- Musiałam, po
prostu musiałam – odpowiedziała cicho patrząc na swoje dłonie położone na
kolanach.
- Wystarczyłoby
gdybyś spytała się mnie o zgodę…
- Ja… - Hermiona
szukała odpowiednich słów. – Ja uznałam, że to sprawa nie cierpiąca zwłoki.
Harry doprowadził do wypuszczenia na wolność Lucjusza. Wie pani, że był on
śmierciożercą i to jednym z najbardziej lojalnych.
- Tak, wiem. To
nie zmienia faktu, że oddaliłaś się bez pozwolenia poza teren szkoły –
dyrektorka westchnęła i poprawiła okulary. – W twoim przypadku nie mam nic
przeciwko, ale dajesz zły przykład innym uczniom…
Hermiona
przygryzła wargę, ponieważ Minerwa McGonagall miała rację. Wielu uczniów
starało się do niej zbliżyć i zauważyła, że ma mały fanklub wśród najmłodszych
dziewczyn.
- To się więcej
nie powtórzy – zapewniła.
- Wierzę ci, ale
i tak muszę ci odebrać dwadzieścia punktów…
- Tylko tyle? –
Hermiona uśmiechnęła się.
- Mogę więcej –
dyrektorka pogroziła jej palcem.
- Och! Nie, nie!
Tyle wystarczy! Naprawdę dziękuję, że nie więcej!
- Zmykaj zanim
się rozmyślę – starsza kobieta uśmiechnęła się patrząc na oddalającą się
uczennicę.
***
Hermiona
siedziała w dormitorium i czytała książkę Rity. Co ją zaskoczyło to fakt, że
dziennikarka nawet nie mijała się bardzo z prawdą. Opisała nieszczęśliwe
dzieciństwo Pottera u Dursleyów, pojawienie się Hagrida w chatce na skale oraz
to co się działo w Hogwarcie. Hermiona pomyślała, że musiała mieć naprawdę
dobrego informatora. Zaczęła się zastanawiać kto nim był. Z jednej strony mógł
to być ktoś im bliski, a z drugiej strony Rita mogła pytać to tu, to tam i
sklecić historię z różnych opowieści.
Spokój zakłóciło
jej przybycie dziewczyn, które przyszły położyć się spać. Ginny nie odezwała
się ani słowem do Hermiony. Ta zaś powiedziała głośno, że idzie do pokoju
wspólnego aby dokończyć czytanie – w końcu była sobota i następnego dnia mogła
spać do której chce. Jej ulubionego fotela przy kominku nikt akurat nie
zajmował, dlatego dziewczyna chętnie na nim usiadła i pogrążyła się w lekturze.
Była pod wrażeniem rzetelności Rity dopóki nie doszła do rozdziału
zatytułowanego „Harry i prawie-ludzie”. Opisywała w nich jak źle wpłynęła na
Pottera przyjaźń z Hagridem i Lupinem. Większość faktów była wyssana z palca.
Hermiona zacisnęła zęby i doszła do rozdziału „Harry i osoby bez których nie dałby
rady pokonać Lorda Voldemorta”.
Jak wiemy ze sprawozdań Wizengamotu, Chłopiec-który-przeżył
otrzymał od Albusa Dumbledore’a zadanie polegające na odnalezieniu i
zniszczeniu horkruksów Tego-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać. Na nieszczęście
Harry’ego, dyrektor dał mu bardzo mało wskazówek dotyczących tych złowrogich
artefaktów. Jednak Wybraniec mógł liczyć na oddanych przyjaciół. Jednym z nich
był Ronald Weasley. Ten sympatyczny rudzielec, który wiernie trwał przy Harrym
nie pozwolił mu wyruszyć na samotną wyprawę. Mimo protestów Pottera, wziął ze
sobą swoją dziewczynę Hermionę Granger i razem wyruszyli na wyprawę. Harry
podczas podróży miał co chwilę problemy ze skupieniem uwagi na celu i wtedy
Ronald musiał wziąć sprawy w swoje ręce. To on zdecydował, że nie będą się
skupiać na starej legendzie o Insygniach Śmierci (czego chciała Hermiona
Granger), tylko będą dążyć do pokonania Lorda Voldemorta. Gdyby nie jego
poświęcenie i odwaga Harry niechybnie utopiłby się w jeziorze do którego
wskoczył (umieścił go tam Severus Snape, więcej w dalszej część rozdziału).
