- Może jednak
wolisz colę?
- Her… herbatę poproszę…
- Jedna kawa i
herbata. Proszę wszystko zapakować na wynos.
Hermiona
patrzyła się z niedowierzaniem jak Gawain Robards płaci za jedzenie. Jej
logiczna natura kazała przeanalizować całe zajście: szef aurorów, który przed
trzema miesiącami kazał jej odczepić się od niego, wysłał jej liścik z prośbą o
spotkanie i właśnie kupuje, jakby nigdy nic się nie stało, kanapki w McDonaldzie.
Poziom absurdu przytłoczył ją i stała nie wierząc własnym oczom. Gawain odebrał
torbę i poprosił czarownicę aby za nim poszła.
- Nie – Hermiona
dała szybką odpowiedź. – Czy pan sobie robi ze mnie żarty?
- Nie robię.
Chodź za mną, niedaleko mam samochód, tam ci wszystko wyjaśnię.
- Znowu chce
zrobić pan ze mnie idiotkę? – spytała się chłodno czarownica.
- Słuchaj, nie
chcę. Musze ci coś wyjaśnić, ale nie chcę robić tego przy ludziach –
odpowiedział z naciskiem auror.
Hermiona z
ociąganiem ruszyła za Gawainem. Miała nadzieję, że Harry’ego nie ma w pobliżu.
Raczej trudno by mu było schować się w samochodzie, nawet z peleryną-niewidką.
Tak samo miałby problem, aby poruszać się w niej wśród tłumu. Hermiona
stwierdziła, że na wszelki wypadek powinna zmusić Gawaina do napisania świstka,
że to on zaproponował spotkanie i nie było to nic zdrożnego. Popatrzyła się
krzywo na plecy mężczyzny, który stanął na parkingu.
- Wsiadaj! –
rzucił otwierając drzwi swojego samochodu.
Było to srebrne,
sportowe auto. Hermiona myślała, że śni: nigdy by nie pomyślała, że czarodziej może posiadać pojazd, który przyprawiał męską część
mugoli o ślinotok. Z ociąganiem usiadła na skórzanym fotelu z boku kierowcy,
starając się nie zalać go herbatą. Samochód posiadał tylko dwa miejsca, dlatego
Gawain usadowił się za kierownicą. Postawił ostrożnie kubek z kawą i otworzył
torbę z jedzeniem.
- Nie przejmuj się
plamami, chłoszczyść załatwi wszystko
– wyjaśnił podając kanapkę Hermionie.
- Ja… eee…
bardzo dziękuję i w ogóle… ale chciałabym się dowiedzieć w końcu o co panu
chodzi.
- Najpierw
zjedz, na pewno jesteś głodna po pracy – powiedział wymijająco i wbił zęby w
swojego Big Maca.
Po chwili było
już po wszystkim. Obydwoje siedzieli w milczeniu. Hermiona dopijała herbatę, a
Robards kawę.
- Czy teraz jest
odpowiedni moment abym dowiedziała się o co chodzi? – dziewczyna co raz
bardziej się niecierpliwiła.
Czarodziej
westchnął i wrzucił puste kubki do torby. Przeniósł zmęczony wzrok na Hermionę.
Ta od razu zauważyła, że w tym spojrzeniu jest wiele smutku i cierpienia.
- Muszę przyznać
się dlaczego powiedziałem to co powiedziałem pod koniec września.
- Było minęło –
odparła szybko Hermiona. – Nie mam do pana żalu. Niech pan się nie tłumaczy. A
teraz muszę iść do domu! – próbowała otworzyć drzwi, ale powstrzymała ją ręka
Gawaina na jej ramieniu.
- Nie idź,
proszę. Daj mi chwilę! – zwrócił się do niej błagalnym tonem.
- Dam panu pięć
minut – zdecydowała.
- Zakochałem
się! – wyrzucił z siebie Gawain i złapał ją za rękę. – Zakochałem się w tobie
Hermiono!
Dziewczyna
wpatrywała się w niego, gotowa wybuchnąć śmiechem w chwili, gdy tylko auror
okaże, że to żart. Sekundy mijały, a on był tak samo poważny jak zawsze.
Zamrugała szybko powiekami, to sen, a ona się obudzi i wszystko będzie tak jak
zawsze.
