poniedziałek, 27 lutego 2017

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 54 – Nowy początek


Severus obudził się, gdy usłyszał głośny skrzek dochodzący z klatki Felixa. Ptak tłukł skrzydłami w pręty i wydawał z siebie dźwięki, które były w stanie, postawić na nogi najsztywniejszego nieboszczyka.
- Już… zaraz… - czarodziej z trudem wychrypiał.
Miał wrażenie, że spędził noc na Saharze. Pod powiekami i w wyschniętym gardle czuł piasek. Ból głowy sprawiał, że ledwo się poruszał. Zdawało mu się, że jego czaszka zaraz rozpadnie się na tysiąc kawałków. Starając się ignorować kaca, owinął się peleryną, pod którą spał i dotarł prawie po omacku do klatki. Otworzył ją, ale Felix nie wyskoczył na wolność, jak założył jego właściciel, tylko zaczął pohukiwać ze zniecierpliwieniem.
- Czego ty chcesz? – jęknął Severus, otarłszy sobie oczy dłonią.
- Huhuuu! – odparł syczoń z wyrzutem.

Czarodziej zerknął na ptaka spod półprzymkniętych powiek i dostrzegł, że Felix daje mu do zrozumienia, że jego miseczka jest pusta.
- Zaraz ci coś przyniosę – Snape uspokoił zwierzaka.
Chwycił różdżkę, leżącą na stoliku i przywołał z kufra pokarm dla sów. Następnie udał się do kuchni, aby ugasić pragnienie i uzupełnić płyn w miseczce ptaka. Pijąc trzecią szklankę wody, zauważył zegar wiszący na ścianie. Gdy zorientował się, która jest godzina, zamarł niczym ofiara morderczego wzroku bazyliszka.
- Dlaczego ja tak długo spałem? – zadał pytanie Felixowi, podczas wkładania miseczki do klatki. – Granger mnie nie obudziła…

Dopiero myśl o Hermionie rozbudziła go na tyle, że zaczął przypominać sobie, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Groźby Robardsa, Poynter żegnający się z Sarą, przed pójściem do pracy, rozmowa z nią. Ostatnie wspomnienie sprawiło, że Severus złapał się za włosy i szarpnął gwałtownie, co  spowodowało kolejną falę bólu. Tak bardzo chciał o niej zapomnieć, ale nie był w stanie. Szczerze żałował, że nie było eliksiru, który usuwał niektóre wspomnienia. Czarodziej zrobiłby wszystko, aby nie znać ciepłego uścisku rąk Sary i zmysłowego szeptu kierowanego do jego ucha. Nie chciał pamiętać spojrzenia jej błękitnych oczu i różowej sukienki, którą nosiła w ciepłe dni. Przede wszystkim, nie miał ochoty przeżywać na nowo odrzucenia, które tkwiło w jego umyśle i zadawało mu jeszcze większy ból niż kac.
- Jakim ja byłem kretynem, że się z nią związałem – wyszeptał z rozpaczą, siadając ciężko na kanapie. – Kobiety to zło. Powinienem trzymać się od nich z daleka.

Po chwili wpadło mu na myśl, że to dotyczy także młodych chłopaków. Draco podsunął mu głupi pomysł zamieszkania z Granger. Severus zwątpił w swój intelekt, który poprzedniego wieczora uznał, że coś tak niedorzecznego ma prawo się udać. Przecież to nie miało najmniejszego sensu. Pamiętał jak pod wpływem alkoholu, nie mógł skupić się na niczym innym i zdecydował się na realizację propozycji Malfoya.
- To wszystko przez wino – poinformował Felixa, który nadal jadł posiłek. – Tyle czasu nie piłem, że się odzwyczaiłem. Teleportacja do Dublina i z powrotem dodatkowo mnie osłabiła.
- Huhuu? - spytał syczoń, a tak się przynajmniej Severusowi wydawało.
- Nie zamierzam więcej pić z byłymi uczniami – odparł czarodziej – a zwłaszcza z takimi, co mają kretyńskie pomysły – zerknął na zegar stojący koło telewizora. – Jeśli szybko się uwinę, to zdążę stąd uciec, zanim wróci Granger.

Jak przez mgłę pamiętał moment, w którym pojawił się na progu jej domu. Miał sporo szczęścia, że będąc pijanym, trafił do ogrodu. W takiej kondycji mógł zjawić się, równie dobrze, w Luton zamiast Londynie i ryzykował rozszczepieniem. Miał pewność, że Granger nie była zachwycona, gdy go zobaczyła, ale nie był pewny, dlaczego pozwoliła mu zostać i na jak długo. Czy na jedną noc, czy na stałe. Domyślał się, że protestowała i wcale jej się nie dziwił. Nie mógł zostać jej współlokatorem.
- W sumie to dlaczego nie? – Snape usłyszał cichy szept w swojej głowie. – Tutaj jest ładnie, nikt nie wie, że tu jesteś. Dziewczyna siedzi przez całe dnie w pracy, więc będziesz miał święty spokój.

Czarodziej musiał się zgodzić z własną świadomością, że to była kusząca wizja. Miała wprawdzie kilka minusów, ale wyjazd do Szanghaju miał ich jeszcze więcej. Gdy był święcie przekonany, że pojedzie tam z Sarą, to wszystko miał poukładane w głowie. Teraz gdy okazało się, że samotność jest jego przeznaczeniem, nie był już tak wszystkiego pewny. Nie umiał chińskiego, nie miał tam kontaktów i nawet nie wiedział, czym dokładnie zajmują się chińscy czarodzieje, poza kilkoma wymyślnymi torturami i eliksirami, o których czytał w księgach. Gdyby miał wsparcie, to mógłby zaryzykować wyjazd. Teraz zaś, nie był tak bardzo chętny do przeprowadzki na inny kontynent.

Mieszkając u Granger, mógłby znaleźć pracę i wtopić się w mugolskie społeczeństwo. Z rąk Kingsleya otrzymał dyplom, który świadczył, że jest kucharzem. Problemem było to, że nie wyobrażał siebie w takiej roli. Był czarodziejem i nie zamierzał cofnąć się w rozwoju. Nie zrezygnowałby z eliksirów, nawet gdyby zaproponowano mu pracę w kuchni samej królowej. Chwilowo nie miał pomysłów na swoje dalsze życie, a kiepskie samopoczucie skutecznie blokowało jego kreatywność. Postanowił pomyśleć nad tym później.
- Poczekam na Granger i zobaczę, co ona powie – zdecydował. – Jeśli mnie nie wyrzuci, to zostanę. Jeśli się rozmyśli, to zastanowię się co dalej. Jedyne czego jestem teraz pewien, to tego, że nie chcę wracać na Spinner’s End.

Zrzucił z ramion pelerynę i w sekundę zrozumiał, jak bardzo przesadził z alkoholem poprzedniego dnia. Zaklął pod nosem i rzucił się do kufra, mając nadzieję, że jego była uczennica niczego nie zauważyła. Wszystko przez to, że kładąc się spać, zapomniał założyć koszulę nocną po tym, jak się rozebrał i spał jak go matka natura stworzyła.

