie odmówić. Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi pokoju hotelowego, stało się dla niej jasne, że będzie jej trudno obronić się przed jego urokiem osobistym i  jej własnym pragnieniem intymnego kontaktu z mężczyzną. Romantyczne uczucie, którym go kiedyś darzyła, uleciało niczym aromat eliksiru, którego Neville zapomniał szczelnie zatkać. Zamiast tego zostało dzikie i nieokiełznane pożądanie. Hermiona poddała się temu i spędziła z Thierrym noc, zapominając o świecie, a zwłaszcza o Severusie. Skoro on mógł się gzić z Mopsem, to ona mogła pójść na całość z przystojnym Kanadyjczykiem. Wprawdzie trochę się wahała, ale gdy okazało się, że pisarz posiada prezerwatywy (twierdził, że na wszelki wypadek, na przykład, gdyby musiał nieść wodę w dżungli lub zabezpieczyć odciętą kończynę), to stwierdziła, że nie widzi innych przeszkód. Dzięki temu nie musiała uwarzyć eliksiru zapobiegającemu ciąży tuż pod nosem Severusa i nie ryzykowała, że złapie jakąś chorobę przenoszoną drogą płciową. Wprawdzie wiedziała, że jako czarownica jest odporna na większość rzeczy, które nękają mugoli, ale wolała dmuchać na zimne. Wystarczająco długo wymieniała z Thierrym e-maile, aby wiedzieć, że przed nią sypiał z kilkoma dziewczynami.
- Jesteś pewna, że z nami koniec? – zapytał, gdy wstał z łóżka. – W nocy było świetnie i podejrzewam, że jeszcze nie raz znaleźlibyśmy się w krainie zapomnienia – mrugnął do niej łobuzersko.
- To za mało, aby zasłużyć na związek ze mną – powiedziała Hermiona ochrypłym głosem, patrząc, jak Thierry paraduje po pokoju na golasa.
- A gdybym tak poszedł z tobą pod prysznic i porządnie umył ci plecki? – kusił, podczas zbierania z podłogi poszczególnych części garderoby.
- Mogłabym się zastanowić – odparła, przeciągając się kusząco.
Jeszcze zanim Hermiona poszła do łóżka z Thierrym, uznała, że nie ma zamiaru grać cnotki niewydymki. Była dorosłą kobietą, która nie musiała trzymać swojego skarbu dla „tego jedynego”, jak mawiała jej świętej pamięci babcia. Dziewictwo straciła lata temu i jak na razie miała stosunek tylko z półtora faceta. Czasem żałowała, że ta niedorzeczna liczba wynikała z tego, że nie wyszło jej z Gawainem, ale czasu nie mogła cofnąć. Wszystkie zmieniacze zostały bezpowrotnie zniszczone podczas walki w Departamencie Tajemnic.
- Specjalnie dla ciebie dorzucę masaż, a zapewniam, że jestem świetny w te klocki – oznajmił Thierry, szczerząc zęby do Hermiony.
- Zaraz sprawdzę, czy to są tylko twoje przechwałki – powiedziała i bez wstydu czy zażenowania stanęła koło łóżka tak, jak ją natura stworzyła.
Kompleksy, które hodowała w sobie jako nastolatka, zniknęły bezpowrotnie, zostawiając po sobie tylko ukłucie żalu, że tak długo pozwoliła im rosnąć w swoim umyśle. Co z tego, że nie miała krągłości niczym Pamela Anderson, skoro znała swoją wartość i mężczyźni byli nią zainteresowani.
- Zaraz się przekonasz, że mówię prawdę! – wykrzyknął Thierry i uniósł na rękach rozbawioną Hermionę. – Przygotuj się na najlepsze umycie plecków i masaż, jakie miałaś w życiu! – oznajmił i zaniósł chichoczącą czarownicę do hotelowej łazienki.

***

- Napisałeś, że to poważna sprawia, dlatego przybyłem tutaj, odwołując spotkanie z Kołem Gospodyń Magicznych. Mam nadzieję, że to prawda, bo inaczej Molly Weasley już nigdy nie usmaży mi moich ulubionych kotletów rybnych – oświadczył Kingsley, gdy zbliżył się do biurka Gawaina.
- Wiem, kto stał za atakami w Dniu Zwycięstwa – oznajmił szef aurorów, używając różdżki do wyprostowania leżących przed nim pergaminów.