- Zakochałem się
jak jakiś szczeniak, nawet nie wiesz jaki byłem zły na siebie! – Robards
kontynuował wyznanie. – Tym bardziej, że broniłaś Snape’a. Było mi ciężko, ale
starałem się nic po sobie nie pokazać. Wszystko zmieniło się tego dnia, gdy
przyszłaś do mnie ubrana w sukienkę. Po tym jak zaczęłaś się czerwienić
zrozumiałem, że ciebie także do mnie ciągnie... Najpierw się cieszyłem,
szukałem sposobu, aby się z tobą widywać. Jednak któregoś dnia Harry wspomniał,
że masz chłopaka. Zacząłem mieć wyrzuty sumienia, co może ofiarować ci taki
staruch jak ja? Gdy pojechałem do Holandii postanowiłem, że odsunę się od
ciebie. Wiesz jak to się skończyło…
- Yhm – mruknęła
Hermiona, która nadal miała nadzieję, że to ponury i chory żart. – Rozumiem
wszystko, to rzeczywiście wiele wyjaśnia – stwierdziła chłodno – ale
jednocześnie wszystko komplikuje. Czemu mi to pan mówi skoro chciał się pan ode
mnie odciąć?
- Ponieważ
właśnie mijają moje kolejne samotne święta – wyszeptał Gawain. – Zrozumiałem,
że bez ukochanej kobiety u boku moje życie jest bez sensu… Wszyscy cieszą się
swoją rodziną, a ja przebywam w pustym domu. Otaczam się drogimi rzeczami, a
nie mam nawet nikogo, komu mógłbym kupić prezent. Gdybyś zdecydowała się na
związek ze mną oddałbym ci wszystko.
- Pan naprawdę
żartuje! – pisnęła Hermiona, wyrwała swoją dłoń z jego dłoni i otworzyła drzwi.
– Przykro mi, ale mam chłopaka! Trzeba było się postarać wcześniej! – krzyknęła
wzburzona przypominając sobie, przez co przeszła.
Gawain jednak
nie dawał za wygraną, błyskawicznie wysiadł z samochodu.
- Hermiono,
przemyśl to! Wiem, że ci zależało! – w jego oczach widać było iskierki
szaleństwa. – Naprawdę chcesz być z tym nudnym chłoptasiem, który sprzedaje
zabawne gadżety!?
- Chcę! –
warknęła i teleportowała się do domu nie zwracając uwagi na to, czy ktoś to
zauważy.
***
Gwałtowne
stukanie sowy w szybę obudziło Hermionę. Wyskoczyła z łóżka i otworzyła okno,
patrząc jak ptak zatoczył koło po pokoju, upuścił pakunek na łóżko i wyleciał
tą samą drogą. Dziewczyna wzdrygnęła się z powodu wpuszczonego chłodu.
Pomyślała, że to dobrze, że Ron dzień wcześniej poleciał do Nory, ponieważ po
takiej pobudce mógłby zamordować biedne zwierzę.
Paczuszka była
niewielka i dołączony był do niej liścik. Hermiona przeczytała go i wzniosła
oczy ku niebu. To zaczynało być komedią! Miała nadzieję, że zaraz wkroczy do
jej pokoju ekipa telewizyjna i krzyknie, że jest w programie typu „ukryta
kamera”. Dziewczyna otworzyła pudełko i wyjęła z niego komplet biżuterii
składający się naszyjnika, kolczyków, bransoletki i pierścionka. Mimo, że nie
przepadała za błyskotkami to prezent zrobił na niej wrażenie. Od razu
wiedziała, że to robota goblinów, misterna i bardzo czasochłonna. Białe złoto w formie cienkiego drutu było
przeplatane ze sobą i tworzyło delikatną sieć. Przez kilka sekund, żałowała, że
nie może jej sobie zostawić. Sięgnęła po liścik, aby go przeczytać jeszcze raz:
Wesołych świąt Hermiono!
Postanowiłem kupić ci prezent. Mam nadzieję,
że trafiłem w twój gust. Przepraszam za to, że wczoraj wystraszyłem cię swoim
wyznaniem. Przemyśl wszystko jeszcze raz na spokojnie. Liczę, że zrozumiesz, co
jest dla ciebie najlepsze.
- Wiem co jest dla mnie najlepsze – mruknęła
do siebie Hermiona z niesmakiem. – Trzymanie się od ciebie z daleka!