***

Hermiona wyszła chwilę wcześniej z biura, zostawiając Astorię samą, aby złapać Harry’ego przed przerwą obiadową. Tak dokładnie obliczyła czas, że dotarła do niego akurat wtedy, gdy chłopak zakończył pracę. Był zaskoczony jej widokiem, ale i zarazem szczęśliwy, że pofatygowała się do niego pierwszy raz od kilku miesięcy. Szybko poszli do toalety, tej samej, w której Robards podsłuchał ich rozmowę na temat uniewinnienia Malfoyów. Pamiętając o tym fakcie, rzucili muffliato sekundę po tym, jak zamknęły się za nimi drzwi kabiny.
- Potrzebuję pomocy – przyznała Hermiona nerwowym szeptem.
- Na Merlina, już myślałem, że nigdy o nią nie poprosisz – ucieszył się Harry. – Razem z twoimi rodzicami uważamy, że powinnaś udać się do psychologa.
- Nie o to mi chodzi! – oznajmiła czarownica ostrym tonem, a jej twarz wykrzywił grymas niezadowolenia. – Nigdy więcej nie wymawiaj przy mnie tego słowa zaczynającego się na literę „p”!
- Hermiono, ja wiem, że po Nocy Duchów twoje życie zmieniło się na gorsze – czarnowłosy chłopak starał się mówić łagodnie, jak do dziecka. – Zwłaszcza po tym, jak Ron…
- Mówiłam ci, abyś nie wspominał o nim w mojej obecności! – warknęła, obrzuciwszy go wściekłym spojrzeniem. – Przyszłam do ciebie, ponieważ mam problem ze Snape’em!
- Co?

Hermiona szybko streściła wydarzenia, które miały miejsce w nocy i czego oczekuje od przyjaciela. Harry słuchał jej, otwierając coraz szerzej oczy ze zdumienia. Ciężko mu było wyobrazić sobie pijanego Severusa, który zjawił się u jego przyjaciółki i oświadczył, że z nią zamieszka, a gdy ona protestowała, to zagroził samobójstwem.
- O której kończysz pracę? – zadał pytanie.
- Piętnasta – odparła Hermiona. – Mam nadzieję, że do tego czasu Snape nie zmieni mojego domu w pijacką melinę – dodała ponuro.
- Kończę godzinę później. Od razu pójdę do kominka i polecę do ciebie.
- Uff – czarownica odetchnęła z ulgą. – Ciekawe czy da się namówić na pobyt u ciebie.
- Będzie trudno, ale się postaram – obiecał Harry. – Gdy już będzie po wszystkim proponuję, abyśmy usiedli i porozmawiali o twoich…
- Czy ty nie rozumiesz słowa „nie”? – oczy Hermiony zaczęły ciskać błyskawice. – Powiedz wszystkim, że nic mi nie dolega. Czuje się doskonale! A teraz przepraszam, muszę iść do biura, aby wypełnić zaległe papiery – wycedziła i nie czekając na reakcję chłopaka, odwróciła się na pięcie, a następnie opuściła łazienkę.

W obliczu wizji zdemolowanego domu Hermiona nagięła swoje zasady i wróciła do niego po pracy przy pomocy proszku Fiuu. Wyskoczyła z kominka, przygotowana na najgorsze i zdębiała. Zamiast spodziewanych zniszczeń zastała porządek i Snape’a oglądającego telewizję. Jej były nauczyciel rozłożył się wygodnie na kanapie i ze znudzoną miną przerzucał kanały przy pomocy pilota. Gdy Hermiona do niego podeszła, zatrzymał się na programie o pogodzie, w którym pogodynka ostrzegała przed deszczami, które mają nawiedzić Liverpool, Manchester, Leeds i Sheffield.
- Co pan robi? – zaczęła rozmowę niezbyt mądrze, ponieważ doskonale znała odpowiedź.
- Zapoznaję się z mugolską technologią – odpowiedział ochrypłym głosem, który wskazywał, że jeszcze nie doszedł do siebie po poprzednim wieczorze.

Czarownica pomyślała, że musiał sporo wypić, skoro nadal ma kaca. Podeszła do niego, zabrała mu pilota i wyłączyła telewizor. W odpowiedzi, Snape, przeniósł wolno wzrok z pustego ekranu na jej twarz.
- Czego chcesz?
- Aby się pan stąd wyniósł – Hermiona nie owijała w bawełnę. – Wczoraj się zgodziłam, aby…
- Abym się uspokoił i dał ci święty spokój – przerwał jej ponuro Severus. – Domyśliłem się tego.
- To, co pan jeszcze tutaj robi? – oburzyła się dziewczyna.
- Decyduję czy chce mi się stąd iść, czy nie chce – mężczyzna w czerni podparł głowę ręką. – Masz wygodną kanapę.
- To mój dom i to ja będę decydować kto ze mną zamieszka! – warknęła, wyszarpując jednocześnie poduszkę spod głowy Snape’a, który od razu usiadł z grymasem złości na twarzy. – Harry będzie tu za niecałą godzinę! Jeśli nie chce się z nim pan spotkać, to radzę zacząć pakować swoje rzeczy! – spojrzała znacząco na otwarty kufer, z którego wystawała peleryna i płaszcz.

Severus zmrużył czarne oczy i powoli wstał z wyraźnym zamiarem powiedzenia Hermionie czegoś niemiłego, gdy z kominka buchnęły szmaragdowozielone płomienie i wyskoczył z nich Harry.
- Co tak wcześnie? – zdziwiła się czarownica, odwróciwszy się w jego stronę.
- Gawain mnie wypuścił – oznajmił chłopak i zdjął okulary. – Dzień dobry panie profesorze! – zawołał z entuzjazmem podczas przecierania szkieł skrawkiem szaty.
- Już ci mówiłem, Potter, że nie jestem twoim… - zaczął protestować Severus, ale koniec zdania przerwało zjawienie się kolejnej osoby w salonie Hermiony.
- SNAPE! – wrzasnął Robards, idąc w stronę byłego więźnia. – Wynoś się stąd! Panna Granger nie życzy sobie twojej obecności w tym domu! Wracaj do swojej rudery, tam jest twoje miejsce!

Na jego widok Hermiona poczuła, że wzbiera się w niej większa złość, niż z powodu byłego mistrza eliksirów. Jak Harry śmiał wtajemniczyć go w jej problemy i tutaj przyprowadzić ? Przecież wiedział, że go nienawidzi, po tym, co zrobił. Nie uznała tego za przysługę, tym bardziej że jej salon wypełnił się inwektywami dwóch kłócących się mężczyzn, których Harry próbował bezskutecznie opanować.

Po aferze z Ronem i stracie dziecka Gawain próbował wrócić do jej życia. Zjawił się następnego dnia, po jej wyjściu ze szpitala. Próbował przekonać ją do siebie zapewnieniami o miłości, ale ona nadal nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Zostawił ją z problemem, akurat wtedy, gdy najbardziej go potrzebowała. Dlatego wyrzuciła go za drzwi i zakazała wracać. Od tamtej pory przysyłał listy, których Hermiona nie czytała i od razu paliła w kominku, oraz prezenty, najczęściej drogie, które oddawała organizacjom charytatywnym.
- Nic dziwnego, że Jones rzuciła cię dla młodszego! – szydził Robards. – Spuściłem cię z oka na jeden dzień i prześladujesz kolejną kobietę!
- Odczep się od mojego związku z Sarą! Jak od niej wyszedłem, to była cała i zdrowa! – odkrzyknął czerwony z gniewu Snape. – Granger może potwierdzić, że oglądałem telewizję, gdy wróciła! Niczego złego nie zrobiłem, a ty znowu się mnie czepiasz!
- Plan był trochę inny… - próbował wtrącić Harry.
- Znowu istnieje poważne podejrzenie, że możesz coś zrobić! – powiedział z naciskiem Gawain, nie zwracając uwagi na podwładnego.
- Co? No powiedz mi co!? – krzyknął Severus, a każda sylaba drgała od gniewu. – Nie mam interesu w zamienieniu jej w żabę. Prędzej pogadam z nią o literaturze albo eliksirach. Zawsze mogę zabrać ją na kolację… – oznajmił z wrednym uśmiechem. – Zazdrościsz, że to ja będę z nią mieszkał, a nie ty? – zaatakował, pamiętając o doniesieniach prasowych o ich domniemanym romansie.