Mogę z całą pewnością stwierdzić, że Ronald Weasley był mózgiem całej tej
operacji i gdy go zabrakło (udał się w odwiedziny do rodziny, a wtedy jego
towarzysze zmienili nieoczekiwanie miejsce pobytu) Hermiona Granger z Wybrańcem
kręcili się w kółko i nie odnaleźli
nawet jednej wskazówki potrzebnej do odnalezienie horkruksów. Zastanawiające
jest co chcieli przez to osiągnąć. Czyżby chcieli przypisać sobie całą zasługę?
Harry z powodu kompleksów z dzieciństwa przejawiał nie raz zachowania
wskazujące na tendencję do popisywania się przed innymi. Hermiona Granger
słynie z przesadnej ambicji i dążeniu do celu po trupach. Patrząc na to co się
stało w ciągu ostatnich miesięcy moja teza potwierdza się: tylko Ronald Weasley
nie pragnie sławy i blichtru oraz jako jedyny nie pojawia się co chwila w
Ministerstwie Magii pod błahym pretekstem.
Hermiona
przerwała czytanie i wpatrywała się w ogień. Skąd Rita wiedziała, że Ron ich
opuścił? Nawet przed Wizengamotem nigdy o tym nie wspominali z obawy aby pani
Weasley nie rozerwała na strzępy najmłodszego syna. Jedynymi osobami, którzy o tym wiedzieli był
Bill i Fleur. Czyżby wygadali się? Fleur czasem bywała gadatliwa i mogła coś
palnąć. Pozostało jeszcze pytanie dlaczego Rita tak komplementowała Rona?
Hermiona wiedziała, że dziennikarka jej nie lubi i ją obsmaruje prędzej czy
później, ale co sprawiło, że była przychylna jej chłopakowi?
- Hermiono!
Dziewczyna
podskoczyła, gdy usłyszała, że Ron ją woła. Rozejrzała się ostrożnie po pokoju.
- Hermiono!
Kominek! – odezwał się Ron niecierpliwie.
Dopiero wtedy
dziewczyna zauważyła, że jego głowa znajduje się pomiędzy płomieniami. Hermiona
zupełnie zapomniała, że czarodzieje mogą kontaktować się w ten sposób. Dodatkowo włosy i piegi Rona idealnie
pasowały kolorystycznie do ognia. Od
razu padła na kolana i przybliżyła się do swojego chłopaka.
- Ron! Mogłeś
mnie jakoś uprzedzić!
- Przepraszam, nie pomyślałem – chłopak
wyszczerzył zęby. – Chciałem z tobą porozmawiać o tym liście… Naprawdę Harry
doprowadził do uwolnienia Malfoyów?
- Niestety tak –
odparła ponuro Hermiona. – A aby było zabawniej Ginny o wszystkim wiedziała…
- A to mała
żmija! – wyrwało mu się. – Co teraz?
- Nie wiem… nie
rozmawiam z nimi. Jak przestanę się na nich denerwować to się do nich odezwę.
- Ja jutro
wstąpię do Harry’ego i pogadam z nim – westchnął. - Trudno mi w to uwierzyć…
Najpierw Snape, teraz Malfoyowie…
- Gdy byłam u
niego w pracy to naszą rozmowę podsłuchał Gawain Robards i teraz Harry będzie
mył toalety przez najbliższe pół roku – Hermiona zachichotała.
- Nie gadaj!
Tylko tyle? – zdziwił się Ron. – Przecież może wywalić go dyscyplinarnie z
pracy! Albo nałożyć na niego karę jak było w przypadku mojego ojca i latającego
samochodu…
- Och, nie
pomyślałam o tym… - dziewczynie zrobiło się głupio.