List i biżuterię
starannie zapakowała i dołączyła do nich wcześniejszą wiadomość. Postanowiła,
że pokaże ją Harry’emu i porozmawia z nim na temat jego szefa. To co usłyszała
sprawiło, że miała ochotę rzucić pracę w Ministerstwie Magii i przekonać Rona
do przeniesienia się jak najdalej od Anglii. Propozycję Gawaina odrzuciła na
starcie, ochota na niego przeszła jak ręką odjął. Pomyślała, że we wrześniu
pewnie by się nad nią zastanowiła i być może rzeczywiście zerwałaby z Ronem.
Teraz nie było mowy o tym, aby związała się z Robardsem. Nawet gdyby rzucił się
przed nią na kolana, wybuchnął płaczem i błagał o to.
***
Pan i pani Weasley wyszli przed dom na powitanie nowo przybyłych. Ron uściskał swoją dziewczynę i oznajmił, że przygotował pokój Charliego dla państwa Grangerów oraz Suzanne. Podczas wnoszenia toreb podróżnych do domu pan Weasley wdał się w pogawędkę z ojcem Hermiony na temat świateł w samochodach. W salonie nastąpiło uroczyste powitanie i zapoznanie państwa Granger z ciotką Muriel, która zdecydowała się odwiedzić krewnych w ostatniej chwili oraz Audrey, nową dziewczyną Percy’ego. Hermiona zauważyła, że jest ona bardzo podobna do byłej miłości Percy’ego – Penelopy Clearwater. Widocznie rudzielec preferował konkretny typ urody. Mama rudzielców rozpływała się nad Suzanne mówiąc, że chciałaby mieć już wnuki. Po tym wyznaniu Ron, Harry, Percy i George nagle zaczęli kasłać, za co zostali potraktowani morderczym spojrzeniem Molly.
W czasie obiadu
Hermiona odsunęła od siebie myśli o Robardsie. Popatrzyła się na stary zegar
stojący w rogu pokoju. Zauważyła, że wskazówka Freda została zamieniona na
Fleur. Pomyślała, że to dobry pomysł, przynajmniej państwo Weasleyowie nie musieli
przypominać sobie co chwilę, że jeden z ich synów jest martwy. Stwierdziła z
ulgą, że jej rodzice dobrze się dogadują z rodzicami Rona. Wesołe rozmowy raz
po raz przerywał wybuch śmiechu. Ciotka Muriel czasem zrzędziła, ale nikt nie
zwracał na to uwagi. Ginny poinformowała szeptem przyjaciółkę, że staruszka
zaczyna mieć problemy z pamięcią i czasem gada jakieś głupoty. Suzanne
podreptała odważnie w stronę choinki i starała się dosięgnąć bombek. Pani
Weasley wyciągnęła różdżkę i uniosła dziewczynkę w powietrze.
- Moje dzieciaki
to uwielbiały – wyjaśniła rodzicom Hermiony. – Zwłaszcza bliźniaki, nigdy nie
mieli dosyć!
Suzanne podzielała
opinię rudzielców zaśmiewając się podczas fikołków. Hermiona wyczarowała
ptaszki, które latały wokół siostry. Wszyscy dobrze się bawili, oprócz ciotki,
która mruczała pod nosem, że za jej czasów nikt nie rozpuszczał tak dzieci.
- Niech ciocia
nie przesadza – odezwał się George. – Pamiętam jak sama rozpieszczałaś Billa.
Tylko on dostawał fajne prezenty!
- Nie odzywaj
się do mnie takim tonem młodzieńcze! – oburzyła się Muriel. – Jako, że jestem
tutaj najstarsza wiem o życiu o wiele więcej niż wy wszyscy razem wzięci!
Dlatego radzę ci: rozważ zmianę dziewczyny, bo jak się wychędożycie to
będziecie mieć rude murzyny!
Percy wykazał
się refleksem i powstrzymał George’a od rzucenia się na ciotkę, która rechotała
z własnego dowcipu. Reszta zaproszonych osób zaciskała pięści ze złości. Molly
z Arturem mieli miny wyrażające zakłopotanie i wyraźnie walczyli ze sobą, aby
czegoś nie powiedzieć staruszce. Wszyscy wiedzieli, że mają u niej dług
wdzięczności za to, że ukrywała ich podczas wojny. Aby nie zaogniać konfliktu George
z Angeliną udali się na piętro pod pretekstem obejrzenia jego dawnego pokoju.
