Severusa obudziło stukanie różdżki w drzwi celi. Przeciągając się na materacu pomyślał, że nadeszła pora kolacji. Wrota otworzyły się i do pomieszczenia wszedł auror. Severus chciał dogryźć mu w jakiś sposób, ale zaniemówił, gdy spostrzegł, że za mężczyzną wkroczył do celi sam Kingsley Shacklebolt.
- Witaj – rzekł.
- Czemu
zawdzięczam tę wizytę? – zapytał Snape, gdy opanował emocje.
- Przyszedłem
sprawdzić jak się miewasz.
- Cudownie! Wasz
hotel jest wspaniały. Ten wystrój wnętrz, te drinki z palemką przy basenie…
- Nie musisz być
taki sarkastyczny! – przerwał mu Kingsley. – Wiem, że Azkaban jest strasznym
miejscem dlatego zarządziłem inspekcję i chcę się dowiedzieć od więźniów co
jeszcze można zmienić.
Severus
popatrzył się na niego jak na niezbyt mądre dziecko i przełknął kęs chleba,
który był jednym z elementów składowych kolacji.
- Spraw aby tu
nie było tak nudno! – odrzekł.
- Potańcówka ci
się marzy? – spytał się Kingsley szczerząc zęby.
- No jasne! –
warknął Severus. – Zaproszę do tanga Alecto Carrow albo jakiegoś śmierciożercę!
- Wiem, że po
tym co się stało za bardzo cię nie kochają…
- Uwielbiają! –
jęknął Severus przypominając sobie ostatnie wyjście. – Jak mam się z nimi
spotykać podczas spacerów na dziecińcu to już wolę siedzieć w celi! Jestem
przyzwyczajony do lochów!
Kingsley
zamyślił się na chwilę.
- Nie mogę
zezwolić ci na samotne spacery – rzekł swoim głębokim głosem.
- Czemu nie? –
fuknął Snape.
- Jesteś
więźniem, nie masz szczególnych przywilejów. I tak jesteś w lepszej sytuacji
niż oni, ponieważ wyjdziesz za dwa lata, a oni będą tu siedzieć do końca życia.
- Jakby mnie to
obchodziło – Severus wzruszył ramionami. – To chociaż jakieś książki albo
gazety dajcie. Wolę czytać Proroka Codziennego niż nudzić się jak uczeń na
lekcjach Trelawney!
Minister Magii
szybko podjął decyzję.
- Zgoda, będziesz
dostawał codziennie gazetę i co jakiś czas książkę…
- W celi mogłoby
być trochę cieplej! – kontynuował Snape.
- To nie ośrodek
wypoczynkowy – stwierdził Kingsley patrząc się na spacerującego po celi
Severusa. – Mogę jednak powiedzieć aurorom aby rzucili odpowiednie zaklęcia…
- Jedzenie jest
niesmaczne! Jesteśmy ludźmi, a nie świnkami morskimi! Próbowałeś tego chleba?
Tu są trociny! – Snape kontynuował wyliczenia i wymachując resztką kromki przed
obliczem Kingsleya.
- Zobaczę co się
da zrobić w tej sprawie – odrzekł Minister Magii wyciągając z chleba coś co
rzeczywiście wyglądało jak trociny i przyglądając się temu badawczo.
Severus stanął w
miejscu i zamyślił się. Dotarło do niego, że Kingsley coś zbyt łatwo zgadza się
na zmiany.
- Nie mów, że aż
tak ci żal biednych więźniów! – oznajmił krzyżując ręce na piersi. – Co się za
tym kryje?
Czarnoskóry
mężczyzna uśmiechnął się dobrodusznie do Severusa jak do dziecka i zbliżył się
do niego.
- Gdy
ochraniałem mugolskiego premiera dowiedziałem się wielu rzeczy. Na przykład
tego, że w ich więzieniach stawiają na coś takiego co się nazywa „resocjalizacja”.
- Z czym to się
je? – spytał się nieufnie Snape.
- Chodzi o to aby
sprawić, że po wyjściu z Azkabanu, były więzień powróci na łono społeczeństwa
jako dobry czarodziej – wyjaśnił Kingsley.
- Jestem
cholernie dobrym człowiekiem – warknął Severus. – Tak dobrym, że powinniście mi
pomnik postawić!