- Dawaj – rzucił minister magii podnieconym tonem.
- Wszystko wskazuje na Severusa Snape’a – wargi Robardsa wykrzywił złośliwy uśmieszek.
- Uczepiłeś się go, jak druzgotek ogona trytona i zawsze starasz się nagiąć fakty, aby wyszło, że to on jest winny. Masz dowody?
- Mój pomysł, aby nie wzywać na przesłuchanie młodzieży, przyniósł efekty. Twierdziłeś, że to głupota, ale ja wiedziałem, że dzięki temu dojdę do prawdy – oświadczył auror z kamienną twarzą, ale iskierki w jego oczach wskazywały, że jest z siebie zadowolony. – Stali się nieostrożni, będąc przekonani, że są poza kręgiem podejrzanych.
- Gdzie w tym wszystkim Snape?
- Chwila, zaraz do tego dojdę – odparł Gawain zirytowanym tonem.
- Dobra, milczę niczym rodzinny grobowiec. Mów – powiedział pojednawczo Kingsley.
- W przeddzień Dnia Zwycięstwa w domu Pansy Parkinson odbyło się przyjęcie urodzinowe. Niby nic wielkiego, ale zastanowił mnie fakt, że jej data urodzin wypada w pierwszej połowie kwietnia, a nie na początku maja. Dowiedziałem się od informatorów, że jej gośćmi były głównie czystokrwiste dzieciaki, których rodzice i dziadkowie otwarcie popierali Voldemorta.
- To wszystko mogło być tylko zbiegiem okoliczności – zauważył minister magii.
- Mogło, ale nie było – oświadczył triumfalnie Gawain. – Potter w końcu na coś się przydał i dzięki niemu doszliśmy do osoby, która naprowadziła nas na trop.
- Czyżby Harry przestał szarżować?
- Trochę się uspokoił, ale nadal najpierw robi, a potem myśli – auror westchnął boleśnie. – Tym razem wiele zawdzięcza swojemu skrzatowi. Ten mu powiedział, że na kilka minut przed atakiem na Grimmauld Place na placu przed domem był bezdomny. Zajrzeliśmy do jego umysłu i zobaczyliśmy, jak mugol wygląda. Następnie zaangażowałem Mundungusa Fletchera w poszukiwania. Wpadł kilka tygodni temu, gdy chciał okraść Wiseacre’a. Dałem mu wybór: idzie do Azkabanu albo nam pomaga. Wybrał to drugie.
- Nic o tym nie wiedziałem! On przecież mógł uciec! Jak śmiałeś to zrobić bez mojej zgody!? – oburzył się Kingsley.
- Czasem trzeba zaryzykować – Robards nie wyglądał, aby wymówki ministra magii zrobiły na nim jakiekolwiek wrażenie. – Mundungus odnalazł mugola i dzięki niemu wiemy, że w ataku na dom Harry’ego brał udział Urquhart, który w tym czasie podobno był na imprezie u panny Parkinson.
- Jakim cudem bezdomny mugol rozpoznał czarodzieja? Dlaczego nie aresztowałeś tego… jak mu tam… Urquake’a? – zapytał czarnoskóry czarodziej, siląc się na spokój. – Gawain, nie podoba mi się, że robisz nielegalne rzeczy pod moim nosem!  dodał, gdy zrozumiał, jakie są odpowiedzi na jego pytania.
- Sam dałeś mi do zrozumienia, że zanosi się na następną wojnę – wycedził szef aurorów ze złością. – Trzeba wyplewić diabelskie sidła, zanim się rozrosną i nas poduszą. Chcesz trzeciej wojny? Musimy być o krok dalej niż nasi przeciwnicy!
- Jeśli ktoś się dowie… Rita, chociażby… o tym, że uzyskujesz dowody w sposób mocno godzący w prawo czarodziejów, to będziemy mieli przerąbane – odparł Kingsley, zniżając głos do szeptu. – Rozumiem twoje pobudki, ale to jest cholernie ryzykowne.
- Zwal to na mnie – odparł Robards z powagą. – Dla mnie ważniejsze jest bezpieczeństwo naszego społeczeństwa. Nie chcę łapać pojedynczych osób, mając jedynie nikłe poszlaki. Zamierzam przyłapać ich wszystkich na gorącym uczynku.
- Zgoda. Nie pomogę ci w razie wpadki. Po prostu powiem, że o niczym nie miałem pojęcia – oświadczył były auror. – Teraz mów, czego jeszcze się dowiedziałeś.