Percy z Audrey przesiedli się na kanapę i zaczęli głośno rozmawiać o sytuacji
politycznej na świecie. Pan Weasley wypytywał się szczegółowo rodziców Hermiony
jak działają wiertła stomatologiczne i po co zakłada się plomby. Harry zaczął
rozmawiać z Ginny o quidditchu. Ron z Hermioną zajęli się zabawianiem Suzanne. Gdy
Muriel zobaczyła, że nikt nie zamierza z nią dyskutować oznajmiła, że dość jej
zabawy i idzie na górę spać. Wszyscy przyjęli to z uczuciem ulgi.
- Hermiono,
Suzanne usnęła – powiedziała pani Weasley pół godziny później.
- Rzeczywiście –
młoda czarownica udała zaskoczoną i zwróciła się do siedzącego obok przyjaciela.
– Harry, jesteś najbliżej, pomożesz mi ją zanieść na górę?
Czarodziej popatrzył się na nią zaskoczony. Hermiona dała mu znać, żeby poszedł z nią.
– Muszę ci coś
pokazać – wyszeptała.
- Oczywiście, że
ci pomogę! Idziemy! – ostrożnie podniósł dziewczynkę.
Hermiona
położyła siostrę w łóżeczku turystycznym i okryła ją kołderką. Harry w tym
czasie czytał listy od Gawaina.
- No dobra,
dostałaś te wiadomości i biżuterię, co ja mam z tym wspólnego? – zapytał się
chłopak.
- A to, że są od
twojego szefa – odpowiedziała Hermiona.
Reakcja
Harry’ego nie zdziwiła ją zbytnio. Chłopak zaczął chichotać jak szalony i
czarownica musiała mu przypomnieć, że jeśli będzie głośno to obudzi Suzanne.
- Żartujesz! – stwierdził,
gdy się uspokoił. – Robards miał ci to wysłać? Chciał się spotkać w McDonaldzie?
On?
- Wyobraź sobie,
że tak. Kupił mi Big Maca i herbatę, a potem poszliśmy to zjeść do jego
samochodu.
- On ma samochód?
- Tak, srebrny,
sportowy, ze skórzaną tapicerką.
- Nie wierzę!
Nie raz musiałem mu tłumaczyć jak działają mugolskie rzeczy podczas akcji. On nawet nie wie
co to jest rower…
- To jeszcze nie
koniec! – syknęła Hermiona. – Robards wyznał mi, że się we mnie zakochał i chce
abym rzuciła dla niego Rona!
- Prędzej
uwierzę, że Armaty z Chudley wygrają mistrzostwa świata w quidditchu niż w to,
że mój szef przystawiał się do ciebie – oznajmił Harry ponuro i spojrzał
jeszcze raz na listy. – Jeden i drugi jest pisany przez tą samą osobę, ale to
nie jest pismo Robardsa. Pomyślałaś, że może ktoś się pod niego podszył?
- Myślisz, że
ktoś uwarzył eliksir wielosokowy?
- To by wiele
wyjaśniało, ktoś po prostu chce ciebie i jego skompromitować. Mam przeczucie, że
taka jest prawda! – chłopak był zadowolony ze swojej dedukcji. – Może też być
pod wpływem imperiusa.
- Uważam, że nie
masz racji. Zauważyłabym gdyby inaczej się zachowywał, znając ciebie też być
dostrzegł, że coś nie gra – zaoponowała Hermiona niezbyt pewnie. – To trwa od
sierpnia, mam wrażenie, że nie chcesz przyjąć do wiadomości faktu, że mogę się
podobać mężczyźnie po pięćdziesiątce – zarumieniła się.
- Wierzę, że
jesteś atrakcyjna, ale nie zmienisz faktu, że Robards zachowuje się dziwnie –
oznajmił Harry. – Dlaczego w listach jest nie jego pismo? Ktoś chce wrobić albo
ciebie, albo jego, albo was oboje. Mam nadzieję, że nawet nie rozważyłaś jego
propozycji? – spytał się ponuro.
- Głupi jesteś –
oburzyła się Hermiona. – Jasne, że tak! Jestem z Ronem!
- To dobrze –
chłopak odetchnął z ulgą. – Uważam, że musimy wdrożyć własne śledztwo. Wymyślę
jakiś plan, aby sprawdzić, kto się pod niego podszywa.