- Ciekawa
inicjatywa! Może po twojej śmierci czarodzieje to rozważą – zaśmiał się czarnoskóry mężczyzna. –Teraz
zaś postanowiłem, że oddam kilku więźniów w ręce psychologa, który pomoże im
zrozumieć błędy jakie popełnili…
- Zapewniam Cię,
że rozumiem swoje błędy i nie muszę o nich z rozmawiać z jakimś psycho-coś tam!
– żachnął się Severus i ostentacyjnie odwrócił się twarzą w stronę ściany.
- Dodatkowo
uznałem, że przyda się wam praca. Siedzicie samotnie w celach, co niczemu nie
służy. Od jutra będziecie pomagać w kuchni, sprzątać korytarze, prać i działać na
korzyść społeczeństwa… - kontynuował Kingsley szczerząc zęby.
Severusa
zmroziło. On ma obierać ziemniaki? Latać ze szczotą po korytarzu? BEZ CZARÓW?
Spojrzał się na Kingsleya jakby zwariował.
- Nie będę pracował jak jakiś skrzat domowy!
Czarnoskóry mężczyzna
wypiął pierś i zbliżył się do więźnia z wrednym uśmieszkiem.
- Będziesz… albo
możesz pomarzyć o wygodach, gazetkach i książkach…
Snape popatrzył
się na Ministra Magii z rządzą mordu w oczach.
***
Następnego dnia
Severus otrzymał Proroka Codziennego razem ze śniadaniem. Przy okazji
dowiedział się, że według grafiku ma tego dnia dyżur w pralni razem z Umbridge
i Rabastanem Lestrange.
- Będzie wesoło
– pomyślał ponuro zabierając się do czytania gazety i wypicia kawy.
Kingsley
wyraźnie dał do zrozumienia, że jeśli więźniowie nie będą się wywiązywali z
powierzonych im zadań to zostaną zamknięci w zimnej celi bez rozrywek i z
trocinami jako pożywieniem. Severus najchętniej powiedziałby gdzie czarnoskóry
mężczyzna może sobie wsadzić taki szantaż, ale po dłuższym przerzucaniu się argumentami
musiał skapitulować. Siedział w Azkabanie prawie rok i miał dosyć takiego
życia. Tak bardzo się nudził, że wolał bawić się w skrzata domowego aby dzięki
temu uzyskać dostęp do kawy, świeżego jedzenia, gazet i książek.
Severus jadł
właśnie grzankę z dżemem brzoskwiniowym, gdy zauważył sprostowanie napisane
przez Dafne Greengrass. Wyznawała w nim, że artykuł w czasopiśmie „Czarownica”
był nieprawdziwy i godził w dobre imię Harry’ego Pottera, Hermiony Granger oraz
Malfoyów za co autorka kaja się i przeprasza poszkodowanych.
- Ha!
Wiedziałem! – stwierdził zadowolony. – Granger nie byłaby na tyle durna aby
zrobić coś takiego!
Nagle wypadła mu
z ręki reszta kromki, gdy zorientował się, że odnosi się pozytywnie do sukcesu
swoich byłych uczniów.
- Zwariowałem! –
szepnął przerażony i rozejrzał się niespokojnie po celi. – Azkaban robi ze mnie
wariata!
***
Przez kilka dni
po przesłuchaniu dyscyplinarnym Harry’ego Hermiona przeżywała wewnętrzne
katusze. Wiele osób podchodziło do niej i gratulowało z powodu wygranej sprawy
z Dafne Greengrass. Nie szczędzili przy tym zapewnień, że zawsze wierzyli w jej
niewinność. Hermiona starała się uśmiechać, ale w głębi duszy miała ochotę wyć
do księżyca. Dziękowała i uciekała pod byle jakim pretekstem. Nadal brzydziła
się tym co zrobiła i zbierało się jej na mdłości, gdy widziała w myślach
rozgniewaną twarz Dafne. Pogodzenie się z Harrym i Ginny niewiele ją
pocieszało. Wyrzuty sumienia wracały i nie dawały jej spokoju.
Aby uwolnić się
od dręczących ją wspomnień rzuciła się w wir nauki oraz badań nad skrzatami
domowymi. Podczas jednej z sesji badawczej, Hermiona z przyjaciółmi zobaczyli,
że odwiedziła ich Minerwa McGonagall. Najpierw była ciekawa jak rozwija się W.E.S.Z.,
ale szybko przeszła na tematy dotyczące życia po ukończeniu szkoły.