- Mam listę gości Pansy Parkinson i informację, że to ona była pomysłodawcą całej akcji. Ciężko było to zdobyć, ale udało mi się wcisnąć do jej domu skrzata, który jest mi posłuszny. Akurat wykończyła jednego ze swoich i szukała zastępstwa na jego miejsce. Dzięki odpowiednim roszadom jest przekonana, że dostała go od kogoś zaufanego – Gawain uśmiechnął się półgębkiem.
- Skoro wiesz, że to ona, to czemu oskarżyłeś Severusa?
- Kazałeś go obserwować, więc to robiliśmy. Zainteresowało mnie jego zachowanie. Wiem, że spotykał się z Dundym i Draco Malfoyem, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło…
- Dundy jest takim idiotą, że jeśli się w coś wpakował, to z powodu własnej głupoty – prychnął Kingsley.
- … ale okazało się, że Snape ma romans z Parkinson!
Minister magii spojrzał spode łba na swojego byłego szefa. Ciężko mu było uwierzyć, że taki związek byłby możliwy.
- Jesteś pewny, że dobrze to zinterpretowałeś? – zapytał z powagą.
- Mam tutaj raport dwóch aurorów – Gawain pomachał pergaminami przed nosem Kingsleya. – Niektóre fragmenty są tak dokładne, że aż mnie mdli jak to czytam. Rączek od siebie nie mogli oderwać…
- Pokaż mi je!
Czarnoskóry czarodziej zabrał aurorowi pergaminy i zaczął pochłaniać każde słowo, które na nich widniało. Jego gałki oczne poruszały się błyskawicznie, a na czole rysowała się coraz głębsza zmarszczka.
- Hermiona go śledziła wraz ze swoim mugolem. Dlaczego? – zainteresował się, gdy skończył czytać.
- Nie uzyskałem informacji na ten temat. Wiem tylko, że nie wróciła do domu na noc – wyznał Robards. – Widocznie domyśliła się czegoś albo dowiedziała, dzięki czemu ma świadomość, że Snape’a trzeba pilnować. Jaki miałaby inny powód? To ewidentnie dowodzi jego winy. Na pewno namówił Parkinson na przeprowadzenie ataku, a jego pokój podpalono, aby odsunąć od niego oskarżenia. Był opiekunem większości z tych dzieciaków. Na pewno prał im mózgi przez te wszystkie lata, gdy nauczał w Hogwarcie. Teraz zbiera plon swojej pracy.
- Ciężko mi w to wszystko uwierzyć – skrzywił się Kingsley. – Już dawno udowodniono, że był po naszej stronie.
- Nawet Hermiona uważa, że tak nie było. Potter mi kiedyś o tym opowiedział. Ona jest przekonana, że gdyby nie jego pragnienie zemsty na Voldemorcie, to palcem by nie ruszył.
- Czemu jej jeszcze nie zaatakował? Dlaczego uratował jej matkę?
- Aby wkraść się w łaski osoby, która jest w stanie go obronić. Hermiona oświadczy, że skoro miał na tacy ją i jej rodzinę, a ich nie tknął, to na pewno się zmienił.
- Coś w tym jest – zgodził się minister magii, chociaż nie był do końca przekonany. – Jakie masz dalsze plany względem niego? Obydwoje wiemy, że pracuje nad czymś z Hermioną i wszystko wskazuje na to, że to eliksir leczący mugoli. Wolałbym, aby dokończyli, co zaczęli.
Szef biura aurorów wyglądał na niepocieszonego, gdy usłyszał te słowa. Wstał z krzesła, oparł ręce na biurku i przechylił się w stronę rozmówcy, patrząc mu prosto w oczy.
- Uważam, że ważniejsze jest bezpieczeństwo naszych ludzi. Zamierzam go zamknąć, jeśli tylko będę miał mocne dowody. Hermiona sama sobie poradzi.
- Niech ci będzie, chociaż wolałbym, abyś się ze mną skontaktował przed aresztowaniem go – westchnął Kingsley. – Teraz trzeba pomyśleć nad jakąś ochroną dla Hermiony.
- To się da załatwić – oświadczył Gawain z dziwnym błyskiem w oku.