- A jeśli to
jednak Gawain we własnej osobie ma takie pomysły, co wtedy zrobisz?
- Wątpię –
odrzekł Harry dziarskim tonem. – Jeśli to prawda to przeproszę cię za to, że ci
nie wierzyłem.
- No dobra –
zgodziła się Hermiona z wahaniem. – A teraz chodźmy na dół, wszyscy pewnie się zastanawiają,
co tutaj tak długo robimy. I pamiętaj! – złapała go za rękaw. – Ani słowa
nikomu! Nawet Ginny!
***
Gdy w niedzielny
poranek obudziło Hermionę stukanie sowy w szybę wiedziała, że coś jest nie tak.
Podejrzewała, że to może być kolejny prezent albo wiadomość od Gawaina. Nikt
inny nie miał powodu, aby niepokoić ją z samego rana. Zegar wskazywał godzinę szóstą
trzydzieści, nawet Prorok Codzienny nie przychodził do niej o tej porze. Ron
twardo spał, nie zwracając uwagi na hałasy za oknem i świergotanie
Świstoświnki. Czarownica wstała z łóżka i po omacku znalazła kapcie. Dzień był
ponury, ciężkie ołowiane chmury zraszały deszczem ogród Weasleyów. Owijając się
w bluzę Rona Hermiona ruszyła w stronę okna. Ze zdumieniem stwierdziła, że sowa
ma dla niej gazetę, ale nie posiada woreczka, do którego wkłada się monety. Gdy
wzięła od ptaka Proroka Codziennego i zobaczyła, że wystaje z niego list.
- Błagam, niech
to nie będzie kolejny pomysł Gawaina – jęknęła w duchu podczas otwierania
koperty. – Panno Granger, nie wiem z kim
się widziałaś wczoraj, ale to nie byłem ja. Dzisiaj, o godzinie jedenastej
zostanie zwołana konferencja prasowa, na której wyjaśnię wszystko. Radzę ci
abyś twierdziła, że to nie byłaś ty i miała poparcie świadków. Pozdrawiam,
Gawain Robards – odczytała zdumiona dziewczyna.
Otworzyła
gwałtownie Proroka Codziennego i znalazła artykuł o jakże wymownym tytule
„Hermiona Granger zyskuje poparcie dzięki wysoko postawionemu kochankowi”. Kiedyś
Harry powiedział jej, że czyta z prędkością światła. Tym razem czytała dwa razy
szybciej. Autorką artykułu, w którym roiło się od domysłów typu „cała ustawa o
skrzatach domowych została poparta dzięki interwencji Robardsa”, była Dafne
Greengrass. Hermiona z lekkim zdziwieniem zorientowała się, że nie jest na nią
ani zła, ani się nie boi reakcji innych ludzi. Kolejny raz była bohaterką
skandalu i kolejny raz będzie tak samo: zaprzeczy wszystkiemu, tak samo jak
Gawain. Niepokoił ją tylko fakt, że ktoś się pod niego najprawdopodobniej
podszył. Czemu tego nie zauważyła?
Hermiona
popatrzyła się na zdjęcia dołączone do artykułu. Były ciemne i wszystko
wskazywało, że były robione z ukrycia. Nic dziwnego, że nie zauważyła
fotografa. Zastanawiała się skąd Dafne wiedziała, że ma spotkanie w McDonaldzie.
Najprawdopodobniej śledziła ją od dłuższego czasu szukając okazji do zemsty, a
Pansy jej we wszystkim pomagała. Hermiona musiała przyznać, że koleżanka z roku
ma powody, aby dopiec zarówno jej jak i Robardsowi. Westchnęła. Wiedziała, że
to będzie długi dzień. Najpierw musi pogadać o tym z Harrym i Ronem. Obudziła
swojego mężczyznę i oznajmiła mu, że Dafne znowu zaatakowała. Nie zdradziła mu
jednak wszystkich szczegółów. Nie chciała wszystkiego mówić, a przynajmniej nie
przed konsultacją z Harrym.
Ginny nie była
zachwycona, gdy przyjaciółka z jej bratem przyszli z samego rana i wyciągnęli
jej chłopaka z łóżka.
- To nie mogło
poczekać do jakiejś sensownej godziny? – wymruczała gniewnie.