Słysząc to Robards szarpnął nerwowo za skraj szaty i błyskawicznie wyciągnął różdżkę. Jego twarz zdradzała, że jest gotowy na wszystko. Harry i Snape zrobili to samo co on. Hermiona widząc to, zrozumiała, że musi działać jeśli nie chce zobaczyć zrujnowanego salonu przy pomocy magii.
- USPOKÓJCIE SIĘ WSZYSCY! – zagrzmiała. – SEVERUS TUTAJ ZOSTAJE!

W pomieszczeniu zapanowała zupełna cisza. Nawet Felix nie odważył się zahukać. Wszyscy trzej mężczyźni zamarli wpatrując się w dziewczynę z niedowierzaniem. Harry’emu opadła szczęka i widać było w jego oczach, że nie spodziewał się, że jego przyjaciółka odezwie się do byłego nauczyciela po imieniu.
- Oszalałaś? – Gawain pierwszy przerwał ciszę.
- Nie! – fuknęła, rzucając pogardliwe spojrzenie w jego stronę. – Zanim zjawiłeś się bez zaproszenia w moim domu, zdążyłam uzgodnić z Severusem, że pomogę mu stanąć na nogi – oznajmiła lodowatym tonem.
- Gdy ze mną rozmawiałaś nie brzmiało to, jakbyś chciała się na to zgodzić – zauważył Harry ponuro, gdy odzyskał zdolność mowy. – Wręcz przeciwnie.
- Słyszałeś Potter, ustaliliśmy z Hermioną, że u niej zamieszkam – powiedział Snape z jadowitym uśmiechem.
- Od kiedy jesteście na ty? – oburzył się Robards. – Nie wierzę w ani jedno wasze słowo.
- Severus wynajmuje u mnie pokój. Jesteśmy współlokatorami, wobec tego możemy mówić do siebie po imieniu – wyjaśniła sucho czarownica i spojrzała groźnie na aurorów. – Skoro sprawa została wyjaśniona, to możecie opuścić mój dom. Im szybciej to zrobicie, tym lepiej. Mam nadzieję, że nie powiecie o tym nikomu, Severus już wystarczająco jest prześladowany – poinformowała.

Harry wymienił spojrzenie z Robardsem. Obydwoje nie wiedzieli co robić. Powoli schowali różdżki, wpatrując się z niepewnością w Hermionę. Ich miny zdradzały, że nie spodziewali się takiego obrotu sprawy.
- Jesteś tego pewna? – Harry nie chciał odpuścić tak łatwo.
- W stu procentach. Tak samo, jak jestem pewna, że powinieneś wrócić do domu. Ginny będzie zła, jeśli się spóźnisz.
- Jeśli będziesz chciała się go pozbyć, to wiesz gdzie mnie szukać – zwrócił się Robards do Hermiony. – Wyrzucę go, choćbym miał go wynieść w kawałkach.
- Uważaj, bo zaraz ty tak wyjdziesz – rzucił ostrzegawczym tonem Snape.

Robards, słysząc te słowa, zrobił ruch ręką, jakby chciał ponownie sięgnąć różdżkę, ale Hermiona stanęła przed nim z miną, która świadczyła, że ma dać spokój. Skrzyżowała ręce na piersi i przeszyła go wzrokiem na wylot. Jej nos powędrował w stronę sufitu, a usta zamieniły się w cienką kreskę. Gawain doskonale zrozumiał mowę ciała czarownicy. Rzucił ostatnie, jadowite spojrzenie na Snape’a i ruszył w stronę kominka, gdzie znikł w płomieniach.
- Przepraszam, że go przyprowadziłem. Myślałem, że ci pomoże – kajał się Harry. – Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.
- Wiem.
- Gdybyś chciała pogadać, to wiesz gdzie mnie szukać – dodał chłopak.
- Potter, jesteś ślepy i głuchy? Hermiona wyraźnie dała ci do zrozumienia, żebyś w końcu stąd poszedł! – warknął Severus.

Gdy Harry wszedł w szmaragdowozielone płomienie, to w domu czarownicy zapanowała cisza, ale tym razem była zakłócana co jakiś czas cichym pohukiwaniem Felixa. Hermiona stała na środku pokoju i rozmyślała. Dotarło do niej, że z powodu kombinacji współczucia i chęci zemsty na Gawainie, pozwoliła Snape’owi zamieszkać u siebie. Nie lubiła go, denerwował ją i nie ufała mu, a mimo to zgodziła się dzielić z nim przestrzeń życiową. Ostatnie szaleństwo tego typu zrobiła w Chatelier, kiedy rzuciła się na Robardsa. Tamtego czynu żałowała do dzisiaj, dlatego miała cichą nadzieję, że tym razem sytuacja nie wymknie się spod jej kontroli.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek ujrzę, jak Panna Praworządna postępuje wbrew swoim zasadom tylko po to, aby dopiec Robardsowi – usłyszała rozbawiony głos za swoimi plecami. – Ten zasrany Gumochłon musiał ci nieźle zajść za skórę.

Hermiona zerknęła przez ramię na twarz byłego nauczyciela. Błąkał się tam wredny uśmieszek, a wzrok mówił, że podobało mu się to, co widział i usłyszał.
- Zapłacisz mi dzisiaj z góry za trzy miesiące. Nie życzę sobie bałaganu oraz zniszczenia czegokolwiek w moim domu. Sąsiedzi mają nie wiedzieć, kim naprawdę jesteśmy. Każdy kupuje swoje jedzenie i sprząta po gotowaniu. Dopóki będziesz zachowywał się w porządku, to nie obchodzi mnie, co robisz. Czynsz chcę dostawać w terminie, czekam do dziesiątego dnia miesiąca. Gdy coś będzie nie tak, to ostrzegam tylko raz. Druga wpadka oznacza, że masz się wyprowadzić – wyrecytowała z powagą.
- Nie zapomniałaś o czymś Granger? – prychnął Snape. – Przedstawienie skończone, nie zwracaj się do mnie jak do kolegi.
- Mój dom, moje zasady, Severusie – odparła Hermiona z jadowitym uśmiechem. – Twój pokój jest na piętrze. Pierwsze drzwi po prawo od schodów. Myślę, że nie jesteś na tyle głupi, aby rozpowiadać, że u mnie mieszkasz. Ja dopilnuję aby Harry milczał na ten temat. A teraz życzę miłego pobytu.

Zostawiła czerwonego ze złości Snape’a w salonie i ruszyła do kuchni, w poszukiwaniu czegoś do picia. Wchodząc po schodach, patrzyła jak były nauczyciel, gwałtownie zamyka kufer i przesyła jej spojrzenie pełne nienawiści. Przez moment miała nadzieję, że uniesie się dumą i wyniesie, ale się przeliczyła. Severus ruszył za nią z kufrem i klatką z Felixem.

***

Były mistrz eliksirów zatrzasnął z hukiem drzwi, aby Granger miała świadomość, jak bardzo jest na nią zły. Co z tego, że pozwoliła mu zostać, skoro uznała, że nie musi okazywać mu szacunku? Gówniara zamierzała mówić mu po imieniu! Doszedł do wniosku, że wkurzanie jej wcale nie jest złym pomysłem. Może robić w ten sposób, że będzie się dobrze bawić, ale na tyle subtelnie, że nie będzie mogła go wyrzucić z domu. Skoro ona jest wredna, to on też może być. Było takie powiedzenie: jak mugol czarodziejowi, tak czarodziej mugolowi.