- Nie przejmuj
się kochanie – pocieszył ją rudzielec. - Harry ma kasę i wprawę w szorowaniu
toalety, przecież nie raz opowiadał, że robił to u Dursleyów. Gdyby Robards
miał go udupić już by to zrobił.
Nagle Hermiona
zasępiła się. Ktoś opowiedział Ricie bardzo szczegółowo o dzieciństwie ich
przyjaciela, czyżby był to…
- Ron… - zaczęła
powoli. – Czy ty przypadkiem nie rozmawiałeś z Ritą Skeeter na temat Harry’ego?
- Ja… eee… czemu
pytasz słoneczko ty moje?
- Jakimś dziwnym
trafem jego biografia jest zaskakująco dokładna. Nawet wiele tam nie nakłamała
jakby miała informacje z pierwszej ręki… - Hermiona popatrzyła się na Rona
przenikliwym wzrokiem.
- Hmm… no wiesz…
w wakacje… jakoś tak wyszło, że przyszła do naszego sklepu… i tak jakoś wypytywała
o biznes i w ogóle… - chłopak spocił się.
- A ty jej
opowiedziałeś o przyjaźni z Harrym?
- Noooo… t-tak – wyjąkał Ron.
- Pewnie nie
mogłeś się powstrzymać aby nie dodać pewnych szczegółów jaki ty jesteś
wspaniały? – Hermiona jęknęła patrząc się w sufit.
- Ej! Nie! Tym
razem mówiłem samą prawdę! Przysięgam! – zapewniał Ron. – To ona musiała coś
poprzekręcać!
Dziewczyna
westchnęła i stwierdziła, że chciałaby aby dzień już się skończył i nie dodawał
jej kolejnych zmartwień.
***
Niedziela minęła
Hermionie w miarę spokojnie. Wstała późno gdyż rozmawiała z Ronem do trzeciej w
nocy. Ginny nadal się do niej nie odzywała i unikała przebywania w tym samym
pomieszczeniu co ona. Hermiona uznała to za okoliczność sprzyjającą i doczytała
biografię Harry’ego. Rita była w formie – połowa książki okazała się totalnymi
bzdurami. Najbardziej Hermionę rozbawiła dalsza część rozdziału „Harry i osoby
bez których nie dałby rady pokonać Lorda Voldemorta”.
Wiele osób zastanawiało się dlaczego
Wybraniec tak broni Severusa Snape’a. Człowieka, który okazywał mu jawnie
niechęć i nigdy nie dał po sobie poznać, że coś do niego czuje. Tak, tak moi
drodzy czytelnicy! Mam swoje poufne źródła, a te wyznały mi całą prawdę:
Severus Snape tak naprawdę jest ojcem Harry’ego! W młodości był bardzo blisko
Lily Evans (później Potter). Ta dziewczyna była bardzo gorącego usposobienia,
zmieniała chłopaków jak rękawiczki. Wszystkie kobiety odetchnęły z ulgą, gdy
wyszła za mąż za Jamesa Pottera. Córka mugoli została żoną człowieka czystej
krwi, przystojnego i majętnego. Wiele dziewczyn o tym marzyło, jednak tylko
panna Evans doprowadziła go do ołtarza.
Znajomi pary zwracali jednak uwagę, że James
dostał osobliwe przezwisko, a mianowicie „Rogacz”. Wiem, że już domyśliliście
się prawdy! Małym sekretem panny Evans był trwający od wielu lat romans z
Severusem Snapem. Koleżanki z lat szkolnych wyjawiły mi, że znali się jeszcze
przed pójściem do Hogwartu. Kochali się, jednak miłość nie wystarczy, gdy
kieszenie są puste… Severus Snape – przystojny i czarujący mężczyzna był bez
knuta przy duszy. Dlatego Lily Evans zdecydowała się na wyjście za mąż za
spadkobiercę fortuny i wspaniałego nazwiska – Jamesa Pottera. Szeptano o
romansie po kątach, ale zakochany „Rogacz” tego nie zauważał. Na dodatek obaj
panowie mieli czarne włosy, dlatego gdy urodził się Harry nikt nie zauważył, że
jego ojcem jest kochanek matki.