- Chciałabym
zostać magizoologiem – zdradziła Luna. – Dzięki pracy przy skrzatach domowych
zrozumiałam, że moim powołaniem jest praca z magicznymi istotami oraz udowodnienie
istnienia ględatka niepospolitego i chrapaka krętorogiego!
- Hagrid mówił,
że jesteś jego najlepszą uczennicą – uśmiechnęła się do niej dyrektorka. – Mam
nadzieję, że uda ci się to co postanowiłaś.
Następna była
Ginny, która opowiadała, że chciałaby zostać graczem quidditcha. Gdy przyszła
kolej Neville’a ten wspomniał, że profesor Sprout widziałaby go w roli jej
asystenta na lekcjach.
- Jesteś pewny?
– spytała się profesor McGonagall. – Będziesz musiał się jeszcze sporo nauczyć
o roślinach. Na dodatek… - tu uśmiechnęła się znacząco - uczniowie nie zawsze
są chętni do współpracy…
- Dam radę!
Przeciwstawiłem się samemu Voldemortowi, co to dla mnie stado rozbrykanych
pierwszoroczniaków!
Dyrektorka
wyglądała przez moment jakby chciała wybuchnąć śmiechem. Poprawiła okulary na
nosie i wyprostowała się.
- Nie umniejszam
twoich osiągnąć na polu walki panie Longbottom, ale muszę ci uświadomić, że
proces nauczania młodych czarownic i czarodziejów jest bardzo skomplikowany i
wiąże się z wieloma trudnościami. Wiem, że przez ostatnie lata zaszła w tobie
ogromna zmiana – powiedziała z uznaniem. – Będę cię uważnie obserwowała zanim
zdecyduję ci dać posadę. Mam nadzieję, że wykażesz się wszystkimi cechami,
którymi dobry nauczyciel powinien się odznaczać.
- Dam z siebie
wszystko! – Neville obiecał gorliwie.
- Powiem
szczerze, że wierzę w ciebie – odrzekła McGonagall. – Nie lubię odmawiać, ale
czasem jestem do tego zmuszona… W sierpniu musiałam odprawić z kwitkiem Cho
Chang i jej koleżankę Mariettę. Chciały być nauczycielkami po ukończeniu
szkoły… Żadna z nich się nie nadawała.
- Marietta? –
pisnęła Ginny. – Przecież z tymi pryszczami na twarzy byłaby pośmiewiskiem!
- Nieładnie ją
potraktowałam… - powiedziała Hermiona pod nosem.
Nagle poczuła
mocne uderzenie pod żebrami. Gdy spojrzała się na Ginny, mina jej przyjaciółki
mówiła „skończ z tym wreszcie!”. Hermiona roztarła sobie obolałe miejsce i nie
odezwała się więcej na ten temat.
- Dowiedziałeś
się czegoś jeszcze o swoim ojcu panie Thomas? – spytała się McGonagall Deana.
Gwardia
Dumbledore’a pracowała obecnie nad zdobyciem wiadomości o Johnie Mda. Dean
napisał do swojej mamy i zapytał wprost czy ten mężczyzna jest jego ojcem.
Odpowiedź przyszła następnego dnia i Leila potwierdziła w niej wszystko. Po
pierwszym wybuchu radości czarnoskóry chłopak postanowił skontaktować się z
tatą. Wtedy okazało się, że nie jest to takie proste jak się wydaje. Johna Mda
nikt nie widział od czasu Pierwszej Wojny Czarodziejów. Pewnego dnia zniknął
razem ze swoją rodziną i od tamtego czasu krążyły różne plotki.
- Nie, nic
nowego – powiedział ponuro Dean.
- Przykro mi –
odrzekła dyrektorka. – Nie ma pewności, że został zabity przez Voldemorta albo
jego popleczników. Możliwe, że uciekł gdzieś daleko razem z rodziną i nie
podjął decyzji o powrocie. Mam nadzieję, że go odnajdziesz.