Pokój, do którego wszedł Snape, nie był szczytem jego marzeń. Było w nim mało miejsca, a wygląd zdradzał, że mieszkała w nim wcześniej dziewczyna. Na tapecie widniała łąka pełna stokrotek. Delikatne, białe meble nie pasowały do mężczyzny. Na szafie wisiało lustro, którego rama zrobiona była ze sztucznych róż. Łóżko z różowym baldachimem było za krótkie o co najmniej o stopę. Czarodziej zrozumiał, że musi użyć magii, aby zmienić wygląd tego miejsca w coś, co będzie w stanie znieść jego zmysł estetyczny. Wyciągnął różdżkę i po chwili było po wszystkim. Pokój wyglądał identycznie jak jego sypialnia w Hogwarcie. Tapeta zmieniła kolor na zielono – srebrny. Łóżko nabrało średniowiecznego charakteru, podobnie jak biurko, krzesło i szafa.
- Tak mogę mieszkać – pomyślał, zadowolony ze zmian, które zaprowadził.

Humor trochę mu się poprawił. Zwłaszcza po tym, jak wrócił wspomnieniami do twarzy Robardsa i Pottera. Musieli się czuć jak zbity psidwak, po tym, jak ich potraktowała Granger. Severus był pewny, że dziewczyna nie zmieni zdania, po tym, jak oświadczyła, że ma się wynieść. Nie dał po sobie poznać, ale zrobiłby, co chciała, gdyby naprawdę bardzo nalegała. Na szczęście Potter wpadł na pomysł, przyprowadzenia ze sobą Gumochłona. Snape uśmiechnął się pod nosem, gdy przypomniał sobie jego minę, gdy okazało się, że Hermiona jest przeciwko niemu. Robards wypominał mu odrzucenie przez Sarę, a sam miał podobny problem. To było jasne jak słońce, że zależy mu na dziewczynie. Snape skorzystałby z jej propozycji, nawet jeśli nie pasowałoby mu to, tylko po to, aby dopiec aurorowi. Przez moment przyszedł mu do głowy pomysł, aby uwieść Hermionę, ale od razu spisał go na straty. Miał swój honor i nie tknąłby kogoś takiego jak ona, nawet dla zemsty.

Musiał przyznać sam przed sobą, że spodobało mu się, że Granger nienawidzi Robardsa oraz kazała się wynieść Potterowi. Miał pewność, że ta dwójka nie pojawi się zbyt szybko w jej domu. Obydwaj robili, co chciała, a to było korzystne dla czarodzieja. Oznaczało dla niego spokój.
- Można uznać, że to początek mojego nowego życia – stwierdził. – Czas rozgościć się i pomyśleć co dalej.

***

Hermiona nie była zadowolona, gdy zobaczyła zafrasowaną twarz Kingsleya.
- To, co robisz to czyste szaleństwo – zagadał. – Gawain opowiedział mi, co się wczoraj stało. Razem z Harrym martwią się o ciebie.
- Potrafię dać sobie radę z dużo większymi problemami niż Severus – odparła czarownica lekceważącym tonem. – Nauczyłam się jak z nim postępować.
- Wcześniej sprawiałaś wrażenie, jakbyś chciała ograniczyć wasze kontakty.
- Zmieniłam zdanie – oświadczyła oschle. – Mam nadzieję, że powstrzymasz Gawaina i Harry’ego przed dalszym kłapaniem dziobem. Chciałabym, aby to wszystko pozostało w tajemnicy. Dość już mam plotek na swój temat – dodała. – Severus pokazał mi listy, które dostaje. Nikt się nie podpisał, ale to nic dziwnego, też bym nie chciała ujawnić, że wysyłam do kogoś pogróżki i wyzywam go od najgorszych. Jak człowiek może żyć normalnie, gdy jest prześladowany? – zapytała z wyrzutem.
- Masz sporo racji, ale biorąc pod uwagę twój stan po… - zaczął mówić Kingsley, ale szybko umilkł po tym, jak został spiorunowany wzrokiem.
- Jeśli będę potrzebowała pomocy, to o nią poproszę – Hermiona ujęła się pod boki. – Teraz dajcie mi działać po swojemu.

Minister magii przytaknął po krótkim namyśle. Zrozumiał, że niczego nie wskóra. Po odejściu Rona Hermiona pracowała za dwoje. Rzucała się na każdy dodatkowy projekt i chwytała każdej możliwej okazji, która mogła pomóc jej wspiąć się wyżej. Robiła to jawnie i każdy w biurze przywykł do jej pracoholizmu. Kingsley stwierdził, że widocznie dziewczyna uznała, że wsparcie Severusa jest dodatkową pracą do odrobienia. Zapewnił ja jeszcze raz o swojej chęci niesienia jej pomocy i pożegnał się, przed wyjściem z biura.

Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, Hermiona odetchnęła z ulgą. Kłamanie w żywe oczy coraz lepiej jej wychodziło. Nie zamierzała w niczym pomagać Severusowi Snape’owi. To był jego problem, że został znienawidzony i rzuciła go ukochana. Mimo że czarownica jak nikt inny rozumiała jego sytuację, to wolała się nie wtrącać w jego sprawy. Miała tylko nadzieję, że będzie dobrym współlokatorem. Najlepiej, gdyby prawie w ogóle się nie widywali. Galeony, porządek i brak kłopotów to wszystko, co było jej do szczęścia potrzebne. W innym przypadku zamierzała pozbyć się Snape'a. Nawet jeśli będzie musiała prosić o to Robardsa. Na jej twarzy pojawił się wredny uśmieszek. Wiedziała, że auror jej nie odmówi, chociażby nie miał otrzymać niczego w zamian.

poniedziałek, 20 lutego 2017

Powojenne życie Hermiony G.: Rozdział 53 - Pożegnanie


Psycholog opanowała się bardzo szybko. W ciągu ułamka sekundy znikł strach z jej twarzy. W zamian za to pojawił się nieśmiały uśmiech na jej różowych ustach. Błękitne oczy nie były rozszerzone ze zdumienia. Sara patrzyła na Severusa ze spokojem i sprawiała wrażenie całkowicie pogodzonej z losem. Zrobiło to na nim spore wrażenie. Śledząc ją, wyobrażał sobie, że będzie przed nim uciekała, ogarnięta paniką lub błagała go na kolanach o litość. Ona jednak stała wyprostowana, a jej wzrok wyraźnie mówił, że przyjmuje, to co los jej przyniesie. Przypominała mu w tej chwili dumne damy z portretów w Hogwarcie lub wyrzeźbione w kamieniu antyczne boginie.

Severus już dawno nie spotkał nikogo, kto potrafił tak szybko ukryć emocje. Mimowolnie pomyślał, że Sara idealnie nadawałaby się na szpiega. Dzięki mugolskim sposobom potrafiła czytać w myślach, była inteligentna i opanowała uwodzenie do perfekcji. Mężczyzna w czerni poczuł, że złość mu mija. Im dłużej się jej przyglądał, tym bardziej miękł. Dotychczas, tylko dla jednej kobiety mógł zrobić wszystko. Bił się z myślami, ponieważ zrozumiał, że dla Sary także mógłby nagiąć swoje zasady. W głębi serca modlił się, aby błagała go o wybaczenie. Wtedy okazałby wspaniałomyślność, wybaczając jej i zabierając ze sobą do Szanghaju. Ta wizja uświadomiła mu, że tym, czego najbardziej pragnie, jest spokój. Stateczne życie bez większych atrakcji, z dala od konfliktów, u boku ciepłej kobiety, którą Sara niewątpliwie była. Snape błyskawicznie skarcił się za podobne myśli. Pragnął jej, a nie kochał, a to robiło sporą różnicę. Nie powinien okazywać jej współczucia. Okłamała go, wybrała Poyntera i chciała naciągnąć na sporą sumę pieniędzy. Zasłużyła na karę.