Właśnie z tego powodu Severus Snape pomagał
Wybrańcowi! Nie mógł się oficjalnie przyznać, że jest jego ojcem, ponieważ
wtedy Sami-wiecie-kto wykorzystałby go do zabicia chłopaka. Ukrył ten fakt na
dnie swojej duszy i na zewnątrz udawał, że nienawidzi Harry’ego, zaś w środku
płakał nad swym marnym losem. Doprowadził do upadku Sami-wiecie-kogo i na łożu
śmierci wyjawił prawdę (jak się okazało – nie umarł). Wtedy Harry uratował go
razem z Williamem Weasleyem i postanowił, że oczyści jego dobre imię.
W tym miejscu zapowiadam biografię tego
wspaniałego człowieka! Dotarłam do tak wielu informacji o jego osobie i tak
mnie zafascynował ten temat, że zanim skończyłam pisać o Chłopcu-który-przeżył
to zaczęłam pisać książkę na temat Severusa Snape’a. Ukarze się ona we wrześniu
1999 roku!
- Boże, co za
bzdury! – pomyślała Hermiona unosząc brwi. – Trzeba być naprawdę mało
inteligentnym aby uznać to za prawdę.
***
Podczas
śniadania sowy wleciały do Wielkiej Sali przynosząc listy i paczki do uczniów.
Gwardia Dumbledore’a siedziała tym razem przy stole Puchonów. Neville wziął
kopertę z dzioba płomykówki i od razu ją rozerwał.
- Dean! Babcia
napisała, że dowiedziała się jak nazywa się ta dziewczyna od afery – powiedział
do czarnoskórego kolegi.
Ten nic nie
odpowiedział, wpatrywał się w kolegę czekając na wiadomość. Hermiona z Luną
zacisnęła kciuki. Ginny oderwała się od czasopisma „Czarownica”. Wszystkie oczy
spoczęły na Neville’u.
- Nazywała się
Ann Davis.
W tym momencie
cała Gwardia przeniosła wzrok na czarnoskórego kolegę. Dean nie potrafił ukryć
rozczarowania.
- Moja mama
nazywa się Leila – mruknął.
Luna podeszła do
kolegi, objęła go i zaczęła pocieszać, że to był pierwszy trop i na pewno
wpadną na następny. Neville udawał, że tego nie widzi i wdał się w pogawędkę z
Hanną Abbott. Hermiona spojrzała na Ginny, ale ta znowu zajęta była czytaniem
czasopisma.
- Porozmawiam z
nią wieczorem – pomyślała dokańczając jajecznicę i udając się na pierwszą
lekcję.
***
Alchemia była o
wiele trudniejszym przedmiotem niż eliksiry. Hermiona stałą nad aparaturą i
starała się stworzyć szmaragd, który chronił przed klątwami. Albert Winslow –
nauczyciel tego przedmiotu przyjmował tylko najlepszych uczniów. Trzeba było
otrzymać „W” ze wszystkich wymaganych przedmiotów. Dlatego w klasie przebywało
obecnie tylko sześcioro uczniów, wliczając w to Hermionę.
- No, no, no –
zacmokał nauczyciel, który był człowiekiem w mocno podeszłym wieku. – Panno
Granger, zdumiewasz mnie! Nadrobiłaś wszystkie nieobecności w tak krótkim
czasie!
- Dziękuję pani
profesorze – ucieszyła się Hermiona.
- Rozważ czy po
skończonej nauce nie zechcesz studiować alchemii. Mógłbym napisać list
polecający do Centrum Badań w Egipcie.
- Och! – pisnęła
dziewczyna. – Dziękuję… dziękuję bardzo, ale chyba chcę zająć się czymś innym.