- Mam taki
zamiar – oznajmił Dean. – Gdy wrócę do domu na święta wielkanocne to zacznę
wypytywać mamę o szczegóły i sprawdzę czy mugole go znali. Z jakiegoś powodu
udawał Phila Thomasa…
- Uważam, że
mógł uciekać przed Voldemortem – wtrąciła się Hermiona. – Spytałam się
profesora Winslowa co wie o ojcu Deana i ten wspominał, że był wspaniałym
alchemikiem i pochodził z rodziny czystej krwi. Voldemort mógł chcieć go
zwerbować do swoich szeregów. Ten wiedząc, że ma do wyboru przyłączenie się do
niego albo śmierć, postanowił zaszyć się wśród mugoli. Możliwe, że Voldemort
dotarł do jego rodziców i ten wolał ukryć się gdzieś z nimi…
- Ale w takim
razie co ze mną i moją mamą? – spytał Dean ze złością. – Czemu się z nią
rozwiódł i nie powiedział czemu?
- Może… może… chciał
was przed nim chronić! – wyjąkała Hermiona po dłuższej chwili.
- To mógł nas
zabrać razem ze sobą!
- Może nie żyje…
wiesz, Voldemort go dopadł, ale nie wiedział o tobie i twojej mamie – zaczęła pocieszać
kolegę Luna.
- A może po
prostu uciekł i tyle… – zrezygnowany Dean usiadł na ławie i zwiesił głowę.
- Panie Thomas!
Proszę się nie załamywać! – wszyscy usłyszeli ostry ton Minerwy McGonagall. –
Masz przed sobą wyzwanie, powiedziałabym, że wielkie. Musisz dowiedzieć co się
stało z Johnem Mda!
- Dasz radę! –
dodał Neville. – Wszyscy ci pomożemy!
- Harry już
grzebie w archiwach Ministerstwa i szuka czy śmierciożercy nie mówili czegoś na
jego temat podczas przesłuchania! – wtrąciła Ginny.
- Mój tata może
zamieścić ogłoszenie w „Żonglerze” jeśli chcesz – odezwała się Luna.
Dean wyglądał
przez moment jakby chciał się rozpłakać. Pociągnął nosem i wstał powoli. Jego
twarz rozjaśnił uśmiech.
- Dziękuję wam
wszystkim! Tak wiele to dla mnie znaczy! Dowiem co się stało z moim ojcem i nic
nie stanie mi na przeszkodzie! – zawołał z entuzjazmem.
- Niestety jest
coś na przeszkodzie - wtrąciła dyrektorka i oczy uczniów powędrowały w jej
stronę. – Najpierw musisz zdać egzaminy i ukończyć szkołę.
***
Ginny weszła do
przedziału, w którym siedziała Hermiona, Luna, Dean i kilku innych członków
Gwardii Dumbledore’a. Pociąg mknął od kilku godzin po torach i uczniowie
spodziewali się, że niedługo dojadą do Londynu gdzie rozpoczną przerwę z okazji
świąt wielkanocnych.
- Neville
powiedział, że zostaje w przedziale prefektów. Mówię wam, tak się ślini do
Hanny Abott, że… - przerwała patrząc z niepokojem na Lunę.
Na twarzy
Krukonki nie pojawiło się nic poza normalnym dla niej wyrazem rozmarzenia.
- Jeśli chce być
z Hanną to ja nie mam nic przeciwko – powiedziała spokojnie. – Wiedziałam, że
nie byliśmy sobie przeznaczeni.
- Trochę szkoda…
- mruknął Dean.
- Ja chcę
podróżować po świecie, badać zwierzęta. On woli stać w miejscu i hodować
rośliny… to nie mogło się udać – oświadczyła Luna.
- Dopasowanie
jest ważne – dodała Ginny. – Z Harrym idealnie się dogadujemy. Lubimy quidditch
i ryzyko. Myślę, że po szkole wyjdę za niego za mąż.
Chłopaki
siedzący w przedziale dostali nagłego napadu kaszlu. Dziewczyny zmroziły ich
wzrokiem.
- Chciałabym aby
tak się stało – rzekła Hermiona. – Jeśli wyszłabym za Rona byłybyśmy siostrami!.
- Jak wy dajecie
radę być ze sobą mimo tylu różnic? – spytała się Luna.
- Och! – pisnęła
zaskoczona Hermiona. – To… hmm… wiecie, uczucie potrafi przezwyciężyć wszystkie
trudności. Ron wie, że uwielbiam książki, on za to kocha quidditcha. Jedno
drugiemu nie zabrania zajmować się swoją pasją i jakoś to łączymy –
zaczerwieniła się. – Po szkole pewnie zamieszkamy razem i kto wie, może kiedyś
się pobierzemy… - zakończyła rozmarzonym tonem.