Ruszył w stronę drzwi i otworzył je, krzycząc „Potter, do mnie!”. Po kilku chwilach czarodzieje usłyszeli kroki, które dowodziły, że osoba, która jest ich przyczyną, nosi ciężkie, wojskowe buty. Kingsley przesunął fotel bardziej w bok, aby zobaczyć młodego aurora, który wszedł do gabinetu Robardsa.
- Cześć Harry – powiedział z uśmiechem. – Wszystko w porządku?
- Bywało lepiej – chłopak wyszczerzył zęby.
- Mam dla ciebie zadanie – Gawain przespacerował się do biurka, trzymając ręce zaplecione za plecami. – Potrzebujemy kogoś, kto będzie pilnował Hermiony i Snape’a. Uznaliśmy, że ty się najlepiej nadajesz. Twoja obecność nie będzie dla niej niczym dziwnym, a nim nie musisz się przejmować.
Na te słowa Harry pobladł i zrobił minę, jakby nagle zabolał go brzuch.
- To nie jest dobry pomysł – oświadczył słabym głosem.
- Przecież się przyjaźnicie. Słyszałem, że będzie druhną na twoim ślubie – zauważył minister magii.
- Odbiło jej… kompletnie… – wymamrotał młody mężczyzna. – Uparła się, że cierpię na zespół stresu pourazowego i chce mnie zaprowadzić na terapię. Nawet Ginny uwierzyła w te bzdury i teraz nie mam życia w domu…
- Więc pójdziesz powiedzieć Hermionie, że przemyślałeś sprawę i się z nią zgadzasz – oświadczył szef aurorów. – Możesz pomóc jej w meblowaniu domu. Słyszałem plotki, że niedługo kończy remont. Pewnie będzie chciała go umeblować mugolskimi sposobami. Ponosisz ciężkie fotele, popracujesz nad tężyzną, polepszy ci się sylwetka przed ślubem… same plusy – wyjaśnił, uśmiechając się szeroko.
- To bardzo dobry pomysł – poparł Gawaina Kingsley.
Harry przeniósł wzrok z jednego czarodzieja na drugiego i westchnął potężnie. Zrozumiał, że nie ma szans z dwojgiem. Musiał się podporządkować zwierzchnikom i przyjąć zadanie, na które zupełnie nie miał ochoty.
- Co mam dokładnie robić i jak długo? – spytał bez entuzjazmu i zaczął przeklinać w myślach za to, że nie wybrał kariery profesjonalnego gracza quidditcha.

***

Severus czuł obrzydzenie w stosunku do samego siebie. Nie chodziło o to, co zrobił Pansy Parkinson. Obojętnie przeszedł od podania jej czekoladek (przeznaczonych dla Sary, które długo leżały na dnie jego kufra) do tortur w pokoju hotelowym. Nie ruszało go to, że podczas spaceru w parku dziewczyna go całowała, a jej ręce wędrowały tam, gdzie nie powinny. Dał się obmacywać, wiedząc, że musi to zrobić. Idąc z nią do pokoju hotelowego, czuł tylko dreszczyk emocji. Chciał się dowiedzieć prawdy i to rekompensowało mu wszelkie niedogodności. Po wykonaniu zadania czuł się trochę rozczarowany. Osoba, która pociągała za sznurki, dobrze ukryła swoją tożsamość. Myślenie nad tą zagadką, nie przeszkadzało mu w posprzątaniu pokoju i uleczeniu Pansy. Był profesjonalistą w każdym calu. Nie uszkodził dziewczynie mózgu, a jako że skupił się na zadawaniu cielesnych ran, to szybko ją uleczył. Dopiero ostatnia faza planu sprawiła, że go zemdliło. Musiał wszczepić swojej dawnej uczennicy wspomnienia, a przedstawiać one miały ich łóżkowe zabawy. Przed rozpoczęciem akcji Severus myślał, że to będzie proste. Planował nawet, że skorzysta z dobroczynnego wpływu Amortencji i po prostu wykorzysta fakt, że dziewczyna leciała na niego. Po przeprowadzeniu akcji wydobycia informacji okazało się, że nie jest w stanie tego zrobić. Coś go blokowało i sam nie wiedział co. Gdy wszczepiał w jej mózg wspomnienia, to ledwo dawał radę się skupić. Obrazy przedstawiające ich złączone ciała były dla niego bardziej obrzydliwe niż sekcja gumochłona w fazie głębokiego rozkładu. Jako że nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczył, nie wiedział, jak się zachować. Skończył, co zaczął, a później nie dał Pansy zbyt wiele czasu na pożegnanie. Nie mógł znieść jej języka w swoich ustach i rąk próbujących dostać się do jego spodni, ale musiał jeszcze kilka dni utrzymać ją w stanie zakochania, aby uwierzyła, że to było prawdziwe uczucie. Tłumaczył to sobie tym, że obudziła się w nim jakaś cząstka sumienia, która przypominała mu, że dziewczyna była jego uczennicą. Mimo to nie był w stanie patrzeć na Pansy przez pryzmat mundurka Hogwartu. Stała przed nim młoda, chętna kobieta, której nic nie brakowało, jeśli nie liczyć niezbyt urodziwej twarzy, a on nie mógł tego wykorzystać. To spowodowało chaos w jego głowie i obrzydzenie do samego siebie.