- Nie mogło –
oznajmiła Hermiona i podała Harry’emu gazetę z listem.
- O ja
pierdzielę! – wyrwało się chłopakowi.
- Też tak uważam
– przytaknął ponuro Ron.
Ginny, która
zaglądała mu przez ramię patrzyła się na zdjęcia ze zdumieniem. Podniosła wzrok
na Hermionę z niemą prośbą, aby przyjaciółka wytłumaczyła, co to wszystko ma
znaczyć.
- Dafne –
oznajmiła z niesmakiem. – Mści się za to, że zrobiłyśmy z niej kłamczuchę.
- Widzę –
odrzekła Ginny. – To jednak nie tłumaczy, czemu spotykasz się potajemnie z
szefem Harry’ego. Chyba ona nie ma racji, prawda? – spytała się z nadzieją w
głosie i zerknęła na czerwonego ze złości Rona.
- Wszystko w
porządku – wtrącił się Harry. – To wszystko było zaplanowane.
Obydwie
dziewczyny popatrzyły się na niego ze zdumieniem. Ron drgnął jakby wyrwany z
transu. Chłopak zaczął opowiadać z pewnością siebie, która zaskoczyła nawet
Hermionę:
- Zauważyliśmy
już w sierpniu, że Robards dziwnie się zachowuje. Podejrzewaliśmy, że ktoś się
pod niego podszywa, dlatego poprosiłem Hermionę, aby mi w tym pomogła.
- Pozwoliłeś,
aby stary dziad obmacywał moją dziewczynę!? – warknął Ron.
- Nie macał mnie
– oświadczyła głośno Hermiona.
- Na zdjęciu
trzyma cię za rękę! – wskazał na gazetę.
- Spokojnie,
Ron, naprawdę nie masz, czym się denerwować – oznajmił Harry. – To moja wina,
że zrobiłem z Hermiony czegoś w rodzaju tajnej agentki. Miała udawać
zainteresowanie abym zebrał dowody. Dlatego tak dziwnie zachowywała się w
wakacje - Hermiona spłonęła rumieńcem, a Ron z Ginny się naburmuszyli. –
Naprawdę chcieliśmy wam powiedzieć, ale to było zbyt duże ryzyko – Harry
spojrzał się na nich przepraszająco. – Teraz sprawa wyszła na jaw, więc powiemy
wam, co tylko chcecie wiedzieć.
– Mam ochotę
zamknąć was w pomieszczeniu z akromantulami! – oznajmił
Ron. – Za karę macie mnie przyjąć do drużyny! Skopmy Dafne tyłek!
- Też wam
pomogę! – dodała Ginny. – Mogę się założyć, że to jej sprawka. Na pewno
wynajęła kogoś, aby udawał Robardsa!
- Tego jeszcze
nie wiemy – powiedziała Hermiona podczas porównywania pisma na listach. – Te
dwa są napisane przez jedną osobę…
- To na pewno
pismo mojego szefa – orzekł Harry biorąc do ręki ostatnią wiadomość.
- Wszyscy możemy
potwierdzić, że byłaś w domu i pod ciebie też ktoś się podszył – dodał Ron. –
Będziesz miała alibi.
- Pomyślimy nad
tym później – mruknęła Hermiona. – Teraz trzeba będzie wyjaśnić wszystko waszym
rodzicom – zwróciła się do Rona i Ginny. – Moim też… - westchnęła ciężko.
- Będzie dobrze
– powiedział Harry i położył jej rękę na ramieniu. – Pomożemy Gawainowi
przycisnąć Dafne i oczyścimy wasze dobre imię!
***
Kuchnia Nory
powoli zapełniała się kolejnymi osobami. Hermiona każdemu wręczała gazetę i
kazała przeczytać artykuł Dafne, uprzedzając, że są to bzdury i wyjaśni później
jak było naprawdę. Dzięki temu nikt nie był zaskoczony i każdy wierzył w wersję
Harry’ego. Hermiona musiała przyznać w duchu, że jej przyjaciel stanął na
wysokości zadania. Była gotować przyznać się do zauroczenia Gawainem, gdyby Ron
bardzo naciskał (chociaż wiele szczegółów zostawiłaby dla sobie), ale pomysł z
tajną agentką bardziej jej się spodobał.
- Czemu ja o tym
nie wiedziałem? – spytał się ostro Percy. – Czy Kingsley jest poinformowany o
tym wszystkim?