- Szkoda… -
mruknął profesor Winslow. – Naprawdę masz talent…
- Naprawdę masz
talent! – przedrzeźniała nauczyciela niska Ślizgonka nie wiedząc, że Hermiona
idzie tuż za nią. – Profesor słodzi tej Granger tylko dlatego, że jest uznawana
za bohaterkę wojenną. A przecież to głupia kujonica, która potrafi tylko wkuwać
na pamięć. Gdyby nie ten jej rudy chłopak to niczego by z Potterem nie zrobiła!
– popatrzyła się na przyjaciółkę, która jej przytakiwała.
- Może też
wierzysz Ricie, że Snape jest ojcem Harry’ego? – powiedziała głośno Hermiona.
Ślizgonki
zatrzymały się i odwróciły w jej stronę. Obydwie były zaczerwienione na
twarzach i patrzyły się ze złością na podsłuchującą koleżankę z klasy. Kilkoro
uczniów również stanęło aby posłuchać wymiany zdań. Hermiona widziała, że przez
cały dzień wszyscy patrzyli się na nią ukradkiem, ale ignorowała to. Spodziewała
się, że książka Rity będzie czytana w Hogwarcie.
- Sama nam to
powiedz! – zaatakowała Luiza. – Przecież zdążyliście nawiązać nić sympatii, gdy
go broniłaś!
- To bzdura!
Harry wygląda jak swój ojciec – warknęła Hermiona. – Większość nauczycieli ci
to powie!
- Dziwne, że
bronisz Pottera skoro jesteście ze sobą pokłóceni - Ślizgonka uśmiechnęła się
złośliwie.
- To nie twoja
sprawa!
- Bronisz go bo
czujesz wyrzuty sumienia bo go wkopałaś u jego szefa? – kontynuowała Luiza.
- Ja… ty… skąd
to wiesz? – jęknęła zaskoczona Hermiona i z wrażenia upuściła trzymaną w rękach
książkę.
- Sądzę, że
zrobiłaś to specjalnie! Jesteś podłą suką, która pnie się w górę po trupach! – krzyknęła przyjaciółka
Luizy po czym odeszły śmiejąc się złośliwie.
Uczniowie
ruszyli się z miejsc i poszli w różne strony omawiając zdarzenie. Hermiona
stała jak słup soli myśląc intensywnie o tym co ją przed chwilą spotkało.
Niewiele osób wiedziało, że pokłóciła się z Harrym, a jeszcze mniej, że
przyczyniła się do jego złych relacji z Gawainem Robardsem. Ktoś musiał o tym
rozpowiedzieć.
- Czyżby to była
Ginny? – zastanawiała się Hermiona. – W niedzielę dostała list. Na pewno Harry
jej o tym napisał.
Doszła do
wniosku, że musi porozmawiać z przyjaciółką jak najszybciej. Schyliła się aby
podnieść książkę do alchemii i wtedy zauważyła, że otworzyła się ona w miejscu
gdzie została wyrwana jedna strona.
***
- Dean! Jak
mogłeś!
- Co mogłem?
- Mówiłeś, że
nie wiedziałeś o zamianie książki, ale brakuje mi w niej jednej strony!
- Co!? Ja
niczego nie wyrywałem!
- Spójrz!
- O!
Rzeczywiście… ale ja tego nie zrobiłem!
- To kto?
- Nie wiem…
wszystkie książki były w moim kufrze… - Dean się zasępił. – Zdaje mi się, że go
zamykałem, ale teraz nie jestem w stanie tego potwierdzić. Czego brakuje?
- Hmm… - Hermiona popatrzyła się w puste miejsce. –
Tu była biografia autora podręcznika…
- Ze zdjęciem,
które się ruszało? – zaniepokoił się chłopak.
- Tak! Myślisz,
że jedno z twojego rodzeństwa wzięło je aby pokazać komuś?
- O boże! –
jęknął Dean. – To bardzo możliwe! Clover zawsze się interesowała moim kufrem!
Jeśli go nie zamknąłem…
- Spokojnie! –
Hermiona położyła mu rękę na ramieniu. – Musimy zastanowić się co zrobić!