Sara, widząc jego wewnętrzną bitwę, postanowiła odezwać się pierwsza:
- O czym dokładnie chcesz ze mną porozmawiać? – zapytała spokojnym tonem.
- O twoich sekretach i kłamstwach – warknął Severus.
- Tak, okłamałam cię – wyznała psycholog bez cienia skruchy. – Nie ma żadnego długu, nie jestem w Afryce, co pewnie zdążyłeś już zauważyć – dodała beztroskim tonem – oraz nie zamierzam spędzić z tobą reszty życia. Uciekłam, ponieważ zauważyłam, że nie przyjąłeś do wiadomości mojej odmowy. Znam cię wystarczająco długo, aby wiedzieć, że nie miałbyś oporów, aby użyć na mnie magii. Dlatego wymyśliłam bajeczkę o długu i Afryce, aby cię zmylić. Po prostu bałam się swoją wolną wolę. Wiem, że jako mugolka nie mam możliwości, aby się przed tobą obronić  – wyjaśniła bez ogródek.

Severus milczał przez dłuższą chwilą z powodu zdumienia i rozczarowania jednocześnie. Nic nie wyszło z jego planu. Był przekonany, że nawet jeśli Sara nie będzie błagać o wybaczenie, to chociaż będzie wymyślała kolejne kłamstwa, a on świetnie będzie się bawił, demaskując je, jedno po drugim. Bez wątpienia bała się go, ale jednocześnie starała się zachować resztki godności. Czarodziej poczuł, że do głosu dochodzą uczucia, do których nie chce się przyznać.
- Chciałaś wysłać mnie do Afryki i wyżebrać ode mnie sporą sumę pieniędzy – stwierdził ponuro.
- Och, to nie tak – Sara uśmiechnęła się blado. – Miałam nadzieję, że będziesz do mnie pisał. W następnym liście dałabym ci do zrozumienia, gdzie mogę się znajdować. Poczekałabym, aż tam się wybierzesz, a potem napisałabym, że koniec z nami, ponieważ znalazłam jakiegoś bogatego szejka czy kogoś w tym stylu. To był drugi wariant mojego planu – wyjaśniła. – Pierwszy zakładał, że znajdziesz pracę i nie będziesz chętny do wyprowadzki. Po upewnieniu się, że nie chcesz wyjechać, napisałabym list do ciebie z informacją, że wygrałam pieniądze w loterii, dzięki czemu spłaciłam dług – kontynuowała. – Nie chciałam się z tobą widzieć. Nie sądziłam, że dotrzesz do mnie. Byłam pewna, że jestem sprytna. Niestety, jesteś sprytniejszy… - westchnęła z żalem, podniosła jabłka i wsadziła je do miski.
- MOGŁAŚ MI PO PROSTU POWIEDZIEĆ, ŻE ZE MNĄ ZRYWASZ! – ryknął Severus.
- Ty byś grzecznie się z tym pogodził i wcale nie przemyciłbyś mnie za granicę w formie królika – odparła Sara z przekąsem. – Nie udawaj, że tego nie planowałeś.
- Nie planowałem! – fuknął czarodziej, chociaż wiedział, że nie mówi prawdy. – WIEM, ŻE ZWIĄZAŁAŚ SIĘ Z POYNTEREM! – zaatakował gwałtownie. - OBRAŻAŁ CIĘ, JA CIEBIE BRONIŁEM, A TY JAK GDYBY NIGDY NIC GŹDZISZ SIĘ Z NIM!

Psycholog wyglądała, jakby wybuch Severusa nie zrobił na niej najmniejszego wrażenia. Skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na niego krytycznie.
- Mógłbyś przestać wrzeszczeć – oznajmiła z naciskiem. – Nie jestem głucha. Sąsiedzi też nie, dlatego byłabym wdzięczna, gdybyś obniżył ton – dodała z niesmakiem.
Snape zgrzytnął zębami ze złości. Chciał ją wyprowadzić z równowagi, ale to mu się nie udawało. Zdenerwowała się na niego tylko raz, podczas kłótni w jej mieszkaniu w Londynie.
- Jeśli chodzi o Robina, to sprawa wygląda tak, że chwilowo mnie utrzymuje – zakomunikowała Sara. – Przez ciebie musiałam porzucić pracę. Przecież nie mogłam iść do Gawaina albo Kingsleya, aby poinformować ich, że miałam romans z więźniem. Wolałam złożyć wypowiedzenie, mimo że nie posiadałam dużych oszczędności. Obecnie szukam pracy i jak stanę na nogi, to od razu go rzucę – wyjaśniła z wrednym uśmiechem. – Nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Nie zapomniałam tego, co mówił i nadal jestem wdzięczna za to, że go zlałeś – spojrzała ciepło na Severusa.
- Mam ci w to uwierzyć? – zadrwił. – Dotarłem do twoich krewnych i dowiedziałem się wielu rzeczy o tobie i twoich kłamstwach.
- Wierz, w co chcesz – psycholog wzruszyła ramionami i zrobiła krok w jego kierunku. – Mówiłam prawdę, kiedy ci wyznałam, że mi się spodobałeś. Początkowo tak ciężko było do ciebie dotrzeć, że spisałam cię na straty. Jak się później okazało niepotrzebnie. Gdy udało mi się zwrócić twoją uwagę, to miałam nadzieję, że to będzie długi związek… - uśmiechnęła się smutno i popatrzyła głęboko w oczy Severusa. – Szkoda, że nigdy nie byłeś mój i nie będziesz.
- O co ci chodzi? – jej wyznanie zaintrygowało czarodzieja.
- O Lily – rzuciła krótko. – Mówiłeś, że po jej śmierci nie chciałeś być z żadną inną, ale ja sprawiłam, że zmieniłeś zdanie. Wiem, że to prawda, ale ja nie mogę być z mężczyzną, który na pierwszym miejscu stawia zmarły substytut miłości.
- Nie nazywaj jej tak!
- Będę – powiedziała Sara stanowczo. – Myślisz, że ją kochasz i przez to blokujesz swoje uczucia, które mógłbyś skierować na mnie – westchnęła znacząco.
- Ja ją…
- Tobie się tylko wydaje, że tak jest – psycholog błyskawicznie mu przerwała. – Obsesja nigdy nie będzie miłością. Wszystko, co mi powiedziałeś, świadczy, że zafiksowałeś się porządnie na jej punkcie.
- NIE PRAWDA! – ryknął urażony do żywego Severus.
- To jest prawda, której sobie nie uświadamiasz – nie zgodziła się z nim Sara. – Gdyby to było zdrowe uczucie, to pogodziłbyś się z odrzuceniem i zaczął żyć bez niej, a ty ciągle rozdrapywałeś rany na nowo, tworząc w głowie ideał, który po jakimś czasie przestał mieć cokolwiek wspólnego z oryginalną Lily. Gdyby Voldemort ci pozwolił, to zniewoliłbyś ją. Nigdy nie interesowały cię tak naprawdę jej uczucia. Gdybyś ją naprawdę kochał, to zrobiłbyś dla niej wszystko. Przede wszystkim pogodziłbyś się, że wybrała innego. Zaakceptowałbyś jej męża, a po śmierci zaadaptowałbyś ich dziecko. Nigdy tego nie zrobiłeś. Za to z lubością znęcałeś się nad Harrym tylko dlatego, że z wyglądu przypominał ojca – w głosie psycholog zabrzmiała pewność. – Jesteś zaborczy, chcesz kontrolować drugą osobę i zmienić ją według siebie, Severusie – oświadczyła i przysunęła się do niego.
- To wszystko nie prawda… - powiedział roztrzęsionym tonem.
- Co z tego, że jesteś inteligentny i fascynujący skoro nie da się z tobą wytrzymać? – spytała retorycznie, strzepując mu z płaszcza jakiś pyłek. – Jesteś mściwy, latami chowasz urazę i nie masz oporów przed krzywdzeniem innych. Wiem, że dałabym radę naprostować twoją psychikę, ale zajmie to zbyt wiele czasu i energii. Nie mam na to siły. Ten związek nie jest tego wart – położyła rękę na jego policzku. – Przykro mi – wyszeptała tonem, który wskazywał, że nie kłamie.