- Nie, nie miałem
mocnych dowodów – oznajmił szybko Harry. – Nie chciałem opierać się tylko na
domysłach.
- To jasne jak
słońce, że wszystko jest prowokacją! Taki poważny mężczyzna jak Gawain Robards
nigdy nie zalecałby się do dwudziestolatki – oświadczył z pewnością Percy i
poprawił okulary. – Już na samym początku powinniście przyjść z tym do mnie
albo do Kingsleya! Sprawa jest jasna, ktoś chce zdyskredytować jego i Hermionę!
– rudzielec napuszył się.
- A ja bym nie
była taka pewna! – rozległ się głos Muriel, która weszła do kuchni w błękitnej
koszuli nocnej, z Prorokiem Codziennym pod pachą. – Widzę, że nie znacie sekretu Robardsa
– zarechotała.
- Nie interesują nas plotki o moim szefie, tylko fakty –
oznajmił Harry spokojnie i wstał z krzesła. – Prawda jest taka, że to porządny…
- Siadaj kochaniutki! – przerwała
mu Muriel i usadziła go z powrotem. – Kiedyś chętnie mnie słuchałeś! Tak, wiem,
że to ty byłeś tym rudzielcem na weselu Billa – wyjaśniła. – Coś mi się zdaje,
że nie znasz paru faktów o Gawainie, tak samo jak nie wiedziałeś wielu rzeczy o
Dumbledorze!
- Niby czego? – spytał się Harry
z lekceważeniem, ponieważ pamiętał o bzdurach, które wygadywała Muriel na
weselu.
– Ten facet ma bzika na punkcie
młodych dziewczyn! – odezwała się ciotka triumfalnie.
Ginny z Angeliną parsknęły
śmiechem. Percy zmarszczył czoło i widać było, że jest zniesmaczony. Harry
wyglądał na opanowanego, ale Hermiona zauważyła, że zaczyna się denerwować.
- I to jest ten wielki sekret? – wypalił Ron.
- Radzę ci pilnować swojej
dziewczyny – oznajmiła Muriel jadowitym tonem. – Za czasów Korneliusza Knota i
Rufusa Scrimgeoura często uwodził stażystki, a potem załatwiał im posady –
popatrzyła się wymownie na Hermionę. – Tak, złociutka, Gawain lubi takie jak
ty, obieca ci złote góry, wciśnie na dobre stanowisko, a potem porzuci jak
zużyte pióro… Zarówno Knot jak i Scrimgeour tuszowali jego postępki.
- Niech ciocia przestanie! –
odezwał się ostro Artur. – To są jakieś głupie plotki!
- Właśnie! Totalne głupoty! –
odezwał się Percy. – Byłem zarówno przy Knocie, jak i Scrimgourze i niczego
takie nie zauważyłem!
- Jak nie chcecie mi wierzyć to
nie wierzcie – Muriel machnęła ręką. – Mimo wszystko radziłabym ci trzymać się
od niego z daleka! – poradziła Hermionie i wyszczerzyła do niej swoje żółte
zęby.
- Będę pamiętać – odparła
dziewczyna i odprowadziła wzrokiem staruszkę, która szła w stronę kanapy
rechocząc złośliwie.
- Stara wariatka – mruknęła pod
nosem Ginny. – Po wojnie kompletnie jej się w głowie poprzestawiało!
- Też tak uważam – poparł ją
Harry.
Wzburzenie spowodowane
przez słowa Muriel trwało jeszcze chwilę. Wszyscy byli zdania, że ktoś się
podszył pod Robardsa i nie mogli doczekać się konferencji prasowej. Hermiona
była poklepywana po plecach i wysłuchiwała słów poparcia. Nagle wszyscy
zamilkli, ponieważ w kominku buchnęły płomienie i wyszła z nich Fleur, a zaraz
za nią Bill.
- O! Wszyscy w
komplecie! – zawołał najstarszy syn Weasleyów z entuzjazmem.
- Bill!
Kochanie! Mieliście wrócić po Sylwestrze! – pani Weasley podleciała do nich ze
szczotką i zaczęła strzepywać sadzę z ich szat.
- Wiem, mamo,
ale mamy dla was prezent – Bill wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Jaki?
- Będziemi mieli dziecko! – zaświergotała radośnie
Fleur.