- Jesteś wreszcie – kąśliwa uwaga Hermiony dotarła do jego uszu, gdy wszedł wieczorem do domu Grangerów – mogłeś dać znać, że nie będzie cię aż dotąd.
- Przepraszam – wymamrotał Severus i aż stanął z wrażenia, ponieważ ku swojemu zaskoczeniu, naprawdę poczuł się winny.
Aby ukryć zakłopotanie, chciał przejechać dłonią po włosach, ale jego ręka zatrzymała się w powietrzu. W kuchni przy stole siedział niedoszły mąż czarownicy i wpatrywał się w Severusa, jakby był ósmym cudem świata. Obok mugola zajmował miejsce Potter i najspokojniej w świecie pił herbatkę z kubka „Kocham Paryż”, który dotychczas był ulubionym naczyniem Snape’a. Obydwaj wyglądali, jakby się cieszyli, że Mikołaj zrobił im niespodziankę i przyszedł z prezentami w maju.
- Zero informacji, że żyjesz albo czy przyjdziesz na kolację – złościła się Hermiona, wkładając jedzenie do mikrofalówki i włączając ją z taką siłą, że maszyna posunęła się o cal. – Siadaj! – warknęła.
- Nie byłaś przypadkiem z nimi pokłócona? – zapytał czarodziej szeptem.
Dziewczyna przeszyła go wzrokiem i bardziej rzuciła, niż postawiła talerz na stole.
- Jedz! – rozkazała. – Idę powiesić pranie – zakomunikowała i wyszła z kuchni.
Severus nie wiedział co o wszystkim myśleć, tym bardziej, że gdy tylko Hermiona zniknęła za drzwiami, młodzi mężczyźni zaczęli chichotać niczym nastolatki.
- Jest przed okresem, mogę się założyć – oświadczył Thierry z miną znawcy tematu.
- Też tak uważam – poparł go Harry i wziął łyka herbaty. – Ginny jest okropna na tydzień przed. Boję się wtedy oddychać.
- Powinno być jakieś miejsce, gdzie babki mogłyby przeczekać te dni – Kanadyjczyk pokiwał głową. – Musiałoby mieć mnóstwo poduszek, całe góry czekolady oraz szczeniaczki i małe kotki. Dziewczyny to uwielbiają.
- Powiecie mi, o co w tym wszystkim chodzi, czy będziecie nadal zachowywać się jak niedorozwinięte małpy? – wycedził Severus, patrząc ze złością na chłopaków.
Coraz mocniej czuł nieprzyjemny ciężar w żołądku, spowodowany przeczuciem, że to on jest źródłem irytacji Hermiony. Ta myśl była równie okropna, jak sztuczne wspomnienia, w których uprawiał seks z Pansy. Na dodatek czuł narastającą złość z tego powodu, że jego współlokatorka zaczęła rozmawiać z Potterem i Kanadyjczykiem.
- Pogodziliśmy się, panie psorze – Harry uśmiechnął się złośliwie, znakomicie udając sposób wymowy Hagrida.
- Jeszcze raz tak mnie nazwiesz, a twoja narzeczona cię nie pozna – zagroził Snape.
- Zamieni go pan w żabę? – zapytał Thierry, kładąc łokcie na stole i opierając głowę na dłoniach. – Super! Ciekawe jak to jest, gdy człowiek zamieni się w zwierzę…
- Musisz spytać Glizdogona. On był w skórze szczura przez trzynaście lat – wyjaśnił Harry, odkładając kubek po herbacie do zmywarki.
- Wasz świat jest zajebisty – westchnął pisarz i zrobił błogą minę.