W odpowiedzi na
to dziewczyny zachichotały, a chłopaki popatrzyli na siebie przerażonym
wzrokiem.
***
Harry stał razem
z Ronem na peronie 9 i ¾ oczekiwali na pociąg. Tłum gęstniał z każdą minutą
ponieważ wielu rodziców przybyło aby odebrać swoje dzieci.
- Będziesz
mieszkał z Hermioną w czasie ferii? – zagadał przyjaciela Harry.
- Tak – mruknął.
– Ona nie da rady oderwać się od siostry…
- Zazdroszczę
jej. Szkoda, że nie mam rodzeństwa.
- Nie
przesadzaj! – oburzył się rudzielec. – Rodzeństwo oznacza walkę o każdy kęs
ciasta! Wiesz ile musiałem się nakombinować aby dostać chociaż jedną zabawkę?
Brrr! – wzdrygnął się ostentacyjnie.
Obok nich
przeszła rodzina składająca się z rodziców, dziadków i młodszych dzieci.
Popatrzyli się na Harry’ego z ciekawością i zaczęli szeptać między sobą.
Chłopak wyraźnie usłyszał słowa „Rogacz” i „Snape”.
- Na Merlina…
oni naprawdę wierzą w te bzdury, które napisała Rita? – jęknął Ron patrząc się
na nich jak na Graupa.
- Gdybym miał za
ojca Severusa to pierwsze co bym zrobił to utopił się w jeziorze – powiedział Harry
starając się aby brzmiało to zabawnie.
- Nie ma mowy
stary! Nie utopiłbyś się – oznajmił Ron pewnym siebie tonem.
- A niby czemu?
- Ośmiornica by
cię złapała i wyrzuciła na brzeg!
- Fakt… - Harry
przyznał rację przyjacielowi i podrapał się po głowie.
Teraz rodzinka
szeptała między sobą wyraźnie patrząc na Rona, który to zauważył i wypiął
dumnie pierś.
- Jednak to, że
opisała ciebie jako bohatera i przywódcy naszej grupy jakoś ci nie przeszkadza –
zauważył Harry z przekąsem.
- Oj tam! Nie
przesadzaj! – stwierdził rudzielec i wyszczerzył zęby do szepczącej rodzinki. –
Nawet nie wiesz ile osób przychodzi do naszego sklepu tylko po to aby coś kupić
i dostać ode mnie autograf! To wspaniała reklama!
- Jest! – Harry wskazał
na zbliżające się światła pociągu. – Jak ja się strasznie stęskniłem za dziewczynami !
***
- Mamo, ona
siedzi! ONA SIEDZI! – Hermiona nie mogła opanować emocji. – Jak wyrosła! Jest
taka duża! Daj mi buzi moje ty słoneczko, jesteś taka słodka, że aż bym cię
zjadła!
Ron przyglądał
się jak jego dziewczyna zachwyca się siostrą. Jego mina wyrażała przerażenie.
Nagle poczuł jak pan Granger klepie go po ramieniu.
- Spokojnie! To
tylko wygląda groźnie… tak naprawdę dzieci nie są takie straszne – roześmiał
się.
- Ja tak tego
nie widzę… - wyjęczał Ron słabym głosem.
- Spokojnie!
Trzymaj piwko! – pan Granger wręczył rudzielcowi szklankę z napojem. – Po prostu
wyluzuj i pamiętaj o zabezpieczeniu – puścił oko do chłopaka.
- Tak, tak,
zabezpieczenie… to podstawa – bełkotał Ron starając się uśmiechać.
- Możesz też po
prostu trzymać swojego przyjaciela na wodzy…
- Tato! – Hermiona
usłyszała ostatnią wymianę zdań i postanowiła zareagować. – Przestań! Jesteśmy dorośli i wiemy co nieco
o pewnych sprawach!
- Ja tak tylko
żartowałem! – zaczął tłumaczyć się pan Granger. – Z drugiej strony jeszcze nie
skończyłaś szkoły i gdyby wam się coś… eeee, przytrafiło… dziecko na przykład
to wiesz…
- Jestem na tyle
odpowiedzialna, że podjęłabym się wychowania! - Hermiona posłała ojcu
ostrzegawcze spojrzenie i jednym machnięciem różdżki posłała kufer do swojego
pokoju.