Siedli na łóżku
i zaczęli omawiać możliwości. Nie mieli stuprocentowej pewności kto to zrobił.
Dean miał siostrę i trzech braci, którzy byli w wieku szkolnym. Żadne z nich
nie wiedziało, że Dean jest czarodziejem. Jeśli któreś z nich wzięło stronę i
pokaże w klasie ruszające się zdjęcie to chłopak będzie miał kłopoty:
Ministerstwo Magii może go oskarżyć o złamanie zasad tajności. Hermiona
poradziła Deanowi aby napisał list do mamy.
- Wątpię czy
wiele to da – stwierdził chłopak uśmiechając się blado. – Moje rodzeństwo to
niezłe ziółka, będą wszystkiemu zaprzeczać.
- Nawet jeśli
napiszesz, że będziesz miał poważne kłopoty?
- No… może
ruszy ich sumienie…
- Napisz, jeśli
to nie poskutkuje… wyślij sowę Harry’emu.
- Myślisz, że
wpadnie do mojego domu jako przedstawiciel Ministerstwa?
- Tak, jestem
tego pewna – odpowiedziała Hermiona i głęboko zamyśliła się. – Na niego można
liczyć…
Gdy wróciła do
swojego dormitorium zastała Ginny siedzącą w ciemności na parapecie okna.
Koleżanki klasy odrabiały lekcje w pokoju wspólnym. Hermiona cieszyła się, że
porozmawia z przyjaciółką sam na sam. Machnęła różdżką i zapaliła świece.
Wzięła głęboki oddech i podeszła do okna.
- Ginny… -
zaczęła.
- Czego chcesz?
- Porozmawiać o
tym co zaszło.
- Nie wiem czy
mamy o czym ze sobą rozmawiać! – warknęła Ginny i odwróciła się w stronę
Hermiony. – Pogadaj może ze swoją nową przyjaciółeczką!
- Z kim!? –
Hermiona była zdumiona.
- Z Dafne
Greengrass! Byłyście razem w Dziurawym Kotle!
- Byłam… to
fakt…
- Wkopałaś
Harry’ego! Teraz ma dochodzenie w pracy z twojego powodu!
- T-tak? –
wyjąkała Hermiona. – W proroku nic o tym nie pisali…
- Bo nikt nie
wiedział o jego dogadaniu się z Malfoyami! – krzyknęła Ginny, jej oczy miotały
błyskawice. – Robards kazał mu tylko szorować kible! Ale ty wszystko zepsułaś!
- Ja!? Jak to
ja? – oburzyła się Hermiona. – Ktoś puścił plotkę! Chciałam się zapytać czy ty
nie maczałaś w tym palców!
Rudowłosa
czarownica wyglądała jakby dostała ataku furii. Czerwień jej twarzy zlał się z
kolorem jej włosów. Wyglądała przez chwilę jakby chciała się rzucić z pięściami
na przyjaciółkę. Widocznie zrezygnowała z tego zamiaru ponieważ podbiegła do
swojego łóżka.
- Masz! –
warknęła Ginny przez zaciśnięty zęby rzucając Hermionie w twarz magazynem. –
Nie udawaj, że o niczym nie wiesz!
Hermiona szybko
przekartkowała magazyn i znalazła zdjęcia na których była w Ministerstwie Magii
z różnymi osobami . Szczęka jej opadła, gdy przeczytała artykuł na swój temat.
Ktoś podsłuchał jej rozmowę z Harrym i Dafne. Toaleta była pusta i tylko Gawain
Robards wiedział o czym rozmawiała z przyjacielem. W Dziurawym Kotle także
nikogo nie było. Hermiona nie musiała wcale czytać nazwiska autora aby wiedzieć
kto to napisał: artykuł był wredny i ociekał jadem. Tylko jedna osoba mogła zamienić
się w żuczka i pozostać niezauważona.
- Rita Skeeter!
Niech ja ją dorwę! – wycedziła Hermiona. – Musiała mnie podsłuchać i napisała o
tym artykuł!