Gdyby nie fakt, że Robards śledził Severusa, to psycholog zostałaby w tym momencie przetransmutowana w królika i zabrana na Spinner’s End. Jej wyznanie połączone z dotykiem doprowadzały go do szaleństwa. Miał ochotę ją zniewolić i skrzywdzić, aby poczuła to samo co on. Chciał być panem jej życia i śmierci. Nigdy wcześniej nie żałował tak bardzo, że Voldemort przegrał wojnę. W czasie jego rządów Severus mógłby zrobić z Sarą, co tylko mu się spodoba. Nikt nie powiedziałby złego słowa, gdyby bawił się nią, a później zabił, gdy się już mu znudziła.
- To co? Zamienisz mnie w coś oślizgłego, będziesz mnie torturował czy pozbawisz mnie wolnej woli? – psycholog zdawała się czytać w jego myślach. – Zabijesz mnie? – ostatnie pytanie zadała drżącym głosem.
- Nic z tego – odparł ostro Snape i odepchnął jej rękę. – Masz szczęście, że nie mam ochoty znowu trafić do Azkabanu. Nie jesteś tego warta – warknął. – Zamiast tego poinformuję twojego kochasia o kilku faktach. Na pewno nie będzie zachwycony – oznajmił mściwym tonem.

Sara spojrzała na niego, jakby był niespełna rozumu.
- On wie, że z tobą nie zerwałam – zachichotała nerwowo. – Sam zaczarował twoją sowę, aby spała. Ta cała Afryka to był jego pomysł…
Snape wybiegł z jej mieszkania, złorzecząc pod adresem kobiet najgorsze przekleństwa. W jego życiu pojawiły się tylko dwie, które były godne zająć miejsce u jego boku. Obydwie go odrzuciły i wybrały mężczyzn, których szczerze nienawidził. Jedna i druga świadomie zrezygnowały z jego przyjaźni.

Otępiały z powodu wewnętrznego bólu i złości, poruszał się po Dublinie niczym ślepiec. Sam nie wiedział, dokąd zmierza. Nogi niosły go w nieznanym kierunku. Severus Snape uciekał jak najdalej. Czuł tyle sprzecznych emocji, że bał się, że wybuchnie i zrobi coś, czego będzie żałował. Jednocześnie miał ochotę wyć do księżyca oraz mordować wszystkich ludzi, których nienawidził. Szczerze żałował, że odrzucił ofertę babki. Przemęczyłby się ze staruchą kilkanaście lat i przejąłby majątek. Za żonę miałby jakąś młódkę, którą wychowałby na posłuszną mu osobę. Tylko że teraz było za późno, ponieważ nie zamierzał błagać Wilhelminy Prince o przebaczenie.

Severus stanął w miejscu i rozejrzał się nieprzytomnie. Nie wiedział, gdzie się znajduje, ani jak długo szedł pogrążony we własnych myślach. Zrozumiał, że przed podjęciem decyzji o swojej przyszłości musi pojawić się w domu. Szybko znalazł ustronne miejsce i teleportował się na Spinner’s End.

***

- Pan profesor gdzieś się wybiera? – spytał Draco, wskazując głową na otwarty kufer.
Severus zerknął na chłopaka i doszedł do wniosku, że przysłały go niebiosa. Zapukał do jego drzwi, akurat w tej chwili, kiedy najbardziej żałował, że Albus nie żyje, a z Dundym jest pokłócony. Snape miał ochotę ponarzekać na kobiety, a Amerykanin na pewno zrozumiałby przekaz, ponieważ sam nie raz to robił w Azkabanie. Podczas pakowania kufra samotność dała się mu się we znaki. Mógł wprawdzie uskuteczniać monolog w stronę Felixa, który nie miał umiejętności odpowiedzenia w ludzkiej mowie, ale na to nie miał ochoty. W obecnej sytuacji przybycie Draco było szczęśliwym zbiegiem okoliczności.
- Chcę wyjechać jak najdalej stąd – wyjaśnił młodemu Malfoyowi. – Zbrzydł mi klimat Anglii.
- Nie wątpię – odparł chłopak i spojrzał znacząco w stronę najbliższego okna.

Gdy Severus teleportował się przed dom, zastał obraz nędzy i rozpaczy. Ktoś wykorzystał jego nieobecność i wypisał, gdzie się tylko dało, obelgi. Szyby w oknach zostały wybite, a ściany przyozdobione dodatkowo łajnobombami. Na wycieraczce znajdowała się kałuża złożona z najobrzydliwszych płynów, jakie miał do dyspozycji czarodziej. Fachowe oko i nos Severusa zidentyfikowały smoczy nawóz, śluz gumochłona, ekstrakt z żaby oraz ropę czyrakobulwy. Chuligan, który to wylał, musiał wcześniej przygotować się do ataku, ponieważ płyn śmierdział niemiłosiernie po poddaniu fermentacji.

Przekonany, że opuści te strony, czarodziej usunął zaklęciem tylko kałużę i wszedł do domu. Tam zajął się pakowaniem i tę czynność przerwała mu wizyta Draco.
- Czemu do mnie przyszedłeś? – zapytał chłopaka.
- Mam dług wdzięczności wobec pana. Gdyby nie pańska pomoc, to już byłbym martwy. Chciałem podziękować za to jeszcze raz – wyjaśnił Draco, a jego blade policzki lekko poróżowiały.
- Miło wiedzieć, że chociaż jedna osoba na tym świecie ma świadomość, że coś mi zawdzięcza – odparł Severus z goryczą.
- To fakt, że nie jest pan… hm… za bardzo lubiany – zgodził się z nim były uczeń. – Uważam, że ludzie źle patrzą na pańskie dokonania. Niektórzy opowiadają o panu tak niedorzeczne historie, że aż różdżka opada.
- Co o mnie mówią? – zainteresował się Snape.

Draco zerknął ponownie na wybite szyby w oknach i potarł dłońmi ramiona, aby je rozgrzać. Severus od razu zrozumiał, że zapowiada się dłuższa pogawędka. Wyciągnął różdżkę i sprawił, że kawałki szkła wskoczyły na swoje miejsce oraz scaliły się w jedność. Następnie skierował swoje myśli ku kominkowi. Sekundę później trzaskał w nim wesoło ogień. Zachęcony tymi gestami Draco, wyciągnął zza pazuchy butelkę wina i przetransmutował korek oraz pióro Felixa w kieliszki. Szczodrze nalał do nich napoju i podał jedno naczynie byłemu nauczycielowi.
- Z rodzinnej piwniczki. Jedno z uratowanych przed wujkiem Rudolfem – wyjawił. – Naprawdę dobry rocznik.