- Czasem mam
wrażenie, że powinnaś się trochę wyluzować… – wymruczał pod nosem pan Granger
tak aby jego córka tego nie usłyszała.
Hermiona rzuciła
się na swoje łóżko i przez kilka chwil wdychała zapach świeżej pościeli. Od
razu poczuła, że jest u siebie, w miejscu za którym tyle tęskniła. Poczuła się
jakby znowu była małą dziewczynką od zawsze mieszkającą z rodzicami, która
nigdzie nie wyjeżdżała. Otworzyła powoli oczy i rozejrzała się po swoim pokoju.
Nic się nie zmieniło od czasu jej ostatniego pobytu. Tylko na biurku leżała
paczka zapakowana w brązowy papier.
- Od kogo to
może być? – zastanowiła się i sięgnęła po nią.
Nadawcą okazał
się Thierry Bouchard mieszkający w Kanadzie. W momencie, gdy Hermiona rozrywała
papier do pokoju wszedł Ron.
- Co to? –
spytał się.
- Paczka od
Thierry’ego – odparła Hermiona. – Ostatni raz pisałam z nim w wakacje i nic nie
mówił, że mi coś przyśle… czyżby to była jego książka?
Ron podszedł do
swojej dziewczyny aby przyjrzeć się zawartości paczki. Hermiona miała rację. W
ręce trzymała dość grubą książkę. Na okładce widniał obrazek przedstawiający
czarownicę. Hermiona od razu zauważyła, że miała ona takie same włosy jak ona i
dość podobną twarz. Różnicą było to, że namalowana dziewczyna miała o wiele pełniejsze
kształty. Tytuł brzmiał „Hermiona White i Magiczna Akademia”. Zaskoczona
Hermiona popatrzyła się na Rona.
- Czy ty też
widzisz to co ja? – spytała się zszokowana. – On… on napisał o mnie książkę!?
Hermiona
spojrzała na tył okładki i znalazła tam opis fabuły. Ron usiadł na łóżku czekając
aż jego dziewczyna przeczyta tekst.
Hermiona White jest czarownicą i uczy się w
Akademii Magii, gdzie poznaje tajemnicze zaklęcia oraz skomplikowane eliksiry.
Jej pochodzenie owiane jest tajemnicą ponieważ została znaleziona na progu
sierocińca jako niemowlę. Jedyne co łączy ja z przeszłością to zagadkowa blizna
na plecach. Pewnego dnia jej spokojne życie zostaje zburzone, gdy dowiaduje
się, że poluje na nią Czarnoksiężnik Waldemar. Czego on chce od Hermiony? Kim
jest tajemniczy mężczyzna, który staje w jej obronie? Wszystko wyjaśnia się w
dniu szesnastych urodzin dziewczyny…
- Na Merlina… co
to za brednie! - wyrzuciła z siebie Hermiona. – Waldemar? Blizna? Akademia
Magii? Czyżby Thierry był czarodziejem? – zastanawiała się.
Ron poruszył się
niespokojnie na łóżku i zaczął obracać szklankę z resztką piwa. W końcu
westchnął i powiedział:
- Nie jest. On
wie wszystko ode mnie…
Hermiona
odwróciła się gwałtownie w stronę swojego chłopaka i oczy zapłonęły jej z
gniewu.
- Ron! Coś ty
znowu zrobił!?
- Wiedziałem, że
tak zareagujesz… - oświadczył cicho rudzielec i skulił się w sobie. – To było
wtedy, gdy spędziliśmy pierwszą noc w hostelu w Australii. Ty poszłaś spać, a
ja byłem z Thierrym w barze na dole. Trochę popiliśmy, a potem coś tam
paliliśmy – zerknął szybko na Hermionę aby sprawdzić czy nie dostanie jakimś
zaklęciem, a gdy upewnił się, że nie to zaczął kontynuować. – W międzyczasie
Thierry żalił mi się, że chciałby napisać coś fantastycznego. Mówił, że
najbardziej lubi historie o czarnoksiężnikach i tym podobnych. Trochę mi się język
rozwiązał i zacząłem mu opowiadać o naszych przygodach…
- O nie! –
jęknęła Hermiona i złapała się za głowę. – Czyś ty oszalał!?