- Rzuciło ci się
na mózg? – zakpiła Ginny. – Zapomniałaś jak się składa literki?
- A tobie co
znowu?
Przyjaciółka
podeszła i postukała palcem w miejscu gdzie było nazwisko autora. Hermiona
popatrzyła się tam gdzie pokazała jej Ginny i oblał ją zimny pot. To nie była
Rita. Artykuł napisała Dafne Greengrass.
No pięknie :o ja wiedziałam, że ta typiara jest podejrzana!
OdpowiedzUsuńSev ojcem Harry'ego, no nieźle xd no i świetna intepretacja ksywki - Rogacz XD zawsze wydawała mi się podejrzana, aż samo się prosi o jakąś teorię spiskową xd
Myślę, że ksywka była nie do końca przemyślana i jest bardzo dwuznaczna. Tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę, że nikt nie wiedział skąd się wzięła. Przecież chłopaki nie ogłaszali, że zamieniają się w zwierzęta :P
UsuńRozdział oczywiście majstersztyk dzięki Tobie uwielbiam poniedziałki :D
OdpowiedzUsuńAhh ten Ron chciał zaznać trochę sławy i nagadał bzdur Ricie. Nieładnie rudzielcu, nieładnie!
Pomysł, że Snape jest ojcem Harry'ego jest po prostu śmieszny, szkoda, że uczniowie w to wierzą...
Dafne to prawdziwa Ślizgonka - kombinatorka w każdym calu.
Szkoda mi Hermiony pewnie jest jej strasznie głupio :(
Życzę weny na kolejne rozdziały :)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
i zapraszam do mnie na trzeci rozdział
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Rita lubi sensację :)
UsuńUczniowie nie wiedzą, że Harry jest małą kopią swojego ojca.
To nie koniec perypetii z Dafne ^^
Hermiona otrzyma pomoc od pewnej osoby, szczegóły za tydzień!
Hahahaahahahahahana :D
OdpowiedzUsuńNie wiem, wcale, a wcale nie jest mi szkoda Hermiony :D
Ogólnie, czasami sprawia wrażenie głupszej od Rona - ta ciapkowatość chyba przenosi się przez ślinę :D więc lepiej niech się nie seksują za dużo, bo dopiero będzie!
Za bardzo ufa ludziom, cóż poradzić :D
Ale Rogacz, to Ci się udało :D nigdy bym tak o tym nie pomyślała :C
Pozdrawiam, i zapraszam do siebie :))
Stwierdziłam, że Hermiona miała mało wpadek. Nie może przecież wiecznie być idealna ^^
UsuńCiężko o seksik w Hogwarcie jeśli facet jest setki kilometrów dalej :P
Od samego początku Rogacz był dla mnie podejrzany :>
Bene! Totto Bene! kobieto, ja się zastanawiam dlaczego nie weźmiesz się za pisanie zawodowo? Niech wena będzie z tobą!
OdpowiedzUsuńJak czytam takie komentarze to się zaczynam zastanawiać czy się za to nie wziąć :D
UsuńJa od razu wiedziałam, że to Ron! :D
OdpowiedzUsuńTeoria,iż Snape jest ojcem Harry'ego zawsze wydawała mi się dopuszczalna, a odnośnie Rogacza, to miałam takie samo skojarzenie:P Sama kiedyś stwierdziłaś, że myślimy podobnie :) Widzę, że pośrednio (z niewielką pomocą pióra Rity), wyżyłaś się na Lily, hehehe podoba mi się to.
I pojawia się... a raczej znika w tajemniczych okolicznościach, kartka z książki. Czyżby miała być rozwiązaniem zagadki?
Pozdrawiam i weniska życzę :*
Muszę bardziej zagmatwać fabułę ponieważ od razu mnie rozszyfrowujesz!
UsuńMusimy pomyśleć nad wspólnym blogiem bo to podobieństwo jest co raz bardziej widoczne :P
Z Lily nie mogłam się powstrzymać, to było silniejsze ode mnie ^^
Kartka będzie dopiero początkiem :>