- Ty o nas wiesz? – zdziwił się Severus.
- Oczywiście – przytaknął Thierry, robiąc do byłego mistrza eliksirów maślane oczy. – O panu też wiem wszystko. Jest pan zajebisty.
Snape zrobił krok do tyłu, czując, że poziom absurdu go przytłacza. Sprawę pogarszał fakt, że Potter stał przy oknie i z całych sił próbował nie wybuchnąć śmiechem. Thierry miał minę, która wydawała się bardzo podobna do wyrazu twarzy Pansy, gdy była pod wpływem Amortencji. Takie uwielbienie nie mogło być naturalne.
- Mówiłam, abyś usiadł i zjadł, a ty stoisz jak kołek! – gniewny głos Hermiony rozległ się za plecami Severusa.
- Nie jem czegoś, czego nie znam – odparł czarodziej, zerkając podejrzliwie na półmisek.
- Kurczak gongbao - Severus, Severus - kurczak gongbao – czarownica przedstawiła złośliwie potrawę.
- Miło mi – Thierry wydał z siebie głos przypominający postać z kreskówki, co doprowadziło Pottera do łez i kurczowego trzymania się parapetu, aby nie upaść na podłogę ze śmiechu.
- Chłopaki pomogą nam z wnoszeniem rzeczy. Dzwonił Ian, mówiąc, że w przyszłym tygodniu możemy się wprowadzić – oznajmiła Hermiona, odsuwając krzesło i dając do zrozumienia, że chce, aby jej współlokator usiadł.
Snape poczuł, że najchętniej poszedłby do swojego pokoju, olewając kolację. Wolał siedzieć głodny niż narażać się na przytyki i chichoty. Sam widok rozbawionego Pottera sprawiał, że żyła na jego skroni niebezpiecznie pulsowała. Jednocześnie czuł, że musi robić to, co Hermiona każe. Nie potrafił jej odmówić. Coś dziwnego pchało go w jej kierunku, dlatego posłusznie usiadł do stołu. Wtedy jej twarz przestała wyrażać taką irytację. Mina dziewczyny złagodniała, ale nadal ton jej głosu był ostry. Mimo tego Severus ucieszył się z powodu tej zmiany.
- Dziękuję – rzekła. – Ian chce, abyśmy wybrali proste i funkcjonalne meble z Ikei. Pokryje koszty, ale będziemy musieli je zostawić dla przyszłych lokatorów, jeśli się wyprowadzimy. Uważam, że to dobry pomysł, dlatego…
Severus bezmyślnie żuł kurczaka gongbao i przytakiwał, zapominając o całym świecie. Paplanina Hermiony uspokoiła wszelkie natrętne myśli i nieprzyjemne uczucia, które targały jego duszą. Mógłby jej słuchać godzinami i nie miałby dość. W tym czasie przestał zauważać obecność Pottera i Thierry’ego, którzy przytakiwali czarownicy.
- Czyli jesteśmy umówieni? – zapytała Hermiona i lekko się uśmiechnęła.
- Oczywiście – przytaknął Severus i odniósł pusty talerz do zmywarki.
Po powrocie do szarej rzeczywistości poczuł, że musi znaleźć się jak najdalej od kuchni i osób, które się w niej znajdowały. Chciał uciec od tego, co powróciło ze zdwojoną siłą. Denerwowało go uwielbienie, jakim darzył go Kanadyjczyk oraz lekceważący ton Pottera. Najbardziej zaś żałował, że nie mógł podzielić się z Hermioną tym, co odkrył. Zrozumiał, że nie chciałby widzieć potępienia, które pojawiłoby się w jej oczach po tym, gdyby dowiedziała się, w jaki sposób zdobył informacje. To była irracjonalna myśl, która nie miała racji bytu, ale na dobre zadomowiła się w jego głowie. Dobrze zatarł ślady i gdyby ktoś chciał wydobyć prawdziwe wspomnienia z mózgu Pansy, to zostałaby z niego papka. Nie bał się Robardsa i Azkabanu, ale drżał na myśl, że Hermiona dowie się o jego fałszywym romansie z byłą uczennicą. Wszystkie jego myśli krążyły wokół czarownicy, która przybyła do Hogwartu z mugolskiego świata i mocno namieszała w jego życiu.
- Cholera! Co się ze mną dzieje? – zapytał Felixa.
Niestety, nie uzyskał odpowiedzi na to pytanie.