Severus nie znał się na winach na tyle, aby podjąć dyskusję z chłopakiem. Wyczuł w kieliszku cytrusową nutę i zapach dębowej beczki. Smakowało dobrze, więc pochwalił alkohol, a następnie wrócił do poprzedniego tematu.
- Zacząłeś mówić o… - zawiesił głos.
- Słyszałem ostatnio plotki, że miał pan romans w Azkabanie.
- Głupoty – oznajmił sucho Snape, mimo że czuł, jakby ktoś porwał jego duszę na strzępy.
- Tak myślałem – ucieszył się Draco. – Ktoś na pana poziomie nie związałby się z mugolską siostrą, tego kretyna Lockharta.
- To oczywiste – zgodził się były mistrz eliksirów i zerknął na ogień, jakby mógł nim zasklepić krwawiące rany w duszy.
- Wiem, że ostatnio zadawał się pan z Granger.
- Skąd?
- Kłapie o tym na prawo i lewo. Opowiada, że ją pan wykorzystuje.
- Tak? – jedna brew Severusa poszybowała w górę.
- Moja dziewczyna zmuszona jest wysłuchiwać jej jęków – wyjaśnił Draco podczas próby pogłaskania Felixa, który kłapnął na niego dziobem i ostentacyjnie poleciał w stronę żyrandola, skąd rzucał nieufne spojrzenia w stronę gościa.
- Czemu jej tak nienawidzisz? – Snape zadał pytanie, zanim pomyślał, co robi. – Teoria czystości krwi, w ogóle nie sprawdziła się w jej przypadku.
- Bo to wszystko jej wina! – chłopak wybuchł tak gwałtownie, że upuścił kieliszek z winem na dywan. - Potter jest półgłówkiem, Weasley debilem i to ona była mózgiem całej grupy. Ci dwaj nic by bez niej nie zrobili. Zniszczyła życie wielu ludzi, w tym moje! Nigdy jej tego nie zapomnę! - warknął, waląc pięścią w podłokietnik fotela. – Niech pan przyzna szczerze… jest pan zadowolony ze swojego życia po wyjściu z Azkabanu? Każdy wie, że gdyby Granger chciała, to na pewno użyłaby znajomości, aby pana uniewinnić!

Severus oderwał wzrok od dyszącego z gniewu Malfoya i się zamyślił. Przez chłopaka przemawiała nienawiść, ale miał trochę racji. Gdyby nie Granger to byłby martwy i nie miałby problemów z nienawidzącą go społecznością. Patrząc w oczy Pottera po ataku Nagini, Severus czuł szczęście i ulgę, ponieważ wiedział, że zaraz dołączy do Lily. Tak się jednak nie stało. Granger uratowała go wbrew jego woli, niechętnie broniła przed Wizengamotem i pozwoliła, aby ktoś ukradł jego wspomnienia. Gdyby nie jej interwencja dawno byłby martwy i nie musiałby przeżywać katuszy związanych z odrzuceniem przez Sarę.
- Tak, ma sporo rzeczy na sumieniu… - wydyszał Snape, zaraz po tym, jak dopił wino jednym haustem.
- Ja bym się na niej zemścił – oznajmił nieoczekiwanie Draco, podczas nalewania nowej porcji napoju byłemu nauczycielowi.
- Niby jak? – spytał Severus z ironią, pociągając spory łyk wina.
- Łącząc przyjemne z pożytecznym – powiedział blondyn z błyskiem w oku. – Granger szuka współlokatora, odkąd moja dziewczyna się od niej wyprowadziła. To wprost wymarzona…
- Zaraz! – przerwał mu błyskawicznie mężczyzna w czerni. – Ty naprawdę myślisz, że chciałbym zamieszkać z nią i jej dzieckiem? – zadał pytanie, chichocząc.
- To jej siostra – sprostował Draco. – Czasem opiekuje się nią w weekendy. Na co dzień jest sama, ponieważ zerwała kontakty z większością znajomych. Nawet z Potterem – dodał z wrednym uśmiechem. – Przekonał się o tym, o czym zawsze wiedziałem. Kobiety to podłe istoty. Zaufasz takiej, zaprzyjaźnisz się, a ona posyła ci avadę w plecy…

Snape wypił duszkiem kolejną lampkę wina. Dało mu to czas na zastanowienie się. Najpierw zakwalifikował pomysł Malfoya pomiędzy określeniem „niedorzeczny” i „kretyński”, ale szybko zrozumiał, że nie jest taki głupi, jak na pierwszy rzut oka wygląda. Zaskoczyło go to, że poczuł naprawdę silną chęć odegrania się na dziewczynie. Po słowach Draco chciał zniszczyć komuś życie, tak samo, jak wszyscy niszczyli jego. Sara odpadała ze względu na Robardsa. Jednak mieszkając u Granger, mógłby doprowadzać dziewczynę do szału bez większych konsekwencji i doskonale się przy tym bawiąc. Po tej myśli pragnienie wyładowania złości na byłej uczennicy było tak silne, że nie chciał czekać ani chwili dłużej. Nie mógł skupić się na niczym innym. Musiał koniecznie spakować się jak najszybciej i znaleźć się w jej domu.
- Draco, zawsze wiedziałem, że jesteś moim najlepszym uczniem! – pochwalił chłopaka. – Twój pomysł jest naprawdę genialny!
- Wiem – młody Malfoy napuszył się niczym sowa. – Pomóc spakować się panu?
- Tak! – zgodził się Snape i przystąpił do pracy z takim entuzjazmem, który sam go zdumiewał. – Pragnę jak najszybciej się u niej znaleźć.
- Jak ją pan przekona? – dopytywał Draco. – Może się nie zgodzić – zauważył.
- Wiem jak sprawić, że będzie chciała współpracować – odparł Severus z wrednym uśmiechem, a potem zaczął gwałtownie chichotać na myśl, jaką minę będzie miała dziewczyna, gdy się u niej zjawi.

Malfoy nie skomentował tego wybuchu wesołości. Jednym machnięciem różdżki posłał wino i kieliszki w niebyt. Następnie pomógł zapakować książki do kufra. Kilkanaście minut później Severus był gotowy. Zagonił Felixa do klatki i umieścił ją na szczycie bagażów. Draco pożegnał się z nim, życzył powodzenia i znikł za rogiem domu.

***

Na ulicy, przy której mieszkała Hermiona, zapadła cisza. Większość jej mieszkańców ułożyła się do snu. Tylko w nielicznych oknach paliło się światło. Hermiona nadal wypełniałaby raporty dla Mafaldy, gdyby nie głośny trzask, który oznaczał teleportację. Dziewczyna zaklęła pod nosem, gdy usłyszała, że ktoś wali gwałtownie do jej drzwi od strony ogrodu. Nie miała ochoty nikogo widzieć. Harry nie raz próbował się do niej dostać, aby namówić ją na wizytę u psychologa. Czasem towarzyszyła mu Ginny. Hermiona za każdym razem kazała się im wynieść, ponieważ domyśliła się już dawno, że zgadali się z jej rodzicami i planują zamknięcie jej w zakładzie dla psychicznie chorych. Wprawdzie nie miała na to dowodów, ale jej intuicja i umiejętność kojarzenia odległych faktów, sprawiały, że nie mogła się mylić. Owszem, wiedziała, że ma mały problem z sypianiem i trochę schudła z powodu zbyt dużej ilości pracy, ale nie uważała tego za coś, co wymagało konsultacji z lekarzem. Jej rodzina i przyjaciele wykazywali przesadną troskę i musiała z tego powodu ograniczyć kontakty z nimi. Jedyną osobą, która mogła być u niej, ile chciała, była Suzanne.
- Znowu pan? – jęknęła ze zgrozą, gdy zobaczyła na progu mężczyznę spowitego w czerń. – Czego tym razem pan ode mnie chce?
- Oddać ci książki – oznajmił Severus, nietypowym dla siebie głosem. – Mam je w kufrze. Wpuść mnie, to je dostaniesz.
- No dobrze… - zgodziła się niechętnie dziewczyna i odsunęła, robiąc przejście.

Snape wtaszczył kufer i klatkę do jej salonu. Zdjął płaszcz i rzucił go niedbale na kanapę. Klatkę z ptakiem położył na stoliku, a Krzywołap od razu do niej przybiegł, aby obwąchać zawartość, która zaczęła pohukiwać ostrzegawczo. Były mistrz eliksirów otworzył kufer i zaczął przeszukiwać jego zawartość. Hermiona zauważyła, że jego ruchy są inne niż zwykle. Bardziej zamaszyste i zdecydowanie mniej precyzyjne.
- Tu są! – zawołał z takim entuzjazmem, że dziewczyna od razu zauważyła, że coś jest nie tak. – Oddaję wszystkie! – rzucił je na stolik, wyraźnie zadowolony z siebie.

Krzywołap zeskoczył gwałtownie na dywan, gdy książki uderzyły w stół kilka cali od niego. Popatrzył z urazą na Severusa, prychnął i uciekł po schodach na piętro. Do Hermiony dotarło, że jej były nauczyciel jest pod wpływem alkoholu.
 - Dziękuję – mruknęła. – Miałam nadzieję, że wyśle je pan pocztą – dodała z wyrzutem.
- I tak musiałem się u ciebie pojawić – odparł, siadając na kanapie. – Wygodnie tu – oznajmił tonem, jakby zrobił wielkie odkrycie i zaczął delikatnie podskakiwać na siedzeniu, aby sprawdzić jakość sprężyn. – Podoba mi się. Zostaję na dłużej – oświadczył z powagą.

Hermiona nie wiedziała co robić. Miała w salonie pijanego mężczyznę, który właśnie powiedział, że ma zamiar u niej zamieszkać.
- Nie ma takiej możliwości! – zawołała przerażonym tonem.
- Wiem, że szukasz współlokatora. Będę płacił czynsz w terminie.
- Nigdy z panem nie zamieszkam! – oburzyła się Hermiona.
- Owszem, zamieszkasz – oznajmił Snape z pewnością i uśmiechnął się kpiąco.
- Nie ma takiej, kurwa, możliwości! – wrzasnęła czarownica, doprowadzona do rozpaczy.
- Minus dwadzieścia punktu dla Gryffindoru za słownictwo!
- Nie jestem uczennicą, a pan nie jest nauczycielem!
- Zostaję – powtórzył Snape i wyciągnął z kufra coś, co wyglądało na sporą kupkę pergaminów. Rzucił ją w stronę dziewczyny. – Masz! Czytaj! – rozkazał ze złością. – To wszystko twoja wina!

Hermiona poczuła, że zaraz wyciągnie różdżkę i rzuci klątwę na mężczyznę. Jak śmiał wpraszać się do niej, chociaż wyraźnie sobie tego nie życzyła? Dlaczego powiedział, że te listy to jej wina? Wzięła kilka z brzegu i przebiegła po nich szybko wzrokiem. Większość była naprawdę obraźliwa, chociaż zdarzały się wyjątki. Ktoś wykazał się dowcipem i napisał w wiadomości „Twoja matka była chomikiem, a twój ojciec śmierdział skisłymi jagodami! Pierdzę ogólnie w twoim kierunku!”. Czarownica nawet roześmiałaby się, ale sytuacja sprawiła, że się nie odważyła. Snape wpatrywał się w nią intensywnie, a w jego czarnych oczach widać było iskierki szaleństwa.
- Dlaczego uważa pan, że to moja wina? – zadała mu pytanie.
- Bo mnie uratowałaś! – oznajmił z oburzeniem. – Nie pomyślałaś, że ja wcale nie chciałem żyć. Jestem mistrzem eliksirów – oświadczył z naciskiem. – Gdybym miał taką ochotę, to zrobiłbym antidotum na jad węża i nosiłbym przy sobie! Przez ciebie moje życie jest piekłem. Mój dom jest obrzucany łajnobombami, wyjce wybuchają, paląc dywan i narażając na utratę słuchu oraz ciągle ktoś mnie obraża!
- To dlatego mój dywan ma być spalony? – prychnęła z wyrzutem Hermiona.
- Rzuciłem na siebie zaklęcie odpierające. Tylko moja sowa będzie mogła mnie znaleźć – wyjaśnił ponuro. – Mój stary adres znają chyba wszyscy…
– Nie interesują mnie pańskie problemy!
- A powinny! – Snape wstał gwałtownie z kanapy. – Jeśli mi nie pozwolisz tutaj zostać, to się zabiję! Jestem ciekawy, jak wywabisz plamy krwi z tego śnieżnobiałego dywanu! - kiedy przemówił, każda sylaba drgała wściekłym gniewem. – Uratowałaś mnie i skazałaś na nędzne życie. Chcę tylko ukryć się z dala od czarodziejów w mugolskim świecie. Czy proszę o tak wiele!?

Hermiona przestraszyła się jego reakcji. Snape wyglądał na ogarniętego szaleństwem. To, że był pijany, nie polepszało sytuacji. Mógł wybuchnąć w każdej chwili, a konsekwencje mogły być groźne. Stwierdziła, że nie ma po co pogarszać sprawy.
- No dobrze! Niech pan zostanie! – zgodziła się błyskawicznie. – Jutro pomówimy o szczegółach. Teraz niech pan idzie spać – zaproponowała.
- Jak sobie życzysz – odparł Snape, a jego ton wskazywał, że zaczął się uspokajać. – Gdzie mam spać?
- Na kanapie – wyjaśniła sucho Hermiona i skierowała swoje kroki ku schodom.
- Ale…
- Nie ma żadnego „ale”! – warknęła, wchodząc na pierwszy stopień. – Jest późno, rano idę do pracy, czas spać. Jutro porozmawiamy! – ucięła dyskusję, patrząc się groźnie na byłego nauczyciela. – Dobranoc! – rzuciła przez ramię.

Będąc w swoim pokoju, rzuciła na drzwi wszystkie możliwe zaklęcia zamykające. Chwilę po tym zgasiła światło i siadła na łóżku nasłuchując. Minuty mijały jedna za drugą, a ona nie usłyszała niczego podejrzanego. Dopiero po godzinie odważyła się wyjść z pokoju. Zdjęła zaklęcia z drzwi i ostrożnie doszła do schodów, stąpając na palcach. Światło w salonie było zgaszone i jedyne co usłyszała to równy oddech śpiącego mężczyzny. Dopiero wtedy odetchnęła z ulgą.
- Muszę zaryzykować i powiedzieć jutro o tym Harry’emu – postanowiła, kładąc się do łóżka. – Niech weźmie Snape’a do siebie. Grimmauld Place bardziej do niego pasuje, a Harry tak go zawsze broni, że nie powinien mieć nic naprzeciw. Tylko ciekawe co Ginny na to… - zachichotała złośliwie tuż przed zaśnięciem.