- Oj, to nie
było tak, że mu mówiłem wszystko jak było… mnóstwo rzeczy pozmieniałem… język
mi się plątał… - Ron poczerwieniał ze wstydu i zdenerwowania. – On się spytał
czy może to opisać, ja się zgodziłem, ale kazałem mu wszystko pozmieniać.
Thierry przyrzekł, że to zrobi…
- No i chyba
trochę pozmieniał! – stwierdziła Hermiona patrząc się na wielkie
balony swojej imienniczki.
- Następnego
dnia myślałem, że on o tym zapomniał. Gadaliśmy o tym nie dłużej niż godzinę
czy dwie, a później oglądaliśmy mecz… pamiętasz co było, gdy wróciliśmy do
pokoju – Ron przełknął nerwowo ślinę. – Nie chciałem cię denerwować kwiatuszku.
Byłaś taka zajęta odnalezieniem rodziców, że po prostu nie mogłem dodać ci zmartwień…
Hermiona zerknęła
na okładkę. Thierry nie zrobił swoim bohaterem Harry’ego tylko ją. Wyglądało na to, że naprawdę pozmieniał wiele
szczegółów. Podejrzewała, że pijany Ron rzeczywiście nie zdradził zbyt wiele.
Zastanawiała się czy Ministerstwo Magii rozpocznie śledztwo w tej sprawie.
Będzie musiała przeczytać książkę Thierry’ego i stwierdzić czy mają czego się
obawiać.
Po tych
przemyśleniach Hermiona popatrzyła się na swojego chłopaka. Ron był tak
przybity, że żal ścisnął je serce. Pomyślała, że przecież nie chciał źle. Chciał
ją ochronić i pomóc w odnalezieniu rodziców. Musiała się zgodzić, że dodatkowe
problemy tylko by ją dobiły w tamtym czasie. Podeszła do niego i usiadła mu na
kolanach.
- Wybaczam ci –
oświadczyła i pocałowała go w nos.
- Naprawdę?
- Tak! – potwierdziła skinieniem głowy i popatrzyła mu się głęboko w oczy. – Musimy przeczytać książkę aby zobaczyć czy bardzo nabroiłeś. Jeśli tak to poprosimy Thierry’ego aby nie pisał niczego więcej na nasz temat – westchnęła. – Mam nadzieję, że ta książka nie okaże się popularna…
Oczywiście najbardziej podobał mi się fragment z Sevkiem <3 Ach ten nasz ironiczny człowiek-pogrzeb, mam nadzieję, że będzie go więcej! :D
OdpowiedzUsuńIroniczny człowiek-pogrzeb zrobił mi dzień!
UsuńNa dodatek córka podłapała, gdy przeczytałam Twój komentarz i zaczęła biegać po pokoju krzycząc "człowiek-pogrzeb" xP
Popieram welniewicz, Sev był najlepszy! I ta cała reforma systemu penitencjarnego :)
OdpowiedzUsuńNo i wszyscy wyczuwają, że kończy się szkoła i zaczynają snuć plany na przyszłość.
Ciekawe co będzie w książce o Hermionie ;)
Pozdorwionka :*
Zapraszam w takim razie na kolejny rozdział :)
UsuńLitości, żeby Herm była główną bohaterką książki napisanej po pijaku? Pozdrowienia z podłogi. Niech wena będzie z tobą
OdpowiedzUsuńMyślę, że to jest mniej nieprawdopodobne niż to, ze jest zaginioną siostrą Japończyka :P
UsuńSev zdecydowanie wygrał ten rozdział :D Te jego wymagania i teksty, no po prostu mistrz :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że McGonagall interesuje się przyszłością swoich uczniów. Podobała mi się jej rozmowa z Gryfonami. Mam nadzieję, że Luna zostanie magizoologiem, a Neville nauczycielem :)
Ta książka wydaje mi się podejrzana. Ron znowu się nie popisał, no ale ten typ tak ma -.-
Oczywiście czekam na kolejny rozdział i życzę zdrowia, bo czytałam, że coś chorowałaś
Pozdrawiam
Arcanum Felis
zapraszam na nowości
http://simply-irresistible-dramione.blogspot.com/
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Dziękuję!
UsuńMuszę zajrzeć do Ciebie bo mam sporo do nadrobienia (ale to jak przestanę chorować